Kazimierz Zakrzewski
Filozofia narodu, który walczy i pracuje (nacjonalizm Stanisława Brzozowskiego)
[1929]
I. Aktualność Brzozowskiego
Stanisław Brzozowski, pierwszy zwolennik syndykalizmu w Polsce... Jak dawne są już „Idee” i „Legenda Młodej Polski”! Ile zmieniło się w życiu Narodu i w jego psychice od czasu ukazania się tych książek. Świat, który otaczał Brzozowskiego, zapadł się w nicość, a w jego miejsce pojawił się twórczy chaos, w którym jedna przynajmniej idea jest rzeczywistością, kształtującą życie i piszącą karty nowej historii Narodu: Państwo polskie. Wobec tego potężnego czynnika na dalszy plan zeszło to, co przez długi czas miało zastępować go w dziejach Narodu: literatura, która była bronią, filozofia, która była bronią. A jednak walka, którą toczył Stanisław Brzozowski z psychiką Polski niewolnej i nierobnej i bezwolnej, Polski „dobrowolnie dziecinniejącej i zdziecinniałej”, toczy się dalej. Postulat,, „aby myśl polska stała się narzędziem Polski pracującej nad sobą”, jest nadal wartością niezrealizowaną, której Naród polski nie zdołał wcielić w życie w ciągu dziesięciolecia. I ten wielki postulat, „aby stała się Polska pierwszym organizmem samorządnej pracy…, klasycznym krajem samorządu człowieka”, rzucony przez pierwszego syndykalistę polskiego, jest nadal naczelnym hasłem, „programem maksimum”, odległą zorzą budzącego się syndykalizmu polskiego.
Historia wpływu Brzozowskiego na polską świadomość narodową, bo o historii można tu już mówić, ma swoje okresy, jak... habent sua fata libelli [książki mają swoje losy]. Szereg lat przedwojennych to okres najwyższego rozwoju ideowych ruchów młodzieży, która wiedziona dziwną intuicją tak już myślała, odczuwała i żyła, jak gdyby niepodległe Państwo otaczało ją w rzeczywistości. Młodzież ta wewnętrznie była już wolna, podczas gdy społeczeństwo bytowało w niewoli. Na ową młodzież „niepodległościową” i patriotyczną, filozofia Brzozowskiego wywarła wpływ olbrzymi. Uczyła ją ona „odpowiedzialności wobec historii” i zawsze twórczego, czynnego stosunku do życia, a także last not least opierania Polski na najpotężniejszym czynniku współczesnej cywilizacji, na masie pracującej. Głosił Brzozowski wartość „epickiego stanu duszy, tj. przeświadczenia o swoim nieustannym, odpowiedzialnym udziale w wielkim heroicznym dziele”. Epicki był też stan dusz młodzieży polskiej, która po r. 1914 stworzyła swą walką jedną może z najpiękniejszych epopei światła. W przyszłość Polski szła zaś młodzież zapatrzona w ten ideał, który Brzozowski przelał od francuskiej, Sorelowskiej filozofii syndykalistycznej, ideał produkcji, sformowany na wielu kartach „Idei” i „Legendy”.
„Gdziekolwiek bądź jesteś, wyprostuj się w obliczu Boga i czyń”.
Przez długie lata epopei zmartwychwstającego Państwa „czyn” polski, a raczej Czyn (bo tak się ten wyraz pisało) był najwyższym wskazaniem młodzieży, dobrowolnie spalającej się w wielkim pożarze dziejowym. Dzisiaj, za Marszałkiem Piłsudskimi, idea Czynu przetworzyła się w ideę Pracy; nie masz słów częściej powtarzanych, jak słowa Marszałka o „wyścigu pracy”. Jak idea Czynu, tak również idea Pracy wywodzi się w Polsce z filozofii Brzozowskiego. Poświecił on jej w „Ideach” całe obszerne studium filozoficzne („Prolegomena filozofii pracy”); ale też cała jego działalność ideologiczna słusznie została określona przez Mariana Zdziechowskiego jako „Gloryfikacja pracy”. Nie w przytoczonym studium, a w innym rozdziale księgi swoich wewnętrznych przeżyć Brzozowski pisał, że „praca jest stanowiskiem bezwzględnie koniecznym, bezwzględnie wartościowym” i „tylko to, co jest dla pracy, jest naprawdę”. Nie myślał zaś ten syndykalistyczny myśliciel o pracy w kategoriach mgławicowego, nieokreślonego frazesu; miał na myśli twórczy wysiłek opanowywania i przetwarzania przyrody: pracę – Norwidowskim wyrażeniem – „w pocie czoła”, czyli produkcję.
Wpływ Brzozowskiego na młodzież przed wielką godziną Polski, przed wielkim wieczorem mocarstw zaborczych na młodzież patriotyczną i niepodległościową, byłby już dostatecznie ważny, aby uznać jego niepospolite znaczenie w dziejach myśli polskiej. A jednak wpływ ten nie był trwały. Polska odrodzona znalazła się w mocy czynników reprezentujących wręcz odwrotne wartości, aniżeli te, którym służył Brzozowski. Obserwujemy to na kierunku, do którego Brzozowski zbliżył się przede wszystkim w okresie rewolucji 1905 r., prowadzonym wówczas przez Józefa Piłsudskiego, na kierunku patriotycznego socjalizmu.
