Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Korzenie polskiej lewicy

Wincenty Banaś: Demokracja i reakcja w Powstaniu Styczniowym [1938]

Jest rzeczą niezmiernie charakterystyczną, że w ustosunkowaniu się różnych grup społecznych do Powstania znika skomplikowany podział stanowy, coraz jaskrawiej natomiast zarysowuje się nowoczesny już podział klasowy, na bogatych i ubogich, na wyzyskiwaczy i wyzyskiwanych. Bogaci reprezentowali w tym czasie kierunek reakcyjny, konserwatywny, hamujący; biedni byli przedstawicielami kierunku postępowego i demokratycznego; bogaci bez względu na swą przynależność stanową łączyli się przeciw biednym, zespolonym wspólną demokratyczną ideologią. Zwycięstwo kierunku konserwatywnego, reprezentowanego przez bogatych, kierunku wrogiego wszelkim reformom społecznym, stało się pośrednią przyczyną klęski Powstania. Czytaj dalej →

Leon Wasilewski: Bolesław Limanowski na zjeździe paryskim 1892 roku [1935]

Skoro jednak padło hasło połączenia wszystkich polskich sił socjalistycznych, trzeba było zapomnieć o dawnych urazach i pretensjach. Udano się więc i do Limanowskiego w listopadzie 1892 roku, na czas krótki przed rozpoczęciem zjazdu, który miał to połączenie zrealizować. Dwaj delegaci, przybyli z kraju, zaprosili Limanowskiego na zjazd, wyjaśniając mu jego cele. Cele te powitał z sympatią, ale miał pewne zastrzeżenia. Przede wszystkim oświadczył, że nikogo, prócz samego siebie, nie może na zjeździe reprezentować. Złożyło się bowiem tak, że paryska Gmina Narodowo-Socjalistyczna, do której w ciągu trzyletniego pobytu w Paryżu należał, rozpadła się „raczej z osobistych, niż z zasadniczych powodów” na dwa nieprzyjazne obozy. Nie chcąc uczestniczyć w tej waśni, Limanowski odosobnił się i stał na uboczu, jak pisze w swoich wspomnieniach. Drugie zastrzeżenie było poważniejsze. „Wiecie, towarzysze” – mówił – „o naszych sporach i zatargach przekonaniowych, a, sądząc z pism, w większości krajowej mam przeważnie przeciwników. Zakłóciłbym więc tylko na waszym zjeździe tak potrzebną zgodność, ażebyście mogli wasz zamiar doprowadzić do skutku...”. W końcu stanęło na tym, że Limanowski w każdym razie na pierwsze posiedzenie zjazdu przyjdzie. I jakież było jego zdziwienie, kiedy zjazd, w którym uczestniczyli najwięksi jego przeciwnicy (do nich zaliczał przede wszystkim Stanisława Mendelsona), obrał go na swego przewodniczącego, później zaś uchwalił program, pod którym i on mógł się bez zastrzeżeń podpisać. W ten sposób najstarszy z socjalistów polskich stanął u kolebki Polskiej Partii Socjalistycznej, której odtąd pozostał do ostatniego tchnienia wiernym. Czytaj dalej →

Piotr Kuligowski: „Socjalizm” powstańców listopadowych. Rzecz o Gromadach Ludu Polskiego

