Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Józef Wojciechowski

Syndykalizm

[1932]

Konsekwencją porządku przypisującego pracy znaczenie miernika ludzkich wartości społecznych, jest nadanie jej charakteru powszechnego obowiązku. Społeczeństwo o tyle tylko zajmuje się bytem jednostki, o ile ona wnosi wartości, pracuje. Osobowość konsumpcyjna, bierna, stawia się poza nawiasem świata pracy. Praca jest ustawicznym manifestowaniem człowieczeństwa. Z przykrej konieczności dnia powszedniego staje się treścią podniosłego życia. Nowy bowiem porządek społeczno-gospodarczy przepaja pracę elementem świadomości. Robotnik dawnych pojęć widział w pracy źródło swego utrzymania. Dawał przedsiębiorcy dzienną dozę energii, otrzymywał w zamian lichą zapłatę – nic go poza tym nie obchodziło. I doprawdy nie mógł inaczej traktować tej swojej „roboty”. Nikt przecież nie próbował go zainteresować społecznym przeznaczeniem jego wysiłków. Bieg czasu sprowadzał coraz to wydatniejsze ograniczenie świadomych składników pracy. Człowiek-rozum i człowiek-czucie przerodził się łacno w bezmyślne i nieczułe kółko wielkiego mechanizmu fabrycznego. Realizowana w takich warunkach postępowa koncepcja naukowej organizacji pracy, musiała się minąć z właściwym celem i spotkać z mocnym oporem mas pracujących. Czyż można im czynić zarzuty z tego, że broniły się przed zatratą resztek człowieczeństwa? Robotnik nowoczesny ma być świadomym uczestnikiem procesu produkcyjnego. Może on zupełnie dobrze spełniać zmechanizowane czynności, musi jednak wiedzieć, jaki sens społeczny przedstawiają jego poczynania, musi jednocześnie mieć zdecydowany wpływ na koleje wytwórczości.

Świadomość społecznego celu i roli pracy ma dać jednostce poczucie ważkiego, a dobrowolnego uczestnictwa w stwarzaniu powszechnego dorobku. Nie jest to samo przez się osiągalne. Kapitalistyczny system społeczno-moralny odzwyczaił człowieka od myślenia kategoriami ogólnospołecznymi. nauczył zasady obracania się w granicach własnego podwórka, wychodzenia poza nie tylko w wypadkach koniecznych. Nowy ustrój neguje wzmiankowaną zasadę. Zapowiada swoje przyjście nieustannym wołaniem o nastawienie ogółu na dokonywanie dzieł zbiorowych. Sfery robotnicze, w których znalazł mocne oparcie, są najmniej zarażone podejściem kapitalistycznego egoizmu. Dlatego ziszczenie tej ważnej podstawy moralnej nowego porządku, jaką jest ześrodkowanie wszystkich twórczych uderzeń w jeden wielki wysiłek kolektywny, nie ulega wątpliwości.

Przebiegliśmy myślą poprzez wiązadła moralne syndykalistycznej struktury społeczno-gospodarczej. Miejsce teraz i czas na omówienie założeń ustrojowych nowego porządku. Syndykalizm jest doktryną o stosunkowo dawnej legitymacji naukowej. Anarchista Proudhon, wielki zwolennik „gwałtu” Sorel i zachowawczy Valois położyli jej teoretyczne fundamenty. „Pionierzy z Rochdale”, angielscy socjaliści gildyjni, francuska Confédération Géneral du Travail oraz twórcy włoskiego faszyzmu – oto szermierze idei syndykalistycznej na gruncie praktycznym. Widzimy więc, że wielce różnych pod względem ideowym ma syndykalizm teoretyków i propagatorów. Idzie za tym pewna konsekwencja. Nie wystarczy powiedzieć: jestem syndykalistą. Trzeba koniecznie wyjaśnić, jakie konkretne wartości podkłada się pod termin „syndykalizm”. Któż nim dzisiaj nie żongluje? Począwszy od reprezentantów skrajnej lewicy, a skończywszy na konserwatystach, każdy go używa, wielu zaś deprecjonuje.

