Sprawozdanie Komitetu Centralnego Bundu w Polsce do przedstawicielstwa Bundu w Londynie za okres od 1 IX 1942 r. do 22 VI 1943 r.
Do Przedstawicielstwa Bundu w Londynie.
Szanowni, drodzy Towarzysze!
Mam okazję przesłania Wam listu o bardzo ograniczonych niestety rozmiarach. Korzystam z niej, śląc sprawozdanie (w nawiązaniu do ostatniego memoriału z 31 sierpnia ub. r.) za czas od 1 września 1942 do obecnej chwili. Z braku miejsca ograniczę się tylko do odcinka żydowskiego.
Na tle ogólnej akcji eksterminacyjnej, wyrażającej się w masowych „łapankach” do robót w Rzeszy, obozów i więzień, w stałych masowych aresztowaniach, rozstrzeliwaniach, wysiedleniach całych wsi, miasteczek i połaci kraju, odbyła się spotęgowana likwidacja pozostałej przy życiu części społeczeństwa żydowskiego. Jeśli do 31 VIII ub. r. okupant wytracił około półtora miliona Żydów, to w obecnym okresie wytracił drugie tyle, pozostawiając przy życiu zaledwie około 250 000, które z dnia na dzień topnieją. Omawiany okres znamionują dwa etapy likwidacyjne: pierwszy stanowi kontynuację poprzedniego okresu likwidacyjnego, polegającego na wytraceniu przeważającej większości Żydów, a to kobiet, dzieci, starych, chorych, już to na miejscu, już w obozach śmierci, a pozostawieniu w gettach tzw. produkcyjnych elementów koszarowych, w tak zwanych shopach, to jest wielkich przedsiębiorstwach niemieckich, szczelnie od siebie odgraniczonych. Inna drobna część wysyłana była do różnych ciężkich robót na wschód, do obozów karnych i pracy. Warunki pracy i życia w shopach i na placówkach poza gettem i obozem – okrutne. Głód i chłód, nahajka i kula, wyrafinowane tortury i deptanie człowieka, oto chleb codzienny tych niewolników hitlerowskich. W rezultacie pozostał szereg gett, wybitnie pod względem ilościowym skurczonych, o charakterze shopowym, w których jednakże ukrywali się w schronach tzw. nielegalni, to jest ci, którym udało się uciec przed tzw. przesiedleniem, a którzy nie zdołali dostać się do shopów. W warszawskim getcie np. w poprzednim okresie pozostało w shopach około 35 000, a ukrywających się kilkanaście tysięcy, w krakowskim getcie pozostało 10 tys., w lwowskim około 20 tys., w częstochowskim kilkanaście tysięcy. W wielu miastach i miasteczkach, gdzie akcji jeszcze w ogóle nie było, przeprowadzono ją od razu całkowicie, nieraz z pewnymi odchyleniami od niemieckich schematów. Poza tym w omawianym okresie napływały wciąż nowe masowe transporty z zachodniej i południowej Europy do obozów śmierci, obozów karnych i pracy.
Z narastaniem niepowodzeń militarnych Niemców intensywnieje gwałtowność, okrucieństwo i tempo likwidacji.
Drugi etap omawianego okresu obejmował likwidację już skurczonych gett, a polegającą na tzw. przesiedleniu i przenoszeniu shopów do obozów. Teraz chodziło o całkowite już odżydzanie miast. Getta znikają całkowicie, a pozostają obozy obejmujące resztki Żydów, jak obóz w Poniatowie, Trawnikach (około 25 000 Żydów z warszawskiego getta), obóz w Płaszowie, Bieżanowie pod Krakowem, obóz janowski (Lwów), obozy w Skarżysku, Ostrowcu, Starachowicach, Piotrkowie, Częstochowie i innych miastach, przeważnie we wschodniej Małopolsce lub na Kielecczyźnie.
