Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Tadeusz Hołówko

Co robotnik polski zdobył przez niepodległość

[1923]

Za Moskala lepiej było! Jeszcze dziś takie złorzeczenia wyrywają się z ust kobiet, widzących z rozpaczą, że ceny chleba i artykułów pierwszej potrzeby rosną z dnia na dzień, że za zarobki swych mężów nie mogą kupić połowy tego, co przed wojną.

Czyż naprawdę lepiej było polskiej klasie robotniczej pod zaborcą?

Czyż naprawdę Polska niepodległa nic nie dała polskiemu robotnikowi?

Prawda, gnębi klasę robotniczą drożyzna. Prawda i to, że jeśli liczyć według złota, to zarobki nie dochodzą do połowy zarobków przedwojennych. Ale czy zjawisko to zachodzi tylko w Polsce?

Otóż tak nie jest. Drożyzna i w ogóle ciężkie ekonomiczne położenie klasy robotniczej jest zjawiskiem powszechnym w całej Europie. Są to skutki wojny, po której Europa nie może wrócić do równowagi gospodarczej.

W Polsce, w Niemczech, w Rosji klęską są niskie płace robotnicze, które nie mogą nadążyć za spadkiem waluty i wzrostem drożyzny. Natomiast w Anglii, Czechosłowacji, Szwecji, Szwajcarii, trudności ekonomiczne wywołuje wysoka waluta, która powstrzymuje wywóz towarów do krajów z walutą niską, przy czym, wobec drożyzny, nie dają się obniżać płace robotnicze. Wytwarza się wskutek tego coraz większy zastój w przemyśle, co pociąga za sobą klęskę bezrobocia. Toteż położenie robotników w całej Europie jest ciężkie, tym cięższe, że ustrój kapitalistyczny, oparty na wyzysku ludzi pracy, ułatwia spekulantom i paskarzom grasować bezkarnie i wykorzystywać dla siebie klęskę drożyzny.

Walka między klasą posiadającą, fabrykantami, bankierami, obszarnikami, paskarzami, a ludem pracującym, to jest robotnikiem, chłopem małorolnym i bezrolnym, urzędnikiem i inteligentem toczy się w państwie polskim, jak toczyła się w czasie niewoli politycznej pod obcym najazdem i toczyć się będzie, póki ustrój kapitalistyczny, oparty na krzywdzie i wyzysku pracy, nie ustąpi miejsca ustrojowi socjalistycznemu, opartemu na równości i sprawiedliwości społecznej.

Ale zagadnienie całe polega nie na tym, że przy Moskalach chleb był tani i zarobki lepsze. Gdyby dziś w Polsce byli obcy, to byłaby również drożyzna i złe zarobki, bo powtarzamy, jest to zło i klęska, która trapi proletariat w całej Europie, a nawet w Ameryce. Chodzi tylko o to, czy łatwiej jest polskiej klasie robotniczej prowadzić walkę o swe wyzwolenie społeczne obecnie, w niepodległej Polsce, czy też łatwiej byłoby to czynić pod rządami zaborców?

W ten sposób stajemy wobec pytania, czy dobrze czyniła klasa robotnicza, walcząc o niepodległość Polski i co jej Polska niepodległa dała?

Z czystym sumieniem możemy stwierdzić, że hasło niepodległości było słuszne, że niepodległa Polska dała klasie robotniczej bardzo wiele korzyści. Przede wszystkim ustał ucisk narodowy. Robotnik polski nie cierpi już jako Polak, nikt go nie prześladuje za jego mowę ojczystą, za naukę dziecka, za miłość swego narodu i swej ziemi ojczystej. Jest to już bardzo wiele, bo polski robotnik zawsze był uciskany narodowo i ucisk ten dokuczał mu dotkliwie.

Przypomnijmy sobie walkę robotników polskich o utrzymanie polskiej narodowości na Śląsku Górnym i Cieszyńskim, w Poznańskiem i na Pomorzu. Miał tam robotnik polski szerokie swobody polityczne jako obywatel niemiecki czy austriacki, jednak prześladowano go jako Polaka, a wolności polityczne i rządy parlamentarne nie chroniły go od ucisku narodowego. A co mówić o losie pod względem narodowym polskiej klasy robotniczej w szponach caratu moskiewskiego!

Pod zaborcami robotnik polski cierpiał ucisk narodowy, polityczny i społeczny. W państwie polskim nie ma ucisku narodowego i to jest wielką wygraną, gdyż pozwala klasie robotniczej skupić całą uwagę na walce politycznej i ekonomicznej.

Klasa robotnicza wynagrodzona została, że była jedyną klasą, która walczyła o niepodległość Polski i wierzyła w zwycięstwo. Ta wiara tak głęboko wrosła w duszę robotników polskich, że gdy przyszła chwila wyzwolenia, klasa robotnicza wespół z uświadomionym włościaństwem w ręce swoje ujęła władzę. Powstał rząd ludowy w Lublinie, który w swym manifeście wskazuje ludowi polskiemu, jak winien budować Polskę ludową.

Późniejszy rząd Moraczewskiego – który był świadectwem, że lud polski dojrzał do władzy – zaczął wprowadzać w życie program lubelskiego rządu ludowego. Polska stała się republiką, ustrój parlamentarny został oparty na 5-przymiotnikowym prawie wyborczym, nie ma w Polsce obywateli pierwszego i drugiego gatunku, każdy, bogaty czy biedny, fabrykant czy robotnik – każdy, kto skończył 21. rok życia – ma równe z innymi prawo udziału w wyborach i jest w ten sposób powołany do udziału w życiu państwa. Prawa wyborcze otrzymały również i kobiety, które nie mają go we Francji, Włoszech i w innych krajach. Dziś jeszcze głosują one przeciwko tym, którzy im to prawo dali, lecz mimo to, prawo wyborcze kobiet jest walnym zwycięstwem demokracji, jest podniesieniem godności kobiety. Jak mógłby np. szanować 21-letni chłopiec swą matkę, która go wychowała, gdyby miał on prawo głosowania i do sejmu, i do swej gminy lub rady miejskiej, a nie miałaby ona tego prawa.

Pięcioprzymiotnikowe prawo wyborcze jest wielką zdobyczą klasy robotniczej w Polsce.

Każdy z nas wie, jak długie i ostre walki musiał o te prawa prowadzić proletariat w innych państwach. Przez nasze prawo wyborcze klasa robotnicza może wprowadzić do sejmu swych przedstawicieli politycznych, zawodowych i spółdzielczych, którzy bronią tam jej sprawy.

Lud pracujący w Polsce stanowi większość olbrzymią; gdyby więc wszyscy, robotnicy, małorolni, bezrolni i inteligencja pracująca, głosowali tak, jak każą im ich własne interesy, to znaczy na swoje stronnictwa, to przy istniejącym u nas prawie wyborczym, losy demokracji w Polsce byłyby zabezpieczone.

Niestety, lud pracujący w Polsce nie jest jeszcze należycie uświadomiony i oświecony, pozostaje jeszcze pod wpływem zaprzedanego bogaczom i reakcji kleru, jeszcze jest ciemny, łatwo i skwapliwie wierzy wynajętym przez kapitalistów i obszarników pismakom i agitatorom płatnym przez kapitalistów, wskutek czego klasa robotnicza nie wykorzystuje w całej pełni prawa wyborczego. Ale zasadniczo ma ona w nim potężny oręż, którym tylko nie umie jeszcze należycie władać. Prawo to jest jedną z największych zdobyczy klasy robotniczej. I dziś musimy poczynić wszelkie wysiłki, by każdy robotnik w Polsce zrozumiał, jaki ma skuteczny środek w walce o swe wyzwolenie. Trzeba tylko uświadomić go i nauczyć należycie z tej broni korzystać.

To samo można powiedzieć o prawie wyborczym do rad miejskich i gmin wiejskich. W zakresie samorządu leży cały szereg spraw żywo obchodzących klasę robotniczą – a więc szkolnictwo, przedsiębiorstwa miejskie, polityka mieszkaniowa i rozbudowa miast, szpitalnictwo, opieka społeczna itd. Dawniej przywilej zasiadania w radach miejskich mieli kamienicznicy, kupcy, fabrykanci, słowem ludzie bogaci, którzy, rzecz naturalna, tak kierowali sprawami miejskimi, że dobrze na tym wychodzili tylko ci, których oni reprezentowali.

Prawo wyborcze do samorządów, nadane przez rząd Moraczewskiego, zrobiło to, że robotnicy obecnie wszędzie mają swe przedstawicielstwa, a nawet w niektórych miastach większość magistratu jest w rękach socjalistów lub innych partii robotniczych.

Nie trzeba dodawać, jak dużo magistrat taki może zrobić dla klasy robotniczej w dziedzinie oświaty, higieny, aprowizacji, opieki społecznej, ale i tam, gdzie radni robotniczy są w mniejszości, mają oni prawo kontroli i krytyki i swoją opozycją niejednej uchwale krzywdzącej klasę robotniczą mogą przeszkodzić.

Możność udziału w pracy samorządowej, którą klasa robotnicza uzyskała w Polsce niepodległej, jest jeszcze ważna i cenna z tego powodu, że praca w ciałach samorządowych jest szkołą społeczną dla przedstawicieli robotniczych, gdzie uczą się oni rządzić i gospodarować dobrem społecznym.

Lecz znowu ten sam zarzut można uczynić, że klasa robotnicza nie docenia znaczenia samorządów, nie wykorzystuje swego prawa należycie.

Mimo to trzeba stwierdzić, że zasadniczo Polska niepodległa przyniosła klasie robotniczej możność szerokiego i niczym nieskrępowanego udziału w życiu samorządowym, a przede wszystkim wykorzystania go jako szkoły przygotowującej działaczy robotniczych do pracy społecznej i państwowej.

W każdym państwie klasa robotnicza walczyła nie tylko o prawa polityczne, to znaczy o udział w życiu państwowym, ale również i o tak zwane prawa obywatelskie – to znaczy o swobodę organizowania się, propagandy swych poglądów, walki o swe dążenia ekonomiczne i społeczne – czyli jak przyjęto mówić o wolność słowa, druku, zgromadzeń, zrzeszania się politycznego i ekonomicznego, oraz o wolność strajku.

Wszystkie te prawa klasa robotnicza w niepodległej Polsce ma zagwarantowane przez konstytucję. Nie trzeba wyjaśniać, jak wielkie znaczenie ma dla klasy robotniczej możność posiadania własnej legalnej partii politycznej, własnej legalnej prasy socjalistycznej, możność odbywania publicznych zebrań, wieców, odczytów, pochodów, zrzeszanie się w związki zawodowe i kooperatywy, tworzenie innych instytucji robotniczych i jak ta wolność ułatwia klasie robotniczej organizowanie się, skupianie sił, walkę o jej ekonomiczne i społeczne sprawy.

Wprawdzie w praktyce wiele rzeczy dzieje się jeszcze inaczej, aniżeli to nakazuje Konstytucja 17 Marca.

Związki zawodowe są szykanowane przez policję, pisma robotnicze konfiskowane, działacze robotniczy nieraz aresztowani, wszystko to jednak jest bezprawiem i samowolą władz, które nie mogą nauczyć się szanować swobód politycznych i obywatelskich, nadanych przez Konstytucję i które tę Konstytucję usiłują łamać.

Lecz co innego jest walczyć o przestrzeganie praw obywatelskich, gwarantowanych przez ustawę, walczyć z nadużyciami złych i głupich urzędników, a co innego zmagać się z niewolą i zdobywać zasadnicze prawa obywatela i człowieka.

Polska klasa robotnicza w obronie Konstytucji 17 Marca wciąż staje i musi odnieść zwycięstwo, bo prawa niepodległej Polski są po jej stronie.

