Oddany całkowicie klasie robotniczej, przez okres międzywojenny niestrudzenie pracuje jako członek Okręgowego Komitetu PPS. Organizator i przewodniczący TUR i sportu robotniczego, specjalną opieką otacza młodzież robotniczą jako jej wychowawca. Bezkompromisowo walczy z reakcją endecką i sanacyjną – dla ochrony zebrań robotniczych przed reakcyjnymi bojówkami organizuje milicję PPS, jest jej komendantem na Zagłębie. W czasie okupacji hitlerowskiej PPS przystąpiła do organizowania grup dywersyjnych pod nazwą „Okrzeja-Odra”. Po wykryciu składów materiałów wybuchowych tych organizacji w Kasie Bratniej w Sosnowcu, aresztowaniu Kazimierza Laskowskiego, przejściu do Generalnej Guberni Bienia Aleksego i Adolfa Buki – inż. Uthke wraz z Marią Polową i Stefanem Polem organizują Gwardię Ludową PPS. Inż. Uthke zostaje komendantem Gwardii, a po włączeniu tej organizacji do AK, Uthke, mianowany majorem, pozostaje na stanowisku 1 zastępcy komendanta okręgu AK. Czytaj dalej →
Żydowscy mieszkańcy miasta zgromadzili się wszyscy w kilku murowanych domach. W gromadzie raźniej i bezpieczniej przetrwać straszne dni. Zabrano z sobą, co kto mógł, co zdążył, co miał cenniejszego: zegar, obraz, pierzynę. Zwalono to u sąsiadów w owych murowanych domach, które mają służyć za obronne „fortece”. Zwiedzamy taką „fortecę”. Wszystkie szyby w niej powybijane. Okna zasłonięte, czym się dało, lub zabite, by nie mogły przez nie wpadać kamienie. Przy drzwiach porobione z mebli barykady. W każdym pokoju siedzi 20-30 osób. Siedzą dniem i nocą, boją się opuścić te mieszkania na wyższych piętrach w murowanych domach. Śpią na ziemi. Wiele rodzin mieści się na strychach. Zaduch ciał, potu ludzkiego wprost nie do zniesienia. Przeważają stare kobiety, wylęknione, z oczami, w których kryje się przerażenie, graniczące z obłędem. Czytaj dalej →
Oprócz przeprowadzania licznych akcji wojskowych, od pierwszej chwili, to jest już od drugiego, a może trzeciego dnia Powstania rozpoczęliśmy akcję prasową. Zaczęliśmy mianowicie wydawać pismo pt. „Warszawianka” jako organ Warszawskiego Okręgu Komitetu PPS. Zorganizowanie komitetu redakcyjnego tego dziennika oraz drukarni było uzgodnione z kierownictwem partii, które znajdowało się w tym czasie w Śródmieściu i częściowo na Woli. Porozumienie z kierownictwem odbywało się drogą telefoniczną. I tu pewnego rodzaju ciekawostka: na bazie dawnego oddziału użyteczności publicznej klasowego związku zawodowego zorganizowaliśmy kompanię użyteczności, w której skład wchodzili dawni członkowie związku: telefoniarze, tramwajarze, kanalarze (z wodociągów i kanalizacji) oraz inni zatrudnieni w różnych przedsiębiorstwach gospodarki komunalnej. Czytaj dalej →
Nie chcemy jednak robić z Marii Paszkowskiej jakiegoś ogólnego wzoru do naśladowania. Każdy czas ma swoich ludzi. Ani idealizować, ani wyolbrzymiać postaci Paszkowskiej nie mamy również zamiaru. Niech pozostanie jaką była, ze słabościami ludzkimi, skromna i oddana ideałom, dla których żyła. Ani geniuszem, ani „nadczłowiekiem” nie była i pretensji w tym kierunku nie wykazywała, pomimo że niegdyś, w jej młodych latach, „geniusze” i ,,nadludzie” byli w wielkiej modzie. Tym większego też znaczenia wobec szerokich mas nabierają postać i zasługi Paszkowskiej, gdyż wykazują dobitnie, że do tworzenia rzeczy wielkich niekoniecznie potrzeba jakichś nadzwyczajnych uzdolnień, niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika, że budować przepiękne gmachy przyszłości mogą ludzie o zdolnościach przeciętnych, jeżeli tylko potrafią ocenić i wyróżnić twórcze plany architektów społecznych, by w myśl ich stanąć do szeregu ramię przy ramieniu – i wytrwać. Czytaj dalej →
Łódź – tragiczne miasto, złe miasto, ohydne miasto, miasto złudnych nadziei i rozpaczy, nędzy i beznadziejności, miasto zysku i wyzysku. Miasto buntów, rzadkich zresztą, lecz za to kosztownych dla robotników. Miasto to wpisywało swą nazwę na karty historii walk polskiego proletariatu, wpływając swym czynem na zmianę i kształtowanie się myśli politycznej polskiego socjalizmu. Czymże była ta Łódź dla polskiego socjalizmu? Wszystkim i niczym. Ale przede wszystkim ta Łódź była i jest stolicą proletariatu Polski. Czytaj dalej →
Artykuł kończył się wezwaniem: „Uświadomione społeczeństwo polskie i żydowskie winny widzieć w sobie wzajemnych sojuszników w walce ze wspólnym wrogiem. Świat lekarski winien w szczególności przeciwstawić się szkodliwej propagandzie antyżydowskiej, która swoje brudne polityczne i pieniężne interesy usiłuje oprzeć na naukowych medycznych podstawach. Lekarzowi, którego zasadniczym obowiązkiem jest niesienie pomocy bliźnim bez względu na ich rasę i narodowość, obcy być musi wszelki rasizm z jego niehumanitarnymi metodami. Lekarz w każdym cierpiącym i chorym widzieć powinien przede wszystkim człowieka...”. Czytaj dalej →
Pod wpływem otoczenia paryskiego z ludowca, jakim był w Warszawie, przekształca się w syndykalistę. A zatem zajmuje w ruchu robotniczym stanowisko sceptyczne w stosunku do całej akcji wyborczo-parlamentarnej, stawia ostre zarzuty kierunkowi klasowo-politycznemu, w związkach zawodowych widzi jedyne rzetelne pogotowie bojowe proletariatu, a w strajku powszechnym – jedyny oręż, który zapewni warstwie robotniczej wyzwolenie. Czytaj dalej →
Muszę stwierdzić, że w okresie Dwudziestolecia Polski Niepodległej prawie nie budowano nowych mieszkań dla robotników zatrudnionych na folwarkach. A izby mieszkalne dla fornali urągały najprymitywniejszym potrzebom ludzkim. W jednej izbie o obszarze najwyżej trzy metry szerokiej na trzy i pół metra długiej, mieściło się wszystko. Mieściły się nierzadko nawet małe prosięta. Podczas deszczu biedne żony robotników musiały robić przeprowadzki z jednego kąta w drugi, zależnie gdzie przeciekał dach. Czytaj dalej →
Dziś, gdy najeźdźca czeski chce nam wydrzeć zdradą i gwałtem Orłowę i całe nasze polskie zagłębie węglowe, warto przytoczyć wyjątek z rezolucji majowej, którą wśród niesłychanego entuzjazmu uchwalono w roku 1912, a w latach następnych zawsze powtarzano: W narodzie polskim, ujarzmionym przez obcą przemoc, pozbawionym jedności i niepodległości państwowej, uważa proletariat za swój obowiązek klasowy wywalczenie niezależności Ojczyzny. Socjalizm nie da się pogodzić z niewolą narodu i z pogwałceniem jego samorządu. Sprawa socjalizmu zyskać tylko może przez wyzwolenie się narodu polskiego z kajdan niewoli. W rezolucji tej złożone jest całe wyznanie wiary polskiego proletariatu na Śląsku; mówi ono: walczyć chcemy i będziemy za socjalizm i za zjednoczenie i wolność narodu, aż do ostatniego tchu, aż nadejdzie dzień, w którym 1 maja przestanie być demonstracją bojową a stanie się świętem tryumfu i zwycięstwa idei. Czytaj dalej →
Nie licząc się zupełnie z wolą większości społeczeństwa przeprowadzali przemocą swe „demokratyczne reformy”, oparci o bagnety sowieckie i o NKWD, który jak za czasów saskich czy stanisławowskich rozgospodarowywał się coraz bardziej w tej „wolnej Polsce” jak we własnym domu, aresztował i wywoził masowo do Sowietów na przymusowe roboty spokojnych, niewinnych ludzi jako „reakcyjnych burżujów” czy członków AK, co naturalnie od razu musiało wywołać antysowieckie nastroje. Czytaj dalej →
W kole na Powązkach władze centralne wypróbowywały metody i formy pracy wśród młodzieży. Natchnienia i zalecenia władz centralnych znajdowały u nas swój początek i stąd rozchodziły się po kraju. Byliśmy więc warsztatem doświadczalnym dla kierownictwa, byliśmy, bez przesady mówiąc, baonem manewrowym w armii niebieskobluzych. W naszej gromadzie, pełnej rozwichrzonych czupryn, kurzyło się od pomysłów; byliśmy kołem, w którym przez cały czas istnienia trwało nieustanne współzawodnictwo w inicjatywie. Byliśmy wreszcie w Organizacji Młodzieży TUR kołem reprezentacyjnym. Jeżeli chciano pokazać turowców w ich codziennej pracy, to przede wszystkim odwiedzano nas na ul. Okopowej czy ul. Dzielnej. Czytaj dalej →
Niemal wszystkich łączyły pewne cechy wspólne, dzięki którym w gwarze potocznej nazywano ich „społecznikami” i „kulturalnikami”, w odróżnieniu od „polityków”. Na ogół cechy te są charakterystyczne dla typów wychowawców. Wspólnym we wszystkich poczynaniach ZTSS jest zainteresowanie człowiekiem, jego losem i siłami duchowymi oraz pewien zmysł społeczny, nakazujący poszukiwać sposobów budowania życia zbiorowego poprzez ochotniczą współpracę jednostek. U wielu ludzi występowało wyraźnie poczucie jak gdyby posłannictwa: brania na swoje barki odpowiedzialności za urzeczywistnianie marzeń o przyszłym ustroju. Całe grupy żyły pragnieniem tworzenia w dniu dzisiejszym instytucji zwiastujących i dotykalnie budujących jutro. Ale – podkreślić to trzeba silnie – pragnienia były dalekie od pożądania władzy, panowania. Zwycięstwo wyobrażano sobie jako doprowadzenie do „powszechnego współuczestnictwa”. Czytaj dalej →
Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej po wybuchu I powstania na sprawę Śląska skierował główną swą uwagę. Palącym nakazem chwili było poparcie dla ludu śląskiego, zdanego na własne siły w obliczu przeciwnika dysponującego kapitałami, kadrą inteligencji i umiejętnie wykorzystującego w propagandzie wszystkie słabe strony z trudem odbudowującego się państwa, będącego w konflikcie ze wszystkimi sąsiadami. W tej sytuacji spieszący na Górny Śląsk zetenemesowcy znaleźli się w kolizji z niemal wszystkimi. Z nieufnością odnosili się do oficjalnej polityki wschodniej, kierowanej przez skądinąd dla wielu z nich bliskiego ich sercu Piłsudskiego. „Wdaliśmy się w nieskończoną rąbaninę z Moskwą” – powtarzaliśmy chyba za Żeromskim – zaniedbując piastowskie ziemie, zaludnione przez polskich chłopów i robotników. Czytaj dalej →
Stefan wiedział dużo. Gdyby się załamał i wydał nazwiska, byłoby wśród nas dużo ofiar. Znał prawie wszystkich działaczy Żydowskiej Organizacji Bojowej i niektórych działaczy Bundu. Znał kilka „melin” i punktów konspiracyjnych po aryjskiej stronie, znał kilka punktów na prowincji – wszystko to padłoby ofiarą. Jednak Stefan wybrał śmierć, wolał sam zginąć. Oddać swoje młode, bezradosne, ale bohaterskie życie w walce z krwawym okupantem, aby nieść pomoc najbardziej prześladowanym i skazanym na zagładę Żydom. Stefan był uosobieniem młodego, porywczego bohaterstwa. Jego śmierć daje się ująć pieśnią, która zawiera zwrot: „Krew naszą długo leją katy”. Czytaj dalej →
Na Mylną wybraliśmy się w piętnastu. Pięciu zostało na ulicy a 10 poszło do mieszkania majstra. Drzwi były zamknięte. Zagroziliśmy, że w tej chwili zostaną wysadzone, jeśli nam nie otworzą. Po chwili drzwi się otwarły i ujrzeliśmy pięciu czeladników, a szóstego majstra uzbrojonych w młotki i pilniki. Chciano się na nas rzucić. W odpowiedzi dwóch z nas wydobyło marne rewolwerki, a czterech sztylety i zapowiedzieliśmy, że temu, który nas uderzy, w łeb strzelimy. Czeladzie uciekli, majster zaś wciąż się rzucał, a pani majstrowa chciała nas wrzątkiem oblewać. Nie było innej rady – musieliśmy związać parę majstrowską. Czytaj dalej →
Całe miasto stało się gminą uspołecznioną we wszystkich swoich funkcjach. Ludność dzieliła się żywnością z żołnierzami i uciekinierami z zajętych przez Niemców dzielnic miasta. W poszczególnych domach zaczęły powstawać wspólne kuchnie, obsługujące stałych i przygodnych mieszkańców. Gdy zabrakło zapasów prywatnych, sięgnięto do składów zdobytych na Niemcach i administracja rozdzielała żywność za pośrednictwem komitetów domowych, nie pobierając żadnych opłat. Pieniądz przestał grać rolę. Zapanowała jakaś braterska wspólnota walczących. A nad wszystkim górowało radosne poczucie, że oto jesteśmy wreszcie wolni. Wykwitła szlachetna duma, że dokonaliśmy tego własnym wysiłkiem, że bijemy Niemców, że zmuszamy ich do poddawania się, że muszą oddawać broń w ręce „naszych chłopaków” jak zwano żołnierzy Armii Krajowej. Czytaj dalej →
W chwili przerwania kordonu padł strzał rewolwerowy z Hotelu Krakowskiego, dany przez prowokatora faszystowskiego lub agenta policji, która ustawiając kordon przed hotelem, obsadziła go. Od strzału tego padł pierwszy zabity robotnik, Józef Nowak, raniony w czaszkę. Następnie padły pod hotelem dalsze dwa trupy: kolejarzy Stanisława Skoczenia, zabitego od strzału i Józefa Stanclika, ojca ośmiorga dzieci, przekłutego bagnetem w szyję. Czytaj dalej →
W południe w dogasającej już, ale jeszcze wolnej stolicy nastąpiła scena niesamowita, tragiczna, ale jednocześnie wspaniała. W piekle hitlerowskiego szturmu na Warszawę, w ogniu pożogi i kurzawy, Niedziałkowski czytał niedobitkom załogi „Robotnika” swój ostatni artykuł wstępny. Dzisiaj nie ma śladu po Wareckiej 7. Długo trzeba zastanawiać się, by ustalić miejsce, które przez 21 lat było siedzibą „Robotnika”, gdzie została zapisana pełna chwały 25-dniowa historia tego bastionu obrony Warszawy i Ojczyzny we wrześniu 1939 r. Czytaj dalej →
Po wielkim ożywieniu akcji ekonomicznych, po ogromnym podniesieniu się fali zainteresowań politycznych, przyszła pora, by utrwalić głębiej świadomość mas i by doraźne podniety zamienić w rzetelne uświadomienie socjalistyczne. Klasa robotnicza Krakowa nauczyła się TUR doceniać i w opinii szerokich mas pracujących stał się on równie koniecznym wyrazem walki wyzwoleńczej proletariatu jak inne jej formy. Czytaj dalej →
Przyjęto za system poniżenie, upokorzenie i sponiewieranie robotników. Kozacy i żołnierze w wielu fabrykach nahajami i kolbami zapędzali opornych do roboty. Bito nawet kobiety i młode dziewczęta. Prowadzonych do cyrkułów całą drogę okładano nahajami i kolbami, tak, że więźniowie, pomimo że nie stawiali żadnego oporu, zalewali się krwią. Usiłowano głodem zmusić ludzi do roboty. A gdy pod wpływem tych gwałtów, gróźb i nędzy tchórzliwsi zaczęli wracać do roboty, trzeba było widzieć, w jakich warunkach odbywała się produkcja. Przed fabryką żołnierze z karabinami, przy furtce policja, w podwórzu znowu żołnierze, przy każdej grupie robotników, zajętych pracą, żołnierz z nabitą bronią. To jest obrazek przedstawiający bez żadnych obsłonek nasze stosunki – rząd moskiewski, stojący na straży wyzysku, narzucający nam przemocą ustrój niewolniczy. Czytaj dalej →