Rysem charakterystycznym obecnego etapu likwidacyjnego – to fakty czynnego oporu zbrojnego. Podczas gdy w poprzednim okresie były one tylko sporadycznymi wypadkami (dochodziły z niektórych miast i miasteczek głosy o częściowym oporze) – to obecnie nastąpiła zasadnicza zmiana. Przoduje pod tym względem getto warszawskie. Pierwsze starcie miało miejsce 19-23 stycznia 1943 r. w warszawskim getcie. Walki, jakie stoczyły się tam między uzbrojoną żandarmerią niemiecką, SS-manami z jednej, a po raz pierwszy występującą Żydowską Organizacją Bojową z drugiej strony, rokowały nadzieję wielkiego rozmachu w przyszłości i były kompromitującą Niemców niespodzianką – preludium walk późniejszych.
Niestety brak miejsca uniemożliwia przedstawienie we właściwych rozmiarach i barwach, w sposób odpowiadający powadze wypadków, przebiegu tych wydarzeń. To się kiedyś stanie i stać musi. Tu kilka dorywczych uwag. To, co się działo w kwietniu i w maju br. w Warszawie, ta żydowsko-niemiecka wojna, owa – jak ją ochrzczono – walka gettogradu, Judengradu z Rzeszą rzeczywiście przerasta wszelkie analogie z dziejów własnego i innych narodów. Różne były etapy tej wojny, formy i metody narzucone szczególnymi warunkami i na ich tle tworzone akty zaczepne i obronne, partyzanckie. Niezapomniane, wstrząsające obrazy spowitego ogromną łuną pożarów i kłębiącymi się chmurami dymu getta, ów terkot karabinów maszynowych, huk dział, detonacje ciężkich armat, wybuchających min, łoskot walących się domów i owi w tych warunkach żyjący ludzie nasi. Wydaje się, że żaden mistrz pióra, pędzla czy tonów nie potrafi uzmysłowić tej wielkiej rzeczy, jaka w naszych oczach się działa, ani tego, cośmy w owe groźne, tragiczne, a przecież podniosłe, wielkie dni wszyscy przeżywali.
Walki główne trwały od 19 kwietnia (około 1 miesiąca), ale potem przez pewien czas były czynne pewne ogniska oporu, jeszcze z końcem maja nawet. Akcją obronną kierowała i jej trzonem była Żydowska Organizacja Bojowa, organ zbrojny Komisji Koordynacyjnej Bundu i Żydowskiego Komitetu Narodowego. Rewizjoniści do niej ani Aguda nie należeli. Rewizjoniści stworzyli małą własną „organizację zemsty”, która po dwóch dniach walki ją przerwała. W ŻOB przeważał element robotniczy i młody. Najmłodszy – 13-letni (Lusiek z Młodego Bundu), najstarszy – lat 40. Wszyscy ideowcy różnych kierunków. Braterstwo broni (bundowców, chaluców, szomrów itd.) – wzorowe. Ogólna postawa ludności – diametralnie sprzeczna w ubiegłym roku i obecnie. Wybitnie krzywdząca i niesłuszna byłaby też ocena, że ów heroizm i determinacja były produktem rozpaczy. Niejeden z walczących miał możność wydostania się z getta – nie uczynił tego, powodowany silną wolą spełnienia zadań wypływających z wysokiego etosu wymierzenia wrogowi odwetu, walki o godność, honor, walki z faszyzmem, wrogiem ludzkości i własnego narodu. Po stronie niemieckiej – ostrożność, granicząca z tchórzostwem. Z przeciągającą się bohaterską walką blakła aureola niezwyciężoności armii niemieckiej, a unaoczniła się społeczeństwu polskiemu wielka możliwość i nadzieja w walce z okupantem. W tej niemiecko-żydowskiej wojnie znajdowała Polska Podziemna wzmocnienie swego wspaniałego opornego ducha przeciw Niemcom. Za to dali Niemcy upust swemu szałowi i wściekłości, obracając w perzynę i gruzy całe getto. W piątym dniu walk wydaliśmy piękną odezwę ŻOB, w której walczący ślą Polsce Podziemnej i Stolicy pozdrowienia