Człowiekowi biorącemu udział w życiu publicznym, a takim jest obywatel w ustroju demokratycznym, potrzebna jest odwaga i ten zwłaszcza jej gatunek, który bywa nazywany odwagą cywilną. Jak wiadomo, przypisujemy odwagę cywilną temu, kto głosi swoje przekonania i broni ich, mimo iż naraża przez to różne swoje żywotne interesy, mimo iż grozi mu z tego powodu nieżyczliwość ludzka i ludzkie oszczerstwa, że zamykają się przed nim możliwości kariery. Ileż to razy w dziejach lęk przed utratą popularności, obawa narażenia się komuś działały jako siły konserwatywne, podtrzymujące zakorzenione przesądy, które trzeba było mieć odwagę naruszyć. Kto jest odważny, ryzykuje coś, a ryzykować musi wszak zawsze w imię czegoś. Woli narazić swoje stanowisko, niż dłużej patrzeć w milczeniu na nieprawości, które się dokoła dzieją; woli naruszyć swój święty spokój, niż być biernym świadkiem cudzej krzywdy. Czytaj dalej →
Kooperatywy, ucząc nas wzajemnej pomocy, wyrabiają w nas jeszcze coś więcej. Wyrabiają one umiejętność samodzielnego prowadzenia swych spraw gospodarczych we wspólnej organizacji. Oddają one pod kontrolę i zarząd szerokiego ogółu dziedzinę życia, która dotychczas była rządzona przez jednostki w swoich samolubnych celach bez wszelkiego wpływu lub kontroli ze strony ogółu. Jeżeli mamy głos, jako obywatele kraju, przy prowadzeniu spraw państwowych w Sejmie lub spraw gminnych czy miejskich w Radzie miejskiej lub zebraniu gminnym – to czyż nie ważniejsze jest, ażebyśmy mieli głos decydujący w sprawach gospodarczych, w sprawach urządzenia naszego codziennego życia, zaopatrzenia się w najpotrzebniejsze nam przedmioty, zaspokojenia naszych codziennych potrzeb? Kooperatywy to właśnie takie organizacje demokratycznego samorządu w sprawach gospodarczych, w sprawach naszych codziennych, najważniejszych potrzeb. Czytaj dalej →
Niech zmartwychwstaną w waszych sercach Okrzeja, Montwiłł-Mirecki, Baron i dziesiątki innych, niech przypominają wam w każdej chwili waszego życia, w momentach nieraz ciężkich i trudnych – głos tamtej przelanej już krwi, długich setek kilometrów marszu zesłańców na Sybir, długich, przeraźliwie długich lat beznadziejnego więzienia, strasznych mąk samotności. Niech przypominają wam te demonstracje rozpędzane przez żołdactwo cara, przez cesarskich policjantów, że sztandar czerwony wolno wam z rąk wypuścić tylko razem z życiem! Niech woła do was wielkim głosem historia, że szeregi walczących o wolność, o socjalizm, o prawa dla ludu wolno wam opuścić tylko wtedy, gdy już serce przestaje bić! Niech tych kilka pożółkłych luźnych kart przeszłości pouczy was, że z najcięższych opresji, z najbardziej nierównych walk Polska Partia Socjalistyczna wychodziła zawsze wzmocniona, okrwawiona, ale zdolna do dalszej walki, do dalszego niepowstrzymanego marszu naprzód, do Polski Ludowej. Czytaj dalej →
Przeważająca większość tych dzieci, przeszło 118 tysięcy, było zatrudnionych przez samych rodziców: rodzice musieli zamęczać swoje dzieci, aby przysporzyły im zarobku! Znaczna część tych dzieci musiała pracować w nocy! Wszak prawda, jak w takich warunkach mile, sielankowo, przyjemnie wyglądać musi ognisko rodzinne?! Na stosunki rodzinne fatalnie również wpływa drożyzna mieszkań. W szczupłym, niewygodnym, nieraz wilgotnym, ciemnym i zimnym mieszkaniu gnieździć się musi znaczna liczba osób, nieraz kilka rodzin. Sprzyja to pijaństwu, kłótniom, nieobyczajności, czyni z życia domowego prawdziwe piekło. A panowie kamienicznicy, podwyższając komorne, każąc coraz drożej płacić za ognisko domowe, przekonani są niewątpliwie, że są filarami społeczeństwa: jak nabożnie oni umieją prawić o świętych prawach własności i wzniosłych zadaniach życia rodzinnego! Kto tu więc burzy rodzinę? Czytaj dalej →
