Tytus Filipowicz
Własne szlaki polskiej myśli socjalistycznej
[1939]
I
Przed wojną prasa socjalistyczna zachodniej Europy poświęcała sporo miejsca stosunkowi socjalizmu do zagadnień ogólnonarodowych. Jak wiadomo, socjalizm polski do swego najważniejszego zagadnienia narodowego – do sprawy walki o niepodległość – ustosunkował się w ten sposób, że stał się jej pionierem i jej chorążym. Co między innymi znaczyło, że nasza partyjna publicystyka przedwojenna wyprzedziła, w zakresie zagadnienia narodowego, socjalizm zachodni. Albowiem nie uzasadnialiśmy, jakim powinien być stosunek socjalizmu do spraw narodowych, lecz broniliśmy stanowiska już zajętego i stąd wyprowadzaliśmy dalsze wnioski.
W łonie Międzynarodówki Socjalistycznej przed wojną PPS była jedyną partią dążącą do niepodległości swojego narodu. Z tego powodu na kongresach międzynarodowych Róża Luksemburg ostro napadała na PPS, zarzucając, że stanowi wyjątek wśród wszystkich innych partii. Kiedy na jednym z kongresów wołała: „PPS prowadzi proletariat na drogi fałszywe, bo rozwój historyczny skazuje Polskę na organiczne wcielenie do Rosji!” – nie przeczuwała, że życie tak prędko zada kłam jej słowom.
Oprócz ustosunkowania się do zagadnień ogólnonarodowych, przed rokiem 1914 były jeszcze inne różnice pomiędzy socjalizmem polskim, a socjalizmem krajów innych.
II
Socjalista-rewolucjonista rosyjski, Wiktor Czernow, członek egzekutywy Socjalistycznej Międzynarodówki Robotniczej, podkreślił niedawno uderzającą sprzeczność pomiędzy faktami dzisiejszymi a prognozą, jaką co do dalszego rozwoju kapitalizmu stawiały przed wojną oba ówczesne skrzydła socjalizmu niemieckiego. Według tej prognozy, bezpośrednio po okresie gospodarki kapitalistycznej miała nastąpić era gospodarki socjalistycznej. Według Kautsky’ego, zmiana miała nastąpić przez nagłe załamanie się kapitalizmu i wprowadzenie ustroju socjalistycznego. Według rewizjonisty Bernsteina, przejście od kapitalizmu do socjalizmu miało odbyć się drogą stopniowej zamiany pierwiastków indywidualistycznych pierwiastkami kolektywistycznymi. Czernow pyta: „Kto miał słuszność?”. I odpowiada: „Okazało się, że oba kierunki jej nie miały”. Historia – pisze dalej Czernow – nie potoczyła się „według Bernsteina”, ani „według Kautsky’ego”.
I Czernow mówi dalej: „Czas już spojrzeć rzeczywistości w oczy. Czas już znaleźć jakąś trzecią hipotezę. Być może, iż cała tragedia naszych czasów polega na tym, że stary, klasyczny kapitalizm wynaturzył się i zbankrutował, zaś socjalizm nie zdołał jeszcze dojrzeć wewnętrznie. A jeżeli tak, to czeka nas długi okres pośredni, okres całkiem odmiennego, samoistnego układu społecznego, dzielącego dwie epoki. Możemy go nazwać, jak nam się podoba, kapitalizmem zorganizowanym, kapitalizmem państwowym, ustrojem gospodarki kierowanej. Istota jego polega na tym, że będzie to ustrój niebywałej centralizacji, skojarzenia w ręku państwa wszechwładzy gospodarczej z wszechwładzą polityczną, ustrój bezwzględnego podporządkowania energii osobistej potrzebom przewidzianym w planie wytkniętym przez państwo”.
Okazuje się tedy, że nie przeszliśmy z kapitalizmu do socjalizmu, lecz do jakiegoś okresu przejściowego, najwyraźniej reakcyjnego, notabene, jak pisze Czernow, „nieprzewidzianego ani przez marksizm, ani przez naukę burżuazyjno-liberalną”.
Taki bieg wypadków jest niespodzianką dla Czernowa i, łącznie z nim, dla szeregu teoretyków socjalizmu. Czy ten bieg wypadków był niespodzianką dla socjalizmu polskiego?
Prowadzona swego czasu przez PPS w Krakowie spółka wydawnicza „Książka” wydała w roku 1910 większą pracę pod tytułem „Zagadnienia postępu”. Zrobiwszy przegląd tendencji gospodarki kapitalistycznej, książka ta powiada, że pogląd, iż po erze kapitalizmu nastąpi era socjalizmu, nie jest żadnym pewnikiem. Pogląd taki jest przypuszczeniem, hipotezą, notabene jedną z kilku hipotez, jakie można postawić o wyglądzie przyszłego społeczeństwa. Jeśli nawet uznać za pewnik, że społeczeństwo pokapitalistyczne będzie władać środkami produkcji kolektywnie, nie znaczy to wcale, aby ono miało być społeczeństwem socjalistycznym, albowiem wyzysk pracy indywidualnej może pozostać, mimo kolektywnej formy własności. To jedna tendencja. Innej tendencji można dopatrzeć się w strukturze społeczeństwa, jaką wytwarza rozwój wielkich towarzystw akcyjnych i koncentracja kapitału bankowego. Rozpowszechnia się typ ogromnych, międzynarodowych grup przemysłowych, których szczyt stanowią współwłaściciele – dyrektorzy, środek – technicy, a podstawę – robotnicy i rzesze drobnych urzędników. Oparte na takiej organizacji przyszłe społeczeństwo będzie podobne nie do tego, jakie opisuje Bellamy w słynnej powieści „Rok 2000”, lecz będzie oligarchią rządzoną przez drobną grupę, trzymającą w ręku olbrzymią szarą armię pracowniczą jednakowo żyjącą, jednakowo ubraną, jednakowo szarą, już przekonaną i nadal przekonywaną o dokonanym zawarciu pokoju społecznego pomiędzy pracą a kapitałem. To znaczy, że przyszłość niosłaby nie ustrój socjalistyczny, lecz urzeczywistnienie konserwatywnego ideału o nowej formie feudalizmu. Co się tyczy filozofii takiego ustroju – jej nauczyciel już się pojawił – jest nim Nietzsche.
Oto jak – według „Zagadnień postępu”, wyglądały obiektywne tendencje, widoczne w ustroju społeczeństw przedwojennych. Przyszłość bezpośrednia miała należeć nie do socjalizmu, lecz do jakiegoś – jak dziś mówi Czernow – „ustroju przejściowego”.
Jeśli obecnie, po upływie lat blisko trzydziestu od chwili postawienia prognozy powyższej, spojrzymy na rzeczywistą rzeczywistość Rosji, Niemiec, Italii – czy nie będziemy musieli przyznać, że w swych spodziewaniach co do przeszłości, socjaliści niemieccy mylili się, a polscy mieli słuszność?
III
Przed wojną, stawiając swe hipotezy o rozwoju społeczeństwa kapitalistycznego, socjalizm polski dążył do wywalczenia niepodległej Polski ludowej, demokratycznej, w przeświadczeniu, że w dalszym biegu rzeczy, zarówno w Polsce, jak i gdzie indziej, ustrój socjalistyczny stanie się faktem. Tę samą wiarę mamy dzisiaj. Ta wiara nie jest jednakże wiedzą – ona jest wolą urzeczywistnienia naszych ideałów i naszych pożądań.
Tak formułując swe stanowisko socjalizm polski różnił się jeszcze raz – po raz trzeci – od poglądu socjalistów niemieckich. Już to w ogóle nie bardzo uznawaliśmy socjalną demokrację jako nauczyciela prawdziwych doktryn i to w czasie, gdy była nauczycielem uznanym przez inne narodowe partie socjalistyczne. Lecz, o ile dwie pierwsze różnice o jakich mowa powyżej, były pozornie kwestią taktyki i analizy naukowej, to trzecia sięgała do głębi całego światopoglądu. A to z powodów następujących.
Racjonalizm francuski wieku oświecenia oraz teorie przyrodnicze wieku XIX były odpowiedzialne za rozpowszechnienie się wiary głoszącej, że postęp ludzkości jest prawem przyrody, dążącym stale ku formom coraz wyższym, że postęp porywa i przytłacza wszelką wolę indywidualną, przechodząc do porządku dziennego nad uczuciami i sumieniem jednostki. Ponieważ postęp, według tego poglądu, działa z siłą fatalną, spycha więc niemal do zera znaczenie odpowiedzialności i czynu indywidualnego. Jednostce pozostawia tylko podziw, że społeczeństwo ludzkie jest tak dowcipnie nakręcone. Pozostaje również oczekiwanie, że działająca za człowieka ewolucja doprowadzi społeczeństwo na wyższy poziom kultury i cywilizacji.
Otóż prognoza twierdząca, że bezpośrednią koniecznością kapitalizmu będzie ustrój socjalistyczny, jest odmianą przyrodniczej teorii automatycznego postępu.
Co mówi krytyka nowoczesna o „prawie automatycznego postępu społecznego”?
Krytyka nowoczesna po prostu neguje istnienie takiego prawa. Społeczeństwa, w których historia stwierdza fakty postępu, są małymi oazami w porównaniu z obszarem ziem, ongi zamieszkałych, na których żaden postęp nie miał miejsca, gdzie człowiek ginął niszczony kataklizmami, ludożerstwem i własną tępotą. Postęp kultury przejawiał się w wielu punktach świata nie jako prawidło, lecz jako wyjątek. A jeśli w ciągu dłuższych okresów można stwierdzić postęp niektórych społeczeństw, to nie posuwa się on prawidłową linią, lecz załamuje się, przerywa i znów wznosi. Skądże więc może być mowa o wszechobecnej, żywiołowej sile postępu, o jego ciągłości?
Notabene, gdziekolwiek w dziejach widzimy postęp, dokonał się on dzięki świadomej działalności jednostek lub drobnych ugrupowań, występujących przeciwko panującemu zwyczajowi. Więc samo pojęcie i sam fakt postępu związane są z pojawieniem się w umyśle człowieka funkcji oceny i wyboru. Postęp jest wynikiem działalności twórczej człowieka, stawiającego sobie cele i kierującego się w ich wyborze pojęciami moralnymi. Postęp polega nie tylko na zwiększeniu produkcji i bogactwa, lecz przede wszystkim na wzroście wolności i sprawiedliwości. Postęp nie jest żadnym prawem przyrody, lecz może być urzeczywistniany, o ile znajdą się ludzie dążący do realizacji różnych tzw. naturalnych praw człowieka, jak prawo do pracy, prawo do swobody, prawo do wypoczynku, itp.
Mniej więcej to samo, co o teorii automatycznego postępu, należy powiedzieć o opartym na niej poglądzie, że rozwój kapitalizmu prowadzi z siłą niezłomną wprost do ustroju socjalistycznego. Nie ma żadnej ekonomicznej konieczności, która musi doprowadzić społeczeństwo do ustroju socjalistycznego. Ustrój ten zostanie osiągnięty wówczas tylko, gdy człowiek postawi go sobie jako cel, przejawi inicjatywę i, korzystając ze sprzyjających warunków, rozwinie odpowiednią działalność. Ustrój socjalistyczny – to zadanie do wykonania.
Przy takim, jedynie słusznym, postawieniu sprawy, odzyskują prawo obywatelstwa wszystkie pierwiastki odsuwane na podrzędne miejsca przez tzw. ortodoksyjnych socjalistów, mianowicie pierwiastki uczucia i wyobraźni. Wszak nie co innego, jak właśnie uczucie oburzonej sprawiedliwości każe nam potępiać ustrój obecny i dążyć do jego zmiany. Tym sposobem dochodzimy do stwierdzenia aksjomatu, niemodnego od czasów socjalistów-utopistów, że w podstawie pojęcia socjalizmu leży pierwiastek etyczny. To znaczy, między innymi, że jeden z elementów składowych socjalizmu stanowią tradycyjne ideały ogólnoludzkie.
Wspomnimy pokrótce o tych ideałach.
Starożytna teza równości wszystkich przed Bogiem i absolutnej wartości każdej jednostki ludzkiej, głoszona początkowo przez filozofię wschodu, podjęta i rozpowszechniona przez chrześcijaństwo, została następnie rozwinięta w zasadę równości przed prawem. Posiane w sercach ludzkich uczucie sprawiedliwości potęgowało się z biegiem czasu, ogarniając coraz szersze masy zapładniające nowe pojęcia. Nad rozwojem tych uczuć i pojęć pracował Kościół, następnie humaniści, reformacja, potem filozofia XVIII stulecia. Zostało wytworzone pojęcie prawa naturalnego, później wolności politycznej. Wreszcie, do haseł demokracji politycznej socjalizm dorzucił tezę demokracji ekonomicznej. Apelując do interesu mas pracujących, socjalizm przemawia jednocześnie do wyobraźni i uczucia całego społeczeństwa w imię ogólnoludzkich ideałów. Budząc wydziedziczonych, rozpala jednocześnie najszlachetniejsze namiętności, porywa jednostki należące do klasy posiadającej. Zdobywa rozmach i siłę, zmieniając kierunek historii. Nie miałby nigdy tej potęgi, upominając się tylko o materialny interes jednej, choćby najliczniejszej klasy. Swe dążenia, siłę i wiarę w zwycięstwo, socjalizm znajduje nie tylko w interesach mas, lecz i w odwiecznych pragnieniach ludzkości, które i dawniej zawsze porywały ją do wielkich czynów. I tu kryje się tajemnica jego wpływów.
W ten sposób pojmowany socjalizm – to nie jest, jak nam chciano wmówić, fatalistyczne poddanie się konieczności, dążącej automatycznie do nowych form bytu – to udział odpowiedzialny w wielkiej pracy tworzenia rzeczywistości nowej i lepszej.
O specjalnych tezach socjalizmu polskiego i o całej jego własnej filozofii warto pamiętać dobrze dzisiaj, gdy Rzeczpospolita wraz z całą Europą zbliżają się do progu nowego przełomu historycznego.
Tytus Filipowicz
Od Tytusa Filipowicza, byłego ambasadora w Waszyngtonie, jednego z najwybitniejszych przed wojną działaczy i pisarzy polskiego ruchu socjalistycznego, otrzymaliśmy artykuł, który z całą chęcią zamieszczamy.
Dodamy od siebie, że autorem książki „Zagadnienia postępu” był właśnie Tytus Filipowicz.
Redakcja „Robotnika”
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w PPS-owskim dzienniku „Robotnik” nr 22/1939, 22 stycznia 1939 roku. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Na potrzeby Lewicowo.pl udostępnił i przygotował Przemysław Kmieciak.
Tytus Filipowicz (1873-1953) – urodził się w Warszawie w rodzinie lekarskiej, był uczniem szkoły sztygarów w Dąbrowie Górniczej, gdzie związał się z nielegalnymi strukturami Socjaldemokracji Królestwa Polskiego. Pracował następnie jako sztygar w kopalni „Flora”. Po rozbiciu lokalnego oddziału SDKP przez policję, zainicjował wstąpienie ocalonych do PPS. Od 1897 r. redagował podziemne PPS-owskie pismo „Górnik”. W tym samym roku został aresztowany, ale uciekł podczas transportu do więzienia w Piotrkowie, przybył do Krakowa, a stamtąd do Londynu. Tam pracował jako zecer w drukarni socjalistycznego „Przedświtu”, działał w miejscowej sekcji Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich i w środowiskach polskich robotników-emigrantów. Był aktywnym publicystą prasy partyjnej. Jeden z liderów PPS, był w okresie wojny rosyjsko-japońskiej uczestnikiem pertraktacji z rządem Japonii w sprawie pomocy finansowej i w postaci broni dla PPS, wraz z J. Piłsudskim odbył w tej sprawie podróż do Japonii. Zimą 1904 r. przybył do Krakowa, w toku rewolucji 1905 r. aresztowano go w redakcji nieformalnego jawnego organu PPS, „Kuriera Codziennego”. Więziony na Pawiaku i w X Pawilonie Cytadeli, skazany na 5 lat zesłania w głąb Rosji. Uciekł z zesłania i wrócił do Krakowa. Po rozłamie w PPS opowiedział się za Frakcją Rewolucyjną, już wcześniej bowiem mocno akcentował postulaty niepodległościowe, choć wyrażał opinie, że „militaryzacja” partii może osłabić jej wpływy w masowych walkach robotniczych. Po rozłamie tworzył struktury PPS-FR w Łodzi i okolicach, został wybrany do CKR. Opublikował w tym okresie kilka ważnych artykułów i broszur programowych. Z ramienia PPS brał udział w kongresie II Międzynarodówki w Kopenhadze na przełomie sierpnia i września 1910 r. Na początku II dekady XX w. przeniósł się z Łodzi do Krakowa i Lwowa, gdzie wykładał w szkołach partyjnych. W roku 1912 zaznaczył się dystans między nim a partią, co poskutkowało współpracą publicystyczną z organami PPS-Lewica, jednak po wybuchu I wojny światowej wstąpił do I Brygady Legionów Polskich. Kierował akcją werbunkową w Małopolsce, następnie prowadził w Warszawie biura Prezydium Naczelnego Komitetu Narodowego. W 1917 r. wstąpił do Stronnictwa Niezawisłości Narodowej – ugrupowania inteligenckiego, bliskiego ideowo PPS-owi. Po odzyskaniu niepodległości był kierownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jędrzeja Moraczewskiego. Brał udział w misji dyplomatycznej na południowym Kaukazie, gdzie bolszewicy wzięli go do niewoli i zwolnili dopiero po zawarciu pokoju ryskiego. Mianowany został wówczas kierownikiem poselstwa RP w Moskwie, od 1922 do 1927 r. pełnił tę funkcję w Finlandii, później przez rok w Belgii, a następnie w latach 1928-1932 w Waszyngtonie. W 1933 r. przeniesiony w stan spoczynku ze służby dyplomatycznej, powrócił do kraju. Zorganizował i przewodził Lidze Odrodzenia Gospodarczego, o profilu lewicowo-etatystycznym, a w styczniu 1936 r. współzakładał na bazie LOG Polską Partię Radykalną. Sytuował się na lewym skrzydle obozu piłsudczykowskiego, jednak rozczarowany jego ewolucją ku prawicy i rosnącym autorytaryzmem, zerwał z tym środowiskiem i pod koniec 1937 r. wstąpił do Klubu Demokratycznego, a następnie Stronnictwa Demokratycznego. Po wybuchu II wojny światowej przedostał się do Francji, gdzie wszedł w skład emigracyjnej Rady Narodowej. Po hitlerowskiej napaści wyjechał do Londynu, gdzie był prezesem Rady Narodowej RP oraz jednym z liderów zagranicznych struktur Stronnictwa Demokratycznego. Z jego inicjatywy wydawano emigracyjny organ SD „Warszawianka”, głoszący hasła centrolewicowe i koncepcję powojennej Polski jako demokratycznego kraju opartego na rządach warstw pracujących (robotnicy, chłopi, inteligencja pracująca) oraz daleko posuniętych reformach socjalnych. Negatywnie oceniał utworzenie PRL i wasalizację Polski przez Sowietów, pozostał na emigracji, wchodząc ponownie w skład Rady Narodowej RP. Był współzałożycielem i pierwszym prezesem londyńskiego Instytutu J. Piłsudskiego. W międzywojniu aktywny działacz wolnomularski wysokiego szczebla.