Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Bolesław Drobner

Mickiewicz jako socjalista

[1947]

Z TEKI MOICH WSPOMNIEŃ

SERCE

W Raperswilu, na prawym brzegu przepięknego zuryskiego jeziora (w Szwajcarii), stoi na wysokiej skale z dala widoczny, wybudowany przez jakiegoś austriackiego księcia w XIV wieku, wspaniały zamek.

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku spodobało się bogatemu polskiemu hrabiemu Platerowi zakupić zamek raperswilski od potomków austriackich książąt i urządzić w nim coś w rodzaju „narodowych pamiątek kościoła”: Muzeum Narodowe, które by w przyszłości przewieziono do Warszawy. Plater postanowił urządzić w zamku obok muzeum wielką bibliotekę polską i umieścić w niej wszystko to, dla czego nie było miejsca nie tylko w Warszawie, ale nawet i w Krakowie, w którym rządziła wówczas najczarniejsza reakcja, polska „konserwa” z „hrabią” Stanisławem Tarnowskim na czele.

W tej bibliotece pracował około r. 1898 Stefan Żeromski, często zachodził do niej T. Jeż-Miłkowski, powieściopisarz, mieszkający wówczas w Zurychu, tam zjeżdżali się z Polski najwybitniejsi ludzie. Wiele czasu poświęcał Muzeum Raperswilskiemu znany radykalny poseł do sejmu lwowskiego, dr Karol Lewakowski.

On to właśnie w r. 1902 przywitał grupkę młodych akademików polskich z uczelni zuryskich, do której należałem, i oprowadzał nas po Zamku. Pamiętam jego słowa:

– Przyszliście pokłonić się Sercu Hetmana, który „nie hołdował pysze i potędze, chodził w chłopskich szeregach, chodził w ich siermiędze”.

Staliśmy jak wryci...

Wszyscy byliśmy przyrodnikami, obca nam była wszelka metafizyka.

Serce, dobro, piękno itd. Abstrakcje, pojęcia względne, bo przecież najważniejsze to waga analityczna, metr platynoirydowy, cyrkiel, mikrotom czy skalpel anatoma. A jednak...

Staliśmy jak wryci... Pochyliliśmy nagle nasze głowy przed tym wielkim czymś, co biło tak silnie w owym dniu 24 marca 1794, gdy na Rynku krakowskim przysięgał narodowi! Przyciągało nas to Serce żelaznymi łańcuchami, a tak miękkimi jak matczyna ręka...

Czyż było coś już w Polsce po owym dniu marcowym? Maciejowice? Rok 1830? Może 1848? Czy klęska 1863? Nie! Nie! Nie było nic po drodze i w czasie! Tylko biło to Serce przez sto osiem lat!...

Pokazał nam dr Lewakowski listy miłosne Kościuszki...

Odwróciliśmy oczy od pożółkłych karteczek, zawierających „serdeczne” słówka do hetmanówny Sosnowskiej... To nie o to serce chodzi...

MÓZG

W cudownej sali Biblioteki Raperswilskiej leżał przed nami tom gazet: „La Tribune des peuples”, Paris 1849 („Trybuna Ludów”).

– Czy wiecie, chłopcy, że w tym tomie tkwi wielki Mózg? Znajdziecie tu innego Mickiewicza od tego, jakim znaliście go dotychczas. Czy wiecie, że był on socjalistą?

Odpowiedzieliśmy chórem:

– Wiemy, ale zawsze jeszcze wiemy za mało.

W szkołach uczono nas o Mickiewiczu. A jakże! Znaliśmy go jako romantyka, jako autora „Pana Tadeusza”, jako autora „Dziadów”, ale nie wszyscy wiedzieli, kim był wieszcz poza poezjami...

Uczył mnie w gimnazjum jeden z uczniów „hrabiego na Szlaku”, Stanisława Tarnowskiego. Najważniejsze było w historii literatury, z kogo „rodziła się” żona Szymona Szymonowicza, gdzie służył pierwszy raz do mszy Grzegorz z Sanoka, uczyliśmy się na pamięć idiotycznych wierszy ks. Baki, ale nie wolno było wspominać nawet o tym, że Słowacki napisał poza „Balladyną” – „Kordiana”, nie było wolno uczyć się na pamięć wierszy Marii Konopnickiej, tłumaczki Ady Negri. Dostojna małżonka mojego profesora, Jadwiga z Łobzowa (Strokowa) – wydała „Pana Tadeusza” dla młodzieży, a rozpoczynał się on od słów: „Polsko! Ojczyzno moja...”.

Pamiętam, jak analizował „pan profesor” „Odę do młodości”. Cóż to znaczy: „Łam, czego rozum nie złamie”? Szaleństwa, fantazje!... To były jeszcze określenia delikatne...

Kajetan Koźmian, który pierwszy zaatakował Mickiewicza, pisał o nim dosłownie:

„Paskudztwo, wszystko bezecne, podłe, brudne, ciemne... Mickiewicz jest półgłówek, wypuszczony ze szpitala szalonych... Mickiewicza niesforny zapał rozdmuchały brudne litewskie pomywaczki...”.

Podejście, jak widzimy, arcyszlachetne, arcywzniosłe...

„Hr.” Zygmunt Krasiński, autor „Nieboskiej komedii”, dyszący nienawiścią do wszystkiego, co trąciło nowymi prądami, wypominał Mickiewiczowi żydowskie pochodzenie jego matki, z domu Majewskiej, i uszczypliwie zmienił imię Adam na Aaron!

Syn wieszcza, Władysław Mickiewicz, wspomina takie powiedzonko jednego z polskich arystokratów-emigrantów, Łubieńskiego:

„Mickiewicz polecił swoim żołnierzom (z Legionu) wszystkich w Polsce schłopić, a szlachtę wyrżnąć...”.

Agenci innego arystokraty, Zamoyskiego, ogłosili głupawą deklarację przeciw Legionowi i jego założycielowi, Mickiewiczowi, w której pisali:

„Zasady Legionu ułożone są przez nie wiadomo jakiego członka rządu polskiego, niejakiego Adama Mickiewicza”.

Leonard Chodźko, zwolennik Zamoyskiego, oświadczył w obecności francuskich władz na posiedzeniu Towarzystwa Słowiańskiego w Paryżu:

„Autorytet Mickiewicza jest więcej niż podejrzany, albowiem my go uważamy za rosyjskiego szpiega”.

Inny zwolennik Zamoyskiego, J. B. Ostrowski, „był łaskaw” złożyć w policji francuskiej 29 lipca 1848 r. doniesienie przeciw Mickiewiczowi, według którego:

,,Mickiewicz Adam, twórca legionów polskich we Włoszech, jest dobrze znany jako agent rosyjski, toteż trzeźwo patrzący wychodźcy są przekonani, że i w tym wypadku działa on pod kierunkiem gabinetu rosyjskiego”.

Według „Memoriału” Władysława Mickiewicza (str. 349) pisał o Mickiewiczu Zygmunt Krasiński, wieszcz polski, syn znienawidzonego przez naród Wincentego, który uciekł na początku powstania 1830 r. do Petersburga:

„...od kiedym przez Mickiewicza dojrzał szczelin społecznych, a na wskroś przez nie otchłani, nad którą stoi ludzkość, stało się we mnie coś okropnego, jakby uroczyste przerażenie, ale nie człowiecze, kosmiczne raczej, ogarnęło mnie. Ten człowiek pomieszał mi mózg i serce. Ach! Jaki okropny, jakie jego cele, te same, co wszystkich świata piwnic, tych ludzi podziemnych, których zowie Hoene la bande infernale (piekielna banda)”.

Niedługo przedtem nazwano młodzież, która z Mickiewiczem, Zanem i Czeczotem na czele założyła „Związek Filomatów”, tj. kochających naukę, jak i niektórych profesorów wileńskich – „szubrawcami”, co spowodowało, że założono na polskiej ziemi, na wstyd i hańbę obrońców „okopów św. Trójcy”, „Towarzystwo Szubrawców”.

Stosunkowo względnie odniósł się do Mickiewicza w lipcu 1890 r. konserwatywny dziennik krakowski „Czas”, gdy pisał o nim:

„...w nieśmiertelnych jego dziełach są porywy gorączki i zawroty mistyczne... zrodzon był w wierze katolickiej, wyznawał ją w swych pismach i w życiu, a jeśli uległ na chwilę obłędowi, to z... nadmiaru, a nie z braku wiary”.

Bożyszcze arystokracji polskiej, „hr.” Stanisław Tarnowski, omawiając „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego”, zajął też delikatne, ale wyraźne stanowisko w stosunku do Mickiewicza:

„Młode pokolenie szanuje je (poglądy) z pewnym politowaniem, jak szanowne złudzenie, ale za złudzenie je ma... A jeżeli wypadnie przyznać, że się Mickiewicz w niejednym pomylił, to zrobić to trzeba bez wahania, bez obawy, że się tym jego pamięci ubliży...”.

W czasie uroczystości jubileuszowych w r. 1898 poruszył wódz konserwatystów polskich z Kongresówki, Włodzimierz Spasowicz, sprawę „obłędu” Mickiewicza, mówiąc m.in.:

„...kochamy go ze wszystkimi jego uniesieniami i obłędami – a bez niego i bez plądrowania po bezdrożach, na jakie nas prowadził, doświadczylibyśmy mniej cierpień”.

Arystokracja polska walczyła z „Mózgiem” Adama Mickiewicza!

Wówczas gdy on rzucał potężne wezwanie młodzieży polskiej:

Choć droga stroma i śliska,

Gwałt i słabość bronią wchodu,

Gwałt niech się gwałtem odciska,

A ze słabością łamać uczmy się za młodu!

*

Dalej, bryło, z posad świata!

Nowymi cię pchniemy tory,

Aż opleśniałej zbywszy się kory,

Zielone przypomnisz lata.

*

W krajach ludzkości jeszcze noc głucha,

Żywioły, chęci jeszcze są w wojnie...

Oto miłość ogniem zionie!

Wyjdzie z zamętu świat ducha!

Ideałem był dla Mickiewicza wówczas „latawiec białonogi”, któremu daremnie grożą krążące nad nim drapieżne ptaki, on bowiem, mając jasny cel przed sobą, pędzi poprzez wszystkie zapory i „odetchnie pełno, szeroko”, dopiero gdy celu swego dosięgnie.

W usta Rollisonowej (w III cz. „Dziadów”) wtłoczył Mickiewicz postanowienie dzikiej, nie uznającej żadnych względów zemsty:

Ja ciebie tu rozedrę...

Syn! wyrzucili z okna, z klasztoru, na bruki.

Me dziecię, mój jedynak! mój ojciec-żywiciel –

A ten żyje – i Pan Bóg jest – i jest Zbawiciel!

Rollisonowa, Ksiądz Piotr przeklinali cara, piorun z nakazu bożego zabijał parobków carskich, a krakowski konserwatywny organ „Czas” pisał jeszcze w lipcu 1896 r. w korespondencji z Kongresówki dosłownie:

„W czynach my jesteśmy całkiem lojalni poddani rosyjscy, płacimy podatki regularniej niż jakakolwiek prowincja, dajemy państwu tyle rekruta, ile go zażądają, co więcej, jesteśmy lojalni nawet w chęci, bo żadna rewolucja nam się nie śni...”.

A Mickiewiczowi śniła się rewolucja, może właśnie po nieudanym powstaniu r. 1830.

Nie dbam, jaka spadnie kara,

Mina, Sybir czy kajdany.

Głosił bunt przeciw staremu światu! Groził:

 

...zemsta na wroga, z Bogiem i choćby mimo Boga.

Poczytne pismo poznańskie, „Orędownik”, które nie miało nad sobą rosyjskiego żandarma ani cenzora z „ochrany”, pisało jeszcze w roku 1898:

„Pod berłem cara jest ciężko narodowi polskiemu, ale tam jeszcze nie jest najgorzej... Może być lepiej, jeżeli tam będziemy się więcej rządzili rozumem, a mniej uczuciem”.

Arcylojalny polityk konserwatywny, Erazm Piltz, głosił następujące kanony dla narodu polskiego w Kongresówce:

„Wywalczanie lepszych warunków bytu na drodze pracy spokojnej i legalnej i tylko na tej drodze”.

Nie mógł się Mickiewicz pogodzić ze starym pokoleniem lojalnych zjadaczy chleba i głosił bunt!

I za to kochamy go. Bo „nam się śniła Rewolucja i śni się nam inna Nowa Polska”!

I kochamy Mickiewicza, i czcimy jego pamięć za słowa z r. 1849 rzucone w liście do Juliusza Fałkowskiego:

„Rękawiczkamiśmy Polskę zgubili, tak! Rękawiczkami, bo tym odróżniliśmy się, jako pyszni próżniacy, od ludu, który nie wstydzi się pokazywać swoich rąk zapracowanych. Trzeba przejąć się zupełnie ludem, a wtenczas dopiero zbawimy...”.

Przeglądaliśmy w ciszy „Trybunę Ludów”. Słychać było głos zegara i bicie serc naszych... Ujrzeliśmy wielki Mózg!

SYMBOL POLITYCZNY POLSKI

Po roku klęski narodowej w powstaniu r. 1831 nastąpiła tak w Polsce, jak i na polskiej emigracji, długa, przeciągła cisza. Depresja, która opanowała bardzo wielu Polaków, ogarnęła także, niestety, Adama Mickiewicza, a do depresji tej z powodów ogólnych przyczyniły się ciężkie przeżycia wieszcza, a zwłaszcza choroba umysłowa żony.

Ale w najtrudniejszym tym okresie, w okresie ciężkiej walki o byt, nie stracił Mickiewicz kontaktu z rzeczywistością i z wolna otrząsał się z wpływu, jaki wywierał na niego Andrzej Towiański.

Z jednej strony niemiecka filozofia idealistyczna, z drugiej ksiądz Towiański – to były dwa wpływy, które długo wstrzymywały Mickiewicza przed rzuceniem się w wir walki politycznej. Ksiądz Towiański głosił wśród naszej emigracji wiarę w posłannictwo dziejowe Polski, wiarę w to, że:

„Polska jest Chrystusem narodów, a jej posłannictwem jest cierpieć męczeństwo za wszystkie inne ludy i wybawić je z niewoli”.

Towianizm był według Mickiewicza „dalszym rozwinięciem chrześcijanizmu, który znów był uzupełnieniem wiary mojżeszowej”.

Wpływ Towiańskiego trwał kilka lat, ale Mickiewicz potrafił wyrwać się spod wpływu i stanąć oko w oko z rzeczywistością, która nakazywała zmienić przekonanie co do posłannictwa Polski i związania losów Polski z losami wszystkich ludów Europy.

Przez krótki czas, z początkiem r. 1833, wiązał Mickiewicz nadzieję na powstanie w Polsce z możnością zwołania sejmu polskiego w Paryżu. Przebywało bowiem wówczas w Paryżu czterdziestu ośmiu posłów ostatniego sejmu, a do jego zwołania starczyła ilość trzydziestu trzech. Zgłosił się sam na bezpłatnego sekretarza sejmu. Ale izba posłów nie zebrała się. Ten promień nadziei przepadł.

W liście do swojego przyjaciela Odyńca z dnia 16 sierpnia 1837 r. pisał Mickiewicz:

„...nasze położenie nic nie rokuje na przyszłość pomyślnego. Zaciąga się dokoła niego jak na deszcz długi i chłodny”.

Jeszcze rok po tym liście Mickiewicz, pisząc do Domejki, określił nastroje w Europie w sposób następujący:

„...burzy u nas nie ma – czas idzie smutno i ciężko jak deszcz jesienny, nigdzie wokół promyka, co by zwiastował odmianę”.

Rok potem do tegoż samego Domejki pisze Mickiewicz:

„...w całej Europie głucho i ciemno...”.

W innym z listów do Domejki Mickiewicz daje wyraz swym przekonaniom:

„Bóg wywrócił porządek dawnej Europy, a nowy – Polskę zagwarantuje”.

Okres ten jednakże po kilku latach mija, od mistycyzmu przerzuca się Mickiewicz w gwałtownym skoku do rzeczywistości, a więc do polityki praktycznej. Wtedy to rzekł do swych przyjaciół:

„Czas manifestacji się kończy, rozpoczyna się doba działania”.

Planuje stworzenie Legionu Polskiego we Włoszech. Legion ten miał być pierwszą polską jednostką wojskową na służbie własnego narodu. Nic dziwnego, że o tym Legionie nie wspominano w Polsce bardzo długo.

O każdym wierszu i o każdym kroku w życiu Mickiewicza pisano tomy duże, natomiast milczano zawzięcie o Legionie, toteż Władysław Mickiewicz, syn wieszcza, który życie swe poświęcił na zebranie wszystkich materiałów dotyczących życia ojca, pisał w liście do Góreckiego:

„...kiedy wynajdą nowy wierszyk ojca o kartoflach, piszą o tym obszerne rozprawy, a Legion (dzieło Władysława Mickiewicza pt. „Mémorial de la Légion Polonaise de 1848 creé en Italie par A. Mickiewicz”, Paris 1877) wyszedł 30 lat temu i dotąd kryło go milczenie”.

Przypomnijmy sobie, że już w r. 1833 w czasopiśmie „Pielgrzym Polski” pisał Mickiewicz:

„...masy ludu w całej Europie czuły instynktem, że sprawa Polski jest europejską. Zmartwychwstanie Polski jest hasłem nowego porządku politycznego jak zmartwychwstanie Chrystusa. Nas uważają za apostołów... Polska zmartwychwstała ma spoić znów narody wolnością”.

Przypomnijmy sobie dalej, że w Krakowie wybuchło powstanie, rewolucja w r. 1846. Serce Adama Mickiewicza uderzyło mocniej. Na emigracji polskiej w Paryżu podzieliły się zdania. Niektórzy, jak Mickiewicz, upajali się zwycięstwem ludu krakowskiego, który szedł „łamać, czego rozum nie złamie”.

Przeciw ludziom „bez serc, bez ducha” – w kraju zamętu i nocy, „skłóconych żywiołów waśnią”, Mickiewicz rzuca myśl Legionu Polskiego, który „bryłę pchnie nowymi tory”.

Przeciwko Mickiewiczowi i przeciwko jego projektowi Legionu rzuciła się w wir walki arystokracja polska w Rzymie. Między innymi Czartoryski głosił na posiedzeniu sejmu emigracyjnego niewiarę w lud, „lud Europy”, i oświadczył:

„...mówić o ludach jest to niekoniecznie się zastanawiać, bo ludy same przez się tylko zamieszanie sprawiają. Ja w tę rewolucję socjalną nie wierzę”.

A Mickiewicz wierzył, wierzył szczerze i dlatego mógł w marcu 1847 r. uznać krakowskie powstanie za jaskółkę wielkiej dziejowej przemiany. Pisał on wówczas:

„...czasy są pełne nadziei zmian politycznych. Jedynym naszym obowiązkiem jest bronić i rozpowszechniać nową ideę: prawdziwa siła jest w prostym ludzie i od niego wyjdzie iskra w decydującej chwili... wołanie przyjdzie od ubogich i cierpiących – nie czekajmy – naszą misją jest wywołać je”.

Arystokracja postanowiła, jeżeliby nie udało się unicestwić zamiarów Mickiewicza, opanować Legion, a na „namiestnika” Legionu forsować zięcia księcia Czartoryskiego – Władysława Zamoyskiego. Kiedy Mickiewicz dowiedział się o tym zamiarze arystokracji polskiej, napisał do Marii Czapskiej:

„Zamoyski powinien wstąpić do Legionu jako zwykły żołnierz. Czy was galicyjskie siekiery niczego nie nauczyły? Nowa formacja, zalążek przyszłej armii wyzwoleńczej, nie będzie miała nic wspólnego ze starym porządkiem rzeczy. Szlachta polska spowodowała zgubę ojczyzny, musi ona zniknąć! Jej panowanie skończone, odtąd nie ma dla niej zaszczytów i stanowisk”.

A kiedy Łubieński rzucił Mickiewiczowi w twarz zarzut, że jest heretykiem, odpowiedział mu Mickiewicz:

„...precz z niegodną taktyką jezuicką! Precz z faryzeuszami i rozbijaczami! Komu drogą jest wolność, kto chce służyć kościołowi i ojczyźnie – za mną!”.

Na emigracji szerzyła się opinia, że wygrać może sprawa polska tylko na drodze pokojowej, na drodze kompromisów. I tak konserwatywny polityk, przywódca opozycji w senacie, Maciszewski z Krakowa, tak przedstawił na Polskim Kongresie Politycznym we Wrocławiu w r. 1848 drogowskazy dla naszej sprawy:

1) Sprawa polska może być rozstrzygnięta na drodze pokojowej i na drodze zgodnej i dobrowolnej transakcji odradzającej się Europy z mocarstwami w rozbiorze Polski bezpośrednio zainteresowanymi.

2) Dla zdobycia opinii zagranicznej nieodzowne jest zgodne działanie Polaków we wszystkich stronach ich... dawnej ojczyzny i wytworzenie w świecie wiary w jednolitość siły przynajmniej moralnej narodu polskiego.

3) Osiągnięcie tych celów nie może się odbyć bez skłonienia wszystkich opinii do porozumienia się o przyszłą władzę...

W kraju, w Poznańskiem, pojawiła się na krótki czas jaskółka nowych prądów w postaci założonego przez Walentego Stefańskiego proletariacko-rzemieślniczego Związku Plebejuszów. Organizacja ta była masowa, ale zeszła na manowce, albowiem łączyła hasła radykalno- społeczne z agitacją religijno-antysemicką i antyprotestancką. A gdy Związek Plebejuszów porozumiał się z frondą... szlachecką, nastąpił koniec życia tej jaskółki.

W rezultacie po dwóch stronach barykady ustalił się taki stosunek, że po jednej stronie zgrupowane było przeciw Mickiewiczowi wszystko wsteczne, po drugiej stał Mickiewicz – wcielenie polskiej rewolucji.

Naturalnie, że w tych warunkach rozgorzała bardzo ostra walka. O formach tej walki pisał Mickiewicz do Łęckiego w Paryżu:

„Wszystko, na co liczyłem, przeciwko mnie stanęło. Wszystko łączy się z księżmi. Było zgromadzenie, gdzie musiałem bić się przeciwko krzykom, złorzeczeniom, szyderstwom, wokół opasany potwarzą”.

Ale powstał Legion Polski! Powstał wbrew wszystkim siłom reakcji. W liście do wodza włoskiej rewolucji, Mazziniego, pisał Mickiewicz o Legionie:

„Jest to armia republikańska i socjalistyczna. Oficerowie i żołnierze nie idą do nas, by zdobyć stopnie i znaleźć tam majątek, walczą oni we wspólnym interesie ludów”.

Legion Polski powstał w okresie wybuchu rewolucji w Europie. Arystokracja polska nienawidzi „Wiosny Ludów”.

Oto jakże „miło” wyraża się o Mickiewiczu Bożenna, powieściopisarka (właściwe nazwisko W. Odrowąż), kiedy w swoich wspomnieniach, pt. „Kilka chwil we Włoszech” z r. 1847-48 pisze dosłownie:

„Prawda, że widzę w tym coś szatańskiego i siłę nieczystą, ale śmiać mi się nie chce, bo gdybym była o kilka wieków w tył, pewnie jako czarownika na ogień by go skazali”.

Mickiewicz nie daje za wygraną. Legion miał już swój sztandar, na którym z jednej strony wyszyty był Orzeł Biały, a wokół niego napis: „Pierwszy Zastęp Polski”; z drugiej widniało tylko jedno słowo: „Słowiaństwo”.

Należało, zdaniem Mickiewicza, zyskać dla sprawy Polski, a tym samym dla sprawy Legionu, papieża Piusa IX. Tę wiarę, że papież ma stać się użyteczny dla sprawy polskiej, wpoił w Mickiewicza wielki włoski rewolucjonista, Mazzini, i wielki pisarz rewolucyjny francuski, Wiktor Hugo.

Ten ostatni pisał o kardynale Mastai, późniejszym papieżu, znanym patriocie i postępowcu:

„Papież, który przyjmuje zasady rewolucji francuskiej, który z niej czyni rewolucję chrześcijańską – jest więcej niż człowiekiem, jest wypadkiem społecznym i politycznym”.

Nic też dziwnego, że Mickiewicz doszedł do przekonania, iż nowy papież ogłosi krucjatę „dla zdobycia wolności powszechnej”, i udał się 6 lutego 1848 r. do papieża, by go do „czynu” namówić.

Dzięki poparciu księdza Jełowickiego ze zgromadzenia zmartwychwstańców udało się Mickiewiczowi stanąć przed papieżem.

W podniosłych słowach przekonywał Mickiewicz papieża, że on właśnie powinien stanąć na czele wielkiego ruchu wyzwoleńczego ludów Europy, a tym samym poprzeć sprawę Polski. Po godzinie rzucania argumentów odpowiedział papież:

– Jeżeli w Polsce chcą republiki, tym gorzej dla nich.

Na to oburzony Mickiewicz odpowiedział:

– Jeśli nie obejmiesz przewodnictwa... Bóg wtedy znajdzie inne drogi.

I dowodził długo, że papież powinien potępić rozbiory i błogosławić nową, wyłaniającą się z mroków historii Polskę, a na to papież odpowiedział tylko:

– W tej chwili nic dla was zrobić nie mogę, bądźcie cierpliwi.

Mickiewicz począł tłumaczyć głośno, że Polacy nie mogą czekać, że rwą się do walki, i prosił o pobłogosławienie polowej chorągwi. Papież odmówił, gdyż nie pozwalały na to „względy dyplomatyczne”. Wówczas odezwał się Mickiewicz donośnie:

– Chrystus nie troszczył się o zdanie książąt tego świata, lecz czynił to, co uważał za zgodne z najwyższą prawdą.

Papież przerwał mu w tej chwili słowami:

– Zapominasz się, za bardzo podnosisz głos, mój synu, ciszej, ciszej.

Mickiewicz chwycił papieża za ramię, wstrząsnął nim i krzyknął:

– Lecz my cierpimy, Ojcze Święty.

Papież bez odpowiedzi wyszedł.

Rozeszła się pogłoska, jakoby papież Pius IX pobłogosławił sztandar Legionu Polskiego, dodając, że czyni to prywatnie, a wtedy doniósł Mickiewiczowi ksiądz Jełowicki:

„Uważam również za obowiązek smutny przestrzec cię, że Ojciec Święty w obecności mojej i innych Polaków protestował energicznie przeciwko fałszywym twierdzeniom, jakoby poświęcił wasz sztandar, jak również przeciwko temu, że bez żadnego zezwolenia rozpoczęliście w jego imieniu swoją ekspedycję słowiańsko-polską. Ufam, że po otrzymaniu dekretu papieskiego dasz wyraz swej wierności Kościołowi i wyrzekniesz się swoich błędów”.

Sam o sobie z tego okresu pisał Mickiewicz 12 października 1842 r. w liście do Chodźki:

„Długo myślało wielu, żem dostał pomieszania, jak tylu innych naszych współbiedaków; teraz przekonano się, żem zdrowszy niż kiedyś. Ty mnie znasz i wiesz, że w cuda wierzę, ale lekki w sądzeniu nie jestem i w działaniu ostrożny”.

Legion powstał! Powstał mimo tej walki, jaka się rozpętała przeciwko niemu. Kiedy się czyta i słyszy, jak potem chwalili arystokraci Mickiewicza, nie można zrozumieć tej nikczemności, z jaką współcześni arystokraci polscy Mickiewicza zwalczali.

Kilku z Zamoyskim na czele przekupiło paru oficerów Legionu, którzy ogłosili deklarację przeciwko Legionowi i jego zasadom, „ułożonym przez niejakiego Adama Mickiewicza”, a trzeba w tym miejscu dodać, że ten „niejaki” Adam Mickiewicz miał za sobą już epopeję polską „Pana Tadeusza” i „Dziady”, nie mówiąc o wszystkich innych jego bezcennych utworach.

Legion Polski powstał bez pomocy pieniężnej całej arystokracji polskiej, a jedynie pomógł mu „hrabia” Branicki, potomek sławnego targowiczanina, który chciał w ten sposób pokryć niepamięcią imię swojego dziadka, kwotą 20 000 fr., a „hrabia” Zygmunt Krasiński kwotą... 500 fr.

Trzeba było dać temu Legionowi wytyczne linie, statut, konstytucję, zasady i oto Mickiewicz napisał wspaniały „Skład zasad Legionu Polskiego”, który później nazwany został „Symbolem politycznym Polski”. Podajemy dosłownie jego brzmienie:

1) Zebrani rodacy zawiązują się w Zastęp Polski w celu wrócenia do Ojczyzny, w połączeniu, da Bóg, z Zastępami bratnimi Słowian.

2) Byt już ogłoszony.

3) Obierają namiestnikiem swoim i dotychczasowym przewodnikiem Adama Mickiewicza.

4) Przewodnictwo to ustaje, skoro przejdziemy granicę Włoch uspokojonych.

5) Obiorą dwóch członków Rady, jednego dla przewodnictwa i potrzeb wojennych, drugiego do korespondencji i potrzeb cywilnych, tudzież kasjera. Przewodnik wraz z Radą mocen jest powołać Zastęp do ruszenia w drogę każdej chwili, wszyscy więc muszą być w gotowości. Wszelkie postanowienia Rady udzielane będą Zastępowi.