Przy wyborach do rady miejskiej przede wszystkim toczy się walka społeczna, która rozwija się na całej linii wszystkich zagadnień gospodarczych i kulturalnych. Tej prawdy nie zmieni i nie przekreśli wołanie o fachowców. Muszą oni znajdować się w urzędach, biurach i przy pracy wykonawczej. Reprezentacja ludności winna być powierzona rzecznikom jej interesów gospodarczych. Tylko takie ujęcie sprawy jest słuszne i właściwe. Każde inne jest fałszywym frazesem, szerzącym chaos i bałamuctwo. W obecnym okresie rozwoju Warszawy, gdyż o Warszawę tylko w tej chwili nam chodzi, możemy ustalić, że dobro stolicy jako miasta, jest w zgodzie z potrzebami ludności pracującej i że gospodarka odpowiadająca tej ludności odpowiada zarazem potrzebom miasta. Odwrotnie. Podporządkowanie spraw miejskich interesom właścicieli kamienic i paskarzy prowadzi stolicę w bagno zastoju i musi się skończyć katastrofą. Racjonalna gospodarka miejska musi pozostawać w harmonii z potrzebami ludzi pracy. Rozwój Warszawy leży na linii coraz ściślejszego zespolenia pracy gminy z potrzebami ogółu mieszkańców i tylko w oparciu o masy pracujące Warszawa rozwijać się może i powinna. Czytaj dalej →
Jak lawina ruszyła garstka rewolucjonistów Bagnem i Świętokrzyską. Nad ich głowami powiewały już trzy czerwone sztandary z napisami: „Nie będziemy żołnierzami cara! Precz z mobilizacją! Precz z caratem!”. Zaskoczeni tym zuchwalstwem żandarmi nie wkroczyli, chociaż skoncentrowani byli w dużej liczbie w bazarze na tyłach kościoła Wszystkich Świętych. Wobec tego i bomba, którą niósł Szczerbaty, nie została użyta. Na rogu Marszałkowskiej kilku rannych towarzyszy wsiadło do dorożki i odjechało. Pozostali, wzmocnieni po drodze przez opóźnionych towarzyszy, pociągnęli dalej wśród śpiewu pieśni rewolucyjnych, przeszli prawie całe miasto, aż do Alei. Światoburcze słowa pieśni: „We krwi zatopmy nadgniłe trony, Spurpurowione we krwi ludowej...” rozbrzmiewały na głównych ulicach Warszawy, a wybladłe z przerażenia twarze mieszczuchów stanowiły najlepszy dowód olbrzymiego wrażenia demonstracji. Ledwie zdążył zamilknąć huk salw, ledwie zastygła krew przelana, a już zaskowyczała z wściekłości cała prasa burżuazyjna. Bryzgały jadem i żółcią zarówno „Czas”, organ galicyjskich obszarników, służalców Franciszka Józefa, zawsze gotowych do wszelkiego serwilizmu wobec tronu i monarchy, przy którym stali i stać chcieli, jak sami mawiali, jak i „Słowo”, pismo takich samych lokai szlacheckich spod zaboru rosyjskiego. Dzielnie im wtórowały dzienniki endeckie, biorące w monopol polskość i miłość ojczyzny. Do tego zgodnego chóru przyłączyły się: urzędowy „Warszawskij Wiestnik” i w specjalnie wydanej odezwie Socjal-Demokracja Królestwa Polskiego i Litwy. Czytaj dalej →
Opowiadają o hasłach, z którymi wyszli – rewolucyjnych, socjalistycznych – i o masakrze bezbronnych, którą na te hasła odpowiedziano. Dzień za dniem relacjonują mi przebieg rewolucji i stalinowskiej kontrrewolucji – i jeszcze raz przekonuję się, że nie popełniliśmy błędu w Warszawie, dostrzegając w ruchu węgierskim szlachetną i bliską nam treść. Wreszcie opowiadanie dociera do dnia dzisiejszego. Moi rozmówcy są dobrej myśli: twierdzą, że z chaosu i rozproszenia wyłaniają się już zarysy nowych form ruchu społecznego i współżycia rewolucjonistów. Opowiadają, że dzisiaj – w dniu, w którym na powierzchnię życia wyszły tradycyjne partie demokracji liberalnej – kształtuje się również