„Równość”
Dlaczego organizują się robotnicy?
[1898]
A więc dlaczego organizuje się lud wyborczy we wszystkich krajach?
Czy może dlatego, ponieważ mu się zanadto dobrze powodzi? Każdy z Was, kochani czytelnicy i czytelniczki, sam aż nadto dobrze to czuje, że tak nie jest. Czy może jest to zwyczajny sport lub zabawka? Z pewnością nie! My na to nie mamy czasu. Sprawa ta jest zanadto poważną na to. Zbadajmy tedy dzisiaj, dlaczego się organizujemy.
Żaden człowiek nie jest w stanie sam czegoś dokazać ani sam jeden wywrzeć wpływu na swoje położenie. Od najdawniejszych czasów, już w prapoczątkach, uczy nas tego historia, byli ludzie zmuszeni łączyć się, aby wspólnymi siłami bronić swoich wspólnych interesów i dążyć do urzeczywistnienia wspólnych celów. Pierwotni ludzie chodzili wspólnie na polowania i wspólnie potem spożywali swą zdobycz myśliwską. W starożytności panujący (chytrzejsi), to jest ci, którzy umieli porwać w swe ręce władzę, łączyli wszystkie swe siły, aby tym łatwiej zmusić innych (głupszych) do pracowania na siebie, aby ich móc w tysiączne sposoby wyzyskiwać i uciskać. Lud pracujący ciemny, niewykształcony – żył w prawdziwym niewolnictwie. W „złotych” (ale naturalnie tylko dla małej garstki szczęśliwców) czasach średniowiecznych panował zupełnie taki sam umysłowy i cielesny wyzysk i ucisk – a położenie ludu prawie się nic nie zmieniło, chyba może jeszcze na gorsze.
Lecz i uciśnieni również łączyli się (to jest organizowali się) pomiędzy sobą i uzyskiwali przez to nieraz swoje żądania. Historia opisuje nam niejedną bohaterską i zwycięską walkę, jakie prowadzili o swe słuszne prawa – niewolnicy w starożytności lub chłopi poddani albo czeladź rzemieślnicza w czasach średniowiecznych. Połączonymi siłami biednego uciśnionego ludu została zdobytą i zburzoną nareszcie 14 lipca 1789 roku osławiona Bastylia (więzienie stanu) w Paryżu, została złamana potęga szlachty i kleru i usuniętym raz na zawsze panowanie wrogich ludowi feudałów. W czasach zaś nowożytnych udało się ludowi roboczemu za pomocą łączności i wspólnego, czyli solidarnego działania, niejedno uzyskać.
Czyż potrzebujemy daleko szukać? Wszystkie wolności i swobody, jakie mamy w Austrii, to są owoce i zdobycze łącznej i świadomej celu działalności ludu. Konstytucja i prawo wybierania posłów do Rady państwa, wolność stowarzyszania i zgromadzania się, swoboda prasy i słowa, szkoły i wszystkie inne, oto wyniki tej pracy. Ale lud roboczy siłą swej organizacji, a wbrew woli klas panujących, zdobył sobie w ostatnich czasach jeszcze inne ważne korzyści. Ustawy o ubezpieczeniu robotników na wypadek kalectwa i na wypadek choroby, ustawy o koalicji, to jest ustawa, która nam pozwala urządzać zmowy i strajki, celem zdobycia sobie lepszych warunków życia, wyższej zapłaty lub krótszego dnia roboczego, nowej ustawy prasowej, a w końcu nowego prawa wyborczego, które każdemu, choćby najbiedniejszemu obywatelowi austriackiemu, daje prawo wybierania swego posła do Rady państwa (w V kurii) – wszystkiego tego nie byłoby, gdyby nie silna socjalno-demokratyczna organizacja robotnicza, która o te prawa walczyła tak długo, aż je rzeczywiście wywalczyła. Dzięki swej wzorowej organizacji, do której niemal każdy z nich należy, wywalczyli sobie robotnicy drukarscy w całej Austrii dziewięciogodzinny dzień roboczy i tak zwany „cennik normalny”, według którego żadnemu przedsiębiorcy nie wolno płacić robotnikowi mniej, aniżeli cennik ten naznacza. Robotnicy piekarscy w Krakowie wywalczyli sobie 12, 10, a nawet 8 godzin dziennej pracy (dawniej robili 16 do 18 godzin), robotnicy budowlani w Galicji nigdzie nie pracują już dłużej jak 10 lub 11 godzin dziennie. Górnicy dawniej pracowali 16 godzin, później 12, a obecnie tylko już 10 godzin. Dawniej mieli oni wypłatę raz na miesiąc, a obecnie wskutek strajku w roku 1896 mają ją co 14 dni, tj. raz dostają stałą zaliczkę, a drugi raz wypłatę. Płace górników przed 10 laty były niemal o połowę niższe aniżeli teraz. A jeżeli obecnie płace górników karwińskich znowu spadły, to tylko dlatego, ponieważ panowie baronowie węglowi spostrzegli, że górnicy zaniedbali swą organizację i nie mają już tej siły, co przed dwoma laty. Moglibyśmy tak w nieskończoność wyliczać, a wszędzie pokazałoby się, że wszystkie korzyści te są wynikiem organizacji robotniczej. Zapewne wszystko to jest jeszcze mało i mogłoby być o wiele więcej – gdyby większość robotników zechciała przecie nareszcie zrozumieć, że obowiązkiem ich jest pomagać, zamiast marzyć ospale o niebieskich migdałkach z rękami założonymi na kolana, gdyby ta większość poznała, iż wspólna działalność wszystkich jest konieczną; im więcej bowiem pomaga, tym łatwiej i prędzej dojdziemy do urzeczywistnienia naszych żądań!
Przeciwieństwo pomiędzy biednym a bogatym, pomiędzy wyzyskiwanym a wyzyskiwaczem staje się coraz większym i ostrzejszym, „walka klas” pomiędzy burżuazją a proletariatem, rozdzielająca nowożytne społeczeństwo na dwa wrogie sobie obozy, staje się coraz bardziej zawziętą i nieubłaganą; oto są wspólne cechy wszystkich krajów przemysłowych. Rozwój wielkiego (fabrycznego) przemysłu sprowadził za sobą nędzę i utrapienie dla robotników drobnego rękodzieła. Ale ten sam los zawisł także nad robotnikami fabrycznymi. Średniowieczny majster szewski lub krawiecki był właścicielem swego warsztatu i innych narzędzi pracy – a każdy czeladnik powinien był i mógł zostać po pewnym czasie majstrem. „Kapitalistyczny” wielki przemysł oddzielił robotnika od środków produkcji (od narzędzi, maszyn, płodów surowych), odebrał on mu je na zawsze i oddał takowe w wieczyste posiadanie jednemu, dwóm, bardzo nielicznym w ogóle… kapitalistom. Ten sam „kapitalistyczny” przemysł tak samo jak przyprowadził do torby dziadowskiej setki tysięcy robotników, tak też wcisnął w garść kij żebraczy setkom drobnych majstrów; jednych i drugich wyzuł z posiadania, czyli wydziedziczył, uczynił ich „wydziedziczonymi”… proletariuszami.
Wynalazek maszyn, których przeznaczeniem ma być ulżenie ludziom w pracy, zamiast stać się prawdziwym błogosławieństwem dla narodów – stał się dla ogromnej większości ludzi ciężkim przekleństwem. Maszyna bowiem zamiast uczynić ludzi wolnymi, zakuła ich w najstraszniejszą niewolę – nie wszystkich, ale znacznie większą część, prawie wszystkich! Ale dlaczego się to tak dzieje? Oto dlatego, ponieważ maszyny znajdują się w rękach jednostek, zamiast aby się miały znajdować tam, dokąd patrzą – to jest w rękach ogółu, a gdzie by dla rodzaju ludzkiego stanowiły prawdziwe największe błogosławieństwo – raj na ziemi! Dziś natomiast właściciel maszyny, fabrykant wyrzuca robotnika bezlitośnie w ciemności nędzy i głodu, a sam wzbogaca się przy pomocy martwego, bezwolnego, żelaznego potwora – maszyny. Ale cierpliwości! Nie zawsze to tak było i nie na zawsze tak pozostanie.
Aby się o tym wszystkim pouczać i dążyć do tej przemiany, dlatego się organizujemy!
Kapitalistyczny system produkcji wywołuje kryzysy, które z każdym dniem stają się coraz większe i coraz bardziej niszczące. W całym społeczeństwie wre walka, która jest o wiele więcej barbarzyńską aniżeli najkrwawsze wojny za dawnych czasów. Jeden kapitalista stara się ubiec drugiego, aby mu odebrać jego kundmanów i jego zyski, aby go zdławić. „Wielki kapitał skręca kark małemu, a jeszcze większy czyni to samo z wielkim”. Konkurencja zaostrza się, wywołuje z natury rzeczy brudną konkurencję. Chcąc pokonać swoich konkurentów, musi każdy kapitalista dążyć do tego, aby mógł swój towar sprzedawać taniej aniżeli inni. Aby dojść do tego, musi się starać, aby mógł produkować, czyli wytwarzać jak najtaniej, w tym zaś celu musi znowu powiększać ciągle swoje przedsiębiorstwo, udoskonalać maszyny, budować takie, które by wymagałby jak najmniej sił roboczych, a natomiast wytwarzały jak najwięcej i jak najlepiej, słowem musi starać się zalać, zasypać rynek towarowy wielkimi masami swojego dobrego i taniego towaru. Wtedy nagle pokazuje się, że na rynku jest więcej towarów, aniżeli ich można sprzedać. Następuje kryzys, liczni drobni kapitaliści bankrutują, setki fabryk zostają zamknięte, a tysiące robotników tracą zajęcie i chleb.
A kto cierpi na tym najbardziej? Kto ponosi szkodę? Robotnik. Na szerokich barkach robotników toczy się ten zażarty i barbarzyński bój. Sposobność do zarobkowania staje się coraz bardziej niepewną, położenie gospodarcze robotnika staje się coraz gorsze i coraz nędzniejsze. Musi on pracować coraz więcej i coraz taniej. Armia rezerwowa przemysłu, to jest liczba ludzi pozostających bez pracy i chleba i szukających zarobku, rośnie z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień. Dziś zolbrzymiała ona już aż do potworności – liczy miliony głodnych półtrupów, gotowych robić za garść zepsutego bobu lub kawałek suchego chleba. Wskutek tego naturalnie pogarsza się położenie tych, którzy stoją w pracy zajęci, ponieważ jednostka, skoro odważyłaby się ruszyć i zażądać polepszenia, wylatuje natychmiast na bruk, a wielka masa robotników jest jeszcze zupełnie bezmyślna i obojętna.
Podczas gdy jedna część robotników aż do upadłego biega, szukając pracy, przy czym naraża się na rozmaite prześladowania i upokorzenia, bywa nazywaną wagabundami, opryszkami, włóczęgami, którym się pracować nie chce itd. – lecz pomimo najlepszej woli i chęci pracy dostać nie może i w końcu rzeczywiście spada do rzędu włóczęgów i zbrodniarzy – to druga część musi ciągnąć jak woły 11, 12, a nawet 16 lub 18 godzin dziennie. I jaką jest ich zapłata za tę pracę? Równa zeru, za mało do życia, za wiele do śmierci. Ogólne skutki tego stanu rzeczy są przerażające: choroba, nędza, umysłowe i cielesne zwyrodnienie, upadek moralny całych mas ludu roboczego.
A skąd się to wszystko bierze, dlaczego się tak dzieje? Dlatego, bo lud sam nie dba o to! Będzie to tak długo trwało, dopóki robotnicy sami będą na to pozwalali, dopóki nie zrozumieją, że są oszukiwani i wyzyskiwani, dopóki nie porzucą godnej przekleństwa obojętności i ciemięstwa, a nie nabiorą świadomości klasowej i nie połączą się wszyscy.
Ale jeżeli życie robotnika już dziś jest takie marne, to cóż będzie dopiero z naszymi dziećmi? Czy pomyśleliście już kiedy o tym? Czy, Wy ojcowie i matki, nie czujecie tego, iż najświętszym obowiązkiem Waszym jest pomyśleć o losie swych dziatek? Czyż Wasze sumienie nie mówi Wam, że popełniacie zbrodnię nad zbrodniami, zbrodnię samobójstwa i równocześnie zbrodnię zabójstwa swych niewinnych dzieci, jeżeli spoczywacie w leniwej bezczynności i jeżeli cierpliwie, jak barany, dajecie się strzyc i pędzić do rzeźni? Istotnie! Wy musicie to czuć, a jeżeli czujecie, to połóżcie rękę na sercu i pomyślcie nieco nad tym! Każdy musi to zrozumieć i zrozumie, że dłużej tak być nie może.
„Biedni i bogaci byli zawsze i zawsze też będą”, pocieszają Was nieproszeni kaznodzieje. Te słowa jednak są bezwstydnym kłamstwem. Tak jak jest dzisiaj, nie było zawsze i dlatego nie śmie i nie może pozostać na zawsze; skoro zaś ma być kiedyś inaczej, to musi być lepiej, musi zniknąć różnica pomiędzy bogatymi i ubogimi. Ułatwić i przyspieszyć tę przemianę jest właśnie zadaniem organizacji robotniczej. Uwolnienie klasy pracującej z jarzma umysłowej i cielesnej niewoli może być dziełem jedynie samych robotników, a będzie ono jedynie wynikiem historyczno-społecznego rozwoju. Wyzysk, pod którym cierpimy, nie zna narodowości, ras lub religii; jest on międzynarodowy i międzywyznaniowy. Czyż nieprawda? Kiwacie, kochani Czytelnicy, głowami i powiadacie: „Prawda!”. Ale skoro tak, to w takim razie i walka przeciwko temu wyzyskowi musi być międzynarodową i międzywyznaniową. Cały lud pracujący ma wspólne i równe interesy, czy to robotnik, czy górnik albo chłop, czy uczony lub nieuczony, czy mężczyzna lub kobieta, czy może rzemieślnik, artysta lub urzędnik, chrześcijanin albo żyd, Niemiec, Polak albo Czech, wszyscy my jednakowo jesteśmy uciskani i wyzyskiwani. Przedsiębiorcy nie robią żadnej różnicy, wyciskają oni z szyderstwem z każdego ostatnią odrobinkę szpiku kości. Dlatego też i nam nie wolno robić pomiędzy sobą żadnych różnic. „Wszyscy jednemu pomagajmy w biedzie – jeden za wszystkich choćby na śmierć pójdzie!”. Takie było, jest i pozostanie hasło prawdziwych ludowych organizacji robotniczych.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Równość. Pismo poświęcone sprawom zawodowym, społecznym i politycznym ludu pracującego. Organ Polskiej Partii Socjalno-demokratycznej” nr 17/1898, 15 czerwca 1898 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł. „Równość” była jednym z kilku organów prasowych PPS-D, obejmując zasięgiem Śląsk Cieszyński i okolice.