To zaczęło się zaostrzać w roku 1987, gdy ruszyła dyskusja „co dalej?”. Wtedy pojawiły się dokumenty, które nas zaniepokoiły, choćby „Tezy o sytuacji gospodarczej Tymczasowej Rady NSZZ »Solidarność«”. Eksperci solidarnościowi podpowiadali, że antidotum na istniejącą sytuację jest wolny rynek, prywatyzacja... Pojawił się też w piśmie „Wola”, związanym z Regionem Mazowsze, znamienny artykuł Tomasza Litwina. Pod tym pseudonimem krył się Michał Boni. Tekst zatytułowany był „Solidarność znaczy reforma”. Teza brzmiała: „Solidarność zamiast sprawami związkowymi powinna zająć się reformą gospodarczą”. Odpowiedzieliśmy dużym artykułem: „Solidarność znaczy obrona praw pracowniczych”, który w środowisku wzbudził znaczne spory. To pokazywało, że budowa jednego bloku, „Polskiej Partii »Solidarność«”, jest niemożliwa. Gdy okazało się, że nie ma jednego, wspólnego celu, że idziemy w różne strony, stwierdziliśmy, że trzeba stworzyć własną formację polityczną. Naturalnie myśleliśmy o PPS, ponieważ ona była nam najbliższa. Czytaj dalej →
Uzyskaliśmy zatem ok. 400 tysięcy nowych głosów. Wynik ten śmiało nazwać można dużym zwycięstwem partii naszej. Bo zważmy, że reakcja przystąpiła do wyborów zblokowana w „Chjenie” i rozporządzająca olbrzymimi funduszami (miliardami marek), liczną prasą, ciesząca się wyłącznym prawie poparciem kleru, agitująca w sposób ohydnie demagogiczny, operująca kłamstwem i oszczerstwem, spekulująca na najniższych instynktach ciemnych mas, ściągająca do urn wyborczych zahukane kobiety, chorych ze szpitala, ostatnią zakonnicę klasztorną itp. Z drugiej strony PPS wystawiona była na najnikczemniejsze ataki ze strony komunistów, którzy w wyborach do Sejmu Ustawodawczego udziału nie brali. Na wsi musiano zwalczać demagogię i bezideowość Piasta i Wyzwolenia. A mimo wszystko – pomijamy już drobniejsze ugrupowania konkurencyjne jak „inteligencję” z listy 10 lub NPR – partia nasza powiększyła liczbę głosów o 80%, a liczbę posłów o 7! A przecież „Chjena” więcej wydała na agitację wyborczą w jednym powiecie czy mieście niż PPS w całym kraju! Śmiało rzec można, że zwycięstwo nasze jest zwycięstwem idei socjalistycznej, zwycięstwem idei pepeesowej! Czytaj dalej →
Owo – nomen omen – święte oburzenie co poniektórych na filiację lewicy z chrześcijaństwem zadziwia w obliczu faktów. Grunt do mariażu dwóch obecnie w dużej mierze przeciwstawnych postaw czy filozofii wytworzyły śmiałe eksperymenty gospodarcze II połowy XVIII w. I choć żadną miarą nie można ich uznać za posunięcia stricte socjalistyczne, to jednak dokonywały one wyłomu w spetryfikowanym systemie feudalnym, tworząc podstawę, na której wkrótce rozkwitły nowe idee. Chrystus, który mówi „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz”, zainspirował większość pierwszego pokolenia polskich socjalistów. Wynikało to tyleż z czysto pragmatycznego podejścia do spraw wiary, ile z rzeczywistego przekonania, że Polacy są tym ludem, który Bóg upatrzył jako narzędzie nie tylko do absolutnego wyzwolenia samych siebie, ale i całego świata. I choć plan zbawicieli się nie powiódł, pokrewieństwo lewicy i chrześcijaństwa obrodziło wieloma ciekawymi, nowatorskimi koncepcjami. Czytaj dalej →
Z równym też zapałem, z niebywałą wytrwałością szerzą ideę strajku powszechnego. Od lat przeszło dziesięciu idea ta toruje sobie drogę we Francji i dziś setki tysięcy robotników uważają tę broń za najskuteczniejszą, niemal jedyną dla wyzwolenia proletariatu. Nie ma obecnie miasta, nie ma prawie gminy, gdzie by nie znano i nie broniono kwestii strajku powszechnego, tyle już bowiem odczytów urządzono, tyle tysięcy broszur i odezw rozpowszechniono. Zaledwie nieznaczna część syndykatów – kilkadziesiąt na 8680 – dała się wciągnąć do politycznych tzw. ministerialnych organizacji socjalistycznych, znakomita zaś ich większość pozostała wierną rewolucyjnemu sztandarowi, na którym zdała widnieje napis: Vive la grève générale. Widząc jak idea ta coraz więcej zyskuje zwolenników nawet zagranicą, jak zdolną jest zelektryzować masy, a śmiertelnym strachem przejąć burżuazję, propagują dziś ją francuskie organizacje robotnicze z gorętszą jeszcze wiarą, z większą energią. Nie tyle myślą używać tej broni dla zdobycia jakiegoś prawa, ile dla ostatecznego obalenia dzisiejszego ustroju; nie uważają jej za środek pokojowy, lecz za prolog rewolucji społecznej; nie sądzą, ażeby godzina jej wybiła lada chwila, ale wiedzą, że tysiączne wypadki mogą ją przyśpieszyć. Nie łudzą się, ażeby proletariat był już gotów, zachowują jednak w pamięci prawdę historyczną, że zawsze mniejszość przebojem toruje ścieżki postępu i wolności. Czytaj dalej →
Dziś partia nasza, czująca się ideowo związaną z walczącym proletariatem w Polsce, stoi na mocnych fundamentach, czego dowodem są 43 komitety lokalne Polskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej na Śląsku i Morawach. Przeprowadziliśmy już niejedną akcję obronną na korzyść proletariatu polskiego w Czechosłowacji i prowadzimy w dalszym ciągu wytrwałą walkę o szkolnictwo nasze, gnębione przez Czechów, o prawa obywatelskie, obcinane przez nich, i możność życia w tych ciężkich nad wyraz warunkach. Narzuconą ludowi śląskiemu walkę z najazdem o najświętsze prawa swoje – lud śląski prowadzić będzie nadal póty, póki nie zniknie z ziemi tej krzywda, póki nie zapanuje Sprawiedliwość. Czytaj dalej →
Niemcy rozumieli, że wzrastająca z dniem każdym siła rewolucyjna polskich mas robotniczych stanie się dla nich nieszczęściem, gdyż „wróg” wewnętrzny, niewidoczny, może zachwiać tyłami armii wschodniej. Wzięli się więc do niszczenia tak PPS, jak i POW. Na czele policji politycznej niemieckiej w Warszawie postawiono zdolnego i energicznego oficera, dr. Ericha Schultzego, związując go całkowicie z głównym dowództwem armii wschodniej. Dr E. Schultze stał się groźną i niebezpieczną jednostką dla ruchu niepodległościowego. Opinia jego o aresztowanym niepodległościowcu bywała podstawą wyroku dla niemieckiego sądu polowego. Na represje okupantów pozostawała już tylko jedna odpowiedź z naszej strony: niszczyć całą siłą aparat policji niemieckiej, „sprzątać” kierowników. Toteż w miesiącu kwietniu 1918 roku uchwałą Centralnego Wydziału Bojowego PPS wydano wyrok śmierci na dr. Ericha Schultzego. Czytaj dalej →
Byli to ludzie głęboko wierzący, a z Ewangelii można było wyczytać mnóstwo idei, które potwierdzały słuszność wołania o sprawiedliwość w życiu społeczeństw i między narodami, o lepszy świat, o bardziej godne życie „szarego człowieka”. Mimo to przez Kościół postrzegani byli jako heretycy, ich poglądy napotykały na gwałtowny opór, żadne kontakty z hierarchami nie wchodziły w rachubę. Wśród samych radykałów budziło to z kolei zdziwienie – uważali, że po prostu odkrywają prawdy wiary w ich aktualnym kontekście społecznym. W poczuciu misji słali zresztą do Rzymu swoje propozycje, petycje, które były albo ignorowane, albo wywoływały ostre reakcje. Zderzenie było nieuniknione – idee chrześcijańskich socjalistów były bardzo rewolucyjne, a dziewiętnastowieczny Kościół pozostawał mocno konserwatywny. W tym wszystkim trzeba pamiętać, że w owym okresie takie myślenie, które dziś określamy jako lewicowe, w ogóle odwoływało się do chrześcijaństwa, jako swojego „naturalnego zasobu” kulturowego, etycznego. Metaforyczny język Pisma Świętego ułatwiał sprawę. Była to myśl przed-marksowska, Europa była przesiąknięta duchem romantyzmu, a zatem po części zeświecczonych koncepcji chrześcijańskich. Francuska myśl socjalistyczna, choćby saintsimonizm, wprost wyrażała ciągoty religijne, mistyczne. To był bardzo krótki okres, może dwudziestu, trzydziestu lat, ale brzemienny dla myślenia na kontynencie. Czytaj dalej →
Nie ulega wątpliwości, że federacja gmin wyzwolonych zmieniłaby z gruntu stosunek jednostki i grup społecznych do państwa, zamieniłaby z czasem istniejące dziś państwo w „kategorię historyczną”, ale w 1871 roku Komuna, walcząc o uzyskanie samowładztwa terytorialnego od istniejącego państwa, tylko na bezdroża wejść musiała, gdy uważała się niezawisłą od rządu centralnego w Wersalu. Póki szło o walkę Paryża „samodzielnego”, Paryż musiał pozostać izolowanym i Paryż musiał zostać pobitym – tylko jako chorąży ogólnokrajowej rewolucji Paryż mógł zwyciężyć. Wielkie zagadnienie decentralizacji politycznej, postawione przez Komunę, jest zadaniem najbliższej przyszłości. Społeczeństwa, dążące do swobody, nie mogą dziś zadowolić się ani urządzeniami reprezentacyjnymi, ani nawet formą republikańską. Życie społeczne stało się tak złożonym, iż parlamentaryzm dawniejszy nie wystarcza. Niedomagania parlamentaryzmu, dziś wyzyskiwane bądź przez reakcję, bądź przez bezcelową demagogię, wynikają właśnie z tego, że system reprezentacyjny, który dawniej mógł być gwarancją dla swobody i dla rzetelnego kierownictwa sprawami kraju, przestał nim być wobec tylu zmian, które wstrząsnęły organizmem społecznym. System reprezentacyjny nie daje dziś ani kontroli nad administracją, ani też swobody jednostce wobec wzrastającej potęgi państwowej. Decentralizacja staje się zatem koniecznością; powołanie obywateli do zarządu krajowego jest jedynym punktem wyjścia, by uniknąć najazdu biurokracyjnego. Samorząd wszak, by być skutecznym, by gwarantować swobodę, musi być niezależnym. Jakim więc będzie stosunek tego samorządu miejscowego do centralnego ciała zarządu? Jedno wszakże nie ulega wątpliwości, że tylko demokracja może dać rozwiązanie tego ciężkiego i zawikłanego zadania, demokracja nie w znaczeniu dyktatury powołanych lub wybranych przedstawicieli ludowych, ale demokracja pojęta jako świadomy samorząd polityczny i administracyjny. Czytaj dalej →
Miałbym więc występować o rehabilitację chyba tylko po to, by nie mieć w swoim życiorysie nawet tak słabego dowodu, jakim jest wyrok Sądu Wojskowego z 1948 roku, świadczący bądź co bądź o tym, że od pierwszej chwili, gdy znalazłem się na ziemi polskiej po powrocie z niemieckiej niewoli, zwalczałem system „błędów i wypaczeń”, który wówczas partia cała uważała za doskonały i o jej charakterze dowiedzieć się miała rzekomo dopiero po przemówieniu Chruszczowa na tajnym posiedzeniu XX Zjazdu? Tadeusz Szturm de Sztrem i Stefan Zbrożyna poparli stanowisko Cohna. Nie tylko oni, lecz nikt ze skazanych WRN-owców nie ubiegał się o uchylenie wyroku. Nie należy przy tym zapominać, że dla ludzi pozbawionych wszelkiego mienia i niejednokrotnie napotykających na trudności w znalezieniu pracy nie było to przecież bagatelą. Czytaj dalej →