Pisał Brzozowski surowe słowa prawdy o takim socjalizmie, który, mówiąc jego słowami, jest „punktem widzenia ludzi, którzy usiłują wydrzeć kierownictwo twórczości z rąk kapitalistów po to tylko, by poddać je kierownictwu niekompetentnej ekonomicznie inteligencji”. Zalecał natomiast prace nad „potęgowaniem samoistnej kompetencji życiowej ekonomicznej i narodowej we wszystkich chcących pracować Polakach”. Pierwsza z tych tez zdaniem naszym najściślej odpowiada stanowi istniejącemu w partyjnym i parlamentarnym środowisku socjalistycznym w Polsce zmartwychwstałej. Odrzucenie tego stanu dla przejścia do realizacji pozytywnej tezy Brzozowskiego było niemożliwe bez pokonywania oporu środowiska parlamentarnego i partyjnego, którego psychika nie jest zresztą właściwością wyłączną obozu socjalistycznego, wybranego tu przez nas tylko dla przykładu.
„Nie wierzę, aby dzisiejsze polityczne europejskie ugrupowania reprezentowały trwałe i twórcze siły narodów; wierzę i wiem, że siły te są we wszystkich partiach i że potrzeba nam przede wszystkim, byśmy poczuli jedność tych twórczych sił, tych wszystkich elementów, które wytwarzają nasze istnienie materialne, naszą dyscyplinę moralną, charakter i wolę, słowem: sumę naszych zdolności do życia”. Myśli te rzucał Brzozowski w r. 1910. Wystarczały one, aby ich autora odrzuciły wszystkie partyjno-polityczne środowiska, jako kacerza, nie dającego się podciągnąć pod żadne etykiety. Aby zaś przywrócić im aktualność nie wystarczało tego wstrząsu, jakim był tak pięknie nazwany w języku ludowym „wybuch Polski”. Trzeba byto jeszcze wstrząsu wewnętrznego, psychicznego przełomu Rewolucji majowej. Uważamy, że poza filozofią Brzozowskiego nie ma w myśli politycznej Narodu polskiego takich czynników, do których mogłoby nawiązywać samodzielne polityczne myślenie obozu Rewolucji majowej, rozwijające filozoficzne podstawy tego przełomu w świadomości społeczeństwa i stwarzające teorię państwową dla nowego prądu w dziejach Narodu.
Trzeba odwalić kamień grobowy, który pokrył nie tylko ziemskie szczątki Brzozowskiego, ale także jego filozofię. Podejmowane dotąd w tej mierze próby indywidualne nie znalazły odpowiedniego echa.
Może przyczyniła się do tego pamięć o niezałatwionej „sprawie” Brzozowskiego. Była to wszakże jego sprawa osobista, a nie sprawa jego filozofii. Sprawa ta przedstawia się zaś dla mnie tak: Wróg, zgniatający Rewolucję polską i nie cofający się przed niczym, aby zahamować proces wewnętrznego wyzwalania się Narodu, docenił niebezpieczeństwo, jakie dla niego gotował filozof polski, w którego pracy stapiała się świadomość Narodu pracującego i walczącego ze wszystkim, co najnowsze wyniki myśli europejskiej przynosiły twórczego i ożywczego. Doceniwszy zaś to niebezpieczeństwo, usunął je z drogi metodą ustaloną w swych tradycjach państwowych. Potępiając Brzozowskiego, światek polski bezmyślnie współdziałał z intencjami wroga, jego Ochrany. Czy Brzozowski wplątał się w ten perfidny plan państwa wrogiego przez nieostrożność jedynie, czy istotnie zawinił słabością charakteru i atrofią świadomej woli – to nie należy do interesującej nas sprawy. To tylko sprawa człowieka bardzo nieszczęśliwego, sprawa – powtarzamy zresztą – dotąd niezałatwiona.
Ale fakt, że środowisko partyjne nie umiało, czy nie mogło, odpowiednio jej załatwić, nie umniejsza w niczym aktualności filozofii Brzozowskiego. Filozofia ta oddziaływała na młodzież polska tylko dodatnio i twórczo i takim też zawsze będzie jej oddziaływanie.
I słuszność miał Brzozowski, gdy pisał ze swojego wygnania, jako człowiek żywy jeszcze, a już jakoby umarły, liczne wyznania wiary w przyszłość swej myśli. Nie czytajcie tej książki, jeśli chcecie – głoszą te prawdziwie norwidowskie apele do współczesnych – zapomnijcie o jej istnieniu, ale myśl raz rzucona już nie cofnie się i oddziaływać będzie siłą swej wewnętrznej prawdy. W tej wierze nie zawiódł się Brzozowski. Przechodzi on do historii myśli polskiej jako pierwszy teoretyk polskiego syndykalizmu. I ruch ten, rodzący się dzisiaj, nazwisko jego zapisuje wiecznotrwałymi zgłoskami na swej pierwszej karcie.
II. Przeciwnicy Brzozowskiego
Można by, trawestując znane przysłowie, zagadnąć w sposób następujący: powiedz mi, kogo zwalczasz, a powiem ci, kim jesteś!
Na filozofię Brzozowskiego rzuca szczególnie jasne światło wyznaczenie jego przeciwników. Tych, których Brzozowski zwalczał w rozprawach, pisanych krwią własnego serca i tych, którzy jemu odpłacali się za tę szczytną i poważną walkę serdeczną nienawiścią.
Niektóre z tych walk przestały być dziś aktualne. Odnosi się to w pierwszym rzędzie do walki z polskim neoromantyzmem z okresu „fin de siecle”, z polskim Oberammergau”. Oberammergau – to widowisko pasyjne, odtwarzające Bożą Mękę. Jeżeli romantyzm polski był Golgotą, to Oberammergau stanowi jego naśladowanie w zmienionych warunkach, sztuczne wywoływanie w sobie tego stanu psychicznego, który romantycy, rzuceni na emigrację i oderwani od rzeczywistego, produkcyjnego życia Narodu chcieli w sobie właśnie przemóc; Oberammergau – to chęć wykręcenia się „męką” od pracy. Walka z tą psychiką była potępieniem „wartości przebywającej poza życiem, które zmaga się z losem”, inaczej mówiąc, pozadziejowego stanowiska.
Nieaktualna jest dziś ta walka, bo nie ma dzisiaj takich, którzy by mogli w wolnym Narodzie gloryfikować własne męczeństwo, chociażby nawet nie brakło do tego ochoty. Ale typ zwalczany przez Brzozowskiego wraca w różnych wcieleniach, które wszystkie połączone są wspólnym istotnym znamieniem. że są pozadziejowe, nieobecne w dziejowej pracy Narodu, że przebywają „poza życiem, które zmaga się z losem”. W imię „przezwyciężenia własnej bezsiły historycznej” prowadził tę walkę Brzozowski.
Pierwsze z tych wcieleń bierności i nieodpowiedzialności polskiej, to „szlachcic jako mit”, przeciwstawiony innemu mitowi, koncepcji robotnika polskiego. Oczywiście nie należy tych pojęć brać zbyt dosłownie, są to tylko określenia plastyczne, stosujące się do pewnych środowisk. Używając ich w zastosowaniu do aktualnych zjawisk życia politycznego, nietrudno stwierdzić, że „szlachcic jako mit” – Zborowski, Zebrzydowski, Siciński, „fałszywy indywidualista, a właściwie: miłośnik stadnego, bezładnego deptania”, ten „szerszeń i niszczyciel siły naszej” jest właśnie szeroko reprezentowany w ugrupowaniach legitymujących się klasowością robotniczą lub włościańską.
Zwalczaniu stanów psychicznych, istniejących w polskiej klasie posiadającej w okresie rewolucji 1905 r., poświęcił Brzozowski również liczne karty. Jest to drugie z kolei wcielenie typu pozadziejowego w psychice polskiej. Od Wokulskiego do Połanieckiego nastąpiła szybka ewolucja. Wokulski „chciał żelaznym wiązaniem pracy cały kraj objąć”, Połaniecki „zrozumiał, że i w tych żelaznych przęsłach potrafi usłać gniazdko”. Na drugi plan schodzi produkcja, na pierwszy jako kardynalna sprawa wysuwa się „szczęśliwe spożycie”. Jest to ideologia konsumpcyjna, a przez to antyprodukcyjna. Zarazem, jest to ideologia ludzi żyjących w niewoli, godzących się z niewolą za cenę utrzymania tej nieznacznej sumy szczęścia rodzinnego, jaką może zagwarantować rząd zaborczy.
„Ktokolwiek bądź w Polsce żyje dla swojej własności – pisał Brzozowski – posiada tylko niewolę i z niej czerpie życie; każdy akt jego woli i myśli są znieprawione i zatrute przez na wpół bezwiedny, na wpół świadomy, nałogowy udział w wielkiej zbrodni”. „Własność polska to pakt z rozbiorem, to rozbiór codzienny i spowszedniały”. W życiu opierającym się na własności, widział filozof Polski walczącej tylko możność „zmarnienia duchowego i utrwalenia niewoli”, nie widział w nim natomiast możności stawiania skutecznego oporu zaborcy i brania udziału w walce rewolucyjnej Narodu. A raczej jedną jedyną możność wskazywał: stać się wspólnikiem rewolucji masy pracującej, wytwarzającej nowe formy prawne, przeciwstawione formom narzuconym przez rząd zaborczy. Między tymi dwiema formami prawnymi nie widział – słusznie – możności wytworzenia żadnej formy pośredniej. Utopistą nie był i dlatego wskazywał klasie posiadającej realne zadanie, idące zarazem po linii interesów klasy pracującej, wyznaczające „te interesy własności, które są interesem Narodu”: spełnianie funkcji wytwórczych, rozbudowę produkcji narodowej. Tej ideologii produkcyjnej za życia swego Brzozowski w polskim środowisku mieszczańskim jednak nie spotykał.
Ten punkt widzenia w stosunku do klasy posiadającej oddzielił go od narodowej demokracji, która – słowami jego – „opierając się na różnych elementach klas posiadających, prowadzi politykę samoistności narodowej”. Za zasługę narodowej demokracji poczytywał, że „szczerze i głęboko reprezentowała instynkt odporności narodowej”. Natomiast znajdowała się ona, jego zdaniem, w tragicznym położeniu z powodu zawisłości od kulturalnie reakcyjnej masy mieszczańskiej i konieczności czynienia z reakcyjności kulturalnej, taktycznej podstawy swej politycznej mocy. Ta krytyka nie straciła dlatego do dziś dnia aktualności, że odnosi się ona nie tyle do stronnictwa politycznego w pewnym okresie jego ewolucji, ale dotyczy stanów psychicznych, które do dziś dnia istnieją nawet w zmienionej rzeczywistości prawno-państwowej. Ideologia konsumpcyjna oraz niezdolność do współtworzenia nowej rzeczywistości prawno-państwowej, do przetworzenia w produkcyjnym wysiłku „interesu własności” w „interes Narodu”, sprawiła, że środowisko partyjno-polityczne, zawisłe od warstw utrzymujących w sobie te stany psychiczne, nie mogło przejść granicy między dawnym, a nowym światem i zostało bezsilne, w krainie Wczoraj bezpowrotnego.
