Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Piotr Kuligowski

„Socjalizm” powstańców listopadowych. Rzecz o Gromadach Ludu Polskiego

Podobno tymi ścieżkami próbował wyruszyć sam Stefan Żeromski. Jak pisze w swoich wspomnieniach Hanna Mortkowicz-Olczakowa, kiedyś wspomniał nawet o drugiej części „Popiołów”, owych „Iskrach” zniszczonych podczas rewizji przez cenzurę carską, których częścią były dalsze losy Rafała Olbromskiego. Wylądował on po klęsce powstania listopadowego w Anglii wraz z wiernym Michcikiem i został członkiem gromady Grudziąż, współpracując z Worcellem. Ostatecznie kolejna część dzieła Żeromskiego nie powstała, a sam pisarz utracił niepowtarzalną szansę uratowania Gromad Ludu Polskiego od zapomnienia, które dziś wydaje się całkowite. Ostatnia poważna konferencja na temat tej osobliwej grupy odbyła się w 1989 r. Milczą o niej nawet akademickie nisze. Z rzadka jedynie wymienia się Lud Polski jako jedną z organizacji funkcjonujących po powstaniu listopadowym w kręgach Wielkiej Emigracji. Tymczasem mamy świetny pretekst do ponownej refleksji nad tą historią, gdyż dokładnie 30 października 2015 r. minęła 180. rocznica wydania pierwszego manifestu Gromady Grudziąż.

Wówczas to spod pióra polskich emigrantów przebywających w angielskim Portsmouth wyszła odezwa adresowana „do Emigracji Polskiej”. Rozpoczynała się od słów: Obywatele! Polska upadła egoizmem, poświęceniem jedynie zmartwychwstać zdoła. Polska upadła – a z jej śmiercią rozpoczął się dla ludzkości nowy wiek poświeceń i męczeństw. Tym sposobem w ówczesnym polskim życiu publicznym powstał wyłom, przez który przenikały zupełnie nowe idee. Gromady Ludu Polskiego, funkcjonujące w środowisku emigracji polskiej w latach 1835–1846, sformułowały bowiem program radykalnego rozliczenia z przeszłością Polski szlacheckiej oraz zaproponowały wizję egalitarnej Polski Ludowej. Wizja tego państwa wpisana była zarazem w uniwersalistyczny projekt wyzwolenia ludu europejskiego.

***

Gromadę Grudziąż utworzyli emigranci, którzy w grudniu 1833 r. znaleźli się na terenie Wielkiej Brytanii. Przedsięwzięcie stanowiło efekt rozłamu w łonie Towarzystwa Demokratycznego Polskiego (TDP), w którym założyciele Gromady działali wcześniej jako sekcja Portsmouth. TDP było drugim – obok Hotelu Lambert Adama Czartoryskiego – największym i najtrwalszym ugrupowaniem utworzonych w kręgach Wielkiej Emigracji. Powstało ono w 1832 r. i funkcjonowało aż do roku 1862, choć apogeum aktywności i popularności TDP przypadło na okres Wiosny Ludów. W przyjętym w chwili powstania formacji manifeście jej założyciele sformułowali radykalny program reform społecznych, a o upadek powstania listopadowego obwinili szlachtę. W ciągu kilku pierwszych lat funkcjonowania grupa odeszła jednak od najdalej idących haseł i w tzw. Wielkim Manifeście, przyjętym 4 grudnia 1836 r., opowiedziała się m.in. za koniecznością uwłaszczenia chłopstwa, a nie uwspólnienia ziemi, jak głosiła wcześniej. W latach 40. natomiast TDP skupiało się na budowaniu na ziemiach polskich siatki spiskowej, która miała doprowadzić do wybuchu powstania – to poparcie dla tej właśnie „partii” polskiej wyrazili wprost Marks i Engels w „Manifeście Komunistycznym”.

Założyciele wspomnianej sekcji Portsmouth TDP, a potem Gromady Grudziąż Ludu Polskiego, po klęsce powstania listopadowego zostali osadzeni w pruskich ośrodkach internowania. Jeden z badaczy, Adam Sikora, ustalił, że bynajmniej nie okazywali pokory wobec zaborcy. 12 czerwca 1832 r. pod Gardeją stawili opór, doszło do strzelaniny. Znaczną część spośród uczestników stłumionego powstania pruskie władze umieściły w twierdzy Grudziąż. W pismach wydawanych przez Lud Polski wielokrotnie znaleźć można wspomnienie przymusowych prac wykonywanych przez byłych żołnierzy podczas internowania w Prusach.

Władze zaborcze ostatecznie, po interwencji rządów Francji i Wielkiej Brytanii, zdecydowały o wysłaniu uczestników nieudanego powstania do Stanów Zjednoczonych. Jednak z powodu szalejących sztormów żaden ze statków nie dobił do brzegów Nowego Świata. Osoby podróżujące na „Elizabeth” wysiadły na ląd w La Havre, natomiast „Union” zarzucił kotwicę w Harvich. Pasażerowie obu okrętów, za namową Adama Czartoryskiego, zaciągnęli się do Legii Cudzoziemskiej i zostali wysłani do Algierii. Natomiast statek „Marianne”, na którym znajdowali się późniejsi twórcy pierwszej z Gromad Ludu Polskiego, dotarł do Portsmouth w grudniu 1833 r. 14 lutego 1834 r. przybysze uzyskali zgodę władz na pobyt. Osadzono ich w barakach, w których wcześniej mieścił się szpital dla chorych na cholerę. Średnio mieli po ok. 30 lat.

W odręcznie pisanych okólnikach Towarzystwa Demokratycznego Polskiego – emigracyjnego ugrupowania, które zainteresowało się losem przybyszów – znaleźć można szereg informacji na temat trudnego losu bojowników powstania listopadowego. Co prawda szybko zorganizowali oni „sekcję Portsmouth”, która stała się jedną z odnóg TDP, a także zdołali utworzyć szkołę, jednak zasiłek przyznany im przez władze Albionu był niewielki. Jak pisał ob. Pasierbski, wystarczał on jedynie na opędzenie niezbędnych potrzeb życia, tj. funt chleba i ½ funta mięsa, bez żadnej przyprawy raz na tydzień [mieszkańcy baraków] spożywają. Mieszkają w koszarach z podwójnych desek zbudowanych, na zimę zupełnie niewygodnych, te nie są zaopatrzone ani w pościel, ani też w sprzęty koszarne; nie pobierają opału ani światła; wszystkie te potrzeby muszą ze skrzętnej swojej oszczędności załatwiać. Odzież ich składa się ze starych płaszczy pruskich, niezdatnych prawie do użycia.

Wszystkie te szczegóły są istotne dla całościowego odmalowania specyfiki Ludu Polskiego jako organizacji. Twórcze przekształcenie idei luminarzy ówczesnych prądów socjalistycznych dokonało się w dużej mierze w zderzeniu z trudnymi warunkami bytowymi, które wpłynęły na wytworzenie silnego poczucia wspólnotowości i specyficznej obyczajowości wśród mieszkańców baraków. Jak ustalił Krzysztof Marchlewicz, twórcy Gromady Grudziąż Ludu Polskiego dysponowali wspólną kuchnią (na ponad dwieście osób), a ich niski status materialny powodował, że żywili się przede wszystkim chlebem, mięsem, solą i kapustą. Zwyczajem w grupie było picie dużych ilości alkoholu w dniu wypłaty rządowego zasiłku. Nic dziwnego, że w takich okolicznościach mieszkańcy baraków mogli czuć się jak założyciele falansterów w Teksasie.

Specyfikę obyczajowości Gromadzian zaobserwować można np. w relacjach z ceremonii pogrzebowych, zawartych w kilkusetstronicowym zbiorze „Lud Polski w Emigracji 1835–1846”, wydanym przez Zenona Świętosławskiego w 1854 r. Sekretarz Gromady Grudziąż, Ignacy Wellman, raportował: Fabian Stępniewicz, który w Belgii, na łożu już śmiertelnym, przyjął Gromady chrzest, w kilka tygodni później zakończył życie. I nieco dalej, w nawiązaniu do śmierci Jana Czarneckiego i Łukasza Pietrzaka, pisał: tych, zwyczajem uczniów Chrystusa, odprowadziliśmy do grobu – znakiem krzyża ostatnie daliśmy im pożegnanie – w dowód przyjaźni rzuciliśmy na ich oczy garstkę niepolskiej ziemi! Każdy pogrzeb członka Ludu Polskiego wiązał się z tego rodzaju polityczną i religijną demonstracją.

Jednak ta osobliwa obyczajowość i zbliżone warunki materialne nie utrzymały spoistości grupy. Tadeusz Krępowiecki i Seweryn Dziewicki próbowali przekształcić Lud Polski w szerszy projekt przez planowane połączenie z Ogółem Londyńskim – powstałą w 1836 r. organizacją „półśrodkową” (czyli mającą w szeregach zarówno umiarkowanych demokratów, jak i zwolenników Czartoryskiego), stawiającą sobie za cel zjednoczenie emigracji. Pomysł nie spotkał się jednak z aprobatą pozostałych członków organizacji i w efekcie 3 lipca 1837 r. Krępowiecki i Dziewicki zostali usunięci z Gromad, pociągając za sobą 55 Gromadzian, z którymi utworzyli Towarzystwo Wyznawców Obowiązków Społecznych. Wkrótce też o samowolne kontakty z Ogółem Londyńskim zostali oskarżeni Stanisław Worcell i Reces Wątróbka, zdołali jednak oczyścić się z zarzutów podczas zebrania organizacji. O tych wewnętrznych tarciach z ironią donosił „Demokrata Polski”, główny organ prasowy TDP: Maczuga Gromady Grudziąż rozmachana, zdruzgotała parami olbrzymów, co się w karłej postaci na jej łonie wylęgli. […] Wtrąceni do niego [piekła] mściwą ich ręką Bracia nasi w Portsmouth, w płomieniach niezgody ciężkich mąk doznają i politycznie całkiem już spłonęli. Ostatecznie Worcell, zniechęcony brakiem szerszej aktywności ugrupowania, sam opuścił Gromady 12 kwietnia 1840 r.

Jakby wbrew tym okolicznościom, Lud Polski pod względem wewnętrznej struktury postrzegał siebie jako organizację inkluzywną. Wiemy, że solą w oku stanął dla niej [szlachty] nasz rozbrat, zżyma się na nasze godło, nie do smaku jej nazwisko Grudziąż, bo zawiera myśl naszych mąk, a co dziwniejsza, czy uwierzycie, że nie może wyjąkać słowa Gromady, dlatego, jak to odgadnąć łatwo, że wy po wioskach w Polsce podobne stanowicie Gromady, sami wybieracie Wójtów, Dziesiętników i o swoim namyślacie się dobru. Innymi słowy, emigranci byli przekonani, że na ziemiach polskich chłopi, pozostający niejako w stanie natury, spontanicznie uczestniczą w grupach podobnych do Gromad. Struktury Ludu Polskiego na emigracji miały być zatem odwzorowaniem rzeczywiście funkcjonujących instytucji chłopskich.

Udało się utworzyć jedynie trzy Gromady, które podzielały manifest założycielski organizacji. Pierwsza z nich to oczywiście Gromada Grudziąż. Jak twierdził Stanisław Szpotański, na emigracji słowo „Grudziąż” znaczyło tyle, co piekło, ponieważ było czytelnym nawiązaniem do okresu internowania w Prusach. 14 marca 1836 r., po wykreśleniu sekcji Jersey z TDP, zawiązała się Gromada Humań. Jej nazwa nawiązywała do rzezi humańskiej – masakry ludności polskiej i żydowskiej, dokonanej podczas rebelii Kozaków i ruskiego chłopstwa 21 czerwca 1768 r. Nazwa ta budziła sprzeciw środowisk emigracyjnych. Za jej wybór Gromadzian zaatakował m.in. Józefat Bolesław Ostrowski, wydawca „Nowej Polski”. Jednak twórcy nowej Gromady upierali się, że jej nazwa to forma ekspiacji. Na rękach carów szukaj sczerniałej plamy krwi niewiniątek. Ale Ludu nie obwiniaj. Nieszczęsny, ofiara przemocy, igraszka intryg, narzędzie własnego i cudzego bólu […] Adwokacie indywidualizmu, w sprawie, której bronisz, leży zaród tysiąca rzezi humańskich, bo w twojej sprawie jest obrona tronów. Samo powstanie Gromady Humań, mimo odbicia się szerokim echem wśród kręgów Wielkiej Emigracji, nie wzmocniło Ludu Polskiego w istotny sposób. Zenon Świętosławski w 1854 r., a zatem osiem lat po rozwiązaniu się Gromad, wspominał, że Gromada Humań składała się jedynie z kilku szlachciców i oficerów. Z braku aktywności została zresztą rozwiązana 22 maja 1843 r.

Wreszcie trzecią, ostatnią, była Gromada Praga. Jej nazwa, jak wyjaśnili założyciele, była nawiązaniem do dzielnicy Warszawy, historycznie znanej z licznych […] klęsk i morderstw dokonanych na niepodległości Polski. Powstała ona 19 stycznia 1841 r. w Londynie. Jej najważniejszym członkiem był Jan Kryński – aktywny w kręgach emigracyjnych jeszcze w latach 70. XIX w. jako publicysta „Wici” i członek Związku Ludu Polskiego.

***

Wyjście sekcji Portsmouth z Towarzystwa Demokratycznego Polskiego poprzedzone było dłuższą wewnętrzną dyskusją, w której kolejno do stanowiska sformułowanego w portowych barakach odnosiły się poszczególne sekcje TDP, a na koniec głos zabrała sekcja Centralna. Stanowisko sekcji Portsmouth, sygnowane przez Ignacego Wellmana, Rocha Rupniewskiego i Seweryna Dziewieckiego, zostało przyjęte 25 maja 1835 r. i rozpoczynało się od konstatacji, że Chrystus nie przyszedł, aby dać pokój, ale – miecz. Następnie, obok krytyki dotychczasowych posunięć emigracji, a także niedemokratycznych – w ich ocenie – praktyk sekcji Centralnej, sformułowano zupełnie nowatorskie (na gruncie polskich idei politycznych) ujęcie kwestii własności. Zapytajmy się, czy prawo własności jest natury czyli też instytucji Towarzyskich wypływem? Natura jest macochą własności, bo własności nie masz w naturze. Uświęcone wiekami rozboju, mordów, grabieży prawo własności jest sprzeczne z prawem do życia, płynącym ze źródła natury, prawo własności zabija prawo do życia, musi więc być obalone, zniszczone.

Żadna z sekcji TDP nie przychyliła się do tych opinii, aczkolwiek tylko sekcja Vimoutiers pokusiła się o nieco bardziej rozbudowaną odpowiedź, w której jej członkowie wskazali, że zniesienie własności to utopia, a najlepszą rękojmią praw ludu będzie nadanie mu na własność ziemi, na której pracuje. Niektóre z sekcji zareagowały bardzo ostro. Sekcja Centralna, podsumowując tę dyskusję, wskazała, że idee wyrażone przez mieszkańców portowego miasta mają wiele wspólnego z koncepcjami Babeufa i Saint-Simona (głosili oni hasła m.in. przebudowy struktury własności i zniesienia dziedziczności dóbr), są zatem utopią i nie zyskały sympatii w szeregach TDP, tak jak jej nie znalazła teoria o władzy, lubo ją Sek. Portsmouth na swoim dobrze (jak się wyraża) zgłębionym pojęciu socjalizmu oparła.

W wyniku tej niezgody co do kwestii fundamentalnych, 30 października 1835 r. przyjęto wspomnianą odezwę Gromady Grudziąż „Do Emigracji Polskiej”. Stwierdzono w niej, że TDP w miejsce szlachty chce wprowadzić stan przemysłowy, kupiecki. Tymczasem, zdaniem autorów manifestu, porównanie kondycji socjalnych [czyli zrównanie stanu posiadania] stanie się ciałem, ponieważ nie może być półśrodków między byciem wolnym a niewolnictwem. Pod tymi słowami podpisało się 141 osób, kilka dni później – sześć kolejnych, wśród nich Tadeusz Krępowiecki i Stanisław Worcell. W ten sposób podział na dwa ugrupowania stał się faktem.

***

Autorstwo idei wypracowanych w kręgu Ludu Polskiego można przypisać głównie trzem postaciom. Pierwszą z nich był niewątpliwie Tadeusz Krępowiecki (1798–1847), który w czasie powstania listopadowego wsławił się udziałem w bitwach pod Stoczkiem i Boremlem, a następnie został ciężko ranny podczas oblężenia Warszawy. Był jednym ze współzałożycieli TDP, z którym jednak szybko się rozstał z uwagi na różnice poglądów. Po rozłamie w Gromadach Krępowiecki był członkiem Towarzystwa Wyznawców Obowiązków Społecznych, choć pod koniec życia powrócił do TDP. Zmarł w wieku 49 lat z powodu problemów z sercem, spowodowanych latami ciężkiej i monotonnej pracy fizycznej.

Gromadzianie zaaprobowali i rozwinęli tezy Krępowieckiego, wygłoszone podczas przemówienia z okazji drugiej rocznicy wybuchu powstania listopadowego. Winę za upadek Polski zrzucił Krępowiecki na szlachtę, ukazał także antagonizm szlachecko-chłopski w perspektywie długiego trwania. W XIV w. katolicyzm zaszczepił niewolnictwo na Litwie – mówił Krępowiecki 29 listopada 1832 r. – a kiedy w wieku XVII, wspomagany mieczem panów, dopiekł do żywego dzielnemu ludowi Ukrainy, wówczas reakcja jego nauczyła ciemięzców, czym jest zemsta ludu. Wtedy to narodzili się nowi Spartakusi: Pawluk, Nalewajko, swój odważny opór odpokutowali, wbrew danemu im słowu, katuszami, przed którymi wzdryga się natura. Śmierć ich pomścił wkrótce groźny Bohdan Chmielnicki.

Członek TDP, lewicujący Jan Nepomucen Janowski, jeszcze wiele lat później wspominać będzie to przemówienie, pisząc w swych „Notatkach autobiograficznych”, że było ono „samowolką Krępowieckiego” (wtedy jeszcze członka TDP), który – przy słuchaczach z Francji – porównał szlachtę polską do plantatorów trzciny cukrowej w Ameryce, a lud wiejski, ciemiężony przez nią – do negrów.

Tę perspektywę, w myśl której wewnątrz polskiej wspólnoty ludowo-narodowej trwa konflikt, a w jego wyniku dopiero powstać może naród jako horyzontalna wspólnota, udało się Krępowieckiemu na stałe zaszczepić w ideologii Ludu Polskiego. To teoretyczne stanowisko wymagało jednak istotnego rozszerzenia. Jeszcze w grudniu 1835 r. tę proludową perspektywę członkowie Gromady Grudziąż wpisali w wyższy porządek uniwersalności, adresując jedną ze swych odezw „Do Ludów”: do sprawiedliwości Boga i uczucia Ludów Chrześcijańskich podnosimy głos nasz w imieniu Narodu, tej ukrzyżowanej za wolność i prawdę ofiary […] spełniona jej [Ojczyzny] męka będzie odkupieniem Ludzkości – że Polska wolna, niepodległa, równa stanie się przybytkiem równości, Braterstwa i szczęścia powszechnego. Wniosek z tego płynął następujący: żaden z ludów nie może się czuć bezpiecznie, gdy tyrani deptają choć jeden z nich.

Gromadzianie zdawali sobie jednak sprawę, że lud polski jest zasadniczo bierny, dlatego wierzyli, że dopiero aktywność pozostałych społeczeństw europejskich będzie dla niego sygnałem do działania. W jednej z licznych polemik z TDP stwierdzili: Ludy europejskie myślą i wyrabiają szczęścia wspólnego pojęcie – to pojęcie mogłoby się przekraść do Polski, roztopić zmarzniętą masę polskiego Ludu [...] jakże więc zapobiec temu wezbraniu, jak obronić Polskę od przelewu krwi, od pożóg? Jeden pozostał środek: wyrzec się przymierza z Ludami i narodowość za strażnika Polsce postawić – ironizowali, wskazując, że demokraci gotowi są nadal opierać się na fikcji szlacheckiego narodu politycznego z obawy przed śmiercią kilkudziesięciu posiadaczy ziemskich.

W tej wspólnotowej retoryce lud pełnił centralną rolę, choć w istocie za marzeniami o jego politycznej aktywizacji i unarodowieniu kryły się idee niepodległościowe. Jako że po okresie demokracji szlacheckiej brakowało zarówno terminologii, jak i tradycji odwoływania się do instytucji państwa, a obecne państwo funkcjonujące na ziemiach polskich było wrogą machiną, jedynym możliwym nawiązaniem były wspólnoty spojone kulturą, językiem, religią itp. Odrodzone państwo miałoby jako instytucja sens jedynie o tyle, o ile byłoby integralną częścią ludu, a zatem nie odgradzałoby się od niego np. przez oderwanych od ludu królewskich żołnierzy, owe machiny brzęczące medalami. Nie było tu zatem idei aparatu państwa jako czegoś obiektywnego, wręcz przeciwnie – rząd polski powinien być sprężysty, szybki w działaniu, tak aby z prędkością i potęgą gromu Bożego w miejsca palcem Ludu wytknięte uderzał, powinien być narzędziem, przez które by Naród nasz z Wolą Boga zgodną a mocną wolę swoją pojedynczym cząstkom swym ogłaszał i potężny głos swój na zewnątrz wydawał. Na styku takich, ludowo-rewolucyjnych i niepodległościowych, koncepcji zrodziła się, mglista i niedookreślona, ale najpełniej w tamtych okolicznościach wyrażająca ich syntezę, idea Polski Ludowej. Termin ten w tekstach Gromad po raz pierwszy pojawił się 2 stycznia 1837 r. w kontekście postulatu zniesienia dziedziczności ziemi.

***

Drugim z filarów idei Ludu Polskiego były koncepcje wypracowane w dużej mierze przez Stanisława Worcella (1799–1857). Wywodził się on z rodziny hrabiowskiej, stąd w młodości uzyskał staranne wykształcenie. Stanisław w czasie powstania listopadowego walczył na Wołyniu, a w sierpniu 1831 r. został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtutti Militari. Podczas pobytu na emigracji wielokrotnie zmieniał organizacyjną przynależność, aczkolwiek z pewnością należał do grona najistotniejszych reprezentantów nurtu rewolucyjnego, o czym świadczą jego kontakty międzynarodowe – przyjaźnił się np. z Giuseppe Mazzinim.

Wkładem Worcella do idei Ludu Polskiego były przede wszystkim wypracowane przezeń poglądy na temat własności. Różne odpowiedzi na pytanie, czy chłopi powinni posiąść ziemię na własność, czy też żyć we wspólnotach i użytkować ją razem, były kością niezgody między TDP a sekcją Portsmouth. W swej rozprawie „O własności”, włączonej do antologii tekstów Ludu Polskiego jako jej integralna część, Worcell opowiedział się za zniesieniem prywatnej własności środków produkcji.

Był przekonany, że realizacja jego zapatrywań w tym zakresie jest kwestią czasu. Obserwował przy tym uważnie zmieniającą się strukturę gospodarczą, a także nowe siły społeczne. Proletarze [robotnicy] i mieszczaństwo we Francji; w Hiszpanii dóbr duchownych zaborcy; w Emigracji nawet polskiej wszystkie owe korporacje uganiające się pomiędzy sobą o to jedynie, które z nich wołającemu o przeobrażenie własności Ludowi polskiemu większym kawałem ziemi usta zatkać zdoła, niczym nie są innym, jak skrzypem rozpadającego się dzisiejszego społeczeńskiego porządku.

Worcell zaatakował przekonanie, jakoby własność wynikała z praw natury. Prawem koniecznym w naturze, twierdził, jest np. siła, lecz siła większa ma przewagę nad mniejszą. Tym sposobem, gdyby prawem natury, a zatem prawem koniecznym, miała być również własność, to każdy rozbójnik mógłby użyć jej jako uzasadnienia swego procederu. Z faktu, że własność nie jest prawem koniecznym, wynikają doniosłe wnioski – jest to prawo moralne, wzajemne, istniejące w ramach pewnych struktur. Własność jest więc stosunkiem społeczeńskim, jest społeczeństwa wypływem, jest młodszą od społeczeństwa i musi jego prawom ulegać, musi być postępową. Własność można zatem przekształcać, jeśli jej istniejąca forma się zdezaktualizuje.

Worcell atakował także popularne wówczas przekonanie, według którego własność była prawem boskim. Doszedł do wniosku, że jest to tylko pewien stosunek społeczny, zachodzący między osobą posiadającą, rzeczą posiadaną a prawnymi granicami i formami własności. Stosunek ten powinien zatem ulegać przemianom w zależności od kierunku postępu, od potrzeb udoskonalania świata. Zauważył, że po 1789 r., czyli po rewolucji francuskiej, dokonują się dwa zasadnicze kierunki przekształceń: znoszenie posiadania z prawa rodu, to jest z odziedziczenia oraz likwidacja używania owoców pracy cudzej, czyli eksploatacji i próżniactwa. Zniosłoby to anarchiczne dążności własności indywidualnej, a także egoizm rodzinny, a w efekcie nastąpiłoby zlanie się wszystkich interesów w jedną sprawę wspólną, centralizacja, Braterstwo.

Zapatrywania na kwestię własności znajdowały odbicie także w formułowanej przez Lud Polski krytyce kapitalizmu. Rzecz jasna, w swych tekstach i manifestach nie stosowali oni jeszcze tego pojęcia, nie operowali też żadnymi szczególnie wyrafinowanymi koncepcjami ekonomicznymi. Niemniej, w odpowiedzi na zarzuty TDP, że zniesienie własności doprowadzić może do zaniku szlachetnego współzawodnictwa, sformułowali szereg zarzutów pod kątem wolnej konkurencji. A więc szlachetnym współzawodnictwem nazywacie żądzę gromadzenia brzydkich, nieszlachetnych bogactw, egoizm nazywacie cnotą, innej pracy prócz dla osobistego niesionej zysku nie pochwalacie i znać nie chcecie. Obawiali się także, iż zwycięskie powstanie wcale nie doprowadzi do wszechwładztwa ludu, tylko do zaistnienia – na modłę zachodnią – mieszczańskiej kasty oraz oznaczać będzie sprowadzenie do Polski morowej zarazy przemysłu i handlu.

***

Po odejściu Worcella z Ludu Polskiego szczytową popularność w narracji politycznej kreowanej przez organizację zyskały – za sprawą Zenona Świętosławskiego (1811–1875) – treści mistyczno-religijne. Sam Świętosławski już w okresie studiów w Warszawie był uczestnikiem nielegalnych kółek studenckich, które przygotowały grunt pod przyszłe powstanie. Na emigracji współzałożyciel TDP, z którego odszedł jednak już po kilku miesiącach. W 1833 r., w związku z partyzantką Zaliwskiego – próbą podsycenia insurekcyjnego oporu na ziemiach polskich – przez krótki czas przebywał w kraju. Po rozwiązaniu Gromad przeżył załamanie nerwowe i na krótki czas powrócił do TDP, jednak wciąż żywa w nim była idea odrodzenia Gromad. W roku 1856 odrzucił propozycję carskiej amnestii i w związku z tym do końca życia pozostał w Wielkiej Brytanii.

Okres hegemonii Świętosławskiego to czas, gdy w Gromadach pozostało już tylko kilkudziesięciu najwierniejszych członków, a w kręgach emigracyjnych na popularności zyskiwały nastroje mesjanistyczne. W ideologii Ludu Polskiego szczytowym produktem tych tendencji był artykuł „Trzy widzenia” Świętosławskiego oraz, opracowany również przez niego, projekt utopii Kościoła Powszechnego.

„Trzy widzenia” to oparty na onirycznych motywach tekst ukazujący tułaczy, czyli emigrantów, jako osoby, które odrzuciły własne wygody i osobiste szczęście na rzecz walki o szczęście innych. Polacy zostali tu przedstawieni jako lud wybrany przez Boga do dokonania rzeczy wielkich. Dzisiejszy świat – pisał Świętosławski z perspektywy roku 1842 – to chaos, jakby kto naczynie jakie wziął, wrzucił weń garść sprzecznych z sobą żywiołów, i mocno nim wstrząsnął, tak świat cały sam tylko zamęt i nieład przedstawia. Wszędzie rozwaliny i gruzy. Nigdzie ładu ni porządku.

Ziemski raj zniszczyli królowie i panowie, odrodzić go może tylko masowe powstanie ludu w imię Boga. Na Wschodzie słychać jakiś ryk, jakby zgłodniałych hien wycie – łuną całą lśnią się bagnetów zastępy – Ale czemuż tak nagle niezliczone szeregi uklękły? Broń złożyły do nogi – i słychać tylko: Ludu Boży! Ludu czysty! Polska miała odegrać nadzwyczajną rolę w tak postrzeganym Eschatonie, doprowadzając ostatecznie do powstania wielkiej ludzkiej rodziny, do powrotu Adama do raju.

Mistycyzm Świętosławskiego to jednak nie tylko próba antycypacji procesów społecznych i nadania im wymiaru eschatologicznego. To także konstrukcja utopii, zaprezentowanej w „Ustawach Kościoła Powszechnego” wraz z obszernym komentarzem. Tekst ten można uznać za wyrażający stanowisko Ludu Polskiego w jego ówczesnej formie, gdyż został sygnowany przez 49 członków organizacji. Wizja Kościoła Powszechnego zawiera szczegółowy obraz przyszłego ustroju, który ma charakter uniwersalny, a więc nie jest ulokowany ani w bliżej określonym czasie, ani w jakimś konkretnym miejscu, choć stolica nowego państwa powstać miała na Przesmyku Sueskim. Autor kreśli tu w najdrobniejszych szczegółach skomplikowany system podziału administracyjnego, a także poszczególne szczeble machiny administracyjnej, np. dzieląc władzę wykonawczą na piętnaście wydziałów. Komentarz do „Ustaw” nieco rewiduje ich najbardziej osobliwe punkty, powraca w nim także Świętosławski do refleksji nad „gromadami” jako podstawowymi instytucjami ludu, których na emigracji jest tylko kilka, zaś na ziemiach polskich – tysiące.

***

Lud Polski ostatecznie nie odegrał większej roli w kształtowaniu sytuacji politycznej i klimatu ideowego na naszych ziemiach, gdyż jedynie nieliczne jego teksty przeniknęły do odległej ojczyzny. Z całą pewnością manifesty organizacji były pewną inspiracją dla działającego w Warszawie Stowarzyszenia Ludu Polskiego. Odbywający się w 1839 r. proces 28 przedstawicieli tej grupy udowodnił, że znali oni publikacje emigracyjnego Ludu Polskiego. Ponadto jego idee dotarły również do Małopolski. Świadczy o tym fakt, że Ludwik Miłkowski, który ze strachu przed represjami wraz z grupą swoich współpracowników wyjechał w połowie lat 30. XIX w. do południowej Francji, zwrócił się do Gromady Grudziąż, pisząc: dzieląc nasze zasady równie jak i środki działania, chce się wpisać do polskiego Ludu i upoważnienia żąda do zakładania Gromad. Z nim bowiem razem przybyli Krakowianie podzielają jego zamiary. Ostatecznie jednak nowa Gromada nie została zawiązana.

Natomiast aktywność Gromad w kręgach emigracyjnych polegała przede wszystkim na krytyce TDP. Gromadzianom udało się także nawiązać pewne kontakty z zachodnioeuropejskimi grupami rewolucyjnymi. Przede wszystkim szukali możliwości współpracy z czartystami, czyli przedstawicielami ruchu społecznego, który zmierzał do demokratyzacji brytyjskiego systemu wyborczego i poprawy sytuacji robotników. Wpisując sprawę Polską w uniwersalny wymiar walki o podmiotowość, Lud Polski utrzymywał, że najlepszymi przyjaciółmi sprawy Polskiej w Anglii są Rzemieślnicy i Rewolucjoniści ludowi, ale jednocześnie poszukiwał sojuszników wśród irlandzkiego ruchu niepodległościowego. Gromadzianie szukali także przychylności wśród czołowych europejskich rewolucjonistów pierwszej połowy XIX w. Przez Tadeusza Krępowieckiego udało im się nawiązać kontakt z Giuseppe Mazzinim, ten jednak nie był skory do przyjęcia ideologicznego stanowiska Gromad. O pewnej pozycji tej organizacji pośród europejskich radykałów świadczy fakt, że Worcell był jednym z mówców na pogrzebie Philippe’a Buonarrotiego.

Z innych aktywności na emigracji na pewno wymienić można organizowanie – samodzielnie lub we współpracy z grupami o dość podobnym profilu ideowym – corocznych obchodów rocznicy wybuchu powstania listopadowego. W czerwcu 1844 r. Lud Polski wszedł także w skład Zgromadzenia Ogólnego Polaków w Londynie, które zorganizowało wiec protestacyjny w czasie wizyty cara Mikołaja I, a także wystosowało wspólną odezwę (147 podpisów), zamieszczoną w prasie brytyjskiej, w której opowiedziało się przeciwko zaborom, a za wszechwładztwem i niepodległością. Był to już jednak ostatni przejaw ich działalności. Pod koniec 1845 r. rząd zaprzestał wypłacania zasiłków członkom Gromady Grudziąż, a także wysiedlił ich z baraków.

Impulsem do poszukiwania przez radykalnych imigrantów nowych form aktywności były dla nich docierające do Wielkiej Brytanii wieści o rewolucji krakowskiej Edwarda Dembowskiego z lutego 1846 r. 22 marca 1846 r. odbyło się ostatnie zebranie Gromady Grudziąż. Ponieważ Rząd Narodowy zabronił prowadzenia odrębnych działań, Gromada postanowiła, że emigranci powinni wrócić do kraju. Fundusze podzielono pomiędzy tych, którzy płacili składki, zaś archiwum oddano pod opiekę Świętosławskiemu. On sam wstąpił wkrótce do TDP, a w okresie Wiosny Ludów na krótko powrócił na ziemie polskie, gdzie nie odegrał jednak znaczniejszej roli. Gromada Praga przetrwała jeszcze przez kilka miesięcy jako efemeryda.

***

Czy z Ludu Polskiego coś pozostało? Z całą pewnością przez wiele lat utrzymywała się jego formuła organizacyjna, powracając w różnych kontekstach i konfiguracjach. W 1856 r. Gromadę Rewolucyjną Ludu Polskiego w Londynie utworzyli Świętosławski i Kryński, w 1872 r. byli uczestnicy Komuny Paryskiej powołali w Wielkiej Brytanii Związek Ludu Polskiego (organizacja przetrwała do 1877 r.), wreszcie – w 1881 r. w Genewie Bolesław Limanowski współtworzył Stowarzyszenie Socjalistyczne Lud Polski. Tenże Limanowski w roku 1889 na łamach paryskiej „Pobudki” m.in. z tradycji Ludu Polskiego wywodził rodowód polskiego socjalizmu.

Szlakiem wyznaczonych przez Gromady ścieżek ideowych podążyły całe pokolenia polskich socjalistów, ludowców czy kooperatystów. Trwałe okazało się operowanie pojęciem ludu, rozumianym jako szeroka baza społeczna, której przypisuje się wielkie zadania przebudowy rzeczywistości, nie tylko w zakresie materialnym. W kręgu lewicowych idei na dobre zakorzenił się też termin „Polski Ludowej”, który aż do 1945 r., kiedy to stał się „zepsutym znaczącym”, był spoiwem dla całokształtu emancypacyjnych i socjalistycznych programów politycznych. Wreszcie, Lud Polski w latach 1835–46 sformułował szereg krytycznych uwag pod adresem Polski szlacheckiej, które chyba do dziś nie zostały przepracowane w debacie publicznej, a tym bardziej – w zbiorowej pamięci i w kanonach myślenia o historii. Ten aspekt testamentu Ludu Polskiego wciąż domaga się wypełnienia.

Piotr Kuligowski


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w kwartalniku „Nowy Obywatel” nr 70, wiosna 2016. Jako ilustrację wykorzystano pierwszą stronę odezwy Gromad Ludu Polskiego z 25 września 1856 r. Warto przeczytać także odezwę Gromad Ludu Polskiego: Do ludu polskiego na rodzinnej ziemi

↑ Wróć na górę