Następuje kilka punktów wspaniałych w treści, wspaniałych w formie, którymi szczycić się może polityczne życie Polski.

Zanim podamy dosłowne brzmienie dalszych zasad Legionu Polskiego, trzeba tylko przypomnieć, że za rok obchodzić będziemy stulecie od czasu, kiedy te zasady rzucone zostały na papier. Sto lat to bardzo długi okres, toteż z perspektywy stu lat trzeba oceniać te zasady, wyrażone przez Mickiewicza znacznie wcześniej w „Pielgrzymie Polskim”, bo w r. 1833:

1) Rządy Europy, oddalając się ciągle od prawideł chrystianizmu, zatrzymały postęp wolności, wprowadziły egoizm narodowy i z tego, co się nazywało jednym chrześcijaństwem, zrobiły kilkadziesiąt narodów, nienawistnych sobie nawzajem.

2) Narody pobudzone do nienawiści, mordując się wzajemnie, coraz niszczyły pojęcia moralne sprawiedliwości i miłości. Uważając siebie za nieprzyjaciół, działały zewnątrz gwałtem, a wewnątrz traciły wolność i podobne stały się do owego zwierza, który, chcąc pomścić się nad nieprzyjacielem, dał się osiodłać człowiekowi.

3) Królowie tym sposobem podsycając zwierzęcą nienawiść, doprowadziliby Europę do stanu dzikości.

4) Związek despotów dopełnił ostatecznej zbrodni zamordowaniem Polski i tym zapieczętował swoją zgubę.

5) Polska zmartwychwstała ma spoić znowu narody wolnością... Kto mówi o interesach jednego narodu, jest nieprzyjacielem wolności. Polska mówi do ludów:

Porzućcie wszystkie interesa miejscowe, a idźcie za wolnością. Izby i budżety, handel i rolnictwo, wszystko przyjdzie samo z siebie, ale najprzód o wolności tylko myśleć należy.

„Skład zasad” jest już wyrazem dojrzewania nowego światopoglądu, powstałego w wyniku poważnych dociekań, pozbawionych wszelkich mesjanistycznych cech.

SKŁAD ZASAD

W Polsce wolność wszelkiemu wyznawaniu Boga, wszelkiemu obrzędowi i zborowi.

Zasada ta wyraża nie tylko tolerancję dla innych wyznań poza kościołem rzymskokatolickim, ale głosi uznanie wszystkich wyznań. Jakże to daleko odbiega od metod lekceważenia przez niektóre sfery klerykalne wyznania augsburskiego, kalwińskiego, zwingliańskiego czy mojżeszowego.

Słowo wolne, wolnie objawiane, z owoców przez prawo sądzone.

W tej zasadzie tkwi wielkie ukochanie wolności słowa, tak w druku, jak i w mowie, na zebraniach, we wszelkiej propagandzie słownej i pisanej.

Wszelki z narodu jest obywatelem, wszelki obywatel równy w prawie i przed urzędami.

Zasada ta oznacza zniesienie wszelkich przywilejów, zniesienie wszelkich nierówności wobec sądu, oznacza fakt, że przed sądem nie będzie miał racji tylko bogaty, mogący opłacić dobrze adwokata, i że człowiek biedny nie musi przegrać. W myśl tej zasady sędzia i urzędnik nie powinien czynić różnicy między rodzinami ubogich i rodzinami bogatych. Zasadę tę głosił Mickiewicz wówczas, gdy na ziemiach Polski wolno było bezkarnie bić chłopa, a pańszczyzna stworzyła nową niewolę chłopa wobec obszarnika.

Wszelki urząd obieralny, wolnie dawany, wolnie brany.

Zasada ta stosowana jest w Szwajcarii, gdzie już od 50 lat wybiera się sędziów tak, jak wybiera się radnych miejskich czy posłów; nie decyduje w myśl tej zasady departament kadr, referent personalny czy jedna grupa kilku stronnictw, a decydują wyborcy! Jak widzimy, ta zasada i dziś nie traci nic na aktualności.

Izraelowi, bratu starszemu, uszanowanie, braterstwo, pomoc na drodze ku jego dobru wiecznemu i doczesnemu. Równe we wszystkim prawo.

Po strasznym czasie okupacji, po okresie bezkarnego likwidowania Żydów przez hitlerowców, po okresie wygubienia trzech milionów Żydów tylko na ziemiach polskich – zasada ta jest wiecznie świeża i żywa. Mickiewicz żąda dla Żydów nie tylko równouprawnienia, ale także uznania, pomocy i braterstwa. Mickiewicz wyraża w tej zasadzie uczucie altruizmu o najwyższym napięciu. Domaga się równych „we wszystkim praw”, gdyż to, że Żydzi mieli kiedyś w Polsce przywileje lichwy nadane przez Kazimierza Wielkiego i że Żydów sądzić mógł tylko sąd królewski, a nie zwykły, to stworzyło przepaść między Żydami a resztą ludności.

Zasada o równouprawnieniu Żydów i o braterstwie z nimi przed stu laty była tym bardziej niezwykła, że nie było wtedy tego postępu cywilizacji i „kultury”, która doprowadziła przed wojną do osobnych ławek żydowskich na uniwersytetach i politechnice, do oddzielnych placów targowych dla Żydów i wreszcie do pogromu kieleckiego w r. 1946.

Mickiewicz stawiając tę zasadę, nie wiedział jeszcze, że pierwsze ofiary w walkach Legionu Polskiego poniosą Żydzi. W walce pod Lonato Legion poniósł wielkie straty. Płk. Dziekoński opisuje bitwę z 6 sierpnia 1848 w liście do Mickiewicza bardzo obszernie i pisze, że w czasie odwrotu:

„...poniosłem bolesne straty: zabitych dwóch: Lejzerowicz i Kierski, dwóch rannych: Kossanowicz i Marko. Z tych ofiar trzej są Izraelici, którzy krwią swoją dokupili się szacunku, którego im wielu naszych tak uporczywie odmawiało”.

Towarzyszce żywota, niewieście, braterstwo i obywatelstwo, równe we wszystkim prawo.

Dziś, gdy kobiety mają pełne równouprawnienie, gdy spotyka się je na najwyższych stanowiskach państwowych i samorządowych, a więc wiceministrów, dyrektorów departamentów, wiceprezydentów miast, sędziów itd., wydaje się niepotrzebne podkreślanie słuszności takich samych praw kobiet, jakie mają mężczyźni.

Ale sto lat temu wysuwanie takich żądań to dowód odwagi cywilnej, dowód wysokiego szacunku dla kobiety-człowieka, posiadającego te same kwalifikacje co mężczyzna, dowód proroczego spojrzenia Mickiewicza w przyszłość. Ileż to i jakich walk wymagało, by kobiety zyskały prawo do kształcenia się w wyższych uczelniach, a potem prawo do zajmowania katedr uniwersyteckich czy na politechnikach, nie mówiąc już o stanowiskach profesorskich w szkolnictwie średnim.

Mickiewicz umiał przeciwstawić się starym zwyczajom trzymania kobiety z dala od szkoły i polityki.

Każdej rodzinie rola domowa pod opieką gminy. Każdej gminie rola gromadna pod opieką narodu.

W tej zasadzie zaznaczona jest rola samorządu. Samorząd jest to właściwa forma spółdzielcza wielkiej gromady ludzkiej, całego szeregu rodzin, które związane są wspólnym interesem. Charakterystyczne jest, że Mickiewicz podkreśla właśnie zadanie walki, jakie ciąży na rodzinie, a na wyższym szczeblu społecznym: na gminie.

Wszelka własność szanowana i nietykalnie pod straż urzędowi narodowemu oddana.

Wreszcie ostatnia zasada:

Polska w osobie wolnej i niepodległej stoi i Słowiańszczyźnie dłoń podaje. Pomoc polityczna, rodzinna, należna od Polski bratu Czechowi i ludom pobratymczym czeskim, bratu Rusowi i ludom ruskim. Pomoc chrześcijańska wszelkiemu narodowi jako bliźniemu.

Ale nie znaczy to, by Mickiewicz traktował jednakowo cały naród rosyjski. Rozróżniał on wśród Rosjan takich, którzy byli instrumentami ucisku carskiego, i takich, którzy byli tego ucisku ofiarami. Tych ostatnich nazywał „przyjaciółmi Moskalami”, dla pierwszych miał tylko pogardę. Toteż gdy po bytności Mickiewicza u papieża autorytet Mickiewicza jeszcze wzrósł, zwrócili się do niego w Rzymie reprezentanci emigracji rosyjskiej, ks. Urussow, Murawiew, Szuwałow i inni, i zapytali, co mają robić w nowej sytuacji europejskiej. Mickiewicz powołał się na to, że miał przykrości za przedstawienie Rosjan jako Słowian w swych wykładach paryskich, ale im, jako reprezentantom ciemięzcy – cara – musi oświadczyć:

,,W kajdanach wleczono obrońców Polski do kopalń, na Sybir... W waszych oczach wydzierano mienie ostatnie rodzin nieszczęśliwych, gnano kobiety, dzieci w dalekie gubernie Rosji. Pastwiono się nad Słowianami, nad braćmi waszymi. I cóż wy zrobiliście? Czy podnieśliście głos braterski, czy wskazaliście carowi, że tu zemsta niesprawiedliwa, niereligijna, nieludzka? Nie! Wy byliście narzędziem i pomocą, carscy najemnicy, ustąpcie ode mnie! Zmyjcie plamy od krwi Abla na czołach i rękach waszych – a wtenczas dopiero jako Słowianie przychodźcie po radę do wolnego Słowianina. Dziś nie mam wam nic do powiedzenia. Patrzcie, co dziać się będzie w Europie! Przy zdobywaniu praw przez europejskie ludy: całujcie knut carski lub wznieście się do rzędu ludzi. A gdy tę drugą obierzecie drogę, gdy kał zwierzęcia całującego kij zrzucicie z siebie, wówczas bez mojej rady wiedzieć będziecie, co wam czynić wypada”.

Słowa te zapisał wiernie uczestnik tej rozmówki, zwolennik Czartoryskiego, Budzyński w swych „Wspomnieniach”.

Kiedy Mickiewicz pierwszym ochotnikom Legionu przeczytał w swoim mieszkaniu w dniu 29 marca 1848 r. wielki „Skład zasad”, podpisało go tych ochotników legionistów wszystkiego razem czternastu. Było to: sześciu artystów-malarzy, jeden muzyk, jeden architekt, jeden litograf, trzech introligatorów, płk. Siodołkiewicz i Mickiewicz.

Ponieważ w „Symbolu” była też mowa o religii, więc podlegało to kościelnej cenzurze, która „Symbol” zatwierdziła słynnym aprobatur.

Tak rozpoczęła się historia Legionu Polskiego.

Życie Legionu Polskiego we Włoszech było, niestety, bardzo krótkie. Sytuacja w Europie nie sprzyjała rozwinięciu się legionowych skrzydeł. Mickiewicz bolał nad tym, ale nie przekreślił myśli o zorganizowaniu raz jeszcze Legionu Polskiego. Kiedy więc w r. 1855 wybuchła wojna krymska europejskiej koalicji przeciw Rosji, nadzieje na wykorzystanie wyniku wojny na rzecz Polski pobudziły Mickiewicza do wyjazdu do Konstantynopola, gdzie z poważną pomocą finansową swego przyjaciela Armanda Lewiego, Polaka-Żyda, chciał utworzyć Legion Polski.

W Turcji grasowała wówczas cholera. Mickiewicz zaraził się i zmarł dnia 26 listopada 1855 r.

Zasady „Składu” możemy scharakteryzować jako rewolucyjne. Mickiewicz stanął w rzędzie pierwszych żołnierzy rewolucji europejskiej, a kiedy poznał i zrozumiał, jaką ma być droga rewolucji, już był socjalistą.

ŚWIATOPOGLĄD REWOLUCYJNY ADAMA MICKIEWICZA

W sprawozdaniu z posiedzenia Zgromadzenia Narodowego pisze Mickiewicz w „Trybunie Ludów” z dnia 15 kwietnia 1849, jak następuje:

„Rewolucja lutowa [1848 r.], wstrząsając całą Europą, dowiodła solidarności wszystkich ludów; rewolucja ta rozpowszechniła się, stała się światową i dziś grzmi ona od Hiszpanii aż po Kamczatkę. Na pierwsze wejrzenie trojaka w formie, jest ona wszędzie ta sama; trojaka powiadamy, to znaczy ogólnoludzka. Jest ona narodowa u ludów ciemiężonych, które walczą o swą niepodległość, jak we Włoszech, w Polsce, na Węgrzech i u Słowian południowych. Jest polityczna wśród narodów, które usiłują obalić trony i przywileje. Jest socjalna w Republice [we Francji]; jest ogólnoludzka wszędzie, gdzie są ludzie.

Teraz, aby dojść do trzeciego stopnia rewolucji, trzeba przede wszystkim wojny, a nie pokoju...”.

Konieczny był przewrót polityczny w Rosji carskiej w marcu 1917 r., jak również na terenach Austrii i Rzeszy Niemieckiej z końcem października 1918 r., aby na gruzach trzech zaborów mogła powstać Niepodległa Polska.

Rewolucja we Francji mogła być wówczas tylko socjalna, tak jak i u nas w wyzwolonej Polsce rewolucja ma charakter socjalny, a nie polityczny – ustrój polityczny nie zmienił się w Polsce od r. 1918 – gdyż znosząc z jednej strony własność prywatną ziemi obszarniczej, a z drugiej nacjonalizując wielki przemysł, obaliła w ten sposób społeczny ustrój kapitalistyczny. Wprowadzamy w wyzwolonej Polsce nowe wartości i w miejsce inicjatywy prywatnej, która zabiega tylko o wypełnienie prywatnych kieszeni, wprowadzamy, my socjaliści, w jak najszerszej mierze inicjatywę społeczną w formie spółdzielni (kooperatyw), wprowadzamy inicjatywę państwowo-twórczą.

Rewolucja nie śmie opierać się na kompromisach, toteż stanowisko Mickiewicza w sprawie stosowania metod rewolucyjnych jest bardzo wyraźne i jasne w artykule pt. „Włochom brak pieniędzy” z dnia 19 marca 1849:

„A co się tyczy rewolucjonistów włoskich, czy nie widzieliśmy, jak gnuśny lud modeński i mieszkańcy Parmy biegali w poszukiwaniu pieniędzy, przechodząc co dzień obok pałaców wygnanych książąt, pełnych sreber i drogocennych przedmiotów!

Środki, które rewolucjoniści odrzucają dzisiaj, jutro posłużą reakcji do zdławienia wolności; radzimy tedy republikanom rzymskim i toskańskim, by z góry przedsięwzięli właściwe kroki, by pamiętali, że w pewnych sytuacjach gnuśność, a zwłaszcza obojętność należy uważać za największe zbrodnie przeciw ojczyźnie, że w rewolucji trzeba być rewolucjonistą, a kto nim nie jest, upada”.

A jak było u nas w Polsce w roku 1919? Oto rząd ludowy, tak zwany rząd Moraczewskiego, nie miał odwagi do sięgnięcia w głąb kieszeni tych, którzy mieli pieniądze i mogli płacić podatki i daniny państwowe. W tym czasie nie było w Polsce ani porządnych dróg, ani porządnych linii kolejowych, brak było materiałów dla rozbudowy teatrów, nie było dobrych szpitali, nie było należytych szkół. Trzeba było to wszystko zbudować od nowa. Należało więc mieć odwagę odbierania posiadającemu, tak aby państwo nie utknęło zaraz z początku na trudnościach.

Władzę w ręce po Moraczewskim wziął Paderewski i reakcja zaczęła podnosić głowę. Moraczewski nie był rewolucjonistą, a skoro nim nie był, musiał według słów Mickiewicza upaść.

Przed wyborami powszechnymi do Zgromadzenia Narodowego, które odbyły się 15 maja 1849 r., porozumiały się ze sobą partie socjalistyczne i wypracowały wspólne zasady wyborcze. Współdziałał przy tym także Mickiewicz i wywarł znaczny wpływ na redakcję manifestu wyborczego, ogłoszonego także w „Trybunie Ludów”.

Manifest obejmował następujące żądania i tezy:

1) utrzymanie republikańskiego ustroju,

2) powszechne prawo głosowania,

3) utrzymanie demokratycznych zasad w konstytucji,

4) wolność prasy i koalicji,

5) obowiązkowe i bezpłatne nauczanie,

6) znaczna poprawa bytu nauczycielstwa,

7) reforma administracji i sądownictwa,

8) udostępnienie wszystkim pracy w urzędach publicznych,

9) zniesienie kary śmierci,

10) zdemokratyzowanie armii i floty,

11) rewizja kodeksu wojskowego,

12) znaczna poprawa bytu wojska,

13) reforma finansowa i bankowości,

14) nacjonalizacja kopalń, kolei, dróg wodnych, banków i towarzystw asekuracyjnych, 15) sprawiedliwy rozkład podatków,

16) zniesienie kontyngentów zbożowych itd.,

17) zniesienie podatków pośrednich, akcyz i myta,

18) popieranie rolnictwa i przemysłu,

19) wprowadzenie handlu państwowego,

20) popieranie kultury i sztuki,

21) pomoc narodom Europy w wyzwoleniu i ustaleniu węzłów braterstwa międzynarodowego.

W całym szeregu artykułów politycznych uzasadnił Mickiewicz żądania zawarte w manifeście wyborczym, a czynił to w sposób niezwykle śmiały i jasny, jak np. w artykułach „Miliard” lub „Chłopi”, czy też „Poitierczycy”, „Orleanizm”, „Osiedla robotnicze” itd.

Interesujące uwagi wypowiada Mickiewicz w artykule pt. „Idea napoleońska a demokracja” z dnia 11 września 1849 r.:

„Historia Francji to nieprzerwany ciąg walk i poświęceń na rzecz Ludu-Ludzkości. W przeznaczeniach tego narodu leży, że on pierwszy czyni doświadczenia, a ludzkość powołana jest przejść przez te doświadczenia dopiero po nim. Wszystkie zdobycze polityczne, z których Europa korzysta od lat sześćdziesięciu, są w znacznej części dziełem Francji... Rewolucja [francuska] wszczęła swój nieśmiertelny bój przeciw staremu światu, reprezentowanemu przez trzy wielkie moce przeszłości: monarchię, duchowieństwo, szlachtę... Opór z ich strony był zaciekły i rozpaczliwy; nie cofnął się nawet przed hańbą i zdradą: rozpętał wojnę domową, wezwał zagranicę na pomoc przeciw Francji rewolucyjnej”.

Rewolucja lutowa we Francji w zasadzie wygrała. Ale skoro ludy nie rozumiały jej, nie wygrała wszędzie. Sfery reakcyjne szerzyły przekonanie, że rewolucja burzy wszystko, że niszczy narody, a jeżeli jest co do poprawienia, to da się poprawić tylko w pełnej zgodzie i „harmonii wewnętrznej” każdego narodu.

Co o tej harmonii mówi Mickiewicz?

W styczniu 1848 roku odbywa się w Rzymie wiele konferencji klubowych, w których bierze udział młodzież. Mickiewicz dyskutuje w tych klubach z księżmi i kardynałami, agituje wśród arystokratów. Zwalcza wszelką harmonię, grzmi o gwałcie, o którym w „Odzie do młodości” już powiedział, że „gwałtem odciskać się musi”.

„Harmonia taka!... dla niej pół świata cierpieć by dłużej musiało! Bo niechże na mej piersi stawiać zechcą budynek choćby piękny, przecudny, lecz mnie gniecie, dusi, ruszyć się i odetchnąć nie mogę, a mnie każą leżeć spokojnie, by nie runął gmach cały, by się nie zepsuł porządek, harmonia! Tak i z narodami. Stawiają na nich więcej, niż znieść mogą, i dziwią się, że nie chcą czekać, by po jednej cegiełce zdejmowali z nich ciężar – lecz jednym wstrząśnięciem wszystko radę by zrzucić”.

W tym czasie spotyka się znów Mickiewicz z „hrabią” Krasińskim i przekonany, że nadejdą wielkie wypadki w całej Europie, mówi do niego:

– Znów spotykamy się w przededniu wypadków.

Ale „hrabia” Krasiński nie przeczuwa wielkich zmian i mówi o nich z lekceważeniem:

– Nie wierzę w bliskość zmian w Europie, gdy kurs podnosi się na giełdach w Paryżu i Londynie.

Jaka szalona różnica między dwoma ludźmi tej samej epoki. Jeden z nich wyczuwa to, co się dzieje „w głębi pod skorupą”, drugi kieruje się w ocenie wypadków tylko kursem giełdowym.

W rządach europejskich widział Mickiewicz „stronnictwo duchowi ludu, duchowi wolności – wrogie”.

Rządy nie liczą się z wolą ludu, a więc tej woli są przeciwne. Nie chcą one wiedzieć o tym, że:

„...warunkiem pierwszego politycznego działania jest: zazierać ciągle w serca i myśli mas narodowych”.

Mickiewicz przestrzega rządy przed skutkami pomiatania wolą ludu:

„Głosy wyrywające się z ust ludu na różnych punktach są wielką petycją, którą duch czasu znosi z pokorą i składa przed progiem gabinetów, izb i szkół, nim uderzy na nie kamieniami z bruku i bagnetami. Przed wybuchem wulkanu dosyć jest uważać wody w studniach, ogień w szparach góry, aby przewidzieć niebezpieczeństwo, biada tym, którzy wtenczas zasiądą czytać teorię wulkanów”.

W artykule pt. „Podatek a socjalizm” pisze Mickiewicz 3 października 1849:

„Ulepszać zły stan rzeczy, nie sięgając do korzenia zła – co za złudzenie! O takim stanie rzeczy można powiedzieć to, co Hipokrates powiedział o utajonym raku: radzi go nie nacinać, ponieważ leczenie takiej choroby przyprawia chorego o śmierć: curati enim cito pereunt (leczeni bowiem szybko umierają)”.

W odezwie do Węgrów z dnia 22 kwietnia 1849 rzuca hasło walki bezkompromisowej:

„Obywatele Węgier!

W waszym ręku spoczywa przyszłość świata... Oby ożywiający was duch wolności ustrzegł was od wszelkich układów, od wszelkiej ugody z odwiecznymi wrogami sprawiedliwości i prawa... Nie! Żadnych układów!

Naprzód! To hasło jest wam dobrze znane. Ileż to razy słyszeliście je z ust waszego nieustraszonego wodza, bohaterskiego Kossutha. Naprzód! Za was samych, za Słowian, za Niemców, za Włochów.

Naprzód! Jeszcze krok, a cała stara Europa zachwieje się na to hasło bojowe”.

A gdy stara Europa się zachwieje, nie pomoże nawet kurs na giełdach w Paryżu czy Londynie...

W innym artykule pt. „Chłopi” z dnia 3 maja 1849 r. pisze Mickiewicz:

„Rewolucja [lutowa], która w gruncie rzeczy była tylko wyrazem potrzeb i życzeń chłopa, uprawomocniła się już dostatecznie jako siła materialna”.

Przewidując rewolucję r. 1848, ową Wiosnę Ludów, już w jednym z wykładów w Collège de France 7 lutego 1844 r. Mickiewicz podkpiwał sobie z tych wszystkich, którzy chcą rany społeczne leczyć plasterkami, i rzucił następujące słowa:

„...(oni) łudzą się okropnie mniemaniem, iż można pokonać zło, nie wydając mu wojny. Rewolucjoniści i pacyfikatorowie, razem Dżyngis-Chany, kiedy mają łagodne Fenelony, kiedy przyjdzie wziąć się do rzeczy – gadają, że świat się przewróci bez niczyjego trudu, i sami nie myślą przyczynić się do tego w czymkolwiek”.

Do przeprowadzenia rewolucji potrzeba m.in. pieniędzy.

Powyżej cytowaliśmy już pogląd Mickiewicza na tę sprawę, podany w artykule pt. „Włochom brak pieniędzy”. W tymże samym artykule pisze Mickiewicz w ten sposób:

„Ojczyzna w niebezpieczeństwie, kraj jest pastwą barbarzyńskiego i łupieżczego najeźdźcy”.

Aby w takim wypadku móc wysłać dobrze uzbrojonego żołnierza na pole walki, aby go dobrze nakarmić, potrzeba pieniędzy, tymczasem są tacy, którzy wahają się i nie biorą ich stamtąd, gdzie one są. Charakteryzuje ich Mickiewicz, pisząc o Rzeczypospolitej Rzymskiej: „A Republika Rzymska, cóż ona uczyniła ze skarbami ukrytymi po klasztorach, jak rozporządziła majątkami duchowieństwa, kardynałów i posiadaczy wielkich beneficjów kościelnych? Jak się to wreszcie dzieje, że Radetzky znajduje sposób, by ściągnąć olbrzymie kontrybucje z Mediolańczyków... Pieniędzy więc nie brak, ale brak poświęcenia u tej części narodu, która pieniądze posiada, brak serca u arystokracji, brak stanowczości u rewolucjonistów... Czyż nie widzimy codziennie, jak wielcy panowie włoscy trwonią za granicą ze splendorem sumy, których połowa użyta na sprawę niepodległości przyspieszyłaby jej triumf?... Niechaj republikanie włoscy wiedzą raz na zawsze, że chociażby działali z jak największą powściągliwością, niemniej jednak stronnictwo reakcyjne Europy będzie ich traktowało stale jako nędzników i zbójów”.

Gdy na zorganizowanie Legionu potrzebna była finansowa pomoc, Mickiewicz z bólem serca zwrócił się do arystokratów polskich: Czartoryskiego i Zamoyskiego, w przekonaniu, że na taki cel pieniądze dadzą. Pisze on do Czartoryskiego:

„Jeśli książę, poradziwszy się swego poczucia narodowego i swego własnego uczucia, uzna, że nasze działanie jest narodowe, może nam książę użyczy potężnej podpory moralnej i ułatwi nam otrzymanie pomocy materialnej”.

Do Władysława Zamoyskiego pisze:

„Nasi kapłani chcieli na nas nałożyć jarzmo swojego ducha przyziemnego i swych niedaleko sięgających poglądów, jako jedyny symbol przyszłości... ja mam przekonanie, że Pan oddałby usługi sprawie narodowej, gdyby Pan przybył zająć miejsce w naszych szeregach, na tym samym stanowisku, co każdy z nas...”.

Pieniędzy Mickiewicz od arystokracji polskiej nie otrzymał, a mimo to Legion powstał. O tych arystokratach pisze dzielny żołnierz polski Siodołkiewicz, zwolennik Mickiewicza, w liście do poety Bohdana Zaleskiego w lutym 1848 r.:

„Wiesz zresztą, że ustępujemy miejsca partii ludzi pełnych hipokryzji i ambicji, partii, która zabiła naszą sławną rewolucję 1830 r. i pchnęła Ojczyznę w otchłań rozpaczy, a teraz otoczona jest nienawiścią nie tylko emigracji, ale i całego narodu polskiego... »Zasad« Adama Mickiewicza nigdy nie zmienię do ostatniego tchu mego życia... do żadnej podłości złoto całego świata mnie od tego stanowiska nie odwiedzie”.

O tych wszystkich, którzy kochają tylko siebie, swoje kapitały, a o ojczyźnie i innych bliźnich nie myślą nigdy, wypowiedział się Mickiewicz w jednym z wykładów o literaturze słowiańskiej w dniu 5 marca 1844 r. w sposób następujący:

„Nie wiedzą oni jeszcze, co to jest wartość, co kapitał... za to wiedzą bardzo dobrze, jak to korzystnie posiadać kapitał, i nie skąpią rad ubogim, tj. nie mającym kapitału. Rady ich, chociaż inaczej wysławiane, wychodzą na jedno z księżymi, tak ci, jak i tamci mówią: – Biedaku, umieraj”.

W ciekawym artykule pt. „Miliard” pisze Mickiewicz 22 kwietnia 1849 r. o tych, którzy wierzą w złotego cielca:

„Stronnictwa księży, arystokratów, niedowiarków i ateuszów, od tak dawna rozdzielone, jednoczą się wszystkie po raz pierwszy w uwielbieniu bożka KAPITAŁU. Lud naciera na kapitał”.

A więc księża i ateusze, duchowieństwo i niedowiarki, arystokraci i bezbożnicy, ludzie bardziej katoliccy od papieża, łączą się z sobą. Przeciw duchowieństwu przeto, które umie łączyć się z ateuszami w obronie kapitału, wypowiedział się Mickiewicz w innym artykule pt. „Pius IX” z dnia 29 września 1849 r. bardzo ostro:

„Pierwszym tedy obowiązkiem najwyższego kapłana było otoczyć się osobami, które by przynajmniej miały rzetelną pobożność... Wszystkim wiadomo, że członkowie Świętego Kolegium są przeważnie ludźmi o umyśle pospolitym, charakterze nijakim i miernym wykształceniu”.

Rzecz prosta, że o tym Mickiewiczu, który tak określił członków Świętego Kolegium, nie chcieliby mówić dawniej wykładowcy w naszych szkołach. Mickiewicz wyraził się jeszcze ostrzej w tym samym artykule, że:

„Pius IX jest zdecydowany wszystko poświęcić, aby zachować w dawnym stanie to, co nazywa Kościołem, to znaczy skład osobowy, posiadłości i przywileje duchowieństwa. Zachowa się tedy w sposób stanowczy to, co było przyczyną herezji Lutra i Kalwina, cierpień Galileusza, filozoficznego buntu przeszłego wieku i obecnego żałosnego stanu Włoch. Religia nie ma już czego spodziewać się po papieżu... Rzecz nie do wiary! Nie wie on dotychczas, że Rzymianie pragnęli nade wszystko być Włochami”.

W artykule pt. „Rzym a katolicyzm urzędowy” pisze Mickiewicz 17 marca 1849 r.:

„Rzymianom wybaczano łatwo zaniedbywanie obowiązków religijnych; zostawiano swobodę łamania dyscypliny kościelnej; tolerowano, a nawet niekiedy popierano ich obojętność w sprawach religii; pozwolono by im dzisiaj głosić z wyżyny Kapitolu ateizm, byleby w Kwirynale nie wymawiano słowa republika, byleby w papieżu uszanowano jego godność monarszą... To ocaliłoby majątki i rodziny posiadaczy wielkich beneficjów kościelnych... Są to tajniki urzędowej teologii, na których my, starzy katolicy bez przydziału, zgoła się nie rozumiemy... Nie ma już w Rzymie ni prawa, ni wiary; pozostaje tylko głosić krucjatę przeciwko niewiernym...

Rzecz oczywista, że przeciw temu demonowi [rewolucji] papież już nic nie poradzi; następca, namiestnik TEGO, który przyszedł zwyciężać moce piekielne i jednym słowem rozpędzał zastępy duchów ciemności, papież czuje się bezsilny wobec ducha, którego nazywa demonem rewolucji”.

W artykule „Świętopietrze” z dnia 2 kwietnia 1849 r. zwraca się Mickiewicz do chwalców złotego cielca:

„Księża i prałaci, wy oczekujecie ocalenia tylko od złota, od kanonów i od protokołów, a tych środków, których nie posiadacie, domagacie się od potęgi ziemskiej; wy, którzy powinni byście dźwignąć i zbawić ziemię, domagacie się od ziemi, aby ona was dźwignęła i zbawiła.

Nie mówcie, że ludy was opuszczają, to wyście je porzucili; one was szukają na waszej placówce i nie znajdują tam; chcą się dźwignąć, a wy staczacie się w dół”.

Dwa dni po tym artykule pisze nowy pt. „Komitet z ulicy de Poitiers” (komitet dla zwalczania socjalizmu), z którego cytujemy:

„Filozofowie wolteriańscy, bankierzy żydowscy, potomkowie rycerzy krzyżowych łączą się we wspólnym interesie. Rozdzieleni dotychczas jedni od drugich uczuciami religijnymi, poróżnieni przekonaniami politycznymi, znajdują wreszcie wspólny dogmat, dogmat interesu. Ten tylko dogmat mają do przeciwstawienia socjalizmowi”.

Oto pogląd Mickiewicza blisko sto lat temu wypowiedziany. Ustrój społeczny, w którym dogmat interesu wiąże ludzi o tak różnych nastawieniach religijnych czy politycznych, musi paść.

Podobnie wypowiedział się Mickiewicz w liście do Ignacego Domeyki z dnia 14 października 1849 r., gdy pisał:

„Teraz już największe szachraje bronią religii i kościoła, widzą konieczność oparcia się o prawdę bożą, lubo dotąd czynią to w celach nieczystych, aby tylko swój dobrobyt zabezpieczyć. Tym sposobem mają nadzieję obalić ostatecznie ducha Chrystusowego. Omylą się w swych rachubach”.

Reakcja uważa się za obrońcę wolności. Jeśli to był obszarnik, który tępił i batożył swoich chłopów, to chciał ich kupić dla siebie tym, że podawał się za obrońcę wolności chłopskiej. Już na zebraniu Koła Towiańczyków dnia 9 marca 1847 wypowiedział Mickiewicz pogląd, iż:

„...chłop ma niezaprzeczone prawo do ziemi, na której siedzi, i ziemia ta jest jego własnością”.

Tymczasem nasi chłopi nie mieli tej ziemi albo mieli jej zbyt mało. Ziemię mieli Potoccy, Czartoryscy, Lubomirscy. Ziemię mieli Radziwiłłowie, ci, którzy czcili cara, a pochodząc z Nieświeża i Ołyki, kłaniali się carowi w Petersburgu, i Radziwiłłowie, którzy czcili Wilhelma II – w Berlinie – podczas gdy polscy chłopi w byłym zaborze pruskim wyrzucani byli ze swych domów, a Drzymała musiał zamieszkać z rodziną w wozie meblowym na swojej własnej ziemi, i wreszcie ci Radziwiłłowie z zaboru austriackiego, którzy koligacili się z dworem austriackim, a u których chłopi polscy nie mogli wyżyć na swej ziemi i musieli wędrować – przed pierwszą wojną światową – „na złamanie karku” do Ameryki Północnej i Południowej, tam pracować w kopalniach, przy trzebieniu lasów, w straszliwych klimatycznych warunkach. Chłopi wszystkich trzech Radziwiłłów szukali chleba w kopalniach węgla w Westfalii, szli na roboty na Saksy, pełno ich było na fermach mleczarskich w Danii, choć prawo chłopa do ziemi było, jak twierdził Mickiewicz, niezaprzeczalne, do ziemi, którą chłop orał, na której siał, z której jednakże nie zbierał dla siebie.

Rewolucja nie była skierowana przeciw wolności chłopa, przeciwnie, rewolucja miała mu dać istotną podstawę do życia.

W artykule swoim pt. „Chłopi” pisze Mickiewicz dnia 1 maja 1849 r.:

„Reakcjoniści występują w roli obrońców własności w ogóle, a własności chłopskiej w szczególności, które według nich są rzekomo zagrożone przez rewolucję... Wielka Rewolucja, daleka od zamachów na własność chłopa, umożliwiła mu, przeciwnie, nabycie ziemi i zapewniła wolne jej posiadanie. Właśnie rewolucja uczyniła chłopa właścicielem i zaiste to nie republikanie, spadkobiercy rewolucji, chcieliby obalić jedno z najcenniejszych praw, jakie rewolucja ustanowiła, prawo nabywania ziemi przez pracę... [Reakcjoniści] obawiają się – jak mówią – gwałtów ze strony republikanów czerwonych i socjalistów, których liczba jest tak wielka”.

Kontynuuje:

„Chłopi, którzy w ciągu wieków nie mieli innych praw politycznych oprócz prawa oddawania krajowi swej krwi i pieniędzy, zdobyli na koniec dzięki rewolucji lutowej prawo głosowania. Wykonując swoje prawo, rozstrzygnęli najważniejsze zagadnienie sytuacji bieżącej. Oni to utwierdzili Republikę”.

Któż jest ich przeciwnikiem? Tylko reakcja. W artykule pt. „Wrogowie ludu” z dnia 8 kwietnia 1849 r. takie wyraża zdanie o tych dwóch światach:

„Lud, który walczy o niepodległość lub o rozwój swych swobód, ma prawo uważać za swych przyrodzonych wrogów wszystkie stare dynastie... powinien nie dowierzać wysokim dostojnikom Kościoła, którzy wszyscy są jednakowo przywiązani do kultu absolutyzmu, bez względu na to, czy to absolutyzm mahometański, czy heretycki, czy nawet ateistyczny. Na koniec powinien odrzucić współdziałanie arystokratów, a szczególnie tych, którzy służyli lub dawali rady rządom uciskającym ludy”.

O nich pisze w artykule pt. „Chłopi”.

„Reakcjoniści... uznali już otwarcie doniosłość opinii ludności miejscowej, to jest chłopów. Wszystko wprawiają w ruch, aby chłopów podejść... ci ludzie, których większość nigdy z chłopem nie rozmawiała, nagle umyślili sobie wystąpić w roli wyłącznych obrońców religii i własności chłopa...

Chłop w niczym nie jest podobny do tej urojonej istoty, do której zwracają się okólniki księży, agentów rządowych... a również i Republika nie jest nawet w drobnej mierze podobna do owego poczwarnego obrazu, pod jakim reakcjoniści ją ukazują oczom ludności wiejskiej”.

„Czas, by chłop zrozumiał, że tego ducha prawdziwie religijnego nie może już napotkać w stowarzyszeniach rzekomo religijnych; [chłop] ...reprezentuje pracę na roli w pocie czoła, nałożoną na człowieka przez najstarsze z praw religijnych; reprezentuje on jako poborowy, jako podatnik, ducha poświęcenia, który jest duchem chrześcijaństwa...

W położeniu tak nowym chłop powinien radzić się tylko samego siebie albo tych, w których uznaje ducha i dążności, jakie określiliśmy powyżej, a jakie śmiemy nazwać duchem chłopskim”.

A teraz aktualne uwagi o agitacji religijnej w czasie wyborów... pisane blisko sto lat temu:

„Doradzamy zatem każdemu religijnemu chłopu, żeby nie dowierzał ludziom, co w czasie wyborów będą mu mówili o religii, a zwłaszcza tym, co do tych słów religijnych będą przydawali pewne akcenty, pewne gesty, które chłop zna doskonale, ponieważ je zauważył u faktorów i agentów handlowych, a które najlepiej chyba określimy, nazywając je jezuickimi. Doradzamy mu również nie dowierzać książkom, broszurom i wydawnictwom zatwierdzonym przez rząd i duchowieństwo, a rozpowszechnianym przez ludzi z urzędu religijnych”.

Przypomnijmy wreszcie słowa Mickiewicza w czasie audiencji u papieża Piusa IX. Gdy papież oświadczył Mickiewiczowi, iż nie może nic uczynić dla Polski, Mickiewicz w uniesieniu chwycił papieża za rękę, wstrząsnął nią gwałtownie i zawołał:

„Wiedz, że duch boży jest dzisiaj w bluzach paryskiego ludu”.

A skoro taki pogląd wypowiedział Mickiewicz, nic dziwnego, że od światopoglądu rewolucyjnego, jakiego był wyznawcą, był już tylko jeden krok do światopoglądu socjalistycznego.

ŚWIATOPOGLĄD SOCJALISTYCZNY

Już w swych pierwszych utworach wykazał Mickiewicz wyraźną tendencję rozumienia zupełnie inaczej rzeczywistości polskiej niż inni poeci polscy. Przeciwieństwem do Mickiewicza, patrzącym inaczej na świat, jest ,,hr.” Zygmunt Krasiński. Jak odnosi się Mickiewicz do polskiej rzeczywistości, to świadczą jego wypowiedzi w II części „Dziadów”.

W scenie na starym cmentarzu przedstawia aniołki, które nie zaznały nigdy złych chwil w swoim życiu:

 

Nic nam, nic nam nie potrzeba;

Zbytkiem słodyczy na ziemi

Jesteśmy nieszczęśliwemi.

Ach, ja w moim życiu calem,

Nic gorzkiego nie doznałem.

Pieszczoty, łakotki, swawole,

A co zrobię, wszystko caca.

A z drugiej strony jeden z ptaków nocnych przypomina „panu dziedzicowi”:

Nie lubisz umierać z głodu!

Pomnisz jak w kucyją samą,

Pośród najtęższego chłodu

Stałam z dziecięciem pod bramą.

„Panie! – wołałam ze łzami –

Zlituj się nad sierotami!

*

Przy piersiach maleńkie dziecię,

Panie! daj nam zapomogę,

Bo dalej wyżyć nie mogę!

A pan wydał rozkaz hajdukowi:

„Wypędź żebraczkę do licha”.

Posłuchał hajduk niecnota,

Za włosy wywlekł za wrota!

Wepchnął mnie z dzieckiem do śniegu!

Zbita i przeziębła srodze,

Nie mogłam znaleźć noclegu,

Zmarzłam z dziecięciem na drodze.

Nie znałeś litości, panie!

Pan prosi o litość:

Ach, jak mnie pragnienie pali,

Gdyby mała wody miarka!

Ach, gdybyście mnie podali

Choćby dwa pszenicy ziarnka!

Odpowiada mu chór ptaków nocnych:

Darmo żebrze, darmo płacze,

My tu czarnym korowodem,

Sowy, kruki i puchacze,

Niegdyś, panku, sługi twoje,

Któreś ty pomorzył głodem,

Zjemy pokarmy, wypijem napoje!

Hej! sowy, puchacze, kruki,

Szponami, krzywymi dzioby

Szarpajmy jadło na sztuki!

Chociażbyś trzymał już w gębie,

I tam ja szponę zagłębię;

Dostanę aż do wątroby.

Nie znałeś litości, panie!

Hej, sowy, puchacze, kruki,

I my nie znajmy litości:

Szarpajmy jadło na sztuki,

A kiedy jadła nie stanie,

Szarpajmy ciało na sztuki,

Niechaj nagie świecą kości!

Tutaj staje Mickiewicz wyraźnie na stanowisku walki klas. Między klasą uprzywilejowanych, używając naszej terminologii, a klasą uciskanych, nie ma pomostu, nie ma porozumienia, jest tylko walka.

To już nie ten sam głos, który w ostatniej księdze „Pana Tadeusza” wspomina owe lata szczęśliwe, gdy senat i posły:

Po dniu Trzeciego Maja w ratuszowej sali

Zgodzonego z narodem króla fetowali;

Gdy przy tańcu śpiewano: Wiwat król kochany!

Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!

Nie ma obrony dla wszystkich stanów, jest tylko jeden stan, który trzeba kochać, który trzeba ratować, któremu trzeba pomagać i o który trzeba walczyć, a to są chłopi i „lud w bluzach robotniczych”.

Mickiewicz szukał właściwych drogowskazów i znalazł je. Niejako sam o sobie mówi w artykule pt. „Socjalizm” z 14 kwietnia 1849 r.:

„Przy takim upadku dogmatów, tradycji, a nawet przesądów, ludzie, którzy zachowali wiarę w postęp ludzkości i troszczą się o losy narodu, musieli nieodzownie szukać nowych zasad i nowych form zrzeszania się. Władze, zamiast się tym przerażać, powinny by, przeciwnie, popierać poszukiwania i próby, od których zależy nasza przyszłość”.

Już w r. 1831, po nieszczęśliwym upadku powstania, zapoznał się Mickiewicz z Bogdanem Jańskim, z którym wkrótce się zaprzyjaźnił.

Bogdan Jański przetłumaczył na język francuski „Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego” i za zaszczyt, że Mickiewicz pozwolił mu tłumaczyć ten wspaniały utwór, odwdzięczył się Mickiewiczowi, wprowadzając go do ruchu saint-simonistycznego.

Cóż to był za ruch? Henryk Klaudiusz de Saint-Simon, potomek najstarszej i najwyższej arystokracji francuskiej, zrozumiał logikę historii, zrozumiał, że musi nadejść czas „nowego chrześcijaństwa”, który urzeczywistni zjednoczenie „ducha i ciała rozdzielonych przez dawne chrześcijaństwo”. Saint-simonizm stał się podstawą całego szeregu szkół socjalistycznych. Zaczęli ludzie pod wpływem Saint-Simona zajmować się uprzemysłowieniem kraju. Uważali, że to może być punkt wyjścia dla nowego ustroju społecznego, w którym klasa robotnicza zostanie wyzwolona.

