Roman Adler
Jan Bielnik (1891-1980)
Po wyzwoleniu Katowic, wiosną 1945 r. na czele IX Okręgu Inspekcji Pracy stanął przedwojenny przywódca związkowy górników w Zagłębiu Dąbrowskim i działacz Polskiej Partii Socjalistycznej, Jan Bielnik. Jego życie jest ciekawym przykładem awansu społecznego i pogmatwanych losów robotnika-socjalisty polskiego w XX wieku.
Urodził się 21 lipca 1891 r. w Niegowonicach pod Zawierciem, jako syn robotnika kolejowego, Pawła i Anny z domu Bulskiej. Skończył 4-klasową szkołę ludową w zaborze rosyjskim. Mówił później o sobie – wspomina jego córka, pani Ewa Parfiniewicz – że był samoukiem. Szybko został sierotą i musiał podjąć pracę w podsosnowieckiej kopalni „Kazimierz”. W czasie rewolucji 1905-1907 r. nawiązał kontakty z PPS – Frakcją Rewolucyjną, ale jej członkiem został już po 1907 r. Podczas akcji sztandarowania przed 1 maja 1909 r. został w Strzemieszycach aresztowany przez carską policję. Trafił do więzienia w Sosnowcu, potem – w Będzinie. Po ośmiu miesiącach – jako młodociany – został zwolniony. W 1913 r. powołano go do armii carskiej. W 1914 r. skończył szkołę podoficerską i po wybuchu I wojny światowej dowodził plutonem. Jego pułk poparł w 1917 r. rewolucję październikową, a żołnierze wybrali J. Bielnika do rady żołnierskiej. Został dowódcą kompanii, którą wkrótce włączono do III Korpusu Polskiego. W rezultacie – uczestniczył w walkach rewolucyjnych o Kijów.
Do Sosnowca wrócił w styczniu 1919 r. i należał – do rozbrojenia w marcu tego roku – do Milicji Ludowej. Po aresztowaniu podczas ostatniego posiedzenia członków Rady Delegatów Robotniczych w lipcu 1919 r., J. Bielnik od sierpnia związał się z powstałą wtedy lewicową opozycją w szeregach zagłębiowskiego PPS, skupioną wokół redakcji PPS-owskiego „Górnika”. Równocześnie pracował ponownie w kopalni „Kazimierz”, gdzie do 1921 r. był członkiem komitetu kopalnianego Związku Robotników Przemysłu Górniczego (ZRPG), klasowego związku zawodowego organizowanego pod egidą PPS przez Jana Stańczyka, doświadczonego, choć reformistycznie nastawionego działacza związków zawodowych jeszcze w Austrii i Niemczech. W komitecie kopalnianym Związku współpracował z Władysławem Jurą, który wkrótce trafił do Zarządu Głównego związku.
Po sierpniu 1919 r. związał się z powstałą wtedy PPS-Opozycją, jednak po jej zjednoczeniu z SDKPiL w Komunistyczną Partię Robotniczą Polski – znękany policyjnymi szykanami (m.in. zwolniono go z pracy w kopalni „Kazimierz”) – zaprzestał działalności, mając coraz większe wątpliwości do programu komunistycznego (np. w sprawie strajków w lutym i czerwcu 1920 r. przeciw poborowi na wojnę z Rosją Radziecką, który poparli działacze oddziału Związku w kopalni „Reden”, Adam Szyprowski i Teofil Miodek). Po strajku na kopalni „Kazimierz” w czerwcu 1920 r. zaprzestał działalności.