Pospołu z Fr. Engelsem Karol Marks sformułował pojmowanie materialistyczne dziejów, to pojmowanie, które między innymi wykazuje znaczenie sposobów produkcji w rozwoju dziejowym, konieczność antagonizmów klasowych oraz rolę dziejową proletariatu nowoczesnego wraz z właściwymi mu dążnościami przekształcenia społeczeństwa w duchu socjalistycznym. Następnie Karol Marks w szeregu prac poddał rozbiorowi istotę gospodarstwa społecznego i odsłonił tajemnicę ustroju kapitalistycznego. Praca człowieka jest jedyną potęgą wartościotwórczą: robotnik jest jedynym istotnym twórcą całego bogactwa, ale z wytworu pracy swojej otrzymuje tylko tyle, ażeby zdołał wyżyć sam i wychować dzieci. Dochód wszystkich innych warstw społecznych powstaje z tego wytworu ręki robotników, przywłaszczonego przez świat kapitalistów. Ale prócz pracy teoretycznej myśliciel ten rozwinął ożywioną działalność praktyczną. Chodziło mu o powiązanie robotników w jedną solidarną gromadę z rozwiniętym poczuciem swego interesu klasowego, które by nie pozwoliło im za cenę uzyskania drobnych ustępstw zapomnieć o głównym zadaniu – przekształcenia ustroju kapitalistycznego w ustrój socjalistyczny. Pierwszy w teorii dowiódł międzynarodowej solidarności interesów wśród robotników. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”. Czytaj dalej →
Tak się też stało ze stowarzyszeniami wszelkiego rodzaju wskazanymi w dziełach wielkiego myśliciela francuskiego Karola Fouriera. Ten system stowarzyszeń znalazłszy echo w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, wypróbowany tam w rozmaitych gałęziach rolnictwa, handlu, przemysłu i rękodzielnictwa, dając świetne i nadspodziewane rezultaty. Kilkanaście stowarzyszeń rolniczych sformowanymi zostały w Stanach Zjednoczonych północnych na zasadach wskazanych przez wyżej wymienionego myśliciela francuskiego. Z tych więc jedno odległe od wielkiego miasta Nowego Yorku tylko sześćdziesiąt kilka kilometrów, znajdujące się w stanie New Jersey, zwiedziwszy przed wyjazdem do Teksasu, tutaj opiszę. Kilkudziesięciu wcale niezamożnych, lecz coś posiadających Amerykanów, między którymi najwięcej było rolników, złożyło sumę 100 000 dolarów dla zakupienia kilku tysięcy akrów (morgów) ziemi, uprawiania jej wspólnie, a przez to ciągnienia większych dochodów wypływających ze stowarzyszenia. Przybrali oni do siebie ludzi znanych z pracy, z moralności i posiadających jakieś rzemiosło potrzebne w gospodarstwie rolniczym, jako to: kowala, kołodzieja, młynarza, garbarza itp., lecz nie jako płatnych tylko robotników, ale jako wspólników należących do podziału ogólnej produkcji. Z żonami i dziećmi swymi i z żonami i dziećmi przybranych towarzyszów znalazło się do 150 osób. Wybudowali sobie duży długi dom i dwie oficyny, gdzie się wszyscy pomieścili. Wystawili młyn, kuźnię i inne budynki gospodarskie, po czym zaczęli wspólnie pracować. Czytaj dalej →
Główną tragedię Organizacji Bojowej stanowił jej spóźniony rozwój, tłumaczący się brakiem uprzednich przygotowań i tym, że musiała się rozwijać w atmosferze sporów, walki, niechęci, nienawiści i niezrozumienia. Poszła do boju jako armia licząca maksimum 5-5,5 tysiąca, a więc posiadając siły, które nie mogły marzyć o zwycięstwie nawet nad zdemoralizowanymi siłami rządu. Zrobiła to, na co ją stać było: pozbawiła znaczenia policję, wywalczyła sui generis konstytucję. Główną zasługą Organizacji Bojowej – uratowanie idei zbrojnego ruchu, która byłaby zabita, zniszczona zupełnie bez walki Organizacji Bojowej. W społeczeństwie zapanowałoby niepodzielnie przekonanie o zupełnej niemożliwości walki zbrojnej, gdyby nie powstała ona nawet w chwili tak odpowiedniej – w chwili zupełnego osłabienia i dezorganizacji caratu. Organizacja Bojowa przygotowała ludność do walk zbrojnych, wszczepiła jej przekonanie o możliwości boju orężnego. Organizacja Bojowa ostrzelała pole, dała liczne przykłady walki zbrojnej, oswoiła z nią ogół. Poza tym w Organizacji Bojowej skupiła się myśl niepodległościowa – i po rozłamie na Organizacji Bojowej oparły się żywioły niepodległościowe. Czytaj dalej →
