S. Wierzański
Rozwiązanie kwestii hiszpańskiej
[1939]
A jednak Hiszpanię opuścili wszyscy... Hiszpanię ludową. Nie pomogły sympatie proletariatu wszystkich bodaj krajów ani bohaterskie czyny armii republikańskiej, która została wreszcie bez broni, ściślej, bez amunicji i bez dopływu nowego żołnierza-ochotnika. Ochotnik ten ciągnął do Hiszpanii ze wszystkich stron świata, by bronić demokratycznej republiki hiszpańskiej przed zalewem faszyzmu-hitleryzmu i najazdem włosko-niemieckim.
W szeregach armii ludowej walczyli ochotnicy z Ameryki (biali, Murzyni, Indianie), z Anglii, Francji, Austrii, Niemiec, Czechosłowacji i innych krajów, nie wyłączając ochotników z Polski i z emigracji. Ochotnicy polscy stworzyli własne oddziały, legiony polskie, z których jeden był imienia Mickiewicza, drugi imienia Dąbrowskiego. Obydwa, jak wynika z relacji bezpośrednich, walczyły bohatersko w obronie praw ludu hiszpańskiego, potwierdzając raz jeszcze wspaniałą tradycję Polaków miłujących wolność i oddających krew za nią. Pod tą samą Somossierą, którą na rozkaz Napoleona zdobywali ongiś ułani polscy, zakochani w czczych obietnicach francuskiego „boga wojny”, znaleźli się teraz robotnicy polscy, dobrowolni żołnierze innego zaciągu, i potwierdzili wierność hasłu „za naszą wolność i waszą”. Ale cóż z tego? Wysiłki, ofiary i krew – poszły już teraz na marne. Nie utraciły i nie utracą one moralnego znaczenia, które krzepić będzie serce każdego proletariusza, wierzącego w solidarność międzynarodową w walce z kapitalizmem, faszyzmem i hitleryzmem, wrogami demokracji. Ale walka z faszyzmem w Hiszpanii, walka orężna, została dziś niestety przez rząd demokratyczny przegrana.
Po dwóch latach krwawych zapasów wojennych, po szeregu zwycięstw nad wojskami białego Franco, kiedy zdawało się republikanie zmiotą z powierzchni ziemi najazd dyktatorski – przyszło dramatyczne i zarazem cyniczne rozwiązanie kwestii hiszpańskiej. Dramatyczne – bo w rękach armii ludowej, pozbawionej amunicji, pozostał już tylko Madryt, bo w myśl postanowień Komitetu Nieinterwencji dopływ ochotników, środków żywności i obrony wstrzymano, brygady międzynarodowe rozwiązano, gdy jednocześnie opiekunki Hiszpanii – Francja i Anglia – nie zdołały zapobiec interwencji legionów włoskich i pomocy Niemiec, które pospołu z Włochami pchały broń, ludzi i pieniądze na pomoc gen. Franco. To nie on, nowo objawiony geniusz, odniósł zwycięstwo nad ludźmi Madrytu. To armia Mussoliniego, prąc ku Francji, masakrowała bombami ludność Hiszpanii i szła po trupach ku granicy francuskiej, by żądaniom Rzymu (Dżibuti, Korsyka, Tunis) nadać mocniejsze brzmienie i ułatwić Hitlerowi generalny atak na demokrację europejską w ogóle, a francuską w szczególności.
Cyniczne rozwiązanie kwestii hiszpańskiej przez fałszywych, jak się okazało, jej opiekunów polega na tym, że i Francja, i Anglia uznały już oficjalnie rząd gen. Franco.
Cóż z tego wynika? Wylazło szydło z worka. Ludzie rządzący światem nie uznają sentymentów, przede wszystkim oglądają się za zyskami, liczą pieniądze i respektują zwycięzców. Zwyciężonym zaś pozostawiają stare „vae victis!”. To tylko my, proletariusze, socjaliści, uznajemy normy etyczne w walce, czcimy ideały i gotowi jesteśmy za Wolność, Równość i Braterstwo ginąć w kazamatach, na szubienicach i z bronią w ręku trwać na polu walki. Burżuazja ideałów nie ma i mieć nie będzie. Dla niej człowiek to bydlę robocze, potrzebne do kopania ziemi, węgla i karczowania lasów i użyźniania pól krwią ludzką i mięsem.
Pokazywano mi list polskiego ochotnika z legionu Mickiewicza, walczącego w Hiszpanii. Młody chłopak, tokarz z Warszawy, opuścił dom rodzinny i ruszył przez „zieloną granicę” do Madrytu. Pisał:
Brałem udział w kilkudziesięciu bitwach. Byłem 12 razy ranny. Zwyciężylibyśmy na pewno, gdyby nie Włosi i Niemcy. Oni kulomiotami pchali Marokańczyków do ataku. Do niewoli nie brało się nikogo. Tylko śmierć. Cóż jednak z naszej ofiary? Sprzedali nas. Brygady międzynarodowe rozwiązano. Razem z innymi wyruszam obecnie na tułaczkę – do Ameryki.
Fragment tego listu wystarczy, aby ocenić znakomitą pokojową działalność Komitetu Nieinterwencji, którego zaleceniom podporządkowali się lojalnie socjaliści hiszpańscy, wierząc, że sami poradzą sobie z najazdem, ale bankierzy włoscy i niemieccy zignorowali Komitet po kupiecku – i dziś wyciągają chciwe łapy po zwycięskie łupy w Hiszpanii.
Tego historycznego aktu nie powinny zapomnieć demokracja, proletariat, socjaliści. Jest pouczający. Wskazuje, jak należy wierzyć burżuazji i jak traktować jej zobowiązania. My, socjaliści polscy, znamy ten „romans z burżuazją” aż nadto dobrze. Odczuliśmy go na własnej skórze.
Co warte były zobowiązania Mussoliniego wobec Austrii? Jaką wartość miała opieka Francji i Anglii nad Czechosłowacją? Jak zakpiły Włochy i Niemcy z Komitetu Nieinterwencji? Jeśli nie groźbą jawną, to kłamstwem i podstępem, oś Berlin-Rzym „porządkuje” Europę według swoich planów. A Francja i Anglia słuchają dyktatorów faszyzmu z zadziwiającą uległością.
Tak też „rozwiązano” obecnie kwestię hiszpańską. Sprzedano Hiszpanię faszystom podobnie jak Austrię i Czechosłowację.
Powstaje pytanie: jak długo taki handel będzie trwał? Na kogo, na jaki kraj przyjdzie z kolei apetyt Mussoliniego i Hitlera? I kiedy i kto pierwszy zaprotestuje przeciw dyktatowi Rzymu i Berlina? Wcześniej, czy później nastąpić to musi – i wtedy rozpocznie się wojna większa niż z roku 1914.
Tymczasem tragedia Madrytu dobiega końca. Znikąd pomocy. Przeciw czołgom, aeroplanom i armatom włoskim – walczy do ostatka przerzedzona, zmordowana, pozbawiona ekwipunku armia ludowa.
Cześć jej i pozdrowienie socjalistyczne!
S. Wierzański
Powyższy tekst, sygnowany prawdopodobnie pseudonimem, pierwotnie ukazał się w „Walce”, piśmie Polskiej Partii Socjalistycznej – dawnej Frakcji Rewolucyjnej (prosanacyjnej frakcji PPS), nr 9/1939, 19 marca 1939 roku. Redaktorką „Walki” była Stefania Gliszczyńska (1894-1939), sekretarz generalna Centralnego Zrzeszenia Klasowych Związków Zawodowych. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Na potrzeby Lewicowo.pl przygotował Przemysław Kmieciak.