Kiedy wybuchło III powstanie śląskie, włączył się do pomocy organizowanej dla niego przez PPS, a potem wstąpił do tej partii. Od maja 1921 r. po Janie Kubowiczu, którego przeniesiono do Związku Metalowców w Katowicach był sekretarzem liczącego około 2 tys. członków płacących składki okręgu ZRPG w Zawierciu, a potem przewodniczącym tamtejszej Rady Klasowych Związków Zawodowych (KZZ). Przewodniczył też zarządowi zawierciańskiego Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. Przez cały czerwiec i lipiec 1921 r. okręg ZRPG w Zawierciu prowadził z właścicielami kopalń węgla brunatnego rozmowy o podwyżki 80-95%, które jednak nie przyniosły skutku i Związek pod kierunkiem J. Bielnika wezwał górników do strajku, który objął wszystkie 18 kopalń, czyli około półtora tysiąca robotników. Po 17 dniach uzyskano podwyżkę płac o 60% na lipiec i 90% na sierpień. W sierpniu – po długich negocjacjach oraz pod groźbą strajku – i w październiku 1921 r. zawarł umowy z tamtejszymi właścicielami kopalń rud żelaza, które gwarantowały podwyżki o 25 i 100%. W październiku odnowiono też umowę w górnictwie węgla brunatnego. Jednocześnie wymuszono poprawę bardzo w tym rejonie zaniedbanego bezpieczeństwa pracy. W kwietniu 1922 r. po trwających od lutego rozmowach związkowcom z Zawiercia udało się doprowadzić do zawarcia umowy o 20-procentowej podwyżce płac dla górników kopalń rud oprócz Towarzystwa Hantke w Częstochowie. W maju, po ponad rocznych negocjacjach, zawarto umowę o podwyżkach płac o 20-35% dla górników kopalń galmanu w Bolesławcu i – po bezskutecznym strajku w kopalni „Ulisses” – w Tłukience, należących do Towarzystwa Franko-Rosyjskiego.
W następnych latach Bielnik został członkiem Okręgowego Komitetu Robotniczego PPS i uczestniczył w XIX Kongresie tej partii. W 1923 r. J. Stańczyk został sekretarzem generalnym Zarządu Głównego ZRPG i przeniósł się do Krakowa, jego funkcję w okręgu zagłębiowskim objął Aleksy Bień, który jednak w maju 1925 r. został wybrany na prezydenta Sosnowca i wówczas – od lipca 1925 r. – sekretarzem okręgowym zagłębiowskiego Centralnego Związku Górników (powstałego z połączenia ZRPG z górnośląskim Centralnym Związkiem Zawodowym Polskim) został J. Bielnik. Funkcję tę pełnił do wybuchu II wojny światowej.
Gdy po przewrocie majowym w czerwcu 1926 r. w wyniku dywersji „Pracy Polskiej”, pseudozwiązku zawodowego powołanego rok wcześniej przez Radę Zjazdu Przemysłowców Górniczych, Sekretariat Okręgowy CZG podpisał z przemysłowcami niekorzystną umowę płacową, z ostrym atakiem na J. Bielnika wystąpili komuniści, zarzucając mu zdradę postulatów robotniczych. W 1926 r. przed XX Kongresem PPS znalazł się wśród przeciwników udziału jej przedstawicieli w rządzie koalicyjnym. Wchodził w skład redakcji „Głosu Zagłębia” i był redaktorem naczelnym „Górnika” od 1926 r. do połowy 1929 r. Nie była to sielanka redakcyjna, na co wskazuje informacja z „Głosu Zagłębia” za 1930 r.: „Z dotychczasowych wyroków sądowych pismo nasze skazane zostało na zapłacenie kar sądowych na łączną sumę 3500 zł lub byli redaktorzy odpowiedzialni towarzysze Jan Bielnik i Wojciech Szuberski na odsiedzenie aresztu lub więzienia łącznie z górą 11 miesięcy”.
W sierpniu 1927 r. pojechał do Paryża, jako delegat Komisji Centralnej KZZ na IV Kongres Międzynarodowej Federacji Związków Zawodowych. W kwietniu 1928 rozpoczęła się kolejna runda konfliktu z pracodawcami w obronie płac. „(...) 7 czerwca CZG zwołał w Katowicach konferencję delegatów z trzech zagłębi w celu omówienia sytuacji w walce o płace. Oficjalnym przemówieniom przywódców CZG: J. Stańczyka, J. Bielnika i Chrószcza przeciwstawiali się mówcy lewicowi [z KPP-owskiej tzw. Lewicy Związkowej]. Krytykowali oni brak zdecydowania pepesowskich przywódców (...) Mówcom lewicowym odebrano głos, co (...) doprowadziło do awantury. Ich rezolucji w ogóle nie poddano pod głosowanie, przyjmując wnioski kierownictwa związku (...)”.
