Nie będę nużyła czytelnika statystyką dokonanych przez socjalistyczną gminę Wiednia przedsięwzięć. Przypomnę jedynie ogólnikowo, że wszystkie zagadnienia życia miejskiego zostały tam rozwiązane co najmniej zadowalająco, a przeważnie znakomicie. Co więcej, zostały rozwiązane istotnie, z korzyścią dla najszerszych warstw ludności. Robotnicze rodziny Wiednia otrzymały na mieszkanie całe dzielnice nie baraków, ale przepięknych domów o setkach tysięcy doskonale urządzonych mieszkań. Wszystkie przedsiębiorstwa użyteczności publicznej zostały przejęte przez miasto, a prowadzenie ich było obliczone nie na zysk, lecz na samowystarczalność, taniość i dostępność dla najuboższych konsumentów. Higiena społeczna została dźwignięta na poziom nigdzie indziej nie spotykany. Wystarczająco rozbudowana sieć szkół, przedszkoli, ogrodów dziecięcych, baseny pływackie, urządzenia sportowe itp. sprawiły, że znikło tam dziecko hodowane przez rynsztok, ulicę i śmietnik podmiejski. Ilość robotniczych bibliotek, czytelń, odczytów, kursów rosła z roku na rok, a frekwencja tych instytucji wyrażała się w imponujących, także z dnia na dzień zwiększających się cyfrach. Podatki zostały rozłożone w sposób najbardziej racjonalny, ze zniesieniem gnębiących warstwy niezamożne podatków pośrednich. Wszystkie rządy powstałe ,,na gruzach” demokracji powinny były, jeśli rzeczywiście mają dobro zbiorowe na celu, otoczyć ów eksperyment radosną życzliwością i opieką, ucząc się od Wiednia, jak należy (co niby ma być ich zadaniem) nie dobijać schorzałą demokrację, ale wydobywać tkwiące w niej żywotne siły. Zamiast tego jeden z tych rządów – własny rząd ojczyźniany – rzucił się na to piękne, sprzyjające życiu i człowiekowi dzieło i zniszczył je w sposób iście wandalski. Nie ulega wątpliwości, że to wieszanie – z imieniem ojczyzny i miłosiernego Chrystusa na ustach – ciężko rannych i to rozbijanie dzieła cywilizacji, które dobrze zasłużyło się i ojczyźnie i miłości bliźniego, wygląda na zażarte niszczenie faktu, którego jedyną winą było, że się udał i tym samem przeszkadzał zatryumfowaniu pewnych niedwuznacznych jeśli nie dążeń, to skłonności. Czytaj dalej →
Jesienią roku 1974 paryska „Kultura” zainicjowała dyskusję pod hasłem: „Co robić”? Chodziło w pierwszym rzędzie o próbę nowego określenia zadań niezależnej polityki polskiej w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. Rzecz oczywista, zawadzono przy tym siłą rzeczy o zagadnienie opozycji politycznej w kraju. Oceny były różne: od pesymistycznych po optymistyczne, od wskazujących na przejawy opozycji – po kwestionujące możliwości opozycyjnego działania w kraju. Padły nawet głosy, jakoby opozycja „sensu stricto” nie była pod rządami komunistów możliwa. Czy takie oceny mają uzasadnienie? Jest faktem niezaprzeczalnym, że system komunistyczny, oparty na dyktaturze oligarchii monopartyjnej oraz zetatyzowanym aparacie władzy, nie uznaje istnienia otwarcie działającej opozycji. Nie znaczy to przecież, aby społeczeństwa przez komunistów rządzone godziły się z tym systemem. Nie znaczy to również, aby brak uprawnień dla opozycji oznaczał akceptowanie przez społeczeństwo komunistycznej doktryny sprawowania władzy. Cóż z tego, że komuniści odmawiają rządzonym przez siebie społeczeństwom prawa kwestionowania leninowskich form sprawowania władzy, że nie pozwalają na krytykę poczynań swoich partii? Zakaz nie powstrzymuje obywateli od myślenia. Przeciwnie, wytwarza się wówczas szczególna sytuacja, typowa właściwie dla wszystkich reżimów totalitarnych. Sytuacja, która zmusza społeczeństwo do szukania i stosowania takich form sprzeciwu wobec niechcianej władzy, które na różny sposób powodują zmiany w biegu wydarzeń po linii przeciwnej założeniom panującej w danym kraju dyktatury. Jeśli zatem leninowski system „dyktatury proletariatu” uniemożliwia formowanie się i działanie jawnej, legalnej opozycji – powstaje w jej miejsce spontaniczna opozycja niezorganizowana, jak gdyby „podskórna”, która kanalizuje nurt niezadowolenia społeczeństwa. Z taką opozycją mamy teraz do czynienia w Polsce. Czytaj dalej →
Czym był w swej istocie ten syndykalizm rewolucyjny? Był buntem grup ideowych w marksistowskim ruchu robotniczym przeciwko fuzji socjalizmu z państwem liberalnym, przeciwko demokracji parlamentarnej i partii socjalistycznej. Atakując z całą gwałtownością państwo liberalne, syndykaliści przeciwstawili mu związek zawodowy, jako „nową, proletariacką zasadę polityczną”. Odrzucając ewolucję reformistyczną, odbywającą się na gruncie państwa liberalnego, syndykaliści pragnęli również ewolucji, ale „tworzącej nowe formy, ewolucji rewolucyjnej” (określenie Bertha). Jako prawdziwi niesprzedajni wyznawcy rewolucji socjalnej, uważali się za jedynych autentycznych spadkobierców filozofii marksowskiej, ale zarazem widzieli dobrze rozkład marksizmu i pracowali nad syntezą między spuściznami Marksa i Proudhona. Przeciwnicy racjonalizmu usuwali z marksizmu to wszystko, co w nim było racjonalistyczne, co go łączyło z liberalizmem, co w rewolucji antyliberalnej było balastem. Natomiast zwrócili swoje zainteresowania na tereny zupełnie obce Marksowi; narodziny nowego prawa, nowej moralności, oto były główne problemy, postawione przez Sorela i jego otoczenie. Czytaj dalej →
Międzynarodówka socjalistyczna przed wojną nie umiała sobie poradzić z tymi zagadnieniami, plącząc się w ich skomplikowanej sieci. Jest rzeczą niewątpliwą, że jedną z przyczyn tej niemocy był brak teoretyczno-marksowskiej analizy narodowościowych zagadnień. Brak ten dawał się szczególnie ostro we znaki proletariatowi żydowskiemu, który w całym szeregu krajów (Polska, Rosja, Litwa, Rumunia) znajdował się pod podwójnym brzemieniem ucisku klasowego i narodowego i szukał dróg wyzwoleńczych. Socjalna demokracja (rosyjska i polska), podobnie jak Bund, ujmowała kwestię żydowską idealistycznie, jako kwestię wyłącznie polityczną lub polityczno-kulturalną i nie dawała odpowiedzi na bolączki życia pracujących mas żydowskich. Bolączki te były jednak zbyt palące, odpowiedź musiała się znaleźć! Istotne oblicze dążeń i walk narodowych wyraźniej można było dojrzeć właśnie w życiu żydowskim. Każda inna narodowość uciskana zamieszkuje mniejsze lub większe terytorium; jej walka narodowa nosi charakter ruchu wyzwoleńczo-politycznego, co może wywoływać złudzenie, że te dążenia polityczne stanowią istotę zagadnienia narodowego. Naród żydowski, nie stanowiąc nigdzie większości terytorialnej, nie mógł stworzyć ruchu niepodległościowego; polityczne hasła najmniej mogły tu maskować ekonomiczne jądro kwestii narodowej. Nic więc dziwnego, że właśnie wśród proletariatu żydowskiego znalazł się teoretyk, który oświetlił skomplikowaną kwestię narodową przez konsekwentne zastosowanie teorii Marksa. Był nim Ber Borochow. Czytaj dalej →
Spółdzielczość neutralna tym różni się w pierwszym rzędzie od spółdzielczości robotniczej, że odrzuca zasadę walki klas. Spółdzielczość robotnicza prowadzi świadomą walkę z kapitałem, spółdzielczość mieszczańska walki tej się wyrzeka. Pragnie ona istnieć obok kapitału, równolegle z nim, a nie przeciw niemu. W ten sposób zatraca jednak spółdzielczość cały swój sens. Spółdzielczość bowiem jest to zasadniczo sprzeczny z kapitalistycznym system gospodarczy. Podstawą gospodarki kapitalistycznej bowiem jest chęć zysku, podstawą spółdzielczości zaś dążenie do zaspokojenia potrzeb. Czy te dwie formy gospodarcze mogą istnieć spokojnie obok siebie, wcale sobie nie wchodząc w drogę? Jest to zupełnie niemożliwe. Jedną z zasadniczych cech kapitalizmu jest ekspansja, jest to dążenie do opanowania jak najszerszych rynków. Kapitalizm bez pogoni za rynkami zbytu i zyskiem przestałby być kapitalizmem. Kapitalizm nie tylko walczy o rynki zewnętrzne, zagraniczne, nie tylko stara się wciągnąć państwo na drogę polityki zdobywania tych rynków, ale walczy również o opanowanie całkowite rynku wewnętrznego. O ten sam rynek walczy również i spółdzielczość. Ekspansja kapitalizmu uderza zatem bezpośrednio w samo istnienie spółdzielczości. Jest to coś więcej jak walka konkurencyjnych sklepów czy przedsiębiorstw, jest to walka dwóch zgoła różnych systemów, systemu gospodarki indywidualnej i gospodarki społecznej. Ale spółdzielczość, jeżeli ma posiadać jakiś sens, musi nie tylko bronić się przed zaborczością kapitalizmu, musi odznaczać się sama ekspansją. Czytaj dalej →
Dla klasy pracującej Polski uroczystość dwudziestej rocznicy odzyskania Niepodległości ma zupełnie inne znaczenie, aniżeli dla burżuazji lub współdziałających z nią i służących jej interesom ugrupowań nacjonalistycznych. Dla Polski pracującej nie jest ta rocznica jedynie przypomnieniem wydarzeń przełomowych dni z końca 1918 roku. Święcąc dwudziestolecie Niepodległości, Polska Pracująca ani na chwilę nie zapomina, że 1918 rok był tylko zakończeniem dziesiątki lat trwającej walki, którą przed pół wiekiem podjęła właśnie klasa robotnicza. Było to w czasach, gdy wśród warstw posiadających we wszystkich trzech zaborach rozpanoszyła się wszechwładnie ugoda wobec rządów zaborczych, gdy krzewić się zaczęły w zamożniejszych grupach społeczeństwa idee „lojalizmu”, wyrastającego z przeświadczenia, że państwa zaborcze zawsze będą bronić ustroju opartego na wyzysku, ustroju dającego przywileje bogaczom i tzw. wykształconym. Wierzyły te warstwy w niezwyciężoną siłę najeźdźców, korzyły się przed nimi, stawały się wiernymi ich sługami. I oto w okresie, gdy te przemiany dokonywały się w uprzywilejowanych warstwach społeczeństwa – w nizinach życia polskiego dojrzewał i krzepł ruch socjalistyczny, który rzucił wyzwanie światu przemocy, który w jedno złączył hasła walki o wyzwolenie społeczne i narodowe. Czytaj dalej →
Dziesięć lat mija od owej wiekopomnej chwili, kiedy dzisiejszy marszałek Sejmu tow. Ignacy Daszyński obwieścił manifestem swym w dniu 7 listopada 1918 r. całemu światu, iż Polska ludowa powstała, by żyć. Jak iskra elektryczna podziałał on na warstwy pracujące miast i wsi, które z zapałem i ofiarnością bez granic twardymi, spracowanymi dłońmi jęły się budowy gmachu wielkiej, potężnej i niepodległej Polski. W potarganych mundurach, częstokroć bez butów, o głodzie i chłodzie walczyły szare masy synów ludu roboczego na odcinkach wszystkich frontów, wstrzymując piersiami swymi nawałę wrogów, żywiąc się nadzieją, że warto się bić za tę Polskę, bo będzie Ona dla nich matką, a nie macochą. Wiara ta i nadzieja była uzasadnioną. Pierwszy Rząd Ludowy w Lublinie dawał masom pracującym rękojmię, że twardo stać będzie na straży praw ludu i straż tę przekazał rządowi następnemu. Lecz niestety, już trzeci z kolei rząd, rząd Paderewskiego, poszedł starą drogą Polski przedrozbiorowej, udzielając opieki swej sferom obszarniczym, kapitalistycznym i klerykalnym. Czytaj dalej →
Załamanie ogólne, krach bankowy, zastój w produkcji, dominujące nad ostatnim okresem rządów Hoovera, przygotowało grunt i psychikę jego obywateli na wszelkie eksperymenty posiadające pewne prawdopodobieństwo powodzenia. Zasadą Roosevelta jest świadome, w miarę możliwości ludzkich kształtowanie życia gospodarczego oraz przesunięcie rozdziału dochodu społecznego w kierunku zaspokojenia potrzeb mas. W książce swojej „Spojrzenie w przyszłość”, będącej zbiorem mów i artykułów wygłoszonych czy napisanych w czasie kampanii wyborczej, pomiędzy innymi w zdecydowany sposób występuje przeciwko tzw. swobodzie indywidualnej, która w pojęciu górnych 10 tysięcy łączy się z gwałtem i samowolą posiadaczy kapitału. Świat, zdaniem Roosevelta, nie może przypominać obrazem swoim piramidy, w której wierzchołek gniecie z coraz to większą potęgą podstawę. Nie może paru czy kilkudziesięciu spekulantów giełdowych, żonglując słowami i głosząc hasła swobody gospodarczej, niszczyć samowolnie dóbr materialnych, których celem jest służenie człowiekowi. Zachowując posiadanie indywidualne, nadaje mu formę odpowiadającą prawdzie twierdzącej, że dorobek ogólny istniejący obecnie jest rezultatem zespolonej pracy wszystkich pokoleń. Czytaj dalej →
Wielkie obszary ziemskie kresów wschodnich stanowią rezerwę ziemi dla przyszłej reformy rolnej i stworzą podstawy pod osadnictwo małorolnych i bezrolnych. Słabo rozbudowane i nieliczne miasta wschodu Polski staną otworem dla rzemieślnika i robotnika i spółdzielcy. Ostatnie lata przedwojennego okresu wykazały, że dzieło odbudowy i zagospodarowania ziem wschodnich Rzeczypospolitej jest naszym dziejowym nakazem. Tereny te, będące przedmiotem wiekowych sporów, w epoce gospodarki rosyjskiej leżały odłogiem tak jak i wiele innych olbrzymich przestrzeni znajdujących się pod władztwem przedtem carskiej, a dziś sowieckiej biurokracji. Toteż kiedy dzisiaj Związek Radziecki wysuwa swoje pretensje do tych ziem, musimy stwierdzić, że z jednej strony jako rzekomy obrońca demokratycznych frazesów zapomina równie o demokratycznych prawach do rozwoju narodu polskiego, a z drugiej strony ubierając się w togę obrońcy uciśnionego proletariatu, zbyt łatwo wpada w faszystowsko-imperialistyczną manierę. Czytaj dalej →
Przeciwnicy strajków twierdzą z całą stanowczością: jeżeli podwyżka płacy może nastąpić, to nastąpi sama przez się bez walki zawodowej, bez strajku. Jest to pogląd zupełnie fałszywy. Fabrykanci dobrowolnie nie zrobią ustępstw robotnikom, choćby interesy ich były w jak najbardziej kwitnącym stanie. Przeciwnie, właśnie wtedy najodpowiedniejsza jest pora do wywalczania sobie ustępstw. Fabrykanci w Królestwie Polskim i w Rosji mają ogromne zyski: dywidenda wynosząca kilkanaście procent, jest pospolitym zjawiskiem, 30, 40 i 50% zysku w przemyśle spotykamy często, a niekiedy zysk dochodzi do 100%. Śmiesznym jednak byłoby spodziewać się, że kapitaliści zrzekną się bez przymusu choć cząstki ogromnych swych zysków. Toteż widzimy, że płaca robocza najwyższa jest nie w tych gałęziach przemysłu, w których przedsiębiorcy robią najlepsze interesy, lecz w tych, gdzie robotnicy mają najsilniejsze organizacje i najenergiczniej walczą o polepszenie bytu. Jeżeli robotnicy, chcąc byt swój polepszyć, tylko na swoją działalność zorganizowaną liczyć mogą, to również tylko zbiorowy ich opór przeciwdziałać może pogarszaniu warunków bytu. Kapitaliści, mając do czynienia z tłumem bezradnym, nie połączonym wspólną myślą ani wspólnym dążeniem, korzystają z każdej sposobności, aby płacę zniżyć i w ogóle wyzysk spotęgować. Jeżeli jednak wiedzą, że spotkają zacięty opór, to nie będą się z tym tak kwapili. Wprawdzie nieraz, w czasach zastoju, kiedy fabrykanci bankrutują lub zmniejszają produkcję, a mnóstwo robotników na próżno poszukuje pracy, nie zawsze można skutecznie oprzeć się zniżce płacy. Ale bardzo często od energii robotników zależy, czy zniżka ta będzie mniejsza lub większa. Silna organizacja robotnicza, w najgorszych nawet czasach, może do pewnego stopnia trzymać na wodzy zapędy kapitalistyczne. Czytaj dalej →
Odpowiednio do organizacji najmu złożyły się wszelkie inne urządzenia społeczne i państwowe. Tak nazwana „swoboda jednostki”, mając za podstawę sławną ideę „samopomocy”, sprowadzona została do walki wszystkich ze wszystkim, walki, z której zwycięzcą wychodzi kapitalista, silny w środki materialne. Pozbawiony środków dla produkcji, pozbawiony możności niezależnej pracy i sprowadzony do znaczenia najemnika, robotnik utraca wszelką moralną samodzielność i ulega woli kapitału we wszystkich przejawach swego indywidualnego i społecznego życia. Taki stan rzeczy wywołał we wszystkich cywilizowanych społeczeństwach usiłowania klasy pracującej skierowane ku zużytkowaniu urządzeń społecznych na korzyść wszystkich bez wyjątku członków społeczeństwa. W ten sposób kapitalistycznej teorii posiadania narzędzi pracy i podziału produktów przeciwstawiona została teoria socjalizmu, zasady którego ostatnimi czasy świadomie przyjęte zostały przez robotników Europy i Ameryki, którzy tym samym dążą do gruntownej zmiany obecnych stosunków społecznych na korzyść pracy, tj. do rewolucji społecznej. Rozważanie warunków bytu i naszego także społeczeństwa doprowadziło nas do przekonania, że triumf zasad socjalizmu jest koniecznym warunkiem pomyślnej przyszłości narodu polskiego, że czynny udział w walce z ustalonym porządkiem społecznym jest obowiązkiem każdego Polaka przenoszącego los milionów ludu polskiego nad interesy szlachecko-kapitalistycznej cząstki naszego narodu. Czytaj dalej →
Miała Warszawa prawo do powzięcia decyzji o powstaniu także polityczno-moralne. Po pierwsze dlatego, że prawo do uwolnienia stolicy własnymi rękami Polaków było logicznym uwieńczeniem tej nieubłaganej walki, jaką naród polski od pięciu lat toczy przeciw niemieckiemu najeźdźcy, nie wydając ani jednego Hachy czy Quislinga, nie cofając się nigdy przed żadną ofiarą, nie wątpiąc nigdy, nawet w najcięższych i najwątpliwszych momentach – nawet w momencie ujawnienia zbrodni katyńskiej – gdzie jest wróg, z którym się toczy walka na śmierć i życie. Prawa takiego wojska brytyjskie i amerykańskie nie odmówiły kombatantom francuskim i ludowi Paryża. Chętnie i świadomie przyznały im prawo pierwszeństwa w wyzwoleniu stolicy Francji. Po wtóre dlatego, że decydujący współudział Armii Krajowej w oswobodzeniu szeregu ośrodków polskich, np. Wilno, Lwów, ani razu nie został oficjalnie pokwitowany przez Armię Czerwoną, jeśli pokwitowaniem nie nazwać aresztów i deportacji oficerów i szeregowych Armii Krajowej przez władze sowieckie. Po trzecie dlatego, że – powiedzmy to otwarcie – gdy się kwestionuje pod obłudną, ale przejrzystą maską samo prawo narodu polskiego do swobodnego decydowania o swoim losie – stało się rzeczą niezbędną wskazać, kto jest gdzie gospodarzem. Czytaj dalej →
Robotnicy we wszystkich krajach łączą się w związki polityczne i zawodowe. Następnie ze wszystkich krajów łączą się razem, aby wytworzyć siłę przeciw kapitalistom wszystkich krajów – znowu połączonych. Klasa robocza, aby urządzić społeczeństwo ludzkie na zasadach rozumu i sprawiedliwości, tworzy socjalistyczną partię polityczną. Zadaniem tej partii jest odebrać kapitalistom władzę z rąk i oddać ją robotnikom. Kapitaliści wszystkich partii – w tym kraju republikanie i demokraci – różnymi sztuczkami zdołali wydrzeć z rąk ludu roboczego władzę stanowienia praw, władzę nakładania podatków, władzę sędziowską, na szkodę robotników. Robotnicy w Stanach Zjednoczonych powinni się starać otrzymać papiery obywatelskie i w Partii Socjalistycznej popierać przy wyborach kandydatów na urzędy tylko socjalistów. Robotnicy nie powinni dać się łapać na słówka politykierom polskim, którzy każą wybierać wrogów robotniczych, czy to z partii republikańskiej, czy z demokratycznej. Czytaj dalej →