O tym, że w niepodległej Polsce klasa robotnicza posiada wszystkie prawa polityczne i obywatelskie, każdy robotnik pamiętać powinien. Chodzi tylko o utrwalenie tych praw, o obronę ich przed samowolą urzędników i zamachami reakcji organizującej zamachy faszystów itp., oraz o wyzyskanie ich przez ogół pracujący.

Jak dalece w niepodległej Polsce klasa robotnicza może korzystać z praw obywatelskich, świadczy rozwój Polskiej Partii Socjalistycznej, klasowych związków zawodowych i kooperatyw robotniczych.

Porównajmy stan ich liczebny w listopadzie 1918 roku i stan ich w chwili obecnej, a przekonamy się, jak wielka zmiana zaszła na lepsze.

Dziś widzimy, że miała słuszność Polska Partia Socjalistyczna, twierdząc, że dopiero w niepodległej Polsce robotnik polski będzie mógł należycie zorganizować się i skutecznie walczyć o lepsze dla siebie jutro.

Dziś, zawdzięczając swej organizacji, klasa robotnicza w Polsce jest siłą, której nikt lekceważyć nie może, ani wróg, ani przyjaciel. Ale dzieło skupienia klasy robotniczej pod czerwonym sztandarem socjalizmu i Polskiej Partii Socjalistycznej nie jest jeszcze zakończone.

Teraz musimy zastanowić się nad tym, jakie stanowisko państwo polskie zajmuje w walce między kapitałem a pracą, w walce między pracodawcą a robotnikiem.

Państwo polskie, jako państwo o ustroju kapitalistycznym, jest wykorzystywane przez klasy posiadające, które uchylając się od płacenia podatków, żądając od skarbu subsydiów, jednocześnie eksploatują robotników i trzymając w swym ręku ster państwa, starają się nim tak pokierować, by jak największe korzyści z tego osiągnąć. Ale z drugiej strony nie można zaprzeczyć, że polska klasa robotnicza zdobyła już cały szereg ustaw ochraniających jej pracę. A przede wszystkim ustawa o 8-godzinnym dniu pracy jest wielką zdobyczą, której klasa robotnicza winna bronić wszystkimi środkami.

Ustawa ta bowiem nie tylko ochrania zdrowie robotnika, przedłuża jego zdolność do pracy i wiek jego, ale ponadto pozwala mu żyć po ludzku, poświęcać wieczory pracy w organizacji zawodowej lub politycznej, kształceniu się i rozrywce – wskutek czego podnosi się poziom kulturalny i umysłowy klasy robotniczej i coraz bardziej staje się ona organizmem mocnym i trwałym, świadomym swych zadań i celów.

Drugą ustawą o wielkim znaczeniu dla klasy robotniczej jest dekret o związkach zawodowych z dn. 8 lutego 1919 roku, który pozwala robotnikom i pracownikom zakładać związki zawodowe. Założenie związku nie wymaga zatwierdzenia związku przez władze państwowe, wystarcza zwykłe ich o tym zawiadomienie.

Jak wiemy, fabrykanci usiłowali początkowo zbojkotować związki zawodowe, nie uznając ich za przedstawicielstwo robotników i nie chcąc z nimi zawierać umów zbiorowych, obowiązujących wszystkich robotników i pracodawców w danej gałęzi przemysłu.

To jednak im się nie udało i dziś klasa robotnicza w Polsce wywalczyła sobie już prawo umów zbiorowych, w rolnictwie zaś istnieje nawet ustawa o umowach zbiorowych, które w ogóle mają ogromne znaczenie, utrudniając wyzysk klasy robotniczej. Klasa robotnicza w Polsce wywalczyła sobie również prawo strajku i mimo że obowiązujący do tej pory kodeks karny zabrania strajku, sądy na ogół zaniechały karania za ich organizowanie, gdyż siła i stanowisko klasy robotniczej w życiu praktycznym przekreśliły suche paragrafy kodeksu karnego.

Wielką zdobyczą klasy robotniczej i wszystkich w ogóle ludzi pracujących w Polsce jest ustawa o kasach chorych z przymusowym ubezpieczeniem.

Kasy chorych nie funkcjonują dziś jeszcze wprawdzie należycie, ale zasadniczo mają one wielkie znaczenie dla klasy robotniczej, gdyż każdy robotnik może być spokojny, że choroba w domu nie zrujnuje go, że znajdzie zawsze pomoc lekarską. Ustawa zapewnia większość pracownikom w radzie i zarządzie kas chorych, toteż gdy klasa robotnicza stanie się więcej uświadomioną, to kasy chorych staną się w jej ręku skuteczną bronią w walce o wyzwolenie społeczne i zarazem szkołą rządzenia wielki aparatem gospodarczo-społecznym. Gdy instytucji kas chorych nie ma jeszcze Francja, polska ustawa o kasach chorych jest najlepszą ustawą w całej Europie. Trzeba tylko dążyć, aby klasa robotnicza zrozumiała należycie znaczenie kas chorych i należycie je wykorzystywała.

Obok nich wielką wagę dla zdrowia i rozwoju kulturalnego klasy robotniczej ma ustawa o urlopach robotniczych. Dziś każdy robotnik ma latem urlop, który pozwala mu odpocząć, spędzić kilka tygodni na wsi lub zrobić wycieczkę po kraju i oderwać się chwilowo od jarzma codziennego życia.

Wiąże się z tym poniekąd i ustawa o opiece społecznej, która nakłada na państwo i gminy obowiązek opieki nad sierotami, kalekami i starcami. Lecz ustawodawstwo o ochronie pracy nie jest jeszcze zakończone. Do sejmu zostały wniesione ustawy o ochronie pracy kobiet i dzieci, o ochronie pracy służby domowej, dziś najbardziej bezbronnego i wyzyskiwanego żywiołu pracowniczego, opracowywano też ustawy o ubezpieczeniu od nieszczęśliwych wypadków, od bezrobocia i o ubezpieczeniu na starość.

Im klasa robotnicza bardziej będzie zorganizowana i klasowo uświadomiona, tym prędzej wszystkie te ustawy zostaną wprowadzone w życie.

Dzięki Polskiej Partii Socjalistycznej zostało powołane osobne Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, którego zadaniem na być opieka państwa nad klasą pracującą.

Przy ministerstwie tym istnieje inspekcja pracy, która rozciąga nadzór nad warunkami pracy. Działają prócz tego państwowe urzędy pośrednictwa pracy, które mają zadanie wynajdywania pracy tym, którzy jej poszukują. Oprócz Polski, tylko Anglia ma państwowe urzędy pośrednictwa pracy.

Dla emigrantów, to jest tych, którzy udają się zagranicę w celu otrzymania tam pracy, jest utworzony Główny Urząd Emigracyjny, który kontroluje i zatwierdza umowy zawierane przez zagranicznych pracodawców z polskimi robotnikami, podczas podróży ma opiekować się nimi za pośrednictwem delegatów, którzy również i zagranicą winni kontrolować, czy warunki umowy są dotrzymywane.

W ten sposób państwo polskie roztacza opiekę nad polskim robotnikiem i poza granicami Polski, wskutek czego robotnik nie jest już tak straszliwie wyzyskiwany i okradany, jak to działo się przed wojną, gdy nie było państwa polskiego i jego konsulatów emigracyjnych zagranicą.

Widzieliśmy również, że i w kraju Ministerstwo Pracy nieraz podczas strajków pośredniczyło między pracodawcami i robotnikami i często szczęśliwie ku zadowoleniu robotników te strajki załatwiało.

W zachodniej Europie klasa robotnicza należycie zorganizowana i wyrobiona, zaczyna domagać się traktowania siebie jako równorzędnej i równoprawnej siły obok przemysłowców w zarządzaniu fabrykami i zakładami przemysłowymi. Powstają tzw. rady fabryczne, które biorą udział w administrowaniu fabryką i kontrolowaniu, czy spełniane są przez zarząd fabryki i robotników przyjęte wzajemnie warunki i umowy.

W Polsce również mamy zaczątek przedstawicielstwa robotniczego. Są nimi tzw. delegaci w rolnictwie, uznani przez ustawę, którzy są w danym majątku oficjalnymi przedstawicielami Związku Zawodowego Robotników Rolnych. Przedstawicielami Związków Zawodowych Górników są tzw. mężowie zaufania po kopalniach w Zagłębiu Dąbrowskim, a „rady zakładowe” na Górnym Śląsku. Rozporządzenie Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej z dn. 5 listopada roku 1919 uprawniło wybór mężów zaufania względnie komitetów fabrycznych w każdej większej fabryce. Od wyrobienia więc i zorganizowania się klasy robotniczej w Polsce zależy rozpowszechnienie się i utrwalenie instytucji rad fabrycznych.

Oto pobieżny przegląd zdobyczy klasy robotniczej w niepodległej Polsce. Każdy może przyznać, że jest to bardzo dużo.

Nie ma ucisku narodowego. Dziecko robotnicze kształci się w szkole polskiej, szkolnictwo w Polsce, zwłaszcza powszechne, rozwija się ciągle i zmierzając dzięki wysiłkom światlejszych obywateli do wychowania światłego obywatela kraju. Robotnik więc, nie doznając ucisku narodowego, całą swoją uwagę skupić może na obronie swych politycznych, obywatelskich i klasowych interesów.

Ogólnie biorąc, Konstytucja 17 Marca zagwarantowała polskiej klasie robotniczej wszystkie te prawa polityczne i obywatelskie, które ma klasa robotnicza w najbardziej przodujących państwach, jak Anglia, Ameryka, Niemcy. Co prawda, zasady Konstytucji 17 Marca są często naruszane. Ale w tym nic dziwnego. Reakcja polska długo jeszcze nie pogodzi się z prawami, które zdobyły masy ludowe w Polsce i ze wszystkich sił starają się te prawa odebrać lub przynajmniej ograniczyć. Klasa robotnicza bronić ich winna wszystkimi siłami, nie cofając się przed żadną ofiarą i żadną walką.

Ustawodawstwo ochrony pracy w Polsce nie jest jeszcze należycie rozszerzone. Dużo zrobiono w tej dziedzinie, ale jeszcze więcej jest do zrobienia.

Lecz to, co już istnieje, ułatwia walkę o dalszą rozbudowę. Ogół zaś tych praw, na których klasa robotnicza może oprzeć się w niepodległej Polsce, daje przede wszystkim możność organizowania się, które stanowi najważniejszą sprawę, bo bez niej robotnik nigdy nie wyzwoli się spod ucisku społecznego i nie obali ustroju kapitalistycznego, opartego na krzywdzie społecznej i wyzysku.

Wyzwolenie społeczne klasy robotniczej winno być dokonane własnymi jej rękami. Nikt klasy robotniczej nie wyzwoli, sama musi to przeprowadzić. A wyzwoli się dopiero wówczas, gdy będzie należycie zorganizowana i uświadomiona.

Rewolucja społeczna winna polegać na tym, by klasa robotnicza nie tylko pracowała, to znaczy produkowała nowe dobre materialne, ale sama kierowała produkcją w upaństwowionych fabrykach, hutach i kopalniach, by klasa pracująca kierowała gospodarstwem społecznym. Trudna to nauka. I sztuki tej, sztuki rządzenia, klasa robotnicza winna się uczyć w związkach zawodowych, w radach fabrycznych, kasach chorych, kooperatywach, w magistratach i radach miejskich.

A gdy jednocześnie będzie coraz bardziej utrwalała i wzmacniała swe polityczne znaczenie, gdy stanie się tym, czym być powinna, siłą, zdolną rządy ująć w swe ręce, wówczas szybkim krokiem zbliżymy się celu naszych dążeń, usuwając ustrój kapitalistyczny.

Dziś jednak nie jest jeszcze tak, jak być powinno. Klasa robotnicza w Polsce nie jest jeszcze należycie zorganizowana i solidarna.

Klasowe związki zawodowe nie skupiają jeszcze ogółu robotników, słabe są jeszcze kooperatywy robotnicze, tylko część klasy pracującej stoi pod sztandarami Polskiej Partii Socjalistycznej. Ale klasa robotnicza ma otwartą drogę do pracy i organizowania się w każdej dziedzinie.

Może kroczyć do celu, który jej przyświeca – do ustroju socjalistycznego.

Niepodległość Polski otworzyła nam prowadzącą tam drogę. Prawa, które mamy, są naszą bronią. Chodzi tylko o to, by wszyscy robotnicy stanęli w szeregi, by wspólnymi siłami walkę podjęli.

Wówczas broń ta będzie skuteczna i zapewni nam wielkie zwycięstwo.

Tadeusz Hołówko

 Powyższy tekst to cała broszura Tadeusza Hołówki pt. „Co robotnik polski zdobył przez niepodległość”, wydana nakładem Warszawskiego Oddziału Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego, Warszawa 1923, od tamtej pory niewznawiana w całości (jedynie fragmenty opublikowano w: Tadeusz Hołówko - "O demokracji, polityce i moralności życia publicznego", wybór A. Chojnowski, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1999), ze zbiorów Remigiusza Okraski.

 

 

Tadeusz Hołówko (1889-1931) – polityk, uczestnik ruchu niepodległościowego i socjalistycznego, publicysta. Urodził się w polskiej rodzinie w Turkiestanie. Na studiach w Petersburgu związał się ze środowiskiem Związku Młodzieży Postępowo-Niepodległościowej i PPS – Frakcja Rewolucyjna, a wkrótce także ze Związkiem Walki Czynnej. Aresztowany i więziony za działalność niepodległościową, tymczasowo relegowany ze studiów. W czasie I wojny światowej związany z POW, więziony przez Niemców, po uwolnieniu współtwórca lewicowo-piłsudczykowskiego Stronnictwa Niezawisłości Narodowej, z polecenia Piłsudskiego prowadził ryzykowną misję informacyjno-organizacyjną na terenie obecnej Ukrainy i Białorusi oraz w Moskwie w sprawie tworzenia niezależnej armii polskiej. W listopadzie 1918 r. wiceminister propagandy w rządzie Ignacego Daszyńskiego, jeden z głównych autorów Manifestu Tymczasowego Rządu Republiki Polskiej. W niepodległej Polsce działacz PPS, bardzo aktywny publicysta prasy partyjnej, członek najwyższych władz partii (m.in. sekretarz Rady Naczelnej, członek CKW), redaktor naczelny jednego z partyjnych organów – tygodnika „Trybuna”, członek zarządu TUR. W latach 1919-1927 radny Warszawy wybrany z listy PPS. Jeden z czołowych działaczy tzw. ruchu prometejskiego, a także gorący zwolennik programu federacyjnego, czyli daleko posuniętego sojuszu Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy (a nawet Finlandii) z Polską przeciwko imperializmowi rosyjskiemu/sowieckiemu. Zaangażowany w pomoc powstańcom śląskim. Ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej. Zwolennik daleko posuniętej autonomii kulturalnej dla ludności ukraińskiej w Galicji Wschodniej oraz porozumienia polsko-ukraińskiego, wielokrotnie potępiał politykę polskich władz w tej kwestii i starał się łagodzić napięcia. Zaangażowany również w łagodzenie antagonizmów polsko-żydowskich. Aktywny w pracach Instytutu Badań Spraw Narodowościowych. Po przewrocie majowym opuścił PPS i związał się z obozem sanacyjnym, mimo iż krytycznie oceniał politykę socjalną piłsudczyków i sojusze z klasami posiadającymi. Wiosną 1927 r. został naczelnikiem Wydziału P-III (tzw. wschodniego) Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Brał aktywny udział w tworzeniu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, w roku 1930 został posłem z jego listy. 29 sierpnia 1931 r. podczas pobytu na kuracji w Truskawcu, został w zamachu zamordowany przez nacjonalistów ukraińskich z OUN.

↑ Wróć na górę