Józef Piłsudski
Wobec mordu w Dąbrowie
[1897]
Ponad wszystkimi wypadkami ostatniej chwili góruje u nas swym znaczeniem strajk w Hucie Bankowej, zakończony krwawą zbrodnią dokonaną przez władze rządowe na strajkujących. Pomimo całego barbarzyństwa caratu, pomimo okrucieństwa i samowoli dziczy najeźdźczej u nas, pomimo bezwzględnego prześladowania ruchu robotniczego, rząd rzadko pozwala sobie na tak potworne czyny, jak otwarte mordowanie ludzi. Nie leży to w jego interesie.
Każdy taki gwałt nie może być ukryty: wystrzały zbyt szerokim rozchodzą się echem, zbyt głośno dowodzą, że w państwie cara nie wszystko jest w porządku, nie wszystko w cichości i pokorze znosi dobrodziejstwa knutowładztwa. To jedno. Dalej, z praktyki rząd wie dobrze, że jeżeli kule karabinowe i krew przez nie przelana, gaszą na razie iskierkę jawnego niezadowolenia w danym miejscu, to za to z całą jaskrawością wrażają się ludziom w pamięć i gorącym oddechem walki otwartej rozdmuchują pożar gdzie indziej. Taka Łódź w 1892 r. umilkła po strzałach, lecz rozbudziła i rozogniła ruch robotniczy w całej Polsce. Dlatego też carat woli odbywać swą katowską robotę potajemnie i cicho, występuje zaś w roli oprawcy publicznie dopiero w wypadkach ważniejszych lub gdy go może w części usprawiedliwić postępowanie katowanych: gwałty, dokonywane przez robotników, publiczne manifestacje itp.
W Dąbrowie jednak nie zaszło nic takiego, co by dawało rządowi nawet pozory słuszności dla użycia broni. Strajk w Hucie Bankowej nie był to, jak w Łodzi, strajk powszechny ogromnego ogniska przemysłu, już przez sam swój rozmiar wzbudzający obawy i wprowadzający zamieszanie w normalny bieg życia. Uczestniczyło tu wprawdzie kilka tysięcy ludzi, lecz całe Zagłębie, liczące kilkadziesiąt tysięcy robotników, nie przerwało swej mrówczej pracy. Może więc strajkujący dopuścili się jakiegoś gwałtu, może zniszczyli maszyny, zabili kogo, jak to było w Jarosławiu? Nie, robotnicy przerwali pracę i spokojnie rozeszli się do domu. Więc może zebrali się tłumnie, by rzucać pogróżki, urządzać szykany? Może wbrew carskiej konstytucji ośmielili się za przykładem swych zachodnich braci urządzić pochód manifestacyjny? Nie! Zebrali się, bo zwołał ich sam naczelnik powiatu.
To właśnie jest szczególną cechą krwawego zajścia w Dąbrowie, że strzały padły nie z powodu zaczepnej postawy robotników, lecz były zawczasu zaplanowane. Tak, to nie zwyczajne morderstwo, popełnione w kłótni i rozdrażnieniu, lecz mord rozmyślny, rozważony i przygotowany z całą świadomością rzeczy. Naprzód więc morderca ściąga swą ofiarę – tłum robotniczy – na miejsce kaźni. Władze zwołują robotników przed biuro Huty i osaczają z dwóch stron wojskiem, któremu już zawczasu rozdano ostre naboje. Dalej, by cios był skuteczniejszy, przy żołnierzach, mających pełnić rolę katów, stają wachmistrze: mają oni wskazać żołnierzom cel do strzelania, wybrać z tłumu tych, których rząd chce usunąć ze swej drogi. Lecz czegóż czeka oprawca – ofiara jest na miejscu, narzędzie zbrodni przygotowane!
Tak, lecz trzeba jeszcze pozwolenia od oberkata; nareszcie jest i ono, przynoszą depeszę od Imeretyńskiego. Wszystko gotowe, trzeba działać, i pijany Danilczuk czyta zebranym robotnikom ogłoszenie zarządu Huty o rozwiązaniu umowy najmu. Tłum wysłuchał i ruszył, zbliżając się powoli do miejsca egzekucji. Danilczuk pamięta jednak jeszcze, że trzeba usunąć zawczasu wszystko, co winę obciąża i na Boga zaklina, by usunięto kobiety i dzieci. Nareszcie następuje ostatnia scena: padają strzały, krew się leje obficie, na ulicy zostają trupy i ranni. Zbrodniarz zakończył swoje dzieło...Fakty te nie pozostawiają najmniejszej wątpliwości – zbrodnia była najzupełniej świadoma. Zresztą, jeszcze na kilka godzin przed strzelaniem żandarmi w Sosnowcu, o milę odległym, zapowiadali: eto dieło siewodnia konczytsia pulami [ta sprawa dziś zakończy się kulami]. Czemu więc przypisać tak niezwykle barbarzyństwo, czemu tym razem rząd, bez widocznej potrzeby, odstąpił od swej zwykłej, podstępnej taktyki – tajemnego usuwania przeciwników bez rozgłosu?
Były, prawda, próby po temu, próby, które właśnie przyśpieszyły wybuch strajku: 21 września aresztowano 8 robotników. Lecz czyż miejsca w więzieniach zabrakło, czyż mało było żandarmów, by bez powodu wywołać rozgłos, oburzać najprostsze uczucie ludzkości, mordując bezbronną i spokojną ludność? Fakt ten, naturalnie, ma swoje tłumaczenie.Po pierwsze więc był to mord polityczny. Do niedawna jeszcze carat, gnębiąc Polskę z całym barbarzyństwem, do którego jest zdolnym, obłudnie udawał przyjaciela ludu, którego miał bronić przed wyzyskiem i uciskiem panów. Wszystkie prawa wyjątkowe, wydawane przeciw Polakom, miały być niby skierowane tylko przeciwko warstwom wyższym, natomiast wmawiano w siebie i w naiwnych a głupich Rosjan, że cały lud polski z wdzięcznością i ufnością patrzy na cara i jego rządy. W ostatnich jednak czasach rozwój ruchu robotniczego, coraz bardziej w swych dążeniach wrogiego caratowi, coraz większa niechęć ludu wiejskiego do swych nieproszonych opiekunów, przekonały rosyjskie sfery rządowe, że lud to opora niepewna. Natomiast zupełny zanik rewolucyjnego usposobienia wśród klas uprzywilejowanych w Polsce, wzrastający coraz bardziej strach posiadaczy przed groźnym dla nich widmem rewolucji robotniczej, zbliżyły do siebie strony zawierające obecnie ugodę polsko-rosyjską. Zachowała się jednak jeszcze wzajemna nieufność – skutek długoletniej walki poprzedniej. Przyjazd cara do Warszawy – to była próba rozproszenia tej ostatniej chmurki na niebie ugodowym. Bezmiar służalczości okazanej carowi, kadzidła pochlebstw, skwapliwie przed władzą roztaczane, słowem, cała ohyda warszawskich „uroczystości”, w dostatecznej mierze dowiodła zupełnego oddania się klas uprzywilejowanych caratowi. Teraz kolej była na cara – on musiał pokazać, że równie szczerze będzie bronić interesów swych nowych sojuszników.
Gdyśmy w proklamacji na przyjazd cara pisali: raz jeszcze kosztem ludu pracującego klasy posiadające zawierają sojusz z najeźdźcą, nie przypuszczaliśmy, że tak prędko koszta namacalnie przez lud zostaną zapłacone. Krew bowiem robotników dąbrowskich to są właśnie owe judaszowe srebrniki, zsypane przez rząd do zdradliwej i pożądliwej łapy naszych wyzyskiwaczy, oto zapłata za przyjęcie cara. I jak gdyby dla jaskrawszego oświetlenia wypadku, Imeretyński, urzędowy pośrednik ugody, posłał swe zezwolenie na mordy w Dąbrowie, w chwili, gdy bawił na weselu u Zamojskich, przedstawicieli nowej Targowicy. Wspólnikami więc rządu w zbrodni nie jest jeden Harting, podczaszy katów dąbrowskich, lecz cała klika panów i fabrykantów, cala zgraja panoszących się bardów ugody, cała zgangrenowana burżuazja polska.
Oprócz tego były przyczyny miejscowe, które popchnęły rząd do dokonania rozmyślnej rzezi. Świetny rozwój ruchu robotniczego w Dąbrowie w ostatnich latach nie na żarty zastrasza rząd i fabrykantów. Ogromne zbiorowisko proletariatu, jakim jest okręg sosnowiecki, znaczenie jego dla całego kraju nakazywały nie lekceważyć tego ruchu.
