Kazimierz Korniłowicz
Spółdzielcza organizacja oświaty
[1923]
Zanim doświadczenia i próby, które zamierzam przeprowadzić na jednym z terenów spółdzielczych, pozwolą mi na szersze i bardziej praktyczne rozwinięcie poruszonego w tytule zagadnienia, chciałbym już dzisiaj w formie artykułu zwrócić uwagę na sprawę mogącą mieć, moim zdaniem, wielkie znaczenie zarówno dla rozwoju niezależnego ruchu oświatowego w Polsce, jak i dla rozwoju kooperacji w ogóle [1].
Pojęcie pracy oświatowo-kulturalnej nie jest, niestety, dzisiaj dla wszystkich pracowników społecznych pojęciem jasnym i jednoznacznym. Często ulega ono zacieśnieniu, a nawet zniekształceniu. Jakże często rozumie się pod tym pojęciem to, co jest w istocie nie pracą oświatową, ale propagandą – propagandą czasem w najlepszym tego słowa znaczeniu. Czasem bywa to propaganda narodowa (tzw. praca oświatowa na kresach), czasem propaganda partyjna. Na terenie Związku „Społem” zdaje się, że pomieszania pojęć tych uniknięto, nazywając organ mający na celu szerzenie i pogłębianie idei spółdzielczej, po imieniu – Wydziałem Propagandy.
Niewątpliwie często rezultatem umiejętnie, uczciwie, a nie demagogicznie prowadzonej propagandy są pewne korzyści ściśle oświatowe dla jednostek, które są przedmiotem tej akcji. Jednakże każdy świadomy propagandzista zdaje sobie sprawę, że celem pracy jego nie jest wszechstronne zaspokajanie potrzeb oświatowo-kulturalnych poszczególnych jednostek czy grup jednostek, z którymi się styka, lecz celem jego pracy jest pociągnięcie tych jednostek do szerzonej przez siebie idei.
Różnica między pracą propagandową a oświatową tkwi w różnicy wewnętrznego ustosunkowania się podmiotu do przedmiotu akcji. Dla oświatowca celem pracy jest jedynie człowiek-jednostka i jego potrzeba rozwoju duchowego – dla propagandzisty bezpośrednim celem akcji jest dobro idei, której rozwój, jako skutek dopiero, może przynieść korzyści dla jednostki czy społeczeństwa.
Wyjaśnienie powyższe było konieczne dla ustalenia jednoznaczności pojęcia, o którym będziemy mówić. Rozważając więc sprawę organizacji oświaty, mamy na myśli zagadnienie organizacji możliwe wszechstronnego zaspokajania potrzeb oświatowo-kulturalnych człowieka.
Postarajmy się choć z grubsza zanalizować te potrzeby. Przede wszystkim stwierdzić musimy, że nie zawsze człowiek uświadamia sobie swe potrzeby. Często uświadamia sobie jedynie, że mu „czegoś” brak i że z tego powodu jest mu źle – tęskni do czegoś nieznanego. W suterynie wielkomiejskiej wychowane dziecko jest blade, małokrwiste, powolne, często choruje, nie ma sił do nauki. Jest mu źle, nie jest szczęśliwe – ale często nie wie, czego mu brak. I oto wyjeżdża na kolonie letnie. Zamiast dusznej i wilgotnej izby ma przestwór powietrza, zamiast ciemnego podwórka – słoneczne polany. Dziecko czuje się zdrowe i szczęśliwe. Od tego czasu przez długie miesiące marzyć będzie o wsi i o słonku – nastąpiło obudzenie nieuświadomionej potrzeby.
Podobnie nawet potrzeba lepszego pożywienia czy wygodniejszego i estetycznego mieszkania bywa utajona w człowieku przygniecionym ciężarem życia.
Każdy z nas we własnym życiu stwierdzić może te momenty uświadomienia sobie swych utajonych poprzednio potrzeb. Szczególniej wiek młodzieńczy jest okresem budzenia się i szamotania duszy ludzkiej, przejawiającego się w formie tęsknot młodzieńczych i w formie młodzieńczych wybryków.
Do poprzedniego więc określenia zadań pracy oświatowej wprowadzić musimy poprawkę. Planowa organizacja oświaty ma nie tylko zaspokajać uświadomione potrzeby oświatowo-kulturalne człowieka, lecz często musi te potrzeby budzić dopiero, a najczęściej musi je umiejętnie skierowywać na właściwe drogi.