Zupełnie podobne pozadziejowe stanowisko zajmował w układzie sił zwalczanym przez Brzozowskiego tzw. obóz postępowy, osądzany przez niego znacznie surowiej od narodowej demokracji, będący „demagogią wyzyskującą jako przywilej swoją polityczną nieudolność”. Podobnie jak krytyka narodowej demokracji, ocena ta godziła nie tyle w polityczne działania, co w kulturalne wartości, związane z ruchem ideowo-politycznym. Otóż w ruchu postępowym konsumpcyjna postawa inteligencji polskiej wobec pracy myślowej, wyraziła się w tak silnym stopniu, jak w formacjach dalej na prawo stojących konsumpcyjna postawa warstw posiadających wobec zagadnień produkcji. Nieustraszenie, jak sam pisze, prowadził Brzozowski „kampanię przeciwko najbardziej zasadniczym zabobonom polskiego postępu”, jako formacjom: psychicznym, będącym jedynie „różnymi formami rozkładu psychiki mieszczańskiej”. Miały one popularność dzięki swej „niewspółmierności z życiem, jako stwarzaną, a nie zastawaną przez nas rzeczywistością”. Były jedną z form przeżuwania faktów gotowego świata, obojętnego dla tych, których zadaniem było świat nowy dokoła siebie stworzyć: wolną, samorządną Polskę. Rzecz dziwna, „rozkładowa psyche, tafla zastoju” ukazywała się postępowcom jako szczyt. Obóz postępowy oddziaływał jednak niezwykle ujemnie jako wychowawca młodych generacji inteligencji polskiej, wszczepiając im „psychologię życiowej niedojrzałości”, „poczucie nieodpowiedzialności”; brak zdawania sobie sprawy, że kultura Zachodu, popularyzowana u nas przez postępowców, była wytworem twardego trudu zbiorowego, że każda kultura, a więc i kultura polska może być tylko „wynikiem ciężkiej walki człowieka z żywiołem” i „zwycięstwem woli nad niespójną i chaotyczną naturą zarówno w nas, jak i poza nami”.
Wobec braku jakiegokolwiek wyraźnego rozgraniczenia między postępową a socjalistyczną inteligencją, ta sama krytyka godziła również w środowisko socjalistyczne, reprezentowane „przez punkt widzenia ludzi, którzy usiłują wydrzeć kierownictwo wytwórczości z rąk kapitalistów po to tylko, aby poddać ją kierownictwu niekompetentnej ekonomicznie inteligencji”. Niekompetencja stałaby się wówczas powszechną. Jasną jest rzeczą, że taki socjalizm jest „niebezpieczeństwem grożącym klasie robotniczej i narodowi naszemu”. Wychowawczo jest bez porównania jeszcze groźniejszy, aniżeli zwyczajna postępowość mieszczańska. Wiara w postęp racjonalisty, liberała opiera się bowiem na „zaufaniu bezgranicznym do swojego sposobu myślenia”, podczas gdy „wiara socjaldemokraty” jest „zaufaniem do sposobu myśli, jakiego się nie posiada”. Obaj jednak w równej mierze przeżywają w sobie jakąś fikcyjną Europę, tj. rzeczywistość historyczną, zniekształconą poprzez pryzmat popularnej wiedzy partyjnej.
Odrzucił Brzozowski wszystkie obrazy „mirażu, unoszącego się ponad szpaltami dzienników, trybunami parlamentów, platformami mitingów”. W narodowej demokracji okresu porewolucyjnego, w obozie postępowym, reprezentowanym przez różne odcienie liberalizmu i radykalizmu, w środowisku inteligencji socjalistycznej trafnie wyczuł i potępił przede wszystkim przyszłe, ujemne możliwości rozwojowe. Nie ograniczając się do tego, odrzucił – i to jest najbardziej proroczy chwyt jego myśli – wszelki partyjno-polityczny sposób myślenia. „Jest rzeczą pewną, że wychowawcami Narodu są ludzie, których nie można sklasyfikować z punktu widzenia walk politycznych” – pisał w rozprawie pt. „Anti-Engels”. „Oni bowiem służą, rzeczywistemu życiu, a nie organizowaniu fatamorgan, zabobonów i fikcji politycznych”.
Na przykładzie francuskim miał możność potępienia demokracji parlamentarnej, a w Polsce rozprawiał się z jej surogatami. Jakże przedwczesną była ta walka około 1909 roku! Nie sposób było w tej walce nie ulec. Płytkie, ale szerokie falę, rozlewające się na powierzchni życia polskiego zalały pierwszą polską filozofię syndykalistyczną. Wychowywana na lekturze Brzozowskiego, młodzież po wojnie zasymilowała się rychło do form panujących. Formacje partyjne przetrwały bowiem bardzo dobrze okres wojny światowej, uzyskując nowa pożywkę w rozlicznych sporach orientacyjnych, rozgrywanych za plecami Polski walczącej. A kiedy Państwo powstało, one to rozdzieliły między siebie rządy.
