Halina Krahelska
Ochrona pracy w Polsce
[1928]
W dziedzinie polskiego ustawodawstwa społecznego zaznaczył się w krótkim okresie dwóch ostatnich lat poważny postęp. Wydany został szereg nowych ustaw, stanowiących znaczny krok naprzód. Ważną jednak kwestią jest nie tylko rozbudowa istniejącego ustawodawstwa pracy, ale nie mniej doniosłą sprawą jest jego należyte wykonywanie. Praca niniejsza tej właśnie kwestii będzie poświęcona. Pragniemy przedstawić, jak na tle obecnego ustawodawstwa wygląda rzeczywisty stan ochrony pracy w Polsce, tzn. stan wykonywania ustaw społecznych, czy da się stwierdzić postęp w tej dziedzinie i jakie byłyby najskuteczniejsze sposoby zabezpieczenia należytego wykonywania praw pracy.
Musimy się zastrzec, że temat ograniczamy do zagadnienia pracy najemnej li tylko robotnika fabrycznego, gdyż chodzi nam o przedstawienie stanu rzeczy na podstawie możliwie ścisłych danych, dziedzina zaś pracy umysłowej, jak również dziedzina pracy fizycznej na terenie warsztatów rzemieślniczych, nie była jeszcze dotąd w Polsce niepodległej badana, ingerencja czynników ochrony pracy w tych dziedzinach jest całkiem niedostrzegalną, nie posiadamy też żadnych materiałów, które by nas upoważniały do nakreślenia takiego lub innego obrazu; praca zaś najemna na roli, jako zagadnienie zupełnie odrębne, wymagałaby całkiem odrębnego potraktowania.
Dziedzina pracy robotnika fabrycznego jest już dość dokładnie znaną, dzięki dziesięcioletniej działalności inspektorów pracy, pewnym materiałom Kas Chorych, wydawnictwom Głównego Urzędu Statystycznego, a wreszcie ostatnio – dzięki opublikowanym wynikom bezpośrednich badań Komisji Ankietowej badania warunków i kosztów produkcji oraz wymiany.
W zagadnieniu ochrony pracy rozróżniamy trzy zasadnicze piony: ochronę życia, ochronę zdrowia i ochronę praw robotnika przy pracy.
a) Ochrona życia robotnika
Nieszczęśliwe wypadki przy pracy (stłuczenia, skaleczenia, śmierć) miewają rozmaite przyczyny: kotły, przewody parowe i elektryczne, silniki, pędnie, krany i dźwigi, rozmaite maszyny i narzędzia, załamanie się rusztowań, spadnięcie przedmiotów, upadek z drabin, schodów, w otwory i mnóstwo innych rzeczy powoduje nieszczęśliwy wypadek. Liczba nieszczęśliwych wypadków rocznie jest w Polsce bardzo znaczna W 1924 r. było 11097 wypadków na ogólną liczbę 718991 zatrudnionych robotników; w 1925 r. – 18914 na ogólną liczbę 657481 robotników (Sprawozdanie Inspekcji Pracy za rok 1925); w 1926 r. – 18 903 na ogólną liczbę robotników 731492 (Sprawozdanie Inspekcji Pracy w 1926 r.); w 1927 r. –27806 przy liczbie robotników 1235674. Z ogólnej liczby wypadków nieszczęśliwych znaczny odsetek stanowią wypadki poważne, w następstwie których stwierdzono utratę zdolności do pracy powyżej 4 tygodni, a mianowicie: w 1927 r. – 17% w 1926 r. – 18,5%, w 1925 r. – 15%, w 1924 r. – 19%. Wypadki śmiertelne w stosunku do ogółu wypadków nieszczęśliwych stanowiły: w 1927 r. – 1,61%, w 1926 r. – 1,87%, w 1925 r. – 1,6%, w 1924 r. – 2,4%.
Sprawozdania Komisji Ankietowej zwracają uwagę na bardzo niezadowalający stan bezpieczeństwa robotników.
W tomie VII (Młynarstwo) konstatuje się, że w młynach przemiałowych zabezpieczenia przed nieszczęśliwymi wypadkami prawie nie istnieją, oraz podnosi się konieczność prowadzenia akcji mającej na celu zabezpieczenie robotników przed nieszczęśliwymi wypadkami (str. 78); akcja ta winna być, zdaniem Komisji, prowadzona przez przedsiębiorców pod stałym nadzorem Inspekcji Pracy.
W tomie X (Nawozy sztuczne) zaznacza się wprawdzie, że ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków istnieją, ale nie wszędzie są wystarczające; ilość nieszczęśliwych wypadków jest duża, w niektórych przedsiębiorstwach odsetek nieszczęśliwych wypadków w stosunku do ogółu zatrudnionych robotników dosięga 18,7%, na ogół dochodzi do 10% (str. 59).
W tomie V (Węgiel) stwierdza się wzrost liczby nieszczęśliwych wypadków w 1927 r. w stosunku do 1913 r., szczególnie wyraźny przy porównaniu z liczbą robotników zatrudnionych pod ziemią. W 1926 r. ulegało nieszczęśliwym wypadkom 13 robotników na każdych 100 całej załogi i 20 na każdych 100 załogi na dole (str. 104). To samo źródło stwierdza niedostateczność i braki w urządzeniach zabezpieczających życie i zdrowie robotnika w kopalniach, a również zwraca zupełnie słusznie uwagę na związek, jaki zachodzi pomiędzy wyśrubowywaniem maksymalnej wydajności pracy przy niskich premiach a ilością nieszczęśliwych wypadków przy pracy.
W tomie XIV (Przemysł włókienniczy) Komisja stwierdza wśród ujemnych skutków przeprowadzonej we włókiennictwie reorganizacji pracy – wzrost liczby nieszczęśliwych wypadków (str. 117) w następstwie duchowego i fizycznego wyczerpania robotnika i zmniejszenia jego uwagi. W 1925 r. wypadki w przemyśle włókienniczym wynoszą 43% wszystkich wypadków w Polsce, wywołanych przez maszyny.
Organ Ogólnopaństwowego Związku Kas Chorych Przegląd Ubezpieczeń Społecznych (Nr 6, r. 1928), konstatuje w 1926 r. wzrost liczby uszkodzonych, którym przyznano renty, o 14% w porównaniu z rokiem ubiegłym, jak również stwierdza pewne pogorszenie na terenie całego państwa pod względem częstotliwości nieszczęśliwych wypadków. Szczególnie wybitne pogorszenie stwierdza się na terenie Górnego Śląska (gdzie dotąd jeszcze nie ma w ogóle inspekcji pracy); tłumaczy się to przewagą przemysłu ciężkiego, który cechuje się wysoką miarą niebezpieczeństwa (górnictwo i hutnictwo stanowią około 60% całego przemysłu na Górnym Śląsku); zresztą pewną rolę może tu odgrywać bardziej skrupulatna rejestracja od 1 lipca 1924 r. (tj. od czasu wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia od wypadków i przymusu ich rejestrowania) oraz bezwzględnie wyższy stan uruchomienia całego przemysłu. Rok 1927 przynosi pewną w tym względzie poprawę, bo jakkolwiek liczba nieszczęśliwych wypadków wzrosła w stosunku do ogólnej liczby wypadków w 1926 r. o 47% (w 1927 r. – 27806 wobec 18903 w 1926 r.), stan zatrudnienia wykazuje wzrost o 67% (1235674 robotników w 1927 r. wobec 731492 w 1926 r.).
Tym niemniej niezależnie od bardziej optymistycznych horoskopów, jakie można wysnuć z tej widocznej poprawy, garść podanych tu informacji obrazuje w sposób dostatecznie jaskrawy, że bezpieczeństwo robotnika przy pracy, czyli ochrona jego życia, stoi wciąż jeszcze w Polsce na niezadowalającym poziomie.
b) Ochrona zdrowia
Celowo zupełnie, obrazując stan ochrony zdrowia, życia robotnika oraz w ogóle wykonywania ustaw, powołujemy się w pierwszym rzędzie na świadectwa Komisji Ankietowej, która dla przeprowadzenia swych prac miała możność posługiwania się całym aparatem najrozmaitszych fachowców i stosowała między innymi najsłuszniejszą metodę bezpośrednich badań; poza tym Komisja ze względu na charakter jej powołania, przeznaczenia, równie jak i skład, nie może być pomawiana o stronniczość.