partia, jakiej jeszcze nie było: Rewolucyjna Partia Młodzieży. Będzie to duża, prężna partia, wyrosła z ruchu demokratycznego ostatnich miesięcy i z powstania – partia zdecydowana walczyć o ludzkie oblicze socjalizmu. – Przecież w naszym kraju nigdy nie było socjalizmu – mówi ktoś. – Była kartoteka półtora miliona informatorów w AVH, ale czy na tym polega socjalizm? Zastanawia fakt, że podstawowe hasła powtarzają się właściwie we wszystkich gazetach, w oświadczeniach wszystkich ugrupowań politycznych. Są to nie tylko hasła niepodległościowe, ale również socjalne – te, które mówią o zachowaniu głównych zdobyczy ekonomicznych demokracji ludowej. Nawet Bela Kovacs przywódca Partii Drobnych Posiadaczy, oświadczył: „Niech nikt nie marzy o dawnym świecie. Świat hrabiów, bankierów, kapitalistów znikł na zawsze”. Czytaj dalej →
13 października r. b. zebrali się w Brukseli przedstawiciele zrzeszeń wolnomyślnych Zachodu, ażeby wspólnie uczcić piętnastoletnią rocznicę mordu sądowego, popełnionego na Franciszku Ferrerze, męczenniku zarówno Wolnej Myśli, jak i idei wyzwolenia proletariatu, które miało być dokonane na drodze racjonalnego wychowania najmłodszego pokolenia. W Polsce imię Ferrera jest mniej znane szerokiemu ogółowi, jakkolwiek na całym Zachodzie rocznica jego śmierci (w roku 1909) jest uroczyście obchodzoną przez związki wolnomyślicielskie i zrzeszenia proletariackie. U nas jedynie Łódź rocznicę tę publicznie obchodzi, dzięki temu, że jej Koło wolnomyślicielskie składa się przeważnie z proletariatu pracującego fizycznie i umysłowo. Czytaj dalej →
Demokracja formalna, demokracja zapisana w Konstytucji, nie usuwa jeszcze klasowości w społeczeństwie, pomimo najlepszego prawa wyborczego dla mężczyzn i kobiet. Dopóty, dopóki panuje wyzysk człowieka przez człowieka, dopóty, dopóki socjalizm nie zniesie różnic majątkowych i niesłusznie nagromadzonych majątków, istnieć będą klasy własności i pracy i będą ze sobą w walce. Jednak i możliwie doskonała politycznie demokracja, taka, jaką zbudować się starają demokratyczne konstytucje, może przyjść i tutaj z pomocą. Musi, znosząc polityczne przywileje, podminować z czasem i przywileje społeczne. Demokracja polityczna organizuje i przygotowuje w długiej i cierpliwej pracy wszystkich obywateli do roli współpracowników i zarządców dla tej prostej przyczyny, że czyni ich wszystkich odpowiedzialnymi za całość i moc własnego Państwa. Ona dopiero otwiera pole dla urzeczywistnienia hasła, które w ciągu ostatnich stu lat tak często bywa powtarzane: „wszystko dla ludu, wszystko przez lud”. Czytaj dalej →
"Dobre określenie spółdzielni winno zadośćuczynić następującym zadaniom: 1) powinno odgraniczać spółdzielnię od innych form organizacyjnych wspólnego działania, 2) precyzować możliwie mało ogólnikowo cel istnienia spółdzielni i 3) określać sposób jej działań, odróżniający je od sposobu działań innych przedsiębiorstw. Tym trzem warunkom odpowiadałyby, jak myślę, wymienione dotychczas cechy główne spółdzielni. W zestawieniu brzmiałoby to jak następuje: Spółdzielnia jest dobrowolnym zrzeszeniem o zmiennej liczbie członków i zmiennym kapitale, którego celem jest przez prowadzenie wspólnego przedsiębiorstwa, opartego na zasadach odpowiadających interesom pracy, polepszać stan gospodarstwa członków albo podnosić ich zarobki, a także podwyższać ich poziom moralny i umysłowy. Członkowie spółdzielni, niezależnie od wniesionego kapitału, winni mieć równe prawa w zarządzie przedsiębiorstwem. Czysty dochód, po odłożeniu części na tworzenie niepodzielnego funduszu społecznego, winien być dzielony między członków w stosunku do dokonanych ze spółdzielnią obrotów. Można by to powiedzieć krócej, stwierdzając po prostu, że spółdzielnia jest dobrowolnym zrzeszeniem, zaspokajającym na zasadach demokratycznych gospodarcze potrzeby członków. Byłoby to zapewne dostatecznie jasnym wyrazem istoty spółdzielni, gdyby słowo „demokracja” i jej zasady było pojmowane przez wszystkich jednakowo. Gdy tak nie jest, lepiej będzie wymienić te działania spółdzielni, w których wyraża się jej charakter demokratyczny. " Czytaj dalej →