Mickiewicz zapoznał się dokładnie z saint-simonizmem i z ludźmi, którzy propagowali wówczas socjalizm, jak np. z Piotrem Leroux, robotnikiem drukarskim, z Filipem Bouchez, historykiem rewolucji francuskiej. Przez nich zapoznał się ze szkołą furierystów, tj. zwolenników Karola Fouriera, który chciał wprowadzić ustrój socjalistyczny już za swojego życia przez zakładanie gmin socjalistycznych (falansterów), obmyślonych w najdrobniejszych szczegółach. Błąd Karola Fouriera polegał na tym, że sądził, iż można będzie powoli „wróść w socjalizm”, gdy tymczasem dzięki Karolowi Marksowi stało się jasne, iż falanstery mogą być co najwyżej wysepkami na oceanie starego porządku, który nie da się zmienić w zbyt krótkim czasie.

Mickiewicz zaznajomił się z utopijnym socjalizmem, głoszonym przez Stefana Cabeta w jego dziele pod nazwą „Podróż do Ikarii”. Karol Fourier sądził, że do urzeczywistnienia nowego ustroju można nakłaniać bogaczy i potentatów i z ich pomocą utworzyć gminy socjalistyczne, Cabet zaś mniemał, również błędnie, że tylko dobrą wolą samych robotników można utworzyć takie gminy.

Kiedy Krasiński w „Nieboskiej komedii” cały lud pracujący nazwał „chórem lokai i rzeźników”, Mickiewicz wyraźnie przeciwstawił się temu w wykładach swych o literaturach słowiańskich, a specjalnie na wykładzie dnia 21 lutego 1843 r. postawił Krasińskiemu zarzut, iż „zawinił przeciw swemu narodowi”; tak bardzo był czuły na każde uchybienie klasie pracującej. Utopistom francuskim zarzucał brak zrozumienia dla sprawy narodowościowej, ale przyznawał duże sympatie dla narodów słowiańskich.

Zdaniem Mickiewicza i kilku uczniów Lelewela kraje słowiańskie dojdą szybciej do urzeczywistnienia ustroju socjalistycznego niż kraje zachodnie, a to dlatego, że „w Słowiańszczyźnie da się łatwo wskrzesić, względnie rozwinąć, gminne władanie ziemi”.

Stanowisko to uważano za specyficzny słowiański utopizm, jednakże rzeczywistość wykazała, że w pewnym stopniu, jeśli chodzi o Związek Radziecki, Mickiewicz miał rację.

Rzecz ciekawa, że zasady saint-simonistyczne znajdowały na emigracji polskiej wiele zrozumienia, i to w kołach, których dziś nie można by o to i posądzić... Tak ks. Hieronim Kajsiewicz w liście do zakonu oo. zmartwychwstańców, utworzonego z inicjatywy Mickiewicza, z dnia 20 grudnia 1855 r. przypomina, że oo. zmartwychwstańcy godzili się na zasadę głoszoną przez Saint-Simona „każdemu według jego zdolności”.

Saint-simonistą stał się Bogdan Jański, inni, jak Piotr Semeneńko, podpadli pod wpływ furieryzmu, zaś ks. Kajsiewicz powiedział o sobie: „Jam żył wśród saint-simonistów luźnych i furierystów w Angers, a w Paryżu dla gloryfikacji pracy młotem kułem”. Inaczej to illo tempore bywało... Ludwik Królikowski redagował „Polskę Chrystusową”, w której propagował idee socjalistyczne Cabeta i przeciwstawiał się anarchistycznym teoriom.

W r. 1833 założył Mickiewicz z Jańskim pismo pt. „Pielgrzym Polski” i razem z nim pismo to redagował. W tym czasie bywał często u Mickiewicza na długich rozmowach Stanisław Worcell, który w r. 1835 założył w Portsmouth pierwszą polską organizację socjalistyczną pod nazwą Lud Polski.

U Mickiewicza bywał także wspomniany już ksiądz Hieronim Kajsiewicz, który stanął również na stanowisku wyraźnie socjalistycznym.

Ogromny wpływ wywierał na Mickiewicza jego dawny profesor i przyjaciel, wielki historyk polski, Joachim Lelewel. Lelewel był również socjalistą [1] i kontaktował się z najwybitniejszymi socjalistami owego okresu, a więc przede wszystkim z Karolem Marksem, teoretykiem nowoczesnego socjalizmu. Marks i Lelewel byli wiceprezesami Międzynarodowego Towarzystwa Demokratycznego.

Władysław Mickiewicz, syn poety, pisał o swym ojcu w r. 1870:

„Mój ojciec nie obawiał się przybrać miana socjalisty w tym czasie, kiedy ta nazwa ściągała na siebie obelgi i cały gniew społeczeństwa rządowego”.

Dziś nazwać się socjalistą jest niesłychanie łatwo, wielu ludzi szuka kontaktu z naszą partią, ale jakże inaczej było 50 lat czy 100 lat temu, gdy przyznawanie się do socjalizmu było narażeniem się na prześladowania, na więzienie, na szubienicę.

Cóż to jest socjalizm według Mickiewicza?

W artykule swoim, cytowanym już przez nas, pisze Mickiewicz o socjalizmie:

„Socjalizm jest to słowo całkiem nowe. Kto to słowo stworzył? Nie wiadomo. Najstraszniejsze są te słowa, których nikt nie urobił, a które wszyscy powtarzają. Pięćdziesiąt lat temu słowo rewolucja i rewolucjonista były również neologizmami, barbaryzmami... Stare społeczeństwo i ci wszyscy, co je reprezentują, choć nie pojęli znaczenia wyrazu, wyczytali w nim wyrok śmierci na siebie... nic z tego nie rozumieją i dają władzy jedną tylko radę, żeby wymazać słowo, którego nie można odcyfrować...

Stare społeczeństwo czuje się zaatakowane ze wszystkich stron. Z całą pewnością nie cierpi ono na brak prokuratorów ani żandarmów...

Tegoczesny socjalizm jest tylko wyrazem uczucia tak starego jak poczucie życia... Uczucie socjalne jest porywem ducha ku lepszemu bytowi, nie indywidualnemu, lecz wspólnemu i solidarnemu”.

W tym ustępie zwalcza Mickiewicz indywidualistów, którzy podkreślali, że tylko przez podniesienie się etyczne jednostki, i to nieskrępowanej niczym, może dojść społeczeństwo do lepszych warunków życia. Mickiewicz zwalczał te poglądy anarchistyczne. Pisze on:

„Prawdziwy socjalizm nigdy nie zachęcał do bezładu materialnego, do zamieszek i wszystkiego, co za tym idzie. Nie był nigdy wrogiem autorytetu. Wykazuje tylko, że w starym społeczeństwie nie istnieje już żadna zasada, na której by można oprzeć autorytet prawowity, to znaczy zgodny z obecnymi potrzebami ludzkości. Socjalizm powitałby chętnie autorytet, ale autorytet nowy”.

W innym ustępie określa Mickiewicz socjalizm: „...jako całkiem nowy na nowe pragnienia i nowe namiętności, których nie mogą pojąć ludzie starego społeczeństwa, podobnie jak pragnień młodzieńca nie pojmie dziecięctwo ani zdziecinniała starość...”.

Zarzucano wówczas socjalistom, że właściwie nie tworzą niczego nowego, a tylko atakują stary ustrój i prowadzą walkę metodą negacji, przeczenia wszystkiemu.

„Stałe odmawianie podstaw prawnych wszelkiemu systematowi socjalistycznemu zasadza się na tym, że ogłaszają go za negację...

Nie, systemat socjalny nie jest negacją. Możecie mówić, że poczucie będące jego zarodem nie miało jeszcze siły do przezwyciężenia oporów gleby rodzinnej, atmosfery planetarnej i nieżyczliwości ogrodnika. Możecie mówić, że istotna myśl socjalizmu nie nabrała dosyć jasności, aby przeniknąć w źrenicę ludzi dzierżących władzę, przedstawicieli społeczeństwa wrogiego socjalizmowi; ale nie macie prawa oskarżać socjalizmu, jakoby był tylko negacją”.

Mickiewicz stoi więc na stanowisku pozytywnym, to znaczy uważa za jedynie ważne – budowanie, tworzenie, kształtowanie nowego społeczeństwa.

„Społeczeństwo umierające – pisze Mickiewicz – czepia się dogmatu i pewnika. Ono to właśnie niczego nie uznaje i wszystko neguje; ono właśnie jest negacją. Wszyscy ludzie oporu prawnego czy też religijnego byli i są tylko ludźmi negacji...

Uczucie socjalne będzie mogło stać się namiętnością, czynem i rzeczywistością dopiero wtedy, gdy wybuchnie w duszy ludzi prawdziwie religijnych i patriotycznych”.

Niektórzy socjaliści uważali się za apostołów, którzy mają nawracać, a nie wskazywać czynem sposób postępowania. Tym socjalistom odpowiada Mickiewicz:

„Socjaliści nie rozumieją niestety stanowiska, jakie lud im nadał w Zgromadzeniu Narodowym. Starają się nawracać zamiast pobudzać do działania. Czynią się apostołami miast czynić się prawodawcami i ludźmi czynu, jak tego lud się po nich spodziewał”.

Nic dziwnego, że tak wnikliwy badacz jak Wiktor Hugo, po zapoznaniu się z artykułem o socjalizmie, pisze w liście do Władysława Mickiewicza z dnia 22 kwietnia 1870 r. o jego ojcu:

„Ojciec pański wysnuwa z teraźniejszości przyszłe losy z pewnością wzroku właściwszą wyższym umysłom. Panuje on na horyzoncie. Żyje dziś więcej niż kiedykolwiek”.

Pogląd Mickiewicza, że nie należy tylko apostołować, ale trzeba praktycznie stosować głoszone zasady, jeszcze wyraźniej deklaruje Karol Marks w r. 1875 w słowach:

„Jeden krok naprzód w ruchu praktycznym wart więcej niż tuzin programów”.

Należy samemu świecić przykładem, należy działać, a nie tylko przypatrywać się tym, którzy działają. Toteż Mickiewicz, który nie był uczonym teoretykiem, dającym nowym poglądom podstawę naukową, a tylko propagatorem nowych idei, w liście do płk. Kamieńskiego, jednego z towiańczyków, stawia im zarzut bierności:

„Zaniedbywanie wszelkiego działania na ogół, na masy i wszelkiego stosowania praw do czynu politycznego, jest złe. Ta część roboty głównie na nas leży”.

Trzeba walczyć, trzeba działać i być bezwzględnym, toteż w artykule pt. „Socjalizm” z 15 kwietnia 1849 r. pisze Mickiewicz:

„Wszelki systemat będzie tylko czczą utopią, dopóki będzie usiłował rozwiązać zagadnienie społeczne w drodze pokojowej i nie urażając nikogo. Przyznajecie, iż istnieją tylko niewolnicy i ciemięzcy, ofiary i kaci, a chcecie uszczęśliwić ludzkość przez wprowadzenie harmonii między dobrem i złem. Chcecie, żeby wyzyskiwacze ustąpili przed logiką wszystkich dowodzeń. To się nie uda. Trzeba rozpocząć wielką walkę”.

W artykule pt. „Braterstwo międzynarodowe” z 5 września 1849 r. wskazuje Mickiewicz ówczesnemu rządowi francuskiemu na obowiązek świecenia przykładem, a nie tylko moralizowania.

„Rząd poszukuje środków moralnego podniesienia ludu. Nie masz środka prostszego i bardziej skutecznego jak dawać ludowi przykład moralności... Skarżycie się na osłabienie wiary, na egoizm, na brak miłosierdzia! Nie macie prawa.

W wiekach teokracji oczy ludów były utkwione w kapłana. Kapłan nauczał; kapłan przykładem swym wskazywał, jak należy wypełnić słowa nauki. W naszej politycznej epoce stanowisko, jakie w świecie zajmują politycy, wkłada na nich ten podwójny obowiązek”.

W „Księgach pielgrzymstwa polskiego” napisał Mickiewicz o tych, którzy mają prowadzić:

„Ten jest większy między ludźmi, kto umie służyć i kto poświęca siebie dla dobra ich...”.

Mickiewicz dał nam przykład, jak należy walczyć o niepodległość Polski, gdy wbrew wszystkim siłom wstecznictwa polskiego organizował Legion Polski.

Mickiewicz dał nam przykład życiem swoim, jak należy walczyć o swe ideały, jak nie należy budować nadziei na zmianę ustroju społecznego na dobrej woli przeciwników, jak należy się imać najostrzejszej broni, żeby stary świat zginął, a na jego miejscu powstał nowy ustrój, ustrój dobra powszechnego, ustrój sprawiedliwości społecznej, ustrój socjalistyczny.

SPRAWA POLSKI – SPRAWĄ MIĘDZYNARODOWĄ

„Chcieć poprawić stan narodu polskiego niezależnie od stanu Europy całej – napisał Mickiewicz blisko sto lat temu – jest to działać wbrew interesom tego narodu”.

W artykule pt. „Nasz program” z 15 marca 1849 r. dodaje jeszcze:

„Położenie Europy jest tego rodzaju, że odtąd staje się niepodobieństwem, aby jakiś lud kroczył w odosobnieniu na drodze postępu, bo zagubi się sam i tym sposobem narazi sprawę wspólną”.

[…]

W liście do Joachima Lelewela pisze o tym Mickiewicz pięknie:

A słońce prawdy wschodu nie zna i zachodu

Równie chętne plemionom każdego narodu.

I dzień lubiące każdej rozszerzać ojczyźnie

Wszystkie ziemie i ludy poczyta za bliźnie.

Nie tylko sprawy gospodarcze muszą być rozpatrywane w skali międzynarodowej, ale również sprawy społeczne też w tej samej skali rozwiązywane być muszą. Toteż w polemice z Considérantem podaje Mickiewicz w „Trybunie Ludów” z dn. 14 kwietnia 1849 r.:

„A przede wszystkim stawiamy za zasadę, że kwestia społeczna nie jest [w tym wypadku – B. D.] wyłącznie francuska, że jest ona ogólnoludzka, że obchodzi solidarnie wszystkich członków wielkiej rodziny ludzkiej, nie może zatem zostać rozwiązana inaczej jak przez całą ludzkość”.

W tym samym artykule podkreśla Mickiewicz, iż „gdy się mówi o ustroju społecznym, trzeba ogarnąć widnokrąg znacznie rozleglejszy niż widnokrąg [w tym wypadku] 38 000 gmin Francji. Nie jest to zagadnienie wyłącznie francuskie, obchodzi ono wszystkich członków wielkiej rodziny ludzkiej”.

Znacznie później, bo w początku obecnego wieku, wielki poeta polski, Jan Kasprowicz, ujmuje to zagadnienie podobnie mocno:

„Wielkie słowo, które i dzisiaj można by przeciwstawić zaściankowej polityce tych patriotników naszych, co im włosy dębem stają ze zgrozy, gdy usłyszą, że ten i ów, rozumiejąc naturę dzisiejszych prądów europejskich, solidaryzuje się z nimi i stara się o ich zaszczepienie w chory organizm naszego społeczeństwa” („Poglądy społeczno-polityczne Adama Mickiewicza”, 1890).

W słynnym przemówieniu Mickiewicza do mediolańczyków 1 maja 1848 r. (według streszczenia w gazetach lombardzkich) czytamy:

„Wy, mediolańczycy, pokazaliście, w jaki sposób zdobywa się wolność; pokazaliście, że wolności nie otrzymuje się w darze, lecz bierze ją siłą. Wierzymy, że zachowacie ją na zawsze dla dobra wspólnej wolności ludów... Polska – serce i ramię Słowiańszczyzny – winna pierwsza dać początek tej całkowitej wolności”.

Gdy po zwycięstwie rewolucji lutowej odbywała się uroczysta akademia, w czasie której oddano Mickiewiczowi cześć w Collège de France, Michelet wskazując puste krzesło Mickiewicza, przemówił:

„Jest to krzesło Polski, krzesło naszego drogiego i wielkiego Mickiewicza, narodowego wieszcza, którego słowo zdawało się być przymierzem całego świata i jakby sojuszem wschodu z zachodem...” (Kaden – „Legion Mickiewicza”, Paryż 1946).

Ażeby dojść do tak wnikliwej oceny sytuacji narodu polskiego, trzeba było tak wielkiej śmiałości, jaka cechowała Mickiewicza. Patrzył w przeszłość ziemi polskiej, „kędy wieczna mgła zacienia obszar gnuśności zalany odmętem”. Patrzył w przyszłość, nie zniechęcał się łatwo. Gdy prowadzono w Polsce kampanię przeciw innym narodom, on miał odwagę mówić o konieczności wiązania się z nimi. Gdy zwalczano w Polsce reformy, Mickiewicz wznosił wysoko sztandar rewolucji.

Ciekawie określa Mickiewicza wybitny przywódca rosyjskiego ruchu rewolucyjnego, Aleksander Hercen, w swych wspomnieniach o bankiecie w redakcji „Trybuny Ludów” (w piśmie „Kołokoł” z 1 grudnia 1868):

„...w gruncie rzeczy interesowałem się tylko jedną osobistością, Adamem Mickiewiczem”.

Mickiewicz odegrał olbrzymią rolę na emigracji, z nazwiskiem jego wiązano imię Polski, którą kompromitowała emigracja arystokratyczna. Mickiewicz je rozpromieniał. Dość przypomnieć, że gdy z jednej strony Cavour na posiedzeniu Izby posłów w Turynie 20 października 1848 r. nazwał Mickiewicza „pierwszym poetą naszego stulecia”, a „naród – dodał – z którego łona wychodzi taki geniusz, jak Homer, Dante lub Mickiewicz, powołany jest do wielkich przeznaczeń”, z drugiej strony rewolucjonista dużej miary, wódz Nowych Włoch, Józef Mazzini już w r. 1838 pisał o Mickiewiczu w czasopiśmie „Polish Monthly Magazin”:

„Dla nas Mickiewicz jest więcej niż poetą, jest on prorokiem, jak wielcy poeci Izraela, z którymi pod wielu względami ma podobieństwo. Jego głos jest głosem milionów, które wołają przez jego usta, że naród nie umarł, że Polska ma spełnić jeszcze wielkie posłannictwo, że jest świadoma swego przeznaczenia, że pragnie je spełnić i spełni je...”.

Jakież to dalekie od opinii Koźmiana, według której Mickiewicza „niesforny zapał rozdmuchały brudne litewskie pomywaczki...”

Mickiewicz oddany był idei bez reszty. Przyziemne sprawy nie interesowały go. Toteż do Władysława Mickiewicza po latach 30 pisał jeden ze współpracowników „Trybuny Ludów” o swym koledze:

„Przychodził on do redakcji z czołem zasępionym troską, a jednak on nas często rozweselał. Kiedy »Trybunie Ludów« groził upadek, każdy z nas niepokoił się swoją przyszłością. Wtedy on zawołał: A jak żyją bekasy? Kto się nimi zajmuje? Nikt! A jednak one żyją”.

PANOWIE W KONTUSZACH I WE FRAKACH

Dzień upalny 4 lipca 1890 r. Oddychać wprost trudno! A tu naokoło mnie setki czy tysiące panów w cylindrach, a raczej w klakach. Uwagę moją, siedmioletniego chłopca, skupiły na sobie trzaskające co chwila klaki. Należało do szyku, by co chwila łamać cylinder i robić z niego czarną tekturkę, a następnie w najbardziej uroczystej chwili wystrzelić z niego.

Tysiące kontuszowców. Wspaniałe stroje, szable, gronostaje...

Austriacka policja odpędzała „lud”, tj. rękodzielników i chłopów. Na ulicach pozostała tylko polska arystokracja rodowa. Ulicami Krakowa kroczyły te tysiące szlachty polskiej za małą trumienką, w której przewieziono prochy Mickiewicza z Montmorency we Francji do Polski. Wieziono ją na wysokim wozie na Wawel.

Kiedy z odległości lat 57 patrzę wstecz, to nie rozumiem, jak mogła ta arystokracja czcić pamięć człowieka, który jej tak z pełnego serca nienawidził, który dziesiątki lat pracował właśnie przeciw niej. Dziennik konserwatywny „Czas”, który wówczas wychodził w Krakowie, pasował Mickiewicza na pisarza szlacheckiego. Nie ma na ten temat ani jednego słowa w pismach poety, który chciał „ruszyć bryłę z posad świata”.

Pochód na Wawel trwał około siedmiu godzin. Kiedy po pogrzebie znalazłem się obok mojego maitre’a, „pana Komorowskiego”, robotnika-filozofa, usłyszałem słowa, których nigdy nie zapomnę:

– Sfałszowali, szelmy, sfałszowali.

Nie rozumiałem wówczas, czego właściwie chciał Komorowski. Wiem, że tego samego dnia aresztowano go za to, iż wymyślał właśnie głośno tym „panom w cylindrach” od „fałszerzy prawdy o Mickiewiczu”.

Panowie-szlachta postanowili z początku dopuścić chłopów do trumny. Zachęcał ich do tego chłopski poeta (raczej kadzichłop), Magrysia spod Łańcuta, w politycznych rymach:

Tam urządzimy wiec narodowy

Wspólnej narady nad naszym stanem,

Wiec katolicki, polski, ludowy,

Spółpojednania się chłopa z panem.

Tymczasem w obawie przed ewentualnymi zbyt gorącymi manifestacjami panowie, w porozumieniu z austriacką policją, zrobili wszystko wbrew swemu pierwotnemu zamiarowi. Odrzucili propozycję przyjazdu wielkich mas chłopskich, zadowolili się nielicznymi delegacjami.

Ale chłopi uparli się. Jeden z nich z powiatu dąbrowskiego napisał do demokratycznego dziennika „Nowa Reforma”, redagowanego przez Adama Asnyka:

„Mickiewicza nie trza chować jak jakiego emerytowanego starostę, lecz – by miliony chowały tego, który się słusznie milionem nazwał”.

Ugodowcy dobili swego. Chłopów było na pogrzebie niewielu. Cieszył się też Wiedeń i Petersburg. Te nastroje przedstawił dobitnie poeta rewolucyjny (naówczas... rewolucyjny) Andrzej Niemojewski:

Lecz mordowanych bohaterów wnuki

Poszli na carskiej ręki całowanie...

Jak szczenię rzuca łono chorej suki –

Tak oni Polskę – węsząc pojednanie.

Niechże powiedzą o nich Twe narody:

Kopani nogą tak żebrali zgody,

Jako psy, którym ma się na zdychanie...

Pierwszą myśl sprowadzenia zwłok, względnie popiołów Mickiewicza do kraju, rzuciła w r. 1869 młodzież akademicka, na której czele stał późniejszy wódz krakowskiej „stańczykierii”, prof. dr Wł. L. Jaworski, i późniejszy demokrata, adwokat Seinfeld. Na młodzież tę miał wpływ wielki poeta Kornel Ujejski, który tak przemówił do młodzieży:

„Uformowało się u nas stronnictwo, które ma sobie za obowiązek i za zasługę oblewać was zimną wodą i gasić każdy żywszy, choćby najszlachetniejszy objaw waszego młodego życia”.

Jeden z pierwszych polskich socjalistów lat osiemdziesiątych, autor „Czerwonego Sztandaru”, Bolesław Czerwiński, buntował młodzież do walki z całą szlachetczyzną. On to, przy omawianiu „Ody do młodości”, zwrócił się do młodzieży z apelem, „by nie ostrożność i oportunizm kierowały nią, a katechizm właściwy, jaki stanowi »Oda do młodości«”. Toteż młodzież studiująca za granicą zaprotestowała przeciw temu, by w Montmorency przemawiał ks. Czartoryski w imieniu całego narodu, a co najwyżej w imieniu jakiegoś jednego polskiego towarzystwa. W imieniu młodzieży miał przemawiać akademik Bouffał, a imieniem redakcji pisma „Pobudka” Barański.

Akademik Bouffał wypowiedział na dwa lata przed powstaniem PPS mowę, w której określił właściwie ideologię PPS:

„Mickiewicz zakreślił w swych artykułach politycznych dwa wielkie, zasadnicze cele: Niepodległość Ojczyzny i Sprawiedliwość Społeczną, a więc Socjalizm”.

Podobnie przemawiał Barański:

„Mickiewicz wraca do ziemi, gdzie tysiące rodzin w niedoli, gdzie setki gmin nawiedzonych klęską głodową, a skrępowany niewolą naród jest bezsilnym świadkiem społecznego dramatu, wraca do ziemi nędzy i niewoli, gdzie prochy jego będą o pomstę sponiewieranych praw człowieka i narodu wołać”.

W tym czasie zwracał się do młodzieży polskiej Bolesław Limanowski w słowach:

„My wcielamy nasz patriotyzm w cały naród, a przeważnie w lud, w te masy milionowe, które łakną chleba, światła, wolności i uszanowania w nich godności ludzkiej. Nasze sympatie są po stronie głodnych, a nie sytych. Takim jest nasz socjalistyczny patriotyzm”.

Też same hasła głosił manifest Towarzystwa Demokratycznego z dnia 17 marca 1836 r. Wyznawali je Worcell, Goslar, ks. Piotr Ściegienny, Mickiewicz.

W słynnym artykule pt. „Mickiewicz jako rewolucjonista i socjalista”, umieszczonym w paryskiej „Pobudce” w r. 1890 napisał Ignacy Daszyński pod pseudonimem „Socius” o Mickiewiczu, iż: „nie wierzył on w polityczne szachrajstwo dyplomatów, wskazując jako jedyną drogę politykę rewolucyjną...”.

W czasie pogrzebu Mickiewicza w Krakowie wypowiedział piękną mowę w imieniu młodzieży akademickiej znany później adwokat Włodzimierz Lewicki, za którą Senat UJ wytoczył mu śledztwo dyscyplinarne.

Gdy akademicy chcieli urządzić we Lwowie manifestację patriotyczną, arcybiskup Morawski zabronił ks. Kamińskiemu wygłosić kazanie w katedrze, w czasie nabożeństwa za duszę Mickiewicza.

Uroczystości krakowskie minęły spokojnie, ale w podziemiu polskim huczało. W 1905 wybuchła wyraźna walka, walka na noże. Pierwsze skrzypce w tej batalii prowadziła już PPSD.

I znów po latach ośmiu próbowano z okazji odsłonięcia pomnika Mickiewicza w Krakowie urządzić „galówkę”, c.k. galówkę z frakami, kontuszami. Miały być „orły, kosy, szable, godła”, aby odbarwić Mickiewicza z wszelkiej czerwoności.

Krakowski Komitet Mickiewiczowski przewidział z góry usunięcie PPSD (Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej) od udziału w pochodzie. Właśnie na czas odsłonięcia pomnika Mickiewicza nastąpiła zmiana na stanowisku namiestnika Galicji. Urząd ten objął zaciekły wstecznik, Piniński. Pod jego adresem pisał konserwatywny „Czas”:

„Trzeba dzierżyć pochodnię mickiewiczowską wysoko i dla świętego znicza wielkich ideałów trzeba budować bezpieczną podstawę i ognisko z ciosów, aby go lada wicher nie rozwiał”.

Pochodnia mickiewiczowska, ideały, konserwatyści z „hr.” Tarnowskim na czele, policja austriacka, owijanie się wkoło tronu Habsburgów polskiego wina – oto, jaka dziwna mozaika...

Gdy PPSD zwróciła się do komitetu obchodu o dopuszczenie jej do odpowiedniego udziału, komitet „był łaskaw” odpowiedzieć, że nie uwzględnia żadnych partii politycznych, a tylko korporacje i sfery społeczne. W imieniu tych „sfer społecznych” odsłonił pomnik „hr.” Tarnowski i wypowiedział słowa: Exegi monumentum aere perennius (wybudowałem pomnik trwalszy od spiżu). Właśnie Tarnowski postawił pomnik Mickiewiczowi-socjaliście – jakiż to paradoks!

Wtedy to wydała PPSD „Książkę pamiątkową o Mickiewiczu dla polskiego ludu pracującego”, w której przedstawiono Mickiewicza we właściwym świetle jako rewolucjonistę i socjalistę. Zaatakował wydawców bardzo ostro w stańczykowskim organie pn. „Ruch Społeczny” młody uczony, Adam Krzyżanowski i nie sprawdziwszy w źródłach, zakwestionował autentyczność wszystkich cytatów z „Trybuny Ludów”.

PPSD postanowiła sama urządzić obchód mickiewiczowski. Wydana została wspaniała odezwa pióra Ignacego Daszyńskiego. W odezwie tej zwrócono uwagę na możliwość prowokacji ze strony konserwatystów:

„Każdą akcję mającą stępić w narodzie samodzielność, każdy krok prowadzący do ponowienia się starych grzechów szlacheckiej przeszłości dość tylko osłonić patriotycznym krzykiem, aby pozyskać kupiectwo i biurokrację, i tę garstkę, która do wolnych zawodów należy. Potworna ta walka wskazująca na rozkład moralny dotychczasowej klasy kierującej: z jednej strony odcięcie od dróg, od centrów europejskiej cywilizacji, z drugiej otwieranie na oścież bram do wschodniego bizantynizmu... a w narodzie samym ciemnota, nędza, niewola.