W 1930 r. Bielnik działał aktywnie w Centrolewie, jednak ciągle głównym obszarem jego aktywności był związek zawodowy. W kwietniu 1930 r. w kopalniach zagłębiowskich rozwieszono nowe regulaminy pracy, narzucające półgodzinną przerwę obiadową i tym sposobem faktycznie wydłużające czas pracy do 8,5 godzin, przy jednoczesnym zaostrzeniu kar pieniężnych za jego nieprzestrzeganie. Po tygodniu Sekretariat Okręgowy CZG pod groźbą protestu doprowadził do zdjęcia tych regulaminów i oddania ich do zatwierdzenia inspektorom pracy. Z inicjatywy CZG z udziałem inż. Wacława Wyrzykowskiego, Inspektora Okręgowego IV (kieleckiego) Okręgu Inspekcji Pracy odbyła się konferencja delegatów kopalń w tej sprawie. Podczas obrad Bielnik, jako sekretarz okręgowy CZG, wykazał, że regulaminy są niezgodne z ustawą o czasie pracy i przepisami górniczymi. Mimo to Inspektor Okręgowy, powołując się na polecenie ministra pracy i opieki społecznej, płk Aleksandra Prystora, stwierdził, iż będzie zatwierdzał przyjęte w regulaminach przerwy obiadowe wydłużające czas pracy górników do 8,5 godziny. W takiej sytuacji po ponownym wywieszeniu zatwierdzonych przez inspektorów pracy regulaminów CZG nie podjął wcześniej zapowiadanego strajku.
Mimo tej porażki, „na XXII Kongresie PPS (23-25 maja 1931 r. w Krakowie) członkami Rady Naczelnej wybrani zostali Jan Bielnik, A. Bień, J. Cupiał, J. Dziuba, J. Grzecznarowski i J. Stańczyk”, obok tak znanych działaczy jak Ignacy Daszyński, Tomasz Arciszewski, Norbert Barlicki, Adam Ciołkosz czy Stanisław Dubois. Od grudnia tego roku Bielnik był zastępcą A. Bienia w OKR PPS. W tym czasie wybierano go do rad miejskich w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej.
Podczas wielkiego kryzysu uważał strajki za broń ostateczną. Kiedy poparci przez rząd przemysłowcy zażądali 15% obniżek płac, pod presją Lewicy Związkowej w 1932 r. „zwołana 14 lutego konferencja CZG po wysłuchaniu sprawozdania sekretarza okręgowego Jana Bielnika uchwaliła strajk generalny górników Zagłębi Dąbrowskiego i Chrzanowskiego od 18 lutego”. Na miesiąc Zagłębie sparaliżował 40-tysięczny strajk. Pogorszyła się – i tak już zła – sytuacja ekonomiczna rodzin robotniczych, gdyż węgiel z niestrajkujących kopalń polskiego Górnego Śląska (jedynie cztery kopalnie koncernu Giesche przeprowadziły krótki strajk solidarnościowy) wszedł na rynki zagłębiowskie. W czasie tego czterotygodniowego strajku J. Bielnik organizował dla dzieci strajkujących robotników wyjazdy koleją do Warszawy, bo warszawscy robotnicy zgłosili chęć zaopiekowania się nimi. Sam Bielnik specyficznie przepłacił organizację strajku – posiwiał w ciągu kilku dni...