A ruch ten stale przypominał o sobie, to strajkiem, to ukazaniem się „Górnika”, to wreszcie ogólnym nastrojem robotników, podnoszących głowy pod wpływem świadomości socjalistycznej i poczucia sił wzrastających. Przy tym sam powód strajku w Hucie był właśnie taki, że mógł poruszyć najszersze kola robotników w Zagłębiu Dąbrowskim. Chodziło tu, jak wiadomo, o kasy pomocy, będące tam dla kapitalistów dodatkowym sposobem okradania robotników. Z tego powodu wybuchł poprzednio strajk w Niwce, a agitacja w tej sprawie, przez partię naszą prowadzona, kazała oczekiwać, że pomyślny strajk w Hucie wywołać może ogromny ruch w całej okolicy. Rząd więc postanowił za jakąkolwiek cenę wstrzymać ruch, położyć mu tamę. Tamą tą właśnie miały być ciała pomordowanych towarzyszy.
Nie dosyć jednak jest wytłumaczyć zjawisko, nie dosyć wyszukać w duszy mordercy pobudkę, która kierowała jego ręką. Obrażone poczucie sprawiedliwości pożąda kary, a naturalne względy samoobrony zmuszają szukać sposobu uniemożliwienia w przyszłości podobnej zbrodni. Przypatrzmy się naprzód złoczyńcy. Czy jest nim głupi żołdak, który ruszył cyngiel karabinu, czy jest nim nawet podchmielony Danilczuk, wydający rozkazy? Bez wątpienia udział tych ludzi w zbrodni jest dostatecznym powodem, by na nich spadła kara, lecz pamiętajmy, że inni szatani byli tu czynni. Szatanem tym jest cały dzisiejszy porządek społeczny, potwór mający dwie nogi: jedna to wyzysk kapitalistyczny, szukający pomocy bagnetów, druga to rząd najeźdźczy, rozkazujący tym bagnetom. Ten to potwór uzbroił rękę wykonawców, zrobił z nich ślepy miecz, nie wiedzący nieraz, co czyni.
Dopiero gdy obezwładnimy szatana, gdy odbierzemy wyzyskowi podporę bagnetów, dopiero wtedy będziemy zabezpieczeni od krwawych zbrodni rządowych. Dopóki zaś każdy, kto ma brzęczące mamidło w kieszeni, może w każdej chwili powołać na swe usługi pijanego dzikusa, który ma prawo znęcać się nad nami, dopóty raz po raz będą dorzucane nowe krwawe ofiary do gmachu naszej niewoli. Uniemożliwić więc podobne mordy to znaczy wywalczyć w sobie swobodę, zdobyć prawo gospodarowania w kraju według naszej własnej woli, a nie według chęci pierwszego lepszego umundurowanego łajdaka. W swobodnej Polsce, zdobytej naszymi dłońmi, nie będzie miejsca dla morderczych wybryków bogaczy, bo na straży sprawiedliwości będzie stać sam gnębiony dziś i wyzyskiwany lud pracujący.
Lecz cel to nie bliski, prowadzi do niego droga spiętrzona przeszkodami, droga ofiarnej i ustawicznej walki. A wobec tego powstaje pytanie, czy na tej drodze znowu nie spotkamy zbrodniczych zamachów rządu, a jeżeli spotkamy, to jak na nie odpowiedzieć mamy?
Jest ofiara, której krew o pomstę woła, jest dziki oprawca, który zbrodni dokonał – brakuje ostatniego ogniwa dla zamknięcia łańcucha wypadków, brakuje kary i odpowiedzi towarzyszy zamordowanych. Ten brak z czasem zapełnić musimy. Nie możemy obecnie przesądzać formy tego odporu przeciwko gwałtom rządowym. Czy będzie to natychmiastowa, a żywiołowo wybuchająca odpowiedź siły fizycznej na gwałt zadany, czy będzie zawczasu przygotowany zbrojny opór przemocy, czy też nareszcie kara wykonana na głównych sprawcach zbrodni – wszystko to zależeć musi od warunków czasu i miejsca, których przewidzieć nie możemy. To pewne jednak, że im silniej będzie rząd na nas nacierał, im natarczywiej będzie swymi gwałtami wymagał naszej odpowiedzi – tym prędzej ją otrzyma.
Józef Piłsudski
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w PPSowskim piśmie „Robotnik” nr 25, 12 grudnia 1897 roku. Następnie wznowiono go w: Józef Piłsudski – „Pisma zbiorowe. Wydanie prac dotychczas drukiem ogłoszonych”, tom I, Instytut Józefa Piłsudskiego, Warszawa 1937. Przedruk za tym ostatnim źródłem, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Tekst o przebiegu masakry w Hucie Bankowej publikowaliśmy tutaj: Strajk w Hucie Bankowej w roku 1897