J.K.
„Zaranie”: W gromadzie siła
[1910]
Wiadomo czytelnikom „Zarania”, że istnieje u nas Towarzystwo Kooperatystów, czyli ludzi pracujących nad rozpowszechnieniem po kraju wszelkich zrzeszeń, mających na celu podniesienie dobrobytu wśród ludności jej własnymi siłami. Ludzie ci wydają pismo „Społem”, a kilkaset istniejących w Królestwie Stowarzyszeń spożywczych (sklepów spółkowych) korzysta z ich pomocy, czy to przez rady, pośrednictwo, czy też przez umiejętną kontrolę.
W ostatnich tygodniach Towarzystwo to urządziło w Warszawie szereg pogadanek, w których wykształceni specjaliści mieli wyłożyć szerszemu ogółowi te zasady, na których opierać się powinny wszelkie zrzeszenia, czy to spożywcze, kredytowe, czy wytwórcze. Na jednej z tych pogadanek mówił ks. Szymański o kasach – było to już wspomniane w „Zaraniu”, w następnej zaś przedstawił p. Z. Chmielewski rozwój zrzeszeń wśród ludności rolniczej różnych krajów Europy.
Bardzo ciekawie prelegent to wyłożył, że ludność wiejska, w gromadzie żyjąca, do zrzeszania się i wspólnych przedsięwzięć oporna nie jest. Dowodzą tego istniejące od wieków w niektórych krajach wspólnoty gospodarskie (jak np. w Serbii tzw. Zadrugi).
Pierwotna gmina wiejska, toż to przecie zjednoczenie dla wspólnych potrzeb i wzajemnej wygody mieszkańców-sąsiadów. Niewielki też dziw, gdy ludzie z jednej wsi, parafii, czy nawet dalszej nieco okolicy, co znają się od dzieci i jedną związani dolą – połączą się we wspólnym jakim przedsięwzięciu. I nie dziw, że takie przedsięwzięcie ma siłę wielką, bo za nim gromada stoi.
Rozumieją to gromady wiejskie wszystkich krajów, że siła ich leży w zasadzie: „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
W Niemczech, we Francji, w Czechach, w Belgii, a już najwięcej w Danii – istnieje tysiące kas, spółek, przedsiębiorstw zbiorowych po wsiach i miasteczkach. Jest to jakby pogotowie, czyniące zadość wszelkim potrzebom życia włościańskiego i regulujące jego bieg i rozwój...
Przed laty 50., tak, że ludzie starsi pamiętają jeszcze te czasy, chłop duński żył nie lepiej od naszego. No, a jak nasz żyje na ogół nędznie, o tym i wspominać nie trzeba. Dziś, gdy nasz sezonowy robotnik, nasze nieszczęsne popychadło, szukające chleba po świecie, znajdzie się w zagrodzie duńskiego chłopa, to nie wie, czy to dwór, czy plebania, bo to i ściany domu wysokie, i przestronnie, i czysto, i książki, i obrazy w izbie, a już co podwórze, to jak na pokaz – dobytek i narzędzia i różne wymyślne a bardzo pożyteczne urządzenia.
Ale też ten chłop duński nie grzebie w swoim małym kawałku ziemi na to tylko, aby się jakoś wyżywić z rodziną, on nadrabia głową, sposobów szuka, żeby ze swej pracy jak największą mieć korzyść, a porozumienia z gromadą szuka.
Liczy on przede wszystkim na gospodarkę hodowlaną, ale nie chce dzielić się swoim zyskiem z różnymi pośrednikami: mleko odstawia do spółkowej mleczarni, opasy do udziałowej rzeźni, oborę swoją oddaje pod opiekę związku hodowlanego, jaja od kur rasowych, dostarczonych mu przez związek hodowców, wysyła do związkowej jajczarni, skąd potem idą wielkimi transportami aż do Anglii, gdzie mają bardzo wysoką cenę.
Dalej chłop ten jest członkiem Kasy pożyczkowo-oszczędnościowej i tam znajduje zawsze kredyt na potrzebne na razie ulepszenia w gospodarce, towary na dom i dla rodziny bierze tanio i dobre w stowarzyszeniu spożywczym.
A wszystkie te organizacje, w których jednostka oparcie znajduje, działają sprawnie i rozwijają się pomyślnie, bo stworzyli je sobie i prowadzą ci, którym one były potrzebne i którzy z nich korzystają – wyrosły one na gruncie świadomości własnych potrzeb i umiejętnej dbałości o wspólne dobro.
Słusznie bardzo zaznaczył p. Chmielewski, że ta wielka siła gospodarcza, jaką jest współdziałanie, rodzi się ze śmiałości, z jaką zwarta w porozumieniu gromada przystępuje do wszelkich przedsięwzięć, niewykonalnych dla pojedynczego człowieka.
Cóż kiedy to porozumienie w gromadzie łatwe jest tylko wtedy, „gdy gromada jest oświecona i politycznie uświadomiona”, to znaczy, gdy rozumie własne i ogólne potrzeby oraz stosunek tych potrzeb do krajowego położenia.
Wiadomo, że u nas brak i oświaty i rozumienia głębszego życiowych warunków; ale tym bardziej trzeba nam iść za głosem tego chłopa Czepca, co go poeta Wyspiański w „Weselu” przedstawił, a który powiada:
„Ja chcę, by się ludzie brali,
żeby się jako garnęli;
żeby się tak w kupę wzięli,
to by się przecie nie dali...”
Praca zbiorowa, zorganizowana, wydźwignęła chłopa duńskiego i dała mu dobrobyt, ale nie tylko sam dobrobyt: ona dała mu to wyrobienie życiowe, które mu pozwala dziś stanowić o wszelkich sprawach krajowych i kierować losami ojczyzny; w spółkach i stowarzyszeniach gospodarczych nauczył się on wiele i zaprawił się do wspólnej pracy dla własnego, a także i wspólnego dobra.Jako przykład, że przecie i u nas przedsięwzięcia na zasadzie spółdzielczości oparte mogą się pomyślnie rozwijać, przytoczył p. Chmielewski dzieje kas pożyczkowo-oszczędnościowych, zapoczątkowanych w Galicji przez Franciszka Stefczyka, oraz znaną czytelnikom z opisów wieś Albigową.
Godnym jest zauważenia, jak to w tej Albigowej, która dziś posiada już niemal te wszystkie spółkowe organizacje stanowiące siłę wsi duńskiej; zaczynano przed laty 20. od jednej skromnej kasy, a potem dopiero stopniowo rzucano się na coraz to większe przedsięwzięcie. Powodzenie dodawało śmiałości ogółowi, nie skłonnemu zwykle do nowości i ryzyka; rosło zaufanie we własne siły, a i jednostki wprawiały się w robocie i mogły z czasem podejmować się kierowania trudniejszymi przedsiębiorstwami.
Trzeba więc tylko, żeby we własnym interesie, ludzie – jako to Czepiec powiada:
„żeby się jako garnęli,
żeby się do kupy brali!”
J. K.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w tygodniku „Zaranie” nr 13, 31 marca 1910 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł. „Zaranie” ukazywało się w latach 1908-1915 i było pismem o profilu ludowo-lewicowo-postępowo-patriotycznym, skierowanym do chłopów i inteligencji wiejskiej; była to najbardziej prężna tego typu inicjatywa w Królestwie Polskim, bardzo zasłużona w dziele emancypacji ludu wiejskiego; wokół pisma powstało środowisko zwane ruchem zaraniarskim.