Ale lata biegną... „Powstaje dziś w Europie nowa struktura, nowy sposób myślenia o wszystkich sprawach... Przeciwnicy, którzy toczyli pomiędzy sobą walki na dawnym poziomie, stają się dla nas, niezależnie od kierunku, jaki reprezentowali, przedstawicielami minionej epoki, a gdy usiłują utrzymać swe... wpływy, reprezentantami istotnej reakcji, chociażby wyrazy postęp, rewolucja nie schodziły im z ust”. Zadaniem cywilizacji europejskiej na dzisiaj jest „postulat samowładnie rządzących sobą społeczeństw narodowych”. To tworzymy w Polsce. A piszę o tej sytuacji roku 1929 dosłownie całymi zdaniami Brzozowskiego, aby okazać, jak żywą jest dzisiaj filozofia człowieka, pierwszego w Polsce, „w którym praca poczuła się jako myśl”.
III. Elementy nowego systemu społecznego
1. Punkt widzenia historyczny: Czynny, pozytywny stosunek do historii nie jest, ściśle rzecz biorąc, zupełnie nowym punktem widzenia. Na uwagę zasługuje jednak wybór tego stanowiska przez Brzozowskiego. Jest to bowiem na ogół punkt widzenia prądów zachowawczych, dążących do nawiązania ścisłej łączności ze światem przeszłości. Brzozowski tworzy ideologie pokolenia rewolucyjnego. Ale umiał zarazem sięgnąć myślą swoją w te dziedziny, w których wyrastają wartości wyższe ponad rewolucjonizm i konserwatyzm.
Ten historyczny punkt widzenia był konieczny w filozofii zwalczającej wszelkie pozadziejowe stanowiska. Brzozowski umiał jednym chwytem osadzić jednostkę na właściwym stanowisku: „jest naszą istotą właśnie to, że jesteśmy Europejczykami, żyjącymi w tym, a nie innym momencie”. Historia jest wszechobecną; poza wszelką psychiką, poza wszelkimi „stanami” jest to, co je tworzy: jedyna „niezaprzeczalna i ostateczna rzeczywistość konkretna” – „walka zbiorowa ludzkości o życie swe i utrzymanie”. Stąd potępienie wszelkich ucieczek przed historią w krainę „miękkiego i bezkostnego subiektywizmu”: stąd postulat „heroizmu dziejowego jako planu życia”. „Odpowiedzialność wobec historii – oto jest rys zasadniczy każdej mającej doniosłość kulturalną działalności”. Postulat ważny, zwłaszcza dla Polski, nauczonej przez życie w niewoli dziejowej nieodpowiedzialności.
Ale czym jest historia, tego Brzozowski nie uczy się od jej profesorów; ma on własny pogląd na historię, swoją filozofię historii. „Historia jest historią ludzkości pracującej”. Dlaczego? Bo praca jest jedynym bezwzględnie koniecznym stanowiskiem człowieka wobec przyrody, jedyną obiektywną wartością wspólną wszystkim okresom ludzkości. Należy „rozpatrywać dzieje tak, jak gdyby były przeżywane przez świadomych pracowników”.
Bez poznawania dziejów, tak rozumianych, nie ma poznawania samego siebie. Historia stworzyła grunt, który „unosi nas nad otchłanią”, „nic w nas nie ma, co by nie było historią”, co by nie było stworzone przez wysiłek. „To co w nas brzmi i co nas otacza”, wszystko to jest – trudem i męką umarłych.
Organiczny związek pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, pomiędzy jednostką, a otoczeniem, pomiędzy naszymi trudami, a tymi, którzy przyjdą – istnieje w Narodzie. Dlatego człowiek historyczny, to człowiek w Narodzie; nie istnieje on na poza-narodowym stanowisku. „Człowiek bez narodu jest duszą bez treści, obojętną, niebezpieczną i szkodliwą”. Działalnością historyczną jest więc działalność narodowa, a zarazem – taka działalność, która sprzyja procesom pracy. Dzieje Narodu są to bowiem dzieje pracy w Narodzie; nawet aby istniała „straszna historia trwonienia i niszczenia siły” przez szlachetczyznę upadającej Polski, musiała wpierw ta trwoniona siła być wytwarzana. Stając na gruncie pracy, budzimy w sobie tę „miłość rzeczy starych i głębokich, daleko w przeszłość i przyszłość idących”, która daje „spokojną wiarę i wytrwałość”.
2. Tworzenie nowego prawa: Stać na gruncie pracy! – postulat ten, przynajmniej dla Brzozowskiego, nie zawiera żadnej dwuznaczności. Znaczy to „sprzymierzyć się z klasą pracującą w Polsce”, kochającą byt swój narodowy i godność własną. Stając na gruncie historycznym Brzozowski znajduje sposób pogodzenia klasowego i narodowego stanowiska w odniesieniu do klasy pracującej. Jej klasowe wyodrębnienie staje się „jedyną drogą prowadzącą do ugruntowania moralnej atmosfery w ludzkości”, o ile istotnie odbywa się ono w duchu historycznym i cywilizacyjnie-twórczym: „skupmy się w sobie my, którzy pracujemy, a odnajdziemy w ten sposób żywą prawdę świata”. Zdobywa w tein sposób Brzozowski świadomość wartości, jaką ma przymierze z polską klasą pracującą: oznacza ono spotęgowanie siły narodowej, pracę „dla istnienia narodowego i jego rozrostu we wszystkich dziedzinach”.
Walka klasowa prowadzi do stworzenia nowego prawa i w tern jest jej pozytywne znaczenie. Postulat nowego prawa jest bowiem jednym z głównych postulatów nowej cywilizacji europejskiej. Obecnie klątwą nowoczesnej kultury jest, że „oddaje ona losy swe w ręce sił, którymi gardzi”. Taką siłą jest prawo dzisiejsze, zbiór prawideł, ujarzmiających człowieka, skoro – „żyjemy wciąż pod prawem, nie w prawie”.
A jednak prawo jest wielką potrzebą ludzkości, nie jest ani ukorzeniem się, ani rezygnacją wobec historii, ani przyrody”. Tylko że, aby się stało naprawdę prawem, nie może być żywiołem zewnętrznym, powinno „rodzić się i wyrastać z naszej działalności”, być naszą swobodą określoną w stosunku do swobód innych w tej wielkiej syntezie, jaką jest energia ludzka, przeciwstawiona przyrodzie. Poczucie prawa może wyrastać w „działalności znajdującej swoje miejsce w organizmie wytwórczości”. Musi więc ono wypływać z „samego procesu pracy, z jego doświadczeń i wymagań”. „Wymagania i potrzeby pracy i pracujących powinny stać się jedyną treścią prawa”. Wraz z Jerzym Sorelem wskazuje Brzozowski źródło, gdzie powstaje to prawo przyszłości, „prawo ludzkości dojrzałej, zdolnej sprawować samo nad sobą rządy”. Wskazuje on na „organizacje zawodowe klas pracujących” jako „zawiązki społeczeństwa, opartego na prawie, które by było istotnie prawem, a więc określeniem swobody, nie przemocy”. Idzie tu „nie o stworzenie jakiegoś millenium, niemożliwego statycznego stanu społecznej nieruchomości”, idzie o „uczynienie pracy... źródłem i celem prawa, o uczynienie z historii dzieła ludzkiej woli i pracy”. Będzie to więc prawo syndykalistyczne, wyraz nowego ustroju moralnego pracującej ludzkości.
3. Wybór ideału i robotnik polski. Syndykalistyczne ujęcie postulatu genezy nowego prawa dostatecznie objaśnia, jakie znaczenie ma robotnik polski jako ideał w tej filozofii narodu pracującego i walczącego.
Robotnik, to człowiek pracujący par excellence, pracujący swym trudem fizycznym. Zarazem robotnik polski, to czynnik rewolucyjny w dziejach Polski niewolnej (przenieśmy się myślą w rok 1905), jedyny, który nie ma nic do stracenia, co by go przywiązywało do życia w niewoli, pod opieką zaborczego rządu. Jego opór jest najsilniejszym czynnikiem energii narodowej, jego dążenie cło wyzwolenia się społecznego przez usunięcie systemu ekonomiki kapitalistycznej, to syndykalistyczne dążenie do stworzenia „Polski samorządnej”, „Polski swobodnych robotników, zdolnych kierować samoistnie swą pracą na najwyższym możliwym dziś poziomie techniki, zdolnych... wydobyć z tego twardego życia świat poezji i piękna”. Ostrzega Brzozowski ekonomicznie niekompetentnych socjalistów, że „produkcja ekonomiczna to nie jest czysto mechaniczna konsekwencja, wypływająca z pewnych teoretycznych teorematów, ale nieskończenie skomplikowane zjawisko życiowe, twór długiej pracy, długiego samowychowania”. Klasa robotnicza może być swobodna jedynie, „ile zdoła utrzymać wytwórczość na osiągniętym maksymalnym poziomie”. Tym więcej swobody i samorządu w warsztatach pracy będzie więc mogła uzyskać klasa pracująca przez swe syndykalistyczne zrzeszenia, im więcej będzie ona etycznie i technicznie przygotowana do utrzymywania na wysokim poziomie całej narodowej produkcji.
Robotnik jest tu ideałem; nie znaczy to, aby Polska miała być ściągana do granic klasy robotniczej, ciasno w dodatku: pojętej, jak to czynią popularyzatorzy marksizmu, których Brzozowski zwalcza w studium „Anti-Engels”. Ograniczenie takie byłoby sprzeczne z postulatem syntezy twórczych sił w Narodzie, gdziekolwiek one znaleźć można. Robotnik jest przykładem tego, czym ma być Polak, skoro „polska klasa pracująca musi dokonać tej niebywałej roli: musi zawiesić nad sobą twarde prawo i sama bez żadnej kontroli je wykonywać”. „Nie idzie o fakt materialnej przynależności z urodzenia do samej klasy” – prostuje Brzozowski ewentualny błąd czytelnika – „idzie o wybór ideału”. Polska musi być zrozumiana w tym, co ją stwarzało a nie w tym, co ją wiodło do upadku. Tworzeniem był proces tragiczny i biologiczny, proces pracy. Robotnik polski jest więc „wzorem, ideałem wychowawczym, typem dziejowym”. Jest punktem, wyjścia dla syndykalizmu – wyrazu tego Brzozowski w odniesieniu do Polski nie używa, chodzi mu jednak o tę rzecz właśnie – dla syndykalizmu, organizującego wszystkie, twórcze w Narodzie siły, istniejące w różnych klasach społecznych jako częściach składowych organizmu produkcyjnego. Jeślibyśmy więc z tego punktu widzenia zadali pytanie, jaką ma być polityczna organizacja Państwa – nad czym Brzozowski na kilka lat przed wojną głowić się nie mógł – musielibyśmy odpowiedzieć, wiedzeni tą właśnie wewnętrzną logiką, która przenika jego filozofię, że ma ona być taką, aby jak najwięcej dopomagać, przyczyniać się, współdziałać w rozwoju procesów pracy. Dodamy do tego jeszcze: pracy samorządnej, skoro świadomi pracownicy dążą do wyzbycia się przymusu pracy i podejmują się, pracując swobodnie, utrzymać odpowiedni dla Narodu poziom wytwórczości. Państwo musi więc być organizacją samorządu ludności jako społeczeństwa wytwórców. To właśnie prowadzi nas do ideałów, które głosimy obecnie w wielkiej dobie rozbudowy Polski, której Brzozowski nie doczekał, ale którą przeczuł.
IV. Nacjonalizm Brzozowskiego
Po co dostosowywać rzeczywistość polską do tak trudnego ideału, jakim jest samorządny pracownik, trudzący się w majestacie prawa syndykalistycznego? I po co żądać od masy szarych jednostek polskich, zajętych tylko zdobywaniem sobie małej sumy szczęścia rodzimego, aby stawały się świadomymi uczestnikami i współtwórcami dziejów, miast ten przywilej zostawić garści wyższych indywidualności, wybrańców losu? Czy naprawdę trzeba ciągle chłostać polską bierność?
Na pytania te znajdziemy w filozofii Brzozowskiego jasne i dokładne odpowiedzi. Przeciwstawiał się on tej psychice, która czyniła z Polski naród ginący: „Czy zastanawialiście się, co i jak czują narody ginące? Czy sądzicie, że istotnie, jak w powieści Sienkiewicza, przychodzą znaki i widma ostrzegawcze? Przeciwnie. Jasność, pogoda, słodycz rozlewają się w duszach. Już nie trzeba myśleć, nie trzeba pracować”. Ten właśnie nastrój wyczuwał Brzozowski w szerokich sferach oświeconych i posiadających warstw społeczeństwa polskiego na początku XX wieku. Atmosfera ta dławiła kraj przez całe trzydziestolecie – stwierdzał z goryczą. Zrywając z tym światem, gdzie indziej szukał Polski, jej siły, jej przyszłości. Tej „która zawsze to jedno ma oblicze – męstwa!, biorącego się za bary z nieznanym losem”. – „Kto nie troszczy się o zagadnienia budowania, ten sam już idzie na budulec, na wapno i spój”. Ale nie wie taki przedmiot człowieczy, co z niego wyrośnie!
Odsuwając się od warstw prehistorycznych, myśl polska wchodzi na arenę nowych dziejów. Rok 1905 jest pierwszym przełomem, od czasu jak zeszły w grób generacje dawnych żołnierzy polskich, Robotnik polski staje na cytadeli warszawskiej pod słupem śmierci, przychodzi na pole bitwy, na którym skonał Traugutt, szef ostatniego rządu Polski walczącej i sam, z kolei, wznosi przed śmiercią krzyk: „Niech żyje niepodległa Polska”. Z tą chwilą odwróciła się karta dziejów. Polska przestaje być Troją, a idzie ku rzymskości, jej poezja nie będzie odtąd już poezją śmierci. Powstaje zupełnie nowa tradycja polska. I ci, którzy chcą widzieć w Polsce czynnik biorący udział w dziejach świata, do tej właśnie tradycji muszą nawiązywać. Myśl polska odradza się, przenika nową siłą w kontakcie z mocą budzącej się nowej rzeczywistości.
Dotychczasowym typem „ideogenetycznym”, typem rozkładającego się społeczeństwa był „Polak ścielący gniazdko na złość światu”. Przełom rewolucyjny przynosi typ nowy, rodzi się bowiem „typ Polaka, usiłującego światem zawładnąć, w granicach swego życia rządzić nim”. Oto padła formuła zupełnie nowego nacjonalizmu polskiego.
Brzozowski unikał określeń zakuwających myśl, zamykających ją na ciasnej powierzchni. Stąd w dyskusji z przeciwnikami narzucającymi jego myśli określenia ścieśniające ją, odpowiada zawsze: jeżeli to jest socjalizmem, to jestem socjalistą, jeżeli poglądem narodowo-demokratycznym, to jestem narodowym demokratą, katolikiem, czym chcecie zresztą; formuła jest obojętną, byleby nie została uroniona treść wewnętrzna myśli. „To” – filozofia Brzozowskiego bezsprzecznie nie odpowiadała poglądom głoszonym przez ówczesną narodową demokrację. Natomiast był to niewątpliwie nacjonalizm. Inaczej nie sposób określić dążenia, aby Polska stała się siłą samodzielną, wywierającą wpływ swój w dziejach świata, swą świadomą pracą i heroiczną walką z jarzmicielami.
„Tradycję kształtują przeżycia dziejowe warstw kierowniczych” – uczył filozof. – „Pierwszym zaś przeżyciem historycznym, w którym występował u nas świadomie nowoczesny, na wytwórczości i prawie wyrastającym z niej oparty człowiek” – była akcja proletariatu polskiego w rewolucji 1905 r. Z tej tradycji wyrośnie nowa elita polska – wskazywał proroczo myśliciel – elita „twardych i samowiednych twórców zbiorowego życia, założycieli kultur, od podstaw usiłujących zawładnąć całym nowoczesnym światem”, nie w znaczeniu geograficznym oczywiście, tylko światem nowoczesnej cywilizacji.
