Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Klub Polskich Posłów Socjalno-Demokratycznych

Społeczna polityka i ustawodawstwo ochronne

[1911-1913]

Ustawodawstwo ochronne dla robotników

Piętrzące się trudności

Wśród tysięcznych trudności, w czasie najcięższego kryzysu gospodarczego i politycznego, zarówno w stosunkach wewnętrznych kraju i państwa, jak i w stosunkach z zagranicą, gdy uwaga rządu, parlamentu i całej opinii publicznej zajęta była coraz bardziej zaostrzającymi się – zwłaszcza w Czechach i Galicji – waśniami narodowymi, gdy widmo wojny na dwa fronty paraliżowało wszelką chęć do pracy i czynów pokojowych, wypadło reprezentacji socjalno-demokratycznej w Radzie Państwa upominać się i walczyć o jaki taki postęp na polu ochrony i ubezpieczenia robotników. Musiała ona zwalczać zacięty opór rządu, Izby Panów i burżuazyjnej większości w Izbie Posłów. Organizacje przedsiębiorców nie zaniedbują niczego, aby nie dopuścić do jakichkolwiek postępów na tym polu. Ponieważ rząd żadnych prawie projektów odnoszących się do ustawodawstwa ochronnego dla robotników parlamentowi nie przedkłada, zmuszeni byli posłowie socjalno-demokratyczni wypracować szereg własnych wniosków, któreśmy wyszczególnili w sprawozdaniu, przedłożonym XII kongresowi. Wnioski te – zebrane w obszerny tom – wydał własnym nakładem Centralny Związek Przedsiębiorców, zaopatrując je w odpowiednie – oczywiście wrogie! – uwagi, z wezwaniem do posłów burżuazyjnych, aby je zwalczali! Apelu tego posłuchali w pierwszym rzędzie klerykałowie i chrześcijańsko-socjalni.

Według obowiązujących postanowień o porządku obrad w Izbie Posłów z wszelkimi wnioskami postępuje się w następujący sposób: Najpierw odbywa się nad wnioskiem pierwsze czytanie w pełnej Izbie. Izba może wniosek od razu odrzucić lub odesłać go do komisji. Gdy wniosek lub projekt ustawy jest obszerny, zawiły lub ważny, komisja odsyła go do subkomitetu. Dopiero gdy komisja na podstawie własnych prac lub opracowań subkomitetu złoży sprawozdanie, następuje drugie i trzecie czytanie wniosku w Izbie. Przy pierwszym czytaniu odbywa się dyskusja ogólna, przy drugim czytaniu dyskusja szczegółowa i głosowanie według ustępów lub pojedynczych paragrafów. Przy trzecim czytaniu zwykle dyskusji nie ma, a odbywa się jedynie głosowanie nad całością ustawy lub wniosku. Dopiero gdy wniosek zostanie uchwalony w trzecim głosowaniu, uważa się go za przyjęty. Wnioski przyjęte przez Izbę Posłów odsyła się do Izby Panów i dopiero, gdy je Izba Panów bez zmiany również uchwali, przedkłada je rząd do sankcji cesarskiej, po czym je ogłasza w dzienniku ustaw państwa, przez co uzyskują moc prawa, czyli ustawy.

Otóż ponieważ ilość wniosków przedłożonych w Izbie posłów jest tak wielka, że parlament nigdy nie znalazłby czasu na odbycie nad nimi pierwszego czytania, przeto wyrobił się zwyczaj odsyłania największej liczby wniosków bez pierwszego czytania do komisji. Może się to stać jednakowoż tylko wówczas, jeżeli żaden poseł nie sprzeciwi się takiemu odstąpieniu od obowiązujących przepisów o porządku obrad.

Tymczasem po zwołaniu nowo wybranego parlamentu sprzeciwili się klerykalni Słoweńcy odesłaniu wniosków do komisji bez pierwszego czytania. Skutkiem tego większa część komisji przez całe pół roku nie miała nic do roboty, bo dopiero 7 grudnia 1911 roku udało się nareszcie złamać opór słoweńskich klerykałów! O cóż tym „dobrodziejom” chodziło? Twierdzili oni, że protest swój podnieśli dlatego, że socjalni demokraci sprzeciwili się odesłaniu do komisji wojskowej projektu ustawy o utworzeniu „Korpusu wojaków”. Jest to wykręt, albowiem socjalni demokraci natychmiast oświadczyli, że protest swój cofną, jeżeli klerykałowie nie będą sprzeciwiali się odesłaniu do komisji wszystkich innych wniosków. Ale cóż się pokazało? Oto wrogowie klasy robotniczej chwycili się nowego sposobu. Rzecznicy ich oświadczali wprost – jak to uczynił kilkakrotnie w komisji socjalno-politycznej chrześcijańsko-socjalny poseł Wohlmeyer – że nie mogą dopuścić do uchwalenia wniosków socjalno-demokratycznych, ponieważ są zdania, że inicjatywa w tych sprawach należy do rządu! Wiadomo zaś, że rząd odznacza się świetną bezczynnością i brakiem wszelkiej inicjatywy... Ale i ten argument okazał się oszustwem. Gdy bowiem rząd wniósł projekt ustawy o „Ochronie robotników piekarskich”, chrześcijańsko-socjalni rozpoczęli w komisji, a następnie w subkomitecie obstrukcję, która trwa już trzy ćwierci roku!

Z tych przykładów widać, z jakimi trudnościami mają do walczenia posłowie socjalno-demokratyczni w parlamencie i dlaczego żniwo ich pracy jest dla klasy robotniczej tak skromne. Mimo to musimy stwierdzić, że w porównaniu z tym, co robił stary parlament kurialny, i w porównaniu z tym, co przynoszą swoim wyborcom stronnictwa burżuazyjne, nacjonalistyczne i klerykalne, zdobycze socjalno-demokratyczne w parlamencie powszechnego głosowania, zwłaszcza na polu ustawodawstwa ochronnego, są dość znaczne.

Zatrucia ołowiem

Subkomitet (komisji socjalno-politycznej) dla spraw robotniczych w przemyśle i rękodziełach zajmował się wnioskiem posłów Kliczki, Stejskala i tow. (czesko-słowiańskich socjalnych demokratów) mającym na celu zakaz, względnie ograniczenie używania, sprzedaży farb, pokostów i kitów zawierających biel ołowianą lub ołów. Na posiedzeniu dnia 27 stycznia 1912 wybrano referentem dla tej sprawy tow. Regera. Jednakowoż na posiedzeniu dnia 30 października 1912 szef sekcyjny Mataja imieniem rządu oświadczył, że ze względu na brak innych odpowiednich farb (co nie jest prawdą) i ze względu na konkurencję zagraniczną (o to idzie!) absolutny zakaz używania bieli ołowiowej i innych farb ołowiowych w przemyśle na razie nie jest wskazany. Natomiast rząd gotów jest, gdy postępy chemii i umowy międzynarodowe pozwolą na to, wydać taki zakaz w drodze rozporządzenia. Ponieważ subkomitet uchwalił, na wniosek posła dra Lichta, zadowolić się tym oświadczeniem rządu, a wezwać tylko rząd, aby dopilnował ścisłego przestrzegania rozporządzeń z 15 kwietnia 1908 i z 26 kwietnia 1909, w których zawarte są te ograniczenia, jakie na razie – zdaniem rządu – są możliwe, przeto tow. Reger referat złożył, a referentem dla komisji wybrany został dr Licht. Dotychczas komisja sprawą tą się nie zajmowała.

Zakaz pracy nocnej kobiet w przemyśle i w górnictwie

Drobny ten postęp mamy do zawdzięczenia nie roztropności rządu lub humanitarnym zapędom przedsiębiorców w Austrii, lecz międzynarodowym układom. W roku 1906 zawarły prawie wszystkie państwa europejskie i wiele krajów zamorskich wzajemną umowę, mocą której zobowiązały się zakazać u siebie prace nocną kobiet w przemyśle i w górnictwie. Austria również przystąpiła do tego układu. Gdy jednak – dopiero w roku 19101 – Izba Posłów uchwaliła odpowiedni projekt ustawy, Izba Panów odrzuciła go. Sprzeciwili się mu potężni agrariusze, właściciele gorzelń i cukrowni. Ostatecznie ustawa z dnia 21 lutego 1911, dziennik praw państwa l. 65 zakazuje pracy nocnej dziewcząt i kobiet we wszystkich tych fabrykach i warsztatach, w których zatrudnionych jest co najmniej 10 robotników. Ten sam przepis należało rozszerzyć także na kobiety pracujące w kopalniach, albowiem austriacka ustawa górnicza dopuszczała aż dotąd zatrudniania kobiet i dziewcząt na kopalniach także w nocy. Ponieważ ilość kobiet pracujących na kopalniach w nocy i tak była bardzo niewielką, więc ten postęp na polu ochrony robotników jest w praktyce więcej aniżeli skromny. Ma on jednakowoż znaczenie zasadnicze, stanowiąc pierwszy krok do ograniczenia pracy nocnej w ogóle. Pierwsze czytanie odnośnego projektu rządowego odbyło się 23 listopada 1911, po czym komisja poleciła go do przyjęcia bez zmian, tak że już 20 grudnia został uchwalony w parlamencie, a 26 grudnia 1911 roku przez cesarza sankcjonowany i ogłoszony.

Według tej ustawy zakazanym jest zatrudnianie w górnictwie dzieci niżej lat 14. Dziewczęta starsze i kobiety mogą być zatrudniane tylko na powierzchni kopalni; matki dopiero w ósmym tygodni po połogu. W nocy, to jest od godziny 8 wieczór do 5 rano, nie wolno kobiet wcale na kopalniach zatrudniać.

Zmiana § 74 ustawy przemysłowej

Jeszcze w roku 1909 w listopadzie ogłosił rząd projekt odnośnej ustawy i poddał go orzeczeniom „Przybocznej Rady Pracy” oraz „Rady Przemysłowej”. Projekt ten w istocie swojej nie zawierał nic więcej, jak tylko pełnomocnictwo dla rządu do wydawania rozporządzeń koniecznych dla ochrony zdrowia i życia robotników w fabrykach i warsztatach. Chociaż zaiste nie zachodziła i nie zachodzi obawa, aby rząd austriacki pełnomocnictwa tego nadużył kiedykolwiek i w czymkolwiek tak, aby przez to zysk kapitalistów zmniejszył się choćby o setną część jednego procentu, mimo to przedsiębiorcy wszczęli niebywały gwałt i zażądali, by mające się wydać na podstawie tego pełnomocnictwa rozporządzenia obowiązywały jedynie dla nowo powstających zakładów przemysłowych. Według tego stare, brudne, ciemne, ciasne i śmierdzące fabryki i warsztaty miałyby mieć na wieki zagwarantowany niczym nieograniczony przywilej zabójczego wytępiania klasy proletariuszów! Na to niesłychane żądanie zgodził się ówczesny minister handlu, chrześcijańsko-socjalny poseł dr Weiskirchner. Pogorszony przez niego w tym duchu projekt przedłożył także jego następca, prowizoryczny kierownik ministerstwa handlu dr. Mataja, nowo wybranemu parlamentowi. W pierwszym czytaniu, które się odbyło 29 listopada i 1 grudnia 1911, oświadczyli socjalni demokraci, że „nabytych praw do mordowania robotników” nie uznają i na takie pogorszenie projektu nigdy się nie zgodzą.

W komisji socjalno-politycznej zaproponował też tow. Seitz następujące postanowienie: „W rozporządzeniu należy także powiedzieć, czy i o ile te postanowienia mają znaleźć zastosowanie także co do tych zakładów, które w czasie wejścia rozporządzenia w życie już istnieją. Zastosowanie może być tylko wtedy wykluczone, gdyby ono zagrażało bytowi zakładów”.

Mimo że mówcy socjalno-demokratyczni, a między nimi także poseł tow. Reger, w sposób rzeczowy i przy pomocy licznych przykładów udowodnili niezbędną konieczność takiego postanowienia, komisja socjalno-polityczna przyjęła wniosek odmiennej zasadniczo treści, w którym jest powiedziane, że „przepisy takie znajdują zastosowanie do już zatwierdzonych zakładów, o ile nie następuje ich rozszerzenie lub przebudowa, tylko wtedy, jeżeli potrzebne skutkiem tego zmiany mogą być dokonane bez uszczuplenia praw, nabytych konsensem”.

Ale i tego było przedsiębiorcom i ich chrześcijańsko-socjalnym adwokatom za wiele! Zażądali oni skreślenia słów „o ile nie następuje ich rozszerzenie lub przebudowa”, a referent komisji dr Licht samowolnie polecił w Izbie uwzględnienie tego wniosku, no i Izba większością przychyliła się do tego! Więc choćby przedsiębiorca zupełnie przebudował swą fabrykę, choćby na miejsce dawnej postawił zupełnie nową, nie potrzebuje w niej zaprowadzać żadnych urządzeń chroniących zdrowie i życie robotników, bo on ma już konsens, ma nabyte prawo do mordowania robotników! Tak uchwalił parlament, bo w parlamencie tym na jednego posła robotniczego przypada aż sześciu posłów szlacheckich, klerykalnych lub burżuazyjnych!

Udało się jednak posłom naszym wprowadzić do projektu kilka ważnych poprawek. Jako takie uważamy postanowienie, że minister handlu ma prawo zmusić właścicieli zakładów szkodliwych dla zdrowia, aby robotników poddawali periodycznie oględzinom lekarskim, i że ma on prawo nakazać, iż pewne maszyny wolno wtedy tylko sprzedawać, jeżeli już w fabryce zostały zaopatrzone w urządzenia ochronne.

Wszystkie inne wnioski naszych towarzyszów, jak: aby przedsiębiorca obowiązany był dbać o to, aby robotnicy mogli oczyszczać się ze szkodliwych dla zdrowia brudów, aby mieli zawsze świeżą i zdrową wodę do picia, że w fabrykach musi na jednego robotnika przypadać przynajmniej 15 metrów sześciennych powietrza, że ciepłota nie śmie być w nich niższa jak 12 a nie wyższa jak 18 stopni Celsjusza, że mają być osobne jadalnie, szatnie, wychodki itp., zostały odrzucone.

Ostatecznie najważniejszą treścią tej reformy jest to, że rząd ma prawo w szkodliwych dla zdrowia zakładach przemysłowych nakazywać w drodze rozporządzenia zaprowadzenie krótszego (aż do godzin sześciu na dobę) dnia roboczego i przerw w pracy.

Ale reforma ta nabierze treści żywej, wartości i siły dopiero wtedy, gdy robotnicy sami przy pomocy swej organizacji politycznej i zawodowej zmuszą rząd nie tylko do wydania odpowiednich rozporządzeń – lecz także do ścisłego ich wykonywania.

Ustawa o zmianie i uzupełnieniu § 74 a ustawy przemysłowej została uchwaloną przez Izbę Posłów już 29 marca 1912, lecz – skutkiem lekceważenia jej uchwał ze strony rządu i Izby Panów i dzięki wrogiemu stanowisku tej reakcyjnej instytucji wobec najżywotniejszych potrzeb ludu pracującego – ogłoszoną została dopiero 21 kwietnia 1913 r. dz. p. p. l. 74, a w trzy miesiące później weszła nareszcie w życie.

Ubezpieczenie od wypadków robotników budowlanych

W roku 1894 wydał trybunał administracyjny orzeczenie, że tylko robotnicy zatrudnieni na budowie podlegają ubezpieczeniu na wypadek kalectwa. Orzeczenie to pozbawia dziesiątki tysięcy kalek prawa do renty na wypadek kalectwa. Aby krzywdzie tej koniec położyć, wnieśli posłowie socjalno-demokratyczni jeszcze w ubiegłym okresie prawodawczym odpowiednią poprawkę do ustawy o ubezpieczeniu robotników od wypadków z roku 1887. Izba zajmowała się tą sprawą już w roku 1909, lecz za poduszczeniem radykała niemieckiego von Stransky’ego powzięła uchwałę, która uniemożliwiła przeprowadzenie ustawy.

Musiano więc po nowych wyborach zacząć rzecz na nowo, od początku. Dnia 27 marca 1912 uchwalono w końcu odnośną nowelę do ustawy według wniosku socjalno-demokratycznego tow. Hudeca, lecz z pogorszeniem, zaproponowanym przez dra Lichta, a wykluczającym od ubezpieczenia pokostników, szklarzy, instalatorów, stolarzy, ślusarzy i blacharzy, jeżeli pracują w warsztacie; robotnicy ci podlegają nadal ubezpieczeniu tylko wówczas, gdy pracują na budowie samejże. Mimo tego pogorszenia ustawa ta ma wielkie znaczenie, zwłaszcza dla cieśli i kamieniarzy (jak w ogóle dla murarzy), którzy często ulegają nieszczęśliwym wypadkom przy pracy poza budową. Sankcjonowana została dnia 29 kwietnia 1912 i ogłoszona w dzienniku praw państwa pod 1. 96, po czym w pół roku później weszła w życie.

Ustawa o zerwaniu umowy roboczej

Jeżeli przedsiębiorca złamie umowę roboczą, czyli wydali robotnika bez wypowiedzenia, musi mu wynagrodzić pieniężnie wyrządzoną szkodę; jeżeli jednakowoż robotnik zerwie umowę, to jest opuści pracę bez wypowiedzenia, to musi nie tylko szkodę wynagrodzić, lecz nadto czeka go kara aresztu i przymusowe doprowadzenie do pracy. Umowa robocza jest jedyną taką umową, za której zerwanie nakłada ustawa karę aresztu, i to tylko jednostronnie, dla ekonomicznie słabszego! Aby usunąć to wyjątkowe prawo, postawił tow. Hudec wniosek, aby ustawa wyraźnie postanawiała, iż robotnik nie ma być inaczej traktowanym aniżeli przedsiębiorca, to jest że ma dać odszkodowanie, lecz nie ma być karany. Ustawę tę uchwaliła Izba Posłów już dwukrotnie: raz 8 czerwca 1910, drugi raz 29 marca 1912! Tymczasem przedsiębiorcy rozpoczęli przeciwko uchwalonej już ustawie gorączkową agitację. Kołtuństwo cechowe drobnych majsterków obraziło się na samą myśl o tym, że robotnik miałby mieć te same prawa, co jego „chlebodawca”. Chrześcijańsko-socjalni i agrariusze wywarli nacisk na rząd i na Izbę Panów, aby odmówiły tej ustawie swego zatwierdzenia. Istotnie też Izba Panów dotąd nie powzięła jeszcze żadnej uchwały.

Ubezpieczenie na wypadek kalectwa i choroby dla marynarzy

Marynarze, to jest robotnicy zatrudnieni na okrętach handlowych i rybackich, nie podlegali dotychczas obowiązkowi ubezpieczenia na wypadek choroby i kalectwa. Dnia 4 lipca uchwalił parlament na wniosek posłów socjalno-demokratycznych obowiązek ubezpieczenia rozciągnąć nie tylko na tych robotników, ale także na niektórych drobnych przedsiębiorców, jak właścicieli barek i rybaków.

Zniesienie książki robotniczej

Książka robotnicza została dawno już we wszystkich kulturalnych krajach zniesioną zupełnie lub zastąpiona przez inny rodzaj legitymacji robotniczej, wolnej od piętna hańby, rodzaju „listu gończego”, jaki robotnik w Austrii musi zawsze mieć i oddawać w ręce przedsiębiorcy. Książka robotnicza daje pole do niesłychanych szykan i utrudnień na szkodę robotnika. W Niemczech została ona zniesiona na wniosek tow. Bebla już w roku 1869. Gdy odpowiedni wniosek, postawiony przez tow. Hudeca, przekazano komisji socjalno-politycznej, oświadczył wprawdzie szef sekcji Mataja, że rząd nie ma nic przeciwko zniesieniu książki robotniczej i zastąpienia jej przez inną odpowiednią legitymację, którą by robotnik zatrzymał na stałe u siebie i do której by przedsiębiorca nie miał prawa nic wpisywać, lecz większość komisji nie mogła się na to zdecydować. Wobec tego uchwalono przedłożyć Izbie poselskiej pytanie wstępne: czy życzy sobie, aby rząd przedłożył parlamentowi projekt ustawy o zniesieniu książki robotniczej i zastąpienia jej legitymacją robotniczą. Na pytanie to odpowiedziała Izba dnia 20 czerwca 1913 potakująco 145 głosami przeciwko 87.

Znamienną rzeczą było, że za zniesieniem książki robotniczej głosowały wszystkie stronnictwa słowiańskie, a zatem także „Koło Polskie”, przeciwko zaś tylko chrześcijańsko-socjalni i Niemcy burżuazyjni.

Skrócenie dnia roboczego

W przemyśle fabrycznym

Dnia 20 maja 1913 rozpoczęła się w komisji socjalno-politycznej dyskusja nad wnioskami tow. Hudeca i Hanuscha o zaprowadzenie co najwyżej 10-godzinnego dnia roboczego. Według ustawy przemysłowej wolno obecnie w fabrykach pracować jedenaście godzin, zaś w drobnym przemyśle ustawa nie zna żadnego ograniczenia czasu pracy. Wniosek socjalno-demokratyczny domagał się więc zmienienia ustawy w tym duchu, aby dzień roboczy we wszystkich przedsiębiorstwach, a zatem zarówno w fabrykach, jak w warsztatach, nie wynosił więcej jak dziesięć, zaś w sobotę osiem godzin. Wniosek ten spotkał się z gwałtownym oporem wszystkich posłów burżuazyjnych. Chrześcijańsko-socjalni posłowie żądali przeciwnie – wydania „ustawy strajkowej”! Także agrariusze pospieszyli na pomoc swoim kolegom z fachu wyzyskiwaczy. Dnia 28 maja przyszło do głosowania. Komisja 21 głosami przeciwko 11 uchwaliła przejść nad wnioskami tymi do porządku dziennego.

