„Górnik”
System akordowy to system zabójczy
[1907]
Akord w górnictwie
Stare przeświadczenie górnika mówi, że „system akordowy to system zabójczy” i dlatego od dawna wołają górnicy: precz z pracą akordową! We wszystkich innych gałęziach przemysłowych praca akordowa ujęta jest w pewien system, który umożliwia robotnikowi kontrolę i przegląd, a tym samym daje mu możność wglądnięcia w stosunki zarobkowe. Najczęściej jest to tak zwana praca „na sztukę”, która bywa wykonywaną z jednakowych materiałów surowych albo podobnych części składowych. Robotnik akordowy w innych zawodach zna jakość surowego materiału lub podobnych części składowych przeznaczonych do obrobienia, przyzwyczaja się do tej pracy, przy czym nabywa znacznej wprawy, która mu pracę ułatwia i uzyskuje pewną równomierność w pracy, i wie, co zarabia i zarobić może.
W górnictwie robotnik akordowy tej kontroli nie posiada. Przeciwnie! Przedsiębiorca, tj. właściciel kopalni, stara się o ile możności odebrać tę kontrolę robotnikowi akordowemu, aby móc bez przeszkody manipulować według własnej woli i rachunku zysków. W górnictwie trzeba jeszcze wziąć jedno pod uwagę: różnorodność węgla, jak twardość jego, położenie pokładów węglowych, kruchość ich itp. Następnie trzeba uwzględnić tak zwane elementarne przeszkody, jak ogień, woda, gazy, złe powietrze itp., dalej stosunki transportowe i środki pomocnicze służące do wydobywania węgla, jak połączenia chodnikowe, narzędzia, świdry, strzelanie dynamitem, ocembrowanie itd. Bardzo często się przecież zdarza, że wpierw trzeba wykonać długą i mozolną pracę, za którą nic lub śmiesznie mało płaca, zanim można przystąpić do właściwego kopania węgla. W wielu wypadkach i to się zdarza, że właściwej pracy nie można zacząć, bo przeszkadzają jej wykonaniu wyżej wspomniane elementarne trudności. Górnik pracujący na akord w kopalni nie wie, co zarobi albo co może zarobić, gdyż przedsiębiorca rachuje według wydobytego węgla. Bardzo często węgiel jest wykopany, ale nie można go wydobyć w takiej ilości, aby wykonana praca przygotowawcza i zużyty na nią czas wyrównały się. Jeśli zaś okoliczności wszystkie są pomyślne, wtenczas następuje redukcja płac! Dlatego należy starać się o to, aby zaprowadzono ustawowe uregulowanie pracy akordowej.
W miarę ustawicznego rozwoju kapitalistycznego sposobu produkcji – rozpowszechnia się coraz bardziej we wszystkich gałęziach przemysłu system płac akordowych. Zapłata tygodniowa, w ogóle zapłata za czas pracy ustępuje coraz bardziej i – nawet tam, gdzie się jeszcze zachowała, połączona jest bardzo często z systemem rozmaitych premii, benefitów itd., tak że dziś o czystej płacy za czas pracy nawet mówić nie można. Tam bowiem, gdzie obok płacy za czas wprowadzono system premii za wykonanie pewnej ilości gotowych produktów, premie te działają tak samo szkodliwie, jak praca akordowa i przyczyniają się do najbardziej bezwzględnego wyzysku siły roboczej. Zwłaszcza jeżeli w premiach tych mają udział majstrowie, werkfürerzy, vorarbeitrzy itd., robotnik będąc z dwóch stron napędzany do jak największej wydajności, wystawiony jest na wprost nieludzki wyzysk jego siły roboczej.
Nowoczesny przemysł nie może się już dziś obejść bez tego morderczego sposobu płacy. Przedstawiciele zaś jego w cyniczny sposób przyznają się, że muszą, aby móc ostać się w walce konkurencyjnej, wyzyskać w zupełności cały „materiał pracy”.
O tym, że pod „materiałem pracy” rozumieją siłę roboczą, nie mówią wprawdzie, my jednak mimo to rozumiemy bardzo dobrze, co oznacza to zupełne wyzyskanie materiału.
Szkodliwość pracy akordowej
Głębiej myśląca część klasy robotniczej już dawno zrozumiała całą szkodliwość systemu płacy akordowej. Na zgromadzeniach i w pismach niejednokrotnie udowodniono, w jaką zależność i niewolę oddaje robotnika ten system, że zmusza go do jak największego napięcia swych sił fizycznych i umysłowych i powoduje przez to stopniowe zdegenerowanie klasy robotniczej; że odbija się w niesłychanie szkodliwy sposób na zdrowiu, że wreszcie jest jednym z głównych powodów do przedłużenia czasu pracy. Wszystko to udowodniono bardzo dosadnie, a mimo i może dlatego właśnie, że tak jasno udowodniono szkodliwość tego systemu dla klasy robotniczej, kapitalizm nie chce zrzec się tego zabójczego sposobu płacy. A i wśród robotników iluż to jeszcze takich, którzy absolutnie nie rozumieją całej szkodliwości płacy akordowej i przekładają ją częstokroć nad płacę tygodniową, ponieważ daje im lepsza sposobność zamienienia swej siły i zdatności na brzęczącą monetę.
System płac akordowych jest dziś tak ściśle zrośnięty z całą produkcją kapitalistyczną, że zginie on chyba wraz z całą tą produkcją. I jeżeli nie jesteśmy w stanie zupełnie systemu tego usunąć, to obowiązkiem naszym jest starać się zrobić go przynajmniej mniej szkodliwym. Na tym polu organizacje zawodowe ogromnie dużo zdziałały.