Jako pierwszy problem do wyjaśnienia nasuwa etymologia pojęcie syndykatu, czyli związku zawodowego. W najprostszym ujęciu nazwiemy związkiem zawodowym grupę ludzi, związanych wspólnością pracy oraz powstającym na gruncie wspólnej pracy interesem gospodarczym. Bez szerszych dociekań, możemy stwierdzić, że taka więź ma charakter naturalny. Metrykę społeczną czerpie syndykat z faktów przyrodzonych. Stanowienie ludzkie nie ma tu żadnego wpływu, przynajmniej u podstaw. Dlatego dobrze nazwać związek zawodowy, w odróżnieniu od sztucznych związków społecznych, wspólnotą pracy. Pierwotne związki zawodowe nie były grupami sformalizowanymi. Wspierały się wyłącznie na elementach współpracy i współżycia towarzyskiego. Formalizm przedostał się do nich z biegiem czasu. Występuje on w cechach średniowiecznych [1], które były już osobami prawa publicznego. Niemniej i w cechach naturalne podstawy były czynnikiem dominującym, przeważały nad elementami prawnymi. Postępujący formalizm doprowadził z czasem do zatarcia więzi uczuciowej, a w dalszej konsekwencji do upadku znaczenia cechów. Z tego płynie bardzo ważna nauka. Zdrową podstawą ustroju społeczno-gospodarczego może być tylko taki związek zawodowy, który wyrasta ze spontanicznych tendencji ludzkich. Stąd słuszne zastrzeżenia do prób państwowych, mających na celu ustawowe zorganizowanie związków zawodowych. Stąd też przekonanie o sztuczności ustroju zawodowego [faszystowskich] Włoch. Wspomniane powyżej próby nie budziłyby wątpliwości, gdyby państwo przystępowało do dzieła pod kątem widzenia dążeń mas pracujących. Jest rzeczą niewątpliwą, że tendencje mas do zrzeszania się na gruncie zawodowym istnieją. Od dłuższego czasu występują nawet z wzmożoną siłą. Posłuchajmy, co o tym mówi socjolog William McDougall: „/.../ W obecnych /.../ czasach niemal jedynym warunkiem o rozległym i powszechnym wpływie, który w czasach pokoju sprzyja rozwojowi samowiedzy grupowej, jest zrzeszenie zawodowe. Obserwujemy przeto, jak ludzie dla wszelkich poważnych zbiorowych poczynań coraz bardziej dążą do grupowania się według zawodów. Od pierwszych dni rozwoju europejskiego przemysłu tendencja ta była silna; wytworzyła ona gildie kupieckie i cechy rzemieślnicze, które odgrywały tak wielką rolę w średniowiecznej Europie. Aczkolwiek monarchiczne i kapitalistyczne ustroje nowoczesne robiły wszystko, co było w ich mocy, aby stłumić i złamać te grupy zawodowe, i rzeczywiście w znacznym stopniu ograniczyły ich wpływ, to jednak nie potrafiły zniweczyć ich całkowicie. Dzisiejszy syndykalizm jest szczytowym punktem tej tendencji do zastąpienia i usunięcia w cień przez czynnik zawodowy wszelkich innych form grupowania się świadomego swych dążeń i celów”. Z faktem tym powinno się państwo liczyć. Jakże jednak często przechodzi nad nim do porządku, zaślepiając się perspektywą własnych korzyści ponadgrupowych.

Nasz związek zawodowy nie ma być refleksem interesów państwowych. Nie po to ma istnieć, by służyć celom usprawnienia machiny państwowej, by wypełnić lukę po zniesieniu instytucji parlamentarnych. Nasz związek zawodowy ma się wywodzić ze świadomych interesów pracowników fizycznych i umysłowych. Tym interesom ma służyć w pierwszym rzędzie. Wszystkie inne cele mają charakter uboczny. Idzie bowiem o to, by z robotnika najmity uczynić swobodnego wytwórcę, nie mechanicznego, lecz świadomego, uczestnika procesu produkcyjnego.

Jakież są zadania tak pomyślanych związków zawodowych? Bardzo szeroko, a zarazem jasno zakreśla je nowa Deklaracja Ideowa Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej: „Zadaniem związków zawodowych i społeczno-gospodarczych winna być praca nad podniesieniem kulturalnego poziomu oraz materialnego bytu mas pracujących, jako też kierowanie  wytwórczością i rozdziałem dóbr”. Ukazują się nam dwie strony zagadnienia. Związki zawodowe mają być bazą zorganizowanej obrony interesów świata pracy, mają być taranem w walce z wyzyskiem. Jednocześnie są one powołane do zrealizowania tego, czego nie mógł spełnić demokratyzm dawnych pojęć, obracający się w świecie kategorii kapitalistycznych. Mają być czynnikiem ustawicznego podnoszenia poziomu kulturalnego mas. W danej chwili budzi niepomiernie więcej zainteresowania ta druga strona zadań związków zawodowych. Przed syndykatami robotniczymi otwiera się ważna i odpowiedzialna rola ośrodków społecznej regulacji i kontroli życia gospodarczego. Widzieliśmy na innym miejscu, że tendencje rzeczywistości gospodarczej zmierzają ku planowości. Proces racjonalizowania wytwórczości został już zaczęty i postępuje raźno naprzód. W oczach naszych kartele i trusty rozwijają planową akcję wytwórczą w interesie fortun kapitalistycznych. Zasadę planowości realizuje takie państwo, znacznie mniej zaborcze, dotychczas jednak niedostatecznie uwzględniające interes społeczny. I oto pojawia się system najczystszej społecznej ingerencji w nieopanowaną produkcję i bezładny rozdział dóbr.

Ideałowi jednostkowemu wyzwolonego [2] świadomego pracownika odpowiada ideał grupowy społeczności wyzwolonych i świadomych wytwórców. Wychowanie syndykalistyczne zmierza do wytworzenia typu człowieka, nastawionego na współdziałanie, na dokonywanie dzieł zbiorowych. Stąd solidarność pracy jest istotną więzią uczuciową związków zawodowych i całej społeczności wytwórców. Poczucie swobody, świadomość celu poczynań oraz solidarność pracy mają przeniknąć psychikę mas i wpłynąć potęgująco na wytwórczość. Na ich tle łatwo zrozumieć ową potężną dynamikę, którą niesie ze sobą świat pracy [3]. Naczelnym hasłem staje się nie znająca granic, nieustannie wzrastająca produkcja. W ustroju syndykalistycznym nie ma problemu kresu produkcji, nie ma też kwestii nadprodukcji. Świat nie przeżywał dotąd nadprodukcji we właściwym tego słowa znaczeniu. Jeżeli zaś pojawia się zjawisko nadprodukcji względnej, to jego winę należy przypisać systemowi liberalistycznemu, który pozostawił sprawy gospodarcze automatycznemu działaniu prawa podaży i popytu. Liberalizm gospodarczy hołdował wierze w samoczynność praw ekonomicznych. Na nich oparła się bezapelacyjnie nauka ekonomii, przyjmując „stałe”, przejawiające się w życiu gospodarczym danego typu ustrojowego jako absolutne prawidła. Tymczasem rozwój gospodarczy dowiódł ich chwiejności. Straciło rację najbardziej podstawowe prawo podaży i popytu. Z nim zachwiało się szereg innych zasad ekonomicznych. Ostały się tylko niektóre prawa. Aż tak daleko postąpił rozkład dawnego porządku. Dosiągł naukowych – zdawało się – prawd! Syndykalizm zarzuca wiarę w automatyzm i dobroczynność działania „praw” gospodarczych. Na jej miejsce wprowadza wiarę w bezwzględne panowanie człowieka nad życiem gospodarczym.

W ustroju syndykalistycznym ciężar zagadnienia produkcji spoczywa na tym, w jaki sposób zatrudnić wszystkie siły, by żadna z nich nie była marnotrawioną. Żadnej z sił społecznych nie powinno zabraknąć w wyścigu pracy. Żadna nie powinna być zużywana ze szkodą dla społeczeństwa. Każdą należy wykorzystać w pełnym zakresie, dając jej ujście na właściwym miejscu, we właściwym czasie. Powraca zatem porzucony na chwilę problem planowości i kontroli. Zaznaczyliśmy już, że syndykalizm rozwiązuje go pod kątem widzenia najczyściej pojętego interesu społecznego. Znajduje to swój wyraz w demokratyzacji czynnika planującego i kontrolującego. Do ujęcia steru życia gospodarczego jest powołany szeroki ogół pracowników fizycznych i umysłowych. Stosunki gospodarcze znajdują się dziś w takim stadium rozwoju, które umożliwia zrealizowanie koncepcji rządów pracy. W procesach gospodarczych dostrzegamy coraz mniej elementów mistycznych, nieuchwytnych, przypadkowych, a coraz więcej zdarzeń prostych, dla każdego dostrzegalnych, coraz więcej momentów administracyjnych. Od kierownictwa produkcji usunęli się właściciele przedsiębiorstw. W zaciszu spożywają owoce pracy tysięcznych rzesz. Ich funkcje przejął czynnik administracyjny. Gospodaruje on pod kątem widzenia ograniczonych interesów jednostkowych.  Służy tym, którzy go ustanowili. Czynnik ten trzeba zastąpić takim rządem gospodarczym, który będzie się kierował szeroko pojętym interesem społeczeństwa. A więc uspołecznienie własności? Nie o to idzie syndykalizmowi. Dotychczas przeprowadzono zasadę, że własności nie wolno nadużywać. Syndykalizm poszedł o krok dalej. Domaga się usunięcia zasady dowolnego używania własności. Rządy pracy leżą na linii wytkniętej przez ten postulat.

Historia ruchu robotniczego ostatnich dziesiątków lat jest potężnym zmaganiem się mas pracujących już nie tylko o lepsze warunki materialne, lecz także o uzyskanie wpływu na bieg spraw gospodarczych. Zbliża się pozytywny rezultat walki. Robotnik wychodzi dziś z roli dowolnie przesuwanego pionka, jednego z narzędzi produkcyjnych. Żąda dopuszczenia do udziału w układaniu planów wytwórczości oraz w kontroli wykonania. Warsztat swojej pracy chce traktować jako jednostkę gospodarczą użyteczności społecznej. Dla syndykalisty posiada to szczególne znaczenie. Stawia go bowiem w obliczu dynamiki mas robotniczych, do których ponad wszelką wątpliwość należy jutro narodów, państw i ludzkości. A trzeba sobie zdawać sprawę, że masy robotnicze niosą w sobie wiele niewykorzystanych dotąd możliwości twórczych. Wyzwolenie drzemiących sił produkcyjnych może się dokonać jedynie w drodze ziszczenia rządów pracy. Robotnik powinien uzyskać istotny udział w decydowaniu o działalności swego warsztatu oraz ustalaniu linii rozwojowych życia gospodarczego w państwie. Swój wpływ na bliższe i dalsze sprawy gospodarcze ma on realizować poprzez związki zawodowe [4].

Józef Wojciechowski


Powyższy tekst jest fragmentem rozdziału „Po nową treść” książki autora pt. „Po nową treść. Z kuźni ideowej Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej”, wydanej nakładem Okręgu Poznańskiego Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej Szkół Wyższych RP, Poznań 1932. Od tamtej pory nie wznawianej, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł, pominięto przypisy stricte bibliograficzne.Tytuł wybranego fragmentu pochodzi od redakcji Lewicowo.pl.

Przypisy:

  1. Trzeba pamiętać, że cechy są związkami rzemieślników jednego lub kilku pokrewnych zawodów. Nie są one zatem równoznaczne z syndykatami robotniczymi. Protoplasty robotniczych związków zawodowych należy szukać w tzw. związkach czeladników, których rozwój przypada na okres upadku cechów.

  2. Używam świadomie określenia „wyzwolony wytwórca”, ponieważ termin „wolny wytwórca” jest obciążony demoliberalistycznym sposobem myślenia.

  3. Syndykalizm jest prądem wyrosłym na podłożu dynamicznego poglądu na świat. Przejawia się to także w sferze jego ideałów (praca, postęp, twórczość), które różnią się zasadniczo od ideałów statycznych (dobro, sprawiedliwość).

  4. Dociekania powyższe biorą pod uwagę tylko część społeczeństwa pracy, to jest świat robotniczy. Na analogicznych przesłankach opiera się świadome organizowanie pracowników umysłowych. Zasadniczo nie czyni syndykalizm różnicy między pracownikiem fizycznym i umysłowym. Nierzadko podciąga ich pod wspólną nazwę „robotnika”. Natomiast poważne trudności przedstawia do dziś zmieszczenie w ramach koncepcji syndykalistycznej elementu wiejskiego – chłopa. Trudności wynikają z dwóch powodów. Po pierwsze, produkcja rolnicza jest produkcją zindywidualizowanych jednostek gospodarczych i taką zapewne na długo pozostanie. Fakt ten ciąży na psychice chłopa, który jest z natury usposobiony zachowawczo i do pewnego stopnia aspołecznie. To jest drugi szkopuł sprawy. Otóż Związek Polskiej Młodzieży Demokratycznej uporał się ideologicznie z tymi trudnościami i wciągnął wieś w ramy koncepcji syndykalistycznej. Dla wsi programem syndykalistycznym jest spółdzielczość.