W zakładach z nieustającym ruchem

W zakładach przemysłowych, „w których z natury rzeczy przerwa w pracy nie jest wskazana”, wynosi czas pracy z reguły dwanaście godzin na dobę codziennie, raz w tygodniu zaś, przy zmianie szychty, osiemnaście godzin bez przerwy. Morderczy ten czas roboczy panuje zwłaszcza w hutach, stalowniach, w cegielniach, młynach, papierniach, cukrowniach, browarach, gazowniach i w koksowniach. Ustawowe przepisy o spoczynku niedzielnym i o przerwach w pracy nie znajdują w tych przedsiębiorstwach zastosowania. Tow. dr Diamand oraz tow. dr Adler i tow. wypracowali więc projekt ustawy, w którym jest postanowione, że czas pracy w takich zakładach nie śmie wynosić więcej jak osiem godzin na dobę. Zmiana ma się zatem odbywać trzy razy w ciągu 24 godzin, zamiast dwa razy.

Wniosek ten był przedmiotem bardzo długich i uciążliwych narad i dyskusji w komisji socjalno-politycznej i w subkomitecie. Tow. Reger i inni posłowie socjalno-demokratyczni bronili go wytrwale, lecz wszystkie stronnictwa burżuazyjne bez wyjątku sprzeciwiły się stanowczo. Mimo to zyskaliśmy znaczny sukces. Mianowicie dnia 12 czerwca 1912 oświadczył minister handlu dr Roessler, że „rząd w drodze rozporządzenia ureguluje zmianę szychty i odpoczynek niedzielny w taki sposób, aby osiemnastogodzinna praca bez przerwy znikła, a nadto nakaże odpowiednie przerwy w pracy”. Oświadczenie to przyjęła komisja dnia 20 czerwca 1912 do wiadomości wszystkimi głosami przeciwko jednemu, którym był chrześcijańsko-socjalny poseł Wohlmayer!

Rząd przyrzeczenia dotrzymał i dnia 14 października 1912 wydał takie rozporządzenie, które weszło mimo sprzeciwiania się przedsiębiorców dnia 1 października 1913 roku w życie. Rzeczą organizacji zawodowych będzie teraz dopilnować wykonania tego rozporządzenia.

Mieszkania fabryczne dla robotników

Prawdziwymi niewolnikami bywają robotnicy mieszkający w domkach fabrycznych. Utrata pracy stanowi dla nich równocześnie utratę dachu nad głową. Strajk jest niemożliwy tam, gdzie przedsiębiorca może robotnika i całą jego niewinną rodzinę wyrzucić z mieszkania na bruk. Aby złamać ten średniowieczny system zależności proletariusza od pracodawcy, postawili posłowie socjalno-demokratyczni wniosek: Umowa o najem mieszkania jest zupełnie niezależną od umowy roboczej. Choćby robotnik pracę opuścił, nie można go z mieszkania wyrzucić; przedsiębiorca obowiązany jest w każdym razie trzymać się terminu wypowiedzenia, który nie może mniej wynosić jak miesiąc.

Przeciwko temu wnioskowi wystąpili reprezentanci kapitalistów dr Licht i Freissler. Dr Licht w komisji socjalno-politycznej zażądał ze swej strony, aby robotnik był obowiązany opuścić mieszkanie fabryczne, bez osobnego wypowiedzenia, i to żonaty, w ciągu ośmiu dni, nieżonaty w ciągu trzech dni po opuszczeniu pracy! W ten sposób w razie strajku mogliby przedsiębiorcy wyrzucić wszystkich robotników z pomieszkań fabrycznych i nawet nie musieliby czekać na orzeczenie sądu. Ten wrogi dla klasy robotniczej wniosek znalazł poparcie szefa sekcji ministerstwa sprawiedliwości Schauera. Socjalni demokraci przez usta tow. Regera i Seitza zaprotestowali jednak energicznie przeciwko takiemu stanowisku rządu i posłów burżuazyjnych. Sprawa ta nie jest na razie jeszcze załatwiona.