Na sobie samym, na własnym męstwie opierał się tej elity zawiązek, robotnik-rewolucjonista. „Z narodowego ciała więzy rwał, o rozkucie duszy narodowej się dopominał”. O tę siłę oparta myśl dąży w marzeniu, aby powstał ten jedyny fakt; „wobec ucisku historii naród pracowników, siebie tylko wobec wszechświata mających, siłę tylko własną, myśl tylko własną i wolę ponad sobą, własne, wykute w głębi dusz szczerze ludzkie prawo”.
Aby stała się Polska „pierwszym organizmem samorządnej pracy, ojczyzną prawdy, klasycznym krajem samorządu człowieka”. Ideałem – swobodne, rozumnie rządzące sobą życie narodowe, niezbędnym do oddychania powietrzem – niepodległość polityczna. Dla niepodległej Polski wyłaniają się tu idee kierownicze, w myśli wygnańca budzi się jej samowiedza.
Źródłem tej samowiedzy jest wprawdzie ruch klasowy, wychodzący ze sfer proletariatu polskiego (dodajmy zresztą, że na czele tego ruchu stali ludzie pochodzenia innego, reprezentujący najpiękniejszą spuściznę Polski szlacheckiej: tradycję powstania styczniowego). Ale idee te, rodzące się w środowisku klasowym, narzucają się całemu Narodowi. I w tym właśnie przejawia się jeszcze nacjonalizm Brzozowskiego, że uznaje on siły jednoczące, kształtujące całość, a nie rozbijające ją. „Naród zwycięski i rozwijający się tworzy wielką jedność z prądów i wysiłków, z których każdy dążył do zniesienia całkowitego kierunków rywalizujących”. Dążeniem nowoczesnej myśli jest bowiem „przekroczenie logiki indywidualnej, racjonalizmu, na rzecz życia wielkich dziejowych całości”. Ale te wzajemnie wykluczające się, separatystyczne racjonalizmy, które walczą o życie, mogą zostać podniesione do godności wyższej, ponadracjonalnej prawdy „jedynie w piersi zwycięskiego narodu”. Jesteście narodem? – walczcie! Twórzcie filozofię, poezję, politykę energii narodowej! A gruntem, na którym muszą się spotkać te wysiłki, jest – „organizacja pracującej Polski wobec świata!”.
„Naród zwycięski” był wizją Brzozowskiego, której w odrodzonej Polsce, w glorii jej państwowości zapewnione jest niemijające życie. Żywa i prawdziwa jest ta wizja, wyrastająca na glebie zrewolucjonizowanej, zmieniającej się z gruntu Europy. Słowo stało się ciałem – ziszcza się to, co objawiło się już w myśli, co wyrażały „głosy wśród nocy” grona prekursorów nowej europejskiej cywilizacji, do których i Brzozowski należał. Trzeba nam sobie dobrze tę wizję uplastycznić i ku niej iść. Wizja ta, kryterium prawdy to „ciało pracującej, walczącej z tym co pozaludzkie, ludzkości, rozczłonkowanej na wyrastające ze wspólnego dna narody”. A droga do tej prawdy jest nam wytknięta: „prowadzi przez potęgowanie życia i sił Polski wśród współczesnych narodów Europy”. To właśnie głosi filozofia narodu pracującego i walczącego.
Kazimierz Zakrzewski
Powyższy tekst to cała broszura, wydana Nakładem Biblioteki „Zespołu Stu”, Lwów 1929, jako piąta pozycja w serii. Od tamtej pory nie wznawiana, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Kazimierz Zakrzewski (1900-1941) – działacz polityczny, publicysta, naukowiec. Wybitny historyk, habilitował się w wieku 27 lat, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, czołowy przed wojną polski bizantynista, od roku 1935 szef Katedry Historii Bizancjum na Uniwersytecie Warszawskim. Jeden z czołowych działaczy polskiego syndykalizmu i lewicy piłsudczykowskiej (jej skrajnie lewego skrzydła). Działał w Związku Patriotycznym, należał do twórców Związku Naprawy Rzeczypospolitej, aktywny w Generalnej Konfederacji Pracy i w Związku Związków Zawodowych (od 1937 r. członek prezydium Centralnego Wydziału ZZZ, od 1939 r. jeden z trzech wiceprezesów Związku), związany był również ze środowiskiem pisma „Droga”. W obliczu ewolucji w prawo głównego rdzenia sanacji, w drugiej połowie lat 30. zwolennik współpracy z PPS, Stronnictwem Ludowym i radykalną inteligencją. Publicysta „Frontu Robotniczego” i „Przełomu”, w roku 1937 był przez kilka miesięcy zastępcą redaktora naczelnego lewicująco-syndykalistycznego dziennika „Głos Powszechny”, jednak pismo upadło z powodu częstych konfiskat ze strony cenzury obozu rządzącego. Autor kilku książek i broszur politycznych. Podczas okupacji należał do twórców podziemnego ugrupowania polityczno-wojskowego Związek „Wolność i Lud” (przemianowany w 1941 r. na Związek Syndykalistów Polskich). Aresztowany w ramach akcji represyjnej przeciwko polskiej inteligencji, rozstrzelany przez hitlerowców 11 marca 1941 r. w Palmirach.