Przecież świadkami tego oszustwa codziennego jesteśmy my, żyjący. Za naszą krwawą pracę, za nasze pieniądze budujecie te place i te piękne kwietniki przed dworcem, wówczas gdy ulice nasze toną w brudach, ciemności i błocie. Poczynania i wysiłki naszych przedstawicieli robotniczych z poprzedniego zarządu niweczycie na każdym kroku. Rady wasze – macie na dni uroczyste. Dzieci nasze, zanim się chodzić nauczą po równych, pięknych pozbawionych kurzu placach 11 listopada, u progu młodocianego ich życia zniszczy je choroba proletariatu – gruźlica, zanim nauczą się cenić piękno kwietników sprzed dworca, zanim nauczą się estetycznych wyrazów – ulegną zatruciu przez wyziewy z kominów Huldczyńskiego, hałd Renardowskich i rynsztoków na ulicach dzielnic zamieszkałych przez robotników. Czytaj dalej →
Jak widzimy zatem przemysłowcy pracują wszędzie pilnie w tym kierunku, aby uniemożliwić robotnikom zapewnienie sobie znośnych warunków pracy. Przemysłowcy oświadczyli wprawdzie w przyjętej rezolucji, że im się nie rozchodzi o nic innego jak tylko o obronę przemysłu przeciwko „nieuprawnionym żądaniom robotników”! Kto jednak zna nienasyconą zachłanność kapitalistów, ten wie, że tu się rozchodzi o proste spętanie robotników. I to nie tylko w tym celu, aby nie mogli swych zarobków podwyższyć, lecz – i to jest stanowczo głównym celem tego zamiaru – aby się nie mogli obronić przeciwko samowolnemu obniżaniu płacy przez przedsiębiorców. Czytaj dalej →
Członek CKR PPS zjechał do Łodzi, a po naradach komendant Organizacji Bojowej wezwał do siebie instruktorów. Co robią bojowcy? – zapytał. – Nic. Sprzątnięto tylko dwóch szpicli, jednego strażnika w Widzewie i ośmiu żandarmom powybijano zęby kulami, podobno ze zmartwienia – pomarli. – Tak. A co robią endecy? – Zabili już ośmiu robotników, jedenastu ranili i rzucili bombę do sklepu kooperatywy robotniczej. – Nasi bojowcy spotykali się z nimi? – Dwa razy. – No i co? – Ano pierwszy raz zaczęli do nas prażyć, ale z daleka i nic z tego nie wyszło, a drugi raz przetrąciliśmy ich w bramie na Bałutach. Rezultat: zabraliśmy im cztery poświęcane browningi. A ponieważ domagali się pokwitowania, tośmy im wysmarowali gęby na kolor czerwony i puścili. Czytaj dalej →
3 września rozpoczął się rok szkolny. Roztworzyły się bramy szkół, a zewsząd miliony dzieci śpieszą po wiedzę, która jest kluczem do wszystkiego, co nieznane i okryte mgłą. Ale niestety nie wszystkie dzieci znajdują pomieszczenie w szkołach i ciasnych izbach przeznaczonych do nauczania. Brak lokali i brak sił nauczycielskich nie pozwala przeszło milionowi dzieci korzystać z dobrodziejstw nauki i wiedzy. Ten milion małych obywateli przeznaczonych na analfabetów – to przeważnie dzieci chłopskie. Dzieci rwą się i płaczą za szkołą, ale muszą czekać, często kilka lat, aby się dostać do szkoły. Widzimy na wsi dzieci, które w jedenastym roku życia rozpoczynają naukę. Z drugiej strony nauczycielstwo jest przeciążone pracą, gdyż na jedną siłę w wielu razach wypada 100 dzieci, a spotkałem i taką szkołę, gdzie jest 127 dzieci na jedną nauczycielkę, a winno być według ostatnich norm 60 dzieci, a jeszcze dawniej 40. Przy takich warunkach nauczanie na wsi stoi na bardzo niskim poziomie, co w połączeniu z tym milionem dzieci pozbawionych możności uczenia się – stwarza olbrzymią armię analfabetów młodego pokolenia wsi. Czytaj dalej →