W waszym ręku towarzysze-robotnicy spoczywa całe wasze dobro. Jeżeli zgodnie, masą całą, zażądacie płacy wyższej i krótszego dnia roboczego, otrzymacie jedno i drugie. Jeżeli masą całą postanowicie zdobyć sobie swobodę – zdobędziecie ją, bo sile waszej nikt oprzeć się nie będzie zdolny. Zbliża się 1 maja – dzień powszechnego święta robotniczego, dzień, w którym mamy całemu światu powiedzieć, czego żądamy, czego nam dziś brakuje. Nie stchórzmy więc, nie zawahajmy się przed wypowiedzeniem tych żądań. Chcemy większej płacy, krótszego dnia roboczego, a przede wszystkim chcemy swobody, chcemy wolnej niepodległej Polski. Wypowiadamy to, świętując dzień 1 maja, świętujmy więc wszyscy. Niech ten dzień 1 Maja będzie dobrym początkiem świętej sprawy naszej i niech od dnia tego po całej Polsce rozchodzi się wielkie słowo wolności – ażeby cały lud polski odczuł hańbę carskiej niewoli i stanął prędzej do walki – by zdobyć swoje prawa i swoje swobody. Czytaj dalej →
Widok budzących się sił przyrody nasuwa mu myśl, że może kiedyś i w jego życiu zapanuje wiosna, może kiedyś cała ta nędza, która przygniata lud roboczy olbrzymim ciężarem, zniknie, jak znikły śniegi na polach… Nie darmo przeto święto wiosny tryumfującej nad zimą – święto majowe – jest zarazem świętem robotniczym. Od lat dziewięciu robotnicy całego świata obchodzą dzień 1 maja jako swoje święto proletariackie, a wszyscy możni panowie, fabrykanci, bankierzy i trzymający z nimi księża z trwogą oczekują dnia tego. Bo też jest to jedyny dzień, kiedy lud roboczy może pokazać panom tego świata, że ani narodowość, ani wyznanie go nie dzieli, że cele jego są wszędzie jednakie, bo wszędzie ma on tegoż samego wroga. Na pierwszego maja co roku proletariat oblicza swe siły, panowie kapitaliści truchleją ze strachu, a rządy na wszelki wypadek trzymają w pogotowiu zastępy uzbrojonego żołdactwa. I w tym roku powtórzy się to samo, ale w tym roku wystąpienie proletariatu powinno być jeszcze potężniejsze, jeszcze wspanialsze niż zawsze. Czytaj dalej →
Kiedy u schyłku osiemnastego stulecia Sejm Czteroletni podjął pracę nad odrodzeniem Polski, wciągając w zakres swoich zamierzeń również konieczność stworzenia nowoczesnych form dla organizacji wojskowej, Tadeusz Kościuszko przedłożył sejmowi memoriał, w którym żądał wprowadzenia milicji, a ostrzegał przed stworzeniem wojska stałego, bo – jak się wyraził – „to kładłoby kajdany na obywateli”. Dzień dzisiejszy, pełen zadrażnień i niepokoju w dziedzinie stosunków międzynarodowych, nie sprzyja jeszcze przekształceniu siły zbrojnej naszego państwa w demokratyczną milicję. Niemniej jednak już teraz czuwać musimy nad tym nieustannie, by polska armia na wskroś przeniknięta była duchem republikańskim, by się uważała za narzędzie nie jednostek, klas lub stronnictw politycznych, lecz by się uważała za własność państwa i całej ludności. Pilnie baczyć musimy, by do umysłów żołnierzy i oficerów nie przenikały legendy i wyobrażenia o „wrogu wewnętrznym”, znane nam aż nazbyt dobrze z armii państw zaborczych. Żołnierz ma jedno jedyne przeznaczenie: walkę z wrogiem zewnętrznym, z nieprzyjacielem, który atakuje nasze granice i przeciw któremu bronić musimy naszego bytu i niepodległości. Od wszelkich walk wewnętrznych, jakiejkolwiek by one były natury, politycznej czy gospodarczej, armia nasza powinna stać z dala. Leży to w interesie państwa i ugruntowanie naszej przyszłości tego wymaga, by do żołnierza każdy obywatel miał równe zaufanie. Czytaj dalej →
Przez długi czas panował pogląd, że walka o byt jest jedynym prawem przyrody, a stąd wniosek, że tylko gatunki i jednostki silne mogą utrzymać się przy życiu. Dokładne badania przyrodnicze udowodniły, że twierdzenie to nie jest całkowicie słuszne. Uderzającą cechą życia gromadnego jest opieka nad jednostkami słabszymi, zarówno podczas przebywania w tym samym miejscu, jak podczas wędrówek, uczucie większej pewności, a nawet odwagi u członków gromady, poczucie zbiorowego, łącznego działania i dobrowolne posłuszeństwo. Czytaj dalej →
Naszymi hasłami, które rozbrzmiewać winny na wszystkich wiecach i zgromadzeniach, na wszystkich posiedzeniach, we wszystkich pismach i odezwach są: 1) Niepodległa, zjednoczona Polska Republika Ludowa z własnym wybrzeżem morskim. 2) Nie chcemy monarchy ani króla, ale prezydenta Republiki Polskiej! 3) Sejm ludowy, wybrany na podstawie równych, powszechnych, bezpośrednich, tajnych i proporcjonalnych wyborów. 4) Sejm ludowy załatwi wszystkie sprawy ludowe! 5) Reforma rolna, która da chłopom ziemię obszarniczą, pozostawiając obszarnikom najwyżej 300 morgów. 6) Upaństwowienie wszystkich lasów, kopalń, kolei i dróg. 7) Państwowe zabezpieczenie bytu służby dworskiej, nim ona dostanie rozparcelowaną ziemię. 8) Powszechne, przymusowe i bezpłatne nauczanie i załatwienie żądań nauczycielstwa ludowego. 9) Odbudowa kraju, rolnictwa i przemysłu za pieniądze tych, którzy kraj zrujnowali. 10) Armia ludowa dla obrony ojczyzny, z wykluczeniem wszelkiego ucisku i szykan militarnych. Czytaj dalej →
„To, co dziś wydaje się takie jasne i proste na utorowanej przez niego drodze, w początkach jego działalności uważane było niemal za utopię [...]. Jakże można marzyć przez organizację robotników i włościan, w połowie analfabetów, nie mających żadnego pojęcia o handlu, stworzyć w Polsce największą instytucję handlową? A jednak Mielczarski przez 17 lat swojej działalności [...] tego właśnie dokonał [...]” – pisał Stanisław Wojciechowski o wielkim dziele swego współpracownika i przyjaciela. Można powiedzieć, choć to oczywiście subiektywna opinia, iż biografia Romualda Mielczarskiego jest do pewnego momentu typowa dla najlepszej części Polaków żyjących pod zaborami. Mamy w niej zaangażowanie w działania zarazem niepodległościowe i zmierzające do sprawiedliwości społecznej, mamy niezgodę na bierność i służalczość wobec caratu, mamy odwagę i wytrwałość, mamy ryzyko i poświęcenie, mamy wreszcie wysoką cenę zapłaconą za taką postawę – cenę biedy, prześladowań, więzień i emigracyjnej poniewierki. Czytaj dalej →
Uważając kwestię robotnic i w ogóle sprawę kobiet klas niższych za najważniejsze ze swoich zadań, dzisiejszy ruch kobiecy nie może jej oddzielić od kwestii robotniczej w ogóle, bo jak się wykazało wyżej, jest ona z nią organicznie związaną, ruch kobiecy zaś może tylko na tym zyskać, gdyż wszelkie dążenia jego znajdowały zawsze wśród parlamentarnych reprezentantów stronnictw robotniczych najgorętsze poparcie. To szerokie tło nie pozwoli na separatyzm kobiecy: w sprawach oświaty, stowarzyszeń, samopomocy robotniczej iść muszą ręka w rękę robotnicy płci obojga. Drugim nie mniej ważnym warunkiem jest, aby kobiety klas wyższych nie wyobrażały sobie, że należy im zająć stanowisko opiekunek i kierowniczek. Jak się wykazało wyżej, robotnica współczesna opieki takiej nie znosi, a o ile ma coś osiągnąć, w walce musi pozostać wierną własnemu kierunkowi. Czytaj dalej →
