Maksymilian Malinowski
My zbudujemy (z powodu rozmyślań noworocznych)
[1921]
Rok stary przeminął.
W przepaść wiekową runął i już nie wróci… Zostają po nim tylko wspomnienia, a ludzie zazwyczaj robią rozrachunki, by z przeszłością, co przeminęła, na przyszłość układać plany…
Mieliśmy ubiegły rok straszny.
Naszedł nas wróg i co Niemcy, Moskale, Austriacy zostawili, to nowy najeźdźca-bolszewik spustoszył, zniszczył, zrabował, rozgrabił. I jeszcze nam zostawił straszną zarazę na bydło – księgosusz, która kładzie pokotem, co od bolszewików zostać zdołało…
Wszystko to są wielkie straty, wielkim są dla nas nieszczęściem, że nieraz wątpią już ludzie, jak się to odrobi…
Ale nie to najście bolszewików i nie jeno spowodowane przez nich straty są dziś jedynym ogółu polskiego zmartwieniem.
I przed tym najściem i po szczęśliwym odparciu go jakaś szczególnie złośliwa zmora dusi i nęka społeczeństwo polskie.
Gdy pod tym względem przejść myślą rok miniony, to przypomina się, co powiedziała niegdyś o starym roku wieszczka narodowa nasza i poetka ludowa, Maria Konpnicka. Skarżyła się ona na rok stary:
Wszystkoś nam przyniósł, o roku miniony
Co czas tej smętnej ziemi przynieść może…
Istotnie. Upadek gospodarczy wszędzie się zadokumentował tak bardzo, że nieraz ludzie czekają tylko już na nędzę ostateczną. A w dodatku ani przemysł, ani rolnictwo nie podźwignęły się ani o jotę; tylko paskarstwo królowanie swoje rozpościera wszechwładnie i do reszty kraj zabija.A upadek ducha w narodzie roku minionego także poczynił zastraszające postępy. Jakieś złowrogie sobkostwo ogarnia ludzi: każdy z nich jeno by rad chwycić coś sprzed nosa drugiego: ten ziemi kawał, ów interes jakiś; jeden rad by marek schwytać skrzynię; drugi, by intratnych ponabierać przedsiębiorstw. A o pracy wytwórczej, o tym, że budującą moc narodu może być tylko praca wszystkich, nie zaś podstępność i macherstwo – o tym nie tylko się nie myśli, ale temu przeszkadza się...
Upadek ducha w ludziach był w roku minionym wielki; upadek ducha szlachetnej twórczości obywatelskiej, ducha miłości obywatelskiej i owego ducha radości, którego mając, człowiek szczęśliwiej a pożyteczniej żyje i działa. Ukochana ludu polskiego poetka, Maria Konopnicka i ten stan rzeczy trafnie przedstawiła w skardze swej na „Rok stary”. Wymówiła mu:
O, boś nie przyniósł tej żywej, tej wody,
Co martwe serca pobudza do bicia,
Boś nam nie przyniósł, o roku, pogody,
Co w piękny owoc zamienia kwiat młody…
Już nam, ludowi polskiemu, rok 1919 odjął tę pogodę, „co w piękny owoc zamienia kwiat miody”; już rządy panoszącej się wtedy endecji i zrosłego z nią wstecznictwa mroziło młody kwiat rwącego się do budowania siły Polski ducha ludowego. A w roku 1920 wstecznictwo i endectwo rozpuściło po Polsce swoje zagony do tego stopnia, że bezrząd, bezład, a zwłaszcza rządy policyjne zniechęcały do pracy, do działania i do życia nieraz. I jakież stąd skutki?... Możemy w tym miejscu powiedzieć z poetką:Dziś w nowe brzaski i w nowych dni zorze,
Bez uniesienia patrzymy i wiary
I cóż, pytamy, ten rok przynieść może
Tym, co w swej doli rozbitej amforze
Kwas niosą stary?
Najstraszniejszą klęską narodu jest, gdy traci on wiarę, że nowy rok może mu przynieść ziszczenie nadziei i odrodzenie, gdy „do rozbitej doli naczynia kwas niesie stary”, psujący, nie przyczyniający chleba zdrowego... Kto winien i kto oni, którzy nie otwierali źródła żywej wody, co by i martwe serca pobudzała do bicia, kto mroził „pogodę, która w piękny owoc zamienia kwiat młody” ducha ludowego? Któż to sprawił, że „dziś bez uniesienia patrzymy i wiary” w przyszłość naszą i Polski naszej? Kto oni są? Wstecznictwo mu na imię, a wyrazicielem jego w Polsce, jak dawniej są dotąd „ludzie starej epoki”, ci, którzy samowładnie dla siebie chcą rządzić w narodzie... oni ludowi bronią światła, oni ludowi bronią „wody żywej, tej wody, co martwe serca pobudza do bicia”; oni ludowi-narodowi bronią tej „pogody, co w piękny owoc zamienia kwiat młody”, którym lud w narodzie polskim i jego wolne życie.I cieszą się oni teraz, że „w nowe brzaski i w nowych dni zorze bez uniesienia patrzymy i wiary”.
Niech śpi – myślą sobie – jak spał i przez wieków wiele.
Jeszcze rząd Paderewskiego trochę dla oka robił i z ludem, jeszcze z nim rozmawiał i mówił doń „obywatelu”. A dziś, duży czy mały z rządu przez panienki biurowe z chłopami mówi, przy drzwiach wystawać mu każe. Dziś starosta nawet posłom, jeśli są posłami z „Wyzwolenia” rad by wiecu zabronić; pan minister Skulski wprost zakazuje wieców, na których by ludzie z „Wyzwolenia” chcieli chłopu trochę prawdy powiedzieć, trochę go prawdą uświadomić, a może i otworzyć „źródło żywej wody, tej wody, co martwe serca pobudza do bicia”, dla budowania mocy Ojczyzny kochanej i całej tej naszej smętnej polskiej ziemi...
Oni wszyscy razem – i wstecznicy, i ich dotychczasowi działacze rządowi w ten sposób podłazem, cichaczem, albo sprytem polityczno-prawniczym i reformą rolną usiłują unicestwić i wszelkie prawa ludowi odebrać. Taką konstytucję kują, taki senat uchwalają. Żeby zaś mieć sprzymierzeńców czarnej owej roboty, ostatnimi czasy na wszelkie brudne sprawki swoich ludzi i swoich „mężów zaufania” patrzą przez szpary. Już więc łapownictwo, przekupstwo, rozkradanie dobra państwowego i zorganizowane wyzyskiwanie ludu wiejskiego przez handel ziemią staje się dziś w tej „smętnej ziemi” tolerowanym lub nawet popieranym interesem...
I jakże to my, cośmy ze szpon straszliwego caratu i germanizmu wywalczyli niepodległość narodu swego, co my na to?
Co na to my, którzyśmy się tu już za caratu obudzili i orlim lotem wznieśli wzwyż i z czarnymi mocami ważyli się wtedy brać za bary – co my na to?
Dla nas wieszczy głos Wyspiańskiego może być jedynym na dziś drogowskazem. A ten głos radzi:
Bądź, jak meteor, jak błyskawice,
które pociska Zeus i Bóg;
bądź, jak te gwiazdy-opętańce,
co same swych szukają dróg...
Chaosu lotem zmierz przestworze
i pal, i depcz, i siecz i płuż...
Własną drogą iść śmiało i niszczyć, co złe, a płużyć znojem pracy swojej glebę polską pod zbożny siew – oto zadanie i wiara nasza, którzyśmy bojownikami odrodzenia Polski z czystej krynicy ludowej.Wiary nie stracim, nadziei w sobie nie przygasim – i to zwycięstwem naszym...
Ta bieda wszelka, którą nam rok ubiegły zostawił, jednej nie przyćmi nam radości – żeśmy już narodem wolnym. Czarne wstecznictwo jeszcze sobie hula i myśli, że zbuduje sobie pałace władania... W niepodległej Polsce może być bieda i może być bezład i niesprawiedliwość w panowaniu księżo-pańskim i ich systemu policyjnego, ale w niepodległej Polsce my lud z tym wszystkim damy sobie radę. Tylko „nie traćcie nadziei”, tylko wiary w zwycięstwo nasze ludowe nie traćmy, tylko się organizujmy i oświecajmy, a świadomi bądźmy: że do ziemi tej i do praw w narodzie lud ma prawo i jego one są i będą...
I pamiętajmy ten wielki nakaz sumień praojców, dziadów i naddziadów, którzy cierpieli przez wieki, bo nie znali sprawiedliwości i prawdy. Ich nakaz był: szelmostwo i nieuczciwość żarła nas i nękała i do pługa pańszczyźnianego przykuła... czyńże sprawiedliwość, abyś sam sprawiedliwości doznał...
I w roku bieżącym, 1921, naszym hasłem będzie: ziemia dla ludu, władza dla ludu, wiedza dla ludu. I to my zdobędziemy.
I w roku nowym, 1921, my będziemy świecili przykładem pracy, uczciwości, sprawiedliwości i obywatelskiego budowania mocy Polski, Polski Ludowej.
Przy wielkim czynie i przy wielkim dziele
podłość paść musi, jak szkodliwe ziele,
które z korzeniem z grudy się wyrywa
Niech własnym mianem każdy się nazywa…
Niech lud polski wytrwale a z wiarą własną drogą idzie, własnych dróg niech szuka, i tak niech Polskę ku odrodzeniu prowadzi.
Maksymilian Malinowski
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w tygodniku „Wyzwolenie”, organie Polskiego Stronnictwa Ludowego „Wyzwolenie”, nr 1/1921, 2 stycznia 1921 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Warto przeczytać także: Program PSL „Wyzwolenie” [1921]
Maksymilian Malinowski (1860-1948) – prawdziwe nazwisko Maksymilian Miłguj; pochodził z rodziny chłopskiej, po ukończeniu seminarium nauczycielskiego pracował jako nauczyciel w szkołach na prowincji. Od młodości zaangażowany w szerzenie wśród ludności wiejskiej oświaty, samoorganizacji, samorządności itp. Ze względu na swoją działalność społeczną i publikowanie w czasopismach przeznaczonych dla chłopów został oskarżony przez władze zaborcze o działalność antyrosyjską. Zrezygnował wówczas z pracy w szkolnictwie. Wraz z K. Prószyńskim nabył pismo „Zorza”, którego od roku 1887 został redaktorem. Pismo zyskało dużą popularność wśród chłopów. Od końca lat 80. XIX wieku związany z Towarzystwem Popierania Przemysłu i Handlu. W ramach aktywności w nim propagował spółdzielczość rolniczą (mleczarską i handlową), organizował wzorcowe inicjatywy drobnej wytwórczości na wsi (m.in. warsztaty tkackie), mające na celu poprawę sytuacji ekonomicznej chłopów. W 1894 r. współzałożyciel Towarzystwa Pszczelniczo-Ogrodniczego, gdzie był sekretarzem zarządu i przewodniczącym sekcji szkolnej – w tej funkcji organizował szkolnictwo rolnicze w zaborze rosyjskim. Był współzałożycielem dwóch legendarnych placówek szkolnych – szkoły rolniczej dla młodzieży wiejskiej w Pszczelinie na Mazowszu oraz szkoły rolniczo-gospodarskiej dla dziewcząt w Kruszynku w okolicy Włocławka. Początkowo związany z endecją, najpierw jako sympatyk pomagający w kolportażu nielegalnych wydawnictw, od roku 1900 członek Ligi Narodowej. Pod wpływem nawiązanych kontaktów z działaczami ludowymi z Galicji (Maria i Bolesław Wysłouchowie) oraz z postępową inteligencją z Warszawy (Ludwik Krzywicki, Stefania Sempołowska), a także na fali radykalizacji nastrojów w czasie rewolucji 1905 r. zerwał w 1906 r. z endecją. W latach 1905-1907 współpracownik Polskiego Związku Ludowego – radykalno-postępowej organizacji inteligencko-chłopskiej w zaborze rosyjskim. W 1906 r. współzałożyciel i członek zarządu Towarzystwa Kółek Rolniczych im. S. Staszica (powstało w opozycji do struktur kółek rolniczych opanowanych przez kręgi ziemiańskie) oraz działacz Towarzystwa Kooperatystów. W 1906 r. był autorem słynnego hasła „Sami sobie”, wzywającego chłopów do emancypacji społeczno-gospodarczej w oparciu o samorządność lokalną, spółdzielczość, oświatę i dążenie do równości. W 1907 r. został wydawcą i redaktorem nowego tygodnika „Zaranie” – postępowo-lewicującego, skierowanego do chłopów. Wokół pisma powstał ruch sympatyków, wyznających wspomnianą zasadę „sami sobie” – była to jedna z najprężniejszych inicjatyw społecznych w tamtym czasie w zaborze rosyjskim. Przed wybuchem I wojny światowej związany ze Związkiem Chłopskim o profilu lewicowo-niepodległościowym. W maju 1915 r. aresztowany przez władze zaborcze za propagowanie haseł niepodległościowych, wywieziony do Rosji i uwięziony w Moskwie. Po uwolnieniu działał w środowiskach polonijnych. Powrócił do Polski latem 1918 r. i wstąpił do PSL „Wyzwolenie”.. W lutym 1919 r. wszedł w skład zarządu partii i powierzono mu funkcję redaktora naczelnego tygodnika „Wyzwolenie”. W latach 1922-1935 poseł na sejm. W latach 1925-1931 – prezes PSL „Wyzwolenie”. Od roku 1922 prezes Towarzystwa Popierania Przemysłu Ludowego. Działacz kółek rolniczych, w roku 1920 inicjator utworzenia Centralnego Związku Kółek Rolniczych, wieloletni członek zarządu organizacji. W roku 1929 współorganizator Związku Zawodowego Rolników. Po zjednoczeniu ruchu ludowego w 1931 r. wszedł w skład Rady Naczelnej Stronnictwa Ludowego. W roku 1935 wystąpił z SL z grupą kilkunastu posłów w proteście przeciwko decyzji partii o bojkocie wyborów do Sejmu i Senatu. Był do wybuchu wojny senatorem z nominacji prezydenta, zbliżył się do środowisk sanacyjnych. W czasie II wojny światowej ukrywał się przed hitlerowcami na wsi w powiecie skierniewickim. Autor tysięcy artykułów oraz kilkunastu broszur, m.in. „Włościańskie stowarzyszenia rolnicze w różnych krajach”, „Przemysł ludowy w Królestwie”, „Ludowa samopomoc pieniężna w ks. Poznańskim, Galicji, w Czechach i w Koronie”, „Chłopski ruch zaraniarski przed pierwszą wojną światową”.