Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Helena Radlińska

Związek Towarzystw Samopomocy Społecznej

[1934]

A. Zarys działalności

W marcu 1905 r. została szeroko rozrzucona mała ulotka, drukowana na bibułce, najwidoczniej w Krakowie, datowana z Warszawy z nieznanym dotychczas podpisem: Zarząd Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej (ZTSS).

Zaczynała się niezwykle, inaczej niż odezwy, bez inwokacji; była prostym wyjaśnieniem celu prac już prowadzonych i zapowiedzią ich spotęgowania.

Cel – zdobywanie wolności – to nie tylko rwanie istniejących więzów: „lecz zarazem tworzenie własnego życia społecznego. Naród, który pragnie żyć i rozwijać się wszechstronnie, musi przeciwstawić rządom policji swoje własne siły kulturalne”, ma zaspokajać przez własne zrzeszenia i wolne związki swoje potrzeby cywilizacyjne.

Istniejące już tajne organizacje podjęły poszczególne „zadania kulturalne, jako to: oświaty wiejskiej i miejskiej (biblioteki, wykłady i wydawnictwa), wychowania przed- i pozaszkolnego oraz kooperacji”. Związek, który je łączy, zamierza prowadzić pracę jednolitą „nad tworzeniem wolnego życia społecznego w Polsce” przez „rozwijanie niezależnej od dzisiejszego państwa demokracji stowarzyszeń”, „w której wytworzy się siła narodowa, zdolna do walki z przemocą, i siła moralna ludzi umiejących samodzielnie myśleć i tworzyć”. Na pierwszy plan została wysunięta oświata, nie skrępowana żadną cenzurą, i powoływanie instytucji przekształcających istniejące stosunki „w kierunku demokracji i spółdzielczości”.

Wkrótce potem zaczynają się pojawiać i mnożyć wydawnictwa poruszające w tych samych lub podobnych słowach ideę przebudowy, zaszczepiające ją na rozrastającym się ruchu społecznym, podsuwające konkretne programy i plany walce o szkołę polską. W ciągu marca-lipca nazwa Związku pojawia się na wskazówkach organizacyjnych, na rozważaniach teoretycznych, na odezwach zwalczających nadzieje „pokładane w reformach rządu rosyjskiego”. Jako jedyna droga, na której należy „szukać rozstrzygnięcia spraw palących” wskazywany jest „bojkot rządu w połączeniu z samopomocą społeczną”. Pod firmą nie Związku, lecz jednej z organizacji związkowych ukazuje się społeczno-etyczne uzasadnienie tego programu, równocześnie propaganda twórczej formy walki: „Zmowa powszechna przeciw rządowi” [broszura autorstwa Edwarda Abramowskiego – przyp. redakcji Lewicowo.pl].

Grupa ludzi, która się skupia wokoło sztandaru Związku, ujawnia się wobec społeczeństwa w odezwie z czerwca, podpisanej przez 15 zrzeszeń. Są to: Koło Wychowawców, Towarzystwo Pedagogiczne, Nauczycielskie Koło Samokształcenia, Organizacja Uniwersytetu Wolnego, Koło Bezpłatnego Nauczania, Wydział Szkół Miejskich Koła Wychowawców, Koło Oświaty Miejskiej, Koło Wychowania Przedszkolnego, Koło Bibliotek Miejskich, Koło Nauczania Służących, Ludowe Koło Oświaty, Prowincjonalne Koła Oświatowe, Towarzystwo Kooperatystów, Koło Wydawnicze.

Niektóre z tych zrzeszeń istniały od dawna, prowadziły działalność rozgałęzioną, niekiedy znaną pod skróconymi czasem żartobliwymi nazwami, odnoszącymi się raczej do form pracy niż do określonej jednej instytucji, jak: Uniwersytet Latający, Bezpłatniak, Bosy Uniwersytet, Oświata. Były i takie, od lat również działające, które stanowiły autonomiczną jednostkę w organizacji szerszej. Dziś trudno ustalić, pomimo drobiazgowych poszukiwań, wszystkie filiacje zachodzące wskutek rozłamów ideowych, rozrastania się nowych działów, inicjatywy nowych członków, ustępowania czy aresztowania czynnych dawniej. Wówczas w dość ciasnym kręgu członków czy sympatyków orientowano się dobrze w firmach, niewiele się różniących od siebie nazwą. Macierzą niejednej z nich było Koło Kobiece Oświaty Ludowej, założone w r. 1885, które doznało paru rozłamów na tle politycznym. Część utrzymała się w charakterze bezpartyjnym politycznie i weszła do ZTSS. Inna grupa, zainteresowana sprawami feminizmu, wysłała do Związku kółeczko, zajmujące się poprawą bytu i oświatą służących. Niektóre zrzeszenia powstały w ciągu niedawnych lat czy miesięcy i występowały już pod własną firmą, w robotach wyraźnie określonych, jak Koło Wychowawców i wyodrębniający się w jego akcji Wydział Szkół Miejskich, jak Towarzystwo Pedagogiczne. Część zrzeszeń (jak Koło Bibliotek Miejskich, Towarzystwo Kooperatystów, Koło Wychowania Przedszkolnego) obejmowała niektórych pracowników organizacji jawnych (np. Wydziału Czytelń Warszawskiego Tow. Dobroczynności i Bibliotek Stowarzyszenia Spożywców Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej). Inne powstawały dopiero z rozproszonych inicjatyw odnajdujących się i splatających przedziwnie szybko. W dalszym rozwoju wśród Kół Prowincjonalnych znajdą się zrzeszenia z Lubelszczyzny, Radomskiego, Zagłębia, Kalisza, Nowomińska. W ciągu r. 1905/6 zmieniają się niektóre firmy, przybywa Uniwersytet dla Wszystkich, Polski Związek Nauczycielski, zlewają się ze sobą niektóre grupy prowadzące pokrewne roboty oświatowe, tworząc Sekcję Oświaty Ludowej. Wyraźnie nie zostało powiedziane, że organizacja skupia również część działaczy z Galicji, wiedziano o tym jednak dość szeroko. Koła Samokształcenia wywodziły się częściowo z Galicji, podobnie jak zakrojona poważnie i dumnie organizacja wolnego uniwersytetu, zapoczątkowana przez głośne w r. 1904 Wyższe Kursy Wakacyjne w Zakopanem.

Trzymając się w tym rozdziale zewnętrznego obrazu działalności Związku w porządku chronologicznym, należy zwrócić uwagę na ożywioną akcję wydawniczą i propagandową w połowie r. 1905, skierowaną głównie ku sprawom szkolnym. Katalog nakładów Związku z lipca wymienia już 6 broszur (o nakładach od 1 do 10 000 egz.), 5 odezw (po 2 do 10 000 egz.) oraz 3 ulotki programowe (wydane w 500 do 1500 egz.). Działalność Związku znalazła oddźwięk na licznym wiecu, odbytym 31 lipca w Zakopanem (pod przewodnictwem dr. J. Żychonia), który uchwalił „dobrowolny podatek narodowy na rzecz wolnej szkoły polskiej w Królestwie” i postanowił przelewać składki do rąk Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej z przeznaczeniem na bezpośrednie popieranie prywatnego nauczania polskiego.

W związku z tymi uchwałami ukazała się w październiku odezwa podpisana przez Związek i pięć jego kół, organizujących nauczanie (Koło Wychowawców, Towarzystwo Pedagogiczne, Ludowe Koło Oświaty, Koło Bezpłatnego Nauczania i Koło Krzewienia Oświaty), do „tych, komu drogą jest lepsza przyszłość”. Odezwa wzywa do współdziałania ze ZTSS i dobrowolnego opodatkowania się: „drobne, lecz liczne i stałe wpływy miesięczne nadadzą pracom podjętym stałe podstawy”. Wysokość ,,dobrowolnego podatku” została oznaczona jako 1% czynszu za mieszkanie. Prócz składek zbierane były ofiary, m.in. rozpowszechniano „bloczki” z markami, stanowiącymi pokwitowanie na określone sumy i „cegiełki”.

Największy rozpęd pracy Związku przypada na zimę 1905/6. 4 XI 1905, w okresie najżywszej propagandy niepodległościowej i społecznej, Związek zorganizował tłumny wiec w Filharmonii Warszawskiej „celem omówienia sytuacji społeczno-politycznej i dzisiejszych zadań kulturalnych”. Była to potężna manifestacja żądająca nie tylko (jak inne pokrewne wiece) swobód obywatelskich, lecz proklamująca również „natychmiastowe wprowadzenie w życie wszystkiego, co dla społeczeństwa polskiego jest niezbędne, przez tworzenie wszelkich organizacji i instytucji społecznych bez oglądania się na sankcję władz państwowych”.

Konsekwencją tych uchwał było ujawnienie się Związku. Rozpoczynał on swą działalność konspiracyjnie (w stosunku do władz policyjnych) – nie podawał swego adresu ani nazwisk pracowników. Teraz, ujawniwszy szereg ludzi jako prezydium i mówców wiecu, zachowywał się jak instytucja legalna (choć nie legalizowana).

Związek wynajął lokal na Kruczej 32 m. 6 i otworzył biuro wspólne dla wszystkich organizacji związkowych. Jako właściciel mieszkania występowała zrazu H. Radlińska, później M. Gomólińska. W czasopismach pojawiały się ogłoszenia tego biura, wezwania do samouków, aby zgłaszali się po wskazówki itp. Telefon, drukowane blankiety z firmą Związku, pieczątką na rachunkach i listach nadawały pozór instytucji legalnej.

Ruch w biurze Związku był niezmiernie żywy. W tym czasie ukazują się nakładem Związku katalogi bibliotek i korespondencja uwidacznia duży rozmach w dziedzinie organizacji czytelnictwa. Największe ożywienie wnosi działalność Uniwersytetu dla Wszystkich, który rozpoczyna publiczne, nie legalizowane wykłady o konstytucji, swobodach obywatelskich, nowych ustrojach politycznych, szkolnictwie w Szwajcarii, o granicach plemienia polskiego, o autonomii Królestwa. Świetni prelegenci przyciągali tłumy do sal Muzeum Przemysłu i Filharmonii. Do połowy stycznia frekwencja wykazała około 8900 osób. Ruch przyjezdnych, organizujących prace na prowincji, był coraz większy. Biuro, przez które przewijało się po paręset osób dziennie, zwróciło wkrótce uwagę policji. Zajęte jednak pilniejszymi sprawami zwalczania akcji terrorystycznej, władze zadowoliły się wyjaśnieniem (sformułowanym przez adwokata S. Patka), że Związek nie posiada jeszcze statutu, gdyż jest w fazie organizacji, założycielami zaś są uczestnicy wiecu w Filharmonii Warszawskiej.

W owych jednak gorączkowych czasach przychodziły raz po raz fale represji. Jakże się śmiał na cały głos rotmistrz „Osobnego Korpusu Żandarmerii”, czytając w czasie rewizji w noc wigilijną uchwały wiecu listopadowego, żądające „bezzwłocznego wprowadzenia w czyn nietykalności osób i mieszkań”... Częste pojawianie się podejrzanych typów, rewizje i aresztowania działaczy zmuszały do „chowania pod ziemię” niejednej pracy, którą radośnie ujawniano. Już na styczniowym posiedzeniu Koła Delegatów instytucji związkowych uznano konieczność czasowego zwinięcia biura jawnego i zorganizowanie biur konspiracyjnych, urządzanych przez poszczególne koła. Jeden z członków zarządu miał być łącznikiem pomiędzy biurami. Lokal utrzymano jednak do lipca. Zapowiedziany na 17 VI wiec sprawozdawczy z prac samopomocy „z powodów policyjnych nie mógł dojść do skutku”. Pierwsze półrocze 1906 r. było na ogół trudne pod względem organizacyjnym. Niektóre instytucje przetwarzają się lub chwilowo likwidują. Tak np. Uniwersytet dla Wszystkich w końcu stycznia zawiesza nie legalizowane wykłady publiczne „z powodu interwencji wojska”, poprzestając na kółkach, zebraniach i zwiedzaniach. Koło Kursów dla Analfabetów od lutego do czerwca nie może jawnie działać z powodu represji i traci setki uczniów. Ludowe Koło Oświaty, które na październikowym zjeździe w Pilaszkowie przekształciło się w Związek Nauczycieli Ludowych, zostaje wkrótce całkowicie rozgromione przez aresztowania, zwalnianie z posad i rozproszenie się członków. Ocalała resztka organizacji szuka porozumienia z Polskim Związkiem Nauczycielskim. Koło puławskie nie może organizować zebrań zarządu z powodu aresztowań.

Gdy nadeszły chwile pogodniejsze, szereg kół tworzy instytucje zalegalizowane. Czynią to, przeważnie w końcu 1906: Uniwersytet dla Wszystkich, Stowarzyszenie Kursów dla Analfabetów Dorosłych, Towarzystwo Czytelń m. Warszawy, Towarzystwo Kooperatystów, Towarzystwo Wychowania Przedszkolnego, Polski Związek Nauczycielski, Towarzystwo Kursów Naukowych. Z „Kół Prowincjonalnych” powstają: Towarzystwo „Światło” w Lublinie, Towarzystwo Kursów Popularnych im. Asnyka w Kaliszu, Uniwersytet Ludowy Ziemi Radomskiej i inne, mniej głośne zrzeszenia lub oddziały Uniwersytetu dla Wszystkich, czy też później Towarzystwa Kultury Polskiej.

Jak to się podówczas działo zazwyczaj, w charakterze organizatorów występują nowi ludzie, raczej sympatycy niż działacze. Wśród działaczy spotykamy te same co dawniej nazwiska, niekiedy jednak do instytucji legalnych wchodzą również jednostki dawniej z nimi nie związane.

Z różnych powodów następuje splątanie robót niegdyś odrębnych, wytwarzanie nowych ugrupowań. Tak się dzieje np. z Kółkami Rolniczymi im. Staszica, przejmującymi część robót oświatowych kół ludowych.

Po legalizacji Uniwersytetu dla Wszystkich i Polskiego Związku Nauczycielskiego zjawił się w zimie 1906 r. nowy rozpęd pracy. Konferencja publiczna 9 XII 1906 w sali Filharmonii omawiała szeroko zakrojone cele i zadania Uniwersytetu dla Wszystkich. W nowym, jawnym biurze, wspólnym dla obu wymienionych instytucji, znajdują dla siebie miejsce różne dawne poczynania. Powstają komitety, wydziały, sekcje. Dawne Koło Oświaty Ludowej przetwarza się w Wydział Biblioteczny Uniwersytetu dla Wszystkich, prace programowe i organizacyjne pochłaniają działaczy, którzy ostali się na placówkach.

O współpracowników jest jednak trudniej: wiele energii i wielu ludzi pochłania organizacja szkolnictwa prywatnego, umożliwiona prawnie, tworzenie kół wpisów szkolnych, kół rodzicielskich itp. Zjawiają się jednak i krzyżują różne śmiałe i rozległe pomysły zbiorów, wydawnictw, kursów. M.in. żywo jest dyskutowany projekt ugrupowania krakowskiego – stworzenie wielkiego Muzeum Społecznego (na wzór paryskiego Musée Social), będącego jednocześnie archiwum i fachową poradnią. Poczynania organizacji takiego Muzeum istniały już od r. 1902. Grono młodzieży, do którego należeli Adam Czartkowski, August Iwański, Stanisław Krauz, Konstanty Krzeczkowski, Ludwik Rajchman i Stefan Wolf, utworzyło Archiwum Społeczne w Krakowie przy Uniwersytecie Ludowym im. Mickiewicza. Dzięki ofiarowanym przez A. Iwańskiego funduszom rozpoczęto systematyczne gromadzenie materiałów. Konrad Drzewiecki przygotowywał się w Paryżu do roli kierowniczej. Teraz szło o przeniesienie całej pracy z Krakowa do Warszawy. Działacze warszawscy, zajęci i przejęci sprawami bieżącymi, nie doceniali znaczenia Muzeum.

Nowe warunki skłaniają do legalizacji Związku Towarzystw, w skrótach zwanego po prostu „Samopomocą”. Już w sierpniu zajmowano się przygotowaniami do legalizacji, lecz nawał prac organizacyjnych w poszczególnych towarzystwach powstrzymywał poczynania w tym kierunku. Najczynniejszy pracownik w końcu listopada, zająwszy się Uniwersytetem dla Wszystkich, sądzi, „że Samopomoc jako federacja związków powstanie wtedy, gdy żądać tego będą wszystkie dziś jawnie poczynające działać instytucje”. Spodziewano się, że może tę rolę odegra Towarzystwo Kultury Polskiej...

Idea „Związku Towarzystw” musiała być na nowo wprowadzana w życie w zmienionych warunkach, wśród wielu nowych ludzi. Trzeba to stwierdzić, żeby bez zdziwienia przeczytać odezwę wydaną w czerwcu 1907 przez zrzeszenia niegdyś „związkowe”: Polski Związek Nauczycielski, Stowarzyszenie Kursów dla Analfabetów, Towarzystwo Czytelń m. Warszawy, Towarzystwo Kultury Polskiej i Uniwersytet dla Wszystkich. Odezwa podpisana w imieniu tych organizacji przez Biuro I Zjazdu Oświatowo-Kulturalnego stwierdza: „Na mocy doświadczenia nabytego doszliśmy do zrozumienia pożytku, który płynie z porozumienia się wzajemnego”, „łączności pomiędzy towarzystwami oświatowymi w celu podjęcia niektórych prac wspólnych. Odczuwać się także daje konieczność wejścia w bliższe stosunki z osobami, które pracując poza placówkami zbiorowymi jako teoretycy mogłyby nieraz udzielić niejednej pożytecznej wskazówki”. Zjazd został zapowiedziany na dni 1-3 listopada 1907. Odroczony „z powodu okoliczności częściowo nie przewidzianych, częściowo niezależnych od woli uczestników” – nie odbył się wcale.

Losy podpisanych pod odezwą stowarzyszeń nie sprzyjały planom federacyjnym: zlewanie się instytucji, włączenie ich jako wydziałów, czy też ratowanie żywotnych sekcji przez tworzenie z nich instytucji odrębnych następowało wskutek represji. Uniwersytet dla Wszystkich znalazł się w ten sposób w obrębie Towarzystwa Kultury Polskiej jako oddział V, czyli Kursy Matematyczno-Przyrodnicze; po zamknięciu przez władze rządowe TKP istniał aż do nowej katastrofy jako Towarzystwo Szerzenia Wiedzy Handlowej i Przemysłowej.

W TKP znajdą się również kółka prowadzące szkoły ZTSS i niejedno ugrupowanie prowincjonalne. Z kolei po zamknięciu Towarzystwa Kultury Polskiej pojawiają się inne firmy, często chwilowe, niektóre szkoły, kursy i biblioteki działają jako prywatne.

Firma Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej znika. Spuścizna związkowa zostaje nie tyle w konkretnych dziełach, co w ideologii. B. Ideologia i wpływy

„Objawy wyzwolenia energii nastręczają się wciąż w czynnościach istot żyjących; napotykamy je i w sprawach życia społecznego” – pisał w r. 1906 przyrodnik [S. Kramsztyk], charakteryzując ogrom pracy, dokonanej dzięki inicjatywie i woli założyciela Uranii [formalnie spółka, faktycznie spółdzielnia produkująca pomoce naukowe dla polskiego szkolnictwa – przyp. redakcji Lewicowo.pl], Rafała Korniłowicza, jednego z najwybitniejszych działaczy organizacji związkowej. Że ta praca dokonać się mogła w czasie tak krótkim, „wytłumaczyć to może jedynie teoria energii długo przygotowywanej i tłumionej, a teraz wyzwolonej”.

Rzeczywiście – świetny rozkwit prac oświatowych i społecznych 1905-7 roku był wynikiem nie tylko wyzwolenia istniejących sił, lecz również mozolnych prac prowadzonych w najcięższych warunkach. Większość instytucji nie powstawała od nowa, lecz ujawniała się i rozszerzała swą działalność.

W imię czego? Co było motorem nadającym ruch, którego tempo przystosowywało się do okoliczności zewnętrznych? Co stanowiło źródło sił duchowych pozwalających na ten tryb pracy? O ile ujawniał się niedomiar tych sił? Co pozostało jako dziedzictwo dla dalszych poczynań?

Oto pytania, na które historyk pracy społecznej musi szukać odpowiedzi, jeżeli chce wejrzeć w głąb i z mozolnie zebranych szczegółów zewnętrznych wydobyć treść istotną.

Wśród twórców Związku byli ludzie głęboko przejęci ideami socjalizmu bezpaństwowego, tłumacze i wydawcy Kropotkina, propagatorzy ideologii Abramowskiego (występującego podówczas pod pseudonimami M. A. Czajkowskiego lub Z. R. Walczewskiego). Obok nich stali ideolodzy odradzającego się romantyzmu społecznego, którzy usiłowali sięgać po siły do ludu i w tradycjach życia gromadzkiego upatrywali moc twórczą. I – najliczniejsi zapewne – działacze praktyczni, wpatrzeni w cele bliskie, wymagające koordynacji wysiłków. Pomiędzy delegatami zrzeszeń wchodzących do ZTSS odnaleźć można sympatyków i członków Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiego Związku Ludowego obok znacznie bardziej umiarkowanych, stojących z dala od partii politycznych. Ludzie, którzy w lutym 1905 zbierali się na pierwsze narady, omawiali ideę utworzenia polskiego „parlamentu bez sankcji”, przedstawicielstwa sił społecznych. Od początku działalności – sprawy Związku kroczyły innymi torami. Część działaczy poszła do robót politycznych. W związku pozostali ludzie różnych wprawdzie poglądów partyjnych, lecz pokrewnych zamiłowań i pokrewnego typu psychicznego.

Niemal wszystkich łączyły pewne cechy wspólne, dzięki którym w gwarze potocznej nazywano ich „społecznikami” i „kulturalnikami”, w odróżnieniu od „polityków” (których znaleźć można także w szkole i w instytucjach oświatowych).

Te cechy określić nietrudno na podstawie wypowiedzeń i szczegółów postępowania oraz przez analizę haseł, które wywierały największy wpływ na działalność instytucji związkowych.

Na ogół cechy te są charakterystyczne dla typów wychowawców. Wspólnym we wszystkich poczynaniach ZTSS jest zainteresowanie człowiekiem, jego losem i siłami duchowymi oraz pewien zmysł społeczny, nakazujący poszukiwać sposobów budowania życia zbiorowego poprzez ochotniczą współpracę jednostek. U wielu ludzi występowało wyraźnie poczucie jak gdyby posłannictwa: brania na swoje barki odpowiedzialności za urzeczywistnianie marzeń o przyszłym ustroju. Całe grupy żyły pragnieniem tworzenia w dniu dzisiejszym instytucji zwiastujących i dotykalnie budujących jutro.

Ale – podkreślić to trzeba silnie – pragnienia były dalekie od pożądania władzy, panowania. Zwycięstwo wyobrażano sobie jako doprowadzenie do „powszechnego współuczestnictwa”. Miało to być współuczestnictwo w pracy i w korzystaniu z dorobku. Działacze, którzy czuli się świadomymi spadkobiercami spuścizny kulturalnej, przypisywali sobie jak gdyby rolę gospodarzy zapraszających szerokie rzesze na pola, z których brać należy ziarno co najplenniejsze i wzór, jak własne odłogi uprawić. Życzliwa ciekawość w stosunku do każdego człowieka, gotowość pomocy łączyły się wedle żartobliwej a trafnej uwagi bacznego obserwatora z czujnym poszukiwaniem typów ludzkich, które są lub mogą się stać przenosicielami ideałów, współdziałaczami, organizatorami nowego życia.

Zainteresowanie rozległymi dziedzinami kultury (u wielu i sztuki), pragnienie przetwarzania życia codziennego – sprawiały, że społecznicy nie zawsze mogli się pomieścić w ramach partii czy zaprzysiężonych organizacji spiskowych. Tęsknili do pracy w słońcu, do jawności, prawdy; lubowali się w różnorodności przejawów życia gromadnego.

Poczucie rzeczywistości zmuszało ich do stanięcia w obozie walki. Sprawa przebudowy wiązała się nierozerwalnie ze sprawą zrzucenia niewoli i przebudowy ustroju gospodarczego. Dlatego odezwy i uchwały zarówno Ludowego Koła Oświatowego, jak i Towarzystwa Pedagogicznego, Koła Wychowawców czy całości ZTSS głoszą konieczność zdobycia wolności i zniesienia „wszystkiego, co jest niesprawiedliwością i krzywdą”. Stąd związanie się z ruchem rewolucyjnym. „Dopiero od obalenia rządu carskiego zacznie się nowe życie”. Cechą najbardziej swoistą ZTSS jest stałe, bezustanne podkreślanie łączności walki i tworzenia. „Musimy obalać wszystko, co nas krzywdziło, zdobywać wszystko, co nam jest konieczne”.

Od rewolucjonistów-polityków różni jednak „społeczników” wiara (przez polityków uważana za naiwną) w siłę twórczości zbiorowej. Uznawali, że najskuteczniejszą walkę można prowadzić poprzez budowanie nowych instytucji rozsadzających więzy niewoli. Doświadczenie, na które się powoływano – utrzymanie na przekór prześladowaniom Unii, niewątpliwy wpływ tajnych prac oświatowych, obcowanie z młodzieżą i z najgorętszymi, najbardziej rozbudzonymi jednostkami spośród ludu, wreszcie wzmiankowane już przeświadczenie o własnym posłannictwie, żywiły ową wiarę w skuteczność pracy społecznej. Wydawnictwa programowe mówią różnymi słowami, z ciągłymi nawrotami do tej samej idei zasadniczej o tworzeniu siłami własnymi, drogą samopomocy społecznej życia bogatego, jak najbardziej odpowiadającego potrzebom, „a rozwinie się ono w wielkie drzewo, które zapuści korzenie swoje głęboko, rozgałęzi konary i obejmie powoli całe społeczeństwo, wypierając w ten sposób narzucone nam obce instytucje, które staną się maską bez wyrazu, słowem bez znaczenia i zamrą, nie mając odpowiednika w życiu społeczeństwa, które ich nie przyjęło”.

Ideologia Związku kształtuje się przede wszystkim na tle zagadnień swoistych dla życia Królestwa, wkład wnoszony przez „Królewiaków” pracujących w Galicji nie wywiera wpływu, jest jak gdyby przedwczesny. Z bardziej uregulowanych pochodzi stosunków, gdy w danej chwili porywała konieczność bezpośredniej, dzisiejszej walki.

Potrzeby tej walki sprawiały, że Związek Towarzystw Samopomocy Społecznej nie utrzymywał bezkompromisowej postawy ideowej. Nawoływał w połowie 1905 r. do całkowitego negowania istnienia państwa zaborczego. Na wiecu listopadowym stanął na gruncie postulatów lewicy niepodległościowej i zwrócił się do władz z żądaniami najszerszych wolności obywatelskich oraz zwołania odrębnych zgromadzeń ustawodawczych w Petersburgu i w Warszawie. ZTSS wziął również udział w Zjednoczeniu Związków Królestwa Polskiego (współdziałającym z wszechrosyjskim Związkiem Związków – Sojuz Sojuzów), przyczyniając się tym samym do propagowania poglądu, że „jedynym sposobem rozwiązania kryzysu społecznego i politycznego, jaki przeżywamy, jest Zwołanie po uprzednim urzeczywistnieniu wolności obywatelskich Zgromadzenia Ustawodawczego na podstawie powszechnego, równego, bezpośredniego, tajnego głosowania, bez różnicy płci, narodowości i wyznania, które by posiadało pełnię zwierzchnich praw ludu: władzę ustawodawczą, prawodawczą, sądową i wykonawczą”. Przystąpienie Samopomocy do Zjednoczenia nie obyło się zresztą bez tarć wewnętrznych i Koło Delegatów ZTSS dn. 19 I 1906 omawiało szeroko potrzebę zmiany „platformy” Zjednoczenia. Decyzja przystąpienia (niejednomyślna) zapadła w imię skupienia sił społecznych wokoło sprawy, która była w istocie wspólna.

Warunki, w których rozwijało się życie publiczne, zmusiły – jak już wiemy – do legalizacji poszczególnych zrzeszeń i próby legalizacji Związku. Te wpływy życia bieżącego trzeba mieć na względzie przy rozważaniu projektów organizacji oświaty, z którymi występowały zrzeszenia związkowe. Najbardziej wykończony z nich, opracowany przez Koło Wychowawców, stawia jako ideał budowę korporacyjną władz oświatowych, wprowadzającą najszerszy udział nauczycielstwa w zarządzie szkolnictwa.

W wydawnictwach Związku uwydatnia się niezmiernie silnie wpływ dwu ludzi: istotnego twórcy ZTSS i autora najważniejszych publikacji – Edwarda Abramowskiego oraz Stanisława Karpowicza, przede wszystkim zaś Abramowskiego.

Po świetnej charakterystyce Abramowskiego, napisanej przez K. Krzeczkowskiego, wystarczy tutaj podkreślić niektóre tylko idee myśliciela, który bardziej niż ktokolwiek ze współczesnych „nasycił sobą pokolenie” (wedle wyrażenia Żeromskiego).

Co mianowicie w zasadach głoszonych przez Abramowskiego kształtowało ideologię i pracę działaczy kulturalnych?

Najlepiej znane, najczęściej czytywane i cytowane były: „Etyka i rewolucja”, „Socjalizm a państwo” (wydany przez grupę późniejszych współtwórców ZTSS z funduszu wydawniczego im. R. Gieysztora) oraz „Pierwiastki indywidualne w socjologii”.

Wielki wpływ wywierała też twórczość życiowa Abramowskiego, zakładane przez niego komuny, o których wieść rozchodziła się i rosła jako legenda o przyjaźni i duchowym współdziałaniu darzącym nowymi siłami.

Umysły pracowników kulturalnych były niezmiernie podatne do przyjęcia nauki, że nowy ustrój społeczny – to „zorganizowane społecznie nowe sumienie człowieka”. Najgłębszym ich odczuwaniom własnym odpowiadała wiara Abramowskiego w możliwość przemiany duchowej, w rewolucję moralną, dążącą do przekształcenia świata poprzez jednostki. Wychowawcy znajdowali wyraz i uzasadnienie własnych pragnień w wywodach Abramowskiego o znaczeniu i jedynej trwałości tego, co jest indywidualnie wyznawane w środowisku, co się stało potrzebą osobistą, praktycznym zagadnieniem życia. Z zapałem przyjmowali tezy światopoglądu ewolucyjnego, zasadę solidarności, teorię „przecinania się” kół społecznych. Rozległe horyzonty ukazywane przez Abramowskiego olśniewały, cała koncepcja sumienia jako „rodnika świata społecznego” podsycała nadzieję urzeczywistnienia marzeń. Przestawały być one utopią dzięki mocnemu oparciu o wolę, dzięki wierze w człowieka.

Droga, którą wskazywał Abramowski – tworzenie demokracji stowarzyszeń, wydawała się tym bardziej ponętna i tym łatwiejsza, że w owej wietrznej wiośnie życia społecznego stowarzyszenia tworzyły się samorzutnie, organizatorzy nie znali zaś z doświadczeń wszystkich cierni i trudności. Zasady antypaństwowe Abramowskiego, jak słusznie podkreśla jego biograf, „godziły się bardzo łatwo z hasłami ówczesnej ostrej walki z rządem”. To, co K. Krzeczkowski podkreśla jako przewodnią ideę Abramowskiego: „osaczanie państwa”, dokonywane ze wszystkich stron, nie do wszystkich uczestników ZTSS przemawiało jako podstawa teoretyczna. Było brane jako hasło taktyczne na dziś. Stąd niezwykłe powodzenie i wpływ „Zmowy powszechnej przeciw rządowi”, broszury Abramowskiego wydanej bezimiennie pod firmą Ludowego Koła Oświaty, lecz uznanej za wyznanie wiary i program Związku

Doskonałe uwydatniona przez Krzeczkowskiego elastyczność i plastyczność umysłu, pozwalająca na zrozumienie potrzeb różnych grup społecznych, sprawiły, że Abramowski znalazł formę przedziwnie prostą i sugestywną, czyniącą ze „Zmowy” swoiste arcydzieło.

Wypowiadamy walkę przeciw rządowi rosyjskiemu o wolność Polski i wolność każdego człowieka w Polsce. Od tej chwili poczyna się dla nas nowe życie i nowa epoka w historii naszej.

Ze ściśniętym sercem czytano dalej o przykładzie unitów, którzy „pozostali wolnymi, bo żyją w zgodzie z wiarą swoją: przemoc nie zdołała ich ukorzyć”. Do ślubowania, że tak zrobimy, usposabiało twierdzenie:

Będziemy [Rzeczpospolitą Ludową Polską] tworzyli z dnia na dzień we wszystkich swoich sprawach osobistych i publicznych – i zmusimy w końcu zarówno rząd rosyjski, jak i świat cały, by uznał, że Polska jest żywą i wolną.

Hasłem walki stały się słowa brzmiące jak uroczysta klątwa:

Od tej chwili rząd moskiewski ma być rządem wyklętym w Polsce, którego nikt nie uznaje, do którego nikt się nie zbliża. Jego szkoły niech stoją pustkami, jego sądy nie będą żadnych spraw naszych sądzić, jego policji nie pozwolimy do niczego się wtrącać i żadnej pomocy jej nie damy. Żaden Polak nie stanie dobrowolnie do jego służby i dobrowolnie nie da ani jednego grosza na jego potrzeby... Prawa rządu wyklętego pozostaną tylko martwą literą, bo ich nikt wykonywać nie będzie.

Ale walka z rządem będzie twórcza: będzie to stopniowe, lecz ciągłe budowanie tej Rzeczypospolitej Ludowej Polskiej, „której tak pragniemy, a która przez nikogo nam dana nie będzie, dopóki my jej sami nie stworzymy”.

Odezwy Związku, zwłaszcza Ludowego Koła Oświaty i Koła Oświatowego, powtarzają treść „Zmowy” w formie aktualnego nakazu.

Sam Abramowski formułuje swoje koncepcje bardziej szczegółowo w programie „Organizacja kultury polskiej”, przygotowywanym zapewne na szersze zebranie działaczy, zainicjowane w marcu 1906 roku.

Zadanie organizacji wedle tego programu „polega na prowadzeniu nieustającej rewolucji moralnej i społecznej, której celem jest przetworzenie społeczeństwa polskiego na społeczeństwo uzdolnione wewnętrznie do samorządu demokratycznego i do komunizmu, a zarazem wytworzenie nowego typu człowieka wyzwolonego moralnie od państwowo-policyjnych i burżuazyjnych pojęć i norm życia”.

To zadanie ogólne rozkłada się na szereg zadań szczegółowych. Na pierwszym miejscu stawia Abramowski szerzenie wszelkich typów instytucji oświatowych i wychowawczych wolnych, zarazem bojkot oświaty rządowej. Nawet zwycięstwo w walce o szkołę polską, przerywające bojkot, nie powinno przerwać pracy oświatowej pozytywnej, pozostanie bowiem obowiązek tworzenia wolnej szkoły polskiej, dającej masom naukę „swobodną od wszelkich norm przymusowych”. Obok tej pracy zaleca Abramowski szerzenie kultury wewnętrznej między młodzieżą kół, które by „zasadę braterstwa zamieniły na rzecz zupełnie konkretną i żywą, przejawiającą się we wszystkich stosunkach osobistych człowieka”, i „za pomocą metody samouctwa życia wyrabiały samodzielność myśli i badań”.

Dalsze wskazania programu nakazują bojkot urządzeń państwowych i wytworzenie instytucji obywatelskich: sądów polubownych, samoobrony, ekonomicznych. Tą drogą oddzielimy społeczeństwo polskie od rządu zaborczego, wytworzymy około rządu pustkę społeczną, „w której żadne państwo normalne żyć nie może”.

Akcja powstańcza walki zbrojnej, zjawiająca się na tym tle bojkotu społecznego, miałaby już „ułatwione zadanie dobicia tego, co by przestało już żyć społecznie”.

Przechowały się różne fragmenty pióra Abramowskiego przypominające szczegóły jego działalności propagatorskiej. Myśl jego pracuje nad jasnym, konkretnym sformułowaniem, czym jest demokracja stowarzyszeń: „Podejmują te same zadania, co państwo, lecz w duchu wolnościowym”. Wytyczną polityką demokracji powinno być zwężanie zakresu państwa, tworzenie stowarzyszeń, które „biorą na siebie wypełnienie ideałów sprawiedliwości społecznej nie gwałcąc wolności człowieka”. Musi nastąpić „zagarnięcie przez lud wszelkich spraw życia”: przeprowadzenie ich samodzielne w stowarzyszeniach. Nie wystarcza akcja polityczna – konieczną jest akcja głębsza, tworząca kulturę demokratyczną.

Najdoskonalszym wyrazem tej demokracji jest dla Abramowskiego „respublika kooperatywna” jako „zespolenie się dobrowolne, na mocy wspólnych interesów, ludzi mających równe prawa, rządzących i współwłaścicieli wspólnego dobra”. Działalność kooperatywną Abramowski rozumiał bardzo szeroko. Respublika to „splot stowarzyszeń cząstkowych, z których każde bierze inną dziedzinę interesów”. Życie społeczne oparte jest w niej na braterstwie ludzkim i twórczości, wyklucza schematy. Respublika kooperatywna wyraźnie przeciwstawia się państwu w imię wolności i twórczości. „Antagonizm państwa i stowarzyszeń jest zarazem antagonizmem ludu i biurokracji oraz kultury demokratycznej i niewolnictwa”. Spośród dążności politycznych Abramowski uznaje: samorząd, decentralizację, zasadę wyborów powszechnych i proporcjonalnych, prawodawstwo bezpośrednie, zasadę wolności obywatelskich, swobodę stowarzyszeń, dążenie do zacieśnienia funkcji państwa.

Zrzeszenie dla Abramowskiego ma na celu „potęgowanie działalności”, nie może dążyć do wzajemnego zwalczania się, niszczenia.

Wpływ poglądów i sformułowań Abramowskiego jest widoczny w wielu wydawnictwach Związku Towarzystw Samopomocy – zarówno tych, które wychodziły spod pióra Abramowskiego, jak i innych. „Ustawa” Związku stwierdza słowami Abramowskiego, „że Związek jest zrzeszeniem oddzielnych kół lub stowarzyszeń oświatowo-kulturalnych i ma na celu organizowanie wolnego i samoistnego życia społecznego, opartego na demokracji stowarzyszeń, jak najszerszej inicjatywie jednostki i pomocy zbiorowej”. Odezwy ZTSS, cytowane powyżej przy zarysie działalności, popularyzują naczelne hasła w słowach powściągliwych zrazu i ostrożnych, w odezwach ludowych coraz namiętniejszych. Ulotki programowe, wydawane przez poszczególne zrzeszenia, mówią rzeczowo i wyraźnie o pracach konkretnych. Towarzystwo Kooperatystów zapatruje się na kooperatywy „jako na szkołę wychowawczą ludu pod względem polityczno-społecznym, w której wyrobić się mogą istotne podstawy demokracji [...] jako na instytucje społeczne, zdolne podnieść dobrobyt materialny i kulturę umysłową ludu [...] jako na przejście do wyższego ustroju ekonomicznego”. Te same momenty podkreśla spokojnie i przekonywająco Abramowski w listach zapraszających na zjazd

Wspólny język cechuje przede wszystkim zrzeszenia pracujące wśród ludu, wpatrzone w ideał Rzeczypospolitej Ludowej.

Najbardziej są swoiste i odrębne, najmniej wpływów Abramowskiego wykazują publikacje Towarzystwa Pedagogicznego.

Wybitne piętno kładzie na nich indywidualność Stanisława Karpowicza. Jako myśliciel i człowiek stanowi on typ zupełnie odmienny niż Abramowski, niemal przeciwstawny. Łączy ich przeświadczenie o możliwości przemian dokonywanych przez wychowanie i o znaczeniu celowej pracy społecznej. Wspólne jest pragnienie demokratyzacji. Ale Karpowicz nie uznaje metafizyki, nie lubi utopii. Jest w wyższym stopniu niż Abramowski teoretykiem wskutek swej nieumiejętności porywania do czynu, niemniej chce stawać na gruncie „realnym”. Wpływ Karpowicza był znaczny pomimo szczupłego koła ludzi, którzy bezpośrednio stykali się z Towarzystwem Pedagogicznym, działał za pośrednictwem książek, z których najważniejszą była niewielka rozmiarami, lecz niezmiernie bogata w treść, głęboko przemyślana broszura „Jakiej potrzeba nam szkoły?”.

Zasługą Karpowicza jest sformułowanie celu „ogólnospołecznego”, przeciwstawionego celom grup społecznych, lecz mieszczącego w sobie zniesienie wszelkiej niesprawiedliwości i krzywdy. Ten cel prowadzi do żądania, aby wychowanie przygotowywało nie tylko do twórczości, lecz również do korzystania z ogólnego dorobku, aby wprowadzało w mechanizm współczesnego życia, ułatwiając w ten sposób świadome współuczestnictwo.

Takie ujęcie celu odpowiadało tendencjom pracowników oświatowych, dawało poniekąd wyraz ich niejasnym odczuciom. Znajdowali oni również u Karpowicza uzasadnienie potrzeby szerokiej pracy oświatowej, nie zamykającej się w obrębie szkoły, obejmującej wychowanie przed- i pozaszkolne.

W twórczości zbiorowej splatały się ze sobą różne wpływy. Obok teoretyków ruchu oddziaływali niewątpliwie działacze, którzy wypowiadali się bądź żywym słowem, bądź pracą organizacyjną. To, co wnosili, uwydatnia się najlepiej w metodach działania charakterystycznych dla Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej.

C. Metody. Dorobek i trudności

Organizacja Związku wytwarzała się z wolna. Ustawa [statut] została uchwalona ku końcowi pierwszego roku działalności. Związek był federacją towarzystw wysyłających swe przedstawicielstwo do Koła Delegatów, lecz posiadających całkowitą autonomię wewnątrz. Uchwały delegatów miały dotyczyć tylko spraw ogólnych, obchodzących cały Związek. Koło Delegatów wybierało Zarząd. Organem centralnym było Biuro w Warszawie, pomyślane przede wszystkim jako poradnia fachowa. „Biuro udziela informacji w sprawach nauczania, czytelnictwa, samouctwa, kooperatyw, ułatwia zakładanie bibliotek itp. Każde koło w osobach poszczególnych członków ma prawo korzystać z usług Biura”. Ze wspomnień i dokumentów wynika, że Biuro prowadziło prace, które dziś nazwalibyśmy instruktorskimi, i że one właśnie najsilniej wiązały koła prowincjonalne z Warszawą.

Zgodnie z ideologią głoszoną przez Abramowskiego, prace kół splatały się i przecinały rozmaicie. „Porządek” stwarzały: od wewnątrz – rozrost potrzeb lub przemiany metod, od zewnątrz – warunki bytu.

Metody pracy wytwarzane już z dawna w poszczególnych towarzystwach trudno jest scharakteryzować, gdy mowa o całości Samopomocy. Narzucają się jednak pamięci i wyłaniają się z dokumentów pewne cechy wspólne, wynikające z najgłębszych wspólnych podstaw ideologicznych.

Wszystkie niemal zrzeszenia wydawały swoje programy w celu uzyskania współpracowników i wydobycia od ludzi nie znanych, jeszcze bezimiennych – uzupełnień, wskazań, pomocy w przemyśleniu potrzeb i odnalezieniu sił w społeczeństwie. Niekiedy programy nosiły charakter bardziej bezpośredniego zwracania się do poszczególnych osób: kwestionariuszy lub listów programowych. W ciągu pracy zwracano się nieraz do nauczycieli, do uczniów, do czytelników, z żądaniem ich opinii i wypowiedzenia życzeń. Szkoły urządzały narady z rodzicami.

Jednocześnie rzucano hasła budowania instytucji od dołu, przez tych, którym są one potrzebne. Uniwersytet dla Wszystkich ma być dziełem samych słuchaczy – głosiły afisze i ulotki. Równocześnie kooperatystyczny ruch chłopski stawiał jako naczelny postulat organizacyjny: „Sami sobie”. W praktyce Towarzystwa Czytelń m. Warszawy, zwłaszcza w Czytelni Wolskiej, odbiło się to hasło w uprawnieniu do głosowania czytelników, którzy wypożyczają książki od roku.

Niezmiernie charakterystyczne było wiązanie różnych form pracy i współdziałanie instytucji. Tak więc łączono wykłady z wydawnictwem streszczeń (sylabusów) i wskazywaniem lektury. Z wykładów wyrastać miały broszury i książki. Biura dzielnicowe Uniwersytetu dla Wszystkich mieściły się w lokalach bibliotek bezpłatnych.

Uniwersytet zorganizował w styczniu-lutym 1907 dla Kółek Staszicowskich 6-tygodniowe „Kursy dla Włościan” (o charakterze uniwersytetu chłopskiego), Koło Wydawnicze współdziałało ze wszystkimi instytucjami związkowymi.

Forma współdziałania była swoista, dla federacji tego typu jedynie możliwa: nie drogą układania z góry pewnych planów, których wykonanie byłoby rozdzielane pomiędzy członków, lecz przez stałe informowanie się wzajemne o dokonywanych pracach, zazębianie istniejących kółeczek, uzupełnianie poczynań.

Na tym tle wyrastała zarówno rola Koła Delegatów, jak i Biura.

Biuro podejmowało szereg prac służących całej organizacji (jak np. zbieranie funduszów, gromadzenie sprawozdań i doświadczeń) lub grupie robót (jak wydawnictwo katalogów bibliotecznych, pośrednictwo w zakupie książek i technicznej organizacji bibliotek).

Charakter instruktorski Biura podniecał do pracy nad wytworzeniem wzorców-przykładów, budujących konkretne ideały instytucji czy metod. Podobnie zresztą czynią poszczególne koła (zwłaszcza Koło Wychowawców, Towarzystwo Pedagogiczne). Niezmiernie charakterystyczny jest program Sekcji Oświaty Ludowej, zapowiadający tworzenie szkół doświadczalnych. ZTSS zamierza „zakładać takie szkoły, jedną w każdym powiecie, wybierając do tego gminę najbardziej już posuniętą w uświadomieniu obywatelskim, gdzie by zatem dała się najłatwiej uzyskać moralna i materialna pomoc ze strony ludności miejscowej”. Będą to ogniska kultury i żywego przykładu szkoły wolnej.

Wpatrzenie się w ideał, pragnienie budowania wzorców, które oddziałają pobudzająco i wywołają powstawanie innych instytucji, jest jedną z cech ZTSS. To stanowisko doprowadza do rezygnacji z szerszego działania własnego i do konfliktów ideowych z organizacjami, które inaczej niż ZTSS pojmowały zastępowanie państwa przez ochotniczą pracę społeczną. W dyskusji nad stosunkiem do Macierzy Szkolnej (11 X i 31 XII 1905) Koło Delegatów, rozpatrując projekt ustawy PMS (uważany za „wsteczny”), wypowiedziało opinię, że głównym celem Macierzy „winno być dążenie do wytworzenia zreformowanego szkolnictwa polskiego według wymagań nauki i potrzeb życia społecznego”, i postanowiło popierać Macierz, jeżeli tą właśnie pójdzie drogą.

W stosunku ZTSS do innych ugrupowań przebija nadzieja, że postulaty podstawowe mogą być wspólne dla różnych obozów. Wynikało to po części z praktyki: z przykładu stosunków Abramowskiego, który „umiał naczelne swe hasła przystosowywać do różnych kierunków i potrzeb”. W robotach własnych Związek dbał o samodzielność, pozwalającą na pociąganie do współpracy ludzi sympatyzujących z różnymi ugrupowaniami. Broszura informacyjna „Jakie są u nas stronnictwa” (pióra Izy Moszczeńskiej, wydana dwukrotnie) miała na celu ułatwienie czytelnikom wybór grupy ideowej w pełni świadomości, czym jest ona na tle innych grup.

Instytucje związkowe przyciągają do współpracy ludzi „luźnych”, zwłaszcza samotników pracujących teoretycznie. Niejeden z nich wkłada wiele czasu i myśli w opracowywanie programów, katalogów itp.

Były również usiłowania zadzierzgnięcia kontaktu z szerszym światem, zbierania materiałów zagranicznych, informowania o Polsce. Doprowadzą one w r. 1908 do wystąpień na I Kongresie Oświatowym w Paryżu z żądaniem samodzielnego miejsca dla Polski, w czym dużą rolę odegrała Zofia Kruszewska, i do płomiennego, porywającego żarem patriotyzmu przemówienia Stefanii Sempołowskiej o oświacie polskiej na Kongresie Szkolnym w Londynie. Po legalizacji towarzystw nawiązały się znów bliższe stosunki z Galicją (zwłaszcza za pośrednictwem Uniwersytetu Ludowego im. Mickiewicza, który realizował niejeden z pomysłów ZTSS).

W ciągu pracy ujawniały się liczne trudności, nie zawsze przewidywane. Utworzenie Związku miało wzmóc siłę zrzeszających się kółek, w wyniku doprowadzało do lepszego podziału pracy pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami i do przemian organizacyjnych, powyżej już wymienionych. Pracownicy prowadzący roboty wielostronne należeli do kilku towarzystw i stanowili nieraz czynnik koordynujący. Niekiedy jednak podejmowano roboty równolegle. Rozstrzygały o tym inny punkt widzenia lub temperament uczestników.

Różnice punktów widzenia i w związku z tym celów stawianych jako najistotniejsze były rzeczywiście duże. W zakresie sprawy szkolnej uwydatniają się przy porównaniu programów Towarzystwa Pedagogicznego, Koła Wychowawców i Sekcji Oświaty Ludowej. Pierwsze dwa zrzeszenia stoją na gruncie szkoły powszechnej ogólnokształcącej, co najmniej 6-letniej. Sekcja Oświaty Ludowej projektuje zakładanie szkół 3-4-letnich, w których tylko 2 lata obejmowałyby kurs elementarny ogólny, dalszy kurs roczny – zajęcia gospodarcze. Motywy: dostosowanie do warunków i bezpośrednia użyteczność, która się przyczyni do rozbudzenia potrzeby oświaty. Taka argumentacja odbija wyraziście trudności, z którymi spotykała się praca bezpośrednia na terenie. Trudności uwiecznione przez Żeromskiego w rozmowie Czarowica z Nastką przed nałęczowską szkołą „Światła”...

Rozbieżności w taktyce uwidaczniają się przede wszystkim w sprawie legalizacji. Niektóre zrzeszenia, jak Towarzystwo Pedagogiczne, uważają za celową tylko pracę jawną i zabezpieczoną co do ciągłości. Koło Delegatów żąda poddawania pod obrady każdorazowych starań o koncesję na szkołę „w celu utrzymania jednolitości w postępowaniu kół w obecnej przełomowej dobie” (październik-listopad 1905).

Moment przygotowań do legalizacji i pierwsze chwile pracy w nowych warunkach rozbudzały w poszczególnych zrzeszeniach pragnienie szerokiego rozrostu działalności. Zamierzenia Towarzystwa Pedagogicznego, Polskiego Związku Nauczycielskiego i Sekcji Oświaty Ludowej są rozległe i w pewnych punktach identyczne, co doprowadza (z nienajlepszym wynikiem) do walki, w której ginie Towarzystwo Pedagogiczne.

Legalizacja podnieca do wyodrębniania się towarzystw. Niezmiernie charakterystyczne sprawozdanie podkreśla, że „Uniwersytet dla Wszystkich z części składowej ZTSS stał się odrębną instytucją kulturalną”.

To poczucie jak gdyby wyzwolenia się osłabia więź organizacyjną; musi minąć pierwszy okres młodzieńczego lubowania się w zupełnej samodzielności, zanim organizacje zapragną znowu porozumiewać się i federować.

Na osłabienie Związku w chwili legalizowania poszczególnych towarzystw wpłynęło nieuniknione obniżenie poziomu prac Centralnego Biura. Najwybitniejsi pracownicy Centrali brali na siebie obowiązki organizacyjne w towarzystwach. Zajęci nimi ponad miarę swych sił, jak gdyby nie dostrzegali konieczności pogłębienia prac Biura, uczynienia zeń w istocie centralnej instytucji instruktorskiej. Jednym z dowodów było zlekceważenie projektu Muzeum. Przenoszenie zbiorów do poszczególnych instytucji nie stworzyło ogniska promieniującego, gdyż brakło pracowników o zainteresowaniach przekraczających ramy jednej organizacji. Co prawda zbiory nie były „pewne”... Parę skrzyń Muzeum, tworzonego w Krakowie, po przesłaniu do Warszawy znalazło się w Ochranie. Wiele sił pochłaniała akcja pomocy dla bezrobotnych.

W tych warunkach zachodziło jeszcze jedno zjawisko, nieprzewidziane, lecz zapewne nieuniknione. Część pracowników Związku nie wytrwała w wierze w niweczenie niewoli przez samą tylko twórczość społeczną. Przeszkody wydawały się zbyt wielkie, wymagające większego rozmachu w obaleniu. Rozpaczliwe uczucia zjawiające się przy rozważaniu szkód wyrządzanych przez represje rządowe i urok prowadzonej podówczas walki politycznej sprawiły, że część związkowców, zwłaszcza w r. 1906, odchodziła ku szeregom bojowym.

Niektórzy próbowali łączyć dwa przeciwstawne rodzaje działania. Wydaje się to zagadką psychologiczną lub brakiem wiary w sztandar rewolucji moralnej. Są jednak – poza wspomnianymi – dowody pośrednie, pozwalające wejrzeć w przeżycia duchowe. Przechowała je literatura, zwłaszcza „Róża” Katerli [Żeromskiego]. Przecież prototyp prac Czarowica szarpiącego kraty, żeby wykańczać nie domurowane ściany szkół i ratować tysiąc założonych towarzystw, żył w Kole Puławskim ZTSS (późniejszym „Świetle”). Czarowic ginie w tajemniczej bitwie z wojskiem najeźdźcy. Ze szkoły „Światła”, w „Róży” uwiecznionej, poszła Faustyna Morzycka [działaczka społeczna, która stała się pierwowzorem „Siłaczki” Żeromskiego – przyp. redakcji Lewicowo.pl] do roboty bojowej. Nie tylko ona. I Abramowski mówił o walce powstańczej...

Wyjaśnienie pobudek podkreśla jeszcze trudności, wśród których działał Związek Towarzystw Samopomocy Społecznej.

Kto w istocie wykonał wzmiankowane prace i kto z nich korzystał? Jak wygląda imiennie pierwiastek ludzki?

Niewiele nazwisk było dotychczas wymienionych. Spis zupełny nie jest możliwy na podstawie materiałów. Stąd nieuniknione są w nim luki.

Wśród pierwszych organizatorów byli m.in.:

Dr Rafał Radziwiłłowicz (później ograniczający swą działalność wyłącznie do Towarzystwa Kooperatystów), Stanisław Berent, Stefan Brzeziński, Stanisław Najmoła, Zygmunt Nowicki, Ludwik Suda (Ludowe Koło Oświaty), Konstanty Krzeczkowski, Ludwik Rajchman, Maksymilian Zand. W pracach Zarządu i Centrali biorą głównie udział: Maria Gomólińska, Stanisław Berent, Helena Radlińska, Wincenty Schatzschneider, Bruno Staweno. Koło Oświaty (Sekcja Oświatowa) przywodzi na pamięć przede wszystkim: M. Gomólińską, Jadwigę Jahołkowską (później oddaną wyłącznie niemal sprawom [Polskiego] Związku Ludowego), „Baśkę” Łopuską; Ludowe Koło Oświaty – S. Brzezińskiego, Antoniego Konewkę, Wacława Kruszewskiego. Niestrudzonymi kolporterami „Zmowy powszechnej przeciw rządowi” byli przede wszystkim Ludwik Suda i Stanisław Najmoła. W robotach „prowincjonalnych” odgrywają rolę Kazimierz Dulęba, Faustyna Morzycka, Przemysław Rudzki, Stefan Rudzki, Stefan Żeromski, Jan Witkiewicz (grupa „Światła”), Szczepaniakowie (Radom), Leon Nowak, Cecylia Kozłowska, Adam i Helena Piwowarowie (Zagłębie). Wśród delegatów kół najczęściej brali udział w pracach zbiorowych: Stanisław Kalinowski, Stanisław Kruszewski, Aniela Jełowicka (Samotyhowa), Helena Radlińska; w miejskich pracach oświatowych wybitny udział brały: Maria Borowiecka (Koło Początkowego Nauczania), Zofia Kruszewska (Wydział Szkół Miejskich), Władysława Weychertówna (Kursy dla Analfabetów). Pamięć przywodzi wśród działaczy i sympatyków: Dionizego Beka, Gustawa Daniłowskiego, Stanisława Witkiewicza, Marcina Woyczyńskiego. Trudno dziś ocenić wkład poszczególnych osób w pracy związkowej, protokoły nie podają bowiem nazwisk. Z rachunków, z kontroli list składkowych, ze szczątków korespondencji, z działalności pierwszych chwil legalnego bytu instytucji wyłaniają się liczne nazwiska. Dla pracowników obznajomionych z całokształtem działalności oświatowej tamtej epoki są one łącznikiem robót prowadzonych pod zmiennymi firmami. W organizacji czytelnictwa byli czynni prócz wymienionych (M. Gomólińskiej i S. Kruszewskiego) – B. Rogowski, J. Winnicki i twórca Biblioteki Kolejowej Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, S. Michalski. Bibliotekę dla młodzieży prowadziła H. Reybeklowa. Kołem Wydawniczym zajmował się W. Schatzschneider (kierownik Księgarni Naukowej), czynny był A. Heflich.

Jako nauczyciele w szkołach pracują m.in.: H. Dembowska, W. Konarzewska, Lewińska, M. Jaszczołtówna, Kaczorowski, przejściowo daje firmę J. Cichińska.

Z instytucji współdziałających zanotować się udało nazwiska: I. Kosmowskiej (Organizacja Gospodyń), W. Męczkowskiego, H. Ostachiewicza (Zjednoczenie Związków).

Wśród współpracowników niezorganizowanych wymienić należy: pierwszych prelegentów Uniwersytetu dla Wszystkich (M. Handelsman, L. Krzywicki, B. Miklaszewski, F. Perl, S. Posner, A. Sujkowski, M. Zbrowski) i S. Sempołowską, która prowadziła pierwszy Kurs Chłopski Uniwersytetu. Wśród aresztowanych w r. 1908 członków Zarządu Uniwersytetu dla Wszystkich – obok znanych już nazwisk (M. Gomólińskiej i S. Kruszewskiego) – byli: A. Pawlikowski, M. Pereświet-Sołtan, M. Zbrowski.

O ile praca mogła być oparta na samopomocy? O ile występowanie przeciw filantropii w praktyce dawało wynik? Żeby to ocenić, trzeba przede wszystkim stwierdzić, że stałe składki były uważane za podatek narodowy, nie za pomoc dobroczynną. Organizacje związkowe używały niekiedy formy podatku zamiast opłaty (np. w szkołach). Na rzecz Centrali wpływały procenty od kół, za biblioteki płacili odbiorcy. Najlepiej przedstawiały się zrazu wpływy Uniwersytetu dla Wszystkich (87% z opłat słuchaczy).

W Centrali za jeden z okresów sprawozdawczych na 3780 rubli wpływów – 847 rubli wynoszą ofiary przekazane na organizację tajnego nauczania. Na ogół konieczne było uciekanie się do różnych form zdobywania zasiłków (puszki, listy, wenty, datki). Niektóre przedsięwzięcia były finansowane z darów specjalnych, jak np. ofiara jednego z członków (który otrzymał spadek) na wydanie i kolportaż „Zmowy powszechnej”. Ofiary wpływały od Komitetu Zakopiańskiego, od Polaków z Rosji, Syberii, Kijowa.

Budżety kół były bardzo skromne, przewidywania ścisłe tylko po stronie wydatków. Tak np. Koło Nauczania Początkowego przy preliminowanych najkonieczniejszych rozchodach 1984 rubli ma zapewnionych wpływów ze składek około 250 rubli, resztę musi zdobywać z „imprez”.

Z pomocą materialną spieszą m.in.: S. Adamiecki, R. Bauer, K.L. i J. Beinowie, I. Bendetson, H. Jeziorańska, J. Kwietniewski, L. Karwacki, S. Leszczyńska, J. Mortkowicz, K. Niedzielski, A. Nieniewski, H. Ostachiewicz, J. Paradowska, J. i R. Ponikiewskie, H. Ruskiewiczowa, Rudniccy, M. Rogowiczowa, R. Radziwiłowicz, A. Siemiradzka, F. Wermiński, M. Wendówna. Funduszami „zakopiańskimi” zajmował się D. Bek.

Niewiele tych nazwisk wykracza poza jedną warstwę społeczną: inteligencji pracującej. Stosunki ze związkami zawodowymi, z kółkami rolniczymi są dopiero w zaczątku. Związek Towarzystw Samopomocy jest jeszcze w fazie utopii.

Co pozostało jako wkład realny? Trudno wydawać ocenę. Wystarczy wymienić parę faktów. Szereg instytucji w sprawozdaniach za dwudziestopięciolecie wspomina zaczątki, z instytucjami ZTSS związane, chociaż nie zawsze podaje nazwę Związku.

W wielu robotach najcięższego okresu reakcji widać wyraźnie wpływy ideologii i metod związkowych. W zakresie prac oświatowych występują one najszerzej w Uniwersytecie Ludowym im. Mickiewicza w Krakowie, w sprawach szkolnictwa odbijają się na I Kongresie Pedagogicznym we Lwowie i w Sejmach Nauczycielskich lat 1819-1919, w pomysłach organizacyjnych – na działalności Centralnego Biura Szkolnego w sposobie podejmowania pracy społecznej, działalności Wydziału Wychowawczego Związku Stowarzyszeń Spożywców.

Jedyne dotychczas opracowanie ZTSS, oparte wyłącznie na wydawnictwach, ukazało się w „Muzeum”, Lwów 1908. Autor artykułu „Ruch pedagogiczny w Królestwie Polskim w dobie bojkotu szkolnego”, Antoni Karbowiak, pierwszy zwrócił uwagę na ideologię i pracę ZTSS, dzięki przedrukom i streszczeniom zachował nieco szczegółów, które pozostałyby nieznane. Karbowiak, nie znając stosunków, nie zdaje sobie sprawy z więzi organizacyjnej, przede wszystkim z filiacji, stąd niektóre szczegóły są błędne.

Monografie poświęcone Abramowskiemu zawierają nieliczne tylko wzmianki o jego roli w ZTSS. Materiały:

Archiwum Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej znajdowało się w Pracowni Oświaty Pozaszkolnej Ministerstwa WRiOP (przekazane tam jako depozyt przez Uniwersytet Ludowy im. Mickiewicza) oraz w Muzeum Społecznym w Warszawie, Ze zbiorów innych najbogatszy był w Seminarium Oświaty Pozaszkolnej (na Studium Pracy Społeczno-Oświatowej) w Wolnej Wszechnicy Polskiej.

Helena Radlińska


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w pracy zbiorowej „Nasza walka o szkołę polską 1901-1917”, tom II, red. B. Nawroczyński, Warszawa 1934. Następnie wznowiono go w: Helena Radlińska – „Z dziejów pracy społecznej i oświatowej” (III tom „Pism pedagogicznych” H. Radlińskiej), Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław Warszawa – Kraków 1964. Przedrukowujemy go za tym ostatnim źródłem, pomijając przypisy.

↑ Wróć na górę