Stanisław Jagiełło
Ziemia bez odszkodowania
[1933]
To rewolucja! – woła wzburzony obszarnik. Rewolucja? Pomówimy o tym dalej.
Na powyższy temat miał referat ob. [Stanisław] Thugutt w Akademickim Związku Młodzieży Ludowej w środowisku warszawskim. Nie mam możności dokładnego oddania myśli referenta, dlatego raczej wypowiem swoje uwagi na ten temat – w oparciu o referat.
Ziemia bez odszkodowania! Hasło to przed kilku jeszcze laty do czerwoności rozpalało nie tylko obszarników i prawicę – obrońców prawa „świętej własności” – ale i w ruchu ludowym znajdowało większość przeciwników. A dziś Rada Naczelna zjednoczonego Stronnictwa Ludowego powzięła uchwałę mówiącą o „wynaturzonym kapitalizmie” i o konieczności przeprowadzenia reformy rolnej bez odszkodowania.
Tempora mutantur! Czasy się zmieniają w tempie szalenie szybkim, życie rwie i nie ogląda się na nic, mechanizm puszczonego w ruch życia ciągnie za sobą wszystko i wszystkich, łapie w swe tryby ludzkość, wyrzuca miliony ludzi, jak zużyte łachmany, na bruk i śmierć głodową, pędzi – a myśl powszechności ludzkiej nie może nadążyć za biegiem wypadków i błąka się bezradnie po manowcach. To kapitalizm na swej mądrze skonstruowanej maszynie, pędzonej siłą pary i elektryczności, stacza się w otchłań; to kapitalizm porywa dziś swym pędem i tych, którzy całą wynalazczość rozumu ludzkiego mają w swym władaniu dla osiągania zysków, i tych, którzy stali się pognojem i żerem dla niego. Strzela sobie w łeb Kreuger i bezrobotny! Oto sens tego ustroju – „wynaturzonego kapitalizmu”. Gdzież tu logika? Kto nie chce zrozumieć tego absurdalnego stanu, to nie ma chyba odwagi myśleć i zastanawiać się nad szukaniem dróg wyjścia, a może po prostu boi się dopuszczania myśli o konieczności przekreślenia obecnego stanu rzeczy, „uświęconego przez wieki”, jeśli nie coś więcej.
Krótko mówiąc – następuje rozkład ustroju kapitalistycznego, który zadławił się „świetnie prosperującymi interesami” i zyskami. Nie mam zamiaru w artykule niniejszym wykazywać, ile przyczyn i jakie złożyły się na jego śmierć, i dawać dowodów, jak daleko nastąpił ten rozkład. Należy dodać, że ustrój kapitalistyczny broni się zaciekle i dziś ma jeszcze na swe usługi przeważnie aparat państwowy: z policją, z wojskiem i z wszelką siłą fizyczną, organizowaną w ostatnich latach w formy rządów faszystowsko-dyktatorskich. Kapitalizm dławi się, ale swym cielskiem przygniata miliony ludzi, niszczy życie, pozostawia rumowiska fabryczne, wynędzniałą biedotę wiejską. Na fakt bankructwa kapitalizmu „zgadzają się” już nawet konserwatyści z „Czasu” krakowskiego i „radykalni” dygnitarze kościelni w rodzaju biskupów Kordacza i Kubiny.
Nazywa się to w języku potocznym – „kryzysem”. Kryzys ten – bankructwo kapitalizmu w skali światowej – oczywiście nie mógł ominąć i Polski. Jego skutki u nas widzimy i czujemy, czuje wieś i miasto. „Nasz” kryzys niewątpliwie jest do tego pogłębiany przez kilkuletnią „radosną twórczość” niedawno pasowanych na obrońców kapitalizmu, ludzi „reżimu pomajowego”. Że system ten pogłębia kryzys, że podcina gałąź, na której siedzi – przez politykę uprzywilejowania kartelizmu i największej własności – dla nas nie ulega wątpliwości. „System pomajowy” przyśpiesza tedy rozkład, a jednocześnie – to trzeba sobie powiedzieć – uniemożliwia całkowicie ewolucyjne przekształcanie się dotychczasowych form gospodarowania społecznego, czego warunkiem nieodzownym jest możność wpływania szerokich mas ludowych i regulowania przez nie tego życia.
Jest coś wręcz przeciwnego. Sądzę, że tych rzeczy nie trzeba tu wskazywać – wszyscy zbyt dobrze znamy naszą polską rzeczywistość: z „Brześciem”, z „pacyfikacją” ludów ukraińskich, ze znanymi „wyborami” itd., itd. Ale wszystko to nazywało się „bezprawiem”, a teraz jest „prawem”! Ustawa tzw. samorządowa, o stowarzyszeniach, o zgromadzeniach i, na gwałt wykańczana, o wyższych uczelniach... Szary człowiek pracy – obywatel Rzeczypospolitej – został zakuty w prawo i niewielką ma możność organizowania się politycznego, gospodarczego i każdego innego.
Zakuty w prawo – zdycha z głodu, płaci ponad możność podatki, sprzedaje swoje płody za bezcen, a próba samoobrony gospodarczej poprzez strajki rolne „środkami prawnymi” zostaje stłumiona. Proszę przeczytać chociażby przemówienia posłów ludowych nad budżetem Min. Spraw Wewnętrznych – te listy chłopskie z mieleckiego i z innych powiatów, jak „likwidowano” próbę „wygłodzenia miast”.
Czyż jeszcze mało tych przykładów? To może to oświadczenie jest bardziej przekonywujące? „Cokolwiek będzie się dziać, my dobrowolnie nie ustąpimy”? Więc? Trzeba wyciągnąć konsekwencje.
„Lud pracujący będzie aż do zwycięstwa prowadził walkę w majestacie prawa”. Wskazałem wyżej, czym jest „prawo” i komu służy.
Ale ja przecież piszę o reformie rolnej bez odszkodowania. Tak. Ani na chwilę nie zapominałem o tym, pisząc – zdawałoby się – o sprawach dla tej kwestii obojętnych, a które w istocie wyłaniają reformę rolną bez odszkodowania: i kryzys ustroju kapitalistycznego, i rzeczywistość polska.
Czy była potrzeba mówienia o reformie rolnej bez odszkodowania wówczas, kiedy były możliwości jej finansowania? Czyż trzeba by mówić o reformie rolnej „bez odszkodowania” dziś, gdyby chłopi mieli rządy w swych rękach? Dzisiaj wystarczyłoby przejąć ziemię od obszarników za zaległe podatki państwowe i samorządowe i rozparcelować pomiędzy chłopów.
Ale jest kryzys kapitalizmu i „reżim pomajowy”, który buduje okopy św. Trójcy w obronie coraz bardziej załamującego się i coraz bardziej rozwydrzonego ustroju. Toczy się zasadnicza walka świata pracy ze światem kapitalistycznym, opancerzającym się w dyktatury faszystowskie, skłóconym jeszcze o to i owo, ale który w chwili niebezpiecznej dla siebie zapomni o różnicach personalnych i kłótniach rodzinnych i zjednoczy się w obronie swego stanu posiadania. Urlopowani dziś faszyści spod znaku OWP, próbujący swych sił i pałek na razie na Żydach, łatwo porozumieją się z faszystami z „Legionu” [autor ma na myśli Legion Młodych – ugrupowanie młodzieżowe o profilu prosanacyjnym, lecz wbrew sugestii autora ewoluujące później w lewo – przyp. redakcji Lewicowo.pl]. Kapitaliści żydowscy zapomną urazy, jeśli je dziś mają, do kapitalistów „katolickich”.
Czy rozumowanie powyższe jest trafne? Czy tak, a nie inaczej, zakończy się zasadniczy konflikt i wzmagania się „starego świata”, świata wyzysku i ucisku, ze światem pracy? Nie wiem, czy kto zgodziłby się prorokować. Są tacy, którzy twierdzą, że „napięcie rozejdzie się po kościach” (nie wiem, na czym to opierają). Jednakże normalny rozwój nienormalnego stanu obecnego, logika wypadków i układ sił wchodzących w grę każą przewidywać, że zasadniczy konflikt, wcześniej czy później, jest nieunikniony. O tym słyszy się i po przeciwnych szańcach, gdy bardziej przewidujący szepczą, że idzie ku „bolszewizmowi”.
Mówią, że „władzę zdobywa się na ulicy, a nie na drodze wiejskiej” i że kto ma ulicę, ten ma władzę. Nie jest jednakże w całości słuszne to zdanie. W pewnych warunkach i w pewnym czasie było to prawdą, mianowicie wówczas, gdy warstwa chłopska była poza życiem publicznym, gdy była bierną i niezorganizowaną masą, bez określonych własnych dążeń żądań, i kiedy nie miała sił do ich poparcia. Zresztą jest rzeczą zrozumiałą, że w każdych warunkach i zawsze warstwa chłopska będzie niczym, dopóki nie wysunie swoich żądań i nie skupi się przy nich.
Jakież są najbliższe żądania masy chłopskiej, aby przy nich mogła się skupić i mogła mieć swój własny głos i decyzję? Pierwsze to taka przebudowa stosunków, aby praca chłopska przestała być źródłem dochodu kapitalisty, a drugie – to oddanie ziemi tym, którzy na niej pracują, łakną jej, którzy nie mają warsztatu pracy lub mają za szczupły. Sposoby realizowania tych żądań – jak wyżej wskazywałem – są narzucane przez świat kapitalistyczno-faszystowski.
I oto w tym właśnie momencie może być mowa o reformie rolnej bez odszkodowania. W żadnym innym. I dlatego zagadnienie reformy rolnej bez odszkodowania jest zagadnieniem koniunkturalnym, rozstrzyganym w walce sił społecznych, a nie „gabinetowym”, roztrząsanym przy biurku. Oczywista, w tych warunkach zbędnym jest mówić o kwestii finansowania reformy rolnej, o argumentach natury gospodarczej, o stronie technicznej wykonania, o „etyce chrześcijańskiej” itp. O tym wszystkim decydowałby nowy układ sił i warunków, trudnych do przewidzenia.
Kończę pytaniem: gdzie ma stanąć klasa chłopska w toczącej się walce? Czy w momencie decydującym walki ma stworzyć „jedność narodową” z dyktaturą kapitalistyczno-faszystowską, czy w walce świata pracy zajmie stanowisko dla osiągnięcia wspólnego zwycięstwa, dla zduszenia wyzysku kapitalistycznego i stworzenia ustroju, opartego na sprawiedliwości społecznej?
Stanisław Jagiełło
Powyższy tekst Stanisława Jagiełły pierwotnie ukazał się w piśmie „Młoda Myśl Ludowa. Miesięcznik poświęcony sprawom ruchu ludowego” nr 2/1933. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.