W średnich wiekach, w czasach rozkwitu tak zwanej scholastycznej nauki, rozmaici uczeni zastanawiali się głęboko nad pytaniem: czy kobieta ma duszę, czy jest w ogóle człowiekiem? Dziś na tak postawione pytanie już nie uczeni, ale zupełnie prości ludzie odpowiadają śmiechem. Pojawiły się natomiast pytania inne, ot chociażby takie, jakie się w tytule niniejszej książeczki znajduje, a mianowicie: „czy kobieta powinna mieć te same prawa co mężczyzna?”. Właściwie pytanie to w treści swej nie różni się niczym od owego średniowiecznego pytania. Zmieniły się tylko czasy, sposób myślenia i sposób formułowania zagadnień branych pod rozwagę. Dawniej zastanawiano się poważnie nad kwestią, ile diabłów pomieścić się może na ostrzu szpilki, tak samo i kwestia kobieca streszczać się musiała w pytaniu: czy kobieta ma duszę? Czytaj dalej →
On to przeszczepił na pozór oderwane konstrukcje marzycielskie Żeromskiego z „Przedwiośnia” i Abramowskiego na grunt praktyczny, gdzie zaczynały żyć i rozwijać się bujnie. Nie tylko jednak tradycję własną, tę co „podług nieba i zwyczaju polskiego” wyrosła. Dla budowania teraźniejszości posługujemy się tradycją całej pracującej ludzkości, osiągnięciami techniki i kultury. Czy trzeba przypominać artykuł Toeplitza z 1929 roku pt. ,,Kahun i Gdynia”, przeciwstawiający planowość faraonów, przystępujących do budowy piramid, chaotycznej i żywiołowej rozbudowie Gdyni, przy której zapomniano o potrzebach mieszkaniowych tysięcy robotników stwarzających swoim wysiłkiem polskie ,,okno na świat”. Tradycja pracującej ludzkości – w określeniu tym mieści się podstawowe założenie materializmu filozoficznego, którego Toeplitz, jako marksista i socjalista, był szczerym wyznawcą. „Ziemia nie jest tworem ludzkim, ale może być pracą ludzką ulepszana”. Czytaj dalej →
Jezus, ubogi cieśla, gromadka rybaków, których Chrystus uczynił „rybakami ludzi”, słowem: proletariusze, jakbyśmy dziś powiedzieli, byli pierwszymi głosicielami nowej wiary. A propaganda ich znajdowała odgłos nie wśród „silnych tego świata”, którzy ich prześladowali, lecz w sercach prostych, które łaknęły sprawiedliwości i oczekiwały wybawienia z niewoli. Chrześcijaństwo niewątpliwie w pierwszych swych czasach było religią demokratyczną, religią braterstwa i równości. Pragnienia i nadzieje ludu ówczesnego nie mogły wyrazić się inaczej jak w mglistej formie religijnej. Oczekiwano Zbawiciela, wysłannika Bożego, który by kres położył wszelkim nieprawościom. Chrześcijaństwo było wyrazem tych pożądań i tęsknot świata ówczesnego; dlatego też szybko ogarniało tłumy i, prześladowane z początku i zohydzone, wyszło zwycięsko z zamętu i upadku starożytnego świata... Wobec ludowego charakteru chrześcijaństwa w pierwszej jego dobie nic dziwnego, że znajdujemy w nim wyraźne i niewątpliwe dążenia komunistyczne. Jeżeli ludzie są sobie braćmi, jeżeli bliźniego należy kochać jak siebie samego, to czyż podobna odróżniać „moje” od „twojego”? Własność prywatna jest wyrazem samolubstwa i oschłości serca; kto pragnie miłości powszechnej i „Królestwa Bożego na ziemi”, ten powinien wyznawać zasadę wspólności i czynem ją stwierdzać. Dla pierwszych chrześcijan, ludzi ubogich i oddanych całą duszą „dobrej nowinie”, komunizm, to jest własność mienia, musiał być częścią składową ich wiary, musiał też znajdować zastosowanie w ich praktyce życiowej. Czytaj dalej →