Nie wyjdziemy wprawdzie na ulicę przeliczyć swe siły. Ale w dniu tym przypomnimy ostatnie demonstracje majowe. Uprzytomnimy sobie ujawnioną w nich siłę i wzmocnimy wiarę, że siły te wzrosły jeszcze pod wpływem doświadczeń tej wojny. Nie wyjdziemy na ulicę, ale rozejrzymy się wśród najbliższych i dojrzymy w ich oczach ten sam błysk nienawiści do wrogów, tę samą gorącą chęć życia nowego, tę samą gotowość do walki. Cała klasa robotnicza w połączeniu z warstwą pracowników umysłowych i czołowymi elementami włościaństwa zdobyła pełną świadomość celów i dróg walki. Niepodległa republika ludowa, rządy robotniczo-chłopskie przekształcające życie polityczne i społeczne tak, by klasy posiadające nie mogły już nigdy uczynić z Polski swojego folwarku, natomiast by lud polski stał się jej pełnym gospodarzem, zapewnienie każdemu pracy i dobrobytu przez planową, uspołecznioną gospodarkę służącą odtąd interesom społeczeństwa, a nie garstki obszarników i fabrykantów – oto zadania, które zrealizować będzie naszym celem na drodze walki z najeźdźcą. Przyjdzie dzień, gdy powstaniemy, by cios śmiertelny zadać najeźdźcy. Nasz sztandar znów powieje, niosąc zemsty grom, ludu gniew i prowadząc do urzeczywistnienia ideałów socjalizmu, wolności i wszechwładztwa ludu. Czytaj dalej →
Świętując dzień 1 maja, wypowiadamy swe żądania i cele. Chcemy większej płacy i 8-godzinnego dnia roboczego. Czujemy niewolę, w której nas carat trzyma, knutem i bagnetem hamując wszelkie nasze kroki na drodze ku lepszej przyszłości. Nie chcemy go. Chcemy mieć całkowitą swobodę w walce z naszymi wyzyskiwaczami. Precz z rządem moskiewskim! Sami chcemy być gospodarzami we własnym kraju. Nienawidzimy porządku, gdzie kosztem nędzy i nadmiernej pracy milionów żyją nieliczne garstki, wysysające zdrowie i siły pracowników; nienawidzimy go i nie przestaniemy walczyć, aż zapanuje nowy, sprawiedliwy ustrój, gdzie nie będzie miejsca na wyzysk i ucisk. I nic nas z obecnej drogi nie sprowadzi. Ani nas rząd zastraszy, ani kapitaliści załagodzą. Nie sprzedamy swojego losu za miskę soczewicy. A siły nasze rosną, a zwycięstwo nasze bliskie. Więc do dzieła, towarzysze! Niech w solidarnych szeregach robotniczych nie zabraknie nikogo, kto nie chce, by wieczne upodlenie i krzywda były udziałem pracujących. Świętujemy wszyscy pierwszy maja z hasłem na ustach: Niech żyje nasza sprawa robotnicza! Niech żyje wolny polski lud! Czytaj dalej →
Wiem, że poglądy tu wypowiedziane uznane zostaną za bardzo niebezpieczne, a może poniekąd okażą się nimi istotnie. Pozwolą one bowiem niektórym lekkomyślnym i bezdusznym, a żądnym używania istotom, o ptasim mózgu i sroczej pożądliwości błyskotek, żyjącym nie sercem, lecz nerwami i stąd posiadającym wrodzone powołanie do wesołego, awanturniczego życia – pokrywać swoje wybryki pięknie brzmiącymi reformatorskimi hasłami i dawać im jakieś niby poważne teoretyczne uzasadnienie. Sądzę jednak, że nie ma tutaj bardzo wiele do stracenia; cała różnica polegać będzie bowiem na tym, że złe, które się i tak dzieje, będzie czasami trochę ładniej nazywane. Te, które nie są w ogóle zdolne kochać nikogo, ani męża, ani dzieci, ani żadnego ze swych kolejnych czy współczesnych kochanków, te, które się życiem bawią i jak dzieci swe zabawki psują – nie zmienią nic w swym postępowaniu, boć i dzisiejsze stosunki nie stanowią dla nich żadnej przeszkody. Umieją się one zawsze, czy to w roli „idealnych żon”, czy pod jakąkolwiek inną firmą gładko ślizgać po powierzchni życia i zbierać z niego śmietankę jednodniowych uciech. Ja mówię tylko do tych kobiet i mężczyzn, którzy mają sumienie, choć na razie wypaczone fałszywymi zasadami obłudnej moralności; pragnę tylko uświadamiać poczucie moralne tych, dla których etyka jest szeregiem recept stosowanych niewolniczo i szablonowo, a mogłaby być kierowniczką życia i drogowskazem, wiodącym do coraz wyższych szczebli doskonałości. Czytaj dalej →
Tam, wśród tych tłumów odsuniętych od jedynego źródła utrzymania, jakim jest praca, z konieczności narasta jakiś osad stanów uczuciowych dotychczas nieznanych wcale albo nieznanych w takim napięciu. Kiełkują tam poglądy mocnym zabarwione niezadowoleniem, a nieraz i chęcią odwetu. Narastają i kiełkują żywiołowo z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień. I właśnie to oddziaływanie zastoju na umysły ludzkie, to rzeźbienie przezeń – z potulnego człowieka – zgorzkniałego malkontenta, to kiełkowanie tu i ówdzie możliwości jakiegoś odruchu zbiorowego, są sprawą niezmiernie doniosłą z punktu ogólnospołecznego. Każdy usiłujący trzymać rękę na pulsie życia społecznego: mąż stanu, polityk partyjny, działacz społeczny, powinien mieć to w pamięci swojej, że chwila taka jak dzisiejsza nie tylko doświadcza ludzi nędzą i głodem, ale nadto krzesze w jaźniach ludzkich iskry rokoszu – żywiołowo, samorzutnie w każdej chwili ich ciężkiego żywota. Dlatego „Pamiętniki bezrobotnych” są nie tylko opowieścią mającą ocknąć sumienia ludzkie, ale także książką dla ludzi dbałych o przyszłość, dla polityków, dla mężów stanu, aby wiedzieli, co tam w głębi narasta w duszach ludzkich. Czytaj dalej →
W owym roku i w latach następnych setki tysięcy Irlandczyków umarły z głodu, a dalsze setki tysięcy na tyfus plamisty. Inni ratowali się tłumnym wyjazdem do Ameryki. Właścicielom ziemskim było to na rękę, bo spodziewali się z gospodarstwa pastwiskowego mieć więcej zysku, a mniej kłopotu niż ze ściągania czynszów od tysiącogłowych rzesz chłopskich. Więc, nie zadowalając się dobrowolną emigracją, kazali inne setki tysięcy wieśniaków przemocą przez żandarmów pakować na okrętu i wysyłać do Ameryki. W taki to sposób ludność Irlandii, która na wiosnę 1846 roku wynosiła 8,6 miliona mieszkańców, do 1851 roku spadła na 6,6 miliona, a do 1861 roku zaś na 5,8 miliona ludzi. A i w następnych lat dziesiątkach ludność Irlandii zamiast rosnąć, malała, z jednej strony skutkiem wysokiej śmiertelności, z drugiej strony skutkiem tłumnej emigracji, głównie do Ameryki Północnej. W roku 1895 miała Irlandia już tylko niespełna 4,6 miliona mieszkańców. Co prawda za to w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej liczy się dzisiaj już 11 milionów Irlandczyków. Cyfry te odzwierciadlają wyniki przeraźliwej nędzy, jaka panowała w Irlandii w ciągu całego XIX wieku; a nędza ta była wynikiem bezlitosnego ucisku ludności miejscowej przez najezdników angielskich. Niepodobna, żeby taki ucisk nie budził oporu. Toteż cała historia Irlandii od końca XVIII wieku do dziś dnia wypełniona jest walkami najdzielniejszych jej synów, a nieraz i szerokich mas prostego ludu przeciwko panowaniu angielskiemu. Czytaj dalej →
Żyjemy w chwili walki podwójnej – z obcą przemocą i z własną naszą reakcją. Carat, nadwątlony przez wojnę i rewolucję, broni się rozpaczliwie przed ostateczną zagładą. Rodzima kontrrewolucja polska skupia się i umacnia, gotowa podać dłoń caratowi. Szeregująca się pod znakami Narodowej Demokracji reakcja czeka tylko skinienia, aby za lichy ochłap pójść w służbę rządową. A spoza pleców Narodowej Demokracji już się wysuwa czarna potęga klerykalizmu, pragnąca całunem zasłonić to światło, do którego dążą wyzwalające się masy. W chwili walki na dwa fronty, walki zaciętej, ofiarnej, powstaje nasza „Trybuna”. Pragniemy więc, aby organ, który stwarzamy, służył potrzebom walki i był pomocny walczącym, chcemy, aby się stał kuźnią polskiej myśli socjalistycznej, aby oświetlał drogi i cele rewolucji. Rozważać będziemy chwilę bieżącą ze stanowiska interesów klasowych ludu pracującego Polski, które utożsamiamy z interesami narodowymi – stawiając sobie za cel polityczny niepodległą republikę demokratyczną. Czytaj dalej →
Najbardziej palącą potrzebą jest budowa mieszkań robotniczych. Budowę tę winny prowadzić miasta i robotnicze spółdzielnie mieszkaniowe. Dlatego przy podziale kredytów winno być uwzględnione przede wszystkim zapotrzebowanie gmin miejskich na budowę domów robotniczych i zapotrzebowanie spółdzielni mieszkaniowych. Udzielanie kredytów nisko procentowych, dzięki wpływom państwowego funduszu rozbudowy miast, na budowę domów dochodowych przez osoby prywatne winno być zakazane. Wyjątek mogą stanowić tylko domy dla robotników i pracowników, budowane przez zatrudniające ich przedsiębiorstwa pod kontrolą związków zawodowych. Robotnicze i pracownicze spółdzielnie mieszkaniowe winny otrzymywać kredyty na budowę do wysokości 95 proc. kosztorysu, łącznie z wartością placu. Czytaj dalej →
W opowiadaniach i powieściach Korczaka bardzo często odnajdujemy takie marzenia, wyobrażenia, plany, projekty, które później, po pewnej obróbce i przycięciu do potrzeb rzeczywistości, wejdą do jego pism teoretycznych, a także do praktyki wychowawczej „Domu sierot” i „Naszego domu”. Czy są to niewielkie wzmianki i uwagi bohaterów-marzycieli, tak jak w „Dziecku salonu”, „Bankructwie małego Dżeka” czy niezliczonych opowiastkach i humoreskach, czy też jest to całościowy, systematyczny plan przebudowy świata, jak w znakomitej, awangardowej i unikalnej w skali światowej, a niemal zupełnie dziś zapomnianej powieści utopijnej „Szkoła życia”. Często, jak w obu powieściach o Królu Maciusiu, znajdujemy jakby podanie w wątpliwość marzeń samego Korczaka, żywionych przez niego przekonań, nadziei czy planów związanych z oddaniem dzieciom pełni władzy, czy to nad samymi sobą, czy to nad Domem Sierot, czy w końcu nad światem. Wygląda to tak, jakby literatura była dla Starego Doktora czarodziejskim (czy jak kto woli – zgodnym z najlepszymi praktykami wizualizacyjnymi) pierwszym etapem w drodze do działania, w którym musi dojść do jak najdokładniejszego, jak najbardziej plastycznego wyobrażenia sobie tego, co chce się w świecie zmienić, tego, jak się chce tego dokonać oraz tego, jak ma świat wyglądać po przemianie. Czytaj dalej →
Jakież są najbliższe żądania masy chłopskiej, aby przy nich mogła się skupić i mogła mieć swój własny głos i decyzję? Pierwsze to taka przebudowa stosunków, aby praca chłopska przestała być źródłem dochodu kapitalisty, a drugie – to oddanie ziemi tym, którzy na niej pracują, łakną jej, którzy nie mają warsztatu pracy lub mają za szczupły. Sposoby realizowania tych żądań – jak wyżej wskazywałem – są narzucane przez świat kapitalistyczno-faszystowski. I oto w tym właśnie momencie może być mowa o reformie rolnej bez odszkodowania. W żadnym innym. I dlatego zagadnienie reformy rolnej bez odszkodowania jest zagadnieniem koniunkturalnym, rozstrzyganym w walce sił społecznych, a nie „gabinetowym”, roztrząsanym przy biurku. Oczywista, w tych warunkach zbędnym jest mówić o kwestii finansowania reformy rolnej, o argumentach natury gospodarczej, o stronie technicznej wykonania, o „etyce chrześcijańskiej” itp. O tym wszystkim decydowałby nowy układ sił i warunków, trudnych do przewidzenia. Czytaj dalej →
Był to chaotyczny, ale niezwykły, utalentowany człowiek. Temperament – niezrównany, jedyny, szalony. Kochał Słowian. Kochał ludy południowe – Włochów, Hiszpanów. Ale nie lubił biurokratycznego państwa niemieckiego. Nie znosił burżuazji niemieckiej – za to, że tak mało ceni wolność (umiłowaną przez niego, Bakunina), że tak lubi swą niewolę, tak płaszczy się przed cesarzem i biurokratami. Francuska burżuazja – woła Bakunin – przynajmniej była wolnościową, niemiecka – nigdy! Tu Bakunin charakteryzuje jeden z najważniejszych rysów w rozwoju Niemiec – słabość, niesamodzielność jej burżuazji, rozwinęła się bowiem dopiero w drugiej połowie XIX stulecia i od razu była zagrożona przez proletariat. Ta zasadnicza pozycja niemieckiej burżuazji jest jedną z podstaw triumfu Hitlera. I dlatego to zjadliwa charakterystyka pióra Bakunina znakomicie pasuje do chwili dzisiejszej, do epoki Hitlera. Czytaj dalej →
Przyznajemy otwarcie, że cała ta rozprawa z kompartią jest dla nas wysoce nieprzyjemna. Wszakże stają przed nami wielkie zadania walki z faszyzmem wielorakich odcieni w Polsce. Wszakże raz po raz klasą robotniczą wstrząsa dreszcz wielkich walk w obronie naszych praw do chleba, do życia... Lecz takie są nieubłagane prawidła walki, że armia walcząca – a armią walczącą jest socjalistyczny proletariat Polski – nie może mieć na swych tyłach dywersantów, szkodników, podpalaczy. Nie zamierzamy po otrzymaniu uderzenia nadstawiać drugiego policzka pod cios. Jesteśmy ludźmi walki i partią walki. Zaczepieni umiemy się bronić i będziemy się bronić. Wierzymy, że proletariat polski w krótki, ale stanowczy sposób rozprawi się z komunistyczną dywersją i szybko doprowadzi do porządku krajowych wykonawców poleceń Dimitrowa. Zakończymy jeszcze jednym cytatem z „Czerwonego Sztandaru”. Podtytuł jednego z artykułów brzmi tam: „SKOŃCZYĆ ze ZGNIŁYM LIBERALIZMEM!”. A w treści, określającej zadania komunistów w ruchu robotniczym, znajdujemy ciekawe słowa: „Skończyć z liberalizmem. Oto główne zadanie, które stoi przed każdym komunistą na każdym odcinku pracy partyjnej od góry do dołu!”. Trzeba sobie wyraźnie i twardo powiedzieć: Nie wypędza się diabła Belzebubem, nie można walczyć z dyktaturą Mussoliniego i Hitlera w imię dyktatury Stalina! Czytaj dalej →
Wieloletni redaktor „Robotnika”, współtwórca programowego oblicza Polskiej Partii Socjalistycznej, znakomity publicysta i przez wiele lat jeden z przywódców partii. Mimo tak bogatego politycznego życiorysu, Res – bo tak brzmiał jego najpopularniejszy pseudonim – jest postacią zupełnie zapomnianą, znaną bliżej jedynie zawodowym historykom. Tymczasem wiele słuszności jest w słowach jego wieloletniego współpracownika, Jana Libkinda: Nie tylko więc historia socjalizmu w Polsce, lecz i historia ruchu niepodległościowego, a nawet myśli politycznej polskiej w końcu ubiegłego i na początku bieżącego stulecia nie może być dobrze zrozumiana bez dokładnego poznania działalności Feliksa Perla. Przyjrzyjmy się wobec tego bliżej losom i ideowej sylwetce tego, którego przez wiele lat polscy socjaliści z szacunkiem nazywali myślą i sumieniem partii. Czytaj dalej →
Jeżeli dzisiejsze warstwy inteligenckie złożone z indywidualistów, poniekąd wybujałym indywidualizmem przeżarte, odczuwają potrzebę zbiorowego życia i tworzą różnorodne tegoż formy w postaci klubów, resurs, stowarzyszeń, to tym więcej potrzebę takiego życia odczuwać musi lud po wsiach i miastach. U inteligencji to tylko jeden z przejawów życia umysłowego, dla ludu to prawie jedyna możność tego życia po ciężkiej, szarej, monotonnej i zwykle zależnej pracy. Inteligencja posiada mieszkania odpowiadające jako tako wymaganiom piękna i wygody, mieszkania ludu po wsiach i miastach nie zaspokajają najpierwotniejszych wymagań higieny, komfortu ani estetyki. To też stanowi jedną z tajemnic siły przyciągania kościołów. Są one wielokroć jedynym środowiskiem zbiorowego życia duchowego ludu. Mówię o kościołach w znaczeniu budynków, wyposażonych w dzieła sztuki, choćby nawet prymitywnej, ale wymownej i barwnej, rozbrzmiewających muzyką i śpiewem i zgromadzających gminę ludzi o jednakowych wierzeniach i uczuciach. Jeżeli dom ludowy wykonać ma swoje zadania, dopełnić wobec danej grupy ludu obietnicę dawania pięknej, przyjemnej i użytecznej treści dla jego wczasów, za przykład postawić sobie musi religijne świątynie i jak one zestrzelać duchy i myśli we wspólnych celach. Czytaj dalej →
To zaczęło się zaostrzać w roku 1987, gdy ruszyła dyskusja „co dalej?”. Wtedy pojawiły się dokumenty, które nas zaniepokoiły, choćby „Tezy o sytuacji gospodarczej Tymczasowej Rady NSZZ »Solidarność«”. Eksperci solidarnościowi podpowiadali, że antidotum na istniejącą sytuację jest wolny rynek, prywatyzacja... Pojawił się też w piśmie „Wola”, związanym z Regionem Mazowsze, znamienny artykuł Tomasza Litwina. Pod tym pseudonimem krył się Michał Boni. Tekst zatytułowany był „Solidarność znaczy reforma”. Teza brzmiała: „Solidarność zamiast sprawami związkowymi powinna zająć się reformą gospodarczą”. Odpowiedzieliśmy dużym artykułem: „Solidarność znaczy obrona praw pracowniczych”, który w środowisku wzbudził znaczne spory. To pokazywało, że budowa jednego bloku, „Polskiej Partii »Solidarność«”, jest niemożliwa. Gdy okazało się, że nie ma jednego, wspólnego celu, że idziemy w różne strony, stwierdziliśmy, że trzeba stworzyć własną formację polityczną. Naturalnie myśleliśmy o PPS, ponieważ ona była nam najbliższa. Czytaj dalej →
Uzyskaliśmy zatem ok. 400 tysięcy nowych głosów. Wynik ten śmiało nazwać można dużym zwycięstwem partii naszej. Bo zważmy, że reakcja przystąpiła do wyborów zblokowana w „Chjenie” i rozporządzająca olbrzymimi funduszami (miliardami marek), liczną prasą, ciesząca się wyłącznym prawie poparciem kleru, agitująca w sposób ohydnie demagogiczny, operująca kłamstwem i oszczerstwem, spekulująca na najniższych instynktach ciemnych mas, ściągająca do urn wyborczych zahukane kobiety, chorych ze szpitala, ostatnią zakonnicę klasztorną itp. Z drugiej strony PPS wystawiona była na najnikczemniejsze ataki ze strony komunistów, którzy w wyborach do Sejmu Ustawodawczego udziału nie brali. Na wsi musiano zwalczać demagogię i bezideowość Piasta i Wyzwolenia. A mimo wszystko – pomijamy już drobniejsze ugrupowania konkurencyjne jak „inteligencję” z listy 10 lub NPR – partia nasza powiększyła liczbę głosów o 80%, a liczbę posłów o 7! A przecież „Chjena” więcej wydała na agitację wyborczą w jednym powiecie czy mieście niż PPS w całym kraju! Śmiało rzec można, że zwycięstwo nasze jest zwycięstwem idei socjalistycznej, zwycięstwem idei pepeesowej! Czytaj dalej →
Owo – nomen omen – święte oburzenie co poniektórych na filiację lewicy z chrześcijaństwem zadziwia w obliczu faktów. Grunt do mariażu dwóch obecnie w dużej mierze przeciwstawnych postaw czy filozofii wytworzyły śmiałe eksperymenty gospodarcze II połowy XVIII w. I choć żadną miarą nie można ich uznać za posunięcia stricte socjalistyczne, to jednak dokonywały one wyłomu w spetryfikowanym systemie feudalnym, tworząc podstawę, na której wkrótce rozkwitły nowe idee. Chrystus, który mówi „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz”, zainspirował większość pierwszego pokolenia polskich socjalistów. Wynikało to tyleż z czysto pragmatycznego podejścia do spraw wiary, ile z rzeczywistego przekonania, że Polacy są tym ludem, który Bóg upatrzył jako narzędzie nie tylko do absolutnego wyzwolenia samych siebie, ale i całego świata. I choć plan zbawicieli się nie powiódł, pokrewieństwo lewicy i chrześcijaństwa obrodziło wieloma ciekawymi, nowatorskimi koncepcjami. Czytaj dalej →
Z równym też zapałem, z niebywałą wytrwałością szerzą ideę strajku powszechnego. Od lat przeszło dziesięciu idea ta toruje sobie drogę we Francji i dziś setki tysięcy robotników uważają tę broń za najskuteczniejszą, niemal jedyną dla wyzwolenia proletariatu. Nie ma obecnie miasta, nie ma prawie gminy, gdzie by nie znano i nie broniono kwestii strajku powszechnego, tyle już bowiem odczytów urządzono, tyle tysięcy broszur i odezw rozpowszechniono. Zaledwie nieznaczna część syndykatów – kilkadziesiąt na 8680 – dała się wciągnąć do politycznych tzw. ministerialnych organizacji socjalistycznych, znakomita zaś ich większość pozostała wierną rewolucyjnemu sztandarowi, na którym zdała widnieje napis: Vive la grève générale. Widząc jak idea ta coraz więcej zyskuje zwolenników nawet zagranicą, jak zdolną jest zelektryzować masy, a śmiertelnym strachem przejąć burżuazję, propagują dziś ją francuskie organizacje robotnicze z gorętszą jeszcze wiarą, z większą energią. Nie tyle myślą używać tej broni dla zdobycia jakiegoś prawa, ile dla ostatecznego obalenia dzisiejszego ustroju; nie uważają jej za środek pokojowy, lecz za prolog rewolucji społecznej; nie sądzą, ażeby godzina jej wybiła lada chwila, ale wiedzą, że tysiączne wypadki mogą ją przyśpieszyć. Nie łudzą się, ażeby proletariat był już gotów, zachowują jednak w pamięci prawdę historyczną, że zawsze mniejszość przebojem toruje ścieżki postępu i wolności. Czytaj dalej →
Dziś partia nasza, czująca się ideowo związaną z walczącym proletariatem w Polsce, stoi na mocnych fundamentach, czego dowodem są 43 komitety lokalne Polskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej na Śląsku i Morawach. Przeprowadziliśmy już niejedną akcję obronną na korzyść proletariatu polskiego w Czechosłowacji i prowadzimy w dalszym ciągu wytrwałą walkę o szkolnictwo nasze, gnębione przez Czechów, o prawa obywatelskie, obcinane przez nich, i możność życia w tych ciężkich nad wyraz warunkach. Narzuconą ludowi śląskiemu walkę z najazdem o najświętsze prawa swoje – lud śląski prowadzić będzie nadal póty, póki nie zniknie z ziemi tej krzywda, póki nie zapanuje Sprawiedliwość. Czytaj dalej →
Jeżeli to jest wspomnienie z przeszłości – to dzisiaj jestem świadkiem stosowania metod piętnastego wieku przez bandę uzbrojonych w pałki i żyletki młodzieńców noszących czapki uniwersyteckie. Ta banda zdobyła sobie u władz oświatowych prawo niedopuszczania kolegów innego pochodzenia do wspólnej nauki, a przynajmniej do oddzielenia się od niej określonymi miejscami. Czytaj dalej →
Niemcy rozumieli, że wzrastająca z dniem każdym siła rewolucyjna polskich mas robotniczych stanie się dla nich nieszczęściem, gdyż „wróg” wewnętrzny, niewidoczny, może zachwiać tyłami armii wschodniej. Wzięli się więc do niszczenia tak PPS, jak i POW. Na czele policji politycznej niemieckiej w Warszawie postawiono zdolnego i energicznego oficera, dr. Ericha Schultzego, związując go całkowicie z głównym dowództwem armii wschodniej. Dr E. Schultze stał się groźną i niebezpieczną jednostką dla ruchu niepodległościowego. Opinia jego o aresztowanym niepodległościowcu bywała podstawą wyroku dla niemieckiego sądu polowego. Na represje okupantów pozostawała już tylko jedna odpowiedź z naszej strony: niszczyć całą siłą aparat policji niemieckiej, „sprzątać” kierowników. Toteż w miesiącu kwietniu 1918 roku uchwałą Centralnego Wydziału Bojowego PPS wydano wyrok śmierci na dr. Ericha Schultzego. Czytaj dalej →