bojowe. Odłamy polskiego ruchu robotniczego odpowiedziały enuncjacjami solidarności i podziwu. W ogóle stanowisko całego polskiego ruchu podziemnego cechowały – zależnie od nastawienia poszczególnych ugrupowań do problemu żydowskiego – na ogół respekt dla obrońców i powaga wobec tych zmagań. Stolica i Kraj były nimi zelektryzowane. W czasie walk wydawaliśmy imieniem Komisji Koordynacyjnej Bundu i ŻKNar. regularne, nieraz codzienne komunikaty z placu boju, zamieszczane w codziennym, wydawanym przez konspiracyjne, oficjalne czynniki cywilne Biuletynie i nadawane przez radiostację Świt. Rezultatem walk było: po stronie żydowskiej kilka tysięcy zabitych, żywcem spalonych lub rozstrzelanych, i zagazowanych, około 25 000 wywiezionych do obozu w Trawnikach, Poniatowie, Majdanku i obozu koncentracyjnego w Lublinie, oraz sterczące od min, pocisków armatnich, pożarów ruiny i zgliszcza domów. Getto warszawskie – to wielkie cmentarzysko. W jego podziemiach jeszcze błąka się zapewne dogasające życie setek, a może tysięcy niedobitków. Oto przed dwoma dniami zjawił się 13-letni chłopak stamtąd z kartką z 10 VI, świadczącą o „życiu” w tamtym świecie, w tych nowoczesnych katakumbach. Bombardowanie Warszawy w 1939 r. spowodowało zniszczenie 75 tys. izb – wojna zaś z gettem wykazuje zniszczenie stu kilku tysięcy izb. Straty niemieckie – przeszło tysiąc zabitych i rannych oraz olbrzymie szkody materialne przedsiębiorstw pracujących dla niemieckiego przemysłu wojennego, niszczonych i palonych przez ŻOB. Straty ŻOB stosunkowo niewielkie, acz zginęły w walce dzielne jednostki z Komendantem (M. Ordche, szomer) na czele, inż. Klepfiszem, filarem jej uzbrojenia, i Berkiem – członkiem naszego CK – oraz innymi. Gdy różne grupy bojowe ŻOB, działające zresztą oddzielnie, nie mogły już dalej walczyć – wskutek między innymi braku amunicji – wówczas zaczęły wysiłki swoje skierowywać ku wyjściu z tego piekła. Pozostało około 200 ludzi ŻOB. Pierwszą jaskółką, która przyniosła z placu boju wiadomość z walk ŻOB, był Frydrych z Bundu (działacz „Jutrzni”), wysłużony żołnierz wojsk polskich, niezwykłej odwagi i brawury człowiek. Został on niedługo potem rozstrzelany przez wroga, po ujęciu go wraz z grupą bojowców poza murami getta. Wśród dramatycznych okoliczności podkopami przedostał się do nas, spełniając poruczone zadanie. W niezwykłe wprost, z fantastycznością graniczące momenty grozy i niebezpieczeństwa obfitowało owo przedostanie się pozostałych przy życiu członków ŻOB z gehenny getta kanałami poza getto. Dwie większe grupy w liczbie około 70 zdołały się wydostać, wśród sensacyjnych okoliczności, do lasu, kilka innych grup, już przy wylotach kanałów, już to po wydostaniu się z nich z bronią w ręku – w walce zginęło. Reszta, około 60, zginęła zapewne w kanałach, obstawionych przez wojska niemieckie.
Getto warszawskie, podobnie jak wiele innych gett, przestało więc oficjalnie istnieć. W obwieszczeniu, w którym mowa jest o karze śmierci dla wszystkich Żydów i wszystkich tych, którzy ich ukrywają, mówi się już o „byłej” dzielnicy. Przy likwidacji gett – w obecnym, drugim okresie – z wielu stron nadchodzą wołania o broń, której jest bardzo mało, a raczej w ogóle nie ma. Toteż podobnych walk jak w Warszawie nie ma, są jednak w różnych miejscach fakty oporu, liczniejsze niż w poprzednim okresie. Przykład Warszawy działał pobudzająco. Niestety warunki uniemożliwiły przygotowanie się do podobnej walki.
W obecnej chwili są cztery odcinki, mieszczące pozostałych przy życiu Żydów w Polsce. Są nimi: getta, obozy pracy i koncentracyjne, lasy, dzielnice aryjskie miast oraz wsie. Większych gett jest jeszcze zaledwie kilka (Zagłębie Dąbr., Łódź, Białystok, Wilno, Radom i zapewne kilka pomniejszych). Te wszystkie, wcześniej czy później, podzielą los innych, już zlikwidowanych. Pozostaną zatem właściwie trzy grupy ośrodków życia żydowskiego, z których każdy ma swoje swoiste oblicze i tryb życia. Najskromniejszy liczbowo – to ośrodek leśny, gdzie przebywają już to żydowskie, już to mieszane grupy partyzanckie. Najliczniejszym ośrodkiem – to obozy pracy i obozy karne, w których znane są warunki i życia, i pracy, pod kulą, nahajem, wśród tortur i głodu. Ostatnim ośrodkiem – to rozproszeni w dzielnicach aryjskich Żydzi żyjący jako aryjczycy. Jest to ośrodek w całości z zasady konspiracyjny. W dzielnicach aryjskich, a obecnie w odżydzonych miastach, Żydom przebywać nie wolno. Każdy Żyd, dlatego że jest, względnie że pochodzi od Żydów, jest uważany za przestępcę, którego w razie wykrycia należy ukarać natychmiast śmiercią. Toteż żyjący w miastach Żydzi muszą się we wszystkim upodobnić do otoczenia i niczym od niego nie odcinać. Stąd tragiczny dualizm życia, zwłaszcza że problem mieszkaniowy jest niezwykle ciężki – mieszkań mało i bardzo drogie, uzyskać je bardzo trudno, a jeśli, to sublokatorskie. Zaostrza się sprawa tym więcej, im większy jest nacisk władz wobec tych, którzy ukrywają lub w inny sposób pomagają Żydom. Powstaje wśród społeczeństwa psychoza, celowo podsycana i tworzona przez okupanta, psychoza na tle Żydów. Rośnie nacisk niemiecki, intensywnieje akcja tropienia i likwidowania Żydów. Całe sfory wywiadowców i różnych gatunków policji mundurowanej i nieumundurowanej węszy i uwija się dzień w dzień na ulicy, w lokalach publicznych i mieszkaniach, by wyłowić wciąż nowe ofiary. Jest to doskonałe pole do szantażu, który staje się klęską. Są osoby, ulegające wielokrotnemu szantażowi. Szantaż ograbia swe ofiary ze swego dobytku w mieszkaniu, nie tylko z pieniędzy i kosztowności, a na ulicy rabuje odzież i obuwie. Walka z szantażem jest prowadzona. Leży ona w interesie całego ruchu Polski Podziemnej.
W takich oto warunkach wypada żyć Żydom w dzielnicach aryjskich, w ciągłym napięciu, czy z powodu wyglądu, przypadku czy zachowania nie nastąpi w każdej chwili katastrofa, a to niezależnie od ogólnego ciśnienia okrutnego terroru niemieckiego przeciw całej ludności stosowanego. Wszystkie wyżej wymienione 4, względnie 3 ośrodki życia żydowskiego ulegną zupełnej likwidacji, jedne wcześniej, drugie później. Ta likwidacja już się odbywa, to ostatni jej etap. Jedyne zwycięstwo dotychczasowe i to całkowite, jakie Hitler odniesie – mimo swej sromotnej klęski – to zwycięstwo nad milionami bezbronnych i bezkarnie mordowanych Żydów. Najszybsza i bezpośrednia akcja ratownicza – oto kardynalne zadanie obecnej chwili. Najpewniejszą drogą – to zakończenie wojny, zaś do tego momentu zastosowanie odwetu z dalszym zagrożeniem, zwłaszcza że ilość jeńców niemieckich jest znaczna. Jeśli jednak o tym, jako o środkach realnych – wobec znanego biernego stanowiska naszych możnych sprzymierzonych – myśleć nie można, pozostaje jedna droga ratunku, droga międzynarodowego układu wymiany. Wszystkie inne drogi, drogi pomocy finansowej i wydobywanie z więzień, obozów, zaopatrywanie w dokumenty i wykupywanie z szantażów – to rzeczy wprawdzie konieczne i przez nas wykonywane, trudne i rabujące nerwy oraz znaczne koszty, ale paliatywy i w dodatku załatwiające sprawy jednostek, a nie całokształtu pozostałego efektywu społecznego Żydów, którzy ostatecznie i doszczętnie zginą. Pozostaną być może tylko białe kruki. Sprawdziły się już przewidywania, zamieszczone 10 miesięcy temu, z 31 sierpnia ub. r., i sprawdzą się one do ostatniego słowa, jeśli teraz – w ostatniej chwili – ta proponowana przez nas wielka akcja nie zostanie natychmiast przeprowadzona.
Na tle tych niespotykanych w dziejach warunków i stosunków, w takim oto klimacie wypadło nam prowadzić naszą pracę organizacyjną. Wielkie zadania, jakie w takich przełomowych czasach stoją przed każdą robotniczą organizacją socjalistyczną, musiały w takim okresie przyjąć charakter walki o ratowanie ludzi od fizycznej śmierci, a przede wszystkim przygotowania się do dalszej walki zbrojnej. To stanowiło niemal istotę pracy organizacyjnej, determinowało niemal wszystkie posunięcia. Siłą faktu działały dwa ośrodki organizacyjne – jeden w getcie, drugi poza nim, oba oczywiście podporządkowujące swe wysiłki owemu naczelnemu zadaniu, każdy ośrodek inaczej działający, kroczący innymi drogami, narzuconymi przez odnośne momenty życia.
W rezultacie przygotowań czynnego oporu zbrojnego postanowiono skoordynować wysiłki w kierunku walki zbrojnej przeciw okupantowi z wysiłkami innych organizacji żydowskich zgrupowanych w ŻKN, do którego należą organizacje syjonistyczne z ich ugrupowaniami młodzieżowymi. Powstała Komisja Koordynacyjna Bundu i ŻKN-u z wyłonionym jej organem – Żydowską Organizacją Bojową, ograniczającą swą pracę do odcinka walki czynnego oporu na terenie Warszawy. Reprezentacja Komisji Koordynacyjnej na terenie pozagettowym wobec konspiracyjnych władz wojskowych była dwuosobową – po jednym z Bundu i ŻKN-u. Jej zadaniem było uzyskanie broni i ewentualnie broni z zewnątrz w wypadku nowej akcji likwidacyjnej w getcie oraz realizacja sprawy grup partyzanckich z udziałem Żydów. Wybitnym wkładem naszym było: zaopatrzenie ŻOB w materiały wybuchowe oraz produkcja amunicji tu i w getcie dla zbrojnego oporu. Nieocenione usługi pod tym względem położył tow. inż. Klepfisz, który zginął w ostatnich walkach. Ponadto zasililiśmy wydatnie kasy KK i ŻOB naszymi funduszami. Ośrodek pozagettowy utrzymywał kontakty z czynnikami cywilnymi i wojskowymi Polski Podziemnej oraz jej organizacjami, a to [PPS] WRN, PS [Polskimi Socjalistami], z prowincją, z Wami, oraz spełniał znaczną część prac dla akcji czynnego oporu i ważne czynności w czasie walki getta z Niemcami. Ośrodek pozagettowy wysyłał do Was depesze – znacznie mniej od Was otrzymał: sprawozdanie od Was było tylko jedno, z 6 marca, wydawnictw żadnych. Jeszcze przed ostatnimi walkami zaproponowaliśmy rozszerzenie koordynacji na prace samopomocowe oraz, terytorialnie, na całą Polskę. Wniosek nasz został przyjęty, ale do realizacji nie doszło, bo właśnie nastąpiły owe ostatnie zmagania zbrojne z Niemcami. Jednak w tym czasie załatwiono szereg spraw faktycznie wspólnie. Między innymi wysłane zostały do Was 3 wspólne depesze, wystosowane zostały wspólne memoriały do Pełnomocnika Rządu w Kraju i konspiracyjnych władz wojskowych, przedstawione były skoordynowane komunikaty z placu boju.
