Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Ludzie

Nela Samotyhowa: W 20. rocznicę śmierci Edwarda Abramowskiego [1938]

Za rzecz najgorszą uważał krzywdę ludzką – a że najbardziej i najciężej krzywdzi na ziemi człowieka inny człowiek, krzywdzi świadomie i dobrowolnie, a czasem bezwiednie i bez złej woli, przeto zastanawiał się nad tym, jakby należało życie ludzi w gromadzie ułożyć, by krzywdy było jak najmniej, i co należy uczynić z człowiekiem, by nie chciał krzywdzić „drugiego”. Na drodze tych rozmyślań i rozważań doszedł Abramowski do pewności, że najlepszym sposobem załatwiania spraw życia społecznego, a przede wszystkim spraw gospodarczych pomiędzy ludźmi bez krzywdzenia i wyzysku jednych przez drugich, jest spółdzielczość. Rozwijaniu i rozpowszechnianiu tej idei poświęcił wiele swoich pism. Wierzył, że w szlachetnym współdziałaniu ludzie znajdą wolność osobistą bez krzywdzenia bliźniego. „Tam kończy się moja wolność, gdzie zaczyna się krzywda innego człowieka” – mówił. Czytaj dalej →

Wiktor Erlich: Stanisław Brzozowski [1937]

Z wyżej powiedzianego wynika niezbicie, że przyjąć i zaaprobować całości jego dorobku nie możemy i nie powinniśmy. Nie będzie on nam przewodnikiem po labiryncie dzisiejszej rzeczywistości społecznej. Odrzucamy bezwzględnie koncepcje ideowe Brzozowskiego-nacjonalisty, co więcej – czujnym krytycyzmem winniśmy się ustosunkować nawet do nie pozbawionych sprzeczności, niedomówień i wieloznaczności dzieł jego z okresu „materializmu dziejowego”. Ale – z drugiej strony – nie wolno nam zamykać oczu na niewątpliwe wartości, tkwiące w dorobku pisarza. Jakże aktualne np. jest dziś, w momencie orgii wstecznictwa i rozbyczonej ignorancji, hasło europeizacji myśli polskiej, jakże bliskie naszym czasom – aż nazbyt bliskie – są wspaniałe, krwią serca pisane, karty aktu oskarżenia przeciwko bezmyślności i obłudzie Polski posiadającej, jak żywy oddźwięk budzi w naszych sercach pełną piersią wyśpiewany hymn na cześć bohaterów rewolucji – w „Płomieniach”. Czytaj dalej →

Cezary Miżejewski: Niezłomny z Żoliborza (o Stefanie Zbrożynie)

Był człowiekiem, który pozostawił po sobie potężny dorobek, który – jak pisał o nim Jan Józef Lipski – stanowił punkt odniesienia dla myśli o projektach, o reformie, o terapii życia społecznego. Człowiek, który swoją niezłomną postawą moralną, a jednocześnie społecznikowskim, samorządowym i spółdzielczym podejściem zszedł jakby żywcem z kart książek Żeromskiego. Wanda Czapska-Jordan w 1976 napisała: „Każdy kto był naocznym świadkiem jego nieugiętej postawy, której nie potrafiło złamać [...] więzienie Bezpieki, nie mógł nie podziwiać odwagi starszego wiekiem człowieka, rzucającego wyzwanie wszystkim potężnym instytucjom komunistycznego reżimu. Jedni nazywali to donkiszoterią, inni, którzy już się przyzwyczaili do nowego układu stosunków, wzruszali ramionami i uśmiechali się ironicznie. Lecz Stefan Zbrożyna nie przyzwyczaił się i walczył do ostatka o swoje i innych prawo do wolności. Nie ma go już wśród żyjących, lecz pozostaje w naszej pamięci jako postać wielkiego patrioty i nieustraszonego człowieka”. Czytaj dalej →

Kamil Piskała: O nową kulturę (o Kazimierzu Czapińskim)

Z usposobienia był przede wszystkim nauczycielem i wychowawcą. W tych setkach i tysiącach artykułów, niezliczonych wykładach i odczytach, a nawet w sejmowych przemówieniach – wszędzie wyraźnie widoczne jest dążenie Czapińskiego do wyjaśnienia skomplikowanych problemów, uprzystępnienia i popularyzacji wiedzy. Chciał pisać w sposób zrozumiały przede wszystkim dla robotników. Wierzył, że aby ruch socjalistyczny zwyciężył, musi dokonać się olbrzymi awans kulturalny mas pracujących. Czapiński bardzo silnie podkreślał etyczny i humanistyczny wymiar socjalizmu – nie chodziło tylko o wzrost produkcji i zniesienie własności prywatnej, ale także, a może przede wszystkim, o nowego człowieka i nową kulturę. Czytaj dalej →

Józef Dąbrowski (J. Grabiec): Ludzie i poczynania [1925]

Wspomnienia swe poświęcam „Czerwonej Warszawie”. Przez tę straszną nazwę rozumiem nie tylko rewolucjonistów-spiskowców. Zaliczam do niej wszystkich, co pracowali w kuźnicy nowej Polski – Polski Ludowej. Wówczas zaledwie ten nieśmiały, świetlany rąbek czerwony zarysowywał się na czarnym i ciężkimi chmurami okrytym niebie. Ludzi z tych czasów spotykam często i teraz. Wielu zmieniło się do niepoznania. Czasem nawet wstydzą się ówczesnych swoich prac i poglądów. Może nie życzą sobie, żeby o nich pisać... Nie wiem. Na wszelki wypadek nie pytam ich o to. Są oni ludźmi. Niedługo odejdą – znikną na zawsze. Ale zostaną ich dzieła. A one bez względu na te czy inne zmiany w duszy swych twórców weszły już do masy dorobku narodowego. Weszły bezimiennie i będą bezimiennie trwały. Nie rozumiem więc, dlaczego obecnemu pokoleniu, które w ciągu tego ćwierćwiecza wyrosło, nie przypomnieć procesu tworzenia w wielu cząstkach kultury narodowej – jakie w skład jej weszły już dawno. Dlaczego również wśród starych towarzyszy pracy nie zbudzić echa dni minionych – dni wysiłków i posępnej, bezustannej, a tak pozornie beznadziejnej „walki z szatanem”?! Czytaj dalej →

Adam Pragier: Śmierć Zygielbojma [1968]

Zygielbojm był przez całe życie rzecznikiem, doradcą i orędownikiem robotników żydowskich. Czuł się wciąż za nich odpowiedzialny, a zarazem bezradny wobec zagłady ludności żydowskiej. Docierał gdzie mógł, by znaleźć jakieś środki przeciwdziałania – nadaremnie. Obiecywano mu tylko w Labour Party i gdzie indziej, że po wojnie winni będą ukarani. Ale on przecie wiedział, że to nikogo nie ocali. Chciał jakimś rozpaczliwym krokiem poruszyć „sumienie świata” – które nie istnieje. Myślał o zbiorowym samobójstwie przywódców żydowskich przed drzwiami siedziby premiera brytyjskiego. Nie znalazł nikogo skłonnego do takiego czynu. Pamiętam, gdy mi mówił: „Dla mnie nie ma już miejsca w życiu. Ludzie, z którymi żyłem i pracowałem, giną i gdybym wrócił do Polski, już bym ich nie zastał. A poza Polską żyć nie mogę”. Tylko w Polsce wśród robotników żydowskich widział swoje miejsce. Czytaj dalej →

Jarosław Górski: Estetyk – przyrodnik – czarodziej. Pisarskie powinności Janusza Korczaka

W opowiadaniach i powieściach Korczaka bardzo często odnajdujemy takie marzenia, wyobrażenia, plany, projekty, które później, po pewnej obróbce i przycięciu do potrzeb rzeczywistości, wejdą do jego pism teoretycznych, a także do praktyki wychowawczej „Domu sierot” i „Naszego domu”. Czy są to niewielkie wzmianki i uwagi bohaterów-marzycieli, tak jak w „Dziecku salonu”, „Bankructwie małego Dżeka” czy niezliczonych opowiastkach i humoreskach, czy też jest to całościowy, systematyczny plan przebudowy świata, jak w znakomitej, awangardowej i unikalnej w skali światowej, a niemal zupełnie dziś zapomnianej powieści utopijnej „Szkoła życia”. Często, jak w obu powieściach o Królu Maciusiu, znajdujemy jakby podanie w wątpliwość marzeń samego Korczaka, żywionych przez niego przekonań, nadziei czy planów związanych z oddaniem dzieciom pełni władzy, czy to nad samymi sobą, czy to nad Domem Sierot, czy w końcu nad światem. Wygląda to tak, jakby literatura była dla Starego Doktora czarodziejskim (czy jak kto woli – zgodnym z najlepszymi praktykami wizualizacyjnymi) pierwszym etapem w drodze do działania, w którym musi dojść do jak najdokładniejszego, jak najbardziej plastycznego wyobrażenia sobie tego, co chce się w świecie zmienić, tego, jak się chce tego dokonać oraz tego, jak ma świat wyglądać po przemianie. Czytaj dalej →

Kazimierz Czapiński: O Bakuninie [1936]

Był to chaotyczny, ale niezwykły, utalentowany człowiek. Temperament – niezrównany, jedyny, szalony. Kochał Słowian. Kochał ludy południowe – Włochów, Hiszpanów. Ale nie lubił biurokratycznego państwa niemieckiego. Nie znosił burżuazji niemieckiej – za to, że tak mało ceni wolność (umiłowaną przez niego, Bakunina), że tak lubi swą niewolę, tak płaszczy się przed cesarzem i biurokratami. Francuska burżuazja – woła Bakunin – przynajmniej była wolnościową, niemiecka – nigdy! Tu Bakunin charakteryzuje jeden z najważniejszych rysów w rozwoju Niemiec – słabość, niesamodzielność jej burżuazji, rozwinęła się bowiem dopiero w drugiej połowie XIX stulecia i od razu była zagrożona przez proletariat. Ta zasadnicza pozycja niemieckiej burżuazji jest jedną z podstaw triumfu Hitlera. I dlatego to zjadliwa charakterystyka pióra Bakunina znakomicie pasuje do chwili dzisiejszej, do epoki Hitlera. Czytaj dalej →

Kamil Piskała: Myśl i sumienie Partii (o Feliksie Perlu)

Wieloletni redaktor „Robotnika”, współtwórca programowego oblicza Polskiej Partii Socjalistycznej, znakomity publicysta i przez wiele lat jeden z przywódców partii. Mimo tak bogatego politycznego życiorysu, Res – bo tak brzmiał jego najpopularniejszy pseudonim – jest postacią zupełnie zapomnianą, znaną bliżej jedynie zawodowym historykom. Tymczasem wiele słuszności jest w słowach jego wieloletniego współpracownika, Jana Libkinda: Nie tylko więc historia socjalizmu w Polsce, lecz i historia ruchu niepodległościowego, a nawet myśli politycznej polskiej w końcu ubiegłego i na początku bieżącego stulecia nie może być dobrze zrozumiana bez dokładnego poznania działalności Feliksa Perla. Przyjrzyjmy się wobec tego bliżej losom i ideowej sylwetce tego, którego przez wiele lat polscy socjaliści z szacunkiem nazywali myślą i sumieniem partii. Czytaj dalej →

Radykalni i szaleni – rozmowa z Cezarym Miżejewskim

To zaczęło się zaostrzać w roku 1987, gdy ruszyła dyskusja „co dalej?”. Wtedy pojawiły się dokumenty, które nas zaniepokoiły, choćby „Tezy o sytuacji gospodarczej Tymczasowej Rady NSZZ »Solidarność«”. Eksperci solidarnościowi podpowiadali, że antidotum na istniejącą sytuację jest wolny rynek, prywatyzacja... Pojawił się też w piśmie „Wola”, związanym z Regionem Mazowsze, znamienny artykuł Tomasza Litwina. Pod tym pseudonimem krył się Michał Boni. Tekst zatytułowany był „Solidarność znaczy reforma”. Teza brzmiała: „Solidarność zamiast sprawami związkowymi powinna zająć się reformą gospodarczą”. Odpowiedzieliśmy dużym artykułem: „Solidarność znaczy obrona praw pracowniczych”, który w środowisku wzbudził znaczne spory. To pokazywało, że budowa jednego bloku, „Polskiej Partii »Solidarność«”, jest niemożliwa. Gdy okazało się, że nie ma jednego, wspólnego celu, że idziemy w różne strony, stwierdziliśmy, że trzeba stworzyć własną formację polityczną. Naturalnie myśleliśmy o PPS, ponieważ ona była nam najbliższa. Czytaj dalej →

Piotr Kuligowski: Miecz Chrystusa. Chrześcijańskie inspiracje polskiego socjalizmu sprzed powstania styczniowego

Owo – nomen omen – święte oburzenie co poniektórych na filiację lewicy z chrześcijaństwem zadziwia w obliczu faktów. Grunt do mariażu dwóch obecnie w dużej mierze przeciwstawnych postaw czy filozofii wytworzyły śmiałe eksperymenty gospodarcze II połowy XVIII w. I choć żadną miarą nie można ich uznać za posunięcia stricte socjalistyczne, to jednak dokonywały one wyłomu w spetryfikowanym systemie feudalnym, tworząc podstawę, na której wkrótce rozkwitły nowe idee. Chrystus, który mówi „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz”, zainspirował większość pierwszego pokolenia polskich socjalistów. Wynikało to tyleż z czysto pragmatycznego podejścia do spraw wiary, ile z rzeczywistego przekonania, że Polacy są tym ludem, który Bóg upatrzył jako narzędzie nie tylko do absolutnego wyzwolenia samych siebie, ale i  całego świata. I choć plan zbawicieli się nie powiódł, pokrewieństwo lewicy i chrześcijaństwa obrodziło wieloma ciekawymi, nowatorskimi koncepcjami. Czytaj dalej →

Lewica Ewangelią silna? – rozmowa z Damianem Kalbarczykiem

Byli to ludzie głęboko wierzący, a z Ewangelii można było wyczytać mnóstwo idei, które potwierdzały słuszność wołania o sprawiedliwość w życiu społeczeństw i między narodami, o lepszy świat, o bardziej godne życie „szarego człowieka”. Mimo to przez Kościół postrzegani byli jako heretycy, ich poglądy napotykały na gwałtowny opór, żadne kontakty z hierarchami nie wchodziły w rachubę. Wśród samych radykałów budziło to z kolei zdziwienie – uważali, że po prostu odkrywają prawdy wiary w ich aktualnym kontekście społecznym. W poczuciu misji słali zresztą do Rzymu swoje propozycje, petycje, które były albo ignorowane, albo wywoływały ostre reakcje. Zderzenie było nieuniknione – idee chrześcijańskich socjalistów były bardzo rewolucyjne, a dziewiętnastowieczny Kościół pozostawał mocno konserwatywny. W tym wszystkim trzeba pamiętać, że w owym okresie takie myślenie, które dziś określamy jako lewicowe, w ogóle odwoływało się do chrześcijaństwa, jako swojego „naturalnego zasobu” kulturowego, etycznego. Metaforyczny język Pisma Świętego ułatwiał sprawę. Była to myśl przed-marksowska, Europa była przesiąknięta duchem romantyzmu, a zatem po części zeświecczonych koncepcji chrześcijańskich. Francuska myśl socjalistyczna, choćby saintsimonizm, wprost wyrażała ciągoty religijne, mistyczne. To był bardzo krótki okres, może dwudziestu, trzydziestu lat, ale brzemienny dla myślenia na kontynencie. Czytaj dalej →

Aniela Steinsbergowa: Bez rehabilitacji

Miałbym więc występować o rehabilitację chyba tylko po to, by nie mieć w swoim życiorysie nawet tak słabego dowodu, jakim jest wyrok Sądu Wojskowego z 1948 roku, świadczący bądź co bądź o tym, że od pierwszej chwili, gdy znalazłem się na ziemi polskiej po powrocie z niemieckiej niewoli, zwalczałem system „błędów i wypaczeń”, który wówczas partia cała uważała za doskonały i o jej charakterze dowiedzieć się miała rzekomo dopiero po przemówieniu Chruszczowa na tajnym posiedzeniu XX Zjazdu? Tadeusz Szturm de Sztrem i Stefan Zbrożyna poparli stanowisko Cohna. Nie tylko oni, lecz nikt ze skazanych WRN-owców nie ubiegał się o uchylenie wyroku. Nie należy przy tym zapominać, że dla ludzi pozbawionych wszelkiego mienia i niejednokrotnie napotykających na trudności w znalezieniu pracy nie było to przecież bagatelą. Czytaj dalej →

Karol Marks (w setną rocznicę urodzin) [1918]

Pospołu z Fr. Engelsem Karol Marks sformułował pojmowanie materialistyczne dziejów, to pojmowanie, które między innymi wykazuje znaczenie sposobów produkcji w rozwoju dziejowym, konieczność antagonizmów klasowych oraz rolę dziejową proletariatu nowoczesnego wraz z właściwymi mu dążnościami przekształcenia społeczeństwa w duchu socjalistycznym. Następnie Karol Marks w szeregu prac poddał rozbiorowi istotę gospodarstwa społecznego i odsłonił tajemnicę ustroju kapitalistycznego. Praca człowieka jest jedyną potęgą wartościotwórczą: robotnik jest jedynym istotnym twórcą całego bogactwa, ale z wytworu pracy swojej otrzymuje tylko tyle, ażeby zdołał wyżyć sam i wychować dzieci. Dochód wszystkich innych warstw społecznych powstaje z tego wytworu ręki robotników, przywłaszczonego przez świat kapitalistów. Ale prócz pracy teoretycznej myśliciel ten rozwinął ożywioną działalność praktyczną. Chodziło mu o powiązanie robotników w jedną solidarną gromadę z rozwiniętym poczuciem swego interesu klasowego, które by nie pozwoliło im za cenę uzyskania drobnych ustępstw zapomnieć o głównym zadaniu – przekształcenia ustroju kapitalistycznego w ustrój socjalistyczny. Pierwszy w teorii dowiódł międzynarodowej solidarności interesów wśród robotników. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”. Czytaj dalej →

Kamil Piskała: Socjalista niepokorny (rzecz o Adamie Próchniku)

Trudno uznać go za typ „działacza partyjnego”, zorientowanego w kuluarowych rozgrywkach, z bezwzględnością zwalczającego przeciwników. Nigdy też nie szukał taniego poklasku, pochwał i pochlebstw. Był za to intelektualistą naprawdę dużego formatu, bez wątpienia jednym z najtęższych umysłów PPS. Jego spuścizna historyczna w dużej mierze do dziś zachowuje aktualność. Analiza publicystyki Próchnika ukazuje nam go jako przenikliwego obserwatora wydarzeń politycznych, samodzielnego i oryginalnego w swych sądach i opiniach. Był Próchnik zarazem humanistą i marksistą, przekonanym o tym, że inny, lepszy świat jest możliwy. Walce o ten lepszy świat poświęcił w zasadzie całe swoje dorosłe życie. Czytaj dalej →

Edward Kozikowski: O Andrzeju Strugu w Związku Literatów [1961]

Morderstwo dokonane przez wyższego urzędnika Departamentu Sztuki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na osobie prezydenta Gabriela Narutowicza wstrząsnęło Strugiem w sposób nieoczekiwany. Zazwyczaj spokojny i opanowany, na wiadomość o zbrodni nie potrafił ukryć wzburzenia, jakie nim owładnęło, i głosem podniesionym piętnował zabójcę i tych wszystkich, którzy doprowadzili do zbrodni. Nigdy nie widziałem Struga tak podnieconego, jak wtedy, gdy rozmawiał ze mną w parę godzin po dokonanym morderstwie. Tak się złożyło, że w tym niesławnej pamięci dniu – l6 grudnia 1922 roku – miało się odbyć doroczne walne zebranie członków Oddziału Warszawskiego Związku Literatów. Na oznaczoną godzinę przybyło kilkadziesiąt osób, zwabionych nie tyle przewidzianym porządkiem obrad, ile wypadkami w tym dniu zaszłymi. Na znak żałoby Strug odwołał zebranie związkowe, a otworzył wiec pisarzy dla zaprotestowania przeciw haniebnej zbrodni, nie mającej sobie równej w dziejach Polski. Czytaj dalej →

Adam Ciołkosz: Karol Marks a powstanie styczniowe [1963]

Myśl utworzenia legionu niemieckiego, który wkroczyłby do Polski w celu wspólnej walki wyzwoleńczej, wysunąć miał Marks. Legion miał się składać na początek co najmniej z tysiąca ludzi wyborowych, wyćwiczonych i zaopatrzonych we wszystko, nawet w nieco artylerii. „Ale do utworzenia takiego zastępu trzeba pieniędzy, a my ich nie mamy”. Natomiast wedle relacji Marksa legion miał się składać chociażby z 200 ludzi, który by wystąpił przeciwko Rosjanom w Polsce pod czarno-czerwono-złotą chorągwią. „Czego brak, to pieniędzy”. Tu powracamy do relacji Łapińskiego. Marks chciał za pośrednictwem jednego ze swych przyjaciół zainteresować swym pomysłem przebywającego wówczas w Paryżu księcia Karola Brunszwickiego, który posiadał mundury, broń i wszystko, co potrzeba było do zorganizowania korpusu złożonego z 6000 ludzi. Książę Brunszwicki miał odpowiedzieć, że da broń, da armaty, amunicję i uzbrojenie dla pierwszego tysiąca ludzi, później – nawet i więcej. Pieniądze przyrzekł jednak dać dopiero wtedy, gdy pierwszy oddział znajdzie się na polu walki. Lecz oddziału nie można było uformować, cóż dopiero wysłać na pole walki – bez pieniędzy – i o ich brak rozbił się cały projekt. Niezależnie od zamysłu utworzenia legionu niemieckiego ukazała się odezwa Niemieckiego Robotniczego Stowarzyszenia Oświatowego w Londynie. Pierwszą myśl o niej powziął Marks jeszcze w połowie lutego 1863 roku, ale wówczas do napisania odezwy nie doszło, myśl o niej splątała się z myślą o wydaniu broszury i oba te projekty spełzły na niczym. Dopiero z końcem października 1863 roku odezwa pojawiła się drukiem jako ulotka. Wiele wskazuje na to, że wyszła ona spod pióra Marksa. Świadczy o tym przede wszystkim treść odezwy, w której odnajdujemy podstawową myśl Marksa o znaczeniu niepodległości Polski dla sprawy niepodległości i zjednoczenia Niemiec oraz ich wyemancypowania się spod hegemonii rosyjskiej. Biorąc za punkt wyjścia konwencję Alvenslebena, odezwa nawoływała: „W tym tragicznym momencie niemiecka klasa robotnicza winna jest Polakom, zagranicy i swemu własnemu honorowi głośny protest przeciwko niemieckiej zdradzie popełnionej na Polsce, a zarazem na Niemczech i Europie. Winna ona wypisać płomiennymi zgłoskami na swym sztandarze odbudowanie Polski...”. Czytaj dalej →

Piotr Kuligowski: Jeszcze Kalopea nie zginęła, czyli utopia po polsku

Nie w tym jednak rzecz, by pastwić się nad szczytowym, choć dziś całkowicie niemal zapomnianym, reprezentantem polskiej powieści utopijnej. Istotniejsze jest dostrzeżenie, że w obliczu utraty przez Rzeczpospolitą niepodległości czymś niezmiernie ważnym dla osób walczących bezpośrednio o jej odrodzenie była nie tylko chęć restytucji bytu politycznego, ale i nadanie państwu konkretnej, nowoczesnej formy ustrojowej. Fakt, że nawet w obliczu klęski w postaci trzech rozbiorów nie zabrakło na gruncie polskiej myśli śmiałych i ciekawych wizji, był najbardziej dobitnym świadectwem, że jeszcze Polska nie zginęła… Czytaj dalej →

Jarosław Górski: Korczak, jakiego znać nie chcemy

Dziś nie chcemy pamiętać, że nożyk do obierania ziemniaków, ścierka i szczotka do klozetu były nie mniej istotnymi emblematami korczakowskiego systemu wychowawczego niż sąd, gazeta czy pełna zrozumienia rozmowa z wychowawcą. Że potłuczone kolana, rozbite nosy i blizny na buziach mogły być świadectwem nie złego, ale dobrego wykonywania obowiązków przez wychowawcę. Że były świadectwem życia, czyli – to może warto powtórzyć – jedynego korczakowskiego środka i celu wychowania. Wyobrażamy sobie Korczaka jako zawsze otoczonego gromadką dzieciaków (jak na jego znanych fotografiach), które zawsze do niego lgnęły, mimo że on sam, z konsekwencją godną zauważenia, pisał o takich, które go nie znosiły, które odliczały dni dzielące je od opuszczenia Domu Sierot. Może warto o tym przypominać? Nie po to, aby Korczaka zrzucać z pomnika, nie po to przecież, żeby dowodzić, że był złym wychowawcą. Ale właśnie po to, aby podkreślić, że dzisiejszy powszechny wizerunek Starego Doktora nie ma nic wspólnego z jego życiem (ani w ogóle z życiem), działaniem, systemem wychowawczym. Warto zapomnieć choć na chwilę o świętym Starym Doktorze, który zginął męczeńską śmiercią, zerknąć w przyżółcone książki Janusza Korczaka i zastanowić się nad tym, jak dzisiejszym dzieciom oszczędzić zarażania śmiercią. Jak dzisiejszym dzieciom, dzisiejszym wychowawcom, dzisiejszym ludziom – pozwolić żyć. Czytaj dalej →

Jan Hulewicz: Źródła ideologii społeczno-politycznej Stefana Żeromskiego [1930]

Cała ideologia społeczno-polityczna Żeromskiego, która w intencji twórcy „Przedwiośnia” miała być zwartym systemem socjologicznym, wyrasta nie z podłoża badawczego, rodzi ją nie nastawienie naukowo-socjologiczne, lecz tendencje reformatorskie w stosunku do istniejącego ustroju społecznego. Źródłem zaś ustosunkowania się krytycznego wobec istniejących stosunków społecznych jest humanitaryzm w stosunku do proletariatu. Żeromski wszędzie i zawsze, podchodząc do jakiegokolwiek zagadnienia społecznego, ma w pierwszej linii na oku człowieka cierpiącego. Postawa jego wobec zjawisk społecznych – to postawa uczuciowo-filantropijna człowieka do głębi przenikniętego humanitaryzmem. Postawa zaś taka z góry przesądzała, że Żeromski nie mógł być apostołem żadnego programu społecznego, żadnej grupy czy partii. Zwolennik antyparlamentarnego syndykalizmu, za demokracją parlamentarną oświadczający się, bliski socjalizmowi przez nastawienie uczuciowe wobec proletariatu jak i przez jego tendencje federalistyczne, a daleki odeń przez jego charakter wyłącznie klasowy, wróg dyktatury proletariatu i bolszewizmu – a równocześnie proletariatowi syndykalistycznemu przyznający rolę promotora dziejów, wróg klerykalizmu, co pozytywną rolę narodową katolicyzmu uznawał, zrywający z chłopomaństwem, a równolegle nad dolą chłopa bezrolnego zastanawiający się, przeciwnik warstw, co na tradycji budują – arystokracji i szlachty – a jednak do tradycji z lubością wciąż wracający, entuzjasta Arian i Towarzystwa Demokratycznego – oto Żeromski społecznik, oto jego oblicze ideowe. Czytaj dalej →

← Starsze tekstyNowsze teksty →
↑ Wróć na górę