Mylą się ci, którzy sądzą, że kwestia społeczna zamyka się tylko w żądaniu wyższych płac, higienicznych warunków życia oraz większego wpływu masy pracującej na bieg spraw społecznych. Gdyby tak było, cel uspołecznienia najszerszych mas, cel przemiany całego ustroju społecznego, jaka się z wolna w świecie dokonuje – nie byłby zbyt wzniosłym. Oznaczałby jedynie zadowolenie najważniejszych potrzeb materialnych człowieka. Nie byłby też zbyt rewolucyjny, bo zadowolone sfery pracujące, nie odczuwające żywszych pragnień, zamknięte w ciasnym kole codziennych swych potrzeb, zaspokajanych w sposób normalny, a nie czujące żadnego pędu ku jakimś innym, szlachetniejszym formom życia – stałyby się najzwyczajniejszą warstwą spokojnego kołtuństwa, nie znającego innego świata poza życiem wygodnym, bez trosk i marzeń. Przemiana warunków bytu najciężej pracującej warstwy ma uczynić z tych zwierząt pociągowych – ludzi, ma wzbudzić w nich wszystkie władze duchowe, które życie czynią pięknym i wartościowym. Czytaj dalej →
W warunkach polskich jest to zjawisko stosunkowo nowe. Aż do lat bezpośrednio powojennych w Polsce stwierdzić można całkowity niemal brak prądów antysemickich. Wręcz przeciwnie, jeżeli chodzi np. o literaturę, wskazać w niej można wielu pisarzy, których stosunek do Żydów miał wszelkie cechy jawnej życzliwości, nieraz wręcz żarliwej – od notorycznego „judofila” Mickiewicza do Konopnickiej, Orzeszkowej, Zapolskiej, Żeromskiego i licznych pomniejszych. Sprawiedliwość nakazuje stwierdzić, iż rzecznikami antysemityzmu „kulturalnego” są u nas (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) przeważnie twórcy mierni, słabi, trzeciorzędni. Ci najgłośniej biadają nad rzekomym „zażydzeniem” polskiego życia kulturalnego, pragnąc w ten sposób własne beztalencie lub niedołęstwo duchowe przedstawić jako uciśnioną cnotę, jako ofiarę wrogiej konkurencji żydowskiej. Czytaj dalej →
Bije się dzieci we wszystkich sferach i dziwną pod tym względem solidarność okazują sfery burżuazyjne i proletariackie. Tylko – być może – dzieci burżuazyjne karze się lżej, a dzieci robotnicze bije się bez litości. Nierzadkie są wypadki uszkodzeń cielesnych i zaburzeń nerwowych. Do sfer burżuazyjnych przenika już powoli myśl zastąpienia bicia innymi karami. Oczywiście, że sferom tym łatwiej dostosować się do najnowszych metod pedagogiki, bo w wychowaniu dzieci pomaga im cały szereg bon, nauczycielek i wychowawczyń, a i matka ma więcej czasu i spokoju, by dziećmi swoimi zająć się cierpliwie. Gorzej jest w sferach robotniczych, gdzie dzieci jest dużo, czasu i spokoju mało, gdzie zatroskany ojciec i zapracowana matka całą swoją złość na złe warunki życia odbijają nieraz na własnym dziecku. Nie myśli się wtedy nawet o winie czy karze, odbija się tylko własne zdenerwowanie na dziecku, bo ono właśnie nawinęło się pod rękę. Nowoczesna pedagogika zmierza do tego, by zarzucić zupełnie karę bicia, jako nie tylko nie prowadzącą do celu, ale wręcz szkodliwą. Czytaj dalej →
Wywłaszczenie wielkiej własności ziemskiej bez odszkodowania jest tylko częściową naprawą wiekowej niesprawiedliwości i leży w interesie największego dobra państwowego. Wprawdzie ustawą taką nie zadowoli państwo kilku tysięcy zdegenerowanych pasożytów, ale w zamian za to zyska ogromny kapitał – kilka milionów ludzi poczuje się obywatelami, kilka milionów obywateli zwiąże się z ideą państwową węzłem nierozerwalnym. Miliony ludzi, którzy dziś uważają się za niepotrzebnych, poczują swoją godność i wartość w budownictwie wielkiego gmachu państwowego. Ilość biernych obywateli, czekających tylko pomocy państwa, zmniejszy się bardzo znacznie na rzecz obywateli pracujących twórczo. Wywłaszczenie wielkiej własności ziemskiej bez wynagrodzenia leży w pierwszym rzędzie w interesie państwa, a potem dopiero w interesie chłopów. Domagać się wywłaszczenia panów z wielkich obszarów ziemi bez wynagrodzenia, to znaczy domagać się sprawiedliwości. Czytaj dalej →
Proletariat polski nie tylko burżuazję zwróconą ma przeciw sobie, ale jednocześnie także burżuazję moskiewską, pruską i austriacką. Nie jednego zatem, ale czterech wrogów ma do zwalczenia, nie z jednym, ale z wszystkimi czterema jednocześnie walczyć musi, skoro chce, ażeby walka jego była skuteczną. Walcząc wyłącznie z burżuazją polską tam, gdzie walka taka jest możliwą, polski robotnik niewiele zyska, o pochwyceniu bowiem władzy politycznej nie może marzyć, gdyż władzy tej burżuazja nie posiada. Dążyć on zatem musi do rozbicia kajdan politycznych, do wyrwania władzy z rąk najazdu, ażeby móc wprowadzić w życie program socjalistyczny. Rewolucja polityczna, mająca wyzwolić Polskę spod obcego jarzma, i rewolucja socjalna, mająca wyzwolić proletariat polski spod ucisku ekonomicznego, dokonać się musi jednocześnie. Czytaj dalej →
Młodzież, która będąc z natury rzeczy bardziej bezkrytyczną i podatną demagogii „narodowo-rewolucyjnej”, dla której przyszłość przedstawia się w ciemnych kolorach wobec niemożności znalezienia pracy w mieście, a ludzkich warunków bytu na wsi – staje się rozsadnikiem polskiego hitleryzmu. Tą drogą, deprawując dusze młodych zoologiczną nienawiścią rasową, jednocześnie wsiąka „myśl” nacjonalistyczna w starsze pokolenia. W tym tkwi niebezpieczeństwo, gdyż tą samą metodą posługiwali się hitlerowcy. Tej akcji musimy przeciwstawić własną agitację uświadamiającą, że ratunkiem z obecnego kryzysu są nie mgliste frazesy endeckie, nie antysemityzm, ale gospodarcza przebudowa ustroju na nowych podstawach, ale tylko jak najszybsze obalenie panującej bezplanowości i zastąpienie jej planową gospodarką społeczną, ale tylko Rewolucja Społeczna. Czytaj dalej →
Tegoroczne Międzynarodowe Święto Spółdzielczości, święto wiary i nadziei w zwycięstwo sprawiedliwości społecznej, które przypada w tak tragicznie ciężkich dla świata pracy czasach, powinno stać się przypomnieniem, że skargi i wyrzekania w niczym położenia naszego nie poprawią, powinno stać się bodźcem do czynu. Dlatego zwracamy się do Was, gospodynie, z wezwaniem: czas najwyższy, abyście własne sprawy we własne ujęły ręce. Wy bowiem, jako kierowniczki gospodarstw domowych, jako szafarki zarobków klasy pracującej, macie do spełnienia ważne zadanie dla przyszłości i w pracy tej nikt Was wyręczyć nie może. Czytaj dalej →
Terror przemysłowców stosowany ostatnimi czasy jest wprost niesłychany, szykanuje się każdy poważniejszy objaw organizacji robotniczej. Wydala się bez żadnych podstaw bardziej świadomych robotników i delegatów robotniczych po fabrykach, starając się tym sposobem zastąpić robotnicze organizacje demokratyczne – własną dyktaturą kapitalistyczną. Czynniki rządowe jak Inspekcja Pracy, zniechęcone brakiem egzekutywy wykonawczej, czują się bezsilne wobec masowego gwałcenia 8-godzinnego dnia pracy, inspektorzy zmuszeni są ograniczyć się do spisywania protokołów i kierowania sprawy na drogę sadową. W sądzie sprawa leży po kilka, a niekiedy i kilkanaście tygodni, a tymczasem firma „robi sobie na całego”, wiedząc, iż w sądzie zostanie skazaną na 50 zł, a w najlepszym razie na 300 złotych grzywny. Otóż taki stan rzeczy łącznie z dewizą przemysłowców dodaje im bodźca do łamania 8-godzinnego dnia pracy. Czytaj dalej →
Tej nocy dziarsko tańczono. – Któż to teraz śmiałby wątpić o potędze narodowego ducha – teraz, kiedy Polska cała, jak długa i szeroka od „jedynie prawdziwych Polaków” brała lekcje jedynie prawdziwego patriotyzmu. I wdzięcznie uśmiechały się piękne warszawianki – i dowcipami sypali dziarscy młodzieńcy – i gwarno było – i huczno – i wesoło – wesoło. A wicher od stoków cytadeli – od słupów szubienic – i ciał wisielców przebiegał raz po raz – poprzez puste ulice Warszawy aż tu, do tych jasnych okien – i z tym sennym uderzał w nie jękiem, z jakim tam się miotał o długie mury więziennych pawilonów. Ale te jęki wichru za oknami – co zdawało się jęki mordowanych męczenników niósł ze sobą – i jękami tymi płakał – ochoty tylko dodawały do lepszej zabawy. „Słyszy pan Stach, jak ten wicher płacze” – mówiła nadobna i poetyczna Hania – „ja tak lubię kontrasty – mnie takie głosy wiatru pobudzają do zabawy. Potańczmy”. Czytaj dalej →
Władysława Weychert-Szymanowska: Precz z wódką[1928]
W dochodach przewidziano 400 milionów z monopolu spirytusowego, bo trunki obłożone są specjalnym podatkiem. Chcesz pić, mówi państwo do obywatela, to płać podatek. Można by to uznać za słuszne, nie chodzi przecież o to, by trunki były tanie. Ale pytanie, czy państwo, ciągnąc tak wielkie dochody ze sprzedaży alkoholu, będzie chciało tej trucizny sprzedawać mało czy dużo? Wszak każdy chce mieć dochody jak największe. I dlatego niedobrze jest, gdy dochody państwa tym większe są, im więcej piją obywatele, to znaczy: im bardziej zatruwają się organizmy, im więcej jest pijaków marnujących cały zarobek, unieszczęśliwiających rodziny, płodzących dzieci głupawe lub skrofuliczne. Więcej dochodu z alkoholu dla państwa – to więcej nieszczęścia, zbrodni, choroby, zwyrodnienia. Czytaj dalej →
Proletariat obcokrajowy został sprowadzony do Francji przeważnie po wojnie, przez przemysłowców nie znajdujących w kraju odpowiedniej ilości sił roboczych. Przed wybuchem wielkiego kryzysu gospodarczego w 1929 r. Francja pochłaniała corocznie dziesiątki tysięcy nowych robotników. Kryzys ekonomiczny powstrzymał częściowo ten proces, w ciągu kilku lat próbowano nawet pozbyć się robotników obcokrajowych, by zarezerwować „niedostateczną ilość pracy” dla robotników francuskich. Szowinistyczna prasa ogłaszała demagogiczne statystyki, porównujące ilość bezrobotnych robotników francuskich i obcokrajowych. „Wyrzućmy 500 000 cudzoziemców i