Demoralizacja młodzieży, filistrzenie i zmaterializowanie dorosłych – to skutek braku zorganizowanej pomocy w tej dziedzinie.
Formy zaspokajania potrzeb ludzkich ulegały modyfikacjom w miarę rozwoju cywilizacji. Do najpierwotniejszych elementarnych i wprost codziennych potrzeb człowieka należą, obok potrzeby pożywienia, ubrania i mieszkania – potrzeby związane z pracą, z odpoczynkiem i z życiem wewnętrznym.
Potrzeba narzędzia pracy była niewątpliwie jedną z pierwszych przyczyn powstania handlu. Posiadanie narzędzia pracy było i jest przywilejem umożliwiającym nieraz wyzysk jednego człowieka przez drugiego.
Niewątpliwie dzisiaj jednym z najważniejszych narzędzi pracy, będących niestety również przywilejem nielicznych, jest posiadanie wykształcenia ogólnego i zawodowego. Jakże często przywilej ten jest źródłem przemocy i wyzysku, wyzysku nieraz gorszego od materialnego wyzysku kapitału, bo sięgającego po rząd dusz, po władzę nad ciemnym, a czasem świadomie otumanionym człowiekiem.
Tu tkwi przyczyna tak często spotykanej nieufności jednostki niewykształconej do inteligenta. Poczucie krzywdy i obawa przed staniem się przedmiotem wyzysku i przemocy intelektualnej – kopie między nimi przepaść.
Pierwszym przeto obowiązkiem pracy oświatowo-kulturalnej jest krzywdę tę i niesprawiedliwość usunąć, stwarzając warunki umożliwiające każdej jednostce, bez różnicy wieku, zaspokojenie elementarnej potrzeby posiadania wiadomości mogących pomóc jej w pracy i życiu. Niewątpliwie potrzeba ta nie wszędzie jest jeszcze obudzona, lecz z roku na rok dla coraz szerszych warstw ludności staje się coraz bardziej oczywistą.
Organizacja szkolnictwa powszechnego dla dzieci oraz szkolnictwa zawodowego dla młodzieży nie może być środkiem wystarczającym. Dość zastanowić się, że dopiero za lat kilkanaście ci, których dziś przyjmuje przymusowa szkoła powszechna staną się pełnoletnimi obywatelami. A czyż i wtedy nie byłoby krzyczącą niesprawiedliwością, gdyby garstka tylko miała możność kształcenia się na ławach uniwersyteckich, a reszta, po skończeniu szkoły powszechnej lub zawodowej, w momencie obudzenia się potrzeb intelektualnych, odsunięta była od źródeł wiedzy?
Stajemy oto przed zagadnieniem powszechnego i systematycznego zorganizowania kształcenia dorosłych i młodzieży dorastającej, a przede wszystkim przed sprawą organizacji Kursów i Uniwersytetów Powszechnych oraz Bibliotek Powszechnych.
Zaspokojenie potrzeby oświaty jako narzędzia pracy nie wyczerpuje jednak zadań pomocy oświatowo- kulturalnej.
Potrzeba odpoczynku i rozrywki, to również najpierwotniejsza, elementarna potrzebna, którą każdy człowiek stara się zaspokoić w mniej lub bardziej kulturalny sposób.
Czyż możność kulturalnej rozrywki nie jest dziś również przywilejem bogatych? Jak spędza robotnik swój czas wolny od zajęć zarobkowych w wieczory, święta lub w czasie urlopów? Czy ma możność zetknięcia się z pięknem prawdziwej sztuki lub z uzdrawiającym duchowo i fizycznie wpływem przyrody? Często zgoła nie wie o istnieniu innych rozrywek poza alkoholem czy rozpustą – nie tęskni nawet do innych prawdziwych przyjemności, bo ich nie zakosztował, bo nie obudziły się w nim jeszcze te drzemiące w każdej duszy ludzkiej wznioślejsze potrzeby.
Nie od dziś, ale od wieków zaspokajanie potrzeby rozrywki było źródłem dobrego dochodu sprytnych przedsiębiorców. Karczma czy kino to formy deprawacji i wyzysku człowieka, pragnącego odpocząć i oderwać się od szarzyzny życia, a zarazem to olbrzymia gałąź przemysłu i handlu, dająca wielkie zyski gromadom kapitalistów i pośredników.
Czyż ta wielka dziedzina życia społecznego nie powinna być zorganizowana inaczej, zgodnie z prawdziwym interesem spożywcy?
Przed organizacją oświaty staje wielkie zadanie stworzenia nowych form kulturalnej rozrywki. Teatr, muzyka, śpiew, sport, zabawy towarzyskie, wycieczki, skupienie życia kulturalnego w Ogniskach Oświatowych i Koloniach Urlopowych – to zakres pracy kulturalnej, który musi być podjęty wysiłkiem społecznym,
Tylko drogą pracy pozytywnej, przez zorganizowanie nowych, kulturalnych form rozrywki, skutecznie zwalczyć będzie można wrzód dzisiejszego ustroju – alkoholizm i nierząd.
Pozostaje do omówienia jeszcze jedna dziedzina potrzeb kulturalnych człowieka – dążenia idealne i potrzeby życia duchowego.
Dążenia te i potrzeby od najdawniejszych czasów w każdej jednostce ludzkiej, silniej lub słabiej, w tej czy innej formie, poszukują zaspokojenia.
Chęć zgłębienia zagadki wszechświata i bytu, poszukiwanie metod i norm etycznych życia indywidualnego i społecznego, tęsknota ku doskonaleniu się wewnętrznemu, pragnienie wyładowania swych uczuć braterskich i towarzyskich, troska o rozwiązanie kwestii społecznych, trapiących ludzkość, potrzeba poświęcenia swych twórczych sił nauce, sztuce czy pracy społecznej – to cały splot potrzeb psychicznych i zagadnień uświadomionych i nieuświadomionych, tkwiących w każdej duszy ludzkiej.
I znowu wiemy, jak i w tej dziedzinie człowiek stawał się przedmiotem wyzysku czy to ze strony wybitniejszych jednostek, czy to całych zorganizowanych kast, w wielu wypadkach nie bezinteresownie zaspokajających najgłębsze potrzeby duchowe. Czyż i w tej dziedzinie nie nadchodzi chwila zniesienia pośrednictwa i odrodzenia życia duchowego i religijnego ludzkości?
Przewidział to August Cieszkowski mówiąc („Ojcze nasz”, t. III): „Każdy człowiek, będąc z istoty swej Duchem przynosi tym samym na świat pewną zdolność i możność duchowego wykształcenia... Społeczeństwo Przyszłości, podając każdemu człowiekowi realne środki dopięcia duchowych celów jego i rozwinięcia tkwiących w nim zarodów, podając mu chleb powszedni, chleb tak fizycznego, jak moralnego żywota, uzdolni każdego do pełnego i czynnego życia w Społeczności Ducha. Każdy więc mniej lub więcej – w czym kto może i jak kto może – stanie się Ducha Kapłanem”...
***
Na jakich podstawach ma być zorganizowana planowa i systematyczna akcja, obliczona na szeregi lat, a mająca na celu sprawiedliwe a wszechstronne zaspokojenie potrzeb oświatowo-kulturalnych człowieka?Dotychczas akcja oświatowa opierała się w dużym stopniu na filantropii – filantropii pieniężnej i filantropijnej pracy. Do dziś dnia działają w Polsce instytucje stojące na tym gruncie. Z instytucji zagranicznych na filantropii opiera swą działalność potężna i o głębszym założeniu organizacja YMCA. Oczywiste jest jednak, że, szczególniej w naszych warunkach, przyjęcie takiej podstawy pracy oświatowo-kulturalnej, byłoby równoznaczne oddaniu wpływów na tę pracę tym, którzy rozporządzają wielkimi środkami pieniężnymi. A kto ma dzisiaj pieniądze – wiemy.
Tylko w wyjątkowych wypadkach spotykamy się z prawdziwie bezinteresowną pomocą. O oświacie naprawdę niezależnej, prowadzonej zgodnie z interesami najszerszych warstw pracujących, a szczególniej robotników, w większości wypadków nie ma mowy. Na czoło pracy tego rodzaju instytucji świadomie lub nieświadomie wysuwa się obrona dzisiejszego kapitalistycznego ustroju, toteż nie dziwi nas zabarwienie polityczne tych organizacji i niechęć kapitalistycznych partii politycznych do postawienia pracy oświatowo-kulturalnej na innej społecznej i demokratycznej podstawie.
Jasne jest, że również organizowanie pracy oświatowej przez partie polityczne, nawet o charakterze robotniczym, nie może dać gwarancji niezależności pracy i uwzględnienia prawdziwych potrzeb spożywców.
Bieżący interes partii zawsze będzie stać na pierwszym miejscu. Praca oświatowa zamieni się wkrótce na pracę propagandystyczną. Dobrze już będzie, gdy praca ta –tak zresztą konieczna – utrzyma się na głębszym poziomie i nie zejdzie na płaszczyznę zwykłej partyjnej demagogii.
„Bierz swoje sprawy w swoje ręce” – oto hasło, które nie tylko w dziedzinie organizacji życia gospodarczego, ale i w dziedzinie oświatowo-kulturalnej znaleźć musi zastosowanie. Idea kooperacji ogarnąć powinna cały, dotychczas nietknięty prawie przez nią, dział potrzeb kulturalnych człowieka. Oświata musi zostać zorganizowana spółdzielczo; musi powstać nowa forma kooperacji – „kooperacja oświatowa”.
W tym miejscu stwierdzić jednak trzeba, że próby i zapoczątkowania pracy oświatowo-kulturalnej robione przez poszczególne Spółdzielnie Spożywców lub przez Związki [centrale spółdzielczości], w większości wypadków nie miały nic wspólnego z ideą kooperacji oświatowej, nie były formą spółdzielczej organizacji oświaty.
Czyż zmuszanie członków do przyjścia na odczyt i wysłuchania, po raz Bóg wie który, historii tkaczy roczdelskich, lub prenumerowanie w wielkiej liczbie egzemplarzy popularnego pisma spółdzielczego można nazwać zaspokojeniem potrzeb oświatowych? Zarządy i Rady Nadzorcze Stowarzyszeń, zajęte kłopotami gospodarczymi, nie mają czasu ani inicjatywy, aby produktywnie wydatkować nawet te 5% od budżetu, które ma być przeznaczone na cele społeczno-wychowawcze.
A jednak żyją wśród członków, a szczególniej wśród młodego pokolenia potrzeby kulturalne. I młodzież szuka zaspokojenia tych potrzeb wszędzie – tylko nie w Stowarzyszeniu.
Stowarzyszenie staje się w świadomości ogółu ludności równoznaczne ze sklepikiem towarów pierwszej potrzeby, prowadzonym bez pośredników, i nie ma nawet dość siły ideowej, aby skupić gromadkę młodych, oddanych sprawie członków, którzy by mogli w odpowiednim momencie wziąć na swoje barki losy Stowarzyszenia. W wielu wypadkach praca prowadzona jest przez kilku starych członków-założycieli, którzy z troską myślą o tym, co stanie się z organizacją, gdy oni będą musieli ustąpić.
Ducha kooperacji można obudzić tylko przez stworzenie terenów, na których byłoby możliwe czynne współdziałanie członków. Tylko wspólna realizacja idei współdziałania-kooperacji może wykształcić i wychować jednostkę i gromadę w duchu spółdzielczym.
Otóż sądzę, że tą ideą, która by mogła młodzież pracującą zapalić do kooperacji, stać się może właśnie idea spółdzielczego zaspokojenia swych potrzeb kulturalnych – boć wszak sprawy aprowizacji, sprawy chleba i cukru interesują raczej starszych – ojców, a przede wszystkim matki rodzin.
Terenem do realizacji tej idei powinny się stać organizacje oświatowo-kulturalne od dołu: „Spółdzielcze Koła Oświatowe” przy Stowarzyszeniach. Byłyby to organizacje samorządne, jednakże mające charakter ściśle wewnętrzny, bo obejmujące tylko członków Stowarzyszeń i ich rodziny.
Celem Kół powinno być budzenie i zaspokajanie potrzeb oświatowo-kulturalnych swych członków, dążenie do zbliżenia ideowego i towarzyskiego członków na podstawie wzajemnego szacunku i braterskiej życzliwości, pogłębianie wśród nich uświadomienia spółdzielczego oraz pobudzanie do oddania się pracy społecznej dla współtowarzyszy i dla budowy nowego, sprawiedliwego ładu.
Dla urzeczywistnienia swych celów Koło organizować powinno wśród członków Kółka pracy społecznej, naukowe, krajoznawcze, artystyczne, współżycia towarzyskiego, opieki nad dziećmi, sportowe itp. i przy ich pomocy powinno urządzać kursy, zebrania dyskusyjne, odczyty, pokazy świetlne, wieczornice, zabawy, wycieczki itd., prowadzić bibliotekę, czytelnię, kolportaż książek, organizować pomoc bratnią wśród członków i opiekę kulturalną nad dziećmi, wreszcie dążyć do zogniskowania życia kulturalnego swych członków w czasie wolnym od zajęć zarobkowych we własnych Spółdzielczych Ogniskach Oświatowych, a w czasie urlopów robotniczych w zamiejskich Spółdzielczych Osadach Oświatowych.
Członków obowiązywać powinien czynny udział przynajmniej w jednym z Kółek i życzliwy stosunek do współtowarzyszy. Fundusze Koła tworzyć się mają z preliminowanych w budżecie Stowarzyszeń sum na działalność społeczno-wychowawczą, z wpisowego i opłat członków, z subwencji samorządowych oraz z dochodu z własnych przedsiębiorstw.
Jak widzimy, Spółdzielcze Koła Oświatowe zbudowane od dołu, pracujące niezależnie od organizacji gospodarczych i pociągające do współpracy członków, zastąpić mogłyby martwe dzisiaj Wydziały Społeczno-Wychowawcze Stowarzyszeń i stałyby się ośrodkiem prawdziwej kooperacji oświatowej.
Tutaj, w małych Kółkach ideowej współpracy i towarzyskiego współżycia rodzić by się mogły nowe idee i nowe czyny – tak jak wszelkie większe ruchy społeczne czy narodowe rodziły się małych kółeczkach studenckich czy robotniczych. Spółdzielcze Koła i Ogniska Oświatowe, skupiające pracę tych Kółek, w pomyślnych warunkach stać by się mogły prawdziwymi ogniskami nowej społeczności, nowego życia. Dzisiejsze kooperatywy, tak łatwo ulegające zbiurokratyzowaniu, takimi ogniskami wszak nie są.
Oczywiście bez pomocy inteligencji, a przede wszystkim fachowych instruktorów trudno byłoby się im nieraz obejść. Przede wszystkim kierownicy poszczególnych Kółek i organizatorzy Koła musieliby przejść przez szereg krótkich Oświatowych Kursów Instruktorskich. Kursy te wyrobiłyby ideowych oświatowców spośród samych robotników, co przy dzisiejszym zacofaniu i bierności większości inteligencji byłoby momentem bardzo ważnym. W Kółkach przy pracy urabialiby się ostatecznie pionierzy niezależnego ruchu oświatowego i pionierzy kooperacji w ogóle.
Jeżeli dalej wyobrazimy sobie, że poszczególne Spółdzielcze Koła Oświatowe nawiążą między sobą kontakt i utworzą naprzód okręgowy a może z czasem ogólnokrajowy Sekretariat, rozporządzający znacznymi środkami i masą czynnych członków, ściśle zorganizowanych w niewielkie Kółka – to stanie się jasne, że byłaby to bodaj najsilniejsza ideowa organizacja oświaty.
Stworzenie Kolegium Spółdzielczego, typu internatowego, na wzór angielskich Kolegiów Robotniczych (Labour Colleges) i skandynawskich Uniwersytetów Ludowych (Hojskole) – mającego dać zdolniejszym jednostkom możność zdobycia głębszego umysłowego, społecznego i duchowego wykształcenia oraz gruntownego przygotowania do pracy spółdzielczo-oświatowej – byłoby już tylko ukoronowaniem dzieła.
Czy jest to możliwe – przyszłość pokaże.
Sądzę, że idea warta próby i dlatego miałem odwagę nadwerężyć cierpliwość czytelnika.
Oczywiście cała ta koncepcja spółdzielczej organizacji oświaty nie wyklucza możliwości i konieczności oparcia wielu form pracy oświatowej, a przede wszystkim kursów i bibliotek powszechnych o samorządy terytorialne, jak to przewidywane jest w projekcie ustawy o oświacie pozaszkolnej, który zreferowałem we wrześniowym numerze „Oświaty Pozaszkolnej” z r. bieżącego.
Zanim życie gospodarcze i polityczne kraju przekształci się w duchu spółdzielczym, wiele urządzeń użyteczności publicznej będzie musiało być organizowane przez przymusowe organizacje społeczno-gospodarcze jakim jest samorząd terytorialny – i to nie tylko urządzenia gospodarcze i higieniczne (jak np. wodociągi, łaźnie itp.), lecz również kosztowniejsze i przeznaczone dla powszechnego użytku urządzenia kulturalne (teatry, biblioteki, domy oświatowe, kursy).
W wielu wypadkach współpraca owej projektowanej kooperacji oświatowej z samorządem terytorialnym dzięki wzajemnemu uzupełnianiu się dać by mogła bardzo dodatnie wyniki.
***
W dzisiejszym ustroju kapitalistycznym, deprawującym duszę ludzką, rozwój kooperacji oświatowej bez wątpienia natrafiać będzie na wiele trudności zewnętrznych i wewnętrznych. Ta forma kooperacji w całej pełni rozwinąć by się mogła dopiero w nowym ładzie braterskiego współdziałania i sprawiedliwości gospodarczej.Czy wobec tego mamy zaniechać pracy zanim nie nastąpią zasadnicze zmiany ustroju gospodarczego i politycznego?
Pamiętając o tym, że zły ustrój wychowuje złego człowieka, nie wolno nam jednak zapominać, że człowiek stwarza i zmienia nieustannie warunki społeczne, świadomie lub nieświadomie. Człowiek jest twórcą nowych wartości, a źródła jego czynów tkwią w jego duchu.
Jednostka, którą rządzi idea zysku, dążyć będzie zawsze do stworzenia warunków życia społecznego, gwarantujących jej swobodę walki o zysk. Walkę o ustrój braterski podejmie ten tylko, w kim wyzwoliła się idea braterskiego poświęcenia, kto wewnętrznie zerwał ze starym światem, kto wstąpił na drogę oddania się służbie Sprawy.
A wszak dzisiaj panująca idea, pod wpływem której wychowują się całe rzesze młodzieży – to idea zysku. Mamonizm przestaje być przywilejem klas posiadających – staje się udziałem nie tylko drobnomieszczaństwa i wzbogaconych włościan – udemokratycznia się – ogarnia wszystkich, przenika w głąb proletariatu inteligenckiego i robotniczego. Nacjonalistyczne teorie zysku narodowego znajdują posłuch wśród szerokich mas. W ślad za nimi idzie militaryzm, systematycznie kształcący młodzież w najpiękniejszym okresie jej życia w kulcie siły brutalnej. Rewolucyjne prądy społeczne, pragnąc pociągnąć masy, wprawić je w ruch, idą nieraz drogą najmniejszego oporu, działają demagogicznie, opierają się na tymże dążeniu do zysku, na którym zbudowany jest stary świat.
Nowe życie stworzyć może tylko nowy człowiek. Nowego człowieka wychować może tylko nowa idea.
Słusznie powiada Jan Hempel, że „...przemiana społeczna zewnętrzna, tylko w łączności z wielką przemianą wewnętrzną może posiadać trwałość, ponieważ tylko odrodzone, uspołecznione, uduchowione jednostki w ładzie nowym żyć będą zdolne i podtrzymywać go. Rewolucja zewnętrzna tylko wówczas trwała być może, gdy dokonają jej ludzie, w których spełniła się rewolucja wewnętrzna”.
Praca więc nad jak najszybszą zmianą stosunków społeczno-gospodarczych i politycznych musi iść równolegle z pracą nad stwarzaniem już dzisiaj warunków ułatwiających rozwój wewnętrzny jednostki, wyzwolenie ukrytych w niej wartości, świadome i dobrowolne poświęcenie ich dla wspólnego celu, a tym samym ułatwiających jej znalezienie prawdziwej radości i prawdziwego szczęścia w życiu.
Kooperacja oświatowa, przygotowując nowych ludzi do nowego ładu, tym samym niezawodnie przyśpieszyłaby nadejście Rzeczypospolitej Spółdzielczej – Społeczności Ducha i Prawdy.
Kazimierz Korniłowicz
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Rzeczpospolita Spółdzielcza” nr 11/1923. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski. Poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Przypis:
- Artykuł niniejszy jest rozwinięciem z pewnymi modyfikacjami tez, przedstawionych przeze mnie dn. 9 września r.b. na konferencji pracowników Wydziałów Społeczno-Wychowawczych i przez tę konferencję przyjętych.