Po doświadczeniach tych nieudanych strajków podczas zebrania oddziału CZG kopalni „Reden” we wrześniu 1932 r. Bielnik stwierdził, „(...) że uchwalanie rezolucji jest bezcelowe, gdyż trzeba podjąć walkę o władzę, o rząd robotniczo-chłopski, choćby przez rewolucję”. W tymże 1932 r. Główny Inspektor Pracy, Marian Klott de Heidenfeldt, powołał go do nadzwyczajnej komisji rozjemczej w górnictwie Zagłębia Dąbrowskiego i Chrzanowskiego, wszedł też do Komisji Rozjemczej Ubezpieczalni Społecznej i Komisji Rozjemczej Funduszu Pracy. Jeszcze w tym roku w Paryżu (i ponownie w 1937 r. w Londynie) brał udział w międzynarodowym kongresie górniczym.
Kiedy w marcu 1933 r. francuscy właściciele kopalni „Klimontów” i „Mortimer” podjęli próbę ich zamknięcia, Lewica Związkowa popchnęła załogi do strajku, który w wyniku aroganckiej postawy francuskiego dyrektora Malplata przerodził się w podziemną głodówkę. Po kilku dniach strajku, gdy rozgłos walki górników spowodował wzrost poparcia opinii publicznej i groźbę wybuchu strajku powszechnego, z inspiracji CZG strajkujący wysłali do Warszawy delegację. Jako sekretarz okręgowy CZG wyjechał z nią Bielnik. W rozmowie z głównym inspektorem pracy, M. Klottem, górnicy zaproponowali, by rząd wykupił obie kopalnie od francuskich właścicieli, a oni w zamian będą pracować raz w tygodniu przeznaczając swój zarobek na fundusz wykupu. Rząd odrzucił te propozycje, jednak obawiając się dalszego wzrostu napięcia wydelegował wojewodę kieleckiego, Paciorkowskiego, do pertraktacji ze strajkującymi. Rozpoczęły się one 21 marca w starostwie. Każdą z kopalń reprezentowało po 4 robotników, a oprócz tego jako przedstawiciel CZG występował Bielnik. Ostatecznie górnicy zwolnieni z pracy mieli dostać zasiłki z funduszu bezrobocia, deputat węglowy na trzy miesiące, świadczenia za niewykorzystane urlopy oraz mogli pozostać w mieszkaniach kopalnianych, a także uzyskać działki rolne na terenach należących do właściciela kopalń, czyli Towarzystwa Sosnowieckiego. Do Kasy Brackiej władze województwa przekazały 600 tys. zł, a Towarzystwo Sosnowieckie – ponad milion na odprawy dla zwalnianych. Twórczo dramat tamtego strajku i o rok późniejszego strajku głodowego w kopalni „Kleofas” przetworzył Kazimierz Kutz, kręcąc w 1972 r. „Perłę w koronie”, której akcja toczy się w 1934 r. w fikcyjnej kopalni „Zygmunt”…
Od 1934 do 1936 r. w Zagłębiu Bielnik uczestniczył – choć współpracę uważał za ostateczność – w negocjacjach PPS i KZZ z KPP, ale sprzeciwiał się akcjom masowym przeciw sanacji. Gdy 6 października 1934 r. na posiedzeniu okręgowej komisji międzyzwiązkowej związkowcy KPP-owcy rzucili hasło jednolitego frontu, Bielnik jako przedstawiciel CZG, nie deklarując się wyraźnie, zgodził się na utworzenie komisji porozumiewawczej, do której KPP i PPS zgłosiłyby po 5 kandydatów. Jednak do ukonstytuowania się tej komisji wówczas nie doszło. W 1935 r. podczas jednolitofrontowej akcji bojkotu sanacyjnych wyborów zrezygnował z kandydowania do Sejmu, choć miał duże szanse uzyskania mandatu z Zagłębia. Jednolitofrontowy charakter miał też strajk w kopalniach „Juliusz” i „Kazimierz” na początku 1936 r. Choć w poprzedzających go rozmowach zarysowały się pewne różnice poglądów między „opozycją” a oficjalnym kierownictwem CZG, w czasie publicznych wystąpień Bielnik podkreślał jednak jednolitofrontowy charakter akcji.
Kiedy w 1936 r. PPS przygotowywała ogólnopolskie obchody 30. rocznicy tzw. krwawej środy, J. Bielnik jako przedstawiciel Klasowych Związków Zawodowych wszedł w skład sosnowieckiego komitetu organizacyjnego tej demonstracji politycznej w sytuacji bojkotu wyborów przez PPS.
Latem 1936 r., gdy trwały przygotowania do strajku o Kasy Brackie Bielnik opracował poprawki do rządowej propozycji statutu. Ich poparcie zadeklarowała Lewica Związkowa dążąca do strajku, ale J. Bielnik na strajk się nie zgodził i doprowadził we wrześniu po negocjacjach do połączenia wszystkich kas w Kasę Bracką Zagłębia Dąbrowskiego. Wchodził też w skład Tymczasowej Rady Nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń od Wypadków we Lwowie. Pod koniec lat 30. był wiceprezesem Towarzystwa Domu Ludowego w Sosnowcu.
Artykuł Jana Bielnika w PPS-owskim tygodniku „Tydzień Robotnika” w roku 1936, poświęcony sytuacji górników w Zagłębiu Dąbrowskim.
Chociaż krytykował politykę zagraniczną sanacji popiłsudczykowskiej, ostrzegając przed groźbą agresji hitlerowskiej, w 1938 r. został odznaczony Krzyżem Niepodległości. Już przed wybuchem wojny związani z Kasą Bracką działacze CZG rozpoczęli przygotowania do przyszłej walki partyzanckiej w ramach powołanej przez PPS organizacji „Okrzeja-Odra”, która była ściśle zakonspirowana przed władzami II RP, a nawet większością członków PPS. Spośród członków OKR oprócz Bielnika wiedzieli o niej tylko J. Cupiał, Cezary Uthke i Zygmunt Cieplak. „Przedmiotem szkolenia było robienie bomb z trotylu oraz zrywanie torów kolejowych i mostów”. Razem z Bielnikiem należeli do niej m.in. A. Bień, Kazimierz Łaskowski i Aleksy Sieradzki.
Po kampanii wrześniowej podjął pracę w przedsiębiorstwie kanalizacyjnym i działał w socjalistycznych grupach konspiracyjnych. Używał pseudonimów Szpak i Wojtek. Pod koniec października 1939 r. późniejszy główny organizator PPS-WRN i GL-PPS na terenie Zagłębia Dąbrowskiego, Lucjan Tajchman, zwołał pierwsze zebranie konspiracyjne „Okrzeja-Odra”. Stawili się na nie „Andrzej Jacak, Jan Bielnik, Stefan Sioła i miał być jeszcze jeden towarzysz, który nie stawił się. Tow. Lucjan Tajchman nakreślił program prac organizacyjnych, w tym organizowania »piątek«, które mają podjąć pracę na swoich dzielnicach”. Również w październiku 1939 r. w Kasie Brackiej Zagłębia Dąbrowskiego w Sosnowcu odbyło się pierwsze posiedzenie konspiracyjnych delegatów kopalń, które prowadzili A. Bień i J. Bielnik. Wobec atmosfery strajkowej na kopalniach Bień, Bielnik i Łaskowski ustalili, aby akcji nadać charakter wyłącznie ekonomiczny, bo inaczej hitlerowcy zastosują najostrzejsze represje. W ten sposób doszło do strajków w kopalniach „Niwka”, „Modrzejów” i „Milowice”.