Z tej więc strony zasługują na szczególną uwagę objawy poważnej troski o stan i ochronę zdrowia robotników poszczególnych gałęzi produkcji, przezierający z kart wielu tomów sprawozdań Komisji Ankietowej.
Tak w tomie X (Nawozy sztuczne) Komisja uważa, iż fabryki produkujące superfosfaty winny być zmuszone, w ściśle określonym terminie i pod groźbą zamknięcia, do wprowadzenia niezbędnych warunków higieny, właściwe zaś organa państwowe winny zająć się zbadaniem sprawy powstawania chorób zawodowych wśród robotników tych fabryk i zapobiegania tym chorobom (str. 63). Komisja wkracza tu już w dziedzinę metod produkcji, wymagając np. zmiany sposobu ręcznego opróżniania komór, wpływającego bardzo źle na zdrowie robotników, zmiany sposobu wytwarzania mączki kostnej itd.; skonstatowany również zostaje przez Komisję stan nerwowego wyczerpania u robotników, wpływający nawet na zwiększenie ilości nieszczęśliwych wypadków.
W tomie III (Cement) Komisja stwierdza, że z 11 badanych fabryk tylko 5 posiada zadowalające urządzenia wentylacyjne i indywidualne zabezpieczenia ochronne dla robotników w postaci respiratorów, masek i okularów. Stwierdzone zostały stany chorobowe oczu przy tej produkcji: zapalenie oczu i katar spojówek.
W tomie VII (Młynarstwo) Podkomisja do spraw młynarskich konstatuje choroby płucne u robotników w związku z zaniedbaniem higieny w środowisku fabrycznym, z brakiem potrzebnych urządzeń wentylacyjnych itp. Stwierdza się tu również, że w części młynów Małopolski nie są stosowane przewidziane prawem ubezpieczenia robotników (Kasa Chorych, ubezpieczenia od wypadków). Wniosek Komisji w sprawie stanu zdrowia robotników głosi konieczność stosowania sprężystej opieki lekarskiej Kas Chorych nad robotnikami młynów oraz konieczność badania chorób zawodowych w tej gałęzi przemysłu i zapobiegania im (str. 77).
W tomie XIV (Przemysł włókienniczy) znajdujemy bardzo jaskrawy obraz fatalnego stanu zdrowia robotników przemysłu włókienniczego, jak również zaniedbania wymagań higieny w fabrykach. Rozpowszechnienie gruźlicy w przemyśle włókienniczym traktuje się jako w dużej mierze zależne od wielkiego rozrostu pracy kobiet i młodocianych w tej gałęzi przemysłu. Odsetek kobiet w stosunku do ogółu robotników dosięgał w 1927 r. 53%, stale wzrastając w porównaniu z 1913 r.; w przemyśle bawełnianym częstokroć przewyższał on 60%, w niektórych przedsiębiorstwach dochodzi nawet 80%; odsetek dziewcząt znacznie przewyższa również odsetek chłopców, gdyż liczba dziewcząt stanowi 19,1% dorosłych kobiet, podczas gdy chłopcy stanowią tylko 12% mężczyzn. Liczba zgonów na gruźlicę płuc w Łodzi stale zajmuje pierwsze miejsce, przy tym największa śmiertelność wypada w okresie największej zdolności wytwórczej kobiet i mężczyzn. Dane Kasy Chorych wskazują również na to, że gruźlica staje się niemal nagminną chorobą proletariatu łódzkiego (str. 103-104).
W dużej mierze oczywiście spustoszenia, jakie czyni gruźlica w Łodzi wśród ludności miejskiej robotniczej, zawdzięczamy katastrofalnym warunkom mieszkaniowym, co zresztą najlepiej uwydatnia znowuż jedno ze sprawozdań Komisji Ankietowej (tom I – Budownictwo mieszkaniowe). Podaje się tu podział zgonów na gruźlicę według wielkości mieszkań, zamieszkiwanych przez zmarłych. Otóż 78% zgonów gruźliczych w Łodzi przypada na mieszkania jednoizbowe, 14,9% na dwuizbowe, a tylko 1% na większe. Przeludnienie tych najmniejszych mieszkań w miastach polskich jest takie, że 15% ludności miejskiej (razem milion osób) mieszka powyżej pięciu osób w izbie, a 38000 – powyżej dziewięciu w jednej izbie (tom I – Budownictwo mieszkaniowe, str. 28).
Obok fatalnych warunków mieszkaniowych na szerzenie się gruźlicy wśród robotników włókienniczych wpływają niskie zarobki, jak słusznie zaznacza sprawozdanie Komisji (tom XIV) oraz warunki pracy, z natury rzeczy szkodliwe dla zdrowia, sprzyjające specjalnie powstawaniu i rozwojowi gruźlicy. Szkodliwy wpływ warunków produkcji włókienniczej mógłby oczywiście zostać osłabiony, gdyby zarządzenia mające na względzie ochronę zdrowia robotnika i podniesienie higieny środowiska fabrycznego, były stosowane i należycie wykonywane. Pod tym względem jednak sprawozdanie Komisji stwierdza wielkie braki i niedostateczność urządzeń ochronnych nawet w największych przedsiębiorstwach, jako na przykład, wskazując na stopień zakurzenia, brak wszelkiej wentylacji, niehigieniczne warunki spożywania posiłku w jednym z największych przedsiębiorstw bawełnianych łódzkich (str. 106).
Prócz stwierdzenia rozpowszechnienia się gruźlicy wśród proletariatu włókienniczego sprawozdanie Komisji Ankietowej zawiera zupełnie kategoryczne i bardzo doniosłe ostrzeżenie przed dalszym wprowadzaniem tzw. reorganizacji pracy na zasadach przyjętych w 1924 r. Reorganizacja, przeprowadzona w przemyśle włókienniczym, polegała, zdaniem Komisji, w swej istocie właściwie tylko na zmniejszeniu obsługi maszyn w przędzalniach i wykończalniach, oraz zwiększeniu liczby krosien, obsługiwanych przez jednego tkacza. Przeprowadzono ją przy tym bez proporcjonalnego do wzrostu intensywności pracy zwiększenia płac. Tymczasem zdolność do wydatkowania energii wskutek zniszczenia wojennego zmalała u robotników i słusznie zaznacza sprawozdanie, że „dzisiejsza intensywność, gdyby nawet była opłacana należycie, doprowadzić musi do nadwyrężenia zdrowia i sił pracujących” (str. 117).
Podobne, bardzo poważne ze stanowiska przemyślanej ochrony zdrowia robotnika, zastrzeżenia w stosunku do tendencji we współczesnej organizacji pracy w kopalniach wypowiada Komisja Ankietowa w tomie V swych sprawozdań (Węgiel). Tu w rozdziale pt. „Stan czynnika pracy” znajdujemy na str. 132-136 jaskrawy przykład systemu premii stosowanych w kopalniach; premie odbiegają tu od właściwej im w zagadnieniu wydajności pracy roli, a „polegają na stałym przeciąganiu robotników poza granice normalnej, bardzo u nas wysokiej, wydajności, przy tym opłacanej dniówką niewspółmiernie do wydajności niską”. W niektórych z badanych kopalni robotnicy pracują przy tak wielkim wytężeniu sił, że „minimalna wydajność dzienna widocznie stoi na granicy pracy premiowej” (str. 134). Sposoby używane dla ustalenia pensum wydajności normalnej i wydajności premiowej, nie odpowiadają często wcale wymaganiom racjonalnej organizacji pracy, która przede wszystkim winna mieć na względzie rolę, jaką odgrywa w produkcji czynnik ludzki. „O jakichkolwiek badaniach czasu, studiach nad poszczególnymi zabiegami górnika przy pracy – w zbadanym przedsiębiorstwie (jednym z największych) nie ma mowy”. A jednak stosuje się właśnie tam chronometraż i ustala się wydajność górników, przy czym pracuje nad tym „kilku młodych ludzi, fachowo nieprzygotowanych do powierzonej im pracy” (str. 135). Tak niedbale traktuje się sprawę ustalenia granic wysiłków ludzkich w kopalniach, gdzie, podług świadectwa kierowników, wydajność pracy jest niekiedy już tak wyśrubowaną, że „nie ma możliwości dalszego zwiększenia tej wydajności” (str. 136).