Jednym z odcinków prac ośrodka pozagettowego był nasz udział w Radzie Pomocy Żydom, w której zasiada dwuosobowa reprezentacja żydowska – po jednym z Bundu i ŻKN-u. Do Rady należą: WRN (prezes), Stronnictwo Ludowe (wiceprezes), Bund (wiceprezes), Stronnictwo Demokratyczne (skarbnik), Polska Organizacja Demokratyczna (ref. mieszkaniowy), ŻKN (sekretarz) oraz przedstawiciel Pełnomocnika Rządu. My z funduszów Rady nie korzystamy, jak długo mamy własne. Budżet Rady z pierwszej kwoty 50 tys. wzrósł do sumy 550 tys. za miesiąc czerwiec, z których 150 tys. idzie na prowincję. Rada warszawska jest ciałem centralnym, a Rady Krakowska i Lwowska są okręgowymi i są zasilane z funduszów przez nią przekazywanych. Podopiecznych jest w Warszawie około tysiąca. Stawki przeciętne wynoszą około 300 kilkadziesiąt złotych, oczywiście niewystarczające na najskromniejsze nawet utrzymanie. Obok pomocy finansowej najwydatniejszą jest bardzo pożyteczna pomoc w dokumentach, bezpłatnie każdemu Żydowi udzielana. Rada wydala odezwy w sprawie pomocy i walki z szantażem.
W czasie akcji w lecie ub. r. organizacja w getcie wydała numer pisma „Szturm”, nawołując masy do oporu, zaś w listopadzie-grudniu wyszły dwa numery dalsze naszego pisma, a w kwietniu, przed ostatnimi wypadkami, wyszedł ostatni w getcie warszawskim numer naszego organu – wszystko w języku żydowskim. W ośrodku pozagettowym niestety nie udało się, z powodu przede wszystkim trudności technicznych, wydanie pisma. Gromadzące się materiały oraz Biuletyn prawdopodobnie w niedługim czasie wydamy, po pokonaniu wymienionych trudności. Poza tymi sprawami ogólnego charakteru, bodaj najwięcej pracy, czasu i nerwów pożerają czynności techniczne, związane z udzielaniem naszym ludziom pomocy pieniężnej, mieszkaniowej i w związku z wsypami. Tu zauważyć należy, że o ile cała Polska pracuje w warunkach konspiracyjnych, wobec których konspiracja za czasów carskich była sielanką, to nasza konspiracja jest stokroć cięższa, o której pojęcia mieć nie mogą inni. My jesteśmy konspiracją podwójną: jako Żydzi i jako polityczna organizacja Polski Podziemnej. A to już wyjaśnia wszystko. Żyjemy pod ciśnieniem terroru. Giną ludzie co dzień. Ostatnio po przedostaniu się po ciężkich walkach w getcie zginął w rezultacie szantażu inż. Kwiatek (członek naszego CK) i Rozowski (dzielny komendant jednego odcinka frontu w getcie). W ogóle nie sposób wyliczyć wszystkich, którzy zginęli. Szczególnie dotknięta została nasza organizacja wielką wsypą polityczną – wynikłą na tle wypadku z kolportażem naszej bibuły – na całej naszej prowincji, jeszcze przed oficjalną likwidacją gett. W Krakowie, Lublinie, Tomaszowie, Częstochowie, Radomiu, Piotrkowie zaaresztowano wielu naszych najważniejszych towarzyszy, wówczas tam czynnych, i wywieziono do Oświęcimia, gdzie ich wymordowano. Kilku zaledwie uciekło [...]. Nie będę już wymieniał innych. Podam Wam nazwiska osób, które są ze mną i albo czynnie pracują, albo są pod naszą opieką, a na których Wam zależy. Z Krakowa: Papier z żoną, dr Liwszyc z żoną i synem, dr Glasner z rodziną, Fiszgrund z rodziną (bez żony), Hanka Aleksandrowiczówna, córka dra Ignacego, dr Nemer i dr Goldfinger (obaj obecnie w obozie pod Krakowem). Z Warszawy: Zdzisław z żoną Polakową i jej synem. Bernard, Samsonowicz, Orzechowa z córką Marka (on w więzieniu), Celemeński, Hodesowa z córką, Szefnerowa z siostrą, Margolisowa z Łodzi z córką, syn Zyberta, dzieci Lucjana, żona i dzieci Kwiatka, żona inż. Klepfisza z córką, Felicja, żona Józefa, z córką Irką i wnukiem, Rachela Auerbach, Ewa Kirszenbaum z Kutna, Falk (w obozie koncentracyjnym w Budzyniu), Fałkowa z synem, dr Kielsonówna (Pawiak, obecnie Oświęcim), Gałka Leszczyńska (w obozie dla obcokrajowców, gdzie udała się bez naszej wiedzy), Zelmanowa z Łodzi, Marmelsztejnowa z synem z Łodzi (on zginął podczas ostatniej akcji), żona Artura z synem jeszcze do 12 maja żyła w getcie. Zauważę, że z podziemi getta może jeszcze wydobędą się niektórzy nasi najlepsi, jeśli zostali (Kaufman, Wirowski byli jeszcze po akcji w bunkrach getta, pewnie zginęli). W obozach w Poniatowie i Trawnikach, Krakowie, Częstochowie, Piotrkowie żyją liczne nasze grupy partyjne, prowadzące tam robotę samopomocową i organizacyjno-przygotowawczo-bojową, również w Skarżysku, w Starachowicach, we wschodniej Małopolsce jest wielu naszych towarzyszy, z którymi utrzymujemy kontakty.
[...] Wreszcie z powodu śmierci Zygielbojma, która wywarła na nas wstrząsające wrażenie, wysłaliśmy do Prezesa Rady Narodowej w L. depeszę, którą znacie. Odnośnie spraw finansowych zawiadomiliśmy Was ostatnio, że nastąpiły pewne nieporozumienia na tym tle, gdyż nie wszystkie sumy zaawizowane przez Zygielbojma otrzymaliśmy. Wysłana została przez Pana Pełnomocnika Rządu depesza w tej sprawie.
Kończę to szkicowe sprawozdanie za czas od 1 września 1942 do 22 czerwca 1943 r. Wiele spraw nie poruszyłem. O nich może następnym razem. Nie mogę sprawozdania zakończyć bez uczynienia następujących uwag. Stanęliśmy wobec rzeczy wielkich, największych, jakie kiedykolwiek naród przeżywał. Ale w analizie i refleksjach na ten temat nie mogę nie podkreślić, że gromy, które w nas uderzyły, są rezultatem wojennego działania faszyzmu, jako prądu wybitnie reakcyjnego i kontrrewolucyjnego, że zatem nasze dawne stanowisko, nasz światopogląd znalazły potwierdzenie w smutnej rzeczywistości, która nas tak tragicznie dotknęła. Toteż jeśli sytuacja nasza narzuca nam zajmowanie się wyłącznie niemal odcinkiem żydowskim – i to czynimy z punktu widzenia całości społeczeństwa żydowskiego i harmonijnie zgodnie z naszym politycznym nastawieniem – to nie zapominamy o całokształcie sytuacji całej Polski i o Wolność walczących Ludów i uświadamiamy sobie, o co się bój na świecie toczy i dokąd zmierza. Ale zarazem wiemy – my, czynni tu w naszej partii – że najprawdopodobniej nie będziemy już mogli współdziałać z innymi bratnimi organizacjami w tworzeniu Zrębów Nowego Świata Pokoju i Sprawiedliwości Społecznej. I tego nam mocno żal. Mamy jednak świadomość, że choć społeczeństwo żydowskie zapłaciło haracz najpotężniejszy na rzecz powstania tego świata, a my w nim również – nie tylko liczbowo – spełniać będziemy naszą powinność nadal, do ostatniego tchu.
Serdeczne pozdrowienia Za CKRŻMP w Polsce Berezowski Warszawa 22 VI 1943
Powyższy tekst przedrukowujemy za książką „Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939-1945”, wydanie II rozszerzone, oprac. Władysław Bartoszewski i Zofia Lewinówna, Wydawnictwo „Znak”, Kraków 1969. Skróty zaznaczone w tekście pochodzą od redaktorów książki, z której dokonano przedruku.
Warto przeczytać także teksty związane z tematyką powyższego artykułu:
- Adam Ciołkosz: Walka i zagłada Żydów polskich. W 25 rocznicę powstania w getcie warszawskim
- Przeciw gettu – do ludu pracującego Warszawy [1940]
- Lucjan Dobroszycki: Komitet Porozumiewawczy Lekarzy Demokratów i Socjalistów
- Irena Sendlerowa: O pomocy Żydom
- Dawid Klin: Za waszą wolność i naszą
- PPS – WRN: Do bojowników getta warszawskiego
- Szmul Zygielbojm: List pożegnalny