Ubezpieczenie pensyjne urzędników prywatnych

Ustawa z roku 1906 o „Ubezpieczeniu pensyjnym urzędników prywatnych” zaraz po jej wejściu w życie spotkała się z ogólną krytyką i powszechnym niezadowoleniem. Z jednej strony podniosły się skargi, że wkładki, czyli premie na ubezpieczenie, są za wysokie w stosunku do świadczeń, z drugiej zaś strony liczne grona pracowników żądały bądź to wyłączenia ich z obowiązku ubezpieczenia, bądź też przeciwnie zaliczenia ich w poczet obowiązanych do ubezpieczenia. Po długich konferencjach, ankietach i nieskończonych naradach w komisji i subkomitetach przedłożony został nareszcie komisji socjalno-politycznej projekt reformy, opracowany przez dra Lichta, który jest obecnie przedmiotem pilnych jej narad. Socjalni demokraci domagają się tam przede wszystkim uwolnienia od ciężarów tego ubezpieczenia wszystkich pomocników handlowych, a nadto będą pilnowali, aby przymusowy zakład pensyjny państwowy nie podcinał nóg z dawna istniejącym i dobrze się rozwijającym prywatnym zakładom zastępczym, opartym na wzajemności i samopomocy oraz samorządzie ubezpieczonych.

Ochrona robotników piekarskich

Posłowie chrześcijańsko-socjalni niestrudzeni są w powtarzaniu swej formułki: „Żądamy, aby inicjatywę w ustawodawstwie socjalnym wziął rząd w swoje ręce”. Gdy jednak rząd przedłożył projekt ustawy „O ochronie robotników piekarskich”, chrześcijańsko-socjalni zmobilizowali przeciwko niej wszystkich wrogów robotniczych i rozpoczęli obstrukcję, najpierw w komisji socjalno-politycznej, a obecnie w subkomitecie. Przyszłość tego przedłożenia rządowego jest jeszcze zupełnie niepewną, wobec tego zbytecznym byłoby zapuszczać się w jego szczegóły. Wystarczy, jeżeli podniesiemy, że pozostawia on w małych piekarniach 14, w średnich 13, a w fabrycznych 12-godzinny czas pracy! A mimo to burżuazja wszystkich narodów w braterskim sojuszu urządza bunt i obstrukcję przeciwko temu przedłożeniu rządowemu!

Budowa kolei lokalnych i inwestycje kolejowe

Komisja kolejowa obradowała nad programem inwestycji kolejowych i budową nowych lokalnych kolei. Uchwalono i odpowiednią rezolucję przyjął parlament 5 lipca 1912, aby w najbliższych pięciu latach inwestować w koleje państwowe kwotę 700 milionów kor. Rząd przyrzekł jako pierwszą ratę 140 milionów kor. w budżet na rok 1913 wstawić. Obietnicy swej nie dotrzymał i zaledwie skromna część tej sumy znalazła się w budżecie. Mimo ciągłych domagań się zarówno komisji, jak i naszych posłów w parlamencie rząd nie przedłożył dotąd programu budowy kolei lokalnych. Przyczyny tego nie tylko w złej gospodarce finansami państwa, ale także w niezgodzie posłów stronnictw rządowych szukać należy. Wielu z wpływowych posłów rządowych domaga się dla swojego okręgu wyborczego nowej kolei, jako rodzaju nagrody za swe głosowanie w parlamencie. Tymczasem ani państwo finansowo wykonać tego nie może, ani też nie leży w interesie ogółu budowa kolei ludności nie potrzebnych. Ponieważ jednak ciągłe targi trwają, przeto rząd chwyta się tego pretekstu i żadnych kolei nawet rzeczywiście w kraju potrzebnych nie buduje.

W komisji kolejowej pracował poseł Moraczewski.

Sprawy przemysłowe

W Izbie Posłów istnieje jako stała instytucja tzw. komisja przemysłowa. Komisja ta rozpatrywać ma wszystkie wnioski i przedłożenia rządowe dotyczące spraw przemysłu. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że w ostatnich czasach komisja ta zajmowała się wnioskami lub przedłożeniami, które by dążyły do uprzemysłowienia państwa albo poszczególnych krajów, wnioskami, które by przemysł austriacki przystosowały do nowoczesnej formy produkcji, które by go uczyniły zdolnym do konkurencji na rynkach światowych – przeciwnie: w komisji tej panuje duch cechowości w przeżytej formie, a nad wszystkim góruje w niej demagogia na polu ratowania drobnego przemysłu i rękodzieła.

W obecnej sesji wybrano także tę komisję przemysłową, a w skład jej wchodzi z klubu polskich socjalnych demokratów tow. Hudec.

Komisji przemysłowej przez kilka miesięcy od otwarcia parlamentu nie przekazano żadnej zgoła sprawy, a gdy komisja może obradować tylko nad tymi sprawami, które jej Izba poselska przekaże po pierwszym czytaniu lub za zgodą wszystkich stronnictw bez pierwszego czytania – przeto komisja przez kilka miesięcy wcale się nie zbierała i zupełnie była bezczynną.

Po upływie tych kilku miesięcy przekazała Izba komisji przemysłowej projekt rządowy ograniczający tak zwane domokrążstwo, czyli handel obnośny rozmaitych towarów, handel, którym się zajmuje prawie wyłącznie najbiedniejsza ludność miast i wsi. Sprawa ta była już przedmiotem obrad poprzedniej Izby, ale projekt ustawy nie uzyskał większości Izby z powodu zbyt wielkiego ograniczenia tego rodzaju handlu, który w niektórych okolicach stanowi jedyny niemal sposób zarobkowania ludności.

Projekt ten stanowi bezsprzecznie produkt demagogii rządu i niektórych stronnictw w kierunku ratowania rękodzieła i drobnego handlu. Przedstawia on domokrążstwo jako nader szkodliwą konkurencję dla handlu i przemysłu i popierany jest przez rozmaitych instruktorów i przedstawicieli cechowych korporacji itp.

Socjalni demokraci zasiadający w komisji wykazywali bezcelowość całego projektu i jego szkodliwość dla tysięcy biednych ludzi, żyjących nędznie z tego zupełnie nieszkodliwego dla nikogo zarobku, a gdy przedstawiciele stronnictw mieszczańskich, którym na najrychlejszym uchwaleniu ustawy o domokrążstwie zależy, w komisji socjalno-politycznej i komisji gospodarczej udaremniają wzięcie pod obrady wniosków postawionych przez socjalnych demokratów o reformy ustawodawstwa ochronnego dla robotników, o zniesienie książki robotniczej itp. – postanowili posłowie socjalistyczni przewlec obrady nad ustawą o domokrążstwie, dopóki stronnictwa mieszczańskie nie zgodzą się na równoczesne załatwienie w innych komisjach wniosków dotyczących ustawodawstwa robotniczego.

Stan ten trwa już prawie rok, a obrady nie postąpiły poza dyskusję ogólną nad ustawą, która trwa nieprzerwanie, jakkolwiek prowadzoną jest ze strony posłów socjalistycznych zupełnie rzeczowo. W chwili gdy to piszemy, zapisanych jest jeszcze w dyskusji ogólnej 17 mówców do głosu, co na ogólną liczbę członków komisji – 51 posłów – nie jest mało.

Innych spraw dotyczących przemysłu i rękodzieła w parlamencie w ciągu ostatnich dwóch lat ani rząd, ani posłowie w parlamencie nie wniesiono, ani komisji nie przekazano.

Sprawa zakupu tytoniu

Chrześcijańsko-socjalni wznieśli krzyk, jakoby w zakupie liści tytoniowych w Holandii działy się nieczyste sprawki. Komisja budżetowa ustanowiła subkomitet dla zbadania tej kwestii. Z dowodów przez rząd przedłożonych komisja doszła do przekonania, że rzeczywiście działy się przekupstwa, ale w zeszłych latach, kiedy wobec nalegań posła księdza Walchera ministerstwo kupowało liście tytoniowe u firmy przez stronnictwo chrześcijańsko-socjalne poleconej. Stronnictwo chrześcijańsko-socjalne pobierało od dostawcy tytoniu 100 000 rocznie.

Sprawa oddania robót portowych firmie pruskiej

Zarząd wojskowy oddał roboty portowe i okrętowe pruskiej firmie, utrudniając austriackim ubieganie się i pomijając ich oferty. Rozchodziło się o roboty na 825 milionów koron, w których robocizna stanowiła bardzo poważną kwotę. W czasach kryzysu sprawa nader ważna. Komisja budżetowa ustanowiła komisję dla zbadania sprawy. Zarząd wojskowy odmówił przedłożenia aktów. Mimo to komisja doszła do przekonania, że zarząd wojskowy niewłaściwie sobie postąpił i naganę udzieloną rządowi uchwalił w formie rezolucji, która będzie omawiana na posiedzeniu plenarnym komisji budżetowej, a następnie Izby Posłów.


Powyższy tekst to cały rozdział opracowania pt. „Sprawozdanie z czynności parlamentarnej Klubu Polskich Posłów Socjalno-Demokratycznych za lata 1911, 1912 i 1913”, Nakładem Klubu Polskich Posłów Socjalno-Demokratycznych, Kraków, brak daty wydania. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.

 
↑ Wróć na górę