Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

„Do czynu!” (PPS)

Artykuł programowy

[kwiecień 1918]

Pod względem politycznym chwila dzisiejsza gorsza może jest od wszystkiego, co przeżyliśmy od początku wojny. Polskie klasy posiadające okazały się niezdolne do stworzenia państwa, które by choć trochę broniło ludność naszą od chciwości i okrucieństwa okupantów. Zarówno Tymczasowa Rada Stanu, jak i Regencja i Ministrowie – byli to ludzie, którzy nie potrafili stoczyć walki z władzami niemieckimi i zmusić je do ustępstw; nie potrafili też paść na placu, podnosząc ducha ludności. W ten sposób zmarnowane zostały bohaterskie wysiłki Legionów i rewolucyjnego proletariatu oraz włościaństwa, które to klasy swą akcją w obronie niepodległości stworzyły dla kraju korzystną sytuację w lecie 1916 r. A potem przyszły tryumfy wojska niemieckiego nad Rosją, zakończone osłabieniem rządu bolszewickiego i odtąd buta okupantów nie zna granic.

Pierwszym przejawem zmienionej sytuacji politycznej była umowa brzeska, odbierająca Polsce Chełmszczyznę i Podlasie. Ale to, co potem nastąpiło, jest jeszcze gorsze, jakkolwiek mniejsze wywołało oburzenie. Oto p. Hertling, kanclerz państwa niemieckiego, już dwukrotnie zapowiedział, że granica polska od strony Prus ulegnie zmianom wymaganym przez względy wojskowe. Co to znaczy, łatwo się domyślić, gdyż od początku wojny wojskowi niemieccy i hakatyści domagają się Zagłębia Dąbrowskiego, Kaliskiego, Płockiego i Łomżyńskiego. Niektórzy wyciągają swe szpony nawet po Łódź.

Byłoby to pozbawienie kraju węgla, cynku, najbardziej przemysłowych okolic i najbardziej polskich prowincji.

Ostatni cios wreszcie spadł przed niewielu dniami. „Wyjaśniono” mianowicie, jak należy rozumieć zrzeczenie się przez Rosję majątku państwowego w Królestwie, na Litwie i w Kurlandii, bez pretensji. Oto majątek ten będzie zarządzany przez Niemcy, a o jego przeznaczeniu państwa nowo utworzone nie będą mogły rozstrzygnąć bez zgody Niemców!

Jest to więc zwykły, nieosłonięty niczym rabunek setek milionów, które tkwią w kolejach, lasach, majątkach rządowych, w gmachach publicznych, kościołach, bibliotekach, pomnikach itp. Wszystko to stanie się własnością chciwych bestii krzyżackich, które będą mogły rozporządzać się zarówno Zamkiem i kolumną Zygmunta, jak setkami tysięcy morgów gruntu polskiego.

I po tym wszystkim gazety niemieckie mają jeszcze czelność gadać o „pokoju bez aneksji i odszkodowań!”. Co na to powie niemiecka i austriacka klasa robotnicza? Czy ocknie się w niej nareszcie sumienie i czy pęknie węzeł, łączący tameczną frakcję umiarkowaną z rządem? Są oznaki, świadczące, że tak, że otrzeźwienie następuje tam szybko.

Ale dla nas ważniejsze jest; co my wobec podobnej sytuacji mamy robić? Otóż sprawa chełmska dała nam bardzo cenne pod tym względem wskazówki. Protest, do którego my najgłośniej wzywaliśmy, stał się powszechnym. Wszędzie strajkowano i demonstrowano. Ale w parę tygodni po proteście większość Koła Polskiego galicyjskiego usuwa się od głosowania przeciwko budżetowi i ocala w ten sposób rząd austriacki, a w Królestwie partie burżuazyjne najmniejszych przygotowań do oporu nie czynią, owszem, układają się z wrogiem.

Jaki stąd wniosek? Oto, że możemy liczyć na przychylność i współdziałanie mas narodu, ale nie powinniśmy bynajmniej zawracać sobie głowy partiami burżuazyjnymi, które nie mają za grosz stałości woli i chęci do walki. Do mas możemy apelować i pociągniemy je za sobą, jeżeli tylko nasza polityka będzie szczerze rewolucyjna. I w tym kierunku powinny iść nasze usiłowania, jeżeli chcemy mieć to, bez czego żadna klasa rewolucyjna dotąd nie zwyciężyła.

Samo się przez się rozumie, że warunkiem powodzenia takiej taktyki jest daleko głębsze niż dotąd naszych własnych szeregów zrewolucjonizowanie. Ale nad tym nie będziemy się tu rozwodzili.

Z pola walki

Z zapartym tchem oczekiwał proletariat polski wyniku narad, które toczyły się w Brześciu Litewskim. Z jednej strony dzika przemoc niemiecka, imperializm, militaryzm i reakcja, z drugiej rodząca się do życia, zwiastująca wszystkim wolność socjalistyczna republika rosyjska. Wybór był nietrudny. A ułatwiał go jeszcze bardziej fakt, że delegacja Rosji domagała się usunięcia wojsk z terytoriów okupowanych, by umożliwić ludom wypowiedzenie się co do przyszłości. Tu marzeniom wprost kresu nie było, gdyż myśl o możności wyjścia od nas wojsk niemieckich wydawała się aż zbyt piękną. Wkrótce jednak przyszło gorzkie rozczarowanie: rewolucja rosyjska wypuściła z rąk jedyny środek oddziaływania na takie krwiożercze bestie, jak Hindenburgi i Hoffmanny, jak Hertlingi i Czerniny. Rząd bolszewicki dał się unieść chęci zwycięstwa w swej walce konkurencyjnej z innymi partiami socjalistycznymi; zapragnął on wszelkimi sposobami przekonać lud, że dąży nieodwołalnie do pokoju. Dla tego celu zamknął fabryki amunicji, pozwolił żołnierzom, udającym się na urlop, pozabierać karabiny, a armaty zostawił bez dozoru – wskutek czego dostały się w ręce Niemców.

Armia rosyjska rozprzęgła się, a republika rosyjska przestała być siłą, z którą by się Niemcy i Austria musiały liczyć.

Skutki są znane: armia niemiecka wchodzi w Rosję, jak nóż w masło. Pod pozorem ścigania „band” i obrony przed nimi mieszkańców posuwa się ona ciągle na wschód. Na południu zajęła Odessę, Chersoń i Nikołajew nad Morzem Czarnym. Idzie w kierunku Wołgi i Morza Kaspijskiego. Tam podają jej rękę Turcy, którzy opanowali już bogate w naftę Baku. Japonia zaś szykuje się do zajęcia Sybiru, żeby nie dopuścić Niemców do zawładnięcia brzegami Oceanu Spokojnego.

Jakże inaczej postępowała Rewolucja Francuska! Prawda, że zaczęła ona, tak jak bolszewicy, od zdezorganizowania armii francuskiej, chcąc zapobiec temu, by nie stała się narzędziem monarchii i reakcji. Ale zaledwie wkroczył do Francji wróg, w postaci wojsk austriackich i niemieckich (zupełnie tak, jak dziś!), wnet po całej Francji rozległ się okrzyk: Ojczyzna jest w niebezpieczeństwie! I natychmiast, jak spod ziemi, wyrosły setki tysięcy ochotników, którzy z niepohamowaną namiętnością rzucili się na wroga, by bronić zagrożonej wolności. Wtedy to powstała cudowna rewolucyjna pieśń: Marsylianka, zwiastująca nędzarzom świata całego wyzwolenie, a przy jej dźwiękach robotnicy i chłopi zaczęli bić dzikie hordy monarchistów, aż wypędzili je poza granice.

I nie dość tego. Rewolucja Francuska wyzwalała chłopa, usuwała przewagę szlachty, kleru, cechów, jednym słowem dokonywała rewolucji w Niemczech, we Włoszech, w Holandii, Belgii, aż nad brzegami Wisły i Niemna. W znacznej części Europy zniszczone zostały przywileje średniowieczne, wreszcie były one tak nadwątlone, że następujące potem w 1850 i 1848 r. rewolucje z łatwością je obaliły.

Sytuacja dzisiejsza nie wynikła bynajmniej wyłącznie z winy bolszewików; bezsilność Rosji przynajmniej w części została wywołana przez sabotaż, czyli niszczenie całej administracji przez urzędników, zarządy kolejowe, w ogóle przez burżuazję rosyjską. Na upadek Rosji złożyła się i zdrada, dokonywana w obliczu wroga przez burżuazję rosyjską i niemowlęctwo polityczne włościanina rosyjskiego, który uciekał z okopów do swej wsi i nie troszczył się o nic, i brak fachowców socjalistycznych, którzy by objęli wszystkie działy administracji i wiele innych przyczyn. Ale, jak zwykle, wszyscy dziś winę bolszewikom przypisywać będą, i lada osioł dziennikarski kopnie ich, wiedząc, że przestali być groźnymi.

I dlatego też musiało się krwawić serce każdego socjalisty, gdy widział bratobójczą walkę między bolszewikami a socjalistami rewolucjonistami i mieńszewikami.

Podczas gdy wszystko kulało i powodu braku sił inteligentnych, więzienia napełniały się socjalistami, nie należącymi do stronnictwa rządzącego.

Ale sprawa nie jest zakończona. Rosja posiada miliony robotników i chłopów, a tym wkrótce gorzka rzeczywistość wskaże, co mają czynić. Niełatwo im to pójdzie, gdyż dużo sposobności opuścili, ale 80-milionowy naród nie da się ujarzmić i potrafi upomnieć się o swe prawa, a wtedy pyszne marzenia junkrów niemieckich pójdą z dymem.

Tymczasem wojska niemieckie grabić będą w Rosji i Ukrainie wszystko, jak zagrabiły już w Polsce. Będą one wywoływały coraz większą nienawiść mieszkańców do siebie i ilość zaciętych wrogów państwa niemieckiego będzie przez to rosła.

Dla nas te zdarzenia są w najwyższym stopniu pouczające. Wskazują one po pierwsze, że ruchy rewolucyjne nie mogą odbywać się ślepo, bez planu, pod wpływem namiętności. Po wtóre, uczą, jakie olbrzymie znaczenie ma w chwilach rozstrzygających solidarność proletariatu, zaniechanie waśni partyjnych w obliczu wroga. Bez tych dwu przestanek rewolucja robotnicza nie może zwyciężyć. Musi ona mieć ład wewnętrzny, ścisłe przestrzeganie zasad socjalistycznych (o czym też nieraz w Rosji zapominano) i musi zużytkować wszystkie siły stojące na gruncie walki klasowej i programu socjalistycznego.

Z nauk tych potrafimy skorzystać. Rewolucja polska tylko na tym zyska, że odbędzie się później, gdy może i w innych państwach Europy dojrzeją owoce tej strasznej wojny.

Pierwsze grzmoty

W drugiej połowie stycznia wybuchł strajk powszechny w Wiedniu. Niebawem przyłączyli się do niego robotnicy prowincji Austrii, nieco później stanęły wszystkie zakłady przemysłowe, fabryki i warsztaty, w Budapeszcie i w Pradze czeskiej. Ster ruchu ujęła w swoje ręce partia socjalistyczna, która też wystawiła szereg żądań, jako to: zawarcie pokoju demokratycznego bez zaborów i bez kontrybucji, przeprowadzenie demokratycznego prawa wyborczego do rad miejskich i do samorządu gminnego na wsi, zwiększenie racji dziennej chleba.

Znany z obłudy i skłonności do oszukaństw rząd austriacki przyobiecał, że spełni wszelkie życzenia robotników. Rozpoczęto pertraktacje, narady, porozumienia i ostatecznie bezrobocie [w sensie: strajk] zostało na razie zakończone.

Ale wieść, że budzi się proletariat Austrii i Węgier, przekroczyła wnet pilnie strzeżone granice tego ogromnego więzienia, jakim są dzisiaj Niemcy, i poruszyła głęboko masy robotników niemieckich. Niezależna partia socjalistyczna wydała odezwę, wzywającą do strajku powszechnego pod znakiem „Pokoju, Wolności, Chleba”, z początku porzuciło pracę prawie 500 000 robotników Berlina, później, w dniach następnych, jęła się przyłączać prowincja. Na junkrów pruskich padł blady strach. Zajrzało im w oczy widmo rewolucji, zahuczał pod stopami wulkan, który uważali już za wygasły.

I najczarniejsze siły reakcji uciekły się do wszelkich możliwych sposobów, byle zdławić ruch. W Berlinie i w kilku innych miejscowościach głoszono obostrzony stan oblężenia, bandy szpiclów i policjantów strzelały z rewolwerów i karabinów do demonstrujących tłumów kobiet i młodzieży, zaczęły działać sądy polowe, zaczęły się aresztowania na olbrzymią skalę. Całe fabryki oddano pod zarząd wojskowy, tysiące ludzi wysłano na front, dzieci piętnastoletnie skazywano na kilka lat ciężkiego więzienia. Żandarmi i szpicle hulali w Berlinie, jak w zdobytym kraju. Po kilku dniach strajk począł słabnąć, aż wreszcie ustał zupełnie... Tak przeszedł przez mocarstwa centralne pierwszy powiew rewolucyjny. Ale powiew ten niewątpliwie nie będzie ostatnim.

Rząd niemiecki przy poparciu burżuazji postał wojska swoje w głąb państwa rosyjskiego i w głąb Ukrainy, by zdławić rewolucję proletariatu, by zapewnić zwycięstwo Białej Gwardii w Finlandii, by żelazny pruski but zaciążył nad całą Wschodnią Europą. Jednocześnie okazało się dowodnie, że piękne nadzieje na wielkie zapasy chleba na Ukrainie nie odpowiadają bynajmniej rzeczywistości. Głód i nędza srożą się w Niemczech i w Austrii w dalszym ciągu, bezczelna, bandycka polityka imperialistów, junkrów i wsteczników wymaga gwałtownego oporu ze strony socjalistycznego proletariatu. Toteż socjaliści i w Wiedniu, i w Budapeszcie, i w Berlinie pracują gorliwie nad przygotowaniem nowego masowego ruchu strajkowego, który by zachwiał dzisiejszymi rządami i rzucił na szalę wypadków zbiorową wolą, rewolucyjnej klasy robotnicze! Do apelu stają w pierwszym rzędzie zorganizowani austriaccy kolejarze.

Proletariat polski rozumie doskonale, że tylko jego własna siła może mu zapewnić zwycięstwo, że tylko nasz własny ruch zbudować potrafi niezawisłą i zjednoczoną Republikę ludową, w której rozpoczniemy dalszą walkę o socjalizm. Ale wiemy również, że jedynym pewnym sprzymierzeńcem naszym jest ruch rewolucyjny w innych krajach, jest międzynarodowy obóz socjalistyczny.


Powyższy tekst – niezatytułowany – pierwotnie ukazał się w piśmie „Do czynu!” – organie Okręgu Warszawskiego Polskiej Partii Socjalistycznej, nr 18, kwiecień 1918. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.

 

Na podobny temat warto przeczytać:

 
↑ Wróć na górę