 

Związek Polskiej Młodzieży Demokratycznej formalnie utworzono w roku 1927, jednak jego korzenie sięgają aż roku 1886, kiedy to z inicjatywy płk. Zygmunta Miłkowskiego powołano Związek Młodzieży Polskiej, zwany „Zetem”, o orientacji niepodległościowo-solidarystycznej. „Zet” początkowo był bratnią organizacją Ligi Polskiej, jednak po przekształceniu jej w Ligę Narodową i wykrystalizowaniu się ideologii endeckiej, pojawiły się, a następnie nasiliły rozdźwięki ideowe, owocujące wieloma rozłamami. Większość „Zetowców” opowiedziała się przed I wojną światową za programem Piłsudskiego, po odzyskaniu niepodległości przynależeli do różnych organizacji, lecz stanowili nieformalne środowisko współpracujące ponad tymi podziałami, będąc częścią lewicy piłsudczykowskiej. Po przewrocie majowym poparli obóz sanacyjny, zaś ów przełom polityczny przyspieszył formalną konsolidację rozproszonych „Zetowców”. W czerwcu 1927 r. utworzono Związek Polskiej Młodzieży Demokratycznej, z połączenia Akademickiego Związku Młodzieży Postępowej, Organizacji Młodzieży Narodowej, Akademickiej Polskiej Organizacji Wolność, wkrótce dołączyły także Polska Organizacja Akademicka Młodzieży Niezależnej „Kuźnica”, Akademicki Oddział Związku Naprawy Rzeczypospolitej we Lwowie, Organizacja Młodzieży Radykalnej i Wydział Młodzieży Partii Pracy. ZPMD współpracował także z innymi organizacjami lewicy piłsudczykowskiej, m.in. ze Związkiem Naprawy Rzeczypospolitej, Centralnym Związkiem Młodzieży Wiejskiej, Organizacją Młodzieży Pracującej. Organizacja liczyła kilkanaście tysięcy członków. ZPMD sformułował program, który akcentował hasła antynacjonalistyczne, antyklerykalne, prospołeczne. Mocno akcentowano również hasła demokratyczne, jednak demokrację parlamentarną postulowano zastąpić systemem opartym na organizacjach społecznych, mających umożliwić udział obywateli we wpływaniu na przeróżne sfery życia publicznego. Jego członkowie brali udział w licznych starciach fizycznych z Młodzieżą Wszechpolską i innymi młodzieżowymi organizacjami prawicy. Jednym z członków Rady Naczelnej ZPMD był autor powyższego artykułu (pełnił również funkcję redaktora naczelnego poznańskiego pisma „Przemiany”, jednego z lokalnych organów prasowych ugrupowania). Na początku lat 30. w łonie ZPMD powstał silny nurt syndykalistyczny, a postulaty tego rodzaju na stałe weszły do programu ugrupowania, nawiązano także ożywioną współpracę ze Związkiem Związków Zawodowych. Stale postępowała również radykalizacja ugrupowania i przesuwanie się na pozycje lewicowe (choć samego terminu „lewica” unikano, zastępując je słowem „postęp”), na co wpływ miały nie tylko prace koncepcyjne ideologów ZPMD, ale także wielki kryzys gospodarczy oraz ewolucja w prawo rządów sanacyjnych. W roku 1935 miał miejsce rozłam w ZPMD, w wyniku którego większość szeregowych członków opowiedziała się przeciwko władzom sanacyjnym. W ten sposób powstał ZPMD-Lewica, który rok później przekształcił się w Stowarzyszenie Młodzieży Syndykalistycznej. Lewica ZPMD zasiliła szeregi m.in. ZZZ, Związku Lewicy Patriotycznej, Klubów Demokratycznych.  „Prawicowa” mniejszość ZPMD w roku 1938 połączyła się z sanacyjno-syndykalistyczno-nacjonalistycznym Legionem Młodych, tworząc Legion Młodzieży Polskiej.

↑ Wróć na górę