I w takiej chwili wykluczają najświadomszą klasę od manifestacji na cześć poety, który tym był wielkim, że życie całe na ołtarzu walki o wolność narodu poświęcił, łzami zlany chleb tułaczy nad łaskę carską przeniósłszy.

A ponieważ w ostatnich czasach rzucono nędzy ludowej, jak psu kości, hasło rozruchów przeciw Żydom, ponieważ klerykalni prowokatorzy usiłują skierować cały zapał narodowy na szyby i bety żydowskie, przeto przestrzegamy Towarzyszy gorąco, abyście w dniu klerykalnego obchodu nie zakłócili ani jednym słowem porządku publicznego, abyście prowokatorów klerykalnych odepchnęli stanowczo i zachowali godność klasy robotniczej, świadomej dróg i celów swoich.

Natomiast ogłaszamy, że dnia 29 czerwca złoży PPSD cześć pamięci Adama Mickiewicza.

Każdy z was, Towarzysze, który weźmie udział w tej robotniczej uroczystości, zaświadczy, że w narodzie polskim siła i cnota nie w karmazynie i fiolecie, ale coraz bardziej w siermiędze i robotniczym kubraku!”.

I dnia 29 czerwca zarzucili robotnicy pomnik Mickiewicza tysiącem wieńców z czerwonymi szarfami. Przez wiele dni pilnowali krakowscy robotnicy, by kołtuneria i pachołcy klerykalni nie zerwali wstęg czerwonych. Pilnowałem i ja tego czerwonego ołtarza po nocach obok mych przyjaciół w roboczych kubrakach.

Najmocniejsze przemówienia wygłosili: w imieniu polskiej socjalistycznej braci późniejszy poseł ziemi krakowskiej, dr Zygmunt Marek, i w imieniu młodzieży akademickiej młody medyk, późniejszy poseł do parlamentu wiedeńskiego, dr Emil Bobrowski.

Czerwony ołtarz stał się w późniejszych latach trybuną ludu krakowskiego, z którego stopni przemawiali przywódcy „krakowskiej legendy”, Ignacy Daszyński, Zygmunt Marek, Zygmunt Klemensiewicz, Emil Bobrowski (obaj ostatni odeszli od nas „na przystanku Niepodległości”), Leon Misiołek i wielu, wielu innych...

Ostatnia demonstracja, która zakończyła się pod pomnikiem Mickiewicza, odbyła się dnia 1 maja 1936 r. Po tym dniu nie było wolno za czasów sanacji i Ozonu demonstrować pod pomnikiem Mickiewicza.

Pamiętam ten przepiękny dzień, w którym na Rynku krakowskim znalazło się przeszło trzydzieści tysięcy robotników krakowskich. Z tłumów biła olbrzymia chęć walki przeciw polskiemu faszyzmowi.

Na stopniach siedział Mieczysław Niedziałkowski, który wygłosił mowę na rannym zgromadzeniu majowym. Pod pomnikiem tego, który „cierpiał za miliony”, przemawiałem jako ostatni szczęśliwy...

W pierwszych dniach września 1939 r. strącił butny Prusak ten symbol walki o Niepodległość i Socjalizm!

I nadejdzie dzień, w którym pod nowym pomnikiem, wzniesionym przez Nową Polskę, stanie brać robotnicza i wokół pomnika zaczerwieni się stary Rynek niezliczonymi wstęgami od wiernych temu Sztandarowi, jaki Mickiewicz niósł wbrew wszystkim trudnościom i oporom NAPRZÓD!

DWA SŁOWA O „TRYBUNIE LUDÓW”

Zasady głoszone przez Mickiewicza w r. 1847 były rewolucyjne i odpowiadały nastawieniu psychicznemu całego zdrowego, postępowego społeczeństwa polskiego. Należało je rzucić na papier, uprzystępnić szerszym kręgom emigracji polskiej światopogląd socjalistyczny, jaki sobie wytworzył Mickiewicz, a zgodny z poznanymi przez niego światopoglądami francuskich i niemieckich teoretyków.

W początku sierpnia 1848 r. zwrócił się Mickiewicz do jednego socjalistycznego wydawcy z prośbą o zestawienie mu kosztorysu na wydawanie dziennika francuskiego, w którym mogłaby grupa Mickiewicza prowadzić obronę sprawy polskiej. Środki finansowe na wydawanie takiego dziennika dał Mickiewiczowi wspomniany już ,,hr.” Ksawery Branicki w wysokości, jak na owe czasy, bardzo dużej sumy, bo czterystu tysięcy franków.

Dyrekcję wydawnictwa objął były senator polski, Narcyz Olizar. Nazwa „Trybuny Ludów” – a nie ludu, nadawała dziennikowi charakter międzynarodowy. W składzie redakcji najmniej było Polaków. Członkami redakcji byli Francuzi, bardzo wybitni socjalistyczni publicyści, jak Lechevalier, Carpentier i Lacaussade, byli i Rosjanie, zwolennicy anarchisty Bakunina, był Everbeck, przyjaciel osobisty Marksa i Engelsa, byli Włosi, Hiszpanie, Rumuni itd.

Mimo nadzwyczajnego składu redakcji dziennik nie miał powodzenia i z każdym dniem był bliższy upadku. Upadek dziennika zbiegł się w czasie z wybuchem rewolucyjnych ruchów w Paryżu. Na kilka dni przed wybuchem rewolucji Mickiewicz zachorował i przestał przychodzić do redakcji.

Rewolucja została stłumiona w zarodku, w Zgromadzeniu Narodowym przeszła ustawa wprowadzająca w Paryżu stan oblężenia, a na podstawie tej ustawy zostały zawieszone wszystkie pisma socjalistyczne, a więc i „Trybuna Ludów”. Redaktor odpowiedzialny „Trybuny Ludów”, Carpentier, został aresztowany.

Mickiewicz odczuł bardzo boleśnie zawieszenie „Trybuny Ludów”. W artykule z dnia 1 września 1849 r. pisze Mickiewicz we wznowionej „Trybunie Ludów”:

„»Trybuna Ludów« dzieli los sprawy, której obronie się poświęciła. Pod rygorami stanu oblężenia nasze pismo zostało zawieszone. Redaktora odpowiedzialnego oraz dwie osoby należące do redakcji aresztowano i długo trzymano w więzieniu”.

Powód był błahy i nie miał poważnego uzasadnienia. Chodziło o ogłoszenie dwóch odezw, podpisanych zresztą przez dużą liczbę posłów. Cenzura nie miała żadnych skrupułów. Sfery reakcyjne węszyły wszędzie zagrzewanie do buntów. Broni się Mickiewicz w słowach:

„Zaiste, nie nasze to pismo będzie kiedykolwiek popychało ludność Paryża do zaburzeń, wzniecało wojnę domową... Służymy sprawie ludów; ludy nadal pokładają nadzieje w siłach narodu francuskiego; zaburzenia i wojny domowe miałyby za skutek chyba tylko osłabienie narodu; mogą przynieść korzyść jedynie naszym wrogom... Armie [nieprzyjacielskie] przebiegają Europę od Niemna aż po Alpy i Ren, tępiąc wszędzie moralne żywioły niepodległości i wolności i zagarniając wszystkie zasoby materialne”.

I dalej:

„O sprzeczność z duchem i literą [naszego programu] oskarżali nas ci, którzy nas denuncjowali jako winnych podżegania do niezgody wewnętrznej. Sąd odrzucił oskarżenia uwalniając nas od wszelkich dochodzeń. Jesteśmy zdecydowani prowadzić dalej naszą pracę”.

A gdy rząd francuski mimo powyższego zapewnienia ze strony redakcji wydał szereg represyjnych zarządzeń wobec szeregu członków wydawnictwa i redakcji, ogłosił Mickiewicz 15 października 1849 r. łącznie z dyrektorem Olizarem oświadczenie następującej treści:

„Nieoczekiwane nieszczęścia zaczęły spadać kolejno na wszystkie narodowości, których sprawy »Trybuna Ludów« w dalszym ciągu broniła. Rząd francuski oświadczył się w swej polityce za systematem wrogim owej sprawie... Wydano bardzo ostre zarządzenia przeciw wielu osobom, które interesują się dziennikiem.

Niegodne ich [Polaków] byłoby prowadzić walkę dalej z ukrycia. Byłoby to ujmą dla ich charakteru narodowego... Z dniem dzisiejszym, 15 października, Polacy, którzy należeli do Dyrekcji i Redakcji dziennika »Trybuna Ludów«, zgłaszają zbiorowo swe ustąpienie”.

Dnia 10 listopada 1849 r. zakończyła „Trybuna Ludów” swój krótki żywot.

Sprawę wolności słowa poruszał Mickiewicz wielokrotnie w „Trybunie Ludów”. W artykule pt. „O wolność słowa i zgromadzeń” pisze 22 marca 1849 r.:

„Z zakazu mówienia wynika na przyszłość nakaz milczenia. W Ameryce ludzie mają wolność mówienia wszystkiego; w Rosji [carskiej] są ustawowo zmuszani do mówienia tego, co mówi rząd.

Zadajemy sobie pytanie, które publiczność zadaje sobie codziennie czytając [rządową] »Presse«. Dlaczego ta sama »Presse«, która z tak wielką zręcznością broni wszelkich swobód w teorii, zwalcza je z taką zaciekłością w praktyce?”.

Trzeba mówić o pewnych sprawach głośno, nie bać się krytyki, nie myśleć w imieniu całego ludu, a dać się mu w najrozmaitszy sposób wypowiedzieć, a więc przede wszystkim w prasie, na wiecach i w klubach dyskusyjnych. Szeroko też rozwija Mickiewicz w artykule pt. „Nasz program” w pierwszym numerze „Trybuny Ludów” dn. 15 marca 1849 r. pogląd:

„Tym bardziej właściwy lud, to znaczy ten, który dotychczas nie mógł uczęszczać do szkół ani czytać książek, nie posiada żadnego sposobu dowiedzenia się, co rzeczywiście dzieje się za granicą. A jednak to, co się tam dzieje, wpływało i zawsze wpływać będzie na jego własne losy. Naszym zadaniem będzie mówić ludowi prawdę o sprawach zagranicznych i nic, jak tylko prawdę. Aż zbyt często przed nim ją tajono, bardziej jeszcze przez wyrachowanie niż przez nieświadomość”.

Wśród artykułów politycznych znajdujemy jeszcze jeden, w którym Mickiewicz zwalcza prześladowanie wolności druku. Oto dnia 1 marca 1849 r. pisze:

„Od pewnego czasu nie ustają konfiskaty dzienników ludowych i wyroki skazujące.

Wiemy, jak jałową jest rzeczą mówić obecnym ministrom Republiki to, co oni sami tylekroć mówili, jako członkowie opozycji, ministrom Ludwika Filipa... Powołują się nawet na historię, aby dowieść, że jakaś idea czy namiętność nigdy nie zdobyła władzy inaczej, jak tylko pod warunkiem wyparcia się samej siebie. My sądzimy przeciwnie, że ten cynizm zaprzaństwa, wyniesiony do godności pewnika, jest zupełnie nowym złem politycznym, które znamionuje naszą epokę... Historia obfituje w przykłady prokonsulów i pretorów, co u stóp sądu składali swoje togi i wiązki rózeg liktorskich, aby podzielić los oskarżonych, do których skazania byli powołani.

Inaczej rzecz ma się z naszymi dzisiejszymi ministrami, a może nawet i prokuratorami. Obywatel Barrot ma ogólnie opinię człowieka nieskazitelnego; jego koledzy, przynajmniej ci, którzy są trochę znani, uchodzą również za ludzi uczciwych.

Skoro pod względem pieniężnym są bezinteresowni, z czegóż więc wypływa owa zawziętość antyrewolucyjna, owa żądza prześladowań w tych ludziach o usposobieniu tak mało namiętnym, z których niejedni nawet udają tylko, że mają ambicję?

Stąd, że w rzeczywistości są tylko narzędziami kliki, która wypędzona przez lud z Tuilleryj w lutym, dzisiaj panuje i rządzi w Pałacu Elizejskim. Klika ta znalazła w rządzie najodpowiedniejsze ciało, aby się w nie oblec.

Tak więc jego siła prześladowcza pochodzi z zewnątrz; swoją żółć, swoje nienawiści, obawy, czerpie on ze starego porządku rzeczy, od przyjaciół politycznych, od dawnych towarzyszy, od prokuratorów, finansistów i jenerałów monarchii...”.

Widzimy z powyższych słów, że Mickiewicz był szczerym wyznawcą i szczerym propagatorem tych zasad, którymi się przejął, zwalczając zakłamanie się „nowobogackich”, którzy w gorących dniach czerwcowych przekreślili te swobody, o które kiedyś walczyli. Zarzucił on rządowi francuskiemu:

„Niezaprzeczoną zdaje się rzeczą, że środki przedsięwzięte dzisiaj przez rząd francuski przeciw wolności słowa, przeobrazić się mogą fatalnie w obowiązek mówienia na korzyść rządu!”.

Mickiewicz walczył zawzięcie i nieubłaganie w myśl zasady, przez siebie rzuconej na sztandar Legionu Polskiego: „słowo wolne, wolnie objawione, z owoców przez prawo sądzone”.

Kiedy siedzieliśmy nachyleni nad tomem pożółkłych gazet, zdawało się, że spływa na nas jakowyś elixir vitae. „Trybuna Ludów” to skarb naszego Narodu, to – obok świętości serca Tadeusza Kościuszki – świętość mózgu Polskiego Rewolucjonisty, Rycerza Wolności i Sprawiedliwości Społecznej, Rycerza bez Skazy!

Bolesław Drobner


Powyższy tekst to prawie cała książeczka Bolesława Drobnera. Pierwotnie została wydana w roku 1947. Wznowiło ją Wydawnictwo Literackie, Kraków 1959. Przedruk za tym ostatnim źródłem. Pominięto niewielki fragment poświęcony propagandowym wywodom na temat ZSRR.

 

Warto przeczytać także:

• Adam Mickiewicz: Socjalizm [1849] • Adam Mickiewicz: Osiedla robotnicze [1849] • Bolesław Limanowski: Mowa nad zwłokami Adama Mickiewicza z powodu uroczystego ich przewiezienia do Krakowa [1890] • Partia socjalno-demokratyczna a mickiewiczowska uroczystość [1898]

 

Przypis:

[1]: U nas nie wspomina się w szkołach o tym, że Lelewel był socjalistą i że na publicznym zgromadzeniu w Brukseli w początkach 1848 r. zapoznał zebranych z uchwałami pierwszego Międzynarodowego Kongresu Socjalistycznego, jaki się odbył z końcem r. 1847. Lelewel nosił stale bluzę robotniczą, a było to symbolem jego zasad stosowanych we własnym życiu.

↑ Wróć na górę