Od tego czasu datuje się szybszy rozwój Spółdzielni. Władze Spółdzielni, chcąc stworzyć stałe podstawy kredytu dla swych operacji, nabywają nieruchomość, w której mieści się pierwszy sklep. Nieruchomość wspomnianą nabyto za fundusze powstałe ze specjalnych składek, złożonych przez członków na ten cel. W krótkim czasie potem władze Spółdzielni decydują się wybudować gmach mieszkalny na terenie zakupionej posesji. I faktycznie wybudowano 3-piętrowy olbrzym o 38,80 metrach frontu, będący symbolem ofiarności i entuzjazmu członków, którzy po 10-ciogodzinnej ciężkiej pracy zawodowej czas wypoczynku poświęcali bezinteresownej pracy, mającej na celu przygotowanie materiałów budowlanych (cegieł, wapna) dla murarzy na dzień następny. Kwestia powstawania nowych sklepów ze względu na stały rozwój Spółdzielni stała się tylko kwestią czasu. W 1910 r. powstaje trzeci sklep na peryferiach miasta. Dzisiaj Spółdzielnia posiada 13 sklepów. Zamierzeniem zaś władz Spółdzielni jest rozszerzenie sieci sklepów do 15. Czytaj dalej →
Towary nagromadzone w składach, a kapitały w bankach zagranicznych, pozwolą panom przemysłowcom wygodnie przeczekać kryzys. Los robotników, którym zawdzięczają swoje zyski, ich nie obchodzi. Do świadczeń na rzecz bezrobotnych można ich zmusić tylko nakazem ustawy. Na państwie więc leży obowiązek zaopiekowania się robotnikami, pozostającymi przymusowo bez zarobku. Największe nawet wysiłki, które oczywiście podjęte być muszą, dostarczenia pracy poszukującym nie zaspokoją wszystkich potrzeb w dobie tak wielkiego przesilenia gospodarczego jak obecne. Muszą więc bezrobotni otrzymywać zasiłki z funduszów publicznych. Niestety, jak tylekroć już w sprawach robotniczych, jesteśmy spóźnieni. Dopiero teraz Sejm ma uchwalić ustawę o ubezpieczeniu od bezrobocia. Koniecznym jest przy tym ogromny pośpiech. Bezrobocie przybiera groźne rozmiary, ludzie z głodu padają na ulicach Łodzi. Rośnie śmiertelność i mnożą się choroby. Pomoc musi być wydatna i bezzwłoczna. Czytaj dalej →
Chruszczow i jego namiestnicy w podbitych krajach satelickich nie powrócili jeszcze do ostrych form terroru, jakie stosował Stalin, ale skończyła się już tolerancja dla rewizjonizmu. Są tacy, co przypisują zaostrzenie kursu wpływowi Mao Tse-tunga. Chyba nie trzeba tak daleko szukać. Bo z samej istoty wszelkiej dyktatury totalistycznej wynika, że dopuszcza ona do objawów oporu tylko wówczas, gdy czuje się nie dość silna, by je stłumić. Dyktatura nie znosi nieprawomyślnych odchyleń także w ramach swojej doktryny. Hitler zamordował Roehma i Gregora Strassera, którzy doktrynalnie niczym się od niego nie różnili, a wśród niezliczonych ofiar Stalina najwięcej było przecie nie wrogów komunizmu, ale właśnie komunistów. Toteż złudne byłoby przywiązywanie do rewizjonizmu przesadnych nadziei, a zwłaszcza rachuby na to, że zdoła doprowadzić do istotnych zmian ustrojowych. Wielki wysiłek zbrojny narodu węgierskiego i masowe ruchy w Polsce w październiku 1956, wskazują, że nawet znaczne wstrząśnienia rewolucyjne pozostają bezowocne, gdy nie dosięgają rzeczywistego ośrodka władzy, który dla całego imperium sowieckiego jest jeden i mieści się nie w Budapeszcie i w Warszawie, ale w Moskwie. Czytaj dalej →
Jaki stąd wniosek? Może wypływać tylko jeden. Taki mianowicie, że komuniści – i to nie tylko polscy – gdy znajdą się w trudnościach, zwłaszcza gospodarczych, zabiegają się o współpracę z rządami demokratycznymi i nie brzydzą się nawet wyciągać rękę do rządzących „socjal-zdrajców”. Nigdy jednak rządów demokratycznych nie szanują, ale wichrzą przeciwko nim, popierając jawnie i wspomagając skrycie różne elementy komunistyczne. Natomiast tam, gdzie sami rządzą, niszczą i tępią socjalistów oraz demokratyczną myśl socjalistyczną. Nie chodzi nam tu o wymówki pod adresem przyjaciół ideologicznych z Bonn. Na to jest miejsce przy innych okazjach. Chodzi po prostu o szerzej pojmowany interes socjalizmu demokratycznego i polityki socjalistycznej w stosunkach z komunistami. Czytaj dalej →
Akcja organizacji piekarskich w jednym i drugim kierunku stwarza dla piekarni spółdzielczych bardzo trudną sytuację i umożliwia konkurencję opartą na niewiarygodnym wyzysku pracy i zaniedbaniu najmniejszych nawet wydatków, by zapewnić spożywcy choćby minimalne warunki otrzymania niezakażonego pieczywa. Działalność władz administracyjnych w tak celowo pomyślanej przed paru laty akcji uzdrowienia stosunków w piekarstwie widocznie uległa zahamowaniu i spółdzielnie mogą liczyć tylko na własne siły. Istniejącym więc warunkom powinny przeciwstawić silną i zdecydowaną propagandę między spożywcami korzyści, jakie im daje chleb wykonany w czystej zmechanizowanej piekarni w stosunku do szkodliwości chleba wyprodukowanego niehigienicznie. Jest to dla nich właściwy teren pracy i najsłuszniejszy sposób zdobycia spożywcy. Czytaj dalej →
Ale wpadnijmy jeszcze na chwilę do Hajnówki i Białowieży. Tam wszechwładnie rozsiadła się angielsko-łotewsko-żydowska firma „Century”, potężna i sprytna. O, jakże sprytna! Zdołała w jakiś sposób wywrzeć wpływ na rząd, że ten zawarł z tą firmą długoletnią umowę, mocą której „Century” otrzymał monopol na eksploatację Puszczy Białowieskiej na warunkach dla skarbu państwa bardzo niekorzystnych. „Century” otrzymuje drzewo po cenach znacznie niższych od cen rynku krajowego. Gdy państwo sprzeda drzewo innym przedsiębiorcom, to otrzymuje ceny o wiele wyższe. Tysiące i setki tysięcy złotych otrzymuje „Century” w prezencie od rządu. Ale i to uprzywilejowane stanowisko „Century” nie skłania jej do lojalnego stosunku względem państwa ani do ludzkiego traktowania robotnika. „Century” prowadzi rabunkową gospodarkę. Do 80 proc. drzewa wywozi w nieobrobionym stanie, przez co zwiększa bezrobocie w kraju i ujemnie wpływa na bilans handlowy. Prawda, że płace robotnicze są nieco wyższe w Białowieży i Hajnówce niż w Nurcu, ale też i drożyzna, zwłaszcza w Białowieży, odciętej od świata, jest znacznie większa. Sama firma przyznaje, że ceny w Białowieży są o 30 proc., a nieraz o 50 proc. wyższe niż w Warszawie. Toteż wyższe nominalnie płace realnie nie dają robotnikowi o wiele lepszej niż w Nurcu egzystencji. Zwłaszcza że niektórzy dyrektorzy traktują robotników jak swych niewolników i jakże zręcznie umieją obchodzić ustawy. Nie chcą też uznać związku zawodowego. Czytaj dalej →
Ogółem startowało 60 zawodników i zawodniczek. W pierwszym dniu wysunęli się na pierwsze miejsce zdecydowanie zarówno zawodnicy, jak i zawodniczki Skry. Zawodnicy zdobyli 19 punktów na 24, a zawodniczki nawet 23 pkt. na 24. W drugim dniu wysunęła się Sarmata w konkurencjach męskich (31 punktów na 28 zdobytych przez Skrę), podczas gdy w konkurencjach kobiecych Skra utrzymała się na I miejscu, zdobywając 18 pkt. na 6 pkt. należących do Sarmaty. W ogólnej punktacji zwyciężyła Skra zarówno w konkurencjach męskich (47 pkt. na 36), jak i kobiecych (41 pkt. na 7). Stosunek ten jeszcze nie jest ostateczny. Pod względem organizacyjnym, jak i pod względem osiągniętych wyników sportowych, stały te zawody znacznie wyżej od zeszłorocznych. Wszystkie konkurencje miały przebieg sprawny, a wyniki dowodzą, że Robotnicza Warszawa powoli, lecz stale kroczy naprzód. Czytaj dalej →
Socjaliści polscy zawsze uznawali wolność sumienia, prawo do wierzeń i przekonań religijnych, za jedno z najbardziej podstawowych praw człowieka i obywatela. Ilekroć zagrożone albo naruszone były prawa mniejszości wyznaniowych w Polsce międzywojennej, stawaliśmy w ich obronie. Dzisiaj stajemy w obronie praw większości, w obronie jej przekonań i jej uczuć, obrażonych do głębi najściem na Jasną Górę. Czytaj dalej →
W łączności z wielkim lenistwem polskim występuje u nas, jako stała wada narodowa, trapiąca nas od przełomu historycznego w wieku XVI, od schyłku Wieku Złotego, od czasów ugięcia się wobec Rzymu, od ostatecznego podeptania praw poddanych chłopów – „nieprodukcyjność słowiańska”. Wada ta, u nas tak powszechna, polega na tym, że osobnik, pomimo zdolności, talentów, wykształcenia i przygotowania do pracy, pomimo, jednym słowem, władania zasobnym materiałem, który by z niego mógł uczynić jednostkę bardzo wydajną społecznie, nie produkuje jednak, lecz trwoni swe zdolności na marzeniach bezpłodnych, rozmowach dowcipnych i błyskotliwej towarzyskości, albo też nurza ten materiał w chwilowych wrażeniach, zabawach lub daje mu psuć się i gnić wśród introspekcyjnej bezradności. Polacy lubią marzyć o tym, że będą wielkimi ludźmi i wielkie rzeczy zrobią, lubią pozować w swej wyobraźni: „powiedziałbym tak i tak, postąpiłbym tak, zrobiłbym to itd.”, ale w rzeczywistości nie umieją wykonać nawet rzeczy średnich. Czytaj dalej →
Obywatele Godzianowa dziwią się, że przyjeżdżają do nich wycieczki oglądać ich pracę. Skromni, uważają, że nie ma w tym nic wielkiego. A jednak każdy, kto tę pracę pozna, musi przed nią czoła uchylić. A praca to ciężka – bo przecież nie wszyscy chcą współdziałać, są i tacy, którzy szkodzą. Na przykład w czasie uroczystego otwarcia spółdzielczej piekarni nalano do studni piekarnianej parę litrów nafty. Niedawno znów zagaszono ogień w młynie spółdzielczym. Zła ręka rzuciła o drugiej w nocy rozpalone pakuły do środka młyna. Te wszystkie przeszkody raczej utrwaliły jeszcze godzianowiaków w przekonaniu, iż walczą o wielką sprawę. Wieś Godzianów godna jest zobaczenia, a ludzie w niej zasługują się wsi i Polsce. Stwarzają inne życie. Wyzwalają człowieka z jego niewiary we własne siły. Bowiem człowiek wyzwolony, wierzący we własne siły, może być dopiero twórczym. Czytaj dalej →
Wypowiadanie jednak takich myśli wprost jest niegodne „marksistów” w stylu Róży Luksemburg. Muszą bowiem rozumować „dialektycznie”, to znaczy raz twierdzić coś, później temu zaprzeczać, oraz wykazać, że „dialektyka myśli” jest identyczna z „dialektyką faktów” i przez to uczynić wywody „głębokimi” i „filozoficznymi”. Komiczny jest ten żargon Róży Luksemburg, Warskiego i innych koryfeuszów Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Co kilka zdań muszą u nich występować wyrazy: „proces dialektyczny”, „tendencje kapitalizmu”, „antagonizmy” itp. Czytaj dalej →
Pozostaliśmy zdani na własne siły. Nie jest to powód do rozpaczy. Toczymy wszak walkę. A w walce może się różnie zdarzyć i trzeba być na wszystko przygotowanym. Trudności i przeszkody nas nie złamią, ale zahartują. Oświatowy ruch robotniczy daleki jest od załamywania rąk z powodu pozbawienia go pomocy finansowej lub dezercji grupy dawnych sympatyków i przyjaciół. Praca oświatowa jest nieodzowną potrzebą klasy robotniczej. Klasa robotnicza znajduje i nadal znajdować będzie sposoby, aby potrzebie tej zadośćuczynić. Ruch nasz przystosowuje się do każdych warunków walki i każdej sytuacji i nie cofa się przed pracą o własnych siłach. Jest trochę trudniej, ale damy sobie radę. Pierwszą zasadą naszą winno być, aby nigdzie, na żadnym terenie nie wstrzymywać pracy z powodu ciężkich warunków. Prowadzimy ją w sposób skromniejszy, jeżeli inaczej nie można, ale nie ustępujemy z żadnej placówki. Nie wolno nam zwłaszcza tolerować zasady, że wobec szczupłości naszych środków trzeba w pierwszym rzędzie zaspokoić potrzeby ruchu zawodowego czy politycznego. W praktyce oznaczałoby to likwidację robotniczego ruchu oświatowego. Czytaj dalej →
P. Ajnsztein w swej zaciekłości nie zdaje sobie prawdopodobnie sprawy z potworności zarzutu, jaki stawia chłopom polskim, jakoby „uważali Hitlera za narzędzie sprawiedliwości bożej”. Gdzie p. Ajnsztein ma dowody, potwierdzające takie oskarżenie? Chłopi, np. w Zamojszczyźnie przyłapani przez Niemców między innymi na ukrywaniu Żydów, krzyżowani byli na drzwiach własnych chałup i wraz z nimi żywcem paleni, kobiety wywożone były do obozów w Niemczech, a dzieci rozmieszczane po rodzinach niemieckich. Chłopi być może Żydów nie lubili, przecież we wszystkich krajach świata różne odłamy społeczeństwa niekoniecznie się kochają, ale chłopi polscy w swej masie nie byli aktywnymi antysemitami. W każdym razie na przestrzeni stuleci grupa osiadłych w Polsce Żydów, chroniona jej ustawodawstwem, rozrosła się do pokaźnej cyfry ludności. Dlaczego p. Ajnsztein nie wspomina o dziesiątkach tysięcy Żydów tzw. Litwaków, którzy za caratu ratowali się ucieczką do Polski; o setkach tysięcy Żydów, którzy porzucili Związek Sowiecki i szukali ocalenia w Polsce w okresie po pierwszej wojnie światowej; o dziesiątkach tysięcy Żydów niemieckich, którzy w okresie lat 1933-1937 w przerażeniu i panice przekraczali granicę polską, znajdując w Polsce bezpieczeństwo i opiekę; oraz o dziesiątkach tysięcy Żydów, dawnych obywateli polskich, którzy ciągną teraz ze Związku Sowieckiego do Polski jako repatrianci? Czytaj dalej →
Konstytucja obecna kwestionuje bezpłatność szkolnictwa powszechnego, co uderza przede wszystkim w masy ludowe. Nowy ustrój szkolnictwa krzywdzi najbardziej tych, którzy bronić się nie mogą. Ustrój przewiduje obniżenie poziomu szkolnictwa powszechnego przez wprowadzenie na wieś zamiast 7-klasowej pełnej szkoły powszechnej – szkołę 4-klasową, tzw. pierwszego stopnia, w której dzieci mają przesiedzieć 7 lat, przy czym zdolniejsze zniechęcą się do nauki. Po ukończeniu szkoły pierwszego stopnia młodzież wiejska do żadnej szkoły zawodowej ani gimnazjalnej dostępu nie ma, gdyż tam wymagane jest ukończenie szkoły powszechnej 2 stopnia. Ustrój przewiduje dla dzieci wsi specjalne szkoły zawodowe 2-letnie, np. szkoła niższa zawodowa rolnicza 2-letnia ma przygotowywać ekonomów dla dworów, a żeńska – gospodynie dworskie i księże. Czytaj dalej →
Aby przetwarzać warunki bytu, musi człowiek przetwarzać społecznie samego siebie, a więc wychowywać się odpowiednio. Aby dążyć do zmiany ustroju, który całym brzemieniem swoim przytłacza klasę najmitów, proletariat musi uświadomić sobie nie tylko obraz dziejowy wytwarzania i ujarzmiania człowieka przez człowieka, lecz i sumę tych braków i wad, które są dziś – dzięki niewoli – jego cechami, a zawadą na drodze do wyzwolenia. Proletariat musi wytworzyć potężną – bo opartą na dążeniu do stworzenia „Królestwa Bożego na ziemi” – moralność, czyli odpowiednią dyscyplinę. Kościół katolicki taką dyscyplinę stworzył. I dzięki niej trwał wieki i trwa, choć nie schlebiał masom, lecz je karcił i gromił. Jest bowiem w duszy ludzkiej podświadome często poczucie własnej niedoskonałości i potrzeba wskazania, jakim być należy. To poczucie i tę potrzebę Kościół umiał wyzyskać i tym wykazał mądrość życiową oraz zapewnił sobie siłę. Tej mocy, niestety, nie ma dotąd socjalizm, choć opiera się na żywotnych interesach mas, i nie będzie miał jej dotąd, póki przez schlebianie, choćby milczące, przywarom i ciemnocie mas zabija w nich poczucie ułomności, samokrytycyzm wewnętrzny, a więc i potrzebę doskonalenia się, dążenia do stworzenia własnej moralności, czyli dyscypliny wewnętrznej. Czytaj dalej →
Granice naszej Ojczyzny, pomimo rozbicia i utraty niepodległości, pozostały więc takimi, jakimi były za czasów Rzeczpospolitej. To, co Bóg zakreślił i co historia narodu związała – zniszczone być nie może. Pięćset lat wspólnego życia Polski, Litwy i Rusi przeszło już w krew pokoleń, wycisnęło głębokie piętno w duszy naszej. Bez Litwy i Rusi nie może już być Polski, tak samo jak bez Polski nie może istnieć Litwa i Ruś. Ale na nieszczęście jest pośród nas wielu takich nieuków, ludzi którzy nie znają ani przeszłości swojej, ani swego kraju, i którym zdaje się, że cała Polska mieści się tylko w dziesięciu guberniach Królestwa Polskiego, w Poznańskiem i Galicji Zachodniej; myślą oni, że poza Bugiem już jest kraj obcy; gdy słyszą o Litwie, Wołyniu, Podolu, Ukrainie, to tak samo jakby słyszeli o Syberii lub Ameryce; nie wiedzą tego, że tam także żyje naród polski, że to jest także ich Ojczyzna, taka sama nad Niemnem, jak nad Wisłą, nad Dniestrem, jak nad Wartą. A przecież znać granice swojej Ojczyzny to pierwszy obowiązek Polaka. Czytaj dalej →
Co do nas, to nigdy nie łudziliśmy się, by te umowy złagodziły los polskiej mniejszości w Niemczech, gdyż wiemy, ile, a właściwie, jak mało ważą hitlerowskie zapewnienia. Położenie mniejszości polskiej i wrogie traktowanie jej postulatów przez rząd Rzeszy tym bardziej muszą być wzięte pod uwagę przez miarodajne czynniki polskie, że mniejszość niemiecka w naszym kraju korzysta z wszelkich praw. Niewątpliwie hitlerowiec w Polsce ma więcej swobód politycznych niż działacz opozycyjnego stronnictwa. Czytaj dalej →
W Zagłębiu silnie rozwinięty przemysł górniczy istnieje od kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat – i co ten francuski przemysł Polsce dał, co tu zostawił, co zbudował? Spójrzmy na całe Zagłębie – śmietniki. Począwszy od robotniczych ciemnych, brudnych koszarowych nor do krzywych obskurnych budynków kopalnianych, poprzez zaśmiecone, niebrukowane ulice, poprzez dziury i doły nieogrodzone i odkryte – co kapitał zbudował? Gdzie kanalizacja w Zagłębiu? Ba, niektóre kopalnie nie mają odpowiedniej do liczby robotników ludzkiej łaźni. Mieszkańcy Zagłębia nie mają czystej, zdrowej wody do picia, bo taką zabiera się do kotłów, bo w Czeladzi p. Siwczyński może mieć 20 kranów w ogrodzie do podlewania kwiatów, a ludność musi pić wodę z kałem, pełną chorobotwórczych zarazek. Jedyny w Sosnowcu Park Sielecki został dla publiczności zamknięty; w monopol wzięli go Francuzi. W Dąbrowie nie można wyjednać pozwolenia na otwarcie ogrodu obok Huty Bankowej. Ulice Zagłębia często poprzerzynane są kopalnianymi kolejami, tamują ruch uliczny, kopcą w środku miasta, dymią, gwiżdżą niemożliwie. Czytaj dalej →
Droga Dembińskiego może zadziwiać: w ciągu pięciu lat przejść z konserwatywnej skrajnej prawicy przez piłsudczykowski patriotyczny syndykalizm na marksistowską skrajną lewicę! Kierunku tej trajektorii nie wyznaczała jednak ani infantylna fascynacja ideologicznymi nowinkami, ani tym bardziej koniunkturalizm. Dembiński szedł pod prąd tak, jak nakazywało mu sumienie. Był duchem gorejącym, którego żarliwy idealizm pchał do ekstremizmu. Czytaj dalej →
Dla nas te zdarzenia są w najwyższym stopniu pouczające. Wskazują one po pierwsze, że ruchy rewolucyjne nie mogą odbywać się ślepo, bez planu, pod wpływem namiętności. Po wtóre, uczą, jakie olbrzymie znaczenie ma w chwilach rozstrzygających solidarność proletariatu, zaniechanie waśni partyjnych w obliczu wroga. Bez tych dwu przestanek rewolucja robotnicza nie może zwyciężyć. Musi ona mieć ład wewnętrzny, ścisłe przestrzeganie zasad socjalistycznych (o czym też nieraz w Rosji zapominano) i musi zużytkować wszystkie siły stojące na gruncie walki klasowej i programu socjalistycznego. Proletariat polski rozumie doskonale, że tylko jego własna siła może mu zapewnić zwycięstwo, że tylko nasz własny ruch zbudować potrafi niezawisłą i zjednoczoną Republikę ludową, w której rozpoczniemy dalszą walkę o socjalizm. Ale wiemy również, że jedynym pewnym sprzymierzeńcem naszym jest ruch rewolucyjny w innych krajach, jest międzynarodowy obóz socjalistyczny. Czytaj dalej →