zamiast przedwcześnie kiereszować mapę Europy, lepiej zabrać się energicznie do propagandy rewolucyjnej wśród ludu. Jest to posłannictwem polskiej inteligencji. Nie powinna się ona przy tym krępować żadnymi skrupułami językowymi, ani barierami rasowymi, przemawiając do ludu w zrozumiałym dla niego języku i rzucając ziarno politycznej i socjalnej rewolucji jak najszerzej, pomna, że jeżeli Litwa i Ruś nie będą z rewolucją i z nami – będą z reakcją i przeciwko nam, że wszelka rewolucja tym mniejsze ma szanse powodzenia, im ciaśniejsze zakreśla terytorium. Nie powinniśmy sobie również wiele robić z zarzutu wtrącania się na Litwie i Rusi do spraw obcych. Propagując bowiem idee unarodowienia ziemi i narzędzi pracy, działamy w imię cywilizacji, dla której sprawy obce nie istnieją. Przeciwnie, wtrącać się powinniśmy w te sprawy tym bardziej, że inteligencja rusińska jest bardzo nieliczną, a litewska prawie nie istnieje, że wtrąca się tam na niekorzyść sprawy polskiej polski pan, wyzyskujący chłopa litewskiego i ruskiego. Spór zaś o granice nieistniejącego jeszcze państwa uważamy na dziś co najmniej za przedwczesny w przekonaniu, że granice przyszłej Rzeczpospolitej nie będą zależeć ani od polityczno-filologicznych, ani od polityczno-historycznych doktryn, lecz od granic, jakie zakreśli zwycięska rewolucja. O jej zwycięstwo przede wszystkim powinniśmy się starać. Czytaj dalej →
Przewrót w stosunkach politycznych Polski wysuwa na plan pierwszy sprawę gruntownych reform społecznych. Wśród nich jedną z najważniejszych jest reforma rolna, polegająca na oddaniu ziemi ludowi pracującemu. Ogromna ilość bezrolnych sprawia, że w Polsce reforma ta zawsze należała do najpilniejszych. Nieodzowność reformy rolnej zwiększa się jeszcze z powodu spustoszeń wojennych, które grożą niebezpieczeństwem, że na tle powszechnego zubożenia ludności i upadku przemysłu zapanuje społecznie i politycznie reakcyjna wielka własność. Czytaj dalej →
Formułki Lenina, przeniesione z zacofanej pod względem ekonomicznym Rosji na inne, bardziej skomplikowane organizmy o odmiennej strukturze, nie nadają się do szczepienia. Wysuwanie hasła dyktatury proletariatu jako punktu programu, do którego należy dążyć, świadczy nie tylko o niezrozumieniu tych słów, ale w praktyce działa też demoralizująco. Pobudza niskie instynkty mas, wciąga do szeregów partyjnych ludzi o katowskich upodobaniach, indywidua spod ciemnej gwiazdy, obniża sztandar etyczny socjalizmu. Dyktatura jest złem koniecznym na drodze prowadzącej do socjalizmu. Usprawiedliwienia swe czerpie w egoizmie klasowym burżuazji i w moralnej sankcji ludu pracującego. Należy badać naukowo to zjawisko. Nie wolno jednak czynić zeń chleba powszedniego na wiecach i w prasie. Tu widzimy całą szkodliwość dyktatury z punktu widzenia celowości gospodarczej. Przy dyktaturze klas posiadających celowość ta wyraża się w obronie interesów tych klas, o czym świadczą dzieje dotychczasowe, od faraonów egipskich począwszy, a na Włoszech faszystowskich i Polsce „sanacyjnej” kończąc. Dyktatura kapitalizmu państwowego w Rosji sowieckiej na razie również broni interesów tego kapitalizmu, które na razie nie są interesami robotników i chłopów, ponoszących ciężkie ofiary na rzecz kapitalizmu państwa. Nie ma ludności tak zacofanej, która by nie rozumiała i nie odczuwała polityki gospodarczej, zgodnej czy też sprzecznej z jej potrzebami i interesami. Jeżeli więc bolszewicy stosują wciąż, po 15 latach swych rządów, bezwzględną dyktaturę, to oznacza to, że znaczna większość ludności nie widzi dotąd w bolszewizmie wykładnika swych interesów, że widzi w nim swego wroga. Czytaj dalej →