W 1940 r. po strajku w kopalni „Modrzejów” Bielnik został aresztowany. Trafił do sosnowieckiego więzienia na Radosze, potem – do Mysłowic, skąd zesłano go do obozu pracy przymusowej (Fremdarbeiterlager) w gliwickiej fabryce sadzy Deutsche Gasrusswerke przy ul. Pszczyńskiej 206 (po wojnie Carbochem). Jak wspomina jego córka – od najcięższych robót ratowała go czasem dostojna siwizna włosów. Warunki pracy były tam rzeczywiście piekielne. Praca „każdego dnia od ósmej do czwartej, od czwartej do północy, albo od północy do ósmej, utrzymując temperaturę płomienia na poziomie 707 stopni” przy „obsłudze aparatów »Verdampfer«, które przetwarzały antracyt, siarkę i oleje na sadzę. W halach produkcyjnych panowała temperatura 60-70 stopni Celsjusza. Celem zapobieżenia osiadania na ciele tłustej, trudnej do zmycia sadzy” osoby tam zatrudnione „pracowały w szczelnie zamkniętych pod szyją kombinezonach. Pracę utrudniało słabe oświetlenie i kurz. Wielkość produkcji zależała od temperatury aparatów – im wyższa, tym większa była produkcja sadzy. Przeciętnie w ciągu godziny 1 osoba obsługująca 1 aparat, produkowała 4-5 kg sadzy. W ciągu takiego samego czasu z każdego aparatu odpływało po kilka kilogramów odpadów oleistych o temperaturze 300 stopni”. Zatrudnieni wynosili „je w kubłach (...) do specjalnego zbiornika, znajdującego się w terenie przyfabrycznym. Do najcięższych, najbrudniejszych należała jednak praca w pakowni, dokąd sadza dopływała ogromnymi rurami z hal produkcyjnych”. W miarę jak sadza opadała, pracownicy odsysali ją odkurzaczami, pakowali w 50-funtowe worki, oznaczali „P” od słowa pulver, proch, bo miała być używana do produkcji prochu strzelniczego i nieśli ją, poganiani, w stronę taśmociągu, gdzie ją układali. „Tłusta, trudna do zmycia sadza sypała się (...) przez cały czas pracy i oblepiała ciała. Nie chroniły przed nią kombinezony ani umieszczone pod nimi szmaty i papiery (...)”. „Sadza właziła im w uszy, oczy, szpary między zębami, i po kilku minutach takiej pracy (...)” byli nie do poznania...
Z chwilą wyzwolenia Bielnik wrócił do Sosnowca i nawiązał kontakt z kierownictwem PPS-WRN. Już 12 lutego został kierownikiem Kasy Brackiej Górników oraz tymczasowo państwowym zarządcą Hurtowni Artykułów Kanalizacyjnych „Asfalt”. Łącząc pracę i działalność polityczną, 15 i 19 marca w Krakowie wziął udział w konspiracyjnym posiedzeniu Rady Naczelnej PPS-WRN, podczas którego podobnie jak A. Bień był przeciwny bojkotowaniu „odrodzonej”, „lubelskiej” PPS Osóbki-Morawskiego. Rada Naczelna PPS-WRN podjęła wówczas decyzję o infiltrowaniu legalnych struktur PPS i organów państwa, co doprowadziło do aktywizacji jej członków m.in. w woj. śląsko-dąbrowskim. Doprowadziło to do zaostrzenia sytuacji, bo 1 maja PPS-WRN kolportowała ulotkę, która głosiła: „pewni tego, że głos polskiego proletariatu słyszany będzie w partiach socjalistycznych Europy i poza nią, że lud polski nie ustanie w walce dopóty, dopóki polska nie będzie całkowicie wolnym, suwerennym i niepodległym państwem, a jej naród nie będzie mógł samodzielnie ustalać form i składu rządu”. W odpowiedzi na to „(...) 3 czerwca 1945 w trakcie I Wojewódzkiego Zjazdu PPS, podczas pierwszego dnia w czasie przerwy w obradach, UB aresztowało około połowy delegatów pod zarzutem przynależności do PPS-WRN. Na nic się zdały interwencje pozostałych działaczy PPS u (...) majora Józefa Jurkowskiego. Kilku zatrzymanych było później sądzonych przez Najwyższy Sąd Wojskowy i otrzymali wyroki od 3 do 7 lat. Rok później, w połowie 1946, zostali oni ułaskawieni przez prezydenta Bolesława Bieruta. (...)”