Czy z Ludu Polskiego coś pozostało? Z całą pewnością przez wiele lat utrzymywała się jego formuła organizacyjna, powracając w różnych kontekstach i konfiguracjach. W 1856 r. Gromadę Rewolucyjną Ludu Polskiego w Londynie utworzyli Świętosławski i Kryński, w 1872 r. byli uczestnicy Komuny Paryskiej powołali w Wielkiej Brytanii Związek Ludu Polskiego (organizacja przetrwała do 1877 r.), wreszcie – w 1881 r. w Genewie Bolesław Limanowski współtworzył Stowarzyszenie Socjalistyczne Lud Polski. Tenże Limanowski w roku 1889 na łamach paryskiej „Pobudki” m.in. z tradycji Ludu Polskiego wywodził rodowód polskiego socjalizmu. Szlakiem wyznaczonych przez Gromady ścieżek ideowych podążyły całe pokolenia polskich socjalistów, ludowców czy kooperatystów. Trwałe okazało się operowanie pojęciem ludu, rozumianym jako szeroka baza społeczna, której przypisuje się wielkie zadania przebudowy rzeczywistości, nie tylko w zakresie materialnym. W kręgu lewicowych idei na dobre zakorzenił się też termin „Polski Ludowej”, który aż do 1945 r., kiedy to stał się „zepsutym znaczącym”, był spoiwem dla całokształtu emancypacyjnych i socjalistycznych programów politycznych. Wreszcie, Lud Polski w latach 1835–46 sformułował szereg krytycznych uwag pod adresem Polski szlacheckiej, które chyba do dziś nie zostały przepracowane w debacie publicznej, a tym bardziej – w zbiorowej pamięci i w kanonach myślenia o historii. Ten aspekt testamentu Ludu Polskiego wciąż domaga się wypełnienia. Czytaj dalej →

Stanisław Posner: Wielka rocznica 1892-1922

Zjazd paryski, od którego liczymy historię PPS, był ostatnim ogniwem w długim łańcuchu usiłowań i zawodów socjalistów polskich. Socjalizm w Polsce datuje się nie od roku 1892. Socjalizm ma w Polsce długą i świetną historię. I data 17 listopada 1892 r. pozostanie datą historyczną, od tej chwili historycznej socjalizm polski staje się żywą siłą kształtującą dzieje polskie. Nie studenckim przedsięwzięciem szalonym, nie marzeniem poety, nie tylko tęsknotą niewolnika: staje się żywą siłą dziejową, która staje do walki z innymi o prawo do życia nasamprzód, o prawo do władzy – następnie. Tak czy inaczej – wpływa na bieg wypadków historycznych, w granicach możności kształtuje te wypadki. Socjalizm staje się odtąd ruchem masowym, wyznaniem wiary zorganizowanej, świadomej, coraz bardziej świadomej praw i obowiązków swoich, coraz bardziej odczuwającej odpowiedzialność za losy kraju klasy robotniczej. I cześć niechaj będzie tym mężnym rycerzom, którzy, jak mówi wielki poeta, „przynieśli do ziemi niewoli deklarację praw świętego Proletariusza, która zdepcze przemoc bogaczów”. Czytaj dalej →

„Równość”: Program socjalistów polskich (drukowano w Brukseli 1878)

Odpowiednio do organizacji najmu złożyły się wszelkie inne urządzenia społeczne i państwowe. Tak nazwana „swoboda jednostki”, mając za podstawę sławną ideę „samopomocy”, sprowadzona została do walki wszystkich ze wszystkim, walki, z której zwycięzcą wychodzi kapitalista, silny w środki materialne. Pozbawiony środków dla produkcji, pozbawiony możności niezależnej pracy i sprowadzony do znaczenia najemnika, robotnik utraca wszelką moralną samodzielność i ulega woli kapitału we wszystkich przejawach swego indywidualnego i społecznego życia. Taki stan rzeczy wywołał we wszystkich cywilizowanych społeczeństwach usiłowania klasy pracującej skierowane ku zużytkowaniu urządzeń społecznych na korzyść wszystkich bez wyjątku członków społeczeństwa. W ten sposób kapitalistycznej teorii posiadania narzędzi pracy i podziału produktów przeciwstawiona została teoria socjalizmu, zasady którego ostatnimi czasy świadomie przyjęte zostały przez robotników Europy i Ameryki, którzy tym samym dążą do gruntownej zmiany obecnych stosunków społecznych na korzyść pracy, tj. do rewolucji społecznej. Rozważanie warunków bytu i naszego także społeczeństwa doprowadziło nas do przekonania, że triumf zasad socjalizmu jest koniecznym warunkiem pomyślnej przyszłości narodu polskiego, że czynny udział w walce z ustalonym porządkiem społecznym jest obowiązkiem każdego Polaka przenoszącego los milionów ludu polskiego nad interesy szlachecko-kapitalistycznej cząstki naszego narodu. Czytaj dalej →

Bolesław Limanowski: O kwestii robotniczej [1871]

Żaden stan w Anglii nie ocenia z taką słusznością krzywdy Irlandczyków jak roboczy, a tymczasem najwięcej sam od nich cierpi – albowiem ci wypędzani przez głód z własnej ojczyzny tysiącami napływają do miast przemysłowych Anglii, przyzwyczajeni zaś do najnędzniejszego życia, sprzedają bardzo tanio swą pracę i tym obniżają zarobki miejscowych robotników. Znowu gdy stany wyższe w Anglii, mając tylko na względzie korzyść własną, przechylały się w wojnie bratobójczej, jaka się toczyła w Stanach Zjednoczonych Ameryki, na stronę południowców – robotnicy Lancashire – pomimo okropnej nędzy, jaka pomiędzy nimi powstała wskutek przeszkód wywozowi bawełny przez stany północne stawionych, wytrwali w swym współczuciu dla walczących o zniesienie niewoli. Dzienniki i Izba naigrawały się z nich, ale oni wytrwali w swoim. Głodni zbierali się na zgromadzenia i słali prezydentowi Stanów Zjednoczonych, Abrahamowi Lincolnowi, podziękowania za zniesienie niewoli murzynów. Robotnicy nie darzyli siebie dyplomacją, oni jasnym okiem patrzyli na wielki czyn sprawiedliwości dziejowej. Ludzie pracy nie wkładają na twarz maski obłudy, nie przeciągają ręki grzecznie każdemu bez względu, jakiego rodzaju jest to człowiek. Czytaj dalej →

Bolesław Drobner: Mickiewicz jako socjalista [1947]

A Mickiewicz wierzył, wierzył szczerze i dlatego mógł w marcu 1847 r. uznać krakowskie powstanie za jaskółkę wielkiej dziejowej przemiany. Pisał on wówczas: „...czasy są pełne nadziei zmian politycznych. Jedynym naszym obowiązkiem jest bronić i rozpowszechniać nową ideę: prawdziwa siła jest w prostym ludzie i od niego wyjdzie iskra w decydującej chwili... wołanie przyjdzie od ubogich i cierpiących – nie czekajmy – naszą misją jest wywołać je”. Arystokracja postanowiła, jeżeliby nie udało się unicestwić zamiarów Mickiewicza, opanować Legion, a na „namiestnika” Legionu forsować zięcia księcia Czartoryskiego – Władysława Zamoyskiego. Kiedy Mickiewicz dowiedział się o tym zamiarze arystokracji polskiej, napisał do Marii Czapskiej: „Zamoyski powinien wstąpić do Legionu jako zwykły żołnierz. Czy was galicyjskie siekiery niczego nie nauczyły? Nowa formacja, zalążek przyszłej armii wyzwoleńczej, nie będzie miała nic wspólnego ze starym porządkiem rzeczy. Szlachta polska spowodowała zgubę ojczyzny, musi ona zniknąć! Jej panowanie skończone, odtąd nie ma dla niej zaszczytów i stanowisk”. W rezultacie po dwóch stronach barykady ustalił się taki stosunek, że po jednej stronie zgrupowane było przeciw Mickiewiczowi wszystko wsteczne, po drugiej stał Mickiewicz – wcielenie polskiej rewolucji. Czytaj dalej →

Szymon Diksztajn: Hajże na Żydów! [1882]

Czy myślicie, że we Włoszech, gdzie Żyda ledwo na lekarstwo znajdziesz, robotnikom lub rzemieślnikom lżej żyć niż u nas? Albo znowuż, czy w Irlandii, gdzie Żydów nie ma wcale, wieśniak mniejszą znosi nędzę i prześladowanie niż w naszym kraju? Gdzież tam! Wcale nie! Tak samo tam się dzieje jak z nami... A wiecież, czemu? Oto dlatego, że ciężko i trudno żyć nam nie dlatego, że nas gniecie lub oszukuje ten lub inny człowiek – Żyd, Niemiec, Moskal czy swój, ale dlatego, że nas przygniata cały dzisiejszy porządek. A ten porządek wszędzie jest ten sam, czy u nas w Polsce, gdzie Żydów wiele, czy w Irlandii, gdzie ich wcale nie ma. Kto więc chce, aby ludziom naprawdę lepiej było na świecie, kto chce sobie i innym cierpiącym dziś biedę rzeczywiście ulżyć – ten musi nie Żydów zabijać i rabować, ale starać się cały dzisiejszy porządek społeczny odmienić. Tak też powinni robić robotnicy godność swoją szanujący i rozumiejący dobrze swój interes – tak to powinni postępować robotnicy-socjaliści... Dla nich wszystko jedno, czy ich „pan” nazywa się Icek Moszkowicz, czy Gottlieb Szulce, czy Cegielski – oni żadnych panów nie chcą i kwita! Czytaj dalej →

Zygmunt Pietkiewicz: Ważna karta dziejów socjalistycznego ruchu niepodległościowego (z moich wspomnień) [1929]

Była to więc radość poczucia budzącej się dawnej woli. Nic lepiej nie może odmalować tej psychiki jak następujące przykłady. Abramowski wówczas wciąż jeszcze cierpiał na dręczącą bezsenność, którą uśmierzał narkotykami. Ale te narkotyki, zwłaszcza takie, jak amylenum hydratum, były powodem halucynacji, w których sen pokazywał mu najboleśniejsze obrazy przeżyć osobistych i społecznych. Sypiał po tym narkotyku z oczami otwartymi i opowiadał mi rzeczy, od których włosy stawały mi dęba, a nic po przebudzeniu się o tym nie pamiętał. Widywał wtenczas przy sobie postać swej utraconej żony. Jak dalece wstrząsnęła nim wieść o wybuchu strajku łódzkiego i jego imponujących rozmiarach, to odczuć można było z hymnu, który był wybuchem jego entuzjazmu, łamiącego się z bólem, na powitanie tej wielkiej chwili. Odczytywał mi go ze łzami w oczach. Każda strofka tego hymnu miała refren złożony z dwujęzycznych wyrazów: „Bo czas już nadszedł” – „Zeit ist schon gekommen”. Były to ówczesne hasła strajkowe robotników łódzkich – polskich i niemieckich. Czytaj dalej →

„Pobudka”: Nasze zadanie [1891]

Proletariat polski nie tylko burżuazję zwróconą ma przeciw sobie, ale jednocześnie także burżuazję moskiewską, pruską i austriacką. Nie jednego zatem, ale czterech wrogów ma do zwalczenia, nie z jednym, ale z wszystkimi czterema jednocześnie walczyć musi, skoro chce, ażeby walka jego była skuteczną. Walcząc wyłącznie z burżuazją polską tam, gdzie walka taka jest możliwą, polski robotnik niewiele zyska, o pochwyceniu bowiem władzy politycznej nie może marzyć, gdyż władzy tej burżuazja nie posiada. Dążyć on zatem musi do rozbicia kajdan politycznych, do wyrwania władzy z rąk najazdu, ażeby móc wprowadzić w życie program socjalistyczny. Rewolucja polityczna, mająca wyzwolić Polskę spod obcego jarzma, i rewolucja socjalna, mająca wyzwolić proletariat polski spod ucisku ekonomicznego, dokonać się musi jednocześnie. Czytaj dalej →

Jarosław Górski: Rewolucja i naród (o Henryku Kamieńskim)

Nowy naród w ogóle powinien odwrócić się od historii. Żadnego historycznego sentymentalizmu, który tylko konserwuje dawne wyobrażenia. Żadnego usprawiedliwiania narodu, który upadł. Dlategośmy zginęli, żeśmy źle mieli w głowie – wielokrotnie powtarza Kamieński. Toteż postuluje nawet radykalną przemianę polskiej literatury, i to zarówno tej wysokiej, pisanej, jak i tej śpiewanej i powtarzanej sobie z ust do ust w polskich domach. Koniec z czcią oddawaną niesprawiedliwym czasom, ich bohaterom, a już zwłaszcza tym, którzy ponieśli klęskę. Pieśń powinna być zwrócona ku przyszłości. Chwalić Polskę taką, jaka być powinna, a nie taką, która była ku pohańbieniu swojego ludu. Czytaj dalej →

Stanisław Barański: Być albo nie być [1889]

Biada więc i Tobie, groźny niegdyś azjatyckiej i teutońskiej nawale, Narodzie Polski! Straszny dylemat –być albo nie być – staje przed Tobą w całej swej grozie... Zbrojny w hasła postępu broń się, walcz do ostatniej krwi kropli, a na odgłos tej walki ockną się ludy znękane i wyciągną dłoń bratnią ku Tobie. A zanim wystąpisz do świętego za wolność boju, jak niegdyś rycerze, odbądź spowiedź powszechną: zrób rachunek sumienia i uderz się w piersi. Byłeś Narodem-Szlachtą: za niewolę i nędzę ludu sprzedała ona Twą niepodległość; a ilekroć rwałeś się do broni, by zrzucić obce jarzmo, wyrodna kasta, drżąc o przywilej własności, broń z Twych rąk wytrącała. Niepodległość odzyskasz, stając się Narodem-Ludem: Wypowiesz walkę na życie i śmierć wszelkiemu przywilejowi: wyrwiesz z jego szponów przesiąkłe krwią chłopską i potem szmaty rozszarpanej Polski, a wydziedziczony lud niech się stanie dziedzicem wydartej mu od wieków Ojczyzny…! Miecz Twój poświęć na ołtarzu rewolucji: przysięgnij nie splamić go nigdy krwią niewinnych, przysięgnij dobywać go wszędzie, gdziekolwiek cierpi lud pracujący, gdziekolwiek jęczy ludzkość cierpiąca, przysięgnij – pod grozą własnej zagłady! Czytaj dalej →

„Oświata”: Pierwszy strajk w Polsce przed 250 laty [1930]

Nie znaczy to jednak, by robotnicy, mimo dotkliwych niejednokrotnie represji, nie strajkowali i w tych odległych czasach, kiedy musieli za ten ostry środek walki odpowiadać. Przykładem takiego zdarzenia jest strajk, który wybuchł w roku 1690 w kopalniach soli w Wieliczce pod Krakowem. Strajk ten, bodajże najstarszy ze strajków w Polsce, wybuchł na podłożu gospodarczym. Górnicy wieliccy oprócz wynagrodzenia pieniężnego pobierali za swą pracę jako zapłatę pewną ilość soli (podobnie jak dzisiaj górnicy w kopalniach węgla otrzymują węgiel). Kto nie chciał brać deputatu solnego, mógł otrzymać równowartość w gotówce, według specjalnej taryfy. Większość górników rezygnowała z deputatu, woląc gotówkę. W roku 1690 zarząd kopalni z niewiadomych przyczyn obniżył taryfę, według której następowała, zmiana deputatu solnego na pieniądze, względnie, jak twierdzą inne źródła, zmniejszył sam deputat. Wywołało to niezadowolenie wśród rzesz górniczych, które po nieudanych pertraktacjach wyładowało się ostatecznie w postaci strajku. Nie przystąpili jednak do niego wszyscy. I wówczas znalazło się dwóch „łamistrajków”. Okrutnie zemścili się na nich strajkujący. Tłum napadł ich i zamordował. Czytaj dalej →

Józef Dąbrowski (J. Grabiec): Ludzie i poczynania [1925]

Wspomnienia swe poświęcam „Czerwonej Warszawie”. Przez tę straszną nazwę rozumiem nie tylko rewolucjonistów-spiskowców. Zaliczam do niej wszystkich, co pracowali w kuźnicy nowej Polski – Polski Ludowej. Wówczas zaledwie ten nieśmiały, świetlany rąbek czerwony zarysowywał się na czarnym i ciężkimi chmurami okrytym niebie. Ludzi z tych czasów spotykam często i teraz. Wielu zmieniło się do niepoznania. Czasem nawet wstydzą się ówczesnych swoich prac i poglądów. Może nie życzą sobie, żeby o nich pisać... Nie wiem. Na wszelki wypadek nie pytam ich o to. Są oni ludźmi. Niedługo odejdą – znikną na zawsze. Ale zostaną ich dzieła. A one bez względu na te czy inne zmiany w duszy swych twórców weszły już do masy dorobku narodowego. Weszły bezimiennie i będą bezimiennie trwały. Nie rozumiem więc, dlaczego obecnemu pokoleniu, które w ciągu tego ćwierćwiecza wyrosło, nie przypomnieć procesu tworzenia w wielu cząstkach kultury narodowej – jakie w skład jej weszły już dawno. Dlaczego również wśród starych towarzyszy pracy nie zbudzić echa dni minionych – dni wysiłków i posępnej, bezustannej, a tak pozornie beznadziejnej „walki z szatanem”?! Czytaj dalej →

Witold Jodko-Narkiewicz: Historia i system socjalizmu utopijnego wśród emigracji polskiej 1834-1846 r. [1898]

Polska pod zaborem rosyjskim właśnie wówczas przygnieciona była żelaznym jarzmem systemu Mikołajewskiego. Jawna działalność polityczna była niemożliwą, a nawet tajna w wysokim stopniu utrudniona przez całą armię szpiegów, przez przymus paszportowy nawet w wewnętrznych prowincjach państwa itp. Wszyscy przybysze z zagranicznymi paszportami byli jak najstaranniej pilnowani, a otrzymanie paszportu na wyjazd zagranicę uważano za szczególną łaskę carską. Nie lepiej się działo w Galicji i w Polsce pod zaborem pruskim; w obu krajach panował, szczególniej w stosunku do Polaków, duch metternichowski. Republika krakowska znajdowała się pod surowym nadzorem Austrii, która i to miasto obsadzała wojskiem, gdy szło o rozpędzenie emigrantów itp. Większą jeszcze przeszkodą w rozszerzaniu się idei socjalistycznych były stosunki społeczne ówczesnej Polski. Przemysł wcale nie istniał, zarodki jego skrzętnie niszczyły rządy – rosyjski i austriacki. Miasta były małe, pełne Żydów trudniących się kramarstwem, należących przeważnie do fanatycznej sekty chasydów, stanowiących grunt zupełnie niepodatny dla propagandy socjalistycznej. Chłop żył wprawdzie w bezgranicznej nędzy, ale był zupełnie odcięty od świata. Patriarchalne stosunki wsi polskiej były dla rządów doskonałą pomocą pod tym względem. Nienawiść między szlachcicem a chłopem, przez rządy starannie podtrzymywana, uniemożliwiała nawet szlachcicowi, wyjątkowo czasem dla socjalizmu pozyskanemu, oddziaływanie na chłopa w myśl swoich poglądów. Jedyną poza rządem osobą mającą wpływ na chłopa, był ksiądz. Socjalistyczna propaganda ks. Ściegiennego w Lubelskiem i Kieleckiem pozyskała tysiące chłopów – lecz to był tylko traf wyjątkowy. Czytaj dalej →

Piotr Kuligowski: Miecz Chrystusa. Chrześcijańskie inspiracje polskiego socjalizmu sprzed powstania styczniowego

Owo – nomen omen – święte oburzenie co poniektórych na filiację lewicy z chrześcijaństwem zadziwia w obliczu faktów. Grunt do mariażu dwóch obecnie w dużej mierze przeciwstawnych postaw czy filozofii wytworzyły śmiałe eksperymenty gospodarcze II połowy XVIII w. I choć żadną miarą nie można ich uznać za posunięcia stricte socjalistyczne, to jednak dokonywały one wyłomu w spetryfikowanym systemie feudalnym, tworząc podstawę, na której wkrótce rozkwitły nowe idee. Chrystus, który mówi „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz”, zainspirował większość pierwszego pokolenia polskich socjalistów. Wynikało to tyleż z czysto pragmatycznego podejścia do spraw wiary, ile z rzeczywistego przekonania, że Polacy są tym ludem, który Bóg upatrzył jako narzędzie nie tylko do absolutnego wyzwolenia samych siebie, ale i  całego świata. I choć plan zbawicieli się nie powiódł, pokrewieństwo lewicy i chrześcijaństwa obrodziło wieloma ciekawymi, nowatorskimi koncepcjami. Czytaj dalej →

Lewica Ewangelią silna? – rozmowa z Damianem Kalbarczykiem

Byli to ludzie głęboko wierzący, a z Ewangelii można było wyczytać mnóstwo idei, które potwierdzały słuszność wołania o sprawiedliwość w życiu społeczeństw i między narodami, o lepszy świat, o bardziej godne życie „szarego człowieka”. Mimo to przez Kościół postrzegani byli jako heretycy, ich poglądy napotykały na gwałtowny opór, żadne kontakty z hierarchami nie wchodziły w rachubę. Wśród samych radykałów budziło to z kolei zdziwienie – uważali, że po prostu odkrywają prawdy wiary w ich aktualnym kontekście społecznym. W poczuciu misji słali zresztą do Rzymu swoje propozycje, petycje, które były albo ignorowane, albo wywoływały ostre reakcje. Zderzenie było nieuniknione – idee chrześcijańskich socjalistów były bardzo rewolucyjne, a dziewiętnastowieczny Kościół pozostawał mocno konserwatywny. W tym wszystkim trzeba pamiętać, że w owym okresie takie myślenie, które dziś określamy jako lewicowe, w ogóle odwoływało się do chrześcijaństwa, jako swojego „naturalnego zasobu” kulturowego, etycznego. Metaforyczny język Pisma Świętego ułatwiał sprawę. Była to myśl przed-marksowska, Europa była przesiąknięta duchem romantyzmu, a zatem po części zeświecczonych koncepcji chrześcijańskich. Francuska myśl socjalistyczna, choćby saintsimonizm, wprost wyrażała ciągoty religijne, mistyczne. To był bardzo krótki okres, może dwudziestu, trzydziestu lat, ale brzemienny dla myślenia na kontynencie. Czytaj dalej →

Kalikst Wolski: Stowarzyszenie Rolnicze North America Phalanx (Falanster Ameryki Północnej) [1876]

Tak się też stało ze stowarzyszeniami wszelkiego rodzaju wskazanymi w dziełach wielkiego myśliciela francuskiego Karola Fouriera. Ten system stowarzyszeń znalazłszy echo w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, wypróbowany tam w rozmaitych gałęziach rolnictwa, handlu, przemysłu i rękodzielnictwa, dając świetne i nadspodziewane rezultaty. Kilkanaście stowarzyszeń rolniczych sformowanymi zostały w Stanach Zjednoczonych północnych na zasadach wskazanych przez wyżej wymienionego myśliciela francuskiego. Z tych więc jedno odległe od wielkiego miasta Nowego Yorku tylko sześćdziesiąt kilka kilometrów, znajdujące się w stanie New Jersey, zwiedziwszy przed wyjazdem do Teksasu, tutaj opiszę. Kilkudziesięciu wcale niezamożnych, lecz coś posiadających Amerykanów, między którymi najwięcej było rolników, złożyło sumę 100 000 dolarów dla zakupienia kilku tysięcy akrów (morgów) ziemi, uprawiania jej wspólnie, a przez to ciągnienia większych dochodów wypływających ze stowarzyszenia. Przybrali oni do siebie ludzi znanych z pracy, z moralności i posiadających jakieś rzemiosło potrzebne w gospodarstwie rolniczym, jako to: kowala, kołodzieja, młynarza, garbarza itp., lecz nie jako płatnych tylko robotników, ale jako wspólników należących do podziału ogólnej produkcji. Z żonami i dziećmi swymi i z żonami i dziećmi przybranych towarzyszów znalazło się do 150 osób. Wybudowali sobie duży długi dom i dwie oficyny, gdzie się wszyscy pomieścili. Wystawili młyn, kuźnię i inne budynki gospodarskie, po czym zaczęli wspólnie pracować. Czytaj dalej →

Piotr Kuligowski: Jeszcze Kalopea nie zginęła, czyli utopia po polsku

Nie w tym jednak rzecz, by pastwić się nad szczytowym, choć dziś całkowicie niemal zapomnianym, reprezentantem polskiej powieści utopijnej. Istotniejsze jest dostrzeżenie, że w obliczu utraty przez Rzeczpospolitą niepodległości czymś niezmiernie ważnym dla osób walczących bezpośrednio o jej odrodzenie była nie tylko chęć restytucji bytu politycznego, ale i nadanie państwu konkretnej, nowoczesnej formy ustrojowej. Fakt, że nawet w obliczu klęski w postaci trzech rozbiorów nie zabrakło na gruncie polskiej myśli śmiałych i ciekawych wizji, był najbardziej dobitnym świadectwem, że jeszcze Polska nie zginęła… Czytaj dalej →

Szymon Diksztajn: Dążenia socjalistyczne na emigracji polskiej 1831 roku [1880]

Wyjaśnienie to nastręczało się samo przez się. Kiedy „ojczyzną jest lud polski”, wywalczenie niepodległości, ocalenie narodowości wtedy tylko kastowych interesów osłaniać nie będą, kiedy całemu polskiemu ludowi odda się sprawiedliwość, kiedy się na zawsze usunie to, co nieszczęście polskiego ludu stanowi: „głód, zimno, choroby, chłostę, wzbronienie umysłowego wzrostu”. Zrzucenie moskiewskiego jarzma, bynajmniej zła tego nie usunie, a... „cały ciężar niewoli na rzecz moskiewskiego rządu przerzucać... oto niezręczny wybieg, nikczemna tchórza kryjówka”... Dzięki pracom myślicieli francuskich, dzięki żywemu świadectwu, którego dostarczyć mogło ówczesne społeczeństwo, co pomimo niepodległości narodowej, pomimo swobód politycznych, pomimo niezmiernego wzrostu bogactw, nic dla ogromnej masy swych członków dać nie mogło prócz nadmiernej pracy i nadmiernej nędzy, łatwo było przekonać się, że najradykalniejsze zmiany polityczne na poprawę losu mas nie wpłyną, że przeprowadzenie raczej głębokich reform ekonomicznych jest najważniejszym zadaniem wieku. Trudniej było dopatrzeć, jak głęboko zmiany te ekonomiczne sięgnąć powinny. Pośród rozmaitych szkół socjalistycznych, pośród rozmaitych teorii zgodnych ze sobą co do krytyki społecznego ustroju, niewiele było takich, którym udało się sięgnąć do samego źródła nierówności społecznej, wyzyskiwania, nędzy mas i zbytku garstki próżniaków, przemocy mniejszości i niewoli tłumów. Polscy socjaliści sięgnęli do niego. Uznali za jedyną radykalną i konieczną reformę zniesienie prywatnej, indywidualnej własności, zaprowadzenie własności wspólnej ziemi i fabryk. Dążenie do nowego porządku rzeczy, opartego na wspólności narzędzi pracy, stało się ich celem. Zawładnąć narzędziami pracy dla ludu – tak pojmowali oni pracę dla ojczyzny, narodowości i ludowej niepodległości... „Za podstawę do narodowości nie położymy ani języka, ani strawy, ani rzek, ani żelaznych Chrobrego słupów, bo to wszystko przemienne i powierzchowne są znaki, ale jednym powiemy słowem, że Narodowością Polski jest zaprowadzenie pomiędzy wszystkimi jej mieszkańcami braterstwa” Czytaj dalej →

← Starsze teksty
↑ Wróć na górę