bezrobocie będzie zażegnane” – oto jej rozumowanie, przypominające bardzo pokrewne hasła pewnych kół w Polsce. Próby przedsięwzięte w tym kierunku dały jednak znikome wyniki. Bezrobotni francuscy na ogół nie należeli i nie należą do gałęzi przemysłu „okupowanych” przez cudzoziemców. Przejście do nowego zawodu jest rzeczą trudną; bezrobotni francuscy odmawiają dostosowania się do nadzwyczaj ciężkich warunków, w jakich pracują cudzoziemcy. Robotnicy francuscy na ogół nie dali się też wciągnąć do kampanii szowinistycznej, nie dali się wziąć na lep agitacji, przedstawiającej cudzoziemców jako winowajców ich nędzy. Związki zawodowe usiłują zorganizować wszystkich robotników, bronią interesów swych wszystkich członków – Francuzów, jak i cudzoziemców; przeciwstawiają się jedynie napływowi nowych robotników do tych gałęzi, w których panuje bezrobocie. Czytaj dalej →
Podczas gdy jedna część robotników aż do upadłego biega, szukając pracy, przy czym naraża się na rozmaite prześladowania i upokorzenia, bywa nazywaną wagabundami, opryszkami, włóczęgami, którym się pracować nie chce itd. – lecz pomimo najlepszej woli i chęci pracy dostać nie może i w końcu rzeczywiście spada do rzędu włóczęgów i zbrodniarzy – to druga część musi ciągnąć jak woły 11, 12, a nawet 16 lub 18 godzin dziennie. I jaką jest ich zapłata za tę pracę? Równa zeru, za mało do życia, za wiele do śmierci. Ogólne skutki tego stanu rzeczy są przerażające: choroba, nędza, umysłowe i cielesne zwyrodnienie, upadek moralny całych mas ludu roboczego. A skąd się to wszystko bierze, dlaczego się tak dzieje? Dlatego, bo lud sam nie dba o to! Będzie to tak długo trwało, dopóki robotnicy sami będą na to pozwalali, dopóki nie zrozumieją, że są oszukiwani i wyzyskiwani, dopóki nie porzucą godnej przekleństwa obojętności i ciemięstwa, a nie nabiorą świadomości klasowej i nie połączą się wszyscy. Ale jeżeli życie robotnika już dziś jest takie marne, to cóż będzie dopiero z naszymi dziećmi? Czy pomyśleliście już kiedy o tym? Czy, Wy ojcowie i matki, nie czujecie tego, iż najświętszym obowiązkiem Waszym jest pomyśleć o losie swych dziatek? Czyż Wasze sumienie nie mówi Wam, że popełniacie zbrodnię nad zbrodniami, zbrodnię samobójstwa i równocześnie zbrodnię zabójstwa swych niewinnych dzieci, jeżeli spoczywacie w leniwej bezczynności i jeżeli cierpliwie, jak barany, dajecie się strzyc i pędzić do rzeźni? Czytaj dalej →
Z dumą wskazuje socjalizm nie tylko na to, że pod czerwonym sztandarem socjalizmu stają w coraz większej ilości kobiety, matki, żony i córki współczesnych proletariuszów. Partie socjalistyczne pierwsze otwarły szeroko podwoje swoich organizacji dla kobiet, pierwsze ogłosiły zasadę pełnego równouprawnienia w dziedzinie społecznej, kulturalnej i politycznej i pierwsze też wezwały kobiety do wspólnej walki o wyzwolenie całej ludzkości z jarzma niewoli klasowej i przesądów dotyczących poszczególnych ras, wyznań religijnych i płci. Nie ma też innej partii, nie ma kierunku, który by z taką konsekwencją walczył o wyrównanie wiekowych krzywd, będących udziałem ludzi żyjących z pracy w ogólności, a kobiet w szczególności. Czytaj dalej →
W ostatnich czasach bardzo często daje się słyszeć hasło „Polska dla Polaków”. Niejednemu też robotnikowi, który nie zastanowi się głębiej nad właściwym znaczeniem tego hasła, może się ono nawet spodobać. Istotnie, Polska jest państwem o charakterze polskim. Przeważająca większość ludności Rzeczypospolitej naszej jest polska. Polscy robotnicy i chłopi walczyli o niepodległość państwa i z zaborcami przed wojną, i z nawałą bolszewicką. Zdawałoby się więc, że hasło „Polska dla Polaków” jest zupełnie słuszne. Dla kogóż więc ma być państwo polskie, stworzone przez Polaków, jeśli nie dla nich? Otóż z hasłem „Polska dla Polaków” występują ciż sami ludzie, którzy zawsze i wszędzie zwalczają dążność klasy robotniczej do ustroju socjalistycznego i nawet do poprawy bytu warstw pracujących w obecnym ustroju kapitalistycznym. Hasło to głoszą narodowi demokraci i klerykałowie rozmaitych odcieni – ci sami, którzy nawołują do obalenia 8-godzinnego dnia pracy i innych zdobyczy proletariatu, zorganizowanego pod czerwonym sztandarem socjalizmu. Czytaj dalej →
Przed klasą robotniczą, a w pierwszym rzędzie przed młodzieżą, jest jeszcze wiele rzeczy do spełniania, i to właśnie w organizacjach zawodowych. Przede wszystkim musimy dążyć do zniesienia klęski bezrobocia i zatrudnienia wszystkiej młodzieży, lecz nie kosztem wyrzucania rodziców z pracy, a przyjmowania na ich miejsce młodzieży jako wydajniejszej i niżej płatnej siły roboczej. Aby dać wszystkim zatrudnienie, musimy walczyć o skrócenie czasu pracy do 6 godzin dziennie przy równoczesnym podwyższeniu zarobków do granic możliwości. Musimy przeprowadzić prawdziwą ochronę pracy młodzieży i dorosłych. Musimy zabezpieczyć młodzieży warunki higieniczne i zdrowotne. Bo chcemy wychować zdrowych moralnie i fizycznie przyszłych pionierów Wolności i Socjalizmu. Czytaj dalej →
Ta zmiana moralna, jaka w nas zaszła, jest tak doniosłą i głęboką, że uważam za konieczne, żebyśmy na ten fakt zwrócili specjalną uwagę. Przypomnę tutaj, że przed kilku laty podniosłem kwestię tworzenia „związków przyjaźni”, które by zastąpiły w życiu naszym filantropię i jałmużnę, i które by zarazem uczyły od dziecka wielkiej zasady pomocy wzajemnej, braterstwa czynnego. Myśl ta przeszła wtedy bez żadnego śladu, spotkała się z powszechnym prawie powątpiewaniem o możliwości podobnej organizacji i napiętnowana została mianem utopii. A jednak czymże są te dzisiejsze kamienice Warszawy, zorganizowane pod hasłem pomocy wzajemnej, jak nie związkami przyjaźni? Stworzyła je na poczekaniu wielka chwila przełomowa, wstrząśnienie umysłów i serc, oczekiwanie czegoś wielkiego, co ma nastąpić, a za czym tęskniły całe pokolenia polskie. Ale też od nas samych zależy teraz, żeby ten przedziwny ogień dusz ludzkich nie zagasł, żeby go nie przytłumiły popioły szarego życia, znużenia, zwątpień, egoizmu. Od nas zależy, aby tworząca się dzisiaj pomoc sąsiedzka przeobraziła się na instytucje trwałe, na związki przyjaźni, które przetrwają burzę dziejową i staną się podkładem dla nowego życia. Zorza, jaka idzie ku nam, zorza odradzającej się ojczyzny, powinna zastać nowych ludzi, oczyszczonych z samolubstwa, wychowanych w braterstwie. Pamiętajmy o tym, że takich właśnie obywateli potrzebować będzie teraz Polska, że naród odradzający się na nowo musi mieć przede wszystkim czystą i mocną duszę. Czytaj dalej →