A gdym się zastanowił nad narodem, z którym mnie wiązało wszystko, co cieszy, i wszystko, co boli, wszystko, co we mnie myśli, i wszystko, co czuje, przychodziłem do przekonania, że moje dziecinne marzenia i rojenia zespalają się z moim młodzieńczym światopoglądem. Socjalista w Polsce dążyć musi do niepodległości kraju, a niepodległość jest znamiennym warunkiem zwycięstwa socjalizmu w Polsce. Na Syberii również poznałem dokładniej pierwsze kroki socjalizmu w Polsce. Jako kolegów wygnania miałem tow. Landego i kilku proletariatczyków, oprócz tego miałem możność przeczytania wielu socjalistycznych wydawnictw polskich, z którymi nie spotykałem się w Wilnie. Ostatecznie postanowiłem po powrocie do kraju wstąpić do „Proletariatu” i starać się o zreformowanie go w kierunku, który obecnie nazywa się PPS-owym. A że byłem odcięty od kraju i dalsze (po 1887 roku) ewolucje socjalizmu u nas były mi nieznane, z tym postanowieniem przyjechałem do domu w drugiej połowie 1892 roku i.. ku wielkiej swej radości przekonałem się, że moja zamierzona praca reformatorska już jest zbyteczną. Czytaj dalej →
Kilkudniowe życie Rządu Ludowego było to życie bujne i radosne. Zdarzały się i rzeczy śmieszne. W pierwszych dniach ziemianie z lubelskiego drżeli ze strachu przed „rzezią”. Byli pewni, że wszystko im zabiorą, chodziło im tylko o to, by chociaż dostać kwity. Po dwu dniach jednak już przestali się bać, i to tak dalece, że było to aż nieprzyjemne. Ogromne wrażenie wywarł fakt, że w dniu ogłoszenia manifestu Rządu Ludowego robotnicy sami po ośmiu godzinach porzucili wszędzie pracę, mimo że dekret o ośmiogodzinnym dniu pracy nie był jeszcze wydany. Ta wola ludu była imponująca i wstrząsnęła opinię. Tę inicjatywę ludu spotykało się na każdym kroku. Było to topienie się w nadmiarze własnej radości i kłopotów. Czytaj dalej →
Robotniczy magistrat łódzki stanął na czele gospodarki miejskiej w okresie dla miasta najtrudniejszym. A jednak w tych ciężkich warunkach robotniczy zarząd miejski zrobił więcej aniżeli jakiekolwiek inne miasto w Polsce. Urzeczywistnienie zaś powszechnego nauczania jest największą realną zdobyczą rządów robotniczych w samorządzie łódzkim. Niezależnie jednak od bezpośrednich rezultatów praktycznych osiągniętych przez magistrat m. Łodzi, podkreślić należy jego rolę wychowawczą dla proletariatu. Samorząd łódzki stał się warsztatem pracy twórczej dla szerokich warstw ludności pracującej, która dotychczas odsunięta była od wszelkiego wpływu na instytucje miejskie. Czytaj dalej →
A potem przemawiał Żeromski. Jak dziś, pamiętam jego postać na wzgórzu z rozwianym włosem. Oczy jego rzucały błyskawice, a słowa padały mocne, ważkie i ciężkie. Gromił ugodę i słabość, nawoływał do ofiarnego czynu. Przypomniał, że masy pracujące – robotnicze i chłopskie – są narodem, a poza tym narodem pozostanie tylko garstka zdrajców i zaprzańców. „Kto chce walki o niepodległość i lepszą przyszłość narodu, ten pójdzie z nami – za czerwonym sztandarem!”. I tłum za przewodem Żeromskiego opuścił wzgórze, śpiewając „Czerwony Sztandar” i wznosząc go. Na wzgórzu pozostała mała garstka zwolenników narodowej demokracji. Czytaj dalej →
Byłem wychowany w takich warunkach życia, że nie znałem, co to łzy, ból, głód. Na łzy nie było czasu, na ból nie wolno było narzekać, bo nie było komu się użalić. A jeżeli dokuczał głód, to kładłem się na brzuchu i tak zasypiałem, oczekując powrotu z fabryki matki, która zawsze jakąś kolację ugotowała. W dziewiątym roku mego życia zacząłem chodzić do szkółki prywatnej, która mieściła się w tym samym domu przy ulicy Gubernatorskiej, tylko o dwa piętra niżej. Kiedy zacząłem chodzić do szkoły, już potrafiłem dosyć dobrze czytać i pisać, gdyż uczyła mnie moja matka po ukończeniu pracy w fabryce. Z przyjemnością wtedy i ku udręce stróżów oraz rewirowego wypisywałem na chodnikach: „Niech żyje Polska!” lub „Niech żyje PPS!” itp. Jeżeli jednego dnia zmazali, nazajutrz na nowo mazać musieli. Czytaj dalej →
Cała sfora urzędowych gości Hartinga wyszła przed biuro i Danilczuk podchmielony zaczął czytać ogłoszenie zarządu Huty: że robotnicy są wydaleni z Huty, ponieważ sami porzucili pracę, i żeby każdy oddział przychodził w taki a taki dzień po wypłatę. Ze stacji nadbiegł kurier i oddał jakąś depeszę. Danilczuk poszedł kilkadziesiąt kroków szosą i czytał ogłoszenie po raz drugi, potem zaczął zaklinać na Boga, by się rozchodzić, a szczególnie by kobiety i dzieci szły natychmiast do domów. Po skończeniu czytania Onoprienko dał rozkaz „na bagnety”, tłum cofnął się w ulicę Janoty, żołnierze wrócili pod mur. Zaczęły się wyrzekania, kobiety wymyślały żołnierzom. Zagrożono strzelaniem, z tłumu odezwały się głosy: „gdzie to takie prawo, co pozwala do ludzi strzelać!”. Rozległa się komenda i żołnierze dali ognia w powietrze; tłum cofnął się i zaczął się rozchodzić powoli, gdyż wyjście z ulicy było tylko jedno – w górę. Po kilku minutach dano ognia po raz drugi: rozległy się jęki i straszny krzyk tłumu – na ziemi leżało 7 ciał. Blisko pół godziny mieli żołnierze wymierzone lufy w ulicę i przez ten czas nie pozwolili nawet lekarzom nadbiegłym z ambulatorium Huty podjąć rannych. Trzech już skonało, 4 leży w szpitalu między życiem a śmiercią. Czytaj dalej →
O myśli, biografii i dorobku jednego z najbardziej oryginalnych lewicowych polskich myślicieli ostatnich dekad, zmarłego w roku 2009 prof. Leszka Nowaka, opowiada dr hab. Krzysztof Brzechczyn, współpracownik prof. Nowaka, kontynuator i popularyzator jego koncepcji oraz redaktor zbioru jego pism, w rozmowie z Krzysztofem Wołodźką. Czytaj dalej →
Za rzecz najgorszą uważał krzywdę ludzką – a że najbardziej i najciężej krzywdzi na ziemi człowieka inny człowiek, krzywdzi świadomie i dobrowolnie, a czasem bezwiednie i bez złej woli, przeto zastanawiał się nad tym, jakby należało życie ludzi w gromadzie ułożyć, by krzywdy było jak najmniej, i co należy uczynić z człowiekiem, by nie chciał krzywdzić „drugiego”. Na drodze tych rozmyślań i rozważań doszedł Abramowski do pewności, że najlepszym sposobem załatwiania spraw życia społecznego, a przede wszystkim spraw gospodarczych pomiędzy ludźmi bez krzywdzenia i wyzysku jednych przez drugich, jest spółdzielczość. Rozwijaniu i rozpowszechnianiu tej idei poświęcił wiele swoich pism. Wierzył, że w szlachetnym współdziałaniu ludzie znajdą wolność osobistą bez krzywdzenia bliźniego. „Tam kończy się moja wolność, gdzie zaczyna się krzywda innego człowieka” – mówił. Czytaj dalej →
Machina biurokratyczna rozprzęga się, a coraz częściej rozbrzmiewające salwy karabinowe świadczą, że rozpoczyna się walka na śmierć i życie – walka krwawa pomiędzy samowładztwem carskim a przychodzącymi do świadomości masami ludności pracującej. Walka ta może potrwać bardzo jeszcze długo, pochłonie ona z pewnością olbrzymie ofiary, ale skończyć się tak bezowocnie jak bohaterskie wysiłki „Narodnej Woli” w ósmym dziesięcioleciu już nie może. Dziś bowiem nie garstka spiskowców, ale olbrzymia masa proletariatu wstępuje w szranki. Tej masy niepodobna ani aresztować, ani wysłać na Sybir, ani rozstrzelać, ani powiesić. Można krew jej przelewać strumieniami, jak to było u nas w Żyrardowie, w Łodzi, w Dąbrowie, jak to było w Rydze w r. 1899, albo niedawno w Rostowie nad Donem i w Złatouście lub świeżo w Baku, Tyflisie, Kijowie i Jekaterynosławiu, ale krew ta będzie rodziła coraz to nowe szeregi mścicieli. Kolosalny ruch strajkowy, którego świadkiem były Kaukaz i Ukraina w lipcu i sierpniu roku bieżącego – to jeden z epizodów tej walki zaciętej, której końca przewidzieć jeszcze niepodobna. Czytaj dalej →
Ta różnorodna masa, żyjąca w bardzo różnych warunkach, przenikana przez najróżnorodniejsze prądy ideologiczne, ogarnięta tendencjami do awansu społecznego, stale w chwiejnej równowadze, stale nie czująca się „nasyconą” i dlatego objawiająca dużą prężność społeczną, zasługuje na jak największą uwagę. Tej uwagi udziela jej się zbyt mało. Wyłącznie administracyjno-polityczny stosunek to stanowczo zbyt mało. Społeczeństwo musi znać robotnika, otoczyć zrozumieniem jego dążenia do kultury: państwo powinno zajmować się nim nie tylko w okresach rozruchów, musi ono otoczyć opieką jego uzasadnione ambicje, jego dążenia do współudziału w dobrach kultury; rozszerzy ono w ten sposób swe oparcie społeczne, wyjdzie poza zaklętą sferę inteligencji i biurokracji. A masa ta nie musi być dopiero mozolnie rozbudzana; przez swoją dynamikę, przez swój pęd do kultury zaznacza sama mocno, czym jest i ku czemu dąży. Czytaj dalej →
Wszystkie inne wnioski naszych towarzyszów, jak: aby przedsiębiorca obowiązany był dbać o to, aby robotnicy mogli oczyszczać się ze szkodliwych dla zdrowia brudów, aby mieli zawsze świeżą i zdrową wodę do picia, że w fabrykach musi na jednego robotnika przypadać przynajmniej 15 metrów sześciennych powietrza, że ciepłota nie śmie być w nich niższa jak 12 a nie wyższa jak 18 stopni Celsjusza, że mają być osobne jadalnie, szatnie, wychodki itp., zostały odrzucone. Ostatecznie najważniejszą treścią tej reformy jest to, że rząd ma prawo w szkodliwych dla zdrowia zakładach przemysłowych nakazywać w drodze rozporządzenia zaprowadzenie krótszego (aż do godzin sześciu na dobę) dnia roboczego i przerw w pracy. Ale reforma ta nabierze treści żywej, wartości i siły dopiero wtedy, gdy robotnicy sami przy pomocy swej organizacji politycznej i zawodowej zmuszą rząd nie tylko do wydania odpowiednich rozporządzeń – lecz także do ścisłego ich wykonywania. Czytaj dalej →
Sekcja Samokształceniowa miała zadanie skupiać tych, którzy byli chętni i chcieli uczyć się w sposób zorganizowany. Gorzej czy lepiej, praca w tej sekcji nie ustawała nigdy. Sekcja Samokształceniowa skupiała w swoim ręku przeszkolenie społeczne i polityczne wszystkich nowo wstępujących do organizacji. Cykl wykładów, przez który obowiązkowo musiał przejść każdy nowy członek, nazywał się „ABC Socjalizmu”. Na czele sekcji stał zarząd obieralny spośród członków, a prowadził ją przeważnie ktoś delegowany przez Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego czy Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej. Oprócz tej działalności, mającej charakter stały, organizowano także kursy, co należało do kompetencji Zarządu Koła. Kursy bywały liczne i rozmaite w zależności od wyłaniających się potrzeb. Czytaj dalej →
Spółdzielczość opiera się na zasadzie zaspokojenia potrzeb, a nie jest prowadzona dla zysku. Tym sposobem nie ma wewnętrznej przyczyny do kryzysu w ruchu spółdzielczym. Mimo to jednak kryzys, dotknąwszy warstwy pracujące w mieście przez spadek płac i olbrzymie bezrobocie, na wsi przez katastrofalny spadek cen produktów rolnych, obniżył w dotkliwy sposób ich siłę nabywczą. Możemy z dumą powiedzieć, że ruch spółdzielczy spożywców wyszedł zwycięsko z tych trudności. Nie obyło się oczywiście bez ofiar, zwłaszcza wśród mniejszych spółdzielni, niezasobnych we własne fundusze, ale ruch nasz jako całość nie tylko przetrzymał próbę, ale poszedł naprzód i rozwinął się silniej niż przed 8-10 laty. Czytaj dalej →
Wspomnienia swe poświęcam „Czerwonej Warszawie”. Przez tę straszną nazwę rozumiem nie tylko rewolucjonistów-spiskowców. Zaliczam do niej wszystkich, co pracowali w kuźnicy nowej Polski – Polski Ludowej. Wówczas zaledwie ten nieśmiały, świetlany rąbek czerwony zarysowywał się na czarnym i ciężkimi chmurami okrytym niebie. Ludzi z tych czasów spotykam często i teraz. Wielu zmieniło się do niepoznania. Czasem nawet wstydzą się ówczesnych swoich prac i poglądów. Może nie życzą sobie, żeby o nich pisać... Nie wiem. Na wszelki wypadek nie pytam ich o to. Są oni ludźmi. Niedługo odejdą – znikną na zawsze. Ale zostaną ich dzieła. A one bez względu na te czy inne zmiany w duszy swych twórców weszły już do masy dorobku narodowego. Weszły bezimiennie i będą bezimiennie trwały. Nie rozumiem więc, dlaczego obecnemu pokoleniu, które w ciągu tego ćwierćwiecza wyrosło, nie przypomnieć procesu tworzenia w wielu cząstkach kultury narodowej – jakie w skład jej weszły już dawno. Dlaczego również wśród starych towarzyszy pracy nie zbudzić echa dni minionych – dni wysiłków i posępnej, bezustannej, a tak pozornie beznadziejnej „walki z szatanem”?! Czytaj dalej →
Spineraje strajkują, a tkacze wskutek tego nie mają osnów i już stoi nasza szychta u Graubnera, Förstera, Lukasa i Bathelta. Będą strajkować dalej farbownie, to nie będzie farbionego prządła i ci tkacze także będą świętowali, co wyrabiają modny towar. My nie chcemy robotnikom z apretury ich walki zepsuć i żądania tkaczy tak sformułowaliśmy, aby nie mieli wymówki fabrykanci, że na dwie strony nie mogą poprawić. Teraz oświadczyliśmy naszym członkom, którzy pracują w apreturze, aby się do strajku przyłączyli i tak długo dostaną wsparcie, jak długo strajk będzie trwał; w tym celu wydaliśmy odezwę, lecz mimo tego sekretarze z przeciwnej partii wydali kontrodezwę, żem zdradził i chcę sprawę popsuć. W ich zgromadzeniach, gazetach i odezwach ciągle ujadają na „żydka Donerkajla” i „czerwonych”, zamiast pouczać robotników zawodowo. Winę oni teraz ponoszą za skutki tej walki, niechże przynajmniej teraz starają się inaczej postępować i naprawić to złe! Czytaj dalej →
Zygielbojm był przez całe życie rzecznikiem, doradcą i orędownikiem robotników żydowskich. Czuł się wciąż za nich odpowiedzialny, a zarazem bezradny wobec zagłady ludności żydowskiej. Docierał gdzie mógł, by znaleźć jakieś środki przeciwdziałania – nadaremnie. Obiecywano mu tylko w Labour Party i gdzie indziej, że po wojnie winni będą ukarani. Ale on przecie wiedział, że to nikogo nie ocali. Chciał jakimś rozpaczliwym krokiem poruszyć „sumienie świata” – które nie istnieje. Myślał o zbiorowym samobójstwie przywódców żydowskich przed drzwiami siedziby premiera brytyjskiego. Nie znalazł nikogo skłonnego do takiego czynu. Pamiętam, gdy mi mówił: „Dla mnie nie ma już miejsca w życiu. Ludzie, z którymi żyłem i pracowałem, giną i gdybym wrócił do Polski, już bym ich nie zastał. A poza Polską żyć nie mogę”. Tylko w Polsce wśród robotników żydowskich widział swoje miejsce. Czytaj dalej →
Poddano go badaniom, torturując w toku śledztwa, aby wydobyć jakiekolwiek informacje, które mogłyby doprowadzić na ślad organizacji terrorystycznej. Podczas jednego z takich badań zdołał tow. Szczepaniak wyrwać się z rąk oprawców i wyskoczył przez okno z trzeciego piętra. Zabrano go z bruku i umieszczono w szpitalu wojskowym, gdzie zmarł 17 kwietnia. Była ta pierwsza danina krwi, pierwsza ofiara poniesiona przez Pogotowie Bojowe w rozpoczynającej się walce. Odtąd już stanowczo zrywa organizacja Pogotowia Bojowego z dotychczasową biernością. Mnożą się jej szeregi, podnosi się poziom gotowości bojowej i umiejętności fachowych, powiększa się zasób środków pieniężnych i technicznych, a obok tego coraz częstsze są wypadki przeprowadzanych przez organizację bojowych akcji. Okręg warszawski, który ma szczególnie doniosłe znaczenie dla Pogotowia Bojowego, zostaje obsadzony przez tow. Tadeusza Herfurta. Szybko zyskuje Pogotowie Bojowe opinię odnowiciela świetnych tradycji Organizacji Bojowej PPS z lat 1905-1908. Czytaj dalej →
Tam, wśród tych tłumów odsuniętych od jedynego źródła utrzymania, jakim jest praca, z konieczności narasta jakiś osad stanów uczuciowych dotychczas nieznanych wcale albo nieznanych w takim napięciu. Kiełkują tam poglądy mocnym zabarwione niezadowoleniem, a nieraz i chęcią odwetu. Narastają i kiełkują żywiołowo z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień. I właśnie to oddziaływanie zastoju na umysły ludzkie, to rzeźbienie przezeń – z potulnego człowieka – zgorzkniałego malkontenta, to kiełkowanie tu i ówdzie możliwości jakiegoś odruchu zbiorowego, są sprawą niezmiernie doniosłą z punktu ogólnospołecznego. Każdy usiłujący trzymać rękę na pulsie życia społecznego: mąż stanu, polityk partyjny, działacz społeczny, powinien mieć to w pamięci swojej, że chwila taka jak dzisiejsza nie tylko doświadcza ludzi nędzą i głodem, ale nadto krzesze w jaźniach ludzkich iskry rokoszu – żywiołowo, samorzutnie w każdej chwili ich ciężkiego żywota. Dlatego „Pamiętniki bezrobotnych” są nie tylko opowieścią mającą ocknąć sumienia ludzkie, ale także książką dla ludzi dbałych o przyszłość, dla polityków, dla mężów stanu, aby wiedzieli, co tam w głębi narasta w duszach ludzkich. Czytaj dalej →
To zaczęło się zaostrzać w roku 1987, gdy ruszyła dyskusja „co dalej?”. Wtedy pojawiły się dokumenty, które nas zaniepokoiły, choćby „Tezy o sytuacji gospodarczej Tymczasowej Rady NSZZ »Solidarność«”. Eksperci solidarnościowi podpowiadali, że antidotum na istniejącą sytuację jest wolny rynek, prywatyzacja... Pojawił się też w piśmie „Wola”, związanym z Regionem Mazowsze, znamienny artykuł Tomasza Litwina. Pod tym pseudonimem krył się Michał Boni. Tekst zatytułowany był „Solidarność znaczy reforma”. Teza brzmiała: „Solidarność zamiast sprawami związkowymi powinna zająć się reformą gospodarczą”. Odpowiedzieliśmy dużym artykułem: „Solidarność znaczy obrona praw pracowniczych”, który w środowisku wzbudził znaczne spory. To pokazywało, że budowa jednego bloku, „Polskiej Partii »Solidarność«”, jest niemożliwa. Gdy okazało się, że nie ma jednego, wspólnego celu, że idziemy w różne strony, stwierdziliśmy, że trzeba stworzyć własną formację polityczną. Naturalnie myśleliśmy o PPS, ponieważ ona była nam najbliższa. Czytaj dalej →
Jeżeli to jest wspomnienie z przeszłości – to dzisiaj jestem świadkiem stosowania metod piętnastego wieku przez bandę uzbrojonych w pałki i żyletki młodzieńców noszących czapki uniwersyteckie. Ta banda zdobyła sobie u władz oświatowych prawo niedopuszczania kolegów innego pochodzenia do wspólnej nauki, a przynajmniej do oddzielenia się od niej określonymi miejscami. Czytaj dalej →