Początek był dobry. W rozmaitych dzielnicach miasta zaczęły powstawać koła kobiece. Towarzyszki – robotnice fabryczne i żony towarzyszów – chętnie garnęły się do partii i uczęszczały na wykłady. O systematycznej pracy wśród niewiast, jak zresztą w całej partii, nie można było marzyć. Konspiracyjna praca z musu rwała się. Pamiętam zebranie kobiece przy ul. Powązkowskiej, które nie mogło nawet rozpocząć się, szpicle bowiem i policja obstawili całą kamienicę. Szczęście mi jednak wówczas sprzyjało: wyszłam wolnym krokiem pod wzrokiem szpiclów, nie zwracając na siebie ich uwagi. Mieszkanie jednak uważano za zaszpiclowane i trzeba było szukać innego, co nie było rzeczą łatwą. Czytaj dalej →
W warunkach dominującego w Polsce sektora państwowego zarządzanego przez komunistyczną nomenklaturę, konieczne jest jego odpolitycznienie poprzez odsunięcie PZPR od polityki gospodarczej i kadrowej. Zakłady pracy powinny być zarządzane przez załogę i odpowiedzialną przed nią kadrę kierowniczą. Alternatywa ustrojowa, jaka powstaje w tym procesie, otwiera przed cywilizacją inny horyzont. Tworzy nowy kształt samorządności i demokracji. Pozwala emancypującemu się społeczeństwu na uzyskanie podmiotowości kulturowej i informacyjnej. Tworzy szansę na uwolnienie się spod kontroli kompleksu wojskowo-przemysłowego, na przywrócenie zakłóconej równowagi między człowiekiem a przyrodą. Obecny kryzys w ruchu socjalistycznym przezwyciężyć można poprzez zarysowanie perspektywy ustrojowej wspólnej dla społeczeństw żyjących w różnych systemach zależności i dominacji. Wymaga to wyobraźni i odwagi politycznej. Czytaj dalej →
5 lutego 1939 roku rozegra się w Gdyni walka wyborcza między obozem faszyzmu a Polską Partią Socjalistyczną. W skład obozu faszystowskiego zaliczamy OZN, Stronnictwo Narodowe oraz listy dzikie, bez wyraźnego oblicza ideowego, ale stojące na gruncie systemu sanacyjnego. Prasa ozonowa wysuwa postulat: „Precz z polityką w Radzie Miejskiej”, zaznaczając przy tym, że PPS chce z Rady Miejskiej uczynić odskocznię dla porachunków z przeciwnikami politycznymi. W rzeczywistości sprawa wygląda nieco inaczej. W dobie odebrania masom pracującym przedstawicielstwa parlamentarnego, cały ciężar walki politycznej przenosi się na płaszczyznę samorządową. Wybory Rady Miejskiej mają charakter polityczny, lecz działalność w Radzie będzie się odznaczała dbałością o sprawy miasta i jego mieszkańców. Czytaj dalej →
Poparcie ze strony socjalistów nie miało wymiaru wyłącznie politycznego, ale też militarny. Opinie historyków co do udziału batalionów robotniczych w zamachu są rozbieżne. Garlicki stwierdza, że „batalion robotniczy dzielnicy Wola” formowany w Domu Związków Zawodowych na ul. Leszno liczył zaledwie 150 nieuzbrojonych ludzi i nie uczestniczył w walkach, ograniczając się do usuwania komunistów ze swego rejonu. Z kolei Rawicz przytacza relacje świadczące o rozdawaniu przez Siemiątkowskiego i Piłackiego milicjantom broni ukrytej w mieszkaniach posłanki Zofii Praussowej i adwokata Polaka, jak również o likwidowaniu gniazd dywersji przez patrole milicji i o jej walkach na Polu Mokotowskim. Te relacje nie muszą być sprzeczne: być może „stała” bojówka walczyła, a ochotnicy stali w odwodzie. Herman Lieberman, socjalista skądinąd krytyczny wobec Piłsudskiego, przyznawał, że „istotnie proletariat warszawski z entuzjazmem przyłączył się do walk żołnierzy Piłsudskiego. Coraz to inne oddziały widywałem na ulicach uzbrojone w karabiny: sami proletariusze”. Czytaj dalej →
Państwo jako organizacja społeczeństwa obowiązane jest zapewnić wszystkim swoim mieszkańcom możność przeżycia. Rząd roli tej nie spełnia, a przeciwnie ogłasza fałszywe statystyki bezrobocia, niemające nic wspólnego z faktycznym stanem rzeczy, co stwarza fikcję, uspokajającą w pewnej mierze opinię publiczną. Pomoc okazywana bezrobotnym zarówno z tytułu ustawy, jak i doraźna, rokrocznie się kurczy. Roboty inwestycyjne prowadzone przez Rząd i samorządy, a także finansowane przez władze, są coraz bardziej ograniczane. Roboty Funduszu Pracy i w Obozach Pracy dają głodowe zarobki, likwidując jednocześnie roboty inwestycyjne, przy których rokrocznie pewna ilość robotników znajdowała zatrudnienie na normalnych warunkach. I te roboty obecnie są przeważnie na okres zimowy przerywane. Związek Parlamentarny Polskich Socjalistów stwierdza, że klęska bezrobocia w Polsce jest największą katastrofą, potęgowaną obojętnością i bezradnością Rządu i dlatego uważa, że muszą się znaleźć fundusze, kosztem oszczędzania we wszystkich działach pracy, lub nawet drogą wypuszczenia banknotów zmniejszając ich pokrycie złotem, na: 1) prowadzenie robót inwestycyjnych w jak najszerszym zakresie nawet w okresie zimowym; 2) objęcie pomocą wszystkich bezrobotnych; 3) okazanie wydatnej pomocy tak w gotówce, jak i w naturze (żywność, odzież, opał, pomoc lekarska i aptekarska) wszystkim bezrobotnym. Czytaj dalej →
"O powstaniu nie myślimy, ale to wiemy dobrze, że nastąpić musi i nastąpi niezłomnie taka godzina rewolucyjna, kiedy nie dość będzie bibuły, odezw i demonstracji i oporu łagodnego, kiedy przyjść musi i przyjdzie do gwałtownych starć rewolucyjnych między ludem polskim a rządem carskim i jego siłą. My takich starć gwałtownych bynajmniej się nie zarzekamy. I to już taki rwetes i gwałt uczyniło między panami z Ligi! Okazali oni w swej odezwie taki małoduszny strach przed rewolucją, takie niedołęstwo polityczne w ważnej chwili dziejowej – że nic dziwnego, że od tej chwili ich znaczenie w Polsce zmalało bardzo, choć nigdy nie było zbyt wielkie. Przecie to nie żadna tajemnica, że bardzo wielu ludzi się od nich po tej odezwie odsunęło po wsiach. Boć dla każdego rewolucjonisty jest wysoce wstrętnym takie tchórzostwo i odżegnywanie się od wszelkiej ostrzejszej walki wtedy właśnie, kiedy od takiej walki zależy wszystko, kiedy do niej sama historia pcha ludy państwa rosyjskiego i kędy wszystkie ludy tego państwa przygotowują się do niej! A więc nie o wojnę z Rosją, nie o „powstanie ze zrabowanymi dubeltówkami” idzie, jak to w swój oszczerczy sposób głosi Liga. My socjaliści mamy swoją wyraźną politykę: ta odsuwa myśl o powstaniu, ale nakazuje jak najostrzejszą walkę z rządem. A w tej walce krew nasza i wroga nieraz się będzie lała. I z nami do tej walki pójdzie cały lud pracy, pójdzie cały lud polski i z nami zwycięży wroga! A Liga Narodowa zostanie sobie w bezpieczności, udając trzeźwość polityczną i biadać będzie nad przelewaną krwią polską... A nazajutrz po zwycięstwie, kiedy ziemie polskie dostaną od wroga ustępstwa zdobyte krwią i ofiarą ludu pracującego, panowie i panicze z Ligi Narodowej powypełzają z ukrycia i rzucą się do posad rządowych „polskich”, rzucą się do korzyści i owoców nie swojego zwycięstwa." Czytaj dalej →
Tak się przedstawia fizjognomia PPS, która wobec wojny rosyjsko-japońskiej i wywołanego przez nią kryzysu politycznego w Rosji wysunęła się na czoło akcji antyrządowej w zaborze rosyjskim. Działalność PPS w tym okresie czasu potęguje się coraz bardziej. Od odezw, w ogólnikowy sposób nawołujących robotników do walki na początku wojny, PPS przechodzi do coraz ostrzejszych wystąpień, jednocześnie starając się o zadzierzgnięcie węzłów sojuszu z innymi partiami (wspólne odezwy z LSD, Białoruską rewolucyjną Hromadą i Socjalną demokracją litewską; udział w znanej konferencji paryskiej; odezwa, wspólnie wydana z socjalistami rewolucjonistami rosyjskimi i socjalistami gruzińskimi). Manifestacje uliczne we wszystkich prawie miastach Królestwa, zakończone historyczną już dziś demonstracją zbrojną 13 listopada, i walka z mobilizacją, nie cofająca się i przed użyciem dynamitu, przygotowały do wspaniałego strajku powszechnego 400 000 robotników, w którym PPS odegrała rolę kierowniczki, gdzie to tylko było możliwe ze względu na jego żywiołowość. W ostatnich czasach PPS weszła na drogę walki terrorystycznej, rażąc bombami najbardziej znienawidzonych i unię robotniczą uciskających siepaczy carskich. Czytaj dalej →
W Warszawie partia też już stała na całego. Na jeden z pierwszych dni listopada a może ostatnich października wyznaczono strajk, a na popołudnie demonstrację. Strajkowi sprzeciwiały się SDKPiL i lewica PPS, no i oczywiście partie mieszczańskie. W ostatniej chwili stronnictwa burżuazyjne zmieniły front i same wezwały do demonstracji, oczywiście we własnych szeregach. Strajk się udał, a po południu odbył się szereg manifestacji. Władze niemieckie odniosły się tolerancyjnie do wszystkich wystąpień z wyjątkiem demonstracji PPS, którą zaatakowano z dwóch stron i rozpędzono bagnetami na Placu Teatralnym. Jednak uczestnicy udali się grupami pod pomnik Mickiewicza, gdzie się uformował nowy pochód, który Marszałkowską dotarł aż do rogu Koszykowej. Tu się rozwiązał po krótkim przemówieniu wzniesionego na ramionach Hołówki. Partia nawołuje do ponownych, tym razem już zbrojnych w dniu 10 listopada wystąpień. Już nie idzie o zamanifestowanie nastrojów, ale o jawny bunt przeciw okupantom i Radzie Regencyjnej. Dowodzi tego wstępny artykuł w ostatnim numerze „Jedności Robotniczej” pióra Libkinda, zatytułowany „Dwie rocznice”, kończący się wezwaniem: „Robotnicy Warszawy! Nie przestraszyliście się bagnetów żołdaków Czertkowa, nie zlękniecie się trzech bezsilnych starców, którzy odziani w purpurę próbują ma Zamku władzę sprawować”. Zbrojna demonstracja nie obyła się bez rozlewu krwi, chociaż, skonsternowani wiadomością o przewrocie Niemcy, zachowywali się poprawnie. Do starcia doszło w Al. Jerozolimskich, żołnierz niemiecki jadący tramwajem mimo nawoływań nie odsłonił głowy przed czerwonym sztandarem. Ktoś z tłumu podskoczył i zrzucił mu czapkę, na co żołnierz odpowiedział wystrzałem. Wywiązała się kanonada, od której po stronie Niemców padł żołnierz i jakiś urzędnik, po stronie demonstrantów sekretarz Związku Zawodowego Fryzjerów. Pochód przez nikogo nie zatrzymywany przeszedł Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na Królewską, gdzie z jakiegoś podwyższenia wygłosił krótkie przemówienie Feliks Perl i dalej przez Marszałkowską na Moniuszki pod dom, w którym zamieszkał Piłsudski. Wśród entuzjazmu tłumu udała się do Piłsudskiego delegacja z Feliksem Perlem na czele. Entuzjazm nie miał granic, gdy w oknie mieszkania Piłsudskiego ukazała się czerwona chorągiew, którą demonstranci uważali za odpowiedź. W rzeczywistości machał nią towarzyszący Perlowi Tadeusz Szturm de Sztrem. Tak zakończyła się ostatnia demonstracja PPS za panowania zaborców. Nazajutrz zaczęło się rozbrajanie Niemców Czytaj dalej →
Skoro jednak padło hasło połączenia wszystkich polskich sił socjalistycznych, trzeba było zapomnieć o dawnych urazach i pretensjach. Udano się więc i do Limanowskiego w listopadzie 1892 roku, na czas krótki przed rozpoczęciem zjazdu, który miał to połączenie zrealizować. Dwaj delegaci, przybyli z kraju, zaprosili Limanowskiego na zjazd, wyjaśniając mu jego cele. Cele te powitał z sympatią, ale miał pewne zastrzeżenia. Przede wszystkim oświadczył, że nikogo, prócz samego siebie, nie może na zjeździe reprezentować. Złożyło się bowiem tak, że paryska Gmina Narodowo-Socjalistyczna, do której w ciągu trzyletniego pobytu w Paryżu należał, rozpadła się „raczej z osobistych, niż z zasadniczych powodów” na dwa nieprzyjazne obozy. Nie chcąc uczestniczyć w tej waśni, Limanowski odosobnił się i stał na uboczu, jak pisze w swoich wspomnieniach. Drugie zastrzeżenie było poważniejsze. „Wiecie, towarzysze” – mówił – „o naszych sporach i zatargach przekonaniowych, a, sądząc z pism, w większości krajowej mam przeważnie przeciwników. Zakłóciłbym więc tylko na waszym zjeździe tak potrzebną zgodność, ażebyście mogli wasz zamiar doprowadzić do skutku...”. W końcu stanęło na tym, że Limanowski w każdym razie na pierwsze posiedzenie zjazdu przyjdzie. I jakież było jego zdziwienie, kiedy zjazd, w którym uczestniczyli najwięksi jego przeciwnicy (do nich zaliczał przede wszystkim Stanisława Mendelsona), obrał go na swego przewodniczącego, później zaś uchwalił program, pod którym i on mógł się bez zastrzeżeń podpisać. W ten sposób najstarszy z socjalistów polskich stanął u kolebki Polskiej Partii Socjalistycznej, której odtąd pozostał do ostatniego tchnienia wiernym. Czytaj dalej →
Ażeby jednak każdy był zdolnym do tego, ażeby z każdym dniem stawał się coraz to zdolniejszym, trzeba koniecznie regularnie uczęszczać na zgromadzenia, o ile ważne powody nie stają temu na przeszkodzie. Gdzieś w cyrku, przy muzyce, w propinacji lub najobskurniejszym szynku albo przed budą pierwszego lepszego wykpigrosza, który się pojawił z jakimś muzeum amerykańskim – tam zawsze można spotkać tłumy ciekawych. Na zgromadzenie żadnemu z nich nie spieszno, chociaż tam usłyszeliby z pewnością coś mądrzejszego i ważniejszego. Zwłaszcza zaś na prowincji można by bardzo wielu naliczyć takich robotników, którzy nawet należą do organizacji, opłacają składki, ale na zgromadzenie zjawiają się wtedy tylko, jeżeli przyjedzie jakaś „primadonna”, jakiś sławny obcy referent, którego się jeszcze nigdy nie słyszało, albo jeżeli ich zwabi jakiś nowy szczególnie ciekawy porządek dzienny. Ale z tego właśnie powodu bardzo wielu towarzyszy nie mają najmniejszego pojęcia o najważniejszych sprawach partyjnych lub zawodowych, a jeżeli potem nagle wydarzy się potrzeba, aby i oni coś zrobili, to wówczas albo wcale do niczego ich użyć nie można, albo też co zrobią, to zrobią źle, bo im brak wprawy i wyszkolenia. Szkody z takiego zaniedbywania zgromadzeń są większe, aniżeli jakby sobie ktoś myślał. Dlaczego niejeden strajk albo bojkot upadł marnie? Dlaczego teraz, kiedy się nasza partia zaczęła nagle tak potężnie rozrastać, to nam braknie odpowiednich sił agitacyjnych, mówców, a nawet zwykłych funkcjonariuszy na zgromadzenia? Dlaczego klerykałowie i narodowcy mogą swoje bezczelne kłamstwa tak bezkarnie rozszerzać i nikt się często nie znajdzie, który im bodaj jednym słowem odpowiedział? Dlaczego tak wielu towarzyszy nie jest w stanie najgłupszego nawet przeciwnego paplacza należycie, za pomocą przekonywujących argumentów odprawić? Dlaczego niejeden nawet własnej żony nie jest wstanie uświadomić? Dlaczego pisma nasze i broszury nie są tak rozszerzane, jakby to być powinno? Temu wszystkiemu są winni ci, którym się wydaje, że jeżeli zapłacą od czasu do czasu składkę do stowarzyszenia, to już wypełnili wszystkie swoje obowiązki i powinności. Czytaj dalej →
W obecnej chwili, gdy powstawać będą urządzenia Niepodległej Polski, żądajmy, żeby prawa ludu pracującego były w niej należycie zabezpieczone. Żądamy utworzenia Ministerstwa Pracy. Ono będzie musiało wypracować przepisy, które zapewnią robotnikowi polskiemu te same warunki życia, z jakich proletariat korzysta już w innych krajach przemysłowych. Zanim wszystkie te prawa będą przez Sejm uchwalone, w sprawach niecierpiących zwłoki Ministerstwo Pracy powinno wydawać rozporządzenia tymczasowe, usuwające najbardziej dotkliwe bolączki (długość pracy w niektórych przedsiębiorstwach, szczególniej w chałupnictwie, higiena i bezpieczeństwo pracy, kasy chorych). Pierwszym zadaniem tego Ministerstwa byłoby zwalczanie wszystkich klęsk, które na polski lud roboczy zwaliła wojna obecna. A więc przede wszystkim walka z bezrobociem. Ministerstwo Pracy powinno starać się o uruchomienie jak największej liczby fabryk krajowych, zmuszając przedsiębiorców do wykonywania najniezbędniejszych, związanych z wojną, zamówień dla rządu i wojska polskiego. Powinno zorganizować w szerokim zakresie roboty publiczne w kraju, zaczynając od tych, których wymagają okoliczności wojenne – drogi, szosy, mosty, koleje i kolejki podjazdowe, ale dbając również o to wszystko, co może mieć trwałą wartość dla kraju – budynki szkolne, regulacja rzek itp. Czytaj dalej →
Klasy posiadające, gdy mają przewagę w samorządzie, czy to dzięki pomyślnym dla nich wyborom, czy to dzięki rządom komisarycznym, przeprowadzają tam swoją, ściśle określoną, klasową politykę. Miasto, które jest rezultatem takiej polityki, jest w całej pełni miastem przywilejów. Posiada dzielnice luksusowe i rozległe, gęsto zaludnione i zamieszkane. Ma inne bruki dla ludności zamożnej i inne dla ubogiej, ma więcej powietrza i zieleni dla wielkich tego świata niż dla nadwyrężonych ciężką pracą piersi robotniczych, ma wspaniałe mieszkania dla bogatych i nie ma mieszkań dla ludzi pracy. Jeżeli to nie jest polityką klasową, polityką, która skamieniała w brukach, ulicach i gmachach miast naszych, to nie ma w ogóle polityki. Tej polityce masa pracująca musi przeciwstawić swoją politykę, politykę sprawiedliwości społecznej, pod hasłem: miasto, kultura, piękno są dla wszystkich! Czytaj dalej →
Towarzysze! Zbliża się święto robotnicze, dzień 1 Maja – dzień obrachunku z ciemięzcami ludu pracującego. Dwadzieścia miesięcy szaleje burza wojenna, wywołana przez chciwych zysku, żądnych nowych bogactw, kapitalistów europejskich. Rozdarta przez zaborców, pozbawiona własnych rządów, Polska stała się miejscem walk morderczych, okrutnych. Pobite wojska moskiewskie, ustępując, niszczyły zasiewy, paliły zapasy żywności, wywoziły maszyny, uprowadzały w niewolę setki tysięcy ludu polskiego na nędzę, głód i poniewierkę. Jak sen złowrogi, jak upiorne mary, zniknęły władze carskie. Uciekło kozactwo, mordujące niegdyś bezbronną ludność polską. Powędrowali na wschód, do Azji – szpicle, żandarmi i łapownicy, kaci i wyzyskiwacze polskiego robotnika. Kapitaliści, dziedzice i trzymający z nimi księża, w obawie o swe majątki i dochody zalecali ludowi pracującemu spokój i zgodę z losem, bierność wobec przemocy zaborcy. Toteż dziś odczuwamy na swej skórze skutki „neutralności”. Bałamucona przez burżuazyjnych pismaków klasa robotnicza nie zdobyła się na czyn rewolucyjny –stworzenie demokratycznych rządów polskich. Dlatego też na miejsce carskich opryszków spadły na kraj nasz, jak kruki żarłoczne lub zgłodniałe wilki, najgorsze wyrzutki pruskiego junkierstwa. Ci sami, co gnębili lud polski w Poznańskim – ci, co uciskali proletariat socjalistyczny niemiecki. Półtora roku hakatyści pruscy rabują u nas wszystko, co ma jakąkolwiek wartość, okradają Polskę z wytworów znojnej pracy ludu roboczego. Czytaj dalej →
W dziewięćdziesiątą rocznicę powstania Polskiej Partii Socjalistycznej, w dniu pierwszego maja nie będzie w kraju ani sztandarów PPS, ani flag „Solidarności”, ani mas robotniczych w radosnych pochodach, które dokumentowałyby, że Polska jest niepodległa, demokratyczna i socjalistyczna. Dyktatura komunistyczna cywilna i wojskowa, wbrew własnym obietnicom, terrorem i gwałtem przytłumiła wicher wolności w odradzającym się spontanicznie ruchu zawodowym „Solidarność”, ale nie wygasiła i nie wygasi aspiracji mas pracujących do samostanowienia o swoim losie w oparciu o historię i tradycje polskich ruchów demokratycznych. Czytaj dalej →
Dążność robotniczych mas żydowskich do terytorialnej koncentracji w Palestynie jest wyrazem dążności proletariatu żydowskiego do wzmocnienia swej pozycji ekonomicznej i siły politycznej. Proletariat żydowski w Palestynie nie znajduje żadnych przeszkód w przenikaniu do podstawowych gałęzi budzącej się lub rozrastającej się wytwórczości rolniczej, produkcji środków produkcyjnych, komunikacji itd. Staje się pierwszorzędną siłą produkcyjną, zdolną do bezpośredniego oddziaływania na bieg życia w kraju. Zmienia się jego rola w najlepszym razie pomocnika proletariatu narodu większości w walce tegoż z kapitalizmem. Jego walka klasowa bezpośrednio kształtuje stosunki w kraju. W ślad za tym wzrasta znaczenie polityczne proletariatu żydowskiego w Palestynie. Staje się on jedynym elementem szczerze rewolucyjnym na bliskim Wschodzie. Walka jego godzi bezpośrednio w imperialistyczne plany Anglii, która tracąc grunt w dotychczasowym swym ośrodku strategicznym nad Morzem Śródziemnym, w Egipcie, przenosi go powoli na teren Palestyny. Organizując w interesie skutecznej walki klasowej, masy żydowskie i arabskie przeciwko burżuazji żydowskiej i arabskiej oraz uciskowi angielskiemu, spełnia żydowski proletariat palestyński prawdziwie wielką rolę burzyciela imperializmu brytyjskiego. Żydowska Palestyna robotnicza stanie się zarzewiem rewolucji na Wschodzie. Niestety, nie cały proletariat żydowski, który stworzenie w Palestynie centrum robotniczego uznaje za swój cel, kroczy drogą konsekwentnej walki klasowej. Do dziś, mimo tylu smutnych doświadczeń życia, znajdują się elementy robotnicze współpracujące z burżuazją. Biorąc udział w kongresach syjonistycznych, w akcjach organizacji syjonistycznej; pomagają one burżuazji w jej klasowych celach. Czytaj dalej →
"PPS-Rewolucja Demokratyczna proponuje utworzenie Izby Samorządowej jako drugiej izby w parlamencie. Dlaczego właśnie w takim charakterze? 1. Będzie to przejaw bezpośredniej podmiotowości politycznej pracowników. Powstałby w ten sposób niezależny nurt przedstawicielstwa pracowniczego, nie korzystający z pośrednictwa systemu partyjnego. 2. Służy to integrowaniu środowiska, wyrażaniu i reprezentowaniu w szerszej, ogólnopolskiej skali interesów, opinii i stanowisk samorządów (a więc załóg) w istotnych dla przedsiębiorstw i gospodarki sprawach. Izba scalałaby ich dążenia i postulaty oraz wytwarzała ogólnopracowniczy punkt widzenia na politykę społeczno-gospodarczą. 3. Wszystkie poprzednie sprawy można oczywiście załatwiać poza parlamentem, oprócz jednej – decydowania. Tworzenie ciała, które będzie miało możliwość tylko „opiniowania” i „wysuwania dezyderatów”, nie rozwiązuje problemu. Załogi nadal będą bezsilne, jeżeli nie wyposaży się ich w prawo decydowania o gospodarce. Jeżeli tego nie będzie na terenie poszczególnych przedsiębiorstw, nadal będą wybuchać konflikty zastępcze." Czytaj dalej →
Doświadczenie historyczne uczy nas, że konstytucje demokratyczne, odpowiadające interesom klasy robotniczej, możliwymi są tylko tam, gdzie proletariat, dzięki potędze liczebnej i świadomości, poważną stanowi siłę i, korzystając z niej, na urządzenia politycznych piętno demokratyzmu wycisnąć potrafi. Tam zaś, gdzie proletariat do takiej powagi nie dorósł, klasy posiadające w ręce swe zagarniają władzę, i konstytucje, bladym, liberalnym atramentem pisane, masom pracującym niekiedy cień tylko swobody zostawiają. I w Rosji konstytucja odpowiadać musi układowi sił społecznych tego kraju. Najliczniejszą tam jest klasa włościańska. Ogromna ta szara masa, stale ogłupiana, a do pokory przez szkołę tatarsko-carską dobrze ułożona, nie rozumie wcale korzyści, jakie dla niej ze swobody politycznej płyną, i na sprawy polityczne jest najzupełniej obojętną. Proletariat miejski, od którego głównie większa lub mniejsza demokratyczność konstytucji zależy, rozsypany w bezbrzeżnym oceanie chłopstwa, ściśle jeszcze w większości wypadków duchowo z nim związany, dotychczas poważnej nie może przedstawiać siły. Jedynie wśród klas posiadających istnieją tam silniejsze i bardziej określone dążenia polityczne. Nie występują one jednak do otwartej z caratem walki, lecz czekają chwili, gdy przez niedołężną i rabunkową gospodarkę zbankrutowany carat sam w ich ręce odda likwidację swych interesów. Wobec takiego układu sił społecznych zawczasu określić możemy, czym będzie Rosja po usunięciu samowładnego rządu. Wyżej łba uszy nie rosną – mówi przysłowie rosyjskie i stosownie do tego demokratyczność przyszłej konstytucji nie przerośnie samego społeczeństwa. Miarodajną wtedy klasą będą posiadacze, ideałem których jest co najwyżej konstytucja liberalna. Z kolei więc rzeczy przejść musimy do rozpatrzenia skutków, jakie za sobą dla proletariatu polskiego pociągnie ta zmiana. Czytaj dalej →
Nic samo się nie stanie, wszystkiego człowiek musi sam dokonać! Cofanie się Niemców na wszystkich frontach, prośba o zawieszenie broni i godzenie się nowego rządu niemieckiego na czternaście punktów pokojowej propozycji Wilsona, wypowiedzenie się stronnictw socjalistycznych oraz postawienie kwestii polskiej i w ogóle narodowościowej przez tow. Daszyńskiego w Austrii, stawia nas oko w oko z faktem, że Polska Zjednoczona i Niepodległa zaczyna się realizować. Rozumiemy, że wiele z tych koniecznych reform może być rozstrzygnięte tylko przez Sejm Ustawodawczy, czyli Konstytuantę. Rozumiemy i na pewno wszyscy się zgodzimy, że dobrze by było, gdyby wyżej wyłuszczonych reform społecznych można było dokonać bez ostrych starć i mordu wzajemnego, jak to ma miejsce w Rosji, ale powiadamy: dziś polska klasa robotnicza i masy ludu chłopskiego, dziś a nie kiedy indziej na wszystko muszą być gotowe – nawet na najostrzejszą walkę wewnętrzną, jeśli polska burżuazja wypowie wojnę proletariatowi polskiemu, żądającemu praw i zupełnego zdemokratyzowania urządzeń politycznych i gospodarczych. Robotnicy i chłopi muszą być dziś natychmiast gotowi na wszystko, dziś bowiem nie czas na dyskusje, dziś trzeba robić robotę, przystąpić do stworzenia republikańskiego i zupełnie demokratycznego państwa polskiego! Czytaj dalej →
Czy z Ludu Polskiego coś pozostało? Z całą pewnością przez wiele lat utrzymywała się jego formuła organizacyjna, powracając w różnych kontekstach i konfiguracjach. W 1856 r. Gromadę Rewolucyjną Ludu Polskiego w Londynie utworzyli Świętosławski i Kryński, w 1872 r. byli uczestnicy Komuny Paryskiej powołali w Wielkiej Brytanii Związek Ludu Polskiego (organizacja przetrwała do 1877 r.), wreszcie – w 1881 r. w Genewie Bolesław Limanowski współtworzył Stowarzyszenie Socjalistyczne Lud Polski. Tenże Limanowski w roku 1889 na łamach paryskiej „Pobudki” m.in. z tradycji Ludu Polskiego wywodził rodowód polskiego socjalizmu. Szlakiem wyznaczonych przez Gromady ścieżek ideowych podążyły całe pokolenia polskich socjalistów, ludowców czy kooperatystów. Trwałe okazało się operowanie pojęciem ludu, rozumianym jako szeroka baza społeczna, której przypisuje się wielkie zadania przebudowy rzeczywistości, nie tylko w zakresie materialnym. W kręgu lewicowych idei na dobre zakorzenił się też termin „Polski Ludowej”, który aż do 1945 r., kiedy to stał się „zepsutym znaczącym”, był spoiwem dla całokształtu emancypacyjnych i socjalistycznych programów politycznych. Wreszcie, Lud Polski w latach 1835–46 sformułował szereg krytycznych uwag pod adresem Polski szlacheckiej, które chyba do dziś nie zostały przepracowane w debacie publicznej, a tym bardziej – w zbiorowej pamięci i w kanonach myślenia o historii. Ten aspekt testamentu Ludu Polskiego wciąż domaga się wypełnienia. Czytaj dalej →
Stwierdzamy, że ruch ludowy ma szanse zaciążenia na szalach państwa i nie tylko ma szanse, ale przede wszystkim to jest jego podstawowym obowiązkiem. Ale jakżeż ruch ludowy może przeciwstawić się innym kierunkom, które przychodzą do walki uzbrojone w program głęboko i wszechstronnie opracowany w osobnych dziełach naukowych. Cóż my możemy przeciwstawić pod tym względem komunizmowi czy nacjonalizmowi? Tamte kierunki wychowują swoich ludzi na bogatej literaturze, a my zawsze w koło powtarzamy, że chłop powinien rządzić państwem, bo stanowi większość, chłop potęgą jest i basta, siła leży w ludzie... i na tym koniec. A gdy chodzi o odpowiedź na jakieś zasadnicze pytanie, wykręcamy się ogólnymi formułkami, dostosowywanymi do danej sytuacji, które następnie mają usprawiedliwić naszą działalność. Ruch ludowy bez naukowego opracowania swych podstaw nie osiągnie tego, do czego dąży. Czas więc najwyższy podjąć pracę w tym kierunku. Obowiązek ten spoczywa przede wszystkim na nas młodych. Trud ten nie może spocząć na barkach jednostki, lecz musi to być wysiłek zbiorowy. Agraryzm czeka na swojego Marksa, chociażby w postaci zbiorowej. Byłoby dobrze, aby dla tych celów stworzyć jakąś odrębną instytucję, która by koordynowała wysiłki w tym kierunku. Czytaj dalej →