Adam Ciołkosz
Róża Luksemburg a dyktatura proletariatu
[1961]
Trzecia i najważniejsza część krytycznej oceny polityki bolszewickiej w pracy Róży Luksemburg dotyczy zagadnienia dyktatury proletariatu. Sama konieczność zdobycia władzy politycznej przez proletariat nie ulegała nigdy, ani dla Marksa, ani dla Engelsa, żadnej wątpliwości. Stosunek do zagadnienia władzy politycznej i walki politycznej jest w ogóle tym progiem, który oddziela socjalizm przedmarksowski od socjalizmu nowoczesnego. Pozostają dwa zagadnienia wielkiej wagi, co do których socjaliści w okresie życia Róży Luksemburg znacznie się między sobą różnili; jednym było zagadnienie sposobu dojścia do władzy, drugim – zagadnienie formy władzy proletariackiej.
W „Manifeście Komunistycznym” [1] z r. 1848 tymi słowy Marks i Engels przedstawili charakter ruchu robotniczego: „Komuniści [2] uważają za niegodne ukrywanie swych poglądów i zamiarów. Oświadczają oni otwarcie, że cele ich mogą być osiągnięte jedynie przez obalenie przemocą całego dotychczasowego ustroju społecznego. Niechaj drżą klasy panujące przed rewolucją komunistyczną. Proletariusze nie mają w niej nic do stracenia prócz swych kajdan. Do zdobycia mają świat cały”. Marks i Engels usprawiedliwiali nadchodzącą rewolucję tym, że ,,ruch proletariacki jest ruchem olbrzymiej większości w interesie olbrzymiej większości”. Większość ta musi uciec się do środków rewolucyjnych, albowiem „współczesna władza państwowa jest jedynie komitetem, zarządzającym wspólnymi interesami całej klasy burżuazyjnej”. Toteż „proletariat, najniższa warstwa społeczeństwa obecnego, nie może się podnieść, nie może się wyprostować nie wysadzając w powietrze całej nadbudowy warstw, stanowiących społeczeństwo oficjalne”. Tę samą myśl powtórzył Marks w liście do dr. Ludwika Kugelmana [3] z dnia 12 maja 1871 r., pisząc, że od czasu zamachu stanu Ludwika Bonaparte w 1851 r. przesłanką każdej prawdziwej rewolucji ludowej na kontynencie ,,nie jest – jak dotychczas – przeniesienie maszynerii biurokratyczno-wojskowej z jednej ręki do drugiej, lecz jej strzaskanie”. I wreszcie w „Wojnie domowej we Francji”, w zdaniu, na które wielokrotnie powoływali się potem Lenin i bolszewicy, Marks wypowiedział myśl, iż „klasa robotnicza nie może po prostu objąć w posiadanie gotowej maszyny państwowej i puścić ją w ruch dla własnych swych celów”; słowa te noszą datę 30 maja 1871 r. Słowa te, tak samo jak słowa listu do Kugelmana, są jasne, czytając je należy jednak zawsze pamiętać o dacie, kiedy były one pisane. Otóż pochodzą one z okresu Komuny Paryskiej i oddają stan umysłów z okresu Komuny Paryskiej. Istota marksizmu polega na dialektycznej i materialistycznej metodzie badania zjawisk życia społecznego, nie zna ona żadnych niezmiennych dogmatów, każda prawda dziejowa podlega w niej nieustannej krytyce ze strony rzeczywistego rozwoju historycznego. Gdy np. czytamy słowa Marksa w „Wojnie domowej we Francji” o powszechnym prawie głosowania, pozwalającym „raz na trzy lub sześć lat rozstrzygać, który z członków klasy panującej ma reprezentować i uciskać (ver- und zertreten) lud w parlamencie”, winniśmy pamiętać, że mowa tu o karykaturze parlamentu z okresu Napoleona III. Przede wszystkim zaś pamiętać należy, że nigdy ani Marksowi, ani Engelsowi na myśl nie przyszło, by głosić rządy mniejszości; wszystko, co pisali o ruchu proletariackim, należy czytać mając w pamięci ich słowa, iż „ruch proletariacki jest ruchem olbrzymiej większości”; ruch proletariacki, więc i rewolucja proletariacka.
Marks i Engels pisali dużo i często o rewolucji społecznej, o sposobie dojścia proletariatu do władzy. Natomiast byli bardzo wstrzemięźliwi w wypowiedziach na temat formy władzy proletariackiej. Ich wypowiedzi na temat dyktatury proletariatu były rzadkie i skąpe. W „Manifeście komunistycznym” nie ma o dyktaturze proletariatu ani słowa. Pierwszą wzmiankę o dyktaturze proletariatu znajdujemy w liście Marksa z dnia 5 marca 1852 r. do jego przyjaciela Józefa Weydemeyera, b. redaktora „Westfälische Dampfboot”, podówczas osiedlonego w Ameryce [4]. W liście tym Marks pisał: „Jeśli o mnie chodzi, nie należy mi się zasługa odkrycia istnienia klas we współczesnym społeczeństwie ani też ich wzajemnej walki. Dziejopisarze mieszczańscy dawno przede mną przedstawili historyczny rozwój tej walki klas, a mieszczańscy ekonomiści – anatomię walki klas. Nowe było udowodnienie przeze mnie, po pierwsze, że istnienie klas związane jest po prostu z określonymi, historycznymi walkami w rozwoju produkcji, po drugie, że walka klasowa z konieczności prowadzi do dyktatury proletariatu, po trzecie, że dyktatura ta stanowi tylko przejście do zniesienia wszystkich klas i do społeczeństwa bezklasowego”. Tyle, jeśli chodzi o korespondencję Marksa. Jeśli chodzi o prace przeznaczone do druku, to o dyktaturze proletariatu Marks pisał tylko raz, w dwóch zdaniach, a mianowicie w „Krytyce programu gotajskiego”: „Między społeczeństwem kapitalistycznym a komunistycznym leży okres rewolucyjnego przeobrażenia pierwszego w drugie. Temu okresowi odpowiada też przejściowy okres polityczny i państwo tego okresu nie może być niczym innym, jak rewolucyjną dyktaturą proletariatu”. Marks napisał tę pracę w roku 1875, po zapoznaniu się z projektem programu socjaldemokracji niemieckiej, który był wyrazem kompromisu pomiędzy reformistycznym skrzydłem „lasallczyków” a rewolucyjnym skrzydłem „eisenachczyków”. Marks przesłał tę pracę „eisenachczykowi” Wilhelmowi Liebknechtowi, który jednak schował manuskrypt do szuflady i dopiero po czterech tygodniach, już po zjeździe połączeniowym, odpisał Marksowi, że oczywiście niejedno można było wyrazić lepiej w projekcie programu (gotajskiego), ale że teraz tekst już musi zostać niezmieniony [5]. Krytyka programu „gotajskiego” ukazała się w druku dopiero w szesnaście lat po jej napisaniu, w r. 1891, już po zgonie Marksa [6]. Sam Marks w żadnej innej swej pracy drukowanej czy też przeznaczonej do druku nie użył więcej terminu „dyktatura proletariatu”. W tym samym roku, w którym „Krytyka programu gotajskiego” ukazała się drukiem, napisał Fryderyk Engels we wstępie do Karola Marksa „Wojny domowej we Francji” [7]: „W ostatnich czasach filister niemiecki [8] znowu wpada w zbawienną trwogę, gdy słyszy słowo: dyktatura proletariatu. Cóż, panowie, chcecie wiedzieć, jak wyglądała ta dyktatura? Przyjrzyjcie się Komunie Paryskiej [9]. Była to dyktatura proletariatu”. Te końcowe słowa we wstępie Engelsa do „Wojny domowej we Francji” są jedyną wskazówką w całej spuściźnie Marksa i Engelsa, pozwalającą na zorientowanie się w ustroju państwowym, który mieli na myśli, gdy mówili o dyktaturze proletariatu. Oto więc opis Komuny Paryskiej pióra Marksa [10]:
„Paryż mógł stawić opór tylko dzięki temu, że wskutek oblężenia pozbył się armii, na której miejsce postawił gwardię narodową złożoną przeważnie z robotników. Ten fakt należało teraz utrwalić w formie stałej instytucji. Pierwszy dekret Komuny ogłosił przeto zniesienie wojska stałego i zastąpienie go przez uzbrojenie ludu.
Komuna utworzyła się z radnych miejskich, obranych przez różne okręgi Paryża na podstawie powszechnego prawa głosowania. Radni byli odpowiedzialni i w każdym czasie mogli być złożeni z urzędu. Większość Komuny składała się oczywiście z robotników lub uznanych przedstawicieli klasy robotniczej. Komuna nie miała być ciałem parlamentarnym, lecz pracującym – jednocześnie prawodawczym i wykonawczym. Policja, dotychczasowe narzędzie władzy państwowej, została natychmiast pozbawiona wszelkich cech politycznych, stała się odpowiedzialną i w każdym czasie mogła być zmienioną w swym składzie osobistym. To samo urzędnicy wszystkich innych gałęzi administracji. Wszyscy, poczynając od członków Komuny, pełnili służbę publiczną za pensję równą pracy zarobkowej zwykłego robotnika. Uzyskane prawa i diety wysokich dostojników państwowych znikły wraz z tymi dostojnikami. Urzędy publiczne przestały być własnością prywatną popleczników rządu centralnego. Nie tylko administracja miejska, lecz wszystkie czynności, znajdujące się dotychczas w rękach państwa, zostały złożone w ręce Komuny.
Po usunięciu wojska stałego i policji, tych narzędzi siły materialnej dawnego rządu, Komuna zabrała się do złamania narzędzia ucisku duchowego, siły kleru; zadekretowała rozwiązanie i wywłaszczenie wszystkich kościołów, o ile były one instytucjami posiadającymi. Klechów usunięto do domowego zacisza, aby tam, na wzór swych praojców, apostołów, żyli z jałmużny udzielanej przez prawowiernych. Wszystkie uczelnie zostały bezpłatnie otwarte dla ludu i jednocześnie odgrodzone od wszelkiego mieszania się państwa i duchowieństwa do ich spraw. W ten sposób nie tylko wykształcenie szkolne stało się dla wszystkich dostępnym, lecz i sama wiedza wyzwoliła się z pęt, jakimi ją krępowały przesądy klasowe i władza.
Urzędnicy sądowi stracili ową pozorną niezależność służącą tylko do pokrycia ich zawisłości od wszystkich następujących po sobie rządów, z których każdemu po kolei składali przysięgę wierności i łamali ją potem. Jak wszyscy inni pracownicy publiczni, stali się oni odtąd obieralnymi i odpowiedzialnymi i mogli być złożeni z urzędu”.
Tak tedy wyglądała „dyktatura proletariatu” w wyobrażeniu Karola Marksa. Trudno zrozumieć, dlaczego ta polityczna forma ustrojowa miałaby być formą specjalnie proletariacką. Milicja ludowa o krótkim okresie służby, w miejsce stałego wojska lądowego, znana była od dawna w burżuazyjnej Szwajcarii. Wybieralność sędziów znana była od dawna w burżuazyjnych Stanach Zjednoczonych Ameryki, podobnie jak i ścisły rozdział kościoła od państwa. Kasatę zakonów przeprowadzały monarchie absolutne w okresie centralizowania państwa i koncentracji władzy w ręku monarchy. Połączenie władzy uchwalającej z wykonawczą było od dawna znane w burżuazyjnych gminach (komunach) niemieckich, a cały ustrój Anglii w ogóle nie zna i nigdy nie znał rozdziału władz: nie zna podziału władzy państwowej na uchwalającą, wykonawczą i sądowniczą, nie zna też podziału władzy terenowej na państwową i samorządową; ustrój Anglii, to rządy parlamentu (parliamentary government). Bezpłatność nauczania na wszystkich szczeblach była w połowie XIX stulecia postulatem wszystkich sfer oświeconych i postępowych. Cóż więc pozostawało? Powierzono – pisze Marks – użyteczne funkcje władzy „odpowiedzialnym sługom społeczeństwa”; odpowiedzialnym – przed kim? przed wybieralną Komuną. Powstanie robotników paryskich wybuchło w dniu 18 marca 1871 r., a już w dniu 26 marca odbyły się wybory powszechne, przy czym były to wybory najzupełniej swobodne, dopuszczono do nich kandydatów o najróżniejszych poglądach politycznych, zwolenników i przeciwników socjalizmu, zwolenników i przeciwników Międzynarodówki. Odpowiedzialność egzekutywy przed wybieralnym ciałem była hasłem pociągającym szczególnie w Niemczech, w umysłach wielu socjaldemokratów niemieckich droga do, po pierwsze, równego, tajnego i powszechnego prawa wyborczego (Prusy), po drugie, odpowiedzialności rządu przed parlamentem, po trzecie, republikańskiego ustroju prowadziła tylko przez rewolucję (i ostatecznie tak było, dopiero rewolucja 1918 r. urzeczywistniła te trzy zasady), ale trudno byłoby nazwać osiągnięcie tych trzech celów „dyktaturą proletariatu”. Cóż tedy było tą szczególną cechą Komuny Paryskiej, która pozwoliła wskazać na nią Engelsowi jako na prototyp „dyktatury proletariatu”? Tą szczególną cechą był fakt, że – jak pisze Marks – większość Komuny (większość, a nie cała Komuna) składała się z „robotników lub uznanych przedstawicieli klasy robotniczej”. Tak, to było nowe i to miało być przykładem i zachętą dla robotników całego świata, bo to miało pozwolić na „samorząd producentów”. W tym sensie można było mówić o „dyktaturze proletariatu” jako o takim układzie stosunków politycznych, w którym ciało prawodawcze i ciało wykonawcze (zespolone z sobą lub rozdzielone) znajdują się w ręku proletariatu i są przez proletariat użyte do przekształcenia ustroju gospodarczo-społecznego.
Marks widział najistotniejsze cechy ustrojowe Komuny Paryskiej w decentralizacji władzy państwowej, w zniesieniu podziału władz i w zaprowadzeniu demokracji bezpośredniej. Nawet urzędnicy mieli być dobierani w głosowaniu powszechnym; „sam duch Komuny – pisał Marks – z góry wykluczał zastąpienie powszechnego prawa głosowania hierarchiczną inwestyturą”. System ten, o ile w ogóle jest wykonalny w państwie nowoczesnym, może być praktykowany tylko w pojedynczych gminach, wielkich czy małych. Istotnie, Komuna Paryska – czytamy u Marksa – miała stać się wzorem dla wszystkich wielkich ognisk przemysłowych Francji i miała być formą polityczną bodaj najmniejszej wioski. Wspólnymi sprawami gmin każdego okręgu miało zarządzać zgromadzenie przedstawicieli zasiadających w mieście okręgowym, zaś te zgromadzenia okręgowe wysyłałyby posłów do Zgromadzenia Narodowego w Paryżu. „Nieliczne, ale ważne funkcje, jakie pozostawały jeszcze dla rządu centralnego miano powierzyć komunalnym, to jest ściśle odpowiedzialnym urzędnikom”; i na koniec: „jedność narodowa nie miała ulec rozbiciu, lecz przeciwnie, zostać zorganizowaną przez ustrój komunalny; miała się urzeczywistnić drogą unicestwienia państwa, które chce uchodzić za ucieleśnienie tej jedności, lecz zarazem chce być niezależnym i zwierzchniczym w stosunku do narodu, na którego ciele jest tylko pasożytniczą naroślą”. Gdy przypomnimy sobie, że w Komunie Paryskiej większość mieli zwolennicy anarchisty i federalisty Proudhona, rzecznika absolutnej suwerenności każdej gminy (komuny) – łatwiej zrozumiemy tę zapowiedź „unicestwienia państwa”. Powróciła ona potem u Engelsa, wedle którego państwo przyszłości, przechodząc od zarządzania ludźmi do zarządzania rzeczami, zniknie, zwietrzeje. Na razie zaś Komuna Paryska – pisał Marks – „urzeczywistniła hasło wszystkich rewolucji burżuazyjnych – tani rząd – usuwając dwie największe pozycje wydatków: armię i biurokrację”. Oddajmy jednak sprawiedliwość Marksowi, który nie był fantastą i utopijnym marzycielem: ostatecznym celem Komuny Paryskiej nie był ani „tani rząd”, ani „prawdziwa republika”; „były to jedynie osiągnięcie uboczne”. Jej prawdziwa tajemnica polegała, wedle Marksa, na tym, że „była ona ze swej istoty rządem klasy robotniczej, miała służyć jako narzędzie do obalenia podstaw ekonomicznych, na których się opiera istnienie klas”. Był to zatem, po pierwsze, rząd klasy robotniczej, po drugie, rząd o programie socjalistycznym. Tylko to było istotne i tylko to było nowe.
Doskonałe socjalistyczne rozumienie form ustrojowo-politycznych przekazał nam Ferdynand Lassalle w swym odczycie o istocie konstytucji (z dnia 17 listopada 1862 r.): „Konstytucja rzeczywista, to nie pisany dokument, lecz materialne ustosunkowanie sił, które jest silniejsze od ideologicznych i prawnych pozorów rzeczy”. Ten pogląd reformisty Lassalle’a jest zgodny z poglądem rewolucjonisty Marksa, wedle którego istotą państwa jest przemoc klasy panującej, a rząd jest tylko komitetem wykonawczym tej klasy. Przemoc klasowa wynika tedy niekoniecznie z prawnego uprzywilejowania burżuazji, lecz z faktycznego układu stosunków ekonomicznych, które pozwalają klasie ekonomicznie silniejszej ograniczać prawa polityczne klas słabszych. Nie forma ustroju demokracji burżuazyjnej decyduje o „dyktaturze burżuazji”, lecz jej faktyczna siła polityczna, oparta na przewadze ekonomicznej. W takim razie dokładnie tak samo – przy zmianie stosunków ekonomicznych po pozbawieniu burżuazji jej bazy ekonomicznej, przy przejęciu tej bazy przez proletariat (co może w zasadzie nastąpić tylko w postaci przejęcia tej bazy przez państwo lub inne ciała prawa publicznego) – wolno będzie mówić o „dyktaturze proletariatu”, nawet jeśli demokratyczna forma ustroju z okresu „dyktatury burżuazji” nie ulegnie zmianie [11]. Do tych dwóch schematów „dyktatury burżuazji” i „dyktatury proletariatu”, jednej i drugiej w ramach demokracji formalnej, należy jeszcze dodać uwagę, iż mogą być długotrwałe okresy równowagi sił, o których pisał Engels w przedmowie do „Wojny domowej we Francji”, że proletariat jeszcze nie mógł, a burżuazja już nie mogła rządzić Francją.
W okresie przed pierwszą wojną światową nie było ani jednego wypadku zdobycia przez socjalistyczny proletariat większości w ciałach parlamentarnych [12]. Rząd robotniczy w Komunie Paryskiej był tedy nie tylko pierwszym, ale i jedynym rządem robotniczym rzeczywiście znanym w historii, a nie tylko hipotezą rządu. Sceptycyzm co do możliwości dojścia proletariatu do władzy w drodze parlamentarnej i całkowitego przeobrażenia ustroju metodami demokratycznymi był w okresie życia Róży Luksemburg rozpowszechniony. Sama Róża Luksemburg uważała ideę socjaldemokratycznej większości parlamentarnej za kalkulację nierealną; mur pomiędzy społeczeństwem kapitalistycznym a społeczeństwem socjalistycznym obalić może „tylko młot rewolucji, tzn. zdobycie władzy politycznej przez proletariat” [13]. To zdobycie władzy politycznej określała jako dyktaturę proletariatu, ale w swych dawniejszych pracach nie wypowiadała się co do formy tej dyktatury, poprzestając na stwierdzeniu, że każda klasa społeczna, która na tyle poczuła się silna i dojrzała, by zdobyć władzę, buduje nowy system prawny. Władzę polityczną proletariatu Róża Luksemburg utożsamiała – zupełnie słusznie – z władzą ekonomiczną. Odrzucając możliwość zastąpienia dyktatury proletariatu kapitalistycznymi reformami socjalnymi, powoływała się zarazem na Marksa, który rozważał możliwość – już po dojściu przez klasę robotniczą do władzy – „pokojowego sprawowania dyktatury proletariatu” [14].
Z powyższego nie wynika u Róży Luksemburg negacja demokracji burżuazyjnej i parlamentaryzmu burżuazyjnego. Rozwój demokracji – pisała – jeśli natrafia na podatny grunt, prowadzi do udziału wszystkich warstw ludu w życiu politycznym, a więc w pewnym stopniu do „państwa ludowego”. Jednakże w parlamentaryzmie burżuazyjnym przeciwieństwa klasowe i panowanie klasowe nie są zniesione, lecz właśnie rozwijają się i wychodzą na jaw. Jeżeli demokracja stała się dla burżuazji po części zbędna, a po części przeszkodą, to dla klasy robotniczej jest za to konieczna i nieodzowna. Jest, po pierwsze, konieczna, albowiem stwarza formy polityczne, które posłużą proletariatowi za punkt oparcia przy przekształcaniu społeczeństwa burżuazyjnego. Jest zaś, po drugie, nieodzowna, albowiem tylko w niej, w walce o demokrację, w wykonywaniu praw demokratycznych proletariat może dojść do uświadomienia sobie swych interesów klasowych i swych zadań historycznych. „Jednym słowem, demokracja jest nieodzowna nie dlatego, że czyni zbędnym zdobycie władzy politycznej przez proletariat, lecz przeciwnie, dlatego że to uchwycenie władzy czyni równie koniecznym, jak też jedynie możliwym” [15].
W ten sposób zagadnienie zostało zwężone do sposobu zdobycia władzy politycznej przez proletariat. Zostało zwężone tym bardziej, że Róża Luksemburg przyznała, po pierwsze, iż „tak potężny przewrót, jak przejście społeczeństwa z ustroju kapitalistycznego w socjalistyczny, jest zupełnie nie do pomyślenia od jednego razu, za jednym zwycięskim zamachem proletariatu”, po drugie, że „zdobycie władzy państwowej przez proletariat, tzn. przez wielką klasę ludową, nie może być wywołane sztucznie” i że „zdobycie władzy państwowej ma za przesłankę pewien stopień dojrzałości stosunków ekonomiczno-politycznych”. Co ma być sprawdzianem tej dojrzałości? Ma nim być rozpoczynający się krach społeczeństwa burżuazyjnego; jego wytworem będą „wielkie i klasowe uświadomione masy ludowe”, które „noszą w sobie samych ekonomiczno-polityczną legitymację wystąpienia we właściwym czasie” [16]. W polemice z Plechanowem, broniąc bolszewików rosyjskich przed zarzutem blankizmu, Róża Luksemburg pisała [17]: „Urzeczywistnienie socjalizmu przez mniejszość jest bezwarunkowo wykluczone, ponieważ sama idea socjalizmu wyklucza panowanie mniejszości”. Wypadek taki – pisała Róża Luksemburg – ,,kiedy władza dostaje się w ręce proletariatu nie jako wynik świadomej swego celu walki, lecz jako przez wszystkich opuszczone bezpańskie dobro” – jest wyjątkowy. Takim wyjątkowym wypadkiem była, jej zdaniem, Komuna Paryska. Cóż zaś stało się w Rosji w październiku 1917 r.? Nie zachodziła ani jedna, ani druga alternatywa zarysowana przez Różę Luksemburg w jej polemice z Plechanowem: ani Rosja nie była dobrem niczyim, dobrem do wzięcia, ani też władza nie dostała się w ręce większości.
Władza w Rosji dostała się w ręce jakobińskiej organizacji „zawodowych rewolucjonistów”, stanowiącej mniejszość wśród ludności kraju i mniejszość nawet wśród proletariatu. Nie jest też prawdą, że historia postawiła przed Rosją po marcu 1917 r. tylko dwie możliwości: albo Kaledin, albo Lenin; była także możliwość trzecia, rewolucyjna i socjalistyczna, a jednocześnie demokratyczna – zwiążmy ją np. z nazwiskiem Czernowa. Ale Róża Luksemburg miała skłonność do myślenia schematami, do skrajności, widziała tylko Kaledina i Lenina, więc wybierała Lenina.
Róża Luksemburg była duszą i sercem po stronie bolszewików rosyjskich. Miała ku temu trzy powody: po pierwsze, bolszewicy wykonali uchwały kongresów ze Stuttgartu, Kopenhagi i Bazylei, zakończyli wojnę, zawarli pokój. Po drugie, byli internacjonalistami, głosili światową rewolucję proletariacką. Po trzecie, postawili urzeczywistnienie ustroju socjalistycznego na porządku dziennym bieżącej polityki. Zawarli pokój, pokój zły, który zabrał Rosji (scil. socjalizmowi rosyjskiemu) 32%, obszaru i 34% ludności; budują socjalizm w sposób, który na razie jest karykaturą socjalizmu; mimo to Róża Luksemburg miała dla nich tylko słowa wyrozumiałości i usprawiedliwienia wyjątkowymi warunkami, w których doszło w Rosji do przewrotu bolszewickiego. Odpowiedzialnością za niepowodzenia bolszewizmu w Rosji obciążała przede wszystkim proletariat niemiecki, który nie uczynił tego samego, co bolszewicy rosyjscy. Natomiast nie mogła jednego bolszewikom wybaczyć: sposobu, w jaki sprawują „dyktaturę proletariatu”.
W okresie rewolucji 1905 r. Róża Luksemburg różniła się od mieńszewików i od socjalrewolucjonistów poglądem na rolę proletariatu w rewolucji rosyjskiej. Była, razem z bolszewikami, zdania, że proletariat przemysłowy jest czynnikiem najbardziej rewolucyjnym i że tylko proletariat może wystąpić w roli likwidatora starego porządku. „Zagarnie władzę” po to, by zapobiec kontrrewolucji, by nie dopuścić do zabagnienia rewolucji „przez reakcyjną ze swej istoty burżuazję”. „Oczywiście – pisała dalej Róża Luksemburg [18] – żaden demokrata nie łudzi się, że proletariat (rosyjski) utrzyma się przy władzy; gdyby się utrzymał, to doprowadziłby do panowania swoją ideę klasową, urzeczywistniłby socjalizm. Do tego sił dziś nie starczy, ponieważ właśnie proletariat, w ścisłym słowa znaczeniu, stanowi w państwie rosyjskim mniejszość społeczeństwa. Urzeczywistnienie zaś socjalizmu przez mniejszość jest bezwarunkowo wykluczone, ponieważ właśnie sama idea socjalizmu wyklucza panowanie mniejszości. Więc proletariat, nazajutrz po swoim zwycięstwie politycznym nad caratem, zostanie pozbawiony przez większość tej władzy, jaką zdobył. Konkretnie mówiąc: po obaleniu caratu władza przejdzie w ręce najbardziej rewolucyjnej części społeczeństwa – proletariatu – bo ten proletariat zajmie wszystkie placówki i będzie stał na straży dopóty, dopóki nie złoży władzy w ręce legalnie ku temu powołane, tj. w ręce nowego rządu, który wyznaczyć może li tylko konstytuanta, ciało prawodawcze wybrane przez całą ludność: a skoro faktem jest, że w społeczeństwie stanowi większość nie klasa robotnicza, nie proletariat, tylko drobnomieszczaństwo i chłopi, więc i w konstytuancie nie będą stanowili większości socjaldemokraci, tylko demokraci chłopsko-mieszczańscy. Tego możemy żałować, lecz tego nie zmienimy”.
Powyższymi słowami broniła Róża Luksemburg Lenina i bolszewików rosyjskich przed oskarżeniami Plechanowa, iż nadają dyktaturze proletariatu znaczenie blankistowskie, spiskowe i zamachowe. Było to w r. 1906. Sam Lenin zajął jednakże w trakcie rewolucji 1917 r. stanowisko odmienne (tezy kwietniowe). Po pierwsze, wytyczył kurs na przerastanie rewolucji burżuazyjno-demokratycznej w rewolucję proletariacko-socjalistyczną. Po drugie, określił formę polityczną dyktatury proletariatu w postaci Republiki Rad. Po trzecie, uznał partię za podstawową siłę kierowniczą w systemie dyktatury proletariatu, bez której niemożliwa jest „nawet jako tako długotrwała i ugruntowana dyktatura proletariatu”. Po czwarte, uznał, że partia może ogarnąć tylko mniejszość klasy robotniczej i że „jedynie ta uświadomiona mniejszość może kierować szerokimi masami robotniczymi i prowadzić je za sobą” [19]. Co do pierwszego z tych poglądów – o przerastaniu rewolucji burżuazyjno-demokratycznej w rewolucję proletariacko-socjalistyczną – w tym okresie nie było już między Leninem a Różą Luksemburg różnicy zdań. Róża Luksemburg głosiła w tym okresie pogląd („Tezy o zadaniach międzynarodowej socjaldemokracji”), iż walka z imperializmem pod hasłem „wojna wojnie” jest jednocześnie decydującym starciem między socjalizmem a kapitalizmem i walką o polityczną władzę dla proletariatu i że jedynym wyjściem z wojny jest międzynarodowa rewolucja proletariacka. W tym punkcie zgodność jej poglądów z poglądami Lenina była w tym okresie całkowita, stąd też jej zaciekła walka z pacyfistycznymi „centrystami” typu Kautsky’ego. Na tym jednak kończy się jej zgodność z Leninem. Róża Luksemburg uznawała partię za awangardę wszystkich sił rewolucyjnych, za siłę napędową rewolucji, ale nie przyznawała jej żadnych szczególnych uprawnień w systemie dyktatury proletariatu. Odrzucała zdecydowanie koncepcję Lenina, wedle której partia miała być podstawową siłą dyktatury, pozostając permanentnie mniejszością klasy robotniczej. Widziała ją w roli mniejszości, która w toku rewolucji, dzięki swej inicjatywie i awangardowej roli, porywa za sobą większość, przekształca się w większość. Uznając rewolucję rosyjską, a w szczególności jej fazę bolszewicką, za nieunikniony wynik szczególnego rosyjskiego rozwoju historycznego, Róża Luksemburg widziała jedyną możliwość ocalenia rewolucji rosyjskiej i wyprostowania jej dróg w przerodzeniu się w rewolucję światową. Bez zwartej międzynarodowej akcji rewolucji proletariackiej – pisała – „nawet najwaleczniejszy i najofiarniejszy proletariat, izolowany w jednym kraju, musi nieuchronnie zaplątać się w sprzecznościach i omyłkach”; a dalej: „W Rosji problem mógł być tylko postawiony, nie mógł być rozwiązany. Socjalistyczny ustrój społeczny da się wprowadzić tylko w skali międzynarodowej”. Antycypując późniejsze walki wewnątrz bolszewizmu rosyjskiego i międzynarodowego można powiedzieć, że Róża Luksemburg już w r. 1918 wypowiedziała się za rewolucją permanentną (,,nie ma w rewolucji stania w miejscu”) i przeciw „socjalizmowi w jednym kraju” (z czego nie wynika, że stanęłaby w późniejszych sporach po stronie Trockiego, od którego dzieliło ją to samo, co od Lenina: pogląd na rolę i zadania partii).
W swej pracy „Rewolucja rosyjska” Róża Luksemburg opierała się na doświadczeniach niespełna roku od chwili przewrotu bolszewickiego. Doświadczenia te wystarczyły jej całkowicie do sprecyzowania swego stanowiska w sprawie „dyktatury proletariatu” w Rosji. Jak wiemy, z dawna akceptowała demokrację burżuazyjną, ale tylko jako szkolę życia społecznego dla proletariatu i jako forum dla ujawniania się przeciwieństw klasowych. Utrzymywała, że jedynie „młot rewolucji”, tzn. zdobycie władzy politycznej przez proletariat, może obalić mur dzielący społeczeństwo kapitalistyczne od socjalistycznego. I otóż „młot rewolucji” obalił ten mur. Cóż nastąpiło? W rozumieniu Róży Luksemburg nastąpić miała demokracja socjalistyczna, polegająca na zniesieniu panowania klasowego i na przystąpieniu do budowania bezklasowego ustroju socjalistycznego. Tę demokrację socjalistyczną nazywa dyktaturą proletariatu. Dyktatura proletariatu – pisze – „polega na sposobie stosowania demokracji, nie na jej zniesieniu, na energicznej, zdecydowanej ingerencji w dobrze nabyte prawa i stosunki gospodarcze społeczeństwa mieszczańskiego, bez czego przewrót socjalistyczny nie da się urzeczywistnić”. Innymi słowy, dyktatura proletariatu polega na zastąpieniu demokracji, która służy ustrojowi kapitalistycznemu, demokracją, która służy budownictwu ustroju socjalistycznego. W rozumieniu Róży Luksemburg są dwie konieczne przesłanki budownictwa socjalistycznego. Po pierwsze, jak największa aktywność całej klasy robotniczej, a nie tylko partii lub kliki kierowniczej. Po drugie, zrozumienie, iż nie ma gotowej recepty na urzeczywistnienie socjalizmu jako systemu gospodarczego, społecznego i prawnego, że zatem budownictwo socjalistyczne wymaga nieustannego eksperymentowania, wymiany doświadczeń, poszukiwania dróg. Wymogom obu tych przesłanek sprosta „dyktatura proletariatu” tylko pod warunkiem oparcia swej politycznej formy na wolności – i to nie na tej wolności, o której Engels za Heglem pisał w „Anty-Dühringu”, że jest tylko zrozumianą koniecznością, ale na wolności, która pozostawia swobodę wyboru spośród kilku ewentualności, a przedtem pozostawia swobodę myślenia, słowa, druku, zgromadzeń i stowarzyszeń, a więc wszystkich klasycznych swobód obywatelskich. Róża Luksemburg wyraźnie żądała tej wolności zarówno dla zwolenników, jak i dla przeciwników rządu sowieckiego. „Wolność tylko dla zwolenników rządu, tylko dla członków jednej partii – choćby nawet byli oni nie wiedzieć jak liczni – nie jest wolnością. Wolność jest zawsze wolnością dla inaczej myślącego”. Te dwa zdania z „Rewolucji rosyjskiej” zasługują na utrwalenie złotym rylcem w marmurze. Pokrywają się one z definicją wolności pozostawioną przez Johna Stuarta Milla. One też tłumaczą, dlaczego „Rewolucja rosyjska” jest wciąż na indeksie w krajach rządzonych przez komunistów. Wedle znanej definicji Bucharina, w Rosji mogą istnieć różne partie, ale tylko jedna u władzy, a inne w więzieniu. Pod tym względem nic się nie zmieniło od lipca 1917 r., kiedy to razem z wygnaniem lewicowych socjalrewolucjonistów z sowietów, znikła ostatnia pozostałość systemu wielopartyjnego w ramach ustroju stworzonego przez Lenina.
Widzimy więc, że Róża Luksemburg stała na gruncie wielości partii politycznych. Stała również na gruncie wielości form ustrojowych „dyktatury proletariatu”, a mianowicie akceptowała zarówno rady delegatów, jak i parlament (konstytuantę), oparty na powszechnym prawie głosowania. Z nieodpartą logiką przedstawiała los, jaki musi spotkać sowiety po skasowaniu ciał reprezentacyjnych, pochodzących z wyborów powszechnych: „Razem ze zdławieniem życia politycznego w całym kraju także i życie w sowietach musi ulegać coraz większemu paraliżowi. Bez wyborów powszechnych, bez nieskrępowanej wolności prasy i zgromadzeń, bez swobodnej walki poglądów zamiera życie w każdej instytucji publicznej, stając się życiem pozornym, przy czym jedynym elementem czynnym pozostaje biurokracja. Życie publiczne powoli zasypia, kilkudziesięciu przywódców partyjnych o niewyczerpanej energii i bezgranicznym idealizmie dyryguje i rządzi, w rzeczywistości przewodzi spośród nich tuzin wybitnych głów [20], a elitę robotniczą co pewien czas zwołuje się na zgromadzenia, aby oklaskiwała mowy przywódców i wyrażała jednomyślną zgodę na przedłożone rezolucje. W gruncie więc rzeczy jest to gospodarka klikowa – istotnie dyktatura, ale nie dyktatura proletariatu, lecz dyktatura garści polityków, to jest dyktatura w sensie mieszczańskim, w sensie władzy jakobińskiej” [21]. Nic do tych słów dodawać nie trzeba, rozpoznajemy w nich wierny obraz Związku Sowieckiego od r. 1917 aż po dzień dzisiejszy. Jednego tylko nie przewidziała Róża Luksemburg: że dyktatura garści polityków może i w Rosji przerodzić się w dyktaturę jednostkową, tak jak rewolucja angielska i rewolucja francuska wyprodukowały swych jednostkowych dyktatorów.
Zbyteczne są rozważania na temat, jaki byłby dalszy rozwój wydarzeń, gdyby Lenin poszedł torem wskazanym przez Różę Luksemburg, gdyby pozwolił pracować konstytuancie wybranej w listopadzie, grudniu 1917 r., albo gdyby zarządził nowe wybory do konstytuanty, w których lewicowi socjalrewolucjoniści mogliby zgłosić swe własne listy kandydatów. Zapewne bolszewicy nawet ze swymi chwilowymi sojusznikami, lewicowymi socjalrewolucjonistami, znaleźliby się także i w takiej konstytuancie w mniejszości. Stabilizacja rewolucji rosyjskiej mogła nastąpić tylko na gruncie wskazanym przez Różę Luksemburg: tak konstytuanta, jak i rady delegatów, oba te ciała wybieralne, pierwsze w głosowaniu powszechnym, drugie w głosowaniu pracobiorców. Naturalnie, koniecznością byłoby zakreślenie dla sowietów uprawnień reprezentacji gospodarczo-społecznych interesów robotniczych. Naturalnie, stan „dwuwładzy” nie mógłby być kontynuowany, ale z chwilą zebrania się konstytuanty o większości gotowej do przyjęcia ustawowych fundamentów dla wielkich przeobrażeń gospodarczo-społecznych, możliwość likwidacji stanu faktycznego „dwuwładzy” rysowała się wyraźnie. Republikę ogłosił rząd Kiereńskiego już przedtem, 7 września 1917 r. Oczywiście, rozważania tego rodzaju są na ogół bezcelowe o tyle, że w chemii można procesy przemian odwracać, w historii – nie; co się stało, to się już nie odstanie. Tutaj chodzi nam o podkreślenie szerszego, międzynarodowego znaczenia koncepcji Róży Luksemburg: i parlament, i rady robotnicze. Jedno i drugie jako organy ,,dyktatury proletariatu”, to znaczy „demokracji socjalistycznej”, to znaczy demokracji, która obok wypełnienia starych form (parlament) nową treścią społeczną, przystępuje do tworzenia nowych form życia zbiorowego (rady robotnicze jako organy „samorządu producentów”, jak o tym pisał Marks w r. 1871). Jedną z zasadniczych, nieodzownych cech takiej „dyktatury” jest poszanowanie praw obywatelskich i swobód politycznych oraz wielopartyjność. Formą rewolucji społecznej – pisała Róża Luksemburg – „jest najszersza wolność polityczna”.
Możemy tutaj zostawić na uboczu szczególne zadania, które Róża Luksemburg przydzielała „dyktaturze proletariatu” w konkretnych warunkach rewolucji rosyjskiej: użycie siły dla złamania sabotażu ruchu kolejowego, pocztowego i telegraficznego, szkolnictwa i aparatu administracyjnego oraz walkę z demoralizacją w życiu publicznym – w tym ostatnim wypadku Róża Luksemburg sama przyznaje, iż „terror jest mieczem tępym, ba, obosiecznym” i że „jedynym skutecznym środkiem w ręku rewolucji proletariackiej są także i tutaj radykalne pociągnięcia politycznej i społecznej natury” [22]. Na karb szczególnej obsesji Róży Luksemburg należy zapisać jej postulat, by dławić „żelazną ręką” dążności separatystyczne w krajach kresowych, tu bowiem przejawia się ta sama sprzeczność, którą Róża Luksemburg zarzucała Leninowi: sprzeczność pomiędzy odmawianiem prawa samostanowienia ludności Rosji a przyznawaniem tego prawa narodom nierosyjskim; tylko że u Róży Luksemburg sprzeczność ta jest odwrócona.
Czy możliwe było wyrównanie poglądów Róży Luksemburg z poglądami Lenina w sprawie „dyktatury proletariatu”? Róża Luksemburg trzymała się wszystkich swych zapatrywań z wielkim uporem i wielką konsekwencją. W jej referacie programowym na zjeździe Związku Spartakusa (założycielskim zjeździe Komunistycznej Partii Niemiec) 30 grudnia 1918 r. znajdujemy dokładnie tę samą myśl, co w pracy pt. „Rewolucja rosyjska” i to nawet wyrażoną niemal tymi samymi słowami. W „Rewolucji rosyjskiej” pisała: „Socjalizmu nie da się oktrojować, wprowadzać ukazami, muszą brać w tym udział najszersze masy ludowe. Inaczej socjalizm będzie wprowadzany dekretami, oktrojowany przez tuzin intelektualistów zza zielonego stolika”. Na zjeździe KPD mówiła: „Socjalizmu nie wprowadza się i nie da się wprowadzić za pomocą dekretów; nie zrobi tego nawet rząd jak najbardziej socjalistyczny. Socjalizm muszą wprowadzać w życie same masy, każdy proletariusz” [23]. Na tymże zjeździe rzuciła na szalę cały swój autorytet, by przekonać delegatów, że należy wziąć udział w wyborach do Niemieckiego Zgromadzenia Narodowego. Większość delegatów chciała powtórzyć w Berlinie scenę rozpędzenia konstytuanty w Piotrogrodzie przez uzbrojonych bolszewickich marynarzy, groziła uniemożliwieniem wyborów – Róża Luksemburg polemizując z tym stanowiskiem wołała: „Karabiny maszynowe przeciw powszechnemu prawu głosowania, to złe hasło” [24]. Wołała na próżno, zjazd poszedł za Karolem Radkiem, który na tym zjeździe pełnił funkcję „oka Moskwy” – i uchwalił 62 głosami przeciw 23 bojkot wyborów; KPD weszła na drogę spiskowo-zamachową, która ją (już po zgonie Róży Luksemburg) doprowadziła do puczu w marcu 1921 r., do klęski i do bezsiły. Róża Luksemburg była tej taktyce zdecydowanie przeciwna i nie ukrywała swego zdania, chociaż podporządkowywała się uchwałom „instancji partyjnych”.
Rozwinąwszy swoje poglądy na „dyktaturę proletariatu”, wyłuszczywszy, że jej zdaniem dyktatura ta polega na sposobie stosowania demokracji, a nie na jej zniesieniu – Róża Luksemburg dała w „Rewolucji rosyjskiej” wyraz przekonaniu, że „tak na pewno postępowaliby bolszewicy, gdyby nie działali pod straszliwym naciskiem wojny światowej, okupacji niemieckiej i wszystkich z tym związanych niezwykłych trudności, które muszą zniekształcać wszelką politykę socjalistyczną, choćby ją ożywiały najlepsze zamiary i najpiękniejsze zasady”. Żądała tylko, aby z konieczności nie czynili oni cnoty, aby nie utrwalali teoretycznie taktyki narzuconej fatalnymi warunkami miejsca i czasu i nie zalecali jej międzynarodowemu proletariatowi do naśladowania jako wzór socjalistycznej taktyki, bo tym „wyświadczają złą usługę międzynarodowemu socjalizmowi”. Znowu na próżno! Z początkiem 1919 r. poszły z Moskwy w szeroki świat zaproszenia na kongres założycielski Trzeciej Międzynarodówki. Kongres odbył się w Moskwie w dniach 2-6 marca 1919 r., główną rolę odegrał na nim Lenin. Historyk komunizmu, amerykański komunista William Z. Foster pisze o tym kongresie [25]: „W Pierwszej Międzynarodówce przodowały ruchy robotnicze Anglii i Francji, w Drugiej Międzynarodówce przodował ruch robotniczy Niemiec, lecz teraz Trzecią Międzynarodówkę prowadzili Rosjanie”. Róża Luksemburg była zdecydowanie przeciwna utworzeniu nowej międzynarodówki w Moskwie, obawiała się metod bolszewizmu rosyjskiego, obawiała się rosnącego wpływu bolszewików rosyjskich w KPD. Jej zgon usunął ostatnią przeszkodę. Wbrew pisemnym instrukcjom Róży Luksemburg, delegat niemiecki Hugo Eberlein, zamiast głosować przeciw rezolucji o utworzeniu nowej międzynarodówki moskiewskiej, żądał odroczenia sprawy i wstrzymał się od głosowania [26]. Jednak nawet to połowiczne stanowisko Eberleina było dla Moskwy – jak pisze Foster – „dowodem, że koła niemieckiej (i innej) lewicy nie rozumiały jasno, iż rewizjoniści swym poparciem dla wojny światowej i swą jawną wrogością wobec rewolucji rosyjskiej głęboko rozłamali światowy ruch robotniczy. Lenin nalegał, by utworzyć Międzynarodówkę na niniejszym zebraniu, i tak się stało” [27].
Od pierwszej do ostatniej chwili swego istnienia Międzynarodówka Komunistyczna, inaczej Trzecia, identyfikowała się z polityką i interesami Związku Sowieckiego, aż wreszcie przywalił ją ciężar hańby sojuszu Stalina z Hitlerem. Jeśli w dniu 4 sierpnia 1914 r. – jak pisała Róża Luksemburg – Druga Międzynarodówka przeobraziła się w „cuchnącego trupa”, to w dniu 23 sierpnia 1939 r., dokładnie w 25 lat później, w cuchnącego trupa przeobraziła się Trzecia Międzynarodówka. Lecz kiedy trup wylazł z grobu, kiedy na zebraniu 12 partii komunistycznych odbytym w Moskwie w 40. rocznicę przewrotu bolszewickiego, odrodziła się Międzynarodówka Komunistyczna (bez nazwy i bez widocznych organów kierowniczych) – z uporem, z zawziętością powtórzyła dogmat, który jest niezmienną podstawą całego komunistycznego myślenia [28]. Dogmat ten opiewa, iż doświadczenie ZSSR i innych krajów socjalistycznych (mowa o krajach rządzonych przez komunistów) „potwierdziło w całej pełni słuszność tezy teorii marksistowsko-leninowskiej, że procesy rewolucji socjalistycznej i budownictwa socjalistycznego opierają się na szeregu głównych prawidłowości właściwych wszystkim krajom wkraczającym na drogę socjalizmu... Do takich prawidłowości należą: kierowanie masami pracującymi przez klasę robotniczą, której trzonem jest partia marksistowsko-leninowska, w przeprowadzeniu rewolucji proletariackiej w tej czy innej formie i w ustanowieniu dyktatury proletariatu w tej czy innej formie”. Ta sama deklaracja przypieczętowała programowy podział świata na dwa obozy – z jednej strony „niezłomny obóz państw socjalistycznych”, na którego czele stoi Związek Sowiecki, „pierwsze i najpotężniejsze mocarstwo socjalistyczne”, z drugiej strony „antyludowe agresywne siły imperialistyczne”. Cała ta koncepcja, będąca terytorialnie rozszerzoną koncepcją stalinowskiego „socjalizmu w jednym kraju”, jest sprzeczna ze światem pojęć Róży Luksemburg, znanym z jej pism, a przede wszystkim z „Rewolucji rosyjskiej”.
Adam Ciołkosz
Powyższy tekst to cały rozdział (zatytułowany „Dyktatura proletariatu”) książki Adama Ciołkosza pt. „Róża Luksemburg a rewolucja rosyjska”, Biblioteka „Kultury” tom LXII, Instytut Literacki, Paryż 1961.
Na podobny temat warto przeczytać także:
- Ignacy Daszyński: Czy socjaliści mogą uznać „dyktaturę proletariatu”? [1927]
- Mieczysław Niedziałkowski: Sprzeczności w bolszewizmie (odczyt) [1921]
- Kazimierz Czapiński: Kautsky vs. Trocki [1922]
- Zygmunt Zaremba: Rewolucja komunistyczna [1944]
Przypisy:
Karol Marks i Fryderyk Engels: „Manifest komunistyczny”, Warszawa 1946, str. 78.
Wyraz „socjalizm” był w użyciu już z początkiem XIX stulecia. W druku pojawił się po raz pierwszy w języku włoskim, w książce Giacomo Giuliani, zakonnika z Vincenzy, wydanej w r. 1803. W języku angielskim ukazał się drukiem po raz pierwszy w r. 1827, w języku francuskim w r. 1831, w języku polskim w r. 1836. Nazwy „komunizm” i „komunista” spotyka się już w piśmiennictwie XVII wieku, dotyczącym ruchów socjalistycznych podczas rewolucji angielskiej. W przebiegu dziejów wyrazy „socjalizm” i „komunizm” zmieniały nieraz swe znaczenie, w pewnych okresach czasu były wyrazami równoznacznymi, w innych okresach były sobie przeciwstawne. Jak wyjaśnia Engels w przedmowie do wydania niemieckiego z r. 1890, w czasie gdy powstawał „Manifest Komunistyczny”, w r. 1847, za socjalistów uważano dwie kategorie ludzi: „Z jednej strony zwolenników różnych systemów utopijnych, zwłaszcza owenistów w Anglii i furierystów we Francji, przy czym jedni i drudzy byli już wówczas zaskorupiałymi, stopniowo wymierającymi sektami. Z drugiej strony – najróżnorodniejszych znachorów socjalnych, którzy zamierzali usunąć plagi społeczne za pomocą przeróżnych cudotwórczych leków i wszelkiego rodzaju łatwizny, bez najmniejszej szkody dla kapitału i zysku. W obu wypadkach: ludzi stojących poza ruchem robotniczym i szukających poparcia raczej wśród klas wykształconych. W przeciwieństwie do tego ta część robotników, która przekonawszy się o bezskuteczności czysto politycznych przewrotów, żądała zasadniczej przebudowy społeczeństwa, nosiła wówczas nazwę komunistycznej. Socjalizm oznaczał w r. 1847 ruch burżuazyjny, komunizm – ruch robotniczy. Socjalizm, przynajmniej na kontynencie, cieszył się wzięciem w salonach, komunizm – wręcz przeciwnie. A ponieważ myśmy wówczas trzymali się zupełnie zdecydowanie poglądu, że »wyzwolenie robotników musi być dziełem samej klasy robotniczej«, nie mogliśmy więc ani na chwilę mieć wątpliwości, którą z tych dwóch nazw wybrać. A i później nie przychodziło nam nigdy na myśl wyrzekać się jej”.
Poczynając od r. 1864 (Pierwsza Międzynarodówka) na kontynencie szerzyła się nowa nazwa, mianowicie „socjaldemokrata”, a w niektórych krajach wróciła do użycia w ruchu robotniczym dawna nazwa „socjalista”. Po klęsce Komuny Paryskiej w 1871 r. ruch proletariacki przechylił się na stronę określenia „socjalizm”, określenie „komunizm” wyszło z użycia. Kongresy międzynarodowe, poczynając od r. 1889 (Druga Międzynarodówka), nosiły nazwę kongresów „socjalistycznych”, jako ich stały organ wykonawczy powstało w r. 1900 Międzynarodowe Biuro Socjalistyczne. Po przewrocie bolszewickim w Rosji, VII zjazd SDPRR(b) powziął w marcu 1918 r. uchwałę o zmianie nazwy partii na Komunistyczną Partię Rosji (bolszewików), w marcu 1919 r. założona została w Moskwie Międzynarodówka Komunistyczna.
Po bezskutecznych próbach doprowadzeniu do porozumienia pomiędzy międzynarodówkami: drugą (zał. 1889), trzecią (zał. 1919) i tzw. drugą i pół, wiedeńską (zał. 1919), doszło w maju 1923 r. na kongresie w Hamburgu do utworzenia nowej międzynarodowej organizacji proletariatu, poza którą pozostali tylko komuniści. Zlikwidowane zostały międzynarodówki druga i „druga i pół”, w ich miejsce powstała Socjalistyczna Międzynarodówka Robotnicza. Wydarzenia wojenne (wejście wojsk niemieckich i Gestapo do Brukseli) położyły w r. 1940 kres jej działalności. W lipcu 1951 r. na kongresie we Frankfurcie nad Menem powstała nowa organizacja pod nazwą Międzynarodówki Socjalistycznej, zrzeszająca partie „walczące o urzeczywistnienie socjalizmu demokratycznego”. Rozróżnienie terminologiczne pomiędzy socjalizmem a komunizmem jest w tym okresie równie stanowcze jak rozróżnienie polityczne. Uchwała Biura Międzynarodówki Socjalistycznej z dnia 7 kwietnia 1956 r. zaczyna się od słów” „Socjalizm i komunizm nie mają z sobą nic wspólnego”.
Niezależnie od powyżej przedstawionej terminologii, która rozróżnia socjalizm i komunizm jako dwa odmienne kierunki ideologiczne i dwa odrębne nurty ruchu robotniczego, w Związku Sowieckim stosowana jest terminologia rozróżniająca socjalizm i komunizm jako dwa stadia społeczeństwa bezklasowego; w stadium niższym (socjalizm) urzeczywistniona jest zasada „od każdego według zdolności, każdemu według pracy”; w stadium wyższym (komunizm) urzeczywistniona jest zasada „od każdego według zdolności, każdemu według potrzeb”.
List ten ogłosił Karol Kautsky w „Neue Zeit”, rocznik XX, tom I, 1901-1902, nr 23, str. 708.
List ten opublikował Franciszek Mehring w „Neue Zeit”, rocznik 25, tom 2, 1906-07, nr 31, str. 164-165.
Leopold Schwarzschild: „Der rote Preusse”, Stuttgart 1954, str. 431-432.
Karl Marx: „Randglossen zum Program der deutschen Arbeiterpartei”, „Neue Zeit” z dnia 1 września 1891, str. 561-575.
Karol Marks: „Wojna domowa we Francji”. Ze wstępem F. Engelsa, Warszawa 1945.
W wydaniu niemieckim Dietz Verlag, Berlin z r. 1951 („Der Bürgerkrieg in Frankreich”) wyrazy „filister niemiecki” zastąpione zostały wyrazami „filister socjaldemokratyczny”. Z listu Ryszarda Fischera do Engelsa z dnia 17 marca 1891 r. ma wynikać, że tak jakoby napisał Engels w manuskrypcie swej przedmowy.
Wedle uwagi Engelsa do angielskiego wydania „Manifestu komunistycznego” z r. 1888, komunami nazywały się rodzące się miasta we Francji, nawet w okresie poprzedzającym wywalczenie u swych feudalnych władców i panów samorządu miejscowego i praw politycznych w charakterze „stanu trzeciego”.
Przekład wedle tekstu w książce K. Kautsky’ego „Republika a socjalna demokracja we Francji”, Warszawa 1906, str. 55-58.
Tak też stawiał sprawę program SDPRR, uchwalony na II jej zjeździe w r. 1903, jedyny w okresie do r. 1918 program socjalistyczny, w którym była mowa o dyktaturze proletariatu. Przez rewolucję socjalną proletariatu program ten rozumiał zastąpienie prywatnej własności środków produkcji i cyrkulacji własnością społeczną oraz wprowadzenie planowej organizacji społecznego procesu produkcji w celu zapewnienia dobrobytu i wszechstronnego rozwoju wszystkim członkom społeczeństwa. „Niezbędnym warunkiem tej rewolucji socjalnej jest dyktatura proletariatu, tzn. zdobycie przez proletariat takiej władzy politycznej, która pozwoli mu zdławić wszelki opór wyzyskiwaczy”. Zobacz „KPZR w rezolucjach i uchwałach”, część I, str. 39.
Wyjątek stanowił mały kraik niemiecki Schwarzburg-Rudolstadt, gdzie 10 listopada 1911 r. socjaldemokraci zdobyli większość, 9 posłów na 17, ale wyjątek ten miał znaczenie znikome z uwagi na rozmiar tego kraju i na ograniczone uprawnienia sejmu krajowego.
„Reforma socjalna czy rewolucja”, „Wybór pism”, tom I, str. 177-178.
14. „Wybór dzieł”, tom 1, str. 220.
„Wybór dzieł”, tom 1, str. 219.
„Wybór dzieł”, tom 1, str. 222-223.
„Blankizm i socjaldemokracja”, „Wybór pism”, tom 1, str. 489.
L. cit., str. 489-490.
J. Stalin: „Zagadnienia leninizmu”, wydanie 4, Warszawa 1949, str. 118.
Późniejsze Politbiuro, a jeszcze później Prezydium Komitetu Centralnego.
Hipolit Taine pisał w „Les origines de la France contemporaine”: „Według jakobina sprawa publiczna należy do niego, zaś w jego oczach sprawa publiczna zawiera w sobie wszystkie sprawy prywatne, ciała i majątki, dusze j sumienia. Przeto wszystko należy do niego: przez to jedno, że jest jakobinem, uważa się legalnie za cara i papieża. Mało go obchodzi istotna wola Francuzów; jego pełnomocnictwa nie pochodzą z głosowania, pochodzenie ich jest wyższe, są one mu nadane przez Prawdę, przez Rozum, przez Cnotę. On tylko jest oświecony, on tylko jest patriotą, a więc on tylko jest godzien sprawowania rządów. Jeśli większość protestuje, to dlatego, że jest głupia lub zdeprawowana; z tych dwóch względów zasługuje na obezwładnienie i zostanie obezwładniona”. Cyt. Jan Kucharzewski: ,,Od białego do czerwonego caratu”, II wydanie, Londyn 1959. str. 455.
W liście z dnia 25 lipca 1918 do Luizy Kautsky pisała Róża Luksemburg z więzienia we Wrocławiu: „W ogóle przyszło mi dzisiaj na myśl, gdy jak najstaranniej porządkowałam kwiaty i dorywczo wertowałam atlas botaniczny, by ustalić jakiś szczegół – przyszło mi nagle na myśl, że sama świadomie wprowadzam siebie w błąd, sama usypiam się myślą, iż prowadzę jeszcze normalny żywot ludzki, podczas gdy wokół mnie panuje właściwie atmosfera końca świata. Być może przygnębiło mnie szczególnie owych 200 egzekucji za pokutę w Moskwie, o których czytałam wczoraj w gazecie”. „Briefe an Karl und Luise Kautsky”, str. 226. W rzeczywistości egzekucji było 500.
„Wybór pism”, tom 2, str. 493.
Stampfer, op. cit., str. 234.
William Z. Foster: „History of the Three Internationals”, New York 1955, str. 290.
Spartakus: „German Communists”, Londyn 1944, str. 21.
Foster: op. cit. str. 291. Przez rewizjonistów rozumie tu Foster za Leninem wszystkich socjalistów poza bolszewikami, na naczelnym miejscu z Karolem Kautskym, który w rzeczywistości pozostał do końca swego życia przeciwnikiem rewizjonizmu.
„Deklaracja narady przedstawicieli partii komunistycznych i robotniczych krajów socjalistycznych, która odbyła się w Moskwie w dniach 14-16 listopada 1957 r.”, „Trybuna Ludu”, Warszawa, nr 323, dnia 22 listopada 1957 r.