Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Spółdzielczość

Maria Dąbrowska: Myśli kooperatysty [1914]

Wiemy, że kooperatywa spożywcza pomaga właśnie robotnikowi do wyswobodzenia się z pęt handlowego pośrednictwa, a przez to przywraca mu ona część szczupłego plonu jego pracy. Jeśli jeszcze dodamy, że stawia ona sobie jako najwyższe zadanie dążenie do zniesienia upokarzającego najemnictwa i zastąpienie go zrzeszoną pracą „sami sobie” w związkach i spółkach, to przyznamy, że jest ona olbrzymim pomocnikiem robotnika w wędrówce do nowego życia. I nie potrzebujemy mówić, że kiedyś, w przyszłości zapewni ona robotnikom wielkie dobrodziejstwa – wyzwalające pracę spod przemocy kapitału. Ona już dziś, o ile podtrzymywana jest mocną wolą i wytrwałością członków, pozwala im korzystać z tego, co dotąd robotnikom było jakoby przez „wyższą” siłę kapitału zabronione. Ona przywraca pracującym ludziom choć trochę radości życia, która tak bardzo im się należy. Ona temu, kto trudzi się i mozoli, daje uśmiech i możność wzbogacenia duszy i serca radością, wiedzą i kulturalną rozrywką. Czytaj dalej →

Wznowienie najlepszej biografii Edwarda Abramowskiego!

Z okazji setnej rocznicy śmierci i sto pięćdziesiątej rocznicy urodzin Edwarda Abramowskiego ukazało się pierwsze wznowienie pionierskiej i najlepszej biografii jednego z najważniejszych polskich myślicieli, wydanej dotychczas tylko raz, w roku 1933. Czytaj dalej →

Stanisław Thugutt: Co to jest spółdzielnia spożywców?

Drugą różnicą między spółdzielnią a spółką handlową, nie mniej ważną, niż sposób podziału nadwyżek, jest sposób zarządzania tymi przedsiębiorstwami. W spółce rządzi kapitał, rzecz zrozumiała, ponieważ kapitał jest jej posiadaczem. W wielkich spółkach, tzw. spółkach akcyjnych, na walnych zgromadzeniach, na których układa się sposób podziału zysku i dalszego prowadzenia przedsiębiorstwa, nie liczy się ludzi-członków, tylko udziały – akcje, które ci ludzie mają w kieszeni. Kto ma dziesięć razy więcej akcji, ten ma dziesięć razy więcej głosów, a tym samym więcej wpływu na rządzenie spółką. Tak być musi, skoro ona powstała na to, żeby ich pieniądzom przynosić dochód. W spółdzielni obowiązuje inna zasada: jeden człowiek – jeden głos, niezależnie od tego, czy ten człowiek ma jeden udział, czy dziesięć, czy jest bogaty, czy biedny, a nawet czy kupuje w spółdzielni dużo, czy mało. Jeden głos, tak, jak każdy z nich ma jeden żołądek do zapełnienia, jedną potrzebę i prawo do życia. Czytaj dalej →

„Życie Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej”: Nowe osiągnięcie [1938]

Wykończenie i oddanie do użytku pierwszych 60 mieszkań w IX kolonii jest nowym poważnym osiągnięciem naszej Spółdzielni. Wszystkie mieszkania zostały oddane w przewidzianym terminie 1 kwietnia, całkowicie wykończone przez Społeczne Przedsiębiorstwo Budowlane. O rozplanowaniu tych mieszkań, będących wspólnym niejako dziełem zarówno architektów B. i S. Brukalskich, jak i obecnych mieszkańców kolonii i administracji W.S.M., pisaliśmy w swoim czasie. Ale walory planu nowego mieszkania zostały ocenione dopiero po ich wykończeniu podczas urządzonej w marcu wystawy umeblowania, a raczej dobrania mebli do małego mieszkania robotniczego. Czytaj dalej →

Oskar Lange: Socjologia i idee społeczne Edwarda Abramowskiego [1928]

Polityka socjalistyczna jest na błędnej drodze, jeżeli sądzi, że współczesna, na wskroś intelektualistyczna propaganda socjalizmu, doprowadzi do pozytywnych rezultatów, albowiem bez rewolucji moralnej żaden nowy ustrój pojawić się nic może. Według Abramowskiego każde przejście od jednego ustroju społecznego do innego rozpada się na trzy etapy: pierwszy to przeobrażenie ekonomiczne, drugi to przeobrażenie się sumienia (rewolucja moralna), trzecie wreszcie, będące tylko dopełnieniem natury formalnej, to przeobrażenie prawodawczo-polityczne. Teoria jakobinizmu przeskakuje niejako etap środkowy, tj. przeobrażenie moralne. Etapu tego nie można jednak ominąć, gdyż żadna instytucja społeczna nie może istnieć bez swego równoważnika psychicznego w sumieniu ludzkim. Dla ilustracji tego Abramowski przedstawia następujący obraz: „Przypuśćmy na chwilę, że zjawia się jakaś opatrzność rewolucyjna, grupa spiskowców, wyznających ideały socjalizmu, której udaje się szczęśliwie zawładnąć mechanizmem państwowym i za pomocą policji, przebranej w nowe barwy, wprowadzić urządzenia komunistyczne. Przypuśćmy, że świadomość ludu nie bierze w tej sprawie żadnego udziału i że wszystko odbywa się siłą samego biurokratyzmu. Cóż się wtedy dzieje... Nowe instytucje usunęły fakt prawnej własności, lecz pozostała własność, jako potrzeba moralna ludzi; usunęły wyzysk oficjalny z dziedziny produkcji, lecz zachowały się wszystkie czynniki zewnętrzne, z których powstaje krzywda ludzka, a dla przejawienia się których pozostałoby zawsze dostatecznie szerokie pole, jeżeli nie w dziedzinie ekonomicznej, to we wszystkich innych sferach stosunków ludzkich. Dla stłumienia interesów własnościowych organizacja komunistyczna musiałaby używać szerokiej władzy państwowej; policja musiałaby zastępować miejsce tych naturalnych potrzeb, dzięki którym żyją i rozwijają się swobodnie instytucje społeczne; przy tym obrona nowych instytucji mogłaby tylko należeć do państwa ugruntowanego na zasadach absolutyzmu biurokratycznego, gdyż wszelka demokratyzacja władzy w społeczeństwie wepchniętym przemocą w nowy ustrój groziłaby natychmiastowym rozpadnięciem się tego ustroju i wznowieniem tych wszystkich praw społecznych, które by żyły w duszach ludzkich nietkniętych przez rewolucję. Tym sposobem komunizm byłby nie tylko czymś ogromnie powierzchownym i słabym, lecz co więcej, przeistoczyłby się w państwowość gnębiącą swobodę jednostki, a zamiast dawnych klas wytworzyłby dwie nowe: obywateli i urzędników, których antagonizm wzajemny przejawić by się musiał we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Jeżeliby więc komunizm w tej sztucznej postaci, bez przeobrażenia się moralnego ludzi, mógł się nawet utrzymać, to w każdym razie zaprzeczałby samemu sobie i byłby takim potworem społecznym, o jakim nie marzyła nigdy żadna klasa uciskana, a tym bardziej proletariat, broniący praw człowieka i przez samą historię przeznaczony do jego wyzwolenia”. Do takich rezultatów musiałaby doprowadzić rewolucja socjalistyczna, która byłaby wyłącznie rewolucją prawodawczo-polityczną, a nie byłaby poprzedzona przez rewolucję moralną. Czytaj dalej →

Paweł Lew Marek: Narodziny Związkowej Spółdzielni Mieszkaniowej w Krakowie

"Była ósma wieczór, na schodach siedziała rodzina robotnicza z Podgórza, która została eksmitowana, bo zajęła własnowolnie mieszkanie. Nie chcieli się z powrotem wprowadzać do swego ciasnego i wilgotnego mieszkania. Prosiłem, aby poczekali do jutra, bo o tej porze nie znajdą nikogo w Komisji Lokalowej. Zgodzili się pod warunkiem, że razem z nimi przenocuję. Zgodziłem się i ruszyliśmy do Podgórza. Podczas tej bezsennej nocy doszedłem do wniosku, że jeżeli związki zawodowe nie wezmą się za budownictwo, sprawa mieszkaniowa dla robotników nie ruszy naprzód. Nazajutrz podczas konfliktu z zastępcą kierownika Komisji Lokalowej w sprawie tych wyeksmitowanych, zawołałem w uniesieniu: „Będziemy budowali w Krakowie nowe domy”. I tak zrodziła się inicjatywa zorganizowania Związkowej Spółdzielni Mieszkaniowej. Nasuwała się myśl: jakimi środkami? Następnie gdzie, kto będzie budował i oczywiście skąd wziąć ludzi, którzy chcieliby bezinteresownie kierować tym dużym i odpowiedzialnym dziełem. Rok pobytu w Krakowie pozwolił poznać mi ludzi z różnych środowisk. Znali mnie dobrze robotnicy w fabrykach, miałem znajomości na wyższych uczelniach, w spółdzielczości pracy, wreszcie w magistracie i radzie narodowej. Ludzi tych trzeba było jednak przekonać do spółdzielczości mieszkaniowej, bo miałem nieodparte wrażenie, że dla części partyjnych i związkowych elit prawo do posiadania przez robotników godnych warunków mieszkaniowych było czymś nie do zaakceptowania. " Czytaj dalej →

Saturnin Dąbrowski: Spółdzielcza Belgia (wrażenia z wycieczki) [1927]

Bez wahania trzeba przyznać, że w Belgii spółdzielczość spożywców wykazała olbrzymie zasługi na polu społecznym. Przede wszystkim tam zasługą spółdzielni jest to, że zorganizowały one rzesze ludu pracującego dla samoobrony gospodarczej. Pomyślny i względnie szybki rozwój przedsiębiorczości gospodarczej spółdzielni stworzył warunki dla emancypacji społecznej proletariatu, a przynajmniej spółdzielnie dążenia emancypacyjne podsycały i podtrzymywały. Szeroko rozwinięta przez spółdzielnie akcja ubezpieczeniowa, aczkolwiek niewielka co do rozmiaru świadczeń, dla mas ludności okazała się doskonałą szkołą solidarności. Spółdzielnie, podejmując tak wszechstronną działalność gospodarczą i społeczną, tym samym uprzytomniały ogółowi pracującemu jego własną siłę w stosunkach społecznych oraz uświadamiały go o zagadnieniach jego bytu, o jego zadaniach i interesach. Fakt, że w Belgii świadomość klasowa proletariatu (w sferach objętych ruchem socjalistycznym) jest może głębsza niż w innych krajach, w dużej mierze poczytywać należy za zasługę spółdzielczości. Wiadomo jest, że każdy ustrój gospodarczy wytwarza specjalną moralność, według której ludzie układają i osądzają zasady wzajemnego współżycia. Ustrój kapitalistyczny wytworzył moralność opartą na instynktach prywatnej własności, instynkt sobkostwa uświęcił i stara się go powszechnie propagować. Ustrój społeczny, w zaprowadzeniu którego współdziałają spółdzielnie, oprzeć się musi na moralności społecznej – moralności, podstawą której będzie poszanowanie społecznej własności i troska o tę własność, gdyż każde dobro osobiste osądzić trzeba ze stanowiska dobra społecznego. Moralność społeczna wyłącza instynkt sobkostwa. Czytaj dalej →

Maria Orsetti: Referat na Zjeździe Założycielskim Ligi Kooperatystek w Polsce [1935]

Po pierwsze, hasło „dobrobyt dla wszystkich” przestało być mrzonką [1] dzięki cudownym zdobyczom techniki i dalszym możliwościom rozwoju produkcji, pod warunkiem, że przestanie być kierowana egoistycznie oraz że przyrost ludności utrzymany zostanie w rozsądnych granicach. Po wtóre i w związku z tym: przymus ciężkiej fizycznej pracy dla zaspokajania potrzeb niezbędnych do życia, który to przymus nałożyła na człowieka przyroda, traci na ostrości w miarę, jak człowiek w coraz większym stopniu nauczył się wprzęgać siły przyrody w swą służbę. Wśród ogólnego chaosu i wstrząsów jednak wielkimi krokami zbliżamy się do czasów, w których przepowiednie Morusów, Godwinów, Kropotkinów o tym, że dostateczny będzie parogodzinny tylko dzień pracy, staną się rzeczywistością. Człowiek zyska dużo wolnego czasu jako konieczną przeciwwagę monotonnej, zabójczej dla umysłu przez swe zmechanizowanie dzisiejszej pracy przemysłowej. Rozumne zużytkowanie tego wolnego czasu stanie się w niedalekiej przyszłości centralnym zagadnieniem społeczno-kulturalnym o nieograniczonych możliwościach. Człowiek uwolniony w pewnym stopniu z troski o głód fizyczny, będzie miał możność pełnego rozwijania wszystkich swych sił i zdolności duchowych, otwiera się przed nim droga do prawdziwego człowieczeństwa i zapłodnienia twórczymi ideami wszystkich dziedzin życia. Skąpstwo czy żywiołowe wybuchy przyrody nie odgrywają już dawnej gnębiącej roli. Poglądowy obraz obecnego kryzysu daje następująca dykteryjka, zrodzona w Stanach Zjednoczonych. Pytanie: co by zrobiły małpy wobec niespodziewanego urodzaju orzechów kokosowych, które służą im za pożywienie? Czy pozwoliłyby swemu potomstwu degenerować się z tego powodu z wyczerpania i głodu? Powtórzmy to pytanie dla jakichkolwiek innych zwierząt. Zawsze odpowiedź wypadnie negatywna, aż nie dojdziemy do człowieka. Wówczas dopiero trzeba odpowiedzieć twierdząco: dziesiątki milionów ludzi głodnych i w łachmanach na tle masowego niszczenia pożytecznych dóbr, zmniejszania przestrzeni uprawy rolnej, sztucznego ograniczenia produkcji, są dowodem, że kryzys obecny jest właśnie paradoksalnym kryzysem z nadmiaru. Kiedy mowa o udziale kobiet w spółdzielczości, ma się zazwyczaj przede wszystkim na myśli spółdzielczość spożywców, gdzie gospodarcza potęga koszyka do zakupów szczególnie rzuca się w oczy. Ale również i w innych formach ruchu spółdzielczego kobieta ma duże pole do pracy. Czytaj dalej →

Maria Dąbrowska: Wielka mądrość prawdziwego człowieczeństwa, czyli współdziałanie [1936]

Dotychczas mówili ci: bądź dobrem dzieckiem, kochaj rodziców, kochaj ojczyznę. Teraz pokazują ci drogę i sposób, jak do tego dojść. Musisz do każdego obcego iść jak do brata i wszędzie tak postępować, żeby innym dobrze z tobą było. Nawet najmniejszy bąk wie, kiedy innym jest z nim dobrze, a kiedy źle – więc niech tylko te słowa pamięta: choćby ten inny myślał nie tak jak ty – niech ma sobie inne przekonania. Ty na przykład uważasz, że piłka nożna jest najważniejsza, a on jej nie cierpi. Możesz go chcieć przeciągnąć na swoją stronę, ale się za to na niego nie złość. Choćby ten inny wyznawał inną religię, mówił inną mową – niech ci nie przyjdzie chęć dokuczyć mu. Przypomnij sobie, że to też twój brat; znajdzie się zawsze dosyć spraw, które was połączą. Możesz się postawić ostro i nie dać twojemu koledze albo koleżance skrzywdzić drugiego; możesz się bronić, jeśli ktoś chce tobie co złego zrobić, ale pamiętaj, że i ten, co błądzi i krzywdzi, to też twój brat, a może jeszcze oprócz tego współobywatel jednego kraju i ma mu być z tobą dobrze. A gdy tak wszyscy będziecie myśleli, przestaniecie błądzić i krzywdzić się wzajemnie. Bo ty i on, my i wy to jedno i to samo – jeden Bóg jest w naszym sercu i wszyscy mamy sobie pomagać, razem z sobą współdziałać. Rodzina to mała spółdzielnia, gdzie uczymy się żyć razem z rodzicami i z rodzeństwem. Szkoła to nieco większa spółdzielnia, gdzie uczymy się żyć razem z nauczycielami i kolegami, a kraj nasz, społeczeństwo, to wielka spółdzielnia, w której musimy już umieć żyć razem; żyć razem, pracować razem dla dobra świata ze wszystkimi współobywatelami. Czytaj dalej →

Jerzy Karon (Kołakowski): O małe komórki organizacyjne. Problem wielostopniowego federalizmu [1935-1943]

Dotychczasowa struktura spółdzielni jest odpowiednia tylko dla organizacji bardzo małych i nie zabezpiecza jednostki ludzkiej w dużych instytucjach przed „zagubieniem się w masie”. Toteż w wielkich spółdzielniach jednostka ludzka zatraca się w masie członkowskiej i nie znajduje ani warunków, ani bodźców do czynnej postawy w życiu organizacyjnym. W wielkich spółdzielniach działają prawa psychologii tłumu. Manifestowanie się indywidualne jest w nich łatwe tylko dla jednostek nieprzeciętnych, względnie dla osób o takich cechach, jakie bywają właściwe przywódcom ruchów masowych. Trzeba zaznaczyć, że cechy te niekoniecznie muszą przedstawiać obiektywny walor pozytywu społecznego. Natomiast przeciętny „szary człowiek” (używając modnej dziś terminologii) ginie w tym tłumie. Czuje się nic nie znaczącą cząstką bezosobowej masy. Nie widzi dla siebie możliwości skutecznego oddziaływania w takim wielkim zbiorowisku. Nie ma ani odwagi, ani umiejętności do wystąpień przed liczniejszym audytorium. I wszystko to usposabia go do bierności. Środków zaradczych przeciw takiemu stanowi rzeczy, który pozbawia spółdzielnie ich wewnętrznych sił żywotnych i walorów społecznych i czyni fikcję z ich formalnej demokracji, szukać trzeba w takim rozwiązaniu organizacyjnym, które zapewni przeciętnemu członkowi warunki do ugruntowania się w nim pełnej świadomości, że jego czynna postawa w życiu organizacyjnym spółdzielni może mieć istotny wpływ na to życie. Świadomość ta musi wynikać z takiego układu stosunków organizacyjnych między członkami, w których „szary człowiek” miałby warunki, zdolność, śmiałość oraz zachętę ze strony otoczenia do świadomych i kompetentnych wystąpień organizacyjnych. Czytaj dalej →

Stanisław Tołwiński: Osiedla robotnicze Paryża [1937]

Najnowsze, a zarazem największe osiedle, które zwiedzaliśmy, „Chatenay Malabry”, posiada już wybitne piętno „robót publicznych” ostatniego roku. Nazwy nowych, pięknie urządzonych i wyasfaltowanych ulic: Alberta Thomasa, Lafargue’a, Vaillanta, Varlina, Longueta, Pottier... mówią wyraźnie o ideologii twórców tego osiedla, obliczonego na 20 000 mieszkańców. Zrealizowana dzisiaj mniej więcej jedna trzecia planu, daje już zupełnie dobre pojęcie o całości. Położenie zupełnie wyjątkowe pod pięknym lasem wśród kasztanów, lip i drzew owocowych, które przy rozplanowaniu zabudowy zostały zachowane i ochronione od zniszczenia z dużą pieczołowitością. Ogromne tereny zostały ocalone przed prywatną parcelacją dzięki przewidującej polityce terenowej, zapoczątkowanej przez Urząd Budowy Tanich Mieszkań i jej inspiratora H. Sellier jeszcze w 1916 roku. Początkowo miało tu być wybudowane miasto-ogród z wyłącznie indywidualnymi domkami. Dzisiaj zarzucono jednak tę myśl i powstaje osiedle o typie mieszanym z domami zbiorowymi, szeregowymi i nawet jednym dziesięciopiętrowym „drapaczem”-wieżycą, skąd piękny widok na całość osiedla. Urządzenia ogólnogospodarcze i społeczne pomyślane na szeroką skalę: w głównej alei (avenue Albert Thomas) mamy wzdłuż krytego podcienia obszerne lokale sklepowe, przeznaczone do wszechstronnego zaaprowidowania osiedla. Duże tereny dla zabaw dziecięcych. Piękny plac ze stawem – sadzawką pośrodku (place François Simiand), ocieniony kasztanami z ławeczkami i placykami na wózki dla niemowląt. Grupa budynków szkolnych jeszcze w budowie, obliczona na z górą tysiąc dzieci. Basen kryty z wodą ogrzewaną, do czego wykorzystuje się centralną spalarnię śmieci połączoną rurociągiem ze wszystkimi mieszkaniami (kanalizacja śmieci systemu Garchey’a). Boiska sportowe i stadion w budowie. Czytaj dalej →

: Działalność społeczno-wychowawcza kooperatyw [1919]

Dziś już powszechnie uznano, że prawdziwym stowarzyszeniem spółdzielczym, nie nadużywającym tej szczytnej nazwy dla celów pobocznych, jest jedynie taka kooperatywa, której członkowie ożywieni są dążeniem do przekształcenia istniejących stosunków gospodarczych i społecznych w duchu prawdy i sprawiedliwości. Dziś też już niemal powszechnie zrozumiano, że przyczynić się do tej zmiany można jedynie drogą tworzenia nowych, opartych na odmiennych zasadach form gospodarczych, a równolegle drogą tworzenia ludzi, którzy by potrafili wejść „do nowego świata moralnego”, jak to głosił ojciec kooperacji Robert Owen, z odpowiednim zasobem wiedzy, moralności i charakteru i zająć w nim należne człowiekowi miejsce. Kooperacja właśnie tworzy jedno i drugie. Będąc „jednocześnie wielkim, mądrym, rozumnym interesem i mocną, gorącą wiarą”, kooperacja pragnie na podstawie ściśle gospodarczej zbudować gmach ładu i sprawiedliwości społecznej, kształtując odpowiednich budowniczych drogą usilnej pracy wychowawczo-społecznej. Czytaj dalej →

Roman Zagrodzki: Robotnicy w ruchu spółdzielczym [1939]

Walkę o lepsze jutro Świata Pracy trzeba ostatecznie przenieść z pięknych sal sejmowych do domów robotniczych i hal fabrycznych. Jedną formą jest bezpośrednia walka robotników o lepsze, wyższe zarobki, o lepsze warunki pracy na fabrykach, a drugą formą jest właśnie rozbudowa spółdzielczości. Są to dwie drogi wiodące do jednego wspólnego celu. Na tę drogę wejść musi cały Świat Pracy w Polsce, zarówno chłopski, jak robotniczy i urzędniczy. A że jeszcze na nią nie wszedł całkowicie, to jest właśnie w dużej mierze winą stosunków partyjno-parlamentarnych: chciano wykonać uchwałami tę pracę, którą muszą wykonać koniecznie robotnicy swoimi rękami, swoim wspólnym wysiłkiem. Dzisiaj, po dwudziestu latach błądzenia, Świat Pracy tę prawdę zrozumiał. Wcześniej od robotnika fabrycznego zrozumiał ją małorolny chłop, bo jemu prędzej bieda przypiekła. Dlatego ruch spółdzielczy lepiej jest rozwinięty po wsiach. Czytaj dalej →

Janina Święcicka: O pracy spółdzielczej wśród kobiet w latach 1928-1939

Kobiety wracały z takich kursów z zapałem do nowej pracy, mówiąc o sobie, iż wyruszają na „bezkrwawy bój”, zbrojne w energię i wiarę w słuszność sprawy, której służą. Stwierdzały, że wykłady jeden po drugim wykruszały po kawałku mur obojętności w stosunku do spraw społecznych. Mówiły, że ujrzały, poza własnymi sprawami, świat pełen nędzy, nieszczęścia i krzywdy. Niejednokrotnie wierzyły, że spółdzielczość jest tym lekarstwem, które pomoże zwalczać wszystkie bolączki trapiące ludzkość. Liga Kooperatystek była organizacją społeczną, zrzeszała wiele robotnic i żon robotników, pracownice umysłowe i żony pracowników umysłowych, a pośrednio przez sekcje w kołach gospodyń wiejskich – również i chłopki. Do programu swojego wprowadziła krytykę ustroju kapitalistycznego i walkę o pokój. Czytaj dalej →

Bolesław Przegaliński: Międzynarodowy Kongres Spółdzielczy w Paryżu 6-9 września 1937 r.

Obrady 15. Międzynarodowego Kongresu Spółdzielczego odbywały się w wielkiej sali „Palais de la Mutualité”. Ogółem w obradach plenarnych wzięło udział 477 delegatów z 26 krajów. Najliczniej była reprezentowana spółdzielczość brytyjska – 114 osób, francuska – 75 osób, czechosłowacka i niemiecka z Czechosłowacji – 32 osoby, fińska – 30 osób. Nie brakło również delegatów z krajów zamorskich, jak Stany Zjednoczone A. P., Japonia, Indie, Islandia. Delegacja polska, której przewodniczył prof. M. Rapacki, składała się z 10 osób, łącznie z przedstawicielem spółdzielczości ukraińskiej. W uroczystości otwarcia wzięli udział poza tym liczni goście. „Znacie nasze przywiązanie – zakończył swe przemówienie p. E. Poisson – do wielkiej dewizy: Wolność, Równość, Braterstwo, którą stosują spółdzielcy całego świata. Wolność, ponieważ sądzimy, że postęp ludzkości polega na coraz pełniejszym dawaniu, każdemu i wszystkim, możności myślenia i czynu. Równość, ponieważ jesteśmy przekonani, że z punktu widzenia ogólnoludzkiego wszyscy powinni być na tym samym poziomie, jak to ma miejsce w naszych organizacjach spółdzielczych. Braterstwo, ponieważ niemożliwa jest sprawiedliwość, jeśli serce pozostaje obojętne. Spółdzielcy całego świata, Francja was przyjmuje, Paryż was gości, wasi bracia kooperatyści i wasze siostry kooperatystki witają was i, jak podczas naszej Wielkiej Rewolucji, pozwólcie mi odezwać się do was starą formułą francuską powitania i przyjaźni: Pozdrowienie i Braterstwo”. Czytaj dalej →

Marian Nowicki: Postulaty Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej pod adresem samorządu stolicy [1938]

Udział gminy w bezpośrednich kosztach budowy osiedli WSM jest uzasadniony i konieczny. W założeniach spółdzielczości mieszkaniowej, sformułowanych w 1925 roku, na koszty budowy mieszkań najmniejszych mieli się składać: państwo w 80%, gmina w 15% i spółdzielcy-robotnicy w 5%. W praktyce zaś, wobec absencji miasta, członkowie WSM w różnych formach musieli pokryć około 20% kosztów budowy i placów. Dzisiaj TOR udziela również pożyczek do wysokości 80%, a praktycznie 15% kosztów budowy. Forma, pod jaką gmina uskuteczni swój wkład, jest obojętną. Wobec dużej potrzeby mieszkań tanich dla pracowników miejskich wysunęliśmy postulat umów patronalnych z WSM na dostarczenie mieszkań tramwajarzom, gazownikom, robotnikom elektrowni i w ogóle pracownikom przedsiębiorstw miejskich, oraz tych wydziałów, które zatrudniają największą ilość pracowników fizycznych i mało zarabiających pracowników umysłowych. Łącznie z każdą nowa decyzją o rozszerzeniu przedsiębiorstwa miejskiego, budowy elektrowni na Żeraniu, budowy nowej zajezdni autobusowej czy remizy tramwajowej itp., winna iść troska o zapewnienie nowym pracownikom mieszkań w celowo rozszerzanych lub projektowanych osiedlach spółdzielczych. Gmina stołeczna powinna przez swój Komitet Rozbudowy prowadzić odpowiednią politykę przydziału kredytów wyłącznie na budownictwo mieszkań społecznie najpotrzebniejszych, dając pierwszeństwo w tej akcji spółdzielczości mieszkaniowej, zgodnie zresztą z intencją ustawodawcy. Żądamy od gminy czynnego poparcia naszej planowej, przemyślanej i przygotowanej akcji budowy osiedli robotniczych. Nie może samorząd stołeczny zrzekać się pod tym względem swych uprawnień, tolerować i przyzwalać na kredytowanie budownictwa luksusowego. Czytaj dalej →

Adam Próchnik: Ideologia spółdzielczości robotniczej [1937]

Spółdzielczość neutralna tym różni się w pierwszym rzędzie od spółdzielczości robotniczej, że odrzuca zasadę walki klas. Spółdzielczość robotnicza prowadzi świadomą walkę z kapitałem, spółdzielczość mieszczańska walki tej się wyrzeka. Pragnie ona istnieć obok kapitału, równolegle z nim, a nie przeciw niemu. W ten sposób zatraca jednak spółdzielczość cały swój sens. Spółdzielczość bowiem jest to zasadniczo sprzeczny z kapitalistycznym system gospodarczy. Podstawą gospodarki kapitalistycznej bowiem jest chęć zysku, podstawą spółdzielczości zaś dążenie do zaspokojenia potrzeb. Czy te dwie formy gospodarcze mogą istnieć spokojnie obok siebie, wcale sobie nie wchodząc w drogę? Jest to zupełnie niemożliwe. Jedną z zasadniczych cech kapitalizmu jest ekspansja, jest to dążenie do opanowania jak najszerszych rynków. Kapitalizm bez pogoni za rynkami zbytu i zyskiem przestałby być kapitalizmem. Kapitalizm nie tylko walczy o rynki zewnętrzne, zagraniczne, nie tylko stara się wciągnąć państwo na drogę polityki zdobywania tych rynków, ale walczy również o opanowanie całkowite rynku wewnętrznego. O ten sam rynek walczy również i spółdzielczość. Ekspansja kapitalizmu uderza zatem bezpośrednio w samo istnienie spółdzielczości. Jest to coś więcej jak walka konkurencyjnych sklepów czy przedsiębiorstw, jest to walka dwóch zgoła różnych systemów, systemu gospodarki indywidualnej i gospodarki społecznej. Ale spółdzielczość, jeżeli ma posiadać jakiś sens, musi nie tylko bronić się przed zaborczością kapitalizmu, musi odznaczać się sama ekspansją. Czytaj dalej →

Maria Orsetti: Kooperatyzm w dobie wojennej i widoki na przyszłość [1917]

Prasa, rozwodząc się nad przewrotami, jakie wywołała wojna w życiu ekonomicznym krajów środkowoeuropejskich skutkiem zmiany stanowiska władz państwowych do spraw gospodarczych, dochodzi niejednokrotnie w swych powierzchownych sądach do wniosku, że zbliżamy się krokami olbrzyma do ustroju wymarzonego przez socjalistów. Mniemanie to jest, rzecz oczywista, gruntownie bałamutne, gdyż gospodarka państwowa nie tylko, że nie rozwiązuje konfliktu pomiędzy kapitałem a pracą, nie tylko, że nie usuwa sprzeczności pomiędzy bogactwem a nędzą, ale przeciwieństwa te utrwala i potęguje. Wojenna gospodarka państwowa nie wprowadziła do życia ekonomicznego żadnego zasadniczo nowego momentu, zastępując kapitalizm wolnokonkurencyjny przez kapitalizm państwowy, zmieniła formę, ale treści zagadnienia społecznego nie dotknęła – dotknąć nie mogła. Czytaj dalej →

Janina Święcicka: Budujmy domy spółdzielcze [1936]

W takim osiedlu nie tylko się mieszka, ale się żyje pełnią życia, rozwija mózg i serce, uczy się współdziałania w trudach i współżycia w zabawach. Toteż takie osiedla spółdzielcze powinny powstawać we wszystkich miastach. Człowiek mieszkający dobrze, sam staje się lepszy i spokojniejszy. Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa rada, by wszystkie przedmieścia naszej stolicy zabudować takimi spółdzielczymi osiedlami. Już wybudowała podobne do żoliborskiego osiedle na Rakowcu i jeszcze tam budować będzie. Chciałaby budować na Woli i na Pradze i na Mokotowie – wszędzie, gdzie w ruderach mieszkają dzieci robotnicze i więdną jak ten Jaśko, o którym Maria Konopnicka tak smutnie napisała. Potrzeba jednak, żeby i rodzice chcieli tego samego, tworzyli spółdzielnie i wespół z nimi starali się o dobre mieszkania dla swych dzieci. Czytaj dalej →

M. R.: Położenie spożywcy [1923]

Kooperatywy, ucząc nas wzajemnej pomocy, wyrabiają w nas jeszcze coś więcej. Wyrabiają one umiejętność samodzielnego prowadzenia swych spraw gospodarczych we wspólnej organizacji. Oddają one pod kontrolę i zarząd szerokiego ogółu dziedzinę życia, która dotychczas była rządzona przez jednostki w swoich samolubnych celach bez wszelkiego wpływu lub kontroli ze strony ogółu. Jeżeli mamy głos, jako obywatele kraju, przy prowadzeniu spraw państwowych w Sejmie lub spraw gminnych czy miejskich w Radzie miejskiej lub zebraniu gminnym – to czyż nie ważniejsze jest, ażebyśmy mieli głos decydujący w sprawach gospodarczych, w sprawach urządzenia naszego codziennego życia, zaopatrzenia się w najpotrzebniejsze nam przedmioty, zaspokojenia naszych codziennych potrzeb? Kooperatywy to właśnie takie organizacje demokratycznego samorządu w sprawach gospodarczych, w sprawach naszych codziennych, najważniejszych potrzeb. Czytaj dalej →

← Starsze teksty
↑ Wróć na górę