Stąd wynika oczywiste i poważne niebezpieczeństwo nadmiernego wytężania, wyczerpywania sił ludzkich, tym bardziej groźne i aktualne z punktu widzenia troski o zachowanie zdrowia i energii twórczej robotnika, im szerzej przemysł zaczyna wprowadzać pod nazwą naukowej organizacji pracy metody bezwzględnego, rabunkowego wymuszania na robotniku maksymalnych wysiłków, często wykraczających poza granice jego zdolności do wydatkowania energii.
Tom XIII (Przemysł metalurgiczny) wskazuje, że przy bardzo ciężkich warunkach pracy w hutach ze względu na charakter i bieg produkcji, higiena pracy jest niedostatecznie przestrzegana: brak tu często szafek dla ubrań, brak lub zbyt mała ilość ubiorów ochronnych czy też indywidualnych ochronnych zabezpieczeń (okulary, maski), zbyt mało zwrócona uwaga kierownictwa na konieczność zainteresowania samych robotników wystrzegania się niebezpieczeństwa, niezmechanizowanie czynności, wybitnie szkodliwych dla zdrowia itp. (str. 157-159).
Zarówno inspektorzy pracy, jak też lekarze Kas Chorych rozporządzają bardzo bogatym materiałem, świadczącym o złym stanie zdrowia robotnika, zasadniczo wypływającym oczywiście z niedostatecznego odżywiania się, a więc z ogólnie niskich zarobków, ale potęgującym się jeszcze bardziej dzięki zaniedbywaniu ochrony zdrowia robotników w przedsiębiorstwach, wskutek lekceważenia sobie tej sprawy przez znaczną większość kierowników przedsiębiorstw. Klasycznym przykładem takiego lekceważenia wartości zdrowia i życia robotnika jest np. fabryka sztucznego jedwabiu w Tomaszowie, gdzie dopiero w ostatnich miesiącach zarząd zaczął cokolwiek zastanawiać się nad sposobami i środkami zabezpieczenia robotników przed zatruwaniem się dwusiarczkiem węgla, a mamy podstawy do przypuszczenia, że zainteresowanie to powstało w związku ze specjalnie wzmocnionym nadzorem Inspekcji Pracy nad tą fabryką. Powiatowa Kasa Chorych w Tomaszowie rozporządza dokładnymi danymi, świadczącymi o stałej i wciąż wzrastającej liczbie zatruć wśród robotników tej fabryki. Według danych Kasy Chorych, w ciągu trzech lat w liczbie 62 zatrutych dwusiarczkiem węgla robotników fabryki 23 (a więc 37%!) pozostało po długiej kuracji nieuleczalnymi (psychicznie) chorymi.
Przytaczamy tu ten rażący i po prostu tragiczny przykład rabowania zdrowia robotnika w przemyśle dlatego, że dotyczy produkcji znanej powszechnie jako jedna z najszkodliwszych, a więc lekceważenie jej wpływów nie może być tłumaczone nieświadomością.
W innych gałęziach produkcji (świadomie wybieramy tu szkodliwe dla zdrowia), np. w drukarstwie stan zabezpieczeń ochronnych przed zatruciem jest niesłychanie prymitywny nawet w stolicy, w największych drukarniach warszawskich: nigdzie niemal nie stosuje się ubiorów ochronnych, szereg wielkich drukarń nie posiada oddzielnych jadalni i zecerzy spożywają swój posiłek tuż przy kasztach, bardzo często nie mając umywalni, w ogóle nie myjąc rąk przed jedzeniem; nie znamy niemal drukarni, która by posiadała natryski lub kąpiele, a jedną z najszkodliwszych czynności odkurzania kaszt wykonywa się zaledwie w kilku drukarniach stołecznych przy pomocy elektrycznego odkurzacza, przeważnie zaś – przy pomocy tzw. mieszków; nadto jeszcze czynność tę wykonują najczęściej uczniowie, tj. robotnicy nieletni, młodociani.
Przytoczone powyżej przykłady, które charakteryzują braki w ochronie zdrowia robotników na terenie przedsiębiorstw przemysłowych, a które są oparte na bezpośrednich badaniach, przeprowadzonych w kilkunastu gałęziach produkcji przez Komisję Ankietową, bylibyśmy w stanie uzupełnić bardzo obfitymi materiałami obserwacji inspektorów pracy na terenie wszystkich gałęzi produkcji, przede wszystkim zaś najszkodliwszych, świadczącymi o niezadowalającym zawsze, a najczęściej bardzo złym stanie ochrony zdrowia robotnika w fabryce.
Oczywiście przy ogólnie złym stanie zdrowia robotnika szczególnie szwankuje zdrowie kobiet i nieletnich robotników. Na podstawie danych Kas Chorych (ogłoszonych w Przeglądzie Ubezpieczeń Społecznych), można by mówić o dziesiątkowaniu dorastającej młodzieży robotniczej przez różne choroby w ogóle i specjalnie przez zachorowania poważne. Ujemne skutki tzw. racjonalizacji pracy, wprowadzanej bez uwzględnienia czynnika ludzkiego, powodującej wysokie napięcie energii fizycznej, umysłowej i nerwowej, podwójnie godzi w robotnika nieletniego w okresie fizjologicznego rozwoju jego organizmu, równie jak w kobietę, z natury rzeczy przechodzącą różne stany słabości i osłabionej odporności fizycznej w czasie ciąży i karmienia dziecka.
c) Ochrona praw robotnika, czyli nadzór nad wykonywaniem ustaw
Gdy przechodzimy do stanu wykonywania praw w zakresie ustawodawstwa społecznego, musimy stwierdzić kategorycznie, że ustawodawstwo nasze, którym słusznie się chlubimy, dotychczas bardzo źle jest wykonywane i bardzo często przekraczane. Dotyczy to niemal wszystkich ustaw społecznych (o czasie pracy z 1919 r., urlopach z 1922 r., o pracy kobiet i młodocianych z 1924 r.), jak również przepisów prawnych dawnych zaborów (obowiązek prowadzenia książeczek, regulaminów pracy itd.).
Tu zwrócimy się do sprawozdania Inspekcji Pracy za 1926 r. (str. LV, tabl. IV), podającego wykaz stwierdzonych w tym roku wykroczeń zarządów zakładów pracy przeciw obowiązującym przepisom prawnym. Otóż na ogólną liczbę 11.980 wizytacji fabryk w 1925 r. (str. L, tabl. II) stwierdzono 44911 wykroczeń; w tym przeciw ustawie o czasie pracy – 4537, przeciw ustawie o pracy kobiet i młodocianych – 3144, przeciw ustawie o urządzeniach ochronnych i higieniczno-sanitarnych – 23851. Rok 1927 wszakże i pod tym względem wykazuje już pewną poprawę.
Ogólna liczba dokonanych w 1927 r. wizytacji wzrosła do 16081, tj. o 34% w stosunku do 1926 r. Z tym oczywiście związany jest wzrost liczby stwierdzonych wykroczeń do 50446.
Objawem pocieszającym jest wzrost liczby spraw o wykroczenia, skierowanych przez inspektorów na drogę sądową o 46% (5062 sprawy w stosunku do 3451 w 1926 r.) oraz kar administracyjnych za przekroczenia o 156% (4357 w stosunku do 1700 w 1926 r.), gdyż wskazuje to na zwiększającą się sprężystość działalności Inspekcji w zakresie stosowania sankcji karnej.
Dokładny obraz niezadowalającego stanu przestrzegania ustaw przez przedsiębiorców daje nam drugie źródło urzędowe – Statystyka Pracy za r. 1928, zeszyt I, a mianowicie – zestawienie strajków za r. 1926.
Przede wszystkim należy podkreślić, że w ogólnej liczbie 590 strajków w 1926 r. strajki polityczne stanowią niecały 1% (0,9), reszta są to strajki, ogólnie biorąc, o warunki pracy. Przegląd zaś uważny tych strajków wykazuje, że w olbrzymiej części jest to po prostu walka robotników o przestrzeganie ustaw państwowych. W okresie tym było 136 strajków o regularną wypłatę, w tym 119 o wypłatę zaległych zarobków; wynosi to przeszło 20% ogólnej liczby strajków. Poza tym mamy 85 strajków (tj. 14,4% ogólnej liczby) o przestrzeganie czasu pracy, o regulamin pracy i o udzielenie urlopów, o wprowadzenie angielskiej soboty, o zniesienie pracy nocnej, o ubezpieczenie w Funduszu Bezrobocia, o odszkodowanie za nieregularne wypłaty zarobków. A zatem przeszło 34% ogólnej liczby strajków są to strajki, których powinno się zaoszczędzić przede wszystkim robotnikom w drodze sprężystego przymuszenia przemysłowców do szanowania ustaw i przepisów prawnych, obowiązujących w państwie. Jak drogo kosztuje robotników ta walka, dość powiedzieć, że w samych tylko strajkach o wypłatę zaległych zarobków robotnicy stracili 107506 dni roboczych; z ogólnej zaś liczby 145493 robotników, którzy strajkowali w 1926 r., zaledwie 6,2% dostało zapłatę za czas strajku.
Tu pozwolimy sobie na małe odstąpienie od bezpośrednio omawianego w tej chwili tematu – wykroczeń przeciw prawom obowiązującym, ażeby uprzytomnić czytelnikom, że poza tym 16 strajków w 1926 r. (tj. 2,7%) były to strajki o minimum kulturalnych warunków bytu w fabrykach, bo dosłownie: o urządzenie łaźni, o szkołę dla dzieci i młodocianych, o warunki mieszkaniowe, o założenie kasy przezorności, o lokal na potrzeby kulturalne i związkowe; a również zwrócimy uwagę na pokaźną liczbę strajków obrazujących walkę robotników o wprowadzenie europejskich zasad współżycia między pracodawcą i robotnikiem: 48 strajków w 1926 r. (8% ogólnej liczby) wysuwało żądania zawarcie umowy zbiorowej, przestrzeganie warunków umowy zbiorowej, przyjmowanie i wydalanie robotników w porozumieniu ze związkami zawodowymi, uznanie związków zawodowych, uznanie delegacji robotniczych,
W celu bardziej wszechstronnego oświetlenia sprawy przestrzegania obowiązujących ustaw społecznych sięgniemy znowu do sprawozdań Komisji Ankietowej.
W młynarstwie praca 8-godzinna i wynagradzanie za godziny nadliczbowe zastosowana jest niemal wyłącznie w b. zaborze pruskim. W pozostałych dzielnicach Polski zaledwie w kilku młynach, idących na trzy zmiany, mamy 8-godzinny dzień. We wszystkich innych (nie wyłączając największych ośrodków miejskich) dzień pracy wynosi przeważnie 12 godzin, czasem 10 i 14 godzin (często bez dodatkowej zapłaty za nadliczbowe godziny). Praca w święta jest w młynach częstym zjawiskiem i za tę pracę „spotyka się” dopłatę w b. zaborze pruskim i w większych młynach innych dzielnic (str. 76, t. VII).
W produkcji nawozów sztucznych (t. X, str. 54) przedstawiciele Komisji Ankietowej spotykali się z oświadczeniem przedsiębiorstwa, iż czas pracy nie interesuje go, ponieważ praca jest w akordzie i robotnicy z własnej chęci pracują po 16 godzin dziennie; inne przedsiębiorstwo oświadczyło, że przed 2 laty miało stały 10-godzinny dzień pracy. W ogóle przedsiębiorstwa superfosfatowe obniżają liczbę zatrudnianych robotników przez stosowanie nadmiernej liczby nadgodzin, opłacanych dodatkowo tylko w nieznacznej części.
W przemyśle włókienniczym (t. XIV) Komisja Ankietowa stwierdziła niezachowywanie ustawodawstwa społecznego, zarówno czasu pracy, jak i urlopów, szczególnie rażące na terenie średnich i mniejszych przedsiębiorstw.
W górnictwie (t. V) badania bezpośrednie Komisji stwierdziły na terenie Zagłębia Dąbrowskiego ogólne naruszenie stanu prawnego przez przedłużanie dnia pracy nad normalny od 1/2 do 1 godziny na dobę, a również pracę w godzinach nadliczbowych w kilku kopalniach, czasem bez dopłaty według skali przepisanej ustawą. Przedłużenie dnia pracy o 1/2 godziny stwierdzono również na terenie Górnego Śląska.
W stosunku do ustawy o urlopach sprawozdanie Komisji Ankietowej stwierdza nieprawidłowe wykonywanie tej ustawy w fabrykach nawozów sztucznych i podnosi konieczność gruntownej poprawy w sprawie udzielania urlopów (t. X, str. 58). Tablica obrazująca urlopy wykazuje, jak dalece krzywdzeni są robotnicy w udzielaniu urlopów: Komisja stwierdza, że większość robotników badanych przedsiębiorstw (9) pracowało w fabryce po wiele lat, wobec czego powinni byli mieć 14-dniowe urlopy, tymczasem tylko w dwóch przedsiębiorstwach robotnicy otrzymali 11, 20 i 10 dni urlopu, w pozostałych 7 od 0,77 do 8,17. Urzędnicy zaś, którym należą się miesięczne urlopy, tylko w 2 fabrykach mieli je w rozmiarach przewidzianych ustawą, w jednej – 25 dni. W pozostałych urlopy urzędników wahały się w liczbie od 2,0 do 18,5 dni (str. 59).
W młynarstwie, według danych Komisji, urlopy niemal nigdzie nie mają zastosowania; spotyka się udzielanie urlopów od czasu do czasu w b. zaborze pruskim (str. 76). Niektóre przedsiębiorstwa oświadczyły, że robotnicy nie dostają urlopów, bo nie „proszą” o nie, w kilku młynach wypłacano pieniądze za urlop, ale nawet taka forma urlopów była spotykana w drobnej ilości wypadków.
W przemyśle cukrowniczym również stwierdzono nieprzestrzeganie ustawy o urlopach i niewynagradzanie godzin nadliczbowych, w przemyśle piekarskim – czas pracy wydłużony często do 16 godzin.
Jedynie w cementowniach (14 wielkich fabryk) Komisja stwierdziła udzielanie robotnikom urlopów w myśl ustawy.
Zupełnie celowo posiłkujemy się tu znowuż dla zobrazowania stanu przestrzegania ustaw publikacjami Komisji Ankietowej. Ten sam stan rzeczy moglibyśmy ustalić na podstawie materiałów Inspekcji Pracy lub związków zawodowych robotniczych. Ale dokoła sanacji warunków pracy robotnika toczy się zbyt zacięta walka; pewne ugrupowania przemysłowców, walcząc o zupełną swobodę w normowaniu warunków pracy, zwalczając zwartym frontem ustawodawstwo społeczne, wytwarzają atmosferę nieufności względem wszelkich danych, wykrywających rzeczywisty stan w tej dziedzinie. Dlatego też wysuwamy źródło, które najtrudniej można kwestionować, ponieważ szereg gałęzi przemysłu został zbadany gruntownie i badania te przysparzają wiele bardzo cennych przyczynków do poznania całokształtu spraw robotniczych w Polsce.
Badania warunków pracy w poszczególnych gałęziach przemysłu przez specjalne delegacje inspekcyjne wykazują zawsze rażące wykroczenia przeciw ustawie o czasie pracy, również jak i przeciw ustawie o pracy kobiet i młodocianych. Praca nocna kobiet i młodocianych jest jeszcze w Polsce masowo stosowaną: kobiet – w fabrykach włókienniczych i w emalierniach, dzieci nieletnich – w hutach szklanych; wymieniamy tu grupy produkcji, stosujące pracę nocną kobiet i dzieci prawie powszechnie; poza tym protokóły inspektorów, spisywane z tytułu nocnej pracy kobiet i młodocianych, świadczą o bardzo częstym dorywczym lub sezonowym stosowaniu tej pracy w najrozmaitszych rodzajach przemysłów i niemal bez wyjątku we wszystkich fabrykach zatrudniających kobiety, o ile fabryki te czynne są w nocy. Wykroczenia przeciw ustawie o czasie pracy są szczególnie jaskrawe we włókiennictwie; w przemyśle tym czas pracy przedłużał się jeszcze w 1926 r. do 16 godzin w jednej zmianie, a sytuacja nie zmieniła się znacznie od tego czasu na korzyść, bowiem w wielu przedsiębiorstwach łódzkich 10 i 12-godzinny dzień pracy inspekcja konstatowała i w roku bieżącym. Liczenie się z obowiązkiem przestrzegania tej ustawy znalazło wyraz w zarządzeniu środków ostrożności, ażeby, zatrudniając w nocy kobiety pod okiem miejscowej inspekcji, nie dopuścić ich do nocnej pracy jedynie w noc wizytacji fabryk przez delegatów władz centralnych, bez żadnej zresztą troski o bardziej dokładne zamaskowanie tego wybiegu.
Wymagania ustawy o ochronie młodocianych w zakresie obowiązku dokształcania również nie są jeszcze prawie wcale dotąd wypełniane.
Wobec zatrważającego rozrostu pracy młodocianych w wielu gałęziach produkcji faktycznie do szkół mogą chodzić tylko zatrudnieni w fabrykach pracujących w jednej zmianie, ale i wówczas ogólny dzień pracy takiego młodocianego przedłuża się do 11-12 godzin wraz z nauką w szkole, która nadto odbywa się w późnych wieczorowych godzinach.
Dzieje realizowania ustawowej ochrony macierzyństwa w Polsce świadczą również wybitnie o energicznym sprzeciwie znacznych ugrupowań przemysłowców w stosunku do wydanych przepisów prawnych. Przy obowiązującym od dnia 29 lipca 1928 r. przymusie zatrudniających ponad 100 kobiet, na 1 sierpnia zaledwie 13,7% ogólnej liczby obowiązanych fabryk prywatnych rozpoczęło przygotowania, jakkolwiek po zamknięciu sesji sejmowej na żadne więcej odroczenia liczyć nie było można.
Zresztą gwoli sprawiedliwości musimy zaznaczyć, że ten sprzeciw większości przemysłowców był w dużej mierze wymuszony i robiony przez niektóre z organizacji przemysłowców, stojące na stanowisku frondy w stosunku do ustawy; możemy to stanowczo twierdzić, gdyż w ciągu dwóch i pół miesięcy, które minęły od dnia 29 lipca, stan wykonywania tej ustawy uległ bardzo wybitnej zmianie, tak iż na dzień 15 października notujemy już 32,1% ogólnej liczby fabryk prywatnych, obowiązanych do posiadania żłobków, jako wykonujące ten przepis.
Fakt, że z tej grupy fabryk wszystkie przystąpiły do wykonywania ustawy bez interwencji inspektoratów, a więc w drodze zupełnie normalnej tylko z opóźnieniem, umacnia nas jeszcze w wyżej wypowiedzianym przekonaniu o ograniczonym do zakresu pewnej tylko zwartej grupy napięciu złej woli w stosunku do wymagań prawa w tej dziedzinie.
d) Przyczyny złego stanu ochrony życia, zdrowia i praw robotnika
Gdy zechcemy wejrzeć w przyczyny ogólnego złego stanu ochrony życia, zdrowia i praw robotnika w Polsce, musimy wybrać z całego splotu zjawisk czasowych, przemijających, nie mających już dziś aktualnego znaczenia jedynie to, co w przyszłości zagraża nam dalszym tamowaniem rozwoju sprężystej ochrony pracy, co zatem – z naszego stanowiska interesów ogólnopaństwowych – powinno być całkowicie usunięte.
Do rzędu takich bardzo ważnych i zawierających wielkie niebezpieczeństwo przyczyn niezadowalającej sprężystości ochrony pracy należy niewątpliwie upośledzenie Inspekcji pod względem liczebnych jej sił, również jak pod względem kredytów na wykonywanie podróży inspekcyjnych, szczególnie w inspektoratach prowincjonalnych. Inspektorzy pracy są w stanie zwizytować rocznie zaledwie około 20% zakładów im podlegających, biorąc pod uwagę ogólną liczbę zakładów zarejestrowanych. Jeżeli zaś chodzi o właściwy przemysł, to w 1925 r. zwizytowano 32% ogólnej liczby, w 1926 r. – 33,6%, w 1927 r. – 35,3%, Jakkolwiek stosunek ten zmienia się powoli na korzyść, jednak przytłaczająca większość zakładów bywa zwizytowaną tylko raz do roku: np. w 1927 r. zakłady zwiedzone jednorazowo stanowią 31,2% wszystkich zarejestrowanych, a więc więcej niż jeden raz zwizytowano w 1927 r. zaledwie 4,1% zakładów. Skoro uprzytomnimy sobie, jak opornie zachowują się na ogół przedsiębiorstwa w stosunku do ustawodawstwa społecznego, zrozumiemy, że przypilnowanie należytego wykonywania zleceń bynajmniej nie jest zabezpieczone.
Komisja Ankietowa w swych sprawozdaniach zwraca uwagę na niemożliwość właściwego nadzorowania fabryk przy tej liczebnej sile inspekcji, gdy przeciętnie wypada na jedną siłę inspekcyjną 400 zakładów rocznie do zwizytowania (t. V – Węgiel, str. 151). Podkomisja do spraw młynarskich (t. VII, str. 77) stwierdza, że jakkolwiek w 1926 r. 29% zleceń Inspekcji Pracy z zakresu warunków zdrowotnych dotyczyło właśnie przemysłu spożywczego, to jednak „ponieważ inspekcja, mając ograniczone fundusze, dociera jedynie do większych warsztatów w stosunkowo większych miastach, wobec tego większości młynów inspekcja w ogóle nie odwiedzała” i żąda wzmożenia działalności inspekcji w swych wnioskach (str. 78). Stosunek sił liczebnych inspekcji do liczby zakładów pracy podlegających wizytowaniu, zwrócił uwagę Komisji Ankietowej w Kieleckiem, w związku z zagadnieniami bezpieczeństwa w kopalniach. Równie rażąco wygląda obsada województwa łódzkiego, najpotężniejszego ośrodka przemysłu włókienniczego w Polsce, skupującego dziś blisko 200000 robotników w przemyśle, zawierającym ogromne obiekty fabryczne (48 fabryk ponad 500 robotników, 293 – ponad 100).
Szczególnie niedostatecznym pod względem liczebnym przedstawia się personel inspekcji dlatego jeszcze, że inspektorzy, prócz właściwej swej pracy nadzorowania fabryk w drodze wizytacji, są dotąd jeszcze obciążeni rozjemstwem wszelkich zatargów (mowa o indywidualnych zatargach), szczególnie obfitym w wielkich ośrodkach przemysłowych, gdzie na jednego inspektora wypada tygodniowo 60-70 spraw do przyjęcia i do załatwienia w drodze korespondencji, wzywania stron itd.
Z wprowadzeniem w życie sądów pracy ta absorbująca inspektorów obecnie (z ogromną stratą dla właściwych ich obowiązków) działalność zostanie stopniowo zupełnie zredukowaną. W ogóle rozporządzenie o sądach pracy z dnia 22 marca 1928 r. należy do rzędu najdonioślejszych ustaw społecznych, a właściwa realizacja rozporządzenia przyczyni się zapewne najpoważniej do polepszenia stanu ochrony pracy w Polsce.
Rok bieżący przyniósł już pewną poprawę w sprawie podniesienia sprawności wizytacyjnej inspekcji przez powiększenie pozycji podróży służbowych w jej budżecie do 180 000 zł w porównaniu z rokiem ubiegłym 1927, gdy pozycja odnośna w budżecie wynosiła zaledwie 80 000 zł. Poprzedni stan rzeczy stwarzał tę sytuację, że często inspektor na prowincji nie dokonywał w ciągu kilku miesięcy żadnej wizytacji, ponieważ w czasie jednorazowego objazdu musiał wydać preliminowaną na cały kwartał sumę. Obecne normy budżetowe są w dalszym ciągu jeszcze niezupełnie wystarczające, jeżeli mamy na celu zabezpieczenie każdemu najemnikowi w Polsce jego uprawnień w zakresie ochrony pracy. W każdym bądź razie już się zaczynamy obecnie posuwać we właściwym kierunku, gdyż na r. 1929/30 przewidywane już jest 215 000 zł w budżecie inspekcji na podróże służbowe.
Drugą zasadniczą przeszkodą na drodze wprowadzenia właściwej ochrony pracy była i jest jeszcze dotychczas ta okoliczność, że sądy I instancji (sądy pokoju), a często i sądy II instancji (okręgowe) nie stosowały i nie stosują na ogół właściwego wymiaru kar za przekroczenia przeciw ustawodawstwu społecznemu. Przed wejściem w życie rozporządzenia z dnia 14 lipca 1927 r. o inspekcji pracy, nie mając jeszcze prawa wydawania nakazów (włącznie do nakazów z rygorem natychmiastowego wykonania), inspektorzy mieli jedyną egzekutywę w postaci oddania sprawy o przekroczenie do sądu. Toteż za cały okres dziesięcioletniego istnienia Polski w rękach sędziów spoczywała możność utrwalania ustawodawstwa społecznego. Natomiast ustosunkowanie się sądownictwa naszego (w przytłaczającej jego większości) do spraw karnych z zakresu ustawodawstwa społecznego upoważnia do twierdzenia, że stałe stosowanie kar poniżej minimalnego wymiaru ustawowego i uniewinniania winnych wykroczenia przyczyniło się do podważenia w społeczeństwie poczucia obowiązku przestrzegania ustaw o pracy; robotnik wychodził z sądu ze świadomością zdwojonej krzywdy, zaś przedsiębiorca – z przekonaniem o możności dalszego bezkarnego łamania ustaw. Historia stosunku sądów (w szczególności sądów I instancji) do ustawodawstwa społecznego była już przedmiotem specjalnych badań w Ministerstwie Pracy. Inspekcja posiada w tej mierze bogate materiały, którymi udowodniła jeszcze w początku 1926 r. konieczność powołania sądów pracy, dziś już przesądzonych rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej. Dla uwypuklenia roli sądów w tej sprawie zaznaczamy, że w okresie objętym memoriałem Warszawskiej Inspekcji Pracy (r. 1924, 1925 i połowa 1926) za przekroczenia ustawy o czasie pracy sądy warszawskie stosowały karę 30 do 50 zł, za nocną pracę kobiet – 20 do 50 zł (w stosunku do największych i czasem pięciokrotnie podawanych o to do sądu przedsiębiorstw, jak np. warszawska fabryka „Pocisk”), za zatrudnianie dzieci nieletnich – 5 do 25 zł. Były to typowe wymiary kar. Tylko sporadycznie poszczególni sędziowie wykazywali zrozumienie intencji ustawodawcy i wówczas odpowiedni wymiar kary najskuteczniej dopomagał inspektorowi do podporządkowywania zakładu w dalszym ciągu wymogom prawa. Doświadczenie sądów łódzkich, które na skutek porozumienia Głównego Inspektora Pracy z sądem okręgowym w Łodzi zastosowały wyższe wymiary kar za masowe uprawianie pracy nocnej kobiet w jesieni 1926 r. w fabrykach włókienniczych oraz za przedłużanie dnia pracy do 10 i 12 godzin wniosło również pewne uzdrowienie w te stosunki nawet w środowisku przemysłowców łódzkich, z zasady nie szanujących ustawodawstwa.
Musimy tu zaznaczyć, że źródeł wskazanego złego stanu ochrony pracy w Polsce szukać należy w fakcie wspólnego do niedawna znacznym odłamom społeczeństwa niedoceniania wartości życia, zdrowia i praw robotnika. W prasie, równie jak w urzędach, na różnych konferencjach, zjazdach, odczytach publicznych działała przemożna sugestia sposobu myślenia i rozumowania przemysłowców, którzy pod płaszczykiem interesów wytwórczości krajowej potrafili przez szereg lat zwalczać ideę ochrony pracy w Polsce, zabezpieczając sobie wolną rękę w gospodarowaniu zdrowiem i energią robotnika. Najważniejszy czynnik produkcji, ujmując już rzecz pod kątem jej interesów, czynnik ludzki – przez szereg lat pozostawał w cieniu, a wszelka twórcza myśl o jego ochronie bywała niezwłocznie atakowana z całą zawziętością przez pewną, najbardziej pod tym względem aktywną, część obozu przemysłowców i najczęściej ustępowała z placu walki, nie znajdując nigdzie poparcia.
Tak niebezpieczne dla przyszłego pomyślnego rozwoju państwowości polskiej nastawienie już dziś nie wchodzi poważnie w rachubę. Najbardziej dla nas cenny zwrot i naprawę stosunków w okresie pomajowym widzimy w tym, że zagadnienia wagi tak pierwszorzędnej, jak ochrona pracy, wyszły dziś na światło dzienne, i można je z całą stanowczością i mocą wysuwać na pierwszy plan, gdyż nie potrzebują już ustępować przed fałszywą powagą rozmaitych fetyszów.
Publikując sprawozdania Komisji Ankietowej, Rząd stawia na porządek dzienny, równorzędnie z kwestią konieczności uzdrowienia i usprawnienia samej produkcji w drodze wglądu państwa w jej dziedzinę, radykalną naprawę warunków pracy robotnika, ochrony jego zdrowia, bezpieczeństwa i praw.
Polityka społeczna znacznej części przedsiębiorstw państwowych, rozpoczynających w tym zakresie swą działalność na polu ochrony macierzyństwa robotnicy i opieki nad jej dzieckiem, stwarza cenne przyczynki do traktowania w Polsce zagadnień pracy na właściwym poziomie.
W przeciągu roku (od listopada 1927 r.) w przedsiębiorstwach państwowych powstało 35 żłobków stałych i lotnych, czyli tzw. ruchomych stacji opieki nad matką i dzieckiem przy fabrykach. Znaczna stąd część została założona i uruchomiona przed wejściem w życie przymusu zakładania żłobków z dnia 29 lipca 1928 r. Opieka nad dzieckiem robotniczym w przedsiębiorstwach państwowych jest pięknem i doniosłem dziełem, którym słusznie może się Polska chlubić przed całym światem, W szeregu przedsiębiorstw państwowych zostały wprowadzone świadczenia ponadustawowe, jak np. dożywianie niemowląt ze względu na wyniszczenie matek i brak u nich pokarmu, naświetlanie wątłych dzieci lampą kwarcową, na warsztacie jest kwestia wprowadzenia dożywiania matek w ciąży i matek karmiących zależnie od wskazań lekarza. Okres opieki przedsiębiorstwa nad dzieckiem robotniczym został przedłużony zasadniczo, w obecnym programie polityki społecznej przedsiębiorstw państwowych, aż do siedmiu lat dziecka, tj. do wieku szkolnego – w praktyce – zakładanie dziecińców dla dzieci do lat 4 już się rozpoczęło, a w ciągu 1929 r. jest przewidywane zaopatrzenie wszystkich fabryk tytoniowych i spirytusowych w dziecińce.
Stworzony po raz pierwszy w państwowej wytwórni w Zagożdżonie nowy typ opieki nad matką i dzieckiem w postaci ruchomej lub „lotnej” opieki pielęgniarki, wizytującej niemowlęta w domach, okazał się tak celowym i pożytecznym, że w ciągu 9-10 miesięcy od założenia tej pierwszej stacji powstało już przeszło 30 takich stacji przyfabrycznych w Polsce, stąd połowa prawie w fabrykach państwowych, pozostałe w prywatnych. Jest to przystosowanie typu opieki stacyjnej, praktykowanej przez gminy i instytucje społeczne, do fabryki, dokonane w Polsce zupełnie samodzielnie, bez żadnych odpowiedników tego rodzaju w innych państwach, a jednak oceniane przez zwiedzających je lekarzy i działaczy zagranicznych jako placówki o dużym znaczeniu kulturalnym i profilaktycznym, godne naśladowania. Celem uzgodnienia polityki społecznej państwa w tym zakresie grupa przedsiębiorstw państwowych opracowuje obecnie przy pomocy Ministerstwa Pracy wspólne zasady organizacji i prowadzenia żłobków i stacji.
Rozpoczynająca się na odcinku ochrony macierzyństwa realizacja prawidłowej ochrony pracy w przedsiębiorstwach państwowych, nie skończy się na tym: rok bieżący zapoczątkowuje, rok przyszły zakończy zakładanie przy wszystkich fabrykach jadalni, kąpieli, bibliotek, na porządku dziennym jest opracowanie planowej organizacji wczasów, akcji kolonii letnich dla dzieci, ubezpieczenie emerytalne pracowników fabryk państwowych jest już przygotowane w projekcie i zasadniczo postanowione.
Postawa przedsiębiorstw państwowych w tych wszystkich sprawach, której dziś jeszcze przyglądają się niechętnie w większej części przemysłowcy prywatni, rozstrzygnie jednak z pewnością nie tylko o prawidłowej realizacji ustaw już istniejących na terenie całej Polski, ale nadto utoruje drogi do wprowadzenia nowych, szerszych jeszcze przepisów prawnych.
Po tej samej linii idzie tworzenie inspektoratów specjalnie kobiecych – do sprawowania ochrony pracy kobiet i młodocianych, przy czym dziś z liczby 11 okręgów inspekcji obsadzono już sześć tymi specjalnymi siłami. Są to wszystko już zupełnie konkretne posunięcia, zmierzające ku podniesieniu i usprawnieniu ochrony pracy,
e) Dalsze linie rozwojowe ochrony pracy
Myśląc w kategoriach najbliższej przyszłości o dalszym ulepszaniu i usprawnianiu ochrony pracy w Polsce, przede wszystkim musimy wysunąć zagadnienie bezpieczeństwa, czyli ochrony życia robotnika. Tu decydujący głos należeć musi do Głównego Urzędu Ubezpieczeń od Nieszczęśliwych Wypadków. W tym Urzędzie niewątpliwie musi być zapoczątkowana akcja zapobiegania nieszczęśliwym wypadkom przez zainteresowanie przedsiębiorstw, chociażby drogą obniżania składek w poszczególnych wypadkach, kwestią osiągnięcia możliwie idealnego stanu bezpieczeństwa maszyn, urządzeń i organizacji pracy. Poza tym w zakres działalności urzędu wchodzić niewątpliwie powinna jak najszersza akcja propagandowa w zakresie zapobiegania nieszczęśliwym wypadkom, akcja, która by musiała się wyrazić w dużej liczbie wydawnictw, omawiających zagadnienia bezpieczeństwa pracy o charakterze naukowym, jak również broszur popularnych oraz plakatów – wzorem innych krajów, które w dostępnej, jaskrawej, przemawiającej do zmysłów i wyobrażeń formie, ostrzegałyby robotnika przed lekceważeniem niebezpieczeństwa, uplastyczniałyby mu następstwa jego nieostrożności. Podnoszenie wysokości składek, jako akcja karna, w stosunku do przedsiębiorstw zacofanych, lekceważących sobie życie robotnika, opornych w stosunku do zarządzeń ochronnych, byłoby już logicznym uzupełnieniem tego rodzaju akcji, zmierzającej ku usprawnieniu bezpieczeństwa pracy w Polsce.
To samo dotyczy doniosłej kwestii ochrony zdrowia robotnika od szkodliwych wpływów produkcji lub w ogóle wpływów pracy wyczerpującej i wykonywanej w środowisku niehigienicznym konieczne jest rozwinięcie bardzo intensywnej i pogłębionej pracy Kas Chorych w tej dziedzinie. Chodzi nam więc znowuż o akcję profilaktyczną w sensie walki z chorobami zawodowymi od samych ich podstaw, od przyczyn ich powstawania i zapobiegania chorobom zawodowym. Tą samą tendencją było uwarunkowane wydanie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o zwalczaniu i zapobieganiu chorobom zawodowym, zasadniczej ustawy z zakresu higieny pracy i ochrony zdrowia robotnika,
Od Kas Chorych, którym powierzono zdrowie pracujących najemnie, możemy żądać nie tylko danych ogólnych o stanie zdrowia ogółu ubezpieczonych, ale dokładnych badań chorób zawodowych wśród ubezpieczonych robotników podług gałęzi produkcji, w rozmaitych wielkich ośrodkach przemysłowych, przy produkcjach szczególnie szkodliwych. Ścisły kontakt pomiędzy pracą inspektora, znającego środowisko fabryki, i lekarza Kasy Chorych, badającego wpływ tego środowiska na robotników danej fabryki, wzajemne komunikowanie sobie tych danych, wzajemne ostrzeganie przed niebezpieczeństwem grożącym w danym wypadku zdrowiu robotników, opracowywanie następnie przez lekarzy metod zapobiegania szkodliwym wpływom przy całkowitym wykorzystywaniu przez inspekcję uprawnień przyznanych jej w ustawach okresu pomajowego – mogłyby dopiero posunąć i skierować na właściwe tory kwestię troski o zdrowie i ochrony zdrowia robotnika.
Mamy możność stwierdzić, że początek realizacji nakreślonego planu daje się już skonstatować. Zasady współpracy inspekcji z Kasami Chorych zostały już uzgodnione w początku lata r.b.
Dziś na terenie całej Polski Kasy Chorych i inspektorzy pracy przystępują do organizacji doniosłej sprawy opieki lekarskiej nad robotnikami młodocianymi, przewidzianej jeszcze w 1924 r. brzmieniem ustawy, ale do początku b. r. zupełnie martwej. Ogólnopaństwowy Związek Kas Chorych w okólniku swym z dnia 2 lipca 1928 r. zaleca już swym agentom podjęcie szerokiej akcji współpracy z inspekcją, a w pierwszym rzędzie przystąpienie, na razie w większych ośrodkach, do roztoczenia opieki lekarskiej Kas Chorych nad robotnikami młodocianymi. Jest to poza niewątpliwym obowiązkiem Kas Chorych nadto dobrze zrozumiana oszczędność na lecznictwie, gdyż taka akcja opieki profilaktycznej zaoszczędzi następnie wydatki na leczenie chorych.
Ku wielkiemu naszemu zadowoleniu możemy tu zaznaczyć, że placówka dla naukowego rozważania zagadnienia chorób zawodowych, zapobiegania im i ich zwalczaniu istnieje już również w Polsce – jest nią pismo pt. „Higiena pracy”, skupiające grono lekarzy, higienistów i społeczników. Pismo to rokuje najlepsze nadzieje nie tylko ze względu na bardzo poważny, lecz nieoderwany od życia, charakter traktowania zagadnień zdrowia pracujących, ale też dzięki niewątpliwej niezależności pisma od funduszów i wpływów sfer gospodarczych.
