Tomasz Arciszewski
Pogotowie Bojowe Polskiej Partii Socjalistycznej 1917-1918
[1938]
Historia Pogotowia Bojowego PPS, działającego w latach 1917-1918 na terenach okupacji niemieckiej i austriackiej jest jedną z najmniej znanych kart w dziejach polskiego ruchu socjalistycznego. Powołane do życia w warunkach, kiedy Partia prowadziła półlegalną działalność, odgrywając równocześnie rolę w licznych placówkach legalnych (związki zawodowe, spółdzielnie, kuchnie robotnicze), z konieczności stanowić musiało grupę jak najściślej zakonspirowaną, a nader często wręcz wyrzekać się przyznawania do dokonanej akcji. Ta bezimienność prac Pogotowia Bojowego z jednej strony, a gwałtowna przemiana warunków politycznych, która w listopadzie 1918 roku od razu włożyła na aparat partyjny niebywale trudne i ciężkie zadania, sprawiła, że większość czynnych członków Pogotowia Bojowego przeszła natychmiast od działalności bojowej do zgoła innych dziedzin pracy. Krótki okres istnienia organizacji, jeszcze krótszy okres walk przez nią prowadzonych, a potem od razu dokonana jej likwidacja, przy której nie było miejsca ani czasu na rozpamiętywanie niedawnej przeszłości – oto przyczyny, dla których są tak skąpe wszelkie wiadomości o Pogotowiu.
Pisząc niniejszy, krótki zarys, nie będę kusił się na wyczerpanie nawet ważniejszych faktów z prac Pogotowia Bojowego, przerasta to bowiem nie tylko zamierzenia moje, ale i możliwości, gdyż pracę taką winien poprzedzić pewien okres gromadzenia faktów i materiałów, dokonywanego oczywiście przy bliskim współudziale uczestników organizacji. Poprzestanę tedy na zanotowaniu spraw, wydarzeń i osób o tyle, o ile liczę, że uwagi moje ułatwią w przyszłości historykowi podjęcie prac nad tym okresem rewolucyjnej walki o niepodległość i socjalizm prowadzonej przez PPS.
Obsadzenie całego obszaru Królestwa Polskiego przez okupacyjne armie niemiecką i austriacką, zakończone w sierpniu 1915roku, stworzyło dla PPS całkowicie nowe warunki działania. Organizacja wyszła z podziemi biorąc się do pracy nad stworzeniem związków zawodowych, spółdzielni, instytucji oświatowych i innych, których istnienia – gdy były placówkami klasy robotniczej – nie dopuszczał rząd carski. Dochodziły do tego prace związane z koniecznością wzięcia udziału w samorządach z chwilą, gdy w 1916 roku przeprowadzone zastały wybory do rad miejskich i gdy w wielu ośrodkach weszli w skład ciał samorządowych członkowie PPS.
Rozwijając tę różnostronną działalność, PPS raz po raz napotyka na stosunek władz okupacyjnych bądź wrogi wszelkim poczynaniom organizacji, bądź sięgający do takich metod zwalczania ruchu jak wprowadzenie w szeregi partyjne szpiegów i prowokatorów. A był to okres, w którym cała polityka państw centralnych nastawiana była na jak najwszechstronniejszy wyzysk ekonomiczny kraju, realizowany z coraz większą brutalnością, nie cofający się przed rujnującą całe życie rabunkową gospodarką, nękający ludność ustawicznymi rekwizycjami, niebywałymi ograniczeniami aprowizacyjnymi itp. Coraz częstsze stawały się wypadki represji spadających na legalnych działaczy ruchu robotniczego, których zsyłano do obozu jeńców wojennych za lada pretekstem, a więc np. za sprawy wystąpień w prasie (Tadeusz Hołówko), albo jako podejrzanych o udział w partyjnych ciałach działaczy i organizatorów kuchni robotniczych (Aleksander Sulkiewicz, Aleksandra Szczerbińska, Feliks Turowicz), albo jako posądzonych o kierowanie strajkiem tramwajowym (Bronisław Ziemięcki), albo wprost za działalność polityczną (A. Hertz, J. Wolski). Niebawem liczby aresztowanych i umieszczonych w obozach jeńców dosięgają ogromnych rozmiarów.
Nastroje w dołach organizacji partyjnej coraz wyraźniej stają się nieufne, a potem wręcz wrogie w stosunku do okupantów. Zaczynają mnożyć się wypadki masowych wystąpień zorganizowanych w celu uzyskania lepszych warunków aprowizacyjnych lub podniesienia płac. Przez kraj przechodzi fala strajków głodowych. Wszystkie te wystąpienia mają wybitnie zaznaczający się charakter polityczny. Wzmagają się represje, następują aresztowania. Powoli zjawiać się zaczyna przeświadczenie, że przed Partią stoi w niedalekiej przyszłości zadanie wzięcia w swe ręce inicjatywy zbrojnej rozprawy z najeźdźcą. Samorzutnie zaczynają tu i ówdzie towarzysze z dawnej organizacji bojowej gromadzić broń i amunicję, wypatrywać w swym otoczeniu przyszłych kandydatów do udziału w nieuniknionej zapewne walce. Taki był stan umysłów i nastrojów w szeregach partyjnych na początku 1917 roku. Rewolucja rosyjska i upadek caratu dały pobudkę władzom partyjnym do zastanowienia się nad ujęciem dojrzewających w szeregach partii rewolucyjnych nastrojów. Z początkiem wiosny 1917 roku Centralny Komitet Robotniczy postanowił powołać ściśle zakonspirowaną komórkę na czele, której stanąłem osobiście dobierając sobie do współpracy przede wszystkim dawnych bojowców oraz kilku towarzyszy, którzy w 1914-1915 roku tworzyli dywersyjny oddział I Brygady (tzw. Oddział Lotny Wojsk Polskich), a którzy po tym przeszli przez służbę w Legionach i teraz właśnie wycofali się z prac wojskowych, otrzymując bezterminowe urlopy w celu przejścia do pracy w PPS. Do końca 1917 roku prace organizacyjne posunęły się o tyle naprzód, że mogliśmy ukonstytuować się formalnie, jako Centralny Wydział przybierając nazwę Pogotowia Bojowego. Formalne zorganizowanie Wydziału Pogotowia Bojowego dokonało się na mocy uchwały Centralnej Konferencji Partyjnej odbytej w Piotrkowie w dniach 31 grudnia 1917 roku i 1 stycznia 1918 roku. Bezpośrednio po tym odbyła się konferencja Centralnego Wydziału Pogotowia Bojowego wraz z przedstawicielami okręgów Pogotowia Bojowego. W skład pierwszego Wydziału weszli tow. Tomasz Arciszewski. Józef Kobiałko, Józef Korczak, Stanisław Jarecki, Tadeusz Szturm de Sztrem, Bronisław Ziemięcki [1], a niedługo po tym kooptowany został Wacław Fabierkiewicz, zaś po pewnym czasie Ignacy Szczepaniak. Kierownictwo prac bojowych powierzone zostało Józefowi Korczakowi, prace organizacyjne Stanisławowi Jareckiemu.
Prace Organizacji Pogotowia Bojowego szły w pierwszym okresie a więc częściowo jeszcze przed formalnym powołaniem do życia Pogotowia w kierunku rozciągnięcia sieci ściśle zorganizowanych zarówno nad Warszawą jak i nad terenem całej Polski. W Warszawie pierwszymi organizatorami kół Pogotowia stali się tow. Karol Anders, Ignacy Szczepaniak, Jan Klim. Po zorganizowaniu Warszawy tow. Józef Korczak, Stanisław Jarecki i Wacław Fabierkiewicz objechali wszystkie ważniejsze ośrodki ruchu robotniczego, powołując do życia okręgowe organizacje Pogotowia m. in. w Łodzi (tow. Purtal, Jędrzejczak, Michalski, Grobelny, Alfred Ajnenkiel), w Zagłębiu Dąbrowskim (Aleksy Bień, Gawęda-Górski), w Płockim (tow. Edward Tułodziecki, Aleksy Bień, Dzięgielewscy, Romanowski oraz Jan Gniazdowski, który w październiku 1918 został rozstrzelany przez Niemców w Płocku [2]), na Podlasiu (Edward i Roman Makowscy), w Lublinie, w Częstochowie (Wołowski, Żurawski), w Kieleckim (Franciszek Loeffler). Równocześnie z zakładaniem organizacji Wydział prowadził energiczną akcję w kierunku zdobycia technicznych środków (broń, materiały, wybuchowe, biuro paszportowe, mieszkania), uruchamiając specjalny oddział techniczny (Jadwiga Hofmanówna, Lucyna Woliniewska, Natalia Zarembina, Antoni Podwysocki, Juliusz Domański, Henryka Sokołowska, Julian Gromadzki, Karolina Ostrowska, Zbigniew Szturm de Sztrem, Teresa Perlowa, Władysław Kusiński). Liczył się również z koniecznością zorganizowania szkoły instruktorów bojowych. Wszystkie te prace prowadzone były w jaknajściślejszej konspiracji. O utworzeniu Pogotowia Bojowego Centralny Komitet Robotniczy zakomunikował Komendzie Naczelnej POW, ustalając zasady ścisłej współpracy. Kontakt Pogotowia z POW był utrzymywany poprzez cały czas, przy czym z ramienia Komendy Naczelnej POW występowali obyw. Wojsznar-Opiekliński, Marian Kościałkowski, Adam Koc. Spośród członków partii o Pogotowiu Bojowym wiedzieli nieliczni, najbardziej zaufani. Przecież kierownicy dzielnic i okręgów partyjnych poinformowani o tych poczynaniach, zwracali się w chwilach krytycznych do tworzących się ośrodków przyszłej bojowej organizacji w celu uzyskania tej czy innej pomocy natury technicznej. Dla charakterystyki przytoczę tu następujący przykład. Z powodu zawarcia pokoju brzeskiego, odrywającego od ziem polskich Chełmszczyznę, PPS proklamowała jednodniowy strajk powszechny. Otóż w Warszawie Okręgowy Komitet Robotniczy nie miał całkowitej pewności, że uda mu się zatrzymać ruch częściowo zmilitaryzowanych wówczas tramwajów. Dlatego zwrócił się do Pogotowia Bojowego z prośbą o zniszczenie przy pomocy materiałów wybuchowych transformatora znajdującego się na ulicy Chłodnej w pobliżu Żelaznej. Akcja ta została wykonana osobiście przez tow. Józefa Korczaka i Stanisława Jareckiego przy udziale tow. B. Zundlewicza (Bronka) i dała całkowicie pomyślne wyniki. Inny przykład pomocy udzielonej organizacjom politycznym przez formalnie jeszcze nieukonstytuowane wówczas Pogotowie Bojowe dotyczy efektownego w wykonaniu zasypania odezwami PPS Placu Teatralnego zalanego przez tłumy podczas uroczystości kościuszkowskich w dniu 15 października 1917 roku.
Pogotowie Bojowe umiało zorganizować obsadzenie wieży na Ratuszu przez swoich członków, którzy w chwili, gdy zgodnie z programem czoło pochodu stojącego pod sztandarami PPS miało opuścić Plac, zaczęli wyrzucać z wierzchołka wieży paczki odezw i ulotek roznoszonych wiatrem po całym Placu. W tej samej chwili pochód ruszył ze śpiewem: „O cześć wam, panowie magnaci”, zostawiając na miejscu zebrane delegacje i orszaki organizacji burżuazyjnych i przyglądających się uroczystości z balkonów dygnitarzy okupacyjnych.
Niezależnie od pomocy technicznej udzielanej kierownictwu prac politycznych, Pogotowie Bojowe we wstępnym okresie prac swoich przy każdej poważniejszej chwili (np. w razie manifestacji, strajków politycznych) w odpowiednio dobranych punktach miasta wystawiało swoje placówki złożone z uzbrojonych ludzi, którzy czekali w konspiracyjnych mieszkaniach, wysyłając łączników na biuro centralne czy okręgowe Pogotowia Bojowego. Tak było np. w Warszawie w czasie grudniowych ulicznych manifestacji młodzieży akademickiej w 1917 roku, zorganizowanych na znak protestu z powodu głodówki internowanych w Szczypiornie legionistów. Tak samo było w czasie powszechnego strajku po zawarciu pokoju brzeskiego w Warszawie i w większych punktach na prowincji, gdzie Pogotowie Bojowe brało czynny udział w przeprowadzaniu akcji strajkowej.
Okres skupiania i szkolenia ludzi oraz oddawania przygodnych usług kierownictwu organizacji politycznej musiał niebawem się skończyć. W całym kraju nabrzmiewać zaczęły coraz wyraźnej objawy niezadowolenia, coraz powszechniejszą stawała się świadomość niedalekiej ostatecznej walki o wyzwolenie. A w tym samym czasie organizacja Pogotowia Bojowego stanęła po raz pierwszy wobec konieczności zaczęcia działań. Pierwszą akcją w Warszawie była niestety walka ze zdrajcą i prowokatorem, który oddał się na usługi policji niemieckiej, niejakim Prymusiewiczem. Prymusiewicz coś niecoś zwiedział się o poczynaniach pogotowiackich i zaczął węszyć w nadziei, że wpadnie na trop organizacji, której wykrycie może mieć dla Niemców niemałe znaczenie. Wiadomości dotyczące osoby Prymusiewicza i jego zachowania, które dostarczyli Wydziałowi towarzysze z dzielnic jerozolimskiej i powązkowskiej, przekonały Wydział o konieczności unieszkodliwienia zdrajcy. Pierwszy zamach, dokonany w kwietniu 1918 roku, niestety nie udał się i to jedynie na skutek fatalnego przypadku, że zawiodły ładunki w rewolwerze tow. Ignacego Szczepaniaka, gdy strzelał do Prymusiewicza. Prymusiewicz zdołał umknąć. Co gorsza zdążył zauważyć twarz tow. Szczepaniaka i od razu dał znać do policji. Tow. Szczepaniak w parę godzin potem był już ujęty przez Niemców. Poddano go badaniom, torturując w toku śledztwa, aby wydobyć jakiekolwiek informacje, które mogłyby doprowadzić na ślad organizacji terrorystycznej. Podczas jednego z takich badań zdołał tow. Szczepaniak wyrwać się z rąk oprawców i wyskoczył przez okno z trzeciego piętra. Zabrano go z bruku i umieszczono w szpitalu wojskowym, gdzie zmarł 17 kwietnia. Była ta pierwsza danina krwi, pierwsza ofiara poniesiona przez Pogotowie Bojowe w rozpoczynającej się walce.
Odtąd już stanowczo zrywa organizacja Pogotowia Bojowego z dotychczasową biernością. Mnożą się jej szeregi, podnosi się poziom gotowości bojowej i umiejętności fachowych, powiększa się zasób środków pieniężnych i technicznych, a obok tego coraz częstsze są wypadki przeprowadzanych przez organizację bojowych akcji. Okręg warszawski, który ma szczególnie doniosłe znaczenie dla Pogotowia Bojowego, zostaje obsadzony przez tow. Tadeusza Herfurta. Szybko zyskuje Pogotowie Bojowe opinię odnowiciela świetnych tradycji Organizacji Bojowej PPS z lat 1905-1908. W lecie 1918 roku odbywa się w Warszawie pod moim osobistym kierownictwem pierwszy kurs instruktorów bojowych, z którego wychodzi kilkunastu nowych działaczy bojowych i przyszłych dowódców w rewolucyjnej walce.
Pogotowie Bojowe stać już nie tylko na akcje terrorystyczne – może porywać się na wzięcie na siebie zadania konfiskat pieniężnych, które by dostarczyły środków na rozbudowę organizacji i jej wyposażenie techniczne. Z większych akcji tego rodzaju dokonanych w tamtym okresie wspomnę o konfiskacie kilkudziesięciu tysięcy koron na jednym z punktów rekwizycyjnych na terenie okupacji austriackiej oraz o konfiskacie rządowych niemieckich pieniędzy dokonanej w Warszawie podczas ich przewożenia. W pierwszej akcji prowadzonej przez Józefa Kobiałko brali udział między innymi Szturmer-Buczek, Ferdek-Sarnowski, Wojtek-Lipniacki i Stanisław Dzięgielewski, który podczas odwrotu był ciężko ranny i dostał się do rąk władz okupacyjnych. Drugą akcją pokierował tow. Józef Korczak, mając ze sobą tow. Karola Andersa, Łepka-Chrzanowskiego i Tadeusza Hołówkę, który podczas strzelaniny został kontuzjowany, oraz kilku innych.
Z akcji terrorystycznych z tego okresu wymienić należy przede wszystkim tragiczny przebieg nowego (już trzeciego) zamachu na Prymusiewicza. Zamach ten dokonany w końcu sierpnia 1918 roku zakończył się śmiercią dwóch towarzyszy. W toku akcji piątka, która miała ją przeprowadzić, otoczona została i ostrzelana przez policję niemiecką. Tow. Ignacy Folman padł na miejscu ciężko ranny, reszta zdołała wycofać się torując drogę petardami i ogniem rewolwerowym. Niestety podczas wymiany strzałów ranny został tow. Aleksander Stahl. Wyszedł poza obręb niebezpieczeństwa i byłby ocalał, gdyby nie gorliwość milicjanta miejskiego, który ujął go rannego i oddał niemieckiej policji. Sądzony sądem polowym został tow. Aleksander Stahl stracony na stokach Cytadeli dnia 29 sierpnia 1918 roku. Tego samego dnia umarł w szpitalu tow. Ignacy Folman. Przebieg zamachu i tragiczne jego zakończenie przekonało Wydział Pogotowia Bojowego o tym, że istnieje konieczność powiadomienia szerokich kół społeczeństwa o istnieniu organizacji Pogotowia Bojowego i o jego celach, aby na przyszłość nie były możliwe wypadki współdziałania z niemiecką policją przypadkowych świadków wałki albo milicjantów. Postanowiono jednak nie ujawniać związku bojowej organizacji z partią i przybrano dla wystąpień na zewnątrz nazwę „Samoobrony Robotniczej”. Pierwszą proklamacją podpisaną przez Samoobronę Robotniczą była odezwa wydana z racji ujęcia tow. Aleksandra Stahla przez milicję. Jest to odezwa następująca:
Do ludności Warszawy
Władze okupacyjne starają się nie tylko kraj nasz ujarzmić, ale i zdemoralizować ludność. Przede wszystkim idzie im o rozbicie i osłabienie nas – robotników. W tym celu wyławiają najnieuczciwsze jednostki spośród masy robotniczej i kształcą ich na prowokatorów i szpicli, opłacając sowicie za każdą zdradę, chcąc wnieść w nasze szeregi zamęt i postrach. Przeciwko tej zarazie my robotnicy postanowiliśmy się wszelkimi sposobami bronić, nie szczędząc trudu ni ofiar; postanowiliśmy usuwać zdrajców z naszych szeregów, by nie dopuścić do rozbicia jedności i pracy pośród masy robotniczej. W tej ciężkiej i nierównej walce z ciemięzcami, prowokatorami i szpiclami stanęła przeciwko nam milicja, którą dotychczas uważaliśmy za czynnik neutralny, ale ku swojej hańbie, po stronie niemieckich zaborców, stanęło wiele osób spośród publiczności, usiłując, jak to miało miejsce w ubiegły piątek przeszkadzać cofającym się towarzyszom przed strzałami szpicli niemieckich. Do tej pory staraliśmy się zawsze oszczędzać i milicję i publiczność, pomimo że przez to, czego ostatnie zajście było dowodem, traciliśmy najofiarniejszych i najdroższych towarzyszy. Ponieważ zaś publiczność i milicja, może bezwiednie, pomaga naszym wrogom, oświadczamy, że w przyszłości przy wymierzaniu przez nas sprawiedliwości na zdrajcach i prowokatorach będziemy musieli, nauczeni wypadkami przy ulicy Młynarskiej oraz Żytniej nie oszczędzać nikogo.Każdy więc, ktokolwiek stanie nam na przeszkodzie przy usuwaniu zdrajców, każdy ktokolwiek czy to z publiczności czy z milicji zechce nam przeszkodzić w wyplenianiu zła spośród nas, traktowany będzie jako sprzymierzeniec wrogów – jako wróg – i odpowiednio ukarany. Publiczność Warszawy – tej Warszawy, która tyle ofiar z siebie dała w walce z wszelkim najazdem, z wrogami wolności ludu polskiego, powinna okazać pomoc klasie robotniczej, klasie, która co dzień przez własne ofiary składa świadectwo, że chce i potrafi walczyć z wrogiem dążącym do ogłodzenia, zniszczenia i ujarzmienia całego ludu Polskiego.
Samoobrona Robotnicza
Poza Warszawą w tym samym czasie również rozgrywały się wypadki, w których padać zaczęły strzały. Oto w Łodzi w końcu lipca 1918 roku wykryła policja drukarnię partyjną zastając w lokalu tow. Antoniego Purtala wraz z pomagającym mu towarzyszem Janem Jędrzejczakiem. Trzeba było torować drogę browningiem. Tow. A. Purtal położył trupem dwóch schutzmanów i umożliwił w ten sposób ucieczkę ze straconego posterunku. Tak samo trzeba było sięgać do broni i robić z niej użytek, gdy w okręgu płockim zagrażał organizacji szpieg. Okręg płocki Pogotowia Bojowego szybko porozumiał się z Wydziałem i przeprowadził akcję. Dokonano poza tym kilka akcji w Zagłębiu Dąbrowskim, w Kieleckim, Lubelskim, pod Radomiem i w innych miejscowościach.
Liczne te i dość różnorodne akcje bojowe nie mogły jednak wystarczać organizacji, która podjęła się być i była przodownikiem w walce z najeźdźcą. Stało się jasnym, że należy dokonać aktu terrorystycznego, który nie tylko byłby dostatecznie uzasadniony, a który zarówno podniósłby ducha w klasie robotniczej oraz w szerokich kołach społeczeństwa, jak i wpłynąłby na władze okupacyjne w sposób demoralizujący. Takim aktem był zamach na komisarza niemieckiej policji polowej Ericha Schultzego. Nie będę pisał szczegółowo ani o przygotowaniach, ani o wykonaniu tego zamachu, gdyż to uczynił w ogłoszonym przed paru laty w „Niepodległości” artykule tow. Purtal. Nadmienię jedynie, że akcja ta wymagała długich i żmudnych prac związanych z koniecznością przeprowadzenia gruntownego wywiadu (brali udział w tych wstępnych pracach między innymi Wanda Damroszówna, Halina Chełmicka, Jadwiga Hoffmanówna, Józef Bednarski). Zwrócę ponadto uwagę na znaczenie tej akcji jako przełomowego punktu. Zabicie w biały dzień o godz. 4 w środku miasta (ul. Smolna koło Nowego Światu) szefa policji, doskonale obeznanego ze stosunkami politycznymi w Kongresówce, wywołało prawdziwą panikę wśród władz niemieckich. Mury Warszawy oblepione zostały ogłoszeniami wzywającymi ludność o pomoc w ujęciu sprawców, obiecującymi bardzo wysoką nagrodę pieniężną. Wydział postanowił na to ogłoszenie niezwłocznie zareagować. Pierwszą reakcją było wydanie odezwy. Odezwa brzmiała jak następuje:
Oświadczenie
Zbrodnie i gwałty okupantów wymagają bezwzględnego odporu.Jednym z głównych kierowników akcji najezdniczej, dążącej do zdemoralizowania i rozbicia ruchu nie tylko robotniczego, lecz i w ogóle wyzwoleńczego, był komisarz niemieckiej policji polowej – Schultze.
On to dawał inicjatywę i wskazówki, jak demoralizować i rozbijać ruch robotniczy; on ustanawiał z góry wyroki dla aresztowanych; on w szeregach naszych szczepił zarazki zdrady.
Za to wszystko komisarz Schultze musiał być zabity…
Wyrok wykonano.
Jesteśmy przekonaniu, że czynem naszym wskazujemy drogę, po której trzeba iść, gdy inne drogi wyjścia są zamknięte. Kto sprzyja walce o wyzwolenie, musi nam sprzyjać.
Zdrajcom, jeśliby się znaleźli, przypominamy, że karą za zdradę jest śmierć.
Samoobrona Robotnicza Warszawa, w październiku
Niezależnie od odezwy Wydział postanowił przekonać władze okupacyjne, że „Samoobrona Robotnicza” gotowa jest do dalszej walki. Niedługo tedy padli w Warszawie dwaj inni, mniejsi dygnitarze policji niemieckiej na Woli i na Pradze.Na prowincji również dokonane zastały akty terrorystyczne przeciw okupantom. W Lublinie w drugiej połowie października wykonany został zamach na komisarza policji Terleckiego.
Z racji tego zamachu Wydział ogłosił następujące oświadczenie:
Oświadczenie
Wzmaga się walka ostra i nieubłagana z okupantami. Wszczął ją lud pracujący Warszawy, znacząc tę jedyną wobec brutalnej, krwawej przemocy i bezprawia drogę ofiarami spośród najdzielniejszych. Bohaterskie postacie Szczepaniaka, Folmana i innych, poległych w nierównej jeszcze walce, zrodziły mścicieli, zbudziły zastępców. Rosną szeregi bojowników z ludu, mnożą się wypadki czynów ze strony masy, będące odpowiedzią na gwałty i represje okupantów.W Lublinie zmuszeni byliśmy usunąć jednego z głównych zbirów władz okupacyjnych, komisarza policji Terleckiego. Był on jednym z komisarzy tajnej policji politycznej, zajmował się energicznie śledzeniem ruchu wyzwoleńczego, w szczególności zaś robotniczego.
Tropił działaczy robotniczych, prowadził badania więźniów, znęcając się nad nimi w haniebny sposób, nakazując bić ich aż do utraty przytomności. Za swą podłość i zdradziecką działalność znalazł należną zapłatę. Przykład jego niech będzie ostrzeżeniem dla innych katów i szpicli – lud w swoim zwycięskim pochodzie do wolności narodowej i społecznej bez litości usuwać będzie swych gnębicieli.
A kiedy wybije godzina ostatecznego porachunku, ich sojusznicy, płatni i bezpłatni obrońcy obcych zbirów i rządów, poniosą wraz ze swymi przyjaciółmi zasłużoną karę.
Samoobrona Robotnicza
Zaczęły gwałtownie rosnąć szeregi Pogotowia Bojowego. Pracy instruktorskiej nie mogła już sprostać gromada, która wyszła z pierwszej szkoły. Należało przeszkolić nowy zastęp zwłaszcza, że rozporządzała już organizacja materiałem na instruktorów spośród tych, co przeszli przez ogień walki. W skład drugiego kursu instruktorskiego weszli tedy jako uczniowie, m.in. Antoni Purtal, Tadeusz Hołówko, Józef Kasprzycki Adam Landy, Tadeusz Jaroszewicz, Stanisław Machnicki, Stanisław Benkiel, Zdzisław Zajączkowski. Przybyło też i kierownictwu Pogotowia Bojowego wiele doświadczonych sił spośród działaczy rewolucji 1905-1908 roku. Dokooptowani tedy zostali do Wydziału Mieczysław Mańkowski, który przybył na wezwanie z Krakowa. Czesław Świrski, który wrócił był właśnie z Rosji, gdzie go wyzwoliła z katorgi rewolucja; oddał się do rozporządzenia organizacji Bolesław Lubicz-Zahorski; na wszystkich okręgach stawali do roboty dawni bojowcy wracający przez kordony graniczne z Rosji, gdzie do wybuchu rewolucji przebywali w więzieniach lub na zesłaniu.Nie obawiam się przesady, gdy powiem, że w przededniu upadku okupacji Organizacja Pogotowia Bojowego była potężniejącą z dnia na dzień siłą. Wydział zdawał sobie jednak z tego sprawę, że z chwilą, gdy zacznie ogarniać masy rewolucyjny ferment, nie czas będzie na działalność terrorystyczną oddziałów, że trzeba będzie wówczas tworzyć bojowe jednostki o charakterze formacji milicyjnych. Z końcem października tedy – niezależnie od prowadzenia kursu instruktorskiego, niezależnie od dokonywania liczniejszych mniejszych i większych w różnych miejscowościach na terenie obu okupacji akcji bojowych – Wydział przystąpił do przygotowania planów organizacji Pogotowia w kadry przyszłej milicji ludowej.
Wypadki potoczyły się jednak w tempie o wiele szybszym, niż tego oczekiwano.
Początek ruchu rewolucyjnego w Niemczech, rozpad Austrii, nadchodzące zewsząd wieści o dogasaniu wojny stworzyły warunki, w których Centralny Komitet Robotniczy PPS w porozumieniu z władzami niepodległościowymi odłamów ruchu ludowego i inteligencji pracującej zdecydował na proklamowanie niepodległości i utworzenie rządu ludowego w Lublinie. Kurs instruktorski Pogotowia Bojowego został przerwany, gdy część jego składu została na rozkaz CKR wysłana do Lublina.
Dalsze wypadki przebiegły w błyskawicznym tempie. Jeszcze 9 czy 10 listopada przywozi z wolnego już Lublina do pozostającej dotąd pod okupacją Warszawy tow. Stefania Jastrzębowska (Okrzejka) karabin maszynowy oddając go organizacji Pogotowia Bojowego, by mogła posługiwać się nim w zdawało się nieuniknionej walce z władzami okupacyjnymi, a oto w następnym dniu zaczęło się już rozbrajanie niemieckiej załogi wojskowej.
Rola rozbudowanej szeroko w terenie i liczącej wielu członków organizacji Pogotowia Bojowego w przebiegu wypadków listopadowych nie była nigdy przedmiotem studiów. Nie będę tedy wypowiadał się w tej sprawie. Pragnę jedynie w zakończeniu swego opowiadania podnieść konieczność wejrzenia w dzieje organizacji, która była pierwszym w Polsce szeregiem podejmującym walkę z przemocą niemiecką, a która ani o rozgłos dla swych czynów, ani o pamięć dla siebie nigdy się nie ubiegała.
Tomasz Arciszewski
Powyższy tekst pierwotnie został opublikowany w kwartalniku poświęconym dziejom walk o niepodległość i socjalizm „Kronika Ruchu Rewolucyjnego w Polsce” nr 4(16) z października-grudnia 1938, wydawanym przez Stowarzyszenie byłych więźniów politycznych. Od tamtej pory nie był wznawiany. Poprawiono pisownię według obecnych reguł. Na potrzeby Lewicowo.pl tekst udostępnił i przygotował Cezary Miżejewski.Warto przeczytać także:
- Antoni Purtal: Zamach na naczelnika niemieckiej policji politycznej dr. Ericha Schultzego w Warszawie
- Aleksy Rżewski: Wódz bojowców (O Tomaszu Arciszewskim)
Razem z Bronisławem Ziemięckim reprezentowaliśmy w Wydziale Centralny Komitet Robotniczy. Oprócz nas w różnych okresach (zwłaszcza w czasie, gdy wyjeżdżałem poza Warszawę) łączność z Wydziałem Pogotowia utrzymywali członkowie Centralnego Komitetu Robotniczego, Feliks Perl, a po ostatnim Zjeździe PPS również Zygmunt Zaremba (przypis Tomasza Arciszewskiego).
Jan Gniazdowski jest w istocie jednym bojowcem z Pogotowia Bojowego PPS, który został upamiętniony. Jan Gniazdowski urodził się 1889. Od 1914 był nauczycielem szkół powszechnych. Od 1916 pracował w Turzy Małej (gm. Brudzeń, pow. płocki). Działał w POW i Pogotowiu Bojowym pod pseudonimem „Korab”. Po strzelaninie, w której zabito dwóch żandarmów, został wskazany, jako dowódca placówki w Turzy. Torturowany nie wydał nikogo i po krótkim procesie został rozstrzelany z 18 na 19 października 1918 roku. W listopadzie 1927 roku z inicjatywy PPS został przeniesiony do wspólnej kwatery z Janem Kochanowskim – członkiem OB PPS poległym w 1907 roku. W czasie okupacji niemieckiej na polecenie władz hitlerowskich miejscowi volksdeutsche zdemolowali mogiłę i zerwali marmurowe płyty. Kwatera został odbudowana w 1947 staraniem miejscowej PPS. W roku 1971 lub 1972 mieszkający w Sierpcu brat Jana – Feliks Gniazdowski na rodzinnym grobowcu na miejscowym cmentarzu umieścił symboliczną tablicę poświęconą bratu. W czerwcu 2001 r. Gniazdowski został upamiętniony tablicą pamiątkową w kaplicy w Turzy Małej. Tablica jednak wspomina o Nim wyłącznie jako działaczu POW. Ponadto w 1930 r. Gniazdowski pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Oficerskim (IV kl.) Orderu Odrodzenia Polski, zaś w 1934 Krzyżem Niepodległości, który w 1939 został zamieniony na Krzyż Niepodległości z Mieczami. W 1935 Rada Miejska nadała ulicy idącej na przyszłe lotnisko imię Kochanowskiego i J. Gniazdowskiego (przypis Cezarego Miżejewskiego).