Kongres stwierdza, że w ciągu dwóch lat ostatnich nastąpił w Polsce bardzo znaczny wzrost wpływu klas posiadających oraz żywiołów reakcyjnych społecznie czy politycznie i klerykalnych na politykę państwową. Równolegle kapitał przemysłowy, finansowy i wielka własność rolna wyzwoliły się w bardzo znacznym stopniu od krępującego ich nacisku Państwa. Dzisiejszy system rządzenia umożliwił, częściowo zaś wywołał, taki stan rzeczy. System ten zachwiał bowiem samymi podstawami demokracji parlamentarnej; skrępował w praktyce, poprzez udział czynny administracji państwowej w wyborach, poprzez samowolne represje i konfiskaty, prawa i swobody obywatelskie; pomniejszył w rezultacie ogólnym – i to poważnie – oddziaływanie klasy robotniczej, mas włościańskich i pracowniczych na życie Rzeczypospolitej; system ten może doprowadzić w konsekwencji do zupełnego usunięcia Polski Pracującej od wpływu na bieg spraw społeczno-gospodarczych i politycznych kraju. Czytaj dalej →
Oto ci, których dotąd za nic uważano – robotnicy polscy – ocknęli się jak gdyby ze snu długiego, przypomnieli sobie, że są ludźmi, że ludzkie mają prawa, i wypowiedzieli posłuszeństwo swoim ciemiężcom i wyzyskiwaczom, wypowiedzieli posłuszeństwo panom i rządowi. Od panów zażądali poszanowania swoich robotniczych interesów. Rządowi powiedzieli, że chcą swobody i że o nią walczyć do upadłego będą. Przysłuchajmy się tylko dobrze, co się naokoło nas dzieje. Coraz częściej rozchodzi się po kraju wieść, która strachem przejmuje panów i władze moskiewskie, wieść cicho powtarzana: że robotnicy buntują się. I buntują się rzeczywiście! W Warszawie, w Łodzi, w Żyrardowie, w dąbrowieckich kopalniach węgla, w wielkich tkalniach Zawiercia, w Białymstoku i po wielu innych miastach i osadach fabrycznych wybuchają coraz częstsze strajki, zmowy; robotnicy porzucają pracę i gromadnie żądają ustępstw od fabrykanta; zmuszają fabrykantów do tego, żeby płacili im więcej, żeby czas roboty był krótszy, żeby nie było szachrajstw przy wypłatach, żeby wszystkie ich interesy były zabezpieczone, a ich godność ludzka szanowana. Zabezpieczyć ludzi od głodu, wyswobodzić ich od wyzysku bogaczy, dać wszystkim życie dostatnie, oświatę i swobodę zupełną – oto do czego dążą socjaliści. Lecz jak tego dokonać? Socjaliści mówią: nędza przepadnie wtedy, gdy każdy człowiek mieć będzie prawo do ziemi i do wszystkich bogactw. Swoboda wtedy nastanie – gdy zamiast rządów carskich będzie wolna Polska, rzeczpospolita ludowa. Czytaj dalej →
Bez kultury nie zdobędzie proletariat nowego, sprawiedliwego ustroju. Nawet jeśliby dzięki okolicznościom sprzyjającym, jak to stało się w r. 1917 w Rosji, pochwycił proletariat w swe ręce władzę polityczną, to jednakże bez kultury, bez potężnych zasobów wiedzy, świadomości i zdolności kierowania gospodarką społeczną, bez odpowiedzialności kulturalnej, stosunków życia nie tylko nie zmieni na lepsze, ale nawet – czego dowodem bolszewicka Rosja – może je pogorszyć. W każdym najmniejszym środowisku robotniczym należy zakładać stowarzyszenia dla kształcenia się. W wielkich miastach istnieje już dzisiaj wiele instytucji, jak kursy dokształcające, kursy dla analfabetów, do których powinni uczęszczać robotnicy nic umiejący czytać i pisać albo posiadający tylko słabe ogólne wykształcenie. Ciemna, nieuświadomiona masa robotnicza jest wrogiem proletariatu, takim samym jak burżuazja. Bez kultury, czyli kształcenia swego umysłu, uczuć i charakteru proletariat sprawy wyzwolenia daleko nie posunie. Czytaj dalej →