Poza tym musimy powiedzieć sobie wyraźnie, że w żadnym kraju najidealniejsza urzędowa inspekcja nie obejmie sprężystą opieką całej dziedziny pracy najemnej człowieka. Nie tylko dla braku sił liczebnych, ale i dlatego, że do badania warunków pracy i bytu najróżnorodniejszych kategorii najemników (robotnik fabryczny, rolny, terminator rzemieślniczy, pracownik u chałupnika, gazeciarz, kelner, dziecko-artysta itd.), do sprężystego i gorliwego ich ochraniania potrzebny jest olbrzymi, rozbudowany aparat pomocniczy, o typie psychiki już nie urzędniczej, o typie pracowników służby społecznej, który szerokim kołem otoczy nieliczną urzędową inspekcję pracy, do jej doświadczenia i fachowości dołączy żarliwy instynkt służenia doniosłej sprawie społecznej, wniesie ożywienie, przełoży naturalny pomost współdziałania pomiędzy ochroną pracy a opieką społeczną.
Rozbudowanie inspekcji przez otoczenie jej szerokim gronem pomocników, współdziałających, świadczących inspekcji, w zupełnie ścisły sposób z nią powiązanych, mamy już w doświadczeniu różnych krajów ze znaczną dla sprawności ochrony pracy korzyścią: działają w Austrii jugendhelferzy, dobrowolni pomocnicy inspektorów, w Rosji – „bracia i siostry”, ta sama społeczna przybudówka do urzędowej inspekcji pracy.
Nowe rozporządzenie o inspekcji przewiduje realizację niewykonanego niestety w okresie lat dziesięciu, przewidującego powołanie asystentów inspekcyjnych, artykułu dekretu o inspekcji pracy.
Na r. 1929/30 przewidywane jest zwiększenie etatów inspekcyjnych jeszcze o 8, a w tym 3 etaty mają zająć lekarze, pozostałe 5 asystenci inspekcyjni.
Będzie to już krokiem ku realizacji naszego postulatu, bo jakkolwiek rozporządzenie przewiduje powołanie asystentów w charakterze urzędników, jednak asystenci ci będą się rekrutować ze środowiska robotniczego, z łona organizacji zawodowych robotniczych, a tym samem wprowadzą do inspekcji swoje, świeże kategorie rozumowania i będą tym żywym łącznikiem pomiędzy inspekcją a szerokimi warstwami robotniczymi, do ochrony których inspekcja jest powołana.
Toteż na zakończenie powołujemy się na sprawozdania Komisji Ankietowej, widzącej wzmożenie działalności inspekcji pracy „przez nawiązanie ściślejszego kontaktu inspekcji z właściwymi organizacjami zawodowymi i powoływanie asystentów inspektorów z grona przedstawicieli związków zawodowych” (t. VII, str. 78). Po usunięciu przeszkód, już omówionych, po odpowiednim wyposażeniu inspekcji w siły liczebne i środki do wykonywania ochrony pracy, najskuteczniejszy sposób uprawnienia tej dziedziny w Polsce widzimy w drodze rozrzucenia bezzwłocznie po całej Polsce sieci sądów pracy i stworzenia dokoła urzędowej inspekcji zastępów dobrowolnych pomocników inspektorów, pracujących pod kierownictwem inspekcji nad pogłębieniem i rozszerzeniem ochrony pracy.
Halina Krahelska
Powyższy tekst pierwotnie zamieszczono w pracy zbiorowej „Na froncie gospodarczym. W dziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości 1918-1928”, Wydawnictwo „Drogi”, Warszawa 1928. Publikacja ta była swoistym manifestem ideowym lewicowo-etatystycznego odłamu obozu sanacyjnego. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł. Halina Krahelska (1892-1945) – działaczka ruchu socjalistycznego, urzędnik państwowy, publicystka, pisarka. Jako nastolatka krótko związana z PPS, następnie w Odessie, gdzie mieszkała, wstąpiła do rosyjskiej Partii Socjalistów-Rewolucjonistów (eserów). Za tę działalność aresztowana, więziona i zesłana Syberię. Uwolniona po wybuchu rewolucji lutowej, brała udział z ramienia partii eserów w burzliwych wydarzeniach politycznych, działała w Radzie Delegatów Robotniczych i Żołnierskich w Kańsku, następnie wróciła do Odessy, gdzie działała w miejscowym oddziale Polskiej Organizacji Wojskowej. Po latach opisała te doświadczenia w książce „Wspomnienia rewolucjonistki”. Na początku roku 1919 wróciła do Polski. Sympatyzowała z „lewym skrzydłem” PPS, zarzucając głównemu nurtowi partii politykę zbyt ostrożną i ugodową w kwestii przeobrażeń społecznych, zaś komunistów krytykowała za lekceważenie patriotyzmu i zależność od Rosji sowieckiej. Na początku roku 1919 podjęła zatrudnienie w Inspektoracie Pracy, stając się wkrótce jedną z czołowych w Polsce specjalistek w tej dziedzinie oraz jedną z osób najbardziej zaangażowanych w forsowanie ustawodawstwa i regulacji poprawiających warunki zatrudnienia. Autorka wielu opracowań, analiz i raportów z tej dziedziny, m.in. „Łódzki przemysł włókienniczy wobec ustawodawstwa pracy”, „Praca dzieci i młodocianych w Polsce”, „Praca kobiet w przemyśle współczesnym”. Jako inspektor pracy wizytowała setki zakładów w całej Polsce, a pokłosiem tego była głośna w owym czasie książka „Wspomnienia inspektora pracy” (1936, napisana z M. Kirstową i S. Wolskim). Była prekursorką zakładania żłobków przyfabrycznych. Po zamachu majowym poparła Piłsudskiego i związała się z lewym skrzydłem obozu sanacyjnego, uważając, że dąży on – w odróżnieniu od PPS – do radykalnych przeobrażeń społeczno-gospodarczych. Była jednak radykalnym krytykiem dokonywanego przez sanację „skrętu w prawo”, co pośrednio przyczyniło się do pozbawienia jej zatrudnienia w inspekcji pracy w roku 1931. W pierwszej połowie lat 30. była działaczką sanacyjno-lewicowo-syndykalistycznego Legionu Młodych. Weszła wówczas również w skład prozatorskiej grupy Zespół Literacki „Przedmieście”, która postulowała podejmowanie tematyki związanej z niższymi warstwami społecznymi, a dzieło literackie miało mieć charakter swoistego „wizjera”, służącego obserwacji i analizie realiów społecznych. Efektem tego zaangażowania Krahelskiej stały się dwie jej głośne powieści. „Polski strajk” (1936) opisywał dzieje słynnego, brutalnie spacyfikowanego strajku w krakowskim „Sempericie” – książkę skonfiskowały władze państwowe, autorce wytoczono proces, drugie wydanie książki ukazało się „pocięte” przez cenzurę. Z kolei „Zdrada Heńka Kubisza” (1938) ukazywała nędzę Górnego Śląska i rozczarowanie jego mieszkańców realiami odrodzonej Polski, czego kulminacją jest opowiedzenie się byłego powstańca śląskiego za Niemcami. W roku 1937 była współzałożycielką Klubu Demokratycznego, zrzeszającego prospołeczną inteligencję pracującą oraz ludzi wolnych zawodów, przeciwnych rozwojowi w Polsce tendencji totalistycznych; na bazie Klubów z różnych miast utworzono wiosną 1939 r. Stronnictwo Demokratyczne. W czasie okupacji hitlerowskiej Krahelska działała pod pseudonimem „Myszka” jako współpracownik Komendy Głównej AK. Podczas okupacji napisała „Tezy do działalności inspekcji pracy w odrodzonej Polsce”. Aresztowana przez Niemców w lipcu 1944 r. (istnieją poszlaki, że stało się tak wskutek donosu skierowanego do Gestapo przez polską skrajną prawicę), zmarła z wycieńczenia w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück na kilka dni przed wyzwoleniem. Od roku 1989 Główny Inspektor Pracy przyznaje Nagrodę im. Haliny Krahelskiej za wybitne zasługi w dziedzinie ochrony pracy.