Systematyczne skracanie czasu pracy i ustawicznie podnoszenie i regulowanie cen akordowych – co jest bezsprzecznie dziełem jedynie tylko organizacji zawodowych – w części choć to uskuteczniają. Tam jednak, gdzie klasa robotnicza nie stanęła jeszcze w szeregach organizacji, system akordowy święci swe orgie.
Usiłowaniem organizacji zawodowej jest, jak już powiedzieliśmy, złe skutki płacy akordowej zrobić nieszkodliwymi, i można to osiągnąć jedynie przez możliwie wysokie podnoszenie cen akordowych tak, aby robotnik i przy mniej silnym napięciu swoich sił mógł tyle zarobić, by zaspokoić swoje potrzeby życiowe. Bardzo często jednak to, co na tym polu osiągną organizacje zawodowe, zburzonym zostaje przez ustawiczny wzrost potrzeb klasy robotniczej i ciągłe wzmaganie się cen środków żywności. Organizacje zawodowe starają się również, by klasę robotniczą, którą system akordowy różni między sobą i robi niezgodną, na powrót solidaryzować; one również działają w kierunku skrócenia czasu pracy, który możliwie przedłużać jest zawsze tendencją płacy akordowej. Wszystko to jednak nie wystarczy, i jeżeli dzisiejsze państwo nowożytne chce, aby w swoim własnym interesie choćby zapobiec dalszemu degenerowaniu się klasy robotniczej, jeśli nie chce, aby ludność powoli chyliła się do coraz to większego upadku, to musi wkroczyć tutaj i dać większą ustawową ochronę klasie robotniczej.
W tym, jak żyje klasa robotnicza, państwo i społeczeństwo całe są żywo zainteresowane, przyznaje to każdy minister – niestety i państwa, i społeczeństwa za bardzo dziś jeszcze opanowane są przez klasę posiadającą, aby udało się rządowi przekonania swe pod tym względem w czyn wprowadzić. Niemniej jednak przeto przeświadczenie o potrzebie ustawowej ochrony robotnika przed szkodliwym działaniem systemu akordowego doszło już daleko poza sfery robotnicze, czego najlepszym dowodem odbyty niedawno zjazd prawników niemieckich.
Zjazd ten, który odbywa się corocznie i w skład którego wchodzą najwybitniejsi prawnicy Niemiec i Austrii, postawił w tym roku na swym porządku dziennym osobny punkt: uregulowanie pracy akordowej.
Po długiej dyskusji, w której brali udział najwybitniejsi prawnicy, zjazd w powziętej rezolucji wyraził przekonanie: 1) że umowy akordowe powinny być ustawami uregulowane, 2) że powinny być wprowadzone wszędzie karty akordowe (akordzettle), aby robotnik wiedział zawsze, za jaką cenę pracuje, 3) aby ustawowo uregulowano stosunki pośredników (akordantów, majstrów akordowych, partiefürerów itd.), 4) by przyznano ustawową ważność umowom zbiorowym (Tarifgemeinschaften) i cennikom.
W dyskusji zabierał również głos przedstawiciel przedsiębiorców, dr Lending, i naturalnie zarzucał prawnikom nieznajomość stosunków w wielkim przemyśle, przytaczając, że uregulowanie płacy akordowej, a zwłaszcza przyznanie mocy prawnej umowom zbiorowym i cennikom odbiłoby się ogromnie szkodliwie na przemyśle itd. Wywody te jednak spotkały się z żywymi protestami większości zgromadzonych prawników.
Zjazd prawników udowodnił bardzo dosadnie, że jeżeli sprawy robotnicze rozpatrzy ktoś bezstronny – bo przecież prawników o stronniczość posądzić nie można – to musi zawsze przyznać słuszność i żądaniom przez klasę robotniczą stawianym. Wprawdzie zjazd pominął bardzo ważną sprawę – a mianowicie kwestię skrócenia czasu pracy. W ślad bowiem za zupełnym przyjęciem się systemu akordowego, a zatem coraz większego napięcia siły robotnika i większej intensywności pracy, musi iść w równej mierze skrócenie czasu pracy. Również w sprawie pośredników, których usunięcia klasa robotnicza domaga się już od dawna, zjazd zajął stanowisko połowiczne, żądając tylko ustawowego uregulowania ich stosunku tak do pracodawcy, jak i do robotników. Mimo jednak tych wszystkich niedomagań i niedokładności rezolucji zjazdu, trzeba przyznać, że zjazd stanął na stanowisku żądań klasy robotniczej i dosadnie zaprotestował przeciw roszczeniom pracodawców, że każdy z nich jest „panem w swej fabryce”. Prof. Bernhard z Poznania powiedział bardzo jasno, że przy ustawowym uregulowaniu stosunku robotnika do pracodawcy trzeba przede wszystkim stanąć na stanowisku zupełnego równouprawnienia między obu tymi czynnikami. To, czego domagał się wspomniany zjazd zjednoczonych prawników, których absolutnie o zbytnie sympatie dla klasy robotniczej posądzić nie można, jest minimum naszych żądań. I obowiązkiem państwa jest żądania te spełnić, jeżeli nie chce stwierdzić, że jest ono państwem klasowym, państwem wyzyskiwaczy.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Górnik. Organ Unii Górników w Austrii” numer 1/1907, Cieszyn, 9 stycznia 1907 r. „Górnik” był czasopismem ukazującym się na terenie Śląska Cieszyńskiego i okolic, skierowanym do polskich górników. Pismo było związane z Polską Partią Socjalno-Demokratyczną. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł.