Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Feliks Perl

Wilhelm Liebknecht

[1906]

...Za trumną jego szedł nieprzejrzany tłum ludzi, pogrążony w smutku i żałobie. Takiego pogrzebu Berlin jeszcze nie widział. Zewsząd, z Niemiec i zza granicy, przybyły deputacje, aby oddać hołd zmarłemu. Tysiące wieńców rzucono na świeżą mogiłę. Tysiące listów i telegramów świadczyły o głębokim wrażeniu, jakie śmierć Liebknechta wywołała w całym świecie socjalistycznym. Była to powszechna manifestacja czci i żałoby. Nawet przeciwnicy przyznać musieli, że z Liebknechtem schodzi do grobu człowiek niepospolity, człowiek bardzo szlachetny i dobrze zasłużony. Partia socjalistyczna straciła w Liebknechcie jednego ze swoich najlepszych wodzów, rewolucjonistę bez trwogi i skazy, który nigdy broni z rąk nie wypuścił, nigdy nie zwątpił. Pół wieku przebył na polu walki – w krwawym znoju pracował dla sprawy proletariatu, dla sprawy ludzkości – i tą pracą swoją, tą walką dźwignął sobie pomnik niepożyty, „trwalszy nad spiże”, w sercach i umysłach robotników całego świata. Historia zapisała jego nazwisko w liczbie najlepszych, najzasłużeńszych, pamięć jego czynów pójdzie w najdalsze pokolenia...

Wilhelm Liebknecht urodził się 29 marca 1826 r. w mieście Giessen w Wielkim Księstwie Heskim. Pochodził z rodziny urzędniczej, wcześnie stracił rodziców, krewni zaś, którzy, zajęli się jego wychowaniem, chcieli go wykierować na biurokratę. Nie odpowiadało to jednak usposobieniu młodego Liebknechta, którego charakter niepodległy nie znosił więzów. Bardzo też rychło w jego wrażliwym umyśle poczęły kiełkować poglądy buntownicze. Miał lat jedenaście, kiedy krewny jego, pastor Weidig, przywódca liberałów heskich, w więzieniu przeciął sobie żyły kawałkami szkła. Samobójstwo to wywołane zostało okrutnym postępowaniem władzy, która kazała nieszczęśliwemu więźniowi wymierzyć chłostę. Wypadek ten wywołał w całych Niemczech ogromne wrażenie, a w duszy dziecka posiał ziarna nienawiści do despotyzmu. Im bardziej Liebknecht dojrzewał – a dojrzewał prędko – tym bardziej przejmował się wstrętem do stosunków politycznych niemieckich! Nad krajem całym ciążył, niby wieko trumienne, ucisk mniejszych i większych despotów – Niemcy rozbite, rozczłonkowane, pokrajane na drobne państewka, nie miały wspólnej narodowej siły, lecz były tylko polem intryg i zazdrosnego współzawodnictwa dla Prus i Austrii – myśl wolna w więzach, wszelki ruch śmielszy bezlitośnie tłumiony i dławiony. Zjednoczenie i wolność Niemiec – ten cel, ten ideał Liebknecht poślubił już w chłopięcych niemal latach. Lecz Niemcy mogą być wolne tylko jako republika! Liebknecht zrozumiał to od razu i przekonania republikańskie głęboko zapadły mu w duszę. W r. 1872 Liebknecht, oskarżony o zdradę stanu, oświadczył przed sądem: „Powiem szczerze i otwarcie: od czasu, jak zacząłem myśleć, jestem republikaninem i jako republikanin umrę”. Myśl socjalistyczna też wcześnie oddziaływać nań zaczęła. Jeszcze w gimnazjum wpadły mu w ręce dzieła Saint-Simona, które chciwie pochłonął.

W siedemnastym roku życia Liebknecht skończył gimnazjum i wstąpił na uniwersytet. Studia nie były dlań środkiem kariery, chciał zadowolić żądzę wiedzy, dlatego tez oddawał się z zamiłowaniem różnym przedmiotom. W ciągu 4 i pół lat studiował na wszechnicach w Berlinie, Giessen i Marburgu naprzód teologię i filologię (językoznawstwo), potem głównie filozofię. Zamierzał poświęcić się działalności naukowej, przez jakiś czas łudził się nadzieją, że może uda mu się otrzymać katedrę profesorską w jednym z prowincjonalnych uniwersytetów niemieckich. Rychło jednak zrozumiał, że jego przekonania polityczno-społeczne nie pozwolą mu dopiąć tego celu. Cóż więc robić? W ówczesnych Niemczech Liebknecht nie widział dla siebie możności szerszego działania – postanowił więc wyemigrować do wolnego kraju, do Stanów Zjednoczonych. W r. 1847 Liebknecht wyruszył do Hamburga, aby tu wsiąść na okręt; lecz w drodze zapoznał się przypadkowo z pewnym nauczycielem ze Szwajcarii, który myśl jego skierował w inną stronę. Stosunki polityczne w Europie – mówił – rychło muszą się zmienić, może wkrótce już wybuchnie rewolucja, a wobec tego republikanie powinni być jak najbliżej pola walki. Zamiast do Ameryki, lepiej pojechać do Szwajcarii. Liebknecht posłuchał rozumnej rady i zawrócił z drogi, aby udać się do Zurychu. Tutaj, w niemieckim stowarzyszeniu robotniczym, zetknął się po raz pierwszy z robotnikami; nie występował jeszcze wszakże jako agitator: nie uczył jeszcze innych, ponieważ sam się chciał uczyć. Wkrótce marzenia Liebknechta ziściły się: 23 lutego 1848 r. przyszła wiadomość o wybuchu rewolucji w Paryżu. Liebknecht spieszy czym prędzej na pole walki, lecz przybywa już po zwycięstwie ludu. Rewolucja lutowa, ogłoszenie republiki we Francji, wywarły w całej Europie olbrzymie wrażenie, dały sygnał do powszechnego ruchu. W marcu wybuchła rewolucja w Niemczech: olbrzymie gnojowisko reakcyjne, jak wyraził się Liebknecht w swojej broszurze o rewolucji marcowej (Berlin 1898 r.), zatrzęsło się i zaczęło się rozpadać. Ale to był dopiero początek, trzeba rewolucję utrwalić, trzeba zaprowadzić republikę! Emigranci niemieccy w Paryżu pałają niecierpliwością; poeta Herwegh zdobywa się na dość niepraktyczny pomysł, mianowicie organizuje w Paryżu legion (oddział) republikanów niemieckich, aby wtargnąć z nim do Badenii. Liebknecht nie namyśla się długo, bierze czynny udział w organizowaniu legionu, lecz choroba przykuwa go do łóżka i nie pozwala brać udziału w wyprawie. A gdy już mógł pospieszyć do towarzyszów, los wyprawy rozstrzygnął się 27 kwietnia klęską pod Dosenbach. Po kilku miesiącach, w połowie września republikanin Gustaw Struve ponowił próbę. Liebknecht z kilkunastu towarzyszami przechodzi Ren, w ciągu kilku dni tworzy dość silny oddział i spieszy połączyć się z innymi oddziałami. Tymczasem Struve poniósł porażkę, Liebknechta schwytano i uwięziono. Dziewięć miesięcy siedział wraz z towarzyszami we Freiburgu w więzieniu śledczym. A gdy go w maju 1849 r. postawiono przed sąd, położenie się zmieniło: w Badeńskim, w Palatynacie wrzała rewolucja, prokurator cofnął więc oskarżenie i podsądnych uwolniono. Po wyjściu z więzienia, Liebknecht niezwłocznie przyłączył się do ruchu, znanego pod nazwą Raichsverfassungskampagne (walka w obronie konstytucji ogólnoniemieckiej, której rządy uznać nie chciały). Służył jako kanonier w oddziale Jana Filipa Beckera. Lecz rewolucja i tym razem ulec musiała przeważającej sile wojsk pruskich*. Po jej upadku Liebknecht udał się do Szwajcarii, nie do Zurychu jednak, gdzie niezbyt było „bezpiecznie”, lecz do Genewy.

Tutaj wstąpił do niemieckiego stowarzyszenia robotniczego i został wybrany na przewodniczącego. W Szwajcarii było dość dużo takich stowarzyszeń, ale nie miały one ani wspólnej organizacji, ani wyraźnego programu. Liebknecht starał się je połączyć i nadać im kierunek socjalistyczny. W tym celu zwołano zjazd delegatów w Murten, w kantonie freiburskim; zanim jednak zjazd się rozpoczął, policja aresztowała uczestników, w tej liczbie i Liebknechta. Dwa miesiące trwało śledztwo, a sprawa zakończyła się tym, że 296 członków stowarzyszeń robotniczych wydalono ze Szwajcarii (w r. 1850). Liebknecht udał się do Londynu.

Rozpoczęły się ciężkie dni życia emigracyjnego, Troska o    chleb, codzienne kłopoty pieniężne stale Liebknechta prześladowały. Z początku położenie było tym gorsze, że Liebknecht nie znał jeszcze języka angielskiego i nieświadom był stosunków. Później Liebknecht zarabiał na życie dawaniem lekcji i współpracownictwem w pismach niemieckich. Zaledwie wystarczało to na utrzymanie. Ale pod innymi względami pobyt w Anglii bardzo był dla Liebknechta korzystny. Zbliżył się tu do Marksa i Engelsa, zaprzyjaźnił z nimi i w tej doskonałej szkole przejął się zasadami socjalizmu naukowego; poglądy jego wyjaśniły się i utrwaliły. Badanie stosunków angielskich wpłynęło ogromnie na wyrobienie społeczno-polityczne Liebknechta; w Anglii miał niezrównaną sposobność poznać zarówno nowożytną gospodarkę kapitalistyczną, jak i praktykę wolnego życia politycznego. Liebknecht studiował też z zamiłowaniem kwestie polityki międzynarodowej, a do studiów takich Anglia nadawała się – i nadaje – lepiej od jakiegokolwiek innego kraju. W tym kierunku znaczny wpływ na Liebknechta wywarł Dawid Urquhart, który zajmował się specjalnie tzw. kwestią wschodnią i był nieubłaganym wrogiem Rosji i polityki rosyjskiej.

Praktyczna, agitacyjna działalność Liebknechta w Londynie nie mogła być oczywiście znaczna. Zaraz po przyjeździe wstąpił do „Związku komunistów”, na którego czele stali Marks i Engels. Organizacja ta jednak wkrótce upadła po części z powodu zatargów wewnętrznych, które doprowadziły do rozłamu, po części skutkiem niemożliwości szerszego działania w Niemczech. Po procesie komunistów w Kolonii (w listopadzie 1852 r.) organizacja rozwiązała się. Liebknecht od tego czasu miał tylko szczupłe pole działalności – w „Komunistycznym Związku robotniczym” w Londynie, tutaj miewał odczyty, dawał lekcje języka niemieckiego, francuskiego, angielskiego itd.

W r. 1862 amnestia króla pruskiego pozwoliła Liebknechtowi wrócić do kraju. Przyjechał więc do Berlina i tu wstąpił do redakcji „Norddeutsche Allgemeine Zeitung” (Gazeta powszechna północno-niemiecka), pisma, świeżo założonego przez Augusta Brassa. Brass był rewolucjonistą z 1848 r., republikaninem bardzo czerwonej barwy; Liebknecht kierował w piśmie działem polityki zagranicznej i miał zapewnioną zupełną wolność poglądów. Wkrótce jednak Liebknecht przekonał się, że Brass zaczyna zbaczać w stronę polityki rządowej, bismarckowskiej; okazało się, że Brass po prostu sprzedał się rządowi i używa demokratyzmu tylko za płaszczyk. Liebknecht natychmiast wystąpił z redakcji, chociaż to było jedyne jego źródło utrzymania. To było pierwsze zetknięcie się Liebknechta z systemem bismarckowskim. Wówczas burżuazja liberalna, czyli tak zwana partia postępowa występowała wobec rządu opozycyjnie; w sejmie pruskim rozporządzała większością głosów. Bismarck więc starał się pozyskać dla siebie rewolucjonistów, kokietował z socjalizmem, łudząc się nadzieją, że będzie się mógł posługiwać partią robotniczą przeciwko burżuazji liberalnej. Liebknecht od razu zrozumiał tę grę i zaczął prowadzić energiczną walkę z polityką bismarckowską. Klasa robotnicza nie powinna być narzędziem ani rządu, ani burżuazji, nie powinna iść na lep ani obietnic rządowych, ani burżuazyjnej „postępowości”; proletariat powinien mieć samodzielną politykę, przede wszystkim zaś powinien przejąć się świadomością, że demokracja nieodłączna jest od socjalizmu, że wolność polityczna i prawa obywatelskie są nieodzownym warunkiem walki robotniczej. Toteż nie należy występować tylko przeciwko burżuazji; należy zawsze pamiętać o wrogu rządowym i z jego polityką „krwi i żelaza”, samowoli i reakcji prowadzić nieubłaganą wojnę. Oto zasady, które Liebknecht konsekwentnie i energicznie stosował w swej działalności.

Wówczas właśnie Lassalle rozwijał swą krótkotrwałą, lecz niezmiernie doniosłą i potężną agitację. Liebknecht pod wielu względami nie zgadzał się z Lassallem. Nie możemy tu szczegółowo różnic tych wyłuszczać; musimy poprzestać na kilku słowach. Lassalle, jak wiadomo, główny nacisk kładł na zdobycie powszechnego głosowania i na stowarzyszenia wytwórcze z kredytem państwowym. Otóż Liebknecht uznawał całą wagę powszechnego głosowania, ale twierdził, że nie należy go przeceniać; zwłaszcza należy baczyć, aby rząd taki, jak pruski, rząd na pół despotyczny nie mógł posługiwać się nim jako środkiem tumanienia ludu. Co do stowarzyszeń wytwórczych, to Liebknecht nie uznawał ich za jedyną ani też za najskuteczniejszą drogę do socjalistycznego ustroju; żądanie zaś kredytu państwowego mogło być łatwo zrozumiane w ten sposób, że wszystko jedno, jaki rząd ma go udzielać – demokratyczny czy nie, byleby udzielał. Dalej trzeba powiedzieć, że Lassalle, przejęty wstrętem do burżuazji, która nie umiała się zdobyć na energiczną politykę względem rządu, na socjalizm zaś miotała się z całą zaciekłością, Lassalle zbyt jednostronnie zwalczał burżuazję, rząd zaś oszczędzał. Sądził nawet, że uda mu się „wyzyskać” Bismarcka dla swoich celów. Oczywiście, polityka taka nie mogła zyskać uznania Liebknechta. Wreszcie sama forma organizacji „lassalczyków,” skupiająca dyktatorską niemal władzę w rękach jednej osoby – przewodniczącego, nie podobała się Liebknechtowi.

Uznając jednak wielkie znaczenie agitacji Lassalle’a, Liebknecht wstąpił do założonej przez niego organizacji, do „Ogólnoniemieckiego związku robotniczego”. Należał do „gminy berlińskiej” związku, prócz tego prowadził agitację w berlińskim związku drukarzy. Po śmierci Lassalle’a (31 sierpnia 1864 r.), na czoło organizacji wysunął się Schweitzer, który założył pismo „Der Socialdemokrat” (Socjalny demokrata). Pismo to miało skupiać wszystkich socjalistów, Schweitzer zaprosił do współpracownictwa Marksa, Engelsa, Liebknechta i innych. Wkrótce jednak wspólna działalność okazała się niemożliwą, Schweitzer bowiem, jeżeli nie popierał wprost polityki rządu pruskiego, to w każdym razie oceniał ją bardzo łagodnie. Toteż już w lutym 1865 r. Marks, Engels i Liebknecht zerwali ze Schweitzerem; za ich przykładem poszli Jan Filip Becker, Herwegh i Rüstow (emigranci niemieccy w Szwajcarii).

Na działalność Liebknechta rząd odpowiedział we właściwy sobie sposób, wydalając go latem 1865 r. z Prus. Liebknecht osiedlił się więc w Lipsku, w Saksonii. Tutaj znalazł bardzo wdzięczne pole do pracy: liczna ludność robotnicza, demokratyczne usposobienie mas, nienawiść do polityki pruskiej – wszystkie te warunki bardzo sprzyjały agitacji. Wkrótce po swoim przyjeździe Liebknecht zapoznał się z młodym majstrem tokarskim, Augustem Beblem. Bebel nie był jeszcze wówczas socjalistą, należał do „postępowców”, ale propaganda Lassalle’a silnie na niego oddziałała, poglądy jego odchylały się coraz bardziej od zwykłego liberalizmu. Liebknecht ostatecznie pozyskał go dla socjalizmu i obaj rozwinęli bardzo czynną agitację. Bebel wprowadził Liebknechta do lipskiego stowarzyszenia robotniczego; Liebknecht często miewał tu odczyty i udzielał lekcji języka francuskiego i angielskiego. W r. 1866, podczas wojny prusko-austriackiej, Liebknecht objął redakcję „Mitteldeutsche Volkszeitung” (Gazeta ludowa środkowo-niemiecka). Gazetę tę drukowano na kredyt, ponieważ nie miano żadnego funduszu wydawniczego. Liebknecht tak gwałtownie napadał w swoim piśmie na rząd pruski, że po kilku numerach pismo zamknięto (prusacy zajmowali wówczas Saksonię). „Liebknecht – opowiadał Bebel – był wściekły, ja jednak odetchnąłem, bo cóż by to był za kłopot po otrzymaniu pierwszego rachunku od drukarza!”.

Wojna rychło skończyła się całkowitym zwycięstwem Prus, które się przy tym dobrze obłowiły, wcielając do swych posiadłości Schlezwig-Holsztyn, Królestwo Hannowerskie, miasto Frankfurt nad Renem itd. Austrię pozbawiono wszelkiego wpływu na sprawy niemieckie, z państw zaś północno- i środkowo-niemieckich utworzono „Związek północno-niemiecki” pod zwierzchnictwem Prus. Wobec zmienionej sytuacji politycznej, wobec zbliżających się wyborów do parlamentu północno-niemieckiego, Liebknecht nalegał, aby co rychlej stworzyć organizację polityczną. W sierpniu 1866 r. odbył się w Chemnitz wiec demokracji saskiej, w którym wzięli udział przedstawiciele stowarzyszeń robotniczych i „gmin” „Związku” lassalowskiego. Założono tu „Saską partię ludową” z programem radykalno-demokratycznym i zabarwieniem socjalistycznym. Głównym punktem programu było: „Zjednoczenie Niemiec w demokratycznym ustroju państwowym”. „Partia ludowa” energicznie wystąpiła przeciwko zaborczej polityce Prus, przeciwko „pruszczeniu Niemiec” i postanowiła w parlamencie prowadzić bezwzględną opozycję.

Wkrótce potem Liebknecht udał się do Berlina, mniemając, że wobec całkiem zmienionych stosunków politycznych ów wyrok „banicji” (wydalenia) stracił siłę, tym bardziej, że w Prusach ogłoszono amnestię. Robił jednak rachunek bez pruskiego gospodarza. W październiku 1866 r. aresztowano go i skazano na 3 miesiące więzienia za „samowolny” powrót. Po odsiedzeniu kary, Liebknecht wrócił do Saksonii.

Dzięki niezmordowanej agitacji socjalistów, niemieckie stowarzyszenia robotnicze, które już w 1863 r. połączyły się w związek, przechodziły coraz szybciej do obozu socjalistycznego. Postępowcy burżuazyjni chcieli uczynić z nich narzędzie przeciwko lassalczykom, ale intryga im się nie udała. We wrześniu 1867 r. na zjeździe stowarzyszeń tych w Gera (Liebknecht miał na zjeździe odczyt o położeniu górników) wybrano przewodniczącym Związku Bebla; kandydat liberalny dr Maks Hirsch przepadł przy wyborach. Również w r. 1867 Liebknechta, oraz trzech innych kandydatów „Saskiej partii ludowej” wybrano do parlamentu północno-niemieckiego (prócz tego 2 lassalczyków). Liebknecht występował w parlamencie z całą rewolucyjną namiętnością. Samo istnienie Związku północno-niemieckiego – wołał – jest bezprawiem, Związek ten opiera się na polityce ,,krwi i żelaza”, jest wynikiem rozdarcia Niemiec na trzy części (północno- niemiecką, południowo-niemiecką i niemiecką część Austrii), parlament zaś jest tylko „listkiem figowym absolutyzmu”, jest płaszczykiem, którym rząd pokrywać chce swe bezeceństwa.

W styczniu 1868 r. zaczęło w Lipsku pod redakcją Liebknechta wychodzić pismo pt. „Demokratisches Wochenblatt” (Tygodnik demokratyczny), jako organ „Saskiej partii ludowej”. W początku września tegoż roku w Norymberdze odbył się zjazd niemieckich stowarzyszeń robotniczych; zasady socjalistyczne odniosły tu stanowczy tryumf, zjazd bowiem znaczną większością głosów wypowiedział się za programem Międzynarodówki. Wobec tego przeciwnicy socjalizmu wystąpili ze Związku. „Demokratisches Wochenblatt” stał się organem Związku i dzielnie bronił sprawy socjalistycznej. Liebknecht prowadził w nim zażartą walkę przeciwko kierunkowi, jaki Schweitzer starał się nadać ruchowi robotniczemu. Mówiliśmy już, o co w tej walce chodziło – nie będziemy więc tego powtarzali. Pod wpływem energicznej agitacji Liebknechta, część lassalczyków opuściła Schweitzera; postanowiono założyć nową partię robotniczą i w tym celu zwołano powszechny zjazd socjalistyczny w Eisenach. Zjazd odbył się w sierpniu 1869 r. Stawili się nań licznie lassalczycy, usiłując go rozbić. Nie udało im się to jednak, dokazali tylko tego, że reszta delegatów – 263  –musiała przenieść się do innej sali. Po kilkodniowych obradach uchwalono założyć „Socjalno-demokratyczną partię robotniczą” i opracowano dla niej program, znany pod nazwą eisenachskiego. Organem partii stał się „Demokratisches Volksblatt”, którego nazwę zmieniono na „Volksstaat” (Państwo ludowe); redakcję powierzono Liebknechtowi. We wrześniu tegoż roku Liebknecht brał udział w bazylejskim zjeździe Międzynarodówki.

W r. 1870 wszystkie inne sprawy musiały zejść na drugi plan wobec wojny, która wybuchła między Niemcami a Francją. Rząd zwołał parlament na sesję nadzwyczajną, aby otrzymać od niego pozwolenie na zaciągnięcie pożyczki wojennej w kwocie 120 milionów talarów. Podczas gdy cały kraj cierpiał na wściekliznę szowinistyczną, Liebknecht i Bebel nie stracili zimnej krwi. Nie mogli głosować przeciwko pożyczce, bo to znaczyłoby, że stają po stronie Napoleona III i jego polityki. Nie chcieli też głosować za pożyczką, bo w ten sposób wyraziliby zaufanie rządowi i poparli jego zaborczą politykę. „Jako zasadniczy przeciwnicy wszelkich wojen dynastycznych, jako republikanie społeczni i członkowie Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników, które zwalcza wszelkich ciemięzców bez różnicy narodowości, wszystkich ciemiężonych, zaś stara się połączyć bratnim związkiem – nie możemy ani bezpośrednio, ani pośrednio oświadczyć się za tą wojną i dlatego wstrzymujemy się od głosowania...”. Oto co między innymi mówili w swoim pamiętnym oświadczeniu z d. 21 lipca 1870 r. Parlament odpowiedział im na to rykiem wściekłości; złorzeczono im, wygrażano pięściami, rozlegały się krzyki: „Bić ich! Precz! Za drzwi!”. Liebknecht i Bebel nie dali się zastraszyć. Po 4 września, kiedy w Francji zrzucono Napoleona z tronu i ogłoszono republikę, kiedy wojna ze strony Niemiec miała już tylko zaborcze cele, Liebknecht pisał w każdym numerze „Volksstaatu”: „Domagamy się pokoju z republiką francuską! Precz z zaborami! Kara na Bonapartego i jego współwinowajców!”. W listopadzie znowu zwołano parlament i znowu zażądano kredytu na dalsze prowadzenie wojny. Liebknecht i Bebel wystąpili jeszcze ostrzej, napadli gwałtownie na politykę rządową i głosowali przeciwko kredytowi. Wywołali tym znowu niesłychaną burzę w „poważnym” parlamencie, tak że zdawało się, iż cni posłowie za chwilę rozedrą w kawały śmiałków. Ale i poza parlamentem położenie Liebknechta i Bebla było ciężkie. Wojna rozpętała najgorsze namiętności, powodzenie oręża niemieckiego wszystkim prawie przewróciło w głowie, ogromną większość narodu ogarnął istny szał zaborczo-szowinistyczny. Na Liebknechta i Bebla patrzono jak na „zdrajców ojczyzny”. Koło domu, gdzie Liebknecht mieszkał, towarzysze wieczorami musieli stać na straży; raz jednak napastnikom udało się wybić szyby w mieszkaniu. ,,Niełatwo było – mówi Liebknecht – płynąć wówczas przeciwko prądowi. Ale co było robić? Trzeba było walczyć. Trzeba było zacisnąć zęby i powiedzieć sobie: co ma przyjść, niech przyjdzie. Na trwogę nie było czasu”.

Zaraz po zamknięciu sesji parlamentu, 17 grudnia 1870 r. Liebknechta i Bebla zaaresztowano; uwięziono również współpracownika „Volksstaatu”, Adolfa Hepnera. Po kilku miesiącach wypuszczono ich na wolność; chociaż jednak śledztwo nie wykazało żadnego przestępstwa, postawiono ich 11 marca 1872 r. przed sąd przysięgłych, oskarżając o zbrodnię zdrady stanu! Proces trwał dwa tygodnie i zwrócił na siebie powszechną uwagę. Odczytano w sądzie całą masę różnorodnych dokumentów: artykuły z pism socjalistycznych, listy znalezione przy rewizjach, broszury (np. cały „Manifest Komunistyczny”), sprawozdania z kongresów; było to zapewne bardzo pouczające, ale nie zawierało najmniejszej nawet oznaki zbrodni stanu. Podsądni występowali śmiało i energicznie i bez wielkiego trudu dowiedli całej niedorzeczności oskarżenia. Liebknecht zwłaszcza nie pomijał żadnej sposobności, aby zasady socjalistyczne przedstawić w prawdziwym świetle. Jednakże burżuazyjni przysięgli, wbrew oczywistości, uznali Liebknechta i Bebla winnymi, Hepnera uwolniono. Dwa lata twierdzy, z zaliczeniem dwóch miesięcy więzienia śledczego – tak brzmiał wyrok. Proces ten wszakże był nader korzystny dla sprawy socjalistycznej: dzielne zachowanie się oskarżonych, niezmiernie jasna i wymowna obrona zasad socjalistycznych, niesprawiedliwość wyroku – wszystko to przysporzyło partii mnóstwo zwolenników i przyczyniło się do wzrostu jej popularności. „Proces ten – pisał Liebknecht zaraz po wyroku – tyle korzyści przyniósł naszej sprawie i taką klęskę moralną naszym wrogom, że chętnie zgodzilibyśmy się na dwa lub trzy razy większą karę od tej, którą nas zaszczycono”.

Liebknecht i Bebel siedzieli jeszcze w więzieniu, gdy ich – w początku 1874 r. – wybrano do parlamentu niemieckiego. W następnym zaś roku, na kongresie w Gotha, doszło do skutku połączenie obu partii socjalistycznych: „eisenachczyków” i „lassalczyków”. Schweitzer już w r. 1871 usunął się od ruchu, a własna partia potępiła go; z usunięciem więc Schweitzera znikła ważna przeszkoda do połączenia się. W parlamencie posłowie obu partii zbliżyli się do siebie we wspólnej pracy i wspólnej walce z klasami posiadającymi i z rządem; okazało się, że zasadniczych różnic między nimi nie ma, szczegółowe zaś różnice nie przeszkadzają współdziałaniu. Połączenie stawało się tym konieczniejsze, że obie partie zarówno były prześladowane przez władze i to coraz zacieklej. Kongres w Gotha poprzedzony był poufnymi naradami przedstawicieli obu organizacji i nastąpiło porozumienie. Marks i Engels, których zapytano o zdanie, wyrazili niezadowolenie z projektu nowego programu. Marks napisał do kilku towarzyszów z partii „eisenachskiej” list, w którym ostro krytykował program ten, jako niedokładny, nieścisły, czyniący zbyt wielkie ustępstwa niektórym ulubionym poglądom „lassalczyków.” Liebknecht wszakże rozstrzygnął kwestię następującymi słowy: ,,W sprawach zasadniczych i teoretycznych uznajemy najzupełniej powagę Marksa i Engelsa; kiedy jednak chodzi o taktykę, o sprawy praktyczne, to my tutaj jesteśmy najlepszymi sędziami”. Istotnie połączenie się organizacji było rzeczą tak pilną i ważną, różnice w gruncie rzeczy tak małej wagi, że można było z czystym sumieniem przyjąć ów program, chociaż nie był on wcale doskonały. Toteż na zjeździe gotajskim zjednoczenie poszło dość gładko; przyjęto wspólny program i wytworzono zjednoczoną organizację pod nazwą „Socjalistycznej partii robotniczej”. W następnym roku połączono oba główne organy partii, „Volksstaat” i „Neuer Socialdemokrat” (Nowy Socjalny demokrata) w jednym pod tytułem „Vorwärts” (Naprzód). Redakcję objęli Liebknecht i Hasenclever.

Rozwój partii od tego czasu był bardzo szybki. Przy wyborach do parlamentu w styczniu 1877 r., na kandydatów partii padło około pół miliona głosów; wybrano 12 posłów socjalistycznych. W październiku 1878 r. parlament uchwalił prawa wyjątkowe przeciwko partii socjalistycznej. Z początku wywołało to pewne zamieszanie w szeregach, wkrótce jednak partia rozwinęła spotęgowaną działalność, przystosowując ją do zmienionych warunków. Organ partii pod tytułem „Sozialdemokrat” wydawano za granicą (z początku w Szwajcarii, potem od r. 1888 w Londynie) i w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy rozpowszechniano w kraju, podobnie jak literaturę broszurową. Zjazdy odbywały się również zagranicą (w r. 1880 w Szwajcarii na zamku Wyden, w 1883 r. w Kopenhadze w Danii, w r. 1887 w Szwajcarii w St. Gallen). Najczynniejszą i najskuteczniejszą agitację rozwijano podczas wyborów. Partia wzrastała coraz bardziej i żadne prześladowania zmóc jej nie mogły. Przez cały czas istnienia praw wyjątkowych (zniesiono je w r. 1890, ponieważ okazały się całkiem bezskuteczne), Liebknecht stał w przednich szeregach bojowników i ani na chwilę energia jego w walce nie osłabła. W parlamencie, w sejmie saskim (do którego Liebknecht należał od r. 1879 do 1891), na zjazdach, w prasie, na zebraniach – wszędzie, gdzie tylko można było, Liebknecht z niezrównanym poświęceniem służył sprawie proletariatu. W czerwcu 1881 nad Lipskiem zawieszono, na zasadzie prawa przeciwko socjalistom, tak zwany mały stan oblężenia. Liebknechta i Bebla zaraz z Lipska wydalono. Niewiele to rządowi pomogło: wydaleni osiedli we wsi Borsdorf, tuż na granicy okręgu lipskiego. Stąd mogli doskonale bez wszelkich zachodów porozumiewać się z towarzyszami lipskimi.

Po zniesieniu praw wyjątkowych, Liebknecht przeniósł się do Berlina, jako główny redaktor centralnego organu partii („Vorwärts”). Na stanowisku tym pozostał aż do śmierci. W ogóle do ostatniej chwili rozwijał zadziwiającą i niezmordowaną działalność. Już po śmierci jego wyszła broszura, zawierająca mowę, którą przed kilku dniami wygłosił był w Dreźnie na temat zamieszek chińskich i zaborczej polityki kolonialnej. Do ostatniej chwili zachował całą świeżość i siłę umysłu i cały zapał rewolucyjnej młodości. Jako starzec 70-letni, w r. 1896 odsiedzieć musiał 4 miesiące więzienia za popełnioną, zdaniem sądu, na zjeździe we Wrocławiu „obrazę majestatu”. Ale takie „drobnostki” nie mogły go wzruszyć. Z humorem mówił, że więzienie daje mu wytchnienie po pracy. Żył i umarł, jako żołnierz rewolucji – na posterunku.

***

Liebknecht był przede wszystkim działaczem, praktycznym, politykiem wielkiej miary i znakomitym agitatorem. Nie zostawił po sobie w spadku żadnego dzieła teoretycznego, żadnej wielkiej księgi. Po prostu czasu mu na to brakło. Mimo to, wszystko, co napisał, zachowa trwałą wartość. Liebknecht bowiem miał gruntowne wykształcenie teoretyczne, rozległą wiedzę, zwłaszcza w dziedzinie historii; toteż każda jego praca nosi piętno niepospolitego umysłu, który umie badać i dąży do tego, aby każdą sprawę oświetlić wszechstronnie z zasadniczego punktu widzenia. Przy tym Liebknecht był świetnym pisarzem, pisał żywo, zajmująco, barwnie, używając często przenośni i porównań.

Z broszur Liebknechta trzy przełożone są na język polski, mianowicie: „Wiedza to potęga, potęga to wiedza”, „W obronie prawdy” i „Czy Europa ma skozaczeć?”. W genewskiej ,,Walce klas” drukowano przekład mowy Liebknechta z 1869 r.: ,,O stanowisku politycznym socjal-demokracji”. Z ważniejszych prac Liebknechta należy jeszcze wymienić: „Robert Owen” (socjalista angielski, ur. 1771 r., um. w 1858), „Robert Blum i jego czasy” (Blum – rewolucjonista niemiecki, rozstrzelany w Wiedniu 9 listopada 1848 r.), „O kwestii rolnej”, „Zdrada stanu a rewolucja”, „Wspomnienia o Karolu Marksie”, „O rewolucji marcowej” (1848 r. w Niemczech), „Depesza emska albo jak się robi wojnę” (Bismarck sfałszował depeszę emską i w ten sposób przyspieszył wybuch wojny między Francją a Niemcami), „Rzut oka na Nowy Świat” (wrażenia z podróży po Stanach Zjednoczonych; podróż tę – w celach agitacyjnych – Liebknecht odbywał w r. 1886).

***

Czym Liebknecht był dla nas, jakie uczucie żywił względem socjalistów polskich, jak zapatrywał się na program i na działalność Polskiej Partii Socjalistycznej – tego chyba nie potrzeba towarzyszom przypominać. Liebknecht w działalności swojej łączył harmonijnie zasady narodowe z międzynarodowymi. Liebknecht walczył i pracował dla jedności i wolności Niemiec, rozumiejąc jak ważną jest dla każdego narodu wolność i niepodległość. Jednocześnie zaś był gorącym międzynarodowcem, przejętym zasadą, że proletariat wszystkich krajów powinien łączyć się w walce i dążyć do wspólnych celów. Zarówno z jednego, jak i z drugiego punktu widzenia, Liebknecht gorąco sympatyzował z rewolucją polską, z zastępami Polski walczącej. Liebknecht miał szeroki pogląd na stosunki polityczne Europy, toteż nigdy nie zapominał o despotyzmie rosyjskim, jako o głównym wrogu demokracji i socjalizmu, nigdy nie zapominał o rewolucyjnej Polsce, jako o narodzie walczącym w imię cywilizacji i wolności przeciwko barbarzyństwu. „Żadnego narodu – pisał Liebknecht w „Vorwärts” z 10 marca 1897 r. – nigdy nie uciemiężono brutalniej, jak Polskę. Rozbiory Polski były haniebnymi zbrodniami, których żadna »racja stanu« nie zdoła usprawiedliwić; zniszczenie państwa polskiego jest najczarniejszym morderstwem całego narodu, jakie spotkać można w dziejach ludzkości... Polacy byli zawsze bojownikami cywilizacji, dziś byliby jej wałem ochronnym. Wyzwolenie Polaków nie mogłoby zaszkodzić nikomu, oprócz zbrodniarzy, którzy wykreślili Polskę z szeregu państw, oprócz powszechnych wrogów postępu ludzkości i swobody” – „Czy Europa ma skozaczeć?” Londyn 1897, str. 126).

My, socjaliści Polacy, mieliśmy w Liebknechcie najbardziej oddanego, najszlachetniejszego przyjaciela, człowieka, który jak nikt inny rozumiał i odczuwał naszą sprawę.

Proletariusze wszystkich narodów opłakują śmierć Liebknechta; partie robotnicze wszystkich krajów mają mu dużo do zawdzięczenia. Nie tylko dlatego, że Liebknecht, pracując dla proletariatu niemieckiego, pracował tym samem dla ludzkości – prócz tego, Liebknecht bezpośrednio zasłużył się ruchowi socjalistycznemu wielu krajów. Francuzi pamiętają, z jaką energią Liebknecht sprzeciwiał się wojnie 1870 r. i zaborowi Alzacji i Lotaryngii; Anglicy, Amerykanie, Szwajcarzy znają go jako agitatora, który często przemawiał na zgromadzeniach robotniczych w ich krajach; wszyscy wiemy, jaką rolę Liebknecht odgrywał na kongresach międzynarodowych. Ale my, socjaliści polscy, zaciągnęliśmy względem Liebknechta największy dług wdzięczności. Wdzięczność tę wyrazimy najlepiej, idąc w ślady tego „żołnierza rewolucji”, pracując i walcząc coraz energiczniej pod sztandarem Polskiej Partii Socjalistycznej.

Feliks Perl


Powyższy tekst to cała broszura Feliksa Perla (w oryginale sygnowana F. P.), Nakładem Towarzystwa Wydawnictw Ludowych, Warszawa 1906. Od tamtej pory prawdopodobnie nie była wznawiana, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.

  Przypis:

 

Feliks Perl (1871-1927) – pochodził ze zasymilowanej rodziny żydowskiej, jego ojciec walczył w powstaniu styczniowym. Na studiach związał się z ruchem socjalistycznym, wszedł w krąg II Proletariatu. Przed aresztowaniami uciekł do Berlina i Paryża. Uczestnik paryskiego zjazdu założycielskiego Polskiej Partii Socjalistycznej. Następnie działał w Galicji, a po aresztowaniu Piłsudskiego przeniósł się w 1900 r. do Królestwa Polskiego, aby redagować „Robotnika”. W 1904 r. aresztowany i więziony w Cytadeli. Po rozłamie w PPS należał do grona liderów Frakcji Rewolucyjnej, był jednym z głównych ideologów socjalizmu niepodległościowego. Wkrótce jednak przeszedł do wewnątrzpartyjnej opozycji, w 1912 r. był współtwórcą i jednym z liderów PPS-Opozycja, krytycznej wobec działań Piłsudskiego i nacisku kładzionego na wojskowo-zbrojny aspekt aktywności partii. Po wybuchu I wojny światowej PPS-Opozycja i Perl powrócili jednak w szeregi PPS. Po odzyskaniu niepodległości członek władz PPS (m.in. w latach 1924-26 przewodniczący Centralnego Komitetu Wykonawczego partii), w latach 1915-27 redaktor naczelny „Robotnika”, poseł na sejm. Autor kilkunastu broszur i książek poświęconych historii, ideologii i strategii ruchu socjalistycznego.

↑ Wróć na górę