Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Publicystyka

Justyna Budzińska-Tylicka: Sprawa mieszkaniowa proletariatu [1935]

W innych punktach, przeludnionych, robotniczych, jak Ochota, Wola, Mokotów itp. mamy w dalszym ciągu śmierdzące kałuże i rynsztoki; brak dobrej wody; brak kanalizacji; brak ogrodów; kocie łby i inne podobne dzikie, szkodliwe dla zdrowia braki i niedogodności. Sprawę głodu mieszkaniowego biednego proletariatu stolicy – wszystkie dotąd istniejące magistraty czy obecny zarząd miasta rozstrzygały i rozstrzygają w najwyższym stopniu zgodnie z kapitalistycznym traktowaniem biednego proletariatu. Dla tych wydziedziczonych urządzono baraki bezdomnych na odludnych Annopolach, na pustych przestrzeniach bez kanalizacji i wodociągu, upychając bezdomnych w ciasnych pomieszczeniach bez żadnych niezbędnych zdrowotnych urządzeń lub przerabiając zniszczone, zrujnowane fabryki, zupełnie nienadające się na mieszkania ludzkie, gdzie w ciemnych norach gromadzą się całe tysiące bardzo licznych rodzin na podobieństwo zwierząt i robactwa. Czytaj dalej →

Marian Nowicki: Postulaty Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej pod adresem samorządu stolicy [1938]

Udział gminy w bezpośrednich kosztach budowy osiedli WSM jest uzasadniony i konieczny. W założeniach spółdzielczości mieszkaniowej, sformułowanych w 1925 roku, na koszty budowy mieszkań najmniejszych mieli się składać: państwo w 80%, gmina w 15% i spółdzielcy-robotnicy w 5%. W praktyce zaś, wobec absencji miasta, członkowie WSM w różnych formach musieli pokryć około 20% kosztów budowy i placów. Dzisiaj TOR udziela również pożyczek do wysokości 80%, a praktycznie 15% kosztów budowy. Forma, pod jaką gmina uskuteczni swój wkład, jest obojętną. Wobec dużej potrzeby mieszkań tanich dla pracowników miejskich wysunęliśmy postulat umów patronalnych z WSM na dostarczenie mieszkań tramwajarzom, gazownikom, robotnikom elektrowni i w ogóle pracownikom przedsiębiorstw miejskich, oraz tych wydziałów, które zatrudniają największą ilość pracowników fizycznych i mało zarabiających pracowników umysłowych. Łącznie z każdą nowa decyzją o rozszerzeniu przedsiębiorstwa miejskiego, budowy elektrowni na Żeraniu, budowy nowej zajezdni autobusowej czy remizy tramwajowej itp., winna iść troska o zapewnienie nowym pracownikom mieszkań w celowo rozszerzanych lub projektowanych osiedlach spółdzielczych. Gmina stołeczna powinna przez swój Komitet Rozbudowy prowadzić odpowiednią politykę przydziału kredytów wyłącznie na budownictwo mieszkań społecznie najpotrzebniejszych, dając pierwszeństwo w tej akcji spółdzielczości mieszkaniowej, zgodnie zresztą z intencją ustawodawcy. Żądamy od gminy czynnego poparcia naszej planowej, przemyślanej i przygotowanej akcji budowy osiedli robotniczych. Nie może samorząd stołeczny zrzekać się pod tym względem swych uprawnień, tolerować i przyzwalać na kredytowanie budownictwa luksusowego. Czytaj dalej →

„Równość”: Pogadanka o religii [1898]

Kiedy na zgromadzeniach robotniczych zaczęli się pojawiać jezuici, zadawali socjalistom zawsze jedno i to samo pytanie: „Jak się zapatrujecie na religię?”. A socjaliści odpowiadali zgodnie ze swym programem, że religia jest rzeczą sumienia każdego człowieka, czyli rzeczą prywatną. Pytania jezuitów czynione organizacjom robotniczym mają tę samą cechę intryganckich sideł, jak niegdyś pytanie stawiane Chrystusowi przez faryzeuszów. Pełno w nich podstępu i złej woli, a zmierzają wszystkie do tego, aby lud wciągnąć w walkę religijną i odwieść go od społecznej walki klasowej. Wobec tego jest obowiązkiem partii socjalno-demokratycznej przedstawić jasno, co rozumie ona przez zdanie naszego programu: „religia jest rzeczą prywatną”. Czytaj dalej →

Kazimierz Zakrzewski: Przezwyciężanie marksizmu [1935]

Czym był w swej istocie ten syndykalizm rewolucyjny? Był buntem grup ideowych w marksistowskim ruchu robotniczym przeciwko fuzji socjalizmu z państwem liberalnym, przeciwko demokracji parlamentarnej i partii socjalistycznej. Atakując z całą gwałtownością państwo liberalne, syndykaliści przeciwstawili mu związek zawodowy, jako „nową, proletariacką zasadę polityczną”. Odrzucając ewolucję reformistyczną, odbywającą się na gruncie państwa liberalnego, syndykaliści pragnęli również ewolucji, ale „tworzącej nowe formy, ewolucji rewolucyjnej” (określenie Bertha). Jako prawdziwi niesprzedajni wyznawcy rewolucji socjalnej, uważali się za jedynych autentycznych spadkobierców filozofii marksowskiej, ale zarazem widzieli dobrze rozkład marksizmu i pracowali nad syntezą między spuściznami Marksa i Proudhona. Przeciwnicy racjonalizmu usuwali z marksizmu to wszystko, co w nim było racjonalistyczne, co go łączyło z liberalizmem, co w rewolucji antyliberalnej było balastem. Natomiast zwrócili swoje zainteresowania na tereny zupełnie obce Marksowi; narodziny nowego prawa, nowej moralności, oto były główne problemy, postawione przez Sorela i jego otoczenie. Czytaj dalej →

Kazimiera Muszałówna: Klimat antysemicki [1936]

Oto są czynniki, na których ruch antysemicki wyrasta i rozwija się, a przyznać trzeba – w chwili obecnej w Polsce na czynnikach tych nie zbywa. Na tle obrazu Europy powojennej kraj nasz ustanowił i nieprzerwanie dzierży tragiczny rekord nędzy, bezrobocia i upadku oświaty. Linia podziału pomiędzy szerokimi masami społeczeństwa, wydanymi na wszystkie głody ciała i na wszystkie niedostatki kultury, a niewielką grupą klasy posiadającej i warstwy rządzącej, ta linia podziału przebiega coraz ostrzej i głębiej. Dzień każdy pogrąża nas w chaos coraz większy, w nędzę coraz dotkliwszą, w ciemnotę coraz bardziej ślepą. Siła natarcia dołów społecznych na istniejący ustrój krzywdy rośnie samorzutnie. Objawy niezadowolenia i gniewu, rozpaczy i buntu, niebezpiecznie uderzają w tych, którzy – mimo zasłony państwowo-twórczych haseł – bronią we własnym tylko interesie istniejącego stanu rzeczy. Ten wrzący ferment dołów, ten gotowy do wystrzału pocisk gniewu i buntu, pragną wykorzystać na swój rachunek karierowicze władzy. Zaciśniętą pięścią wskazują Żydów: oto jedyni wrogowie, sprawcy wszystkiego zła w życiu polskim. Wystarczy wypędzić Żydów, na opróżnione przez nich stanowiska i posady wsadzić pełnokrwistych Polaków i oto już wystarczy, żeby było dobrze. To niechlujne kłamstwo nie kusi się nawet o wytłumaczenie, dlaczego to wraz z wypędzeniem Żydów miałaby zniknąć zbrodnicza działalność karteli, głodowe płace, niszczenie zdobytych praw robotniczych i konflikt pomiędzy światem kapitału a światem pracy, zaostrzający się we wszystkich państwach kapitalistycznych niezależnie od procentu obywateli-Żydów. Czytaj dalej →

Tomasz Arciszewski: Lud pracujący walczy o Polskę wolności i sprawiedliwości społecznej [1938]

Dla klasy pracującej Polski uroczystość dwudziestej rocznicy odzyskania Niepodległości ma zupełnie inne znaczenie, aniżeli dla burżuazji lub współdziałających z nią i służących jej interesom ugrupowań nacjonalistycznych. Dla Polski pracują­cej nie jest ta rocznica jedynie przypomnieniem wydarzeń przełomowych dni z końca 1918 roku. Święcąc dwudziestolecie Niepodległości, Polska Pracująca ani na chwilę nie zapomina, że 1918 rok był tylko zakończeniem dziesiątki lat trwającej walki, którą przed pół wiekiem podjęła właśnie klasa robotnicza. Było to w czasach, gdy wśród warstw posiadających we wszystkich trzech zaborach rozpanoszyła się wszechwładnie ugoda wobec rządów zaborczych, gdy krzewić się zaczęły w zamożniejszych grupach społeczeństwa idee „lojalizmu”, wyrastającego z przeświadczenia, że państwa zaborcze zawsze będą bronić ustroju opartego na wyzysku, ustroju dającego przywileje bogaczom i tzw. wykształconym. Wierzyły te warstwy w niezwyciężoną siłę najeźdźców, korzyły się przed nimi, stawały się wiernymi ich sługami. I oto w okresie, gdy te przemiany dokonywały się w uprzywilejowanych warstwach społeczeństwa – w nizinach życia polskiego dojrzewał i krzepł ruch socjalistyczny, który rzucił wyzwanie światu przemocy, który w jedno złączył hasła walki o wyzwolenie społeczne i narodowe. Czytaj dalej →

„Wyzwolenie Społeczne”: W 10. rocznicę Niepodległości Polski [1928]

Dziesięć lat mija od owej wiekopomnej chwili, kiedy dzisiejszy marszałek Sejmu tow. Ignacy Daszyński obwieścił manifestem swym w dniu 7 listopada 1918 r. całemu światu, iż Polska ludowa powstała, by żyć. Jak iskra elektryczna podziałał on na warstwy pracujące miast i wsi, które z zapałem i ofiarnością bez granic twardymi, spracowanymi dłońmi jęły się budowy gmachu wielkiej, potężnej i niepodległej Polski. W potarganych mundurach, częstokroć bez butów, o głodzie i chłodzie walczyły szare masy synów ludu roboczego na odcinkach wszystkich frontów, wstrzymując piersiami swymi nawałę wrogów, żywiąc się nadzieją, że warto się bić za tę Polskę, bo będzie Ona dla nich matką, a nie macochą. Wiara ta i nadzieja była uzasadnioną. Pierwszy Rząd Ludowy w Lublinie dawał masom pracującym rękojmię, że twardo stać będzie na straży praw ludu i straż tę przekazał rządowi następnemu. Lecz niestety, już trzeci z kolei rząd, rząd Paderewskiego, poszedł starą drogą Polski przedrozbiorowej, udzielając opieki swej sferom obszarniczym, kapitalistycznym i klerykalnym. Czytaj dalej →

Jerzy Kuncewicz: Rooseveltyzm [1934]

Załamanie ogólne, krach bankowy, zastój w produkcji, dominujące nad ostatnim okresem rządów Hoovera, przygotowało grunt i psychikę jego obywateli na wszelkie eksperymenty posiadające pewne prawdopodobieństwo powodzenia. Zasadą Roosevelta jest świadome, w miarę możliwości ludzkich kształtowanie życia gospodarczego oraz przesunięcie rozdziału dochodu społecznego w kierunku zaspokojenia potrzeb mas. W książce swojej „Spojrzenie w przyszłość”, będącej zbiorem mów i artykułów wygłoszonych czy napisanych w czasie kampanii wyborczej, pomiędzy innymi w zdecydowany sposób występuje przeciwko tzw. swobodzie indywidualnej, która w pojęciu górnych 10 tysięcy łączy się z gwałtem i samowolą posiadaczy kapitału. Świat, zdaniem Roosevelta, nie może przypominać obrazem swoim piramidy, w której wierzchołek gniecie z coraz to większą potęgą podstawę. Nie może paru czy kilkudziesięciu spekulantów giełdowych, żonglując słowami i głosząc hasła swobody gospodarczej, niszczyć samowolnie dóbr materialnych, których celem jest służenie człowiekowi. Zachowując posiadanie indywidualne, nadaje mu formę odpowiadającą prawdzie twierdzącej, że dorobek ogólny istniejący obecnie jest rezultatem zespolonej pracy wszystkich pokoleń. Czytaj dalej →

„Metalowiec”: Biali murzyni w hutach trzynieckich [1913]

Na coraz szerszą skalę uprawiany w hutach trzynieckich bezgraniczny wyzysk, ciemięstwo, w przerażającym tempie czasu – raz w raz po sobie następujące straszne wypadki podczas wytężonej pracy, gwałtownym głosem krzywdy i bólu wołają o pomoc do sumienia publicznego. O ile organizacja robotnicza jest jeszcze za słabą, żeby sama zdołała zmienić okrutne stosunki, w jakich pracują robotnicy trzynieccy, to opinia publiczna musi domagać się od władz, żeby zrobiły nareszcie użytek ze środków, jakie mają do rozporządzenia, żeby zmusiły możnowładców do szanowania praw, ustaw ochronnych o zdrowiu i życiu robotnika. Koniec temu mordowaniu robotników musi być położony. Wszak ten robotnik, jego siła i zdolność wytwórcza jest dźwignią całego społeczeństwa, która je żywi i utrzymuje. Domagamy się wkroczenia władz w stosunki panujące w hutach trzynieckich! Wszak dziś wcale wyraźnie można usłyszeć, że u wrót paszów trzynieckich – kończy się prawo... Niech władze niedwuznacznie okażą, że tak nie jest! Nie piszę o lżejszych wypadkach, jako to o potłuczeniu palców u rąk i nóg, o lżejszych poparzeniach, które by jeszcze bardziej powiększały tę zastraszającą kronikę nieszczęśliwych wypadków w hutach trzynieckich za niespełna 1 i pół miesiąca. Trzy wypadki śmierci – kilka ciężkich wypadków uszkodzeń ciała, po których następuje amputacja rąk i nóg, kilkanaście lżejszych uszkodzeń cielesnych – to naprawdę potwornie bujny plon krwawych stosunków, w jakich pracuje masa robocza w Trzyńcu. Czytaj dalej →

„Czyn Związku Syndykalistów Polskich”: Sprawa granic postulatem świata pracy [1944]

Wielkie obszary ziemskie kresów wschodnich stanowią rezerwę ziemi dla przyszłej reformy rolnej i stworzą podstawy pod osadnictwo małorolnych i bezrolnych. Słabo rozbudowane i nieliczne miasta wschodu Polski staną otworem dla rzemieślnika i robotnika i spółdzielcy. Ostatnie lata przedwojennego okresu wykazały, że dzieło odbudowy i zagospodarowania ziem wschodnich Rzeczypospolitej jest naszym dziejowym nakazem. Tereny te, będące przedmiotem wiekowych sporów, w epoce gospodarki rosyjskiej leżały odłogiem tak jak i wiele innych olbrzymich przestrzeni znajdujących się pod władztwem przedtem carskiej, a dziś sowieckiej biurokracji. Toteż kiedy dzisiaj Związek Radziecki wysuwa swoje pretensje do tych ziem, musimy stwierdzić, że z jednej strony jako rzekomy obrońca demokratycznych frazesów zapomina równie o demokratycznych prawach do rozwoju narodu polskiego, a z drugiej strony ubierając się w togę obrońcy uciśnionego proletariatu, zbyt łatwo wpada w faszystowsko-imperialistyczną manierę. Czytaj dalej →

Natalia Zarembina: Praca artystyczna w szeregach robotniczych [1938]

I oto gdy tyle się narzeka na tzw. kryzys repertuarowy, nasz „teatr” robotniczy, a właściwie jego zaczątek, nie zna tej bolączki i tworzy repertuar, czerpiąc z bogatej kopalni historii ruchu socjalistycznego, z tzw. poezji proletariackiej, wreszcie nawet z własnej prasy codziennej, przetwarzając niektóre zaczerpnięte z niej materiały w tworzywo artystyczne pod postacią aktualnej humoreski itp. Szkolenie robotników-aktorów przysparza bardzo wiele budujących doświadczeń artystycznych pozwalających wierzyć, iż stworzenie prawdziwej sceny robotniczej jest realną zupełnie możliwością najbliższej przyszłości, bezpośredniość bowiem i szczerość w pracy, cechujące cały ruch robotniczy w dziedzinie pracy artystycznej znajduje szczególne zastosowanie. Jeszcze jeden znamienny objaw należy podkreślić w robotniczych poczynaniach artystycznych: wyrastają one początkowo z usiłowań amatorskich, ale w dość szybkim czasie przeradzać się zaczynają w solidną pracę fachową, Dwie są przyczyny tego budującego zjawiska: po pierwsze robotnicza praca na polu artystycznym odznacza się tak wielką siłą atrakcyjną, iż przyciąga do siebie jednostki ze świata artystycznego, sympatyzujące z ruchem, po wtóre zaś członkowie zespołów robotniczych wyrabiają się artystycznie bardzo szybko. Czytaj dalej →

„Tydzień Robotnika”: Manifestacyjny pogrzeb Wacława Szmalca [1939]

Takim mocnym, choć żałobnym dźwiękiem, który wdarł się w ciszę Łodzi odpoczywającej po wyborach, była wiadomość o śmierci tow. Wacława Szmalca w dniu 2 bm. Tow. Szmalec został postrzelony przez bojówkę endecką 11 grudnia ub. r. podczas rozklejania afiszów. Przewieziony do szpitala i poddany natychmiastowemu zabiegowi operacji, walczył ze śmiercią przez 3 tygodnie. Doszła więc do niego jeszcze radosna wiadomość o zwycięstwie wyborczym w dniu 18 grudnia ub. r. W dwa tygodnie po tym, wyczerpany dotychczasowym proletariackim trybem życia organizm odmówił posłuszeństwa i uległ śmierci. Żałobna wieść lotem błyskawicy obiegła miasto. Spotęgowały jeszcze wrażenie czarne klepsydry, wydane przez Główny Komitet Wyborczy listy PPS i klasowych związków zawodowych. Toteż gdy nadszedł piątek – dzień pogrzebu – ilość robotników, zdążających, mimo mrozu, wszystkimi drogami z wszystkich dzielnic Łodzi w stronę Chojen, przypomniała najbardziej udane manifestacje pierwszomajowe. Dzień przed tym przed trumną Wacława Szmalca, w domu żałoby przy ul. Wysokiej 4 przedefilowały tysiączne rzesze robotników. Przez całą noc z czwartku na piątek i w piątek do godz. 2 po południu tłum robotników oddających hołd zwłokom ofiary endeckiego mordu ani na chwilę nie rzedniał. Gdy czoło pochodu znalazło się po przebyciu kilku kilometrów trasy w bramie cmentarza, sprzed domu przy ul. Wysokiej jeszcze nie ruszyła trumna ze zwłokami. Według zgodnych obliczeń wszystkich uczestników pogrzebu, w pochodzie żałobnym wzięto udział około 30 tysięcy osób. Czytaj dalej →

Władysława Weychert-Szymanowska: Ruch kobiecy a walka z prostytucją [1926]

Najbardziej zropiałą i wstrętną raną na dzisiejszym organizmie społecznym jest prostytucja. W świecie kapitalistycznym wszystko kupuje się za pieniądze – kupuje się i miłość. Z najświętszego, najpiękniejszego instynktu, którego celem jest odrodzenie się w dziecku, danie życia nowym pokoleniom, nowym bojownikom o prawdę i piękno, mężczyźni syci i przesyceni bogactwem wydobyli krzywdę kobiety, jej nieszczęście i upodlenie. Miłość stała się takim samym narkotykiem podniecającym, jak papieros i wódka, idąc zresztą zawsze z nimi w parze. Od sfer posiadających, od pięknych i znudzonych paniczyków pogląd brutalny i fałszywy na miłość i kobietę przeszedł do klas pracujących. Robotnik, któremu warunki materialne nie pozwalały żenić się wcześnie, szedł do domu publicznego tylko tańszego i gorszego, gdzie znajdował „towar”, zarażony syfilisem przez tych, co mogli więcej zapłacić. Popyt na młode, zdrowe dziewczęta wytworzył olbrzymi handel żywym towarem, międzynarodówkę zbrodniarzy, którzy dla milionów wciągają w ohydną paszczę potwora prostytucji ofiary czyste, nieopaczne i naiwne, aby je potem zdarte i zbrukane rzucić na użytek biedniejszej ulicy. Czytaj dalej →

„Robotnik Polski w Wielkiej Brytanii”: Za grobem zwycięstwo [1944]

Miała Warszawa prawo do powzięcia decyzji o powstaniu także polityczno-moralne. Po pierwsze dlatego, że prawo do uwolnienia stolicy własnymi rękami Polaków było logicznym uwieńczeniem tej nieubłaganej walki, jaką naród polski od pięciu lat toczy przeciw niemieckiemu najeźdźcy, nie wydając ani jednego Hachy czy Quislinga, nie cofając się nigdy przed żadną ofiarą, nie wątpiąc nigdy, nawet w najcięższych i najwątpliwszych momentach – nawet w momencie ujawnienia zbrodni katyńskiej – gdzie jest wróg, z którym się toczy walka na śmierć i życie. Prawa takiego wojska brytyjskie i amerykańskie nie odmówiły kombatantom francuskim i ludowi Paryża. Chętnie i świadomie przyznały im prawo pierwszeństwa w wyzwoleniu stolicy Francji. Po wtóre dlatego, że decydujący współudział Armii Krajowej w oswobodzeniu szeregu ośrodków polskich, np. Wilno, Lwów, ani razu nie został oficjalnie pokwitowany przez Armię Czerwoną, jeśli pokwitowaniem nie nazwać aresztów i deportacji oficerów i szeregowych Armii Krajowej przez władze sowieckie. Po trzecie dlatego, że – powiedzmy to otwarcie – gdy się kwestionuje pod obłudną, ale przejrzystą maską samo prawo narodu polskiego do swobodnego decydowania o swoim losie – stało się rzeczą niezbędną wskazać, kto jest gdzie gospodarzem. Czytaj dalej →

Adam Ciołkosz: Ormiańska zagadka. Nowa ustawa samorządowa [1933]

Rada gminna może wybrać wójtem, burmistrzem czy prezydentem, kogo zechce. Może. Ale musi na osobę wybranego uzyskać zgodę starosty; w miastach trzeba uzyskać zgodę wojewody, względnie ministra na osobę burmistrza lub prezydenta. A jeżeli władze rządowe tej zgody odmówią? Rada ma wybierać po raz drugi. A jeżeli się po raz drugi władza rządowa nie zgodzi? Wtedy gmina dostaje komisarza na rok i jeśli do roku nie wybierze tego, kogo chce rząd – będzie rozwiązana i będą nowe wybory. Krótko mówiąc, w gminie musi być taki wójt, burmistrz czy prezydent – jakiego chce rząd. Inaczej gmina będzie miała komisarza. Ładna swoboda dokonania wyborów! Jednym słowem gmina cała będzie zależna od władz rządowych, zarząd gminy od wójta czy burmistrza, rada gminna – od zarządu gminy, a obywatele będą płacić i cierpieć. Tego jednego prawa nikt im jakoś odbierać nie zamierza. Dlaczego to wszystko razem nazywać się ma „samorządem”? Ja nie wiem. Jest taka zagadka ormiańska: „Co to jest? Jest zielone, wisi na drzewie i śpiewa”. Co to może być? Śledź. Dlaczego? Ja nie wiem. Taką samą zagadką jest sanacyjny samorząd. Dlaczego samorząd? Nikt nie wie...Klasa pracująca rozwikła jednak i tę ormiańsko-sanacyjną zagadkę. Ta ustawa – to jest dalszy krok dla umocnienia dyktatury faszystowskiej. Czytaj dalej →

Józef Litauer: Endecja przyczyną wpływów komunistycznych wśród Żydów [1936]

Dlatego też, gdy sądy nasze sądzą Żydów komunistów, to zawsze uważam, że obok nich na ławie oskarżonych powinni zasiadać i ci, którzy Żydów tych do partii komunistycznej skierowali: endecy, oenerowcy i w ogóle wszelkiego koloru nacjonaliści i antysemici, a jako główni sprawcy znacznie surowiej od owych Żydów powinni być ukarani. „Ty rękę karaj, nie ślepy miecz!”. Zrównajcie Żydów w prawach z pozostałą ludnością, otwórzcie przed nimi na równi z wszystkimi wszystkie możliwości życiowe, zrzućcie z nich ciężar obywatelstwa drugiego rzędu, odprujcie z odzieży ich żółtą łatę, znieście jednym słowem naprawdę getto moralne i fizyczne, a przyczynicie się najlepiej do osłabienia komunizmu w Polsce, do wyparcia Żydów z jego szeregów. Zjawiska życiowe należy zmieniać przez walkę z ich przyczynami. Aby zwalczyć zaś komunizm wśród Żydów, należy najpierw zwalczyć jego wychowawców: nacjonalistów. Walka z „żydokomuną” to walka z nacjonalizmem, szowinizmem, faszyzmem i antysemityzmem. Czytaj dalej →

„Równość”: Piekąca sprawa [1897]

Socjalna demokracja wobec takiego brutalnego pozbawiania jej prawa zgromadzania się nie złoży broni. Przeciwnie, będzie ona tym usilniej pracowała, aby pobudzić szerokie masy ludu śląskiego do walki ze swymi ciemięzcami. Robotnicy i chłopi śląscy na zakazy odbywania zgromadzeń odpowiedzą w ten sposób, że będą omijali z dala takie gospody i szynki, w których nie wolno każdemu obywatelowi w każdej chwili i z całą swobodą zwołać zgromadzenia, w których nie ma wyłożonych do użytku gości pism socjalno-demokratycznych. Każdy uświadomiony i szanujący swą godność robotnik lub włościanin będzie odtąd pił piwo tylko z tych browarów i uczęszczał tylko do takich lokali, których właściciele nie są dzikimi barbarzyńcami, nie są wyzyskiwaczami, pragnącymi żyć z krwawicy ludu, a odmawiającymi równocześnie temu ludowi wszystkich praw. Czytaj dalej →

„Tydzień Robotnika”: Co Gdynia ma, a czego jej brak [1937]

Już sama powierzchnia portu, licząca 1414 ha i długość nadbrzeży wyrażona cyfrą 12498 m, 184 km torów kolejowych, przecinających i obsługujących port, 71 dźwigów i urządzenia pozwalające przeładować 6000 ton na godzinę – wszystko to cieszy i musi zachwycać. Imponuje. Ale i w tym pięknym porcie – rozmowa z robotnikiem portowym odwraca uwagę od rzeczy – portu i każe patrzeć na ludzi. Zarobek robotnika portowego wynosi 1,16 zł na godzinę. Jak na gdyńskie stosunki – najwyższe koszty żywności i najwyższy czynsz mieszkaniowy – zarobek nędzny. Nie mnóżcie zarobku godzinowego przez 8-godzinny dzień pracy i przez wszystkie dni tygodnia. Robotnik portowy nie ma pracodawcy. Jeżeli zdrowy, niekarany i politycznie pewny, otrzymuje tzw. kartę portową, dającą mu prawo pracy w porcie, lecz nie samą pracę. Codziennie zgłasza się w Portowym Biurze Pośrednictwa Pracy i czeka na kolejkę. Czeka nie tylko godziny, ale i całe dnie. Czytaj dalej →

Lucjan Blit: Walka trwa nadal [1939]

Akademicy żydowscy w swej większości pochodzą ze sfer obcych nam społecznie. Do niedawna stosunek ich do socjalistycznego ruchu robotników żydowskich był co najmniej obojętny. Ale właśnie na nich spadł teraz ciężar walki o elementarne prawa ludności żydowskiej i o jej godność ludzką. A gdy do tej walki przyszło –„narodowe” partie mieszczaństwa żydowskiego okazały swą nicość polityczną i... moralną. Jedynym punktem oparcia także i dla akademików okazała się żydowska klasa robotnicza i jej wielki ruch bundowski. Żydowska młodzież robotnicza, cała żydowska klasa robotnicza od pierwszej chwili w całej pełni doceniła wielką wagę walki toczącej się wokół „ławek gettowych”. Zrozumiała ona niebezpieczeństwo płynące stąd dla niej samej. Zrozumiała, że powstał niebezpieczny odcinek frontu, którego przerwanie grozi dewastacją polityczną dla całej ludności żydowskiej w Polsce. W głębokim przekonaniu, że broni praw do równości, zwracała się niejednokrotnie o pomoc do polskiej klasy robotniczej. I nigdy się przy tym nie zawiodła. Czytaj dalej →

Wilhelm Feldman: Socjalizm w Galicji [1904]

W dniach 30 i 31 października i 1 listopada obradował w Krakowie IX kongres Polskiej Partii Socjalno-demokratycznej Galicji i Śląska. Lat temu dwadzieścia pięć odbył się właśnie w Krakowie pierwszy wielki proces socjalistyczny Ludwika Waryńskiego i towarzyszy; społeczeństwo spoglądało wtenczas na socjalistów jak Indianie amerykańscy na wysiadających na ląd towarzyszy Kolumba, szukało – tak w sali sądowej obrońca się wyraził – czy socjaliści nie mają rogów, a jeśli sędziowie przysięgli ich ostatecznie uwolnili, to ze względów filantropijnych i w przekonaniu, że u nas, chwała Bogu, gruntu dla socjalizmu nie ma, sprzeciwia się on duchowi naszego ludu, garstka więc zbałamuconych głów niebezpieczeństwa nie przedstawia. Ćwierć wieku minęło – sala obrad ojców miasta Krakowa otworzyła się przed przedstawicielami proletariatu; na fotelu, na którym zasiadał Dietl i Zyblikiewicz, dzwonek prezydialny dzierżyli Misiołek i Hudec; krzesła wczoraj i przedwczoraj zajmowane przez Potockiego i Tarnowskiego, Madeyskiego i Popiela, zajęli „towarzysze”, niejeden o ciężkich dłoniach i wcale nieeleganckiej postaci, na której widok Stanisław Tarnowski i śp. Paweł Popiel z pewnością byliby wołali: apage satanas! I gdzie mieszczaństwo bogobojne obraduje nad deficytami pieniężnymi, moralnymi i umysłowymi, nie chcąc do grona swego radnych dopuścić wybrańców robotniczych, rozległa się marsylianka tryumfalna. Czytaj dalej →

← Starsze tekstyNowsze teksty →
↑ Wróć na górę