. Katowickie UB rozbiło wojewódzką konferencję PPS w Janowie, aresztując m.in. Roman Motykę i kilkunastu innych członków jej wojewódzkiego kierownictwa, jednak represje te nie dotknęły Bielnika, związanego z ugodowym kierunkiem A. Bienia. Warto jednak pamiętać o szczególnej sytuacji śląskiej PPR i PPS w tym okresie. Otóż konspiracyjna PPR na Górnym Śląsku była całkowicie pod kontrolą gestapo. „(...) Do tzw. Komitetu Okręgowego PPR nr 3, którego sekretarzem był Edward Żabiński, weszli agenci Gestapo: [Wiktor] Grolik i [Gererd] Kampert [kierował nimi Paul Bauch]. Po aresztowaniu i straceniu członków Komitetu 29 października 1944 r. Bauch polecił im zorganizowanie nowego Komitetu, przydzielając im do pomocy Pawła Ulczoka i Wolnego (imię nieustalone). Nie uciekli oni razem z Niemcami – ujawnili się, jako sztab rozbitej przez okupantów organizacji podziemnej... Grolik pretendował nawet do stanowiska prezydenta Katowic, Kampert chciał objąć Komendę Wojewódzką MO, a najzdolniejszy, Ulczok, ofiarował swe usługi NKWD. (...) Afera ta zmusiła kierownictwo PPR do dokonania czystki w WUBP i MO oraz do pozbycia się ludzi związanych z opozycją lub podziemiem. W grudniu 1945 r. odwołano [Józefa] Jurkowskiego [szefa katowickiego UB] (...)”. Zanim jednak nastąpiła kompromitacja związana z tak spenetrowaną PPR, katowicka bezpieka zastosowała represje wobec PPS.
W rezultacie rozbicia dotychczasowego kierownictwa PPS wzmocnieniu uległo jej skrzydło umiarkowane: 13 lipca porozumienie między tzw. grupą Żuławskiego PPS-WN, do której należał Bień i Bielnik a „lubelską” PPS pozwoliło ogłosić formalne rozwiązanie PPS-WRN i przejście części jej członków do działalności legalnej. Najpewniej dzięki temu na podstawie Dekretu PKWN z dnia 27 grudnia 1944 r. o tymczasowym unormowaniu stosunku służbowego i zaszeregowania funkcjonariuszy państwowych (Dz.U. Nr 16, poz. 89) z dniem 26 lipca 1945 r. J. Bielnik został mianowany Okręgowym Inspektorem IX Okręgu Inspekcji Pracy w Katowicach. Urzędowanie w tym charakterze podjął 1 sierpnia. W 1945 r. nadzorowi IX Okręgu podlegało 304 858 pracowników w 2664 zakładach pracy. Z tej liczby inspektorzy zwizytowali 409 zakładów (15%) – głównie większych zakładów pracy – zatrudniających 122 097 pracowników, czyli 40%. W wyniku tych wizytacji wydali 2093 zarządzenia w zakresie bezpieczeństwa pracy, 984 dotyczące higieny pracy i 1342 – ustawodawstwa pracy, czyli w sumie: 4419 zarządzeń powizytacyjnych – przeciętnie 11 na zakład i 30 na inspektora pracy. W związku z budową i odbudową zakładów inspektorzy dokonali oględzin 105 zakładów i 69 – w ramach oględzin komisyjnych. W tym czasie stwierdzono zatrudnianie 54 071 kobiet (17,73% ogółu zatrudnionych), 18 374 chłopców (6,02%) i 4372 dziewcząt (1,43%). Inspekcja specjalną troską otaczała utrzymanie działalności żłobków oraz stacji opieki nad matką i dzieckiem przy zakładach pracy. Inspektorzy sprawdzali każdy taki obiekt, aby nie dopuścić do użytku takich, które nie były odpowiednie dla zdrowia dzieci i matek. „Po kompletnym urządzeniu placówek następowały oględziny powtórne z udziałem lekarzy powiatowych dla stