Na wsi polskiej dzieją się rzeczy, o których w miastach wie się tak mało, lub nie wie się wcale... Ot, chociażby ten teatr w Markowej. Młodzież, która go tworzy, daleko za sobą zostawiła dzień wczorajszy. Jej praca, to już nie jest ta uboga myślą, pusta i bzdurna, przygodna zabawa w „kumedyje”, jaka przez tyle lat wczorajszego „patronackiego” okresu pracy kulturalno-oświatowej na wsi była jedyną formą zaspokajania, czy może raczej okpiwania, „oszwabiania” teatralnych potrzeb chłopa. To już wyjście – raz na zawsze – z opłotków bezmyślnego dreptania i przytupywania w miejscu – na szeroki, twardy i trudny gościniec samodzielnego kształtowania świadomości kulturalnej w masie chłopskiej. To już nie prostaczkowate konsumowanie odpadków z pańskiego stołu oficjalnej twórczości, owych sztuczek „ludowych”, produkowanych przez dobrych wujaszków literatury – ale ambicja budowania własnej, pełnowartościowej sztuki, powiązanej spoistymi nićmi z losami, z życiem, z dążeniami wsi dzisiejszej i – jutrzejszej. Czytaj dalej →
Na czoło spraw będących na porządku dziennym, wysunęła się, jako najważniejsza, sprawa sytuacji politycznej i taktyki partyjnej. Ale nie było w Krakowie tej ostrej walki, co w Łodzi. Nie jest to zasługą ani większości, ani „opozycji”, lecz życia samego, które nauczyło wszystkich towarzyszy, biorących udział w życiu politycznym, jak mało warte są uchwały czyniące wprawdzie zadość sumieniu rewolucyjnemu, lecz nie posiadające praktycznego znaczenia w walce codziennej. Czytaj dalej →
Proces ten, który się odbywał w pierwszej połowie stycznia 1878 r., miał ogromne znaczenie dla rozwoju ruchu socjalistycznego w Galicji. Terlecki w pięknej, wzruszającej przemowie przedstawił, że sprawa socjalistyczna, jest to sprawa sprawiedliwości społecznej, jest to sprawa całego ludu, który chce wyjść z nędzy i niewoli. Koturnicki, podając rękę Rusinom, zaznaczył, że waśnie narodowościowe ustają pomiędzy socjalistami, ponieważ są oni wrogami wszelkiego wyzysku i wszelkiej niewoli, a więc są także i wrogami wszelkiego ucisku narodowościowego. Policja w gorliwości swojej spełniła mimowolną ważną agitatorską czynność, na korzyść ruchu socjalistycznego: socjalistów, którzy przedtem nie znali się z sobą, zbliżyła; dopomogła do zadzierzgnięcia węzłów przyjaznych pomiędzy polskimi i rusińskimi socjalistami; wzmogła w prześladowanych gorliwość agitatorską, zwłaszcza że jako napiętnowanych spychano ze zwykłej filisterskiej drogi ku zapewnieniu sobie społecznego stanowiska. Czytaj dalej →
Okazało się, że i ja miałem trochę poharataną głowę i po plecach spływało mi trochę krwi, ale byłem mocnym chłopakiem i nie zrobiło to na mnie tak wielkiego wrażenia. Udałem się do redakcji „Robotnika” na Warecką, ponieważ oenerowcy z rozbitego wiecu zaczęli się organizować w pochód i słyszałem jak mówili, że „idziemy pod redakcję »Robotnika«, aby ją rozbić”. Na Wareckiej były już zgromadzone grupy towarzyszy z AS-u – głównie starszych – a wśród nich towarzysze z Rzeźni Miejskiej, tramwajarze, strażacy – dla obrony budynku. Brama „Robotnika” była zatarasowana belami papieru, tworząc pewnego rodzaju barykadę. W ul. Warecką wchodził tłum. Wtedy coś mnie poderwało i niemal samotnie rzuciłem się na szeregi. Wyskoczył za mną Janek Szaniawski, który mi pomógł, a za nim jeszcze kilku towarzyszy. Na tej stosunkowo wąskiej ulicy na chwilę powstrzymaliśmy marsz oenerowców. Czytaj dalej →
Pierwszy numer „Robotnika” wyszedł w lipcu 1894 r. Ogółem w pierwszej swojej siedzibie drukarnia odbiła 8 numerów. Potem trzeba ją było przenieść. Stało się to wskutek pewnej, bardzo niemiłej okoliczności. Oto zecer drukarni wszedł w zbyt zażyłe stosunki ze służącą, no i powiedział jej, jaką tajemniczą czynność spełnia w aptece. Dziewczyna, jako posiadaczka ważnej tajemnicy, ogromnie zhardziała, zaczęła się „stawiać”, zamęczać panią domu, grozić donosem. Zrozpaczona pani uciekła się nawet do takiego środka, że powiozła dziewczynę do Częstochowy i kazała jej się wyspowiadać przed jednym z o.o. Paulinów. Zakonnik surowo zakazał dziewczynie paplać. Tak to się dziwacznie okoliczności złożyły, że klasztor jasnogórski okazał poważną usługę drukarni „Robotnika”! Czytaj dalej →
Mimo takiej konspiracyjności, ze stosunków tych mam jak najmilsze wspomnienia. Humor – często szubieniczny, ale zawsze szczery, i zapał, wiara w powodzenie sprawy, a kompletna pogarda wszelkiego osobistego niebezpieczeństwa panowały wszechwładnie. Aksjomatem dla każdego z nas było, że po dwóch, trzech latach pójdzie „do ula”, pojedzie „na Jakuty”, względnie „zwieje” zagranicę. Nie psuło to nam humoru zupełnie, mimo często trapiącego niezadowolenia z samej roboty. Ponadto, niezmiernie sympatyczny wśród nas panował stosunek wzajemny. Serdeczność i przyjaźń szczera wiązały wszystkich. Pewne intrygi, swary zaczęły się dopiero później w miarę rozdźwięków na tle programowym. Czytaj dalej →
Pamiętam go za jego czasów studenckich. Co wtorek spotykaliśmy się na zebraniach bundowskiej organizacji akademickiej „Ogniwo”. Prawie nie przypominam go sobie przemawiającego. Ale zawsze był tam, gdzie trzeba było coś zrobić, gdzie trzeba było bezinteresownie oddać swój czas, energię, a czasami i zdrowie. Jego równowaga duchowa była przysłowiowa. I taką była jego wiara w dobroć ludzką. Miał przyjaciół wszędzie. Był Żydem, socjalistą żydowskim. Ale duchowo nic nie miał wspólnego z żadnym gettem. I wierzył głęboko w Polskę bezgettową. Czytaj dalej →
Rewolucja 1905 roku okazała już swe prawdziwe patriotyczne i socjalistyczne oblicze. Walczono o niepodległość. Tego nie chciał widzieć Kozicki ani nie widział Dmowski. Gdy stanęły „koleje, fabryki i warsztaty”, znikły z ulic Warszawy tramwaje i dorożki, Kozicki widzi tylko „obce żywioły” chyba dlatego, że tym obcym żywiołom nie wolno było wtedy pracować na kolejach i tramwajach. Obsesja antysemicka doprowadziła Dmowskiego aż do przekreślenia całych stronic historii walk narodowych. Sukcesy w tej walce osiągnięte gotów był przypisać „obcym żywiołom”. Czytaj dalej →
Pod koniec września 1939 do domu wrócił szwagier, a w początkach października brat Stanisław. Po długiej naradzie rodzinnej, ojciec stwierdził, że jako stary konspirator z PPS, więzień Pawiaka, Cytadeli (X Pawilon), katorżnik, nie może inaczej postąpić, jak przystąpić do budowania tajnej organizacji. Nie sądzi, aby któreś z dzieci myślało i czuło inaczej. Jego wiernym towarzyszem była nasza mama. Konspiratorka PPS 1905-1907 r. w Warszawie i Zawierciu, trzymana w więzieniach Będzin, Piotrków, Pawiak i X Pawilon Cytadeli. Zesłana na Sybir razem z ojcem, przebyła katorgę i zesłanie w latach 1909-1922. Wrócili do kraju i znów stanęli do działalności politycznej w PPS w Zawierciu. Czytaj dalej →
O rozmiarach paniki może świadczyć fakt, że nikt z otoczenia Skałłona nie mógł wskazać, skąd rzucono bomby, i lokal właściwy, gdzie znaleziono krwawy ekran z groźnymi inicjałami partii, był zrewidowany po innych. Żołnierze do tego stopnia potracili głowy, że przysięgali, iż nikt spod trzynastego nie wyszedł, i stąd powstały legendy o ucieczce przez dach, o przebranym za kobietę mężczyźnie itp. plotki. Czytaj dalej →
Wstrętne się staje dla mnie to doktrynerskie, pretendujące do nieomylności „materialistyczne pojmowanie dziejów”. Idziemy od materializmu ku wartościom duchowym. Walka o zwycięstwo świata duchowego jest walką o nowego człowieka... Bo żyje ten, co poległ w walce!... Żyje każdą swą myślą i każdym tchnieniem swego ducha – każdym słowem wolnym, wypowiedzianym do braci, każdym nakazem swej twórczej woli. Bo wszelki czyn ofiarny ma moc cudu... Rozpali się w tyglu pożaru wojennego, który nadchodzi, miecz karzący najezdników!... Mit, śniony w bezsenne noce więzienne, stanie się rzeczywistością... Czytaj dalej →
Wkrótce po powstaniu ruchu socjalistycznego w kraju zjawiają się zagranicą pierwsi socjaliści polscy, jako emigranci – bądź czasowi, bądź też stali. Potęgujące się prześladowania w zaborze rosyjskim, po części zaś i w pruskim, stopniowo zwiększają liczbę tych przymusowych uchodźców. Jednocześnie wśród kształcącej się zagranicą młodzieży polskiej hasła socjalizmu zyskują coraz więcej zwolenników. Powstają tedy kółka i grupki socjalistów polskich, wychodzą pisma (,,Równość”, „Walka Klas”, „Przedświt”, „Pobudka”, „Przegląd Socjalistyczny”), ale i na emigracji w polskim obozie socjalistycznym panuje to samo rozbicie organizacyjne, jakie istniało w zaborze rosyjskim, skąd pochodziła większość olbrzymia przebywających zagranicą socjalistów polskich. Zrozumienie szkodliwości tego rozbicia przeniknęło ogół polskiej emigracji socjalistycznej na początku dziesiątego dziesięciolecia ubiegłego wieku, czego wynikiem był historyczny zjazd paryski z listopada 1892 roku. Czytaj dalej →
Komitet nasz był ruchliwy, czynny. Nie było sprawy politycznej ogólniejszego znaczenia, w której przez krótką, jędrną odezwę nie zabrałby głosu. Rzucał hasła, dawał dyrektywy, w czyn wprowadzał je przez swoich ludzi. Słupy drogowskazów, drzewa przydrożne oblepione były naszymi odezwami. Dla większej powagi i tajemniczości, a przez to i skuteczniejszego oddziaływania, drukarnia była zakonspirowana, nawet dla ludzi należących do komitetu. Często jak błyskawica, nieoczekiwanie, ukazywała się w jakiejś aktualnej i ważnej sprawie odezwa. Orientowała lub protestowała. Dawała wskazania. Robiło to wrażenie sprawności, sprężystości i siły, a wszędzie podnosiło ducha i krzepiło: ktoś jest i czuwa! Władze rosyjskie – policja, żandarmi – tropili, bezskutecznie. Był to nasz tryumf i duma! Czytaj dalej →
Pracował w fabryce ciężko na kawałek chleba, tak jak i jego ojciec – był robotnikiem... Czego chciał, gdzie dążył?... Szukał prawdy... Kto go pchnął na drogę walki i – śmierci? Krzywda! Młody był, jednak czuł, że ojcu jego źle było zawsze na świecie, a jemu nie lepiej, lecz co dzień gorzej się powodzi. Słyszał w niedzielę z kościelnej kazalnicy, że tak być musi, bo to sam Pan Bóg tak świat stworzył... Ano – wątpił... Nie chciał wierzyć, aby Pan Bóg był niesprawiedliwy... Ha, cóż, przy stwarzaniu świata nie był, więc nie mógł sprawdzić... Czuł, że na świecie jest zło, które należy zastąpić lepszym jutrem... Cóż – czasy podłe... Ulicą nie przejdź, bo kolby, nahajki świszczą w powietrzu... Tu i tam trup – to codzienna praca carskich siepaczy... Zetknął się z socjalistami i wstąpił do bojówki – przeznaczono go do piątki Henryka Barona... Czytaj dalej →
Wolszczyzna nie mieściła się w tym, co utarte, nie była bliska ani ludowemu katolicyzmowi, ani ufrazesowionemu marksizmowi. Wolski, ten dziewiętnastowieczny ideolog z niedzisiejszym poczuciem honoru, zarówno ich śmieszył, jak i zawstydzał. Nie ubiegał się o dobra materialne dla siebie samego, nie chodziło mu o awans – czego więc w końcu chce? Koneksje Wolskiego z anarchizmem musiały dodatkowo razić „porządnych” ludzi, którzy nie wyobrażają sobie życia społecznego bez policjanta czy milicjanta, byleby tylko ktoś pilnował ich spokoju i dobytku. Wolski popełnił rzecz w Polsce najstraszniejszą, wręcz towarzysko niedopuszczalną: pozostał sobą, żywym człowiekiem wśród martwych dusz. I dlatego musiał zejść na społeczny margines, przestać liczyć się zarówno na szczeblu rządzących dygnitarzy, jak i tych, którzy mieliby ochotę im dorównać, ale tymczasem ograniczają się do plotkowania w kawiarniach. Dla Wolskich nie ma miejsca w społeczeństwie z „Wesela” Wyspiańskiego dlatego, bo Wolscy proponują coś nowego, a społeczeństwo „Wesela” jest w swej istocie głęboko konserwatywne, niezależnie od różnic w orientacji ideologicznej i zaangażowaniu politycznym. Łatwiej przejść z katolicyzmu obrzędowego do marksizmu zrytualizowanego, aniżeli dopuścić możliwość faktycznego obalenia tradycyjnego podziału władzy na tych, co ją mają i na tych, którzy jej nigdy mieć nie będą. Czytaj dalej →
Ślęczą po nocach, pochylone nad maszynami szwaczki i hafciarki, często przy nędznej naftowej lampce, aby za śmiesznie niską cenę wykonać stosy różnej garderoby, którą potem z dobrym zyskiem sprzedają bogaci fabrykanci i hurtownicy. A przecież gdyby te nieszczęsne, wyzyskiwane kobiety, porozumiały się z sobą i założyły spółdzielnię pracy, jakże inny byłby ich los. Ale na to potrzeba, by wszystkie zbuntowały się przeciw krzywdzie i wyzyskowi, i powiedziały sobie: chcemy mieszkać w jasnych, zdrowych mieszkaniach, chcemy żyć po ludzku, ubierać się w ubranie, a nie nędzne łachmany. Ale ponieważ tylko zbiorowym wysiłkiem można osiągnąć swój cel, muszą one stanąć w szeregach socjalizmu i spółdzielczości. Socjalizm bowiem i związki zawodowe wywalczą dla nich należne im prawa i godziwą zapłatę za pracę. Spółdzielczość znowu obroni je przed wyzyskiem prywatnego kupca i pośrednika. Czytaj dalej →
Partia, jako przedstawicielka robotników, szykuje przed majem broszury i proklamacje, rząd nie pozostaje w tyle: szykuje on też swoje proklamacje – żandarmów i wojsko; robotnicy w dzień ten opuszczają fabryki, rząd w osobie swych przedstawicieli – szpiegów i rewirowych, tłumnie je otacza. Kto więc z czerwonej broszury partyjnej nie dowiedział się o 1 Maju, ten z błękitnej proklamacji carskiej (żandarma) na pewno się dowie, że się dzieje coś niezwykłego, że dzień ten nie jest zwyczajny i powszedni. Czytaj dalej →
To objaśnia stan przedrewolucyjny, jaki istniał w Ameryce, a jeszcze jaskrawiej okres samej rewolucji (1905-1906) i lata po rewolucji (1907-12). ZSP, jako sekcja zagraniczna PPS, głównie za cel obrał sobie niesienie pomocy materialnej dla rewolucyjnego ruchu w Polsce. Ofiarność okazała się wielka. W ślad za płomiennymi odezwami, wiecami, apelami w „Robotniku Polskim”, wytężoną akcją skarbnika tow. Al. Dębskiego – posypały się tysiące dolarów; ogółem zebrano w owym okresie 20 tysięcy dolarów, czyli 40 000 rubli przedwojennych. Jeśli się zważy bardzo nieznaczne zarobki ówczesne, nieliczną organizację, wściekłą kontragitację ze strony wszechwładnego kleru i politykierów, i materiał przeważnie chłopski, w 80% prawie analfabetów – wśród których trzeba było działać – to jedynie wielka idea, ogrom zapału i energii zdołały pokonać niebywałe trudności. Czytaj dalej →
Niedługo potem zostaliśmy znów zaalarmowani stosunkiem nie do pomyślenia innego podinspektora do robotnika komunisty. Odmówił on mu wprost interwencji ze względu na jego przekonania. Ten podinspektor był to młody człowiek, zupełnie niewyrobiony i źle zorientowany. Zaczęliśmy mu tłumaczyć, że ustawy ochronne nie są przywilejem dla ludzi o pewnej kategorii przekonań politycznych, że każdy robotnik ma prawo do ochrony pracy, że w stosunku do każdego musi być stosowana sprawiedliwość, że trudno, by w fabryce robotnik miał na plecach etykietę przynależności politycznej i by wówczas w stosunku do jednych żądano zabezpieczeń ochronnych, a innych narażono na wypadek przy pracy. Mam wrażenie, że go przekonaliśmy, choć usilnie bronił swego stanowiska. Czytaj dalej →
Najbardziej interesowała go rola inteligencji w ruchu robotniczym. Na ten temat wydał broszurę pt. „Pracownik umysłowy” (Umstwiennyj raboczij). Machajski uważał inteligencję za klasę, która mimo to, że „nie posiada kapitału ni handlowego, ni przemysłowego, nie włada ni ziemią, ni fabryką, jednak ciągnie grabieżcze dochody, jak wielcy i średni kapitaliści, ze swej nauki i wiedzy”. Dzielił on społeczeństwo na dwie klasy: „klasę wytwórców”, zaliczając do niej cały fizycznie pracujący proletariat, i „klasę spożywców”, do której zaliczał burżuazję i wszystkich tych, co nie pracują fizycznie, a więc literatów, uczonych, doktorów, inżynierów itp. Czytaj dalej →