„Życie Robotnicze”
Pasterka w 1904 roku
[1934]
W drugiej połowie grudnia 1904 roku radomska organizacja PPS otrzymała polecenie Centralnego Komitetu Robotniczego PPS przystąpienia do czynnej akcji, mającej na celu przeszkodzenie mobilizacji spodziewanej z dnia na dzień z racji wojny rosyjsko-japońskiej, oraz spowodowanie ogólnego rozstroju biurokratycznej machiny rosyjskiej.
Wśród całego szeregu czynnych wystąpień nastąpiła pierwsza manifestacja uliczna proletariatu radomskiego, która miała miejsce po pasterce w nocy z 24 na 25 grudnia 1904 roku. Manifestacja ta była zarazem jedną z pierwszych w Polsce w zaraniu dojrzewającej Rewolucji.
Zorganizowani towarzysze zebrali się na cmentarzu kościelnym przy kościele pobernardyńskim. Gdy ludzie zaczęli wychodzić po pasterce z kościoła, zaintonowano „Czerwony Sztandar” i zaczął się formować pochód.
Na czele pochodu, który ruszył obecną ul. Żeromskiego w kierunku dzisiejszego placu 3 Maja, powiewał sztandar Polskiej Partii Socjalistycznej, niesiony przez młodziutkiego, bo zaledwie 17-letniego towarzysza, Wiktora Cymerysa-Kwiatkowskiego.
Gdy pochód ruszył, oddziałek bojowy, stanowiący czoło i obronę manifestacji, oddał salwę z 9 rewolwerów velodogów, stanowiących obok kilku sztyletów całe uzbrojenie robotniczej armii Radomia.
Stale powiększając się, pochód w ilości już około tysiąca osób dotarł do obecnego placu 3 Maja. Tu dostrzeżono, że z przeciwnej strony (od strony obecnego starostwa) jadą dwie dorożki, a za nimi biegnie oddziałek wojska, liczący pół kompanii.
Tłum zwarł się mocno i z okrzykami: „Precz z caratem”, „Precz z mobilizacją” ruszył na spotkanie wojska.
Rozległa się komenda: „Towarzysze z bronią naprzód! Brać na oko oficerów!”.
Pochód wszedł z placu w ulicę Żeromskiego, idąc trotuarem od strony domu p. Staniszewskiego.
Z nadjeżdżających dorożek wysiedli oficerowie: pułkownik – dowódca miejscowego pułku piechoty i dwóch innych. Rozległa się komenda i półkompania żołnierzy zamknęła ulicę, uszykowawszy się twarzą do tłumu.
Przestrzeń pomiędzy tłumem i wojskiem wynosiła zaledwie 8-10 kroków.
Na chwilę grobowa cisza zaległa ulicę. Naraz rozległ się okrzyk; „Precz z wojskiem! Niech żyje Rewolucja”. A w ślad zatem z setek piersi zabrzmiała bojowa pieśń proletariatu – „Czerwony Sztandar”.
I jakiś czas stały naprzeciw siebie dwie grupy, czując, że lada chwila rozpocznie się walka.
I zaczęło się.
Pułkownik rosyjski skoczył z dobytym i gotowym do strzału rewolwerem do sztandaru. Udało mu się schwycić za głowę chorążego, tow. Cymerysa-Kwiatkowskiego, lecz ten zwinnie wyrwał mu się z rąk. W tym samym momencie huknął strzał rewolwerowy i pułkownik, zwinąwszy się w kłębek, runął martwy na jezdnię.
Zagrały karabiny piechoty. Pierwsza salwa, nikt z manifestantów nie został ranny.
W odpowiedzi oddziałek bojowy PPS zaczął strzelać z rewolwerów. Padli na jezdnię jakiś żandarm i żołnierz, a drugi oficer został ranny w rękę.
I znów salwa karabinowa. Po niej trzecia. Obie szczęśliwie nikogo nie zabiły ani nie raniły.
Nasi w odpowiedzi walą ze swych rewolwerów.
Cymerys-Kwiatkowski, jak posąg ze spiżu, stoi ze sztandarem w ręce, nie drgnąwszy nawet. Nieustraszony patrzy w oczy wrogom, patrzy w oczy śmierci niechybnej.
Naraz potężny huk rozdarł powietrze. To dynamit, podłożony przez jednego z członków oddziału bojowego pod podmurowanie okalającego cerkiew parkanu (obecny kościół garnizonowy).
Żołnierze przerażeni wybuchem przerwali strzelaninę. Manifestanci, oprzytomniawszy, rozbiegli się na wszystkie strony.
U wylotu ul. Żeromskiego pozostał jeden jedyny tow. Cymerys-Kwiatkowski, z rozwiniętym sztandarem w dłoniach, wpatrzony we wroga.
Skorzystał z tego drugi oficer i podbiegłszy dał zza słupa, z odległości dwóch kroków, kilka strzałów rewolwerowych do nieustraszonego Chorążego.
Tow. Kwiatkowski szybkim ruchem zdarł sztandar z drzewca, schował go pod bluzę, przykucnął przy ścianie opodal trupa pułkownika i skonał.
Strzał wroga był celny. Kula przebiła młode serce.
Tak skończyła się pierwsza manifestacja zbrojna w Radomiu, jedna z pierwszych w Polsce w 1904 roku.
Wiktor Cymerys-Kwiatkowski, siedemnastoletni chłopiec, utrzymujący niemal wyłącznie matkę wdowę i dwie małe siostry.
Wiktor Cymerys-Kwiatkowski, jeden z najdzielniejszych członków pierwszego bojowego oddziału PPS w Radomiu, uzbrojonego początkowo w jeden rewolwer i dwa sztylety i porywającego się z tą bronią na potęgę caratu.
Wiktor Cymerys-Kwiatkowski, nieustraszony Chorąży Czerwonego Znaku, na którym widniały dwa hasła: Niepodległość i Socjalizm.
Ten chłopiec o duszy bohatera stał się symbolem walczącej klasy robotniczej.
I dlatego właśnie pamięć o Wiktorze Cymerysie-Kwiatkowskim będzie żyć wiecznie w sercach proletariatu radomskiego, a jego mogiła na cmentarzu radomskim po wsze czasy będzie celem pielgrzymek tych, którzy na swe barki wzięli realizację testamentu Czerwonego Chorążego – walkę o Socjalizm.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Życie Robotnicze” nr 66/1934, 23 grudnia 1934 r. Był to lewicowy tygodnik, początkowo wydawany przez radomskie środowisko PPS, a później przez Radę Związków Zawodowych miasta Radomia, zrzeszającą związki należące do lewicowej Komisji Centralnej Związków Zawodowych. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.