PPS wskazuje ludowi pracującemu na wsi i w mieście, że jedyna droga do podniesienia dobrobytu, do zniesienia bezrobocia prowadzi przez obalenie gospodarki kapitalistów i obszarników. Kapitalizm jest chory śmiertelnie, im prędzej go się dobije, tym prędzej lud pracujący dostanie chleb i pracę. Mamy dosyć chleba, aby wszystkich nakarmić, dosyć węgla, aby ogrzać wszystkie domostwa, dosyć drzewa, żelaza i cegieł, aby dać ludziom dach nad głowy i rozwijać wszelką produkcję. Mamy także dostateczną ilość rąk do pracy, aby wytwarzać wszystko, co potrzeba. Dzisiaj nie chodzi o to, żeby się zmieniły tylko osoby stojące u rządu, ale dla wyzwolenia ludu z nędzy i niewoli politycznej koniecznym jest odsunięcie od władzy rządzących dziś klas i oddanie władzy w ręce robotników i chłopów. Czytaj dalej →
W chwili kiedy siła samozachowawcza robotnika, a łącznie z nią i świadoma walka robotnika o lepsze jutro, zaczyna okrawać, ograniczać i określać długość dnia roboczego, na porządku dziennym staje pytanie: cóż począć z godzinami okrojonymi, z „czasem wolnym?”. Dzień roboczy trwał dawniej 12 godzin, obecnie trwa 9. W ten sposób robotnik zyskał trzy godziny czasu, którym dowolnie może rozporządzać, a którego nie wypełnia więcej ciężka praca fabryczna, surowa walka o czerstwy chleb powszedni. W społeczeństwach robotniczych zachodu europejskiego i amerykańskiego, w Anglii i Stanach Zjednoczonych, gdzie robotnik o wiele wcześniej zaczął walczyć o lepsze warunki pracy i wiele wcześniej te lepsze warunki zdołał sobie wywalczyć, od wielu lat już sprawa wypełniania „wolnego czasu” stoi na porządku dziennym, zaprząta uwagę organizacji robotniczej i publicystów. Istnieje cały szereg instytucji, które nie tylko wypełniają wolny czas robotnika, które oprócz tego kształcą świat robotniczy, rozszerzają jego widnokrąg, wprowadzają do umysłu i uczucia nowe głębsze pierwiastki uspołecznienia i uszlachetnienia, pobudzają do życia drzemiące w człowieku uczucie solidarności. Czytaj dalej →
Trudno uznać go za typ „działacza partyjnego”, zorientowanego w kuluarowych rozgrywkach, z bezwzględnością zwalczającego przeciwników. Nigdy też nie szukał taniego poklasku, pochwał i pochlebstw. Był za to intelektualistą naprawdę dużego formatu, bez wątpienia jednym z najtęższych umysłów PPS. Jego spuścizna historyczna w dużej mierze do dziś zachowuje aktualność. Analiza publicystyki Próchnika ukazuje nam go jako przenikliwego obserwatora wydarzeń politycznych, samodzielnego i oryginalnego w swych sądach i opiniach. Był Próchnik zarazem humanistą i marksistą, przekonanym o tym, że inny, lepszy świat jest możliwy. Walce o ten lepszy świat poświęcił w zasadzie całe swoje dorosłe życie. Czytaj dalej →
Świadomość, że kapitał bez pracy jest tylko kupą nieużytków, stwarza nawet w kołach socjalistycznych nader sposobne podłoże do owego przekonania, że organizacja i solidarność muszą w bezpośrednich zapasach zapewnić pracy, stwarzającej wszelką wartość, zwycięstwo – byle tylko była po temu silna wola. Przez codzienną walkę klasa robotnicza pod kierownictwem związków zawodowych podnosi się materialnie i duchowo i sposobi do objęcia przyszłych swych zadań. Organizacja przedsiębiorców, zaostrzając walkę klasową, przyśpiesza chwilę objęcia przez proletariat kierownictwa produkcją społeczną. Lokauty są środkiem, którym świat kapitalistyczny dokumentuje możliwie najjaskrawiej wszystkie sprzeczności ukryte w łonie istniejącego ustroju i sam zmusza robotników do podjęcia z nim ostatecznej walki, dającej w swych wynikach zgodę między posiadaniem a pracą. Czytaj dalej →
Tym razem zebranie jest liczniejsze. Biorą w nim udział także kobiety, młodzi chłopcy, dziewczęta. I już nie w alkowie starego Henry’ego wszystko się odbywa, tylko w obszernej izbie pani Winders. Zresztą i tu jest ciasno. John jest wyraźnie wzruszony. Stoi przed zastawionym stołem ze szklanką piwa w ręku i drżącym głosem mówi: – Za chwilę wybije dwunasta godzina. Zacznie się nowy rok, rok 1845. Powiedziałem już wam, cośmy przez te parę tygodni zrobili i jaka czeka nas praca w tym nowym roku. Wypiliśmy zdrowie Karola Howarda, który pierwszy wpadł na pomysł założenia w Rochdale kooperatywy pod nazwą Sklep Pionierów. Dziękowaliście mi za moją pracę, a teraz ja dziękuję wam, że nie zapomnieliście o mnie. Ale jest wśród nas ktoś jeszcze, o kim nie wolno zapomnieć. Ktoś, kto włożył w nasz ruch całe serce i całą pracę małych rąk, na jaką go było stać. Mam na myśli małego tkacza, „dzwonnika roczdelskiego”, Boba Sanderta. Czytaj dalej →
Morderstwo dokonane przez wyższego urzędnika Departamentu Sztuki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na osobie prezydenta Gabriela Narutowicza wstrząsnęło Strugiem w sposób nieoczekiwany. Zazwyczaj spokojny i opanowany, na wiadomość o zbrodni nie potrafił ukryć wzburzenia, jakie nim owładnęło, i głosem podniesionym piętnował zabójcę i tych wszystkich, którzy doprowadzili do zbrodni. Nigdy nie widziałem Struga tak podnieconego, jak wtedy, gdy rozmawiał ze mną w parę godzin po dokonanym morderstwie. Tak się złożyło, że w tym niesławnej pamięci dniu – l6 grudnia 1922 roku – miało się odbyć doroczne walne zebranie członków Oddziału Warszawskiego Związku Literatów. Na oznaczoną godzinę przybyło kilkadziesiąt osób, zwabionych nie tyle przewidzianym porządkiem obrad, ile wypadkami w tym dniu zaszłymi. Na znak żałoby Strug odwołał zebranie związkowe, a otworzył wiec pisarzy dla zaprotestowania przeciw haniebnej zbrodni, nie mającej sobie równej w dziejach Polski. Czytaj dalej →
Podczas gdy Socjal Demokracja Królestwa Polskiego i Litwy zajęła w sprawach narodowych stanowisko sprzeczne z tęsknotami mas, które pragnęły własnej, demokratycznej republiki, Polska Partia Socjalistyczna dawała żywy wyraz tych właśnie uczuć. Ale nawet w sprawach społecznych SDKPiL nie umiała wywołać oddźwięku w masach. Przywódcy jej – Róża Luksemburg, Tyszko, Marchlewski, Dzierżyński – nie mieli kontaktu z ludem, z robotnikiem w tej mierze, co działacze PPS. Nie wyczuwali dążeń, nie rozumieli ludzkich żywych uczuć. Do zagadnień społecznych podchodzili w sposób teoretyczny i oderwany. Operowali językiem technicznym, marksowskim, frazeologią ciężką, niezrozumiałą. Mówili po prostu językiem obcym, dalekim. Była to jakaś teologia polityczna, która zupełnie do ludu nie trafiała. Wyżywali się w niej rozteoretyzowani inteligenci. Nie było też w tych teoriach prostego normalnego języka, nie dawały one wyrazu uczuci ludzkich, protestu przeciw krzywdzie; tego protestu, który odradza się w historii i stanowi motyw moralno-polityczny działalności ludzkiej. Czytaj dalej →
Był to w dziejach naszego kraju prawdziwy fenomen. W szczytowym okresie liczył ok. 100 tys. członków. Skupiał najbardziej zaangażowaną w życie publiczne młodzież spoza dużych i średnich miast. Jako jedyna w Polsce tak duża inicjatywa dopracował się własnej, oryginalnej ideologii, nie zapożyczonej z Zachodu lub Wschodu. Jej przedsięwzięcia praktyczne – kulturalne, społeczne, spółdzielcze – można liczyć w tysiącach. A wszystko to zostało dokonane nader skromnymi środkami, na bardzo trudnym terenie zacofanej i biednej wsi polskiej. Czytaj dalej →