Władysława Weychert-Szymanowska
Precz z wódką
[1928]
W Sejmie rozważa się teraz budżet państwowy, tj. projekt wydatków i dochodów. W dochodach przewidziano 400 milionów z monopolu spirytusowego, bo trunki obłożone są specjalnym podatkiem. Chcesz pić, mówi państwo do obywatela, to płać podatek. Można by to uznać za słuszne, nie chodzi przecież o to, by trunki były tanie. Ale pytanie, czy państwo, ciągnąc tak wielkie dochody ze sprzedaży alkoholu, będzie chciało tej trucizny sprzedawać mało czy dużo? Wszak każdy chce mieć dochody jak największe. I dlatego niedobrze jest, gdy dochody państwa tym większe są, im więcej piją obywatele, to znaczy: im bardziej zatruwają się organizmy, im więcej jest pijaków marnujących cały zarobek, unieszczęśliwiających rodziny, płodzących dzieci głupawe lub skrofuliczne. Więcej dochodu z alkoholu dla państwa – to więcej nieszczęścia, zbrodni, choroby, zwyrodnienia.
Głównie staraniem kobiet posłanek przeprowadzono ustawę ograniczającą sprzedaż alkoholu. Nie ma trunków w sklepach od 3 godziny po południu w sobotę do 10 rano w poniedziałek, nie ma ich na dworcach, w instytucjach i organizacjach, nie wolno sprzedawać wódki dzieciom, ludziom nietrzeźwym. Nadto 1% dochodu od monopolu wódczanego ma iść na walkę z alkoholizmem, na propagandę trzeźwości.
I otóż tego 1%, który powinien wynosić 4 miliony, nie widzimy w budżecie. Z tego powodu szereg instytucji oświatowo-kulturalnych, mieszanych i czysto kobiecych zwróciło się do posłów i senatorów z wezwaniem, by bronili ustawy i nie pozwalali umieścić w budżecie 200 tysięcy zamiast 4 milionów.
Trzeba w Polsce rozwinąć wielką agitację przeciw wódce, która staje się coraz większą plagą. Trzeba tak usposobić społeczeństwo, by umiało skorzystać z jednego jeszcze punktu ustawy przeciwalkoholowej: jeśli mieszkańcy jakiejś gminy w głosowaniu powszechnym wypowiedzą się za zamknięciem szynków, to trunków nie będzie wolno w tej gminie sprzedawać.
Aby to prawo przeprowadzić i aby potem nie było nadużyć, tajnej sprzedaży itp., ludzie muszą zrozumieć, jaką wódka jest klęską społeczną. Trzeba się przekonać, że bez niej można żyć lepiej i przyjemniej się bawić. Jednym ze sposobów przekonania o tym ludzi jest urządzanie gospód bezalkoholowych, gdzie można by i zjeść dobrze a tanio, i zabawić się, i posłuchać odczytu, koncertu – jednym słowem spędzić czas wolny przyjemnie. Pierwszą taką gospodę w najbliższych dniach otwiera w Warszawie Towarzystwo Klubów Kobiet Pracujących. Będzie ona na Żoliborzu w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Ale na zorganizowanie gospód w Polsce, gdzie brak budynków mogących służyć instytucjom społecznym, trzeba by dużo pieniędzy. Całe 4 miliony na to by nie wystarczyły. A przecież należy pisać, mówić, agitować, popierać sporty, które od pijaństwa młodzież odrywają. Czy rząd tego nie rozumie, czy też nie chce, by ludzie zmądrzeli i pić przestali? Straszne pytanie, bo rząd jest po to, by uszczęśliwiać obywateli, a prawa winny być takie, by ludzi do dobrego ciągnęły.
W Pruszkowie w niedzielę 3 czerwca odbyło się głosowanie, kto jest za zakazem sprzedawania alkoholu, a kto przeciw niemu. Głosowało około 30 proc. uprawnionych do głosowania. Większość głosujących wypowiedziała się za zakazem sprzedaży alkoholu. Zakaz ma obowiązywać od 1 stycznia 1929 r.
Czego to głosowanie dowodzi? Oto większość obojętnie odnosi się do sprawy, nie zależy jej na wódce. Ale ci, którzy poszli do głosowania, mimo silnej agitacji szynkarzy wypowiedzieli się za zakazem. Co dalej będzie? Czy inne miasta i wsie w Polsce pójdą za przykładem Pruszkowa? Będzie to zależało przede wszystkim od kobiet.
Organizujmy się do walki z pijaństwem. Twórzmy Kluby Kobiet Pracujących, które tę walkę wśród innych celów sobie stawiają. Podnośmy kulturę, oświatę, nie pozwólmy rozpadać społeczeństwa.
Władysława Weychert-Szymanowska
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Głos Kobiet”, wydawanym przez PPS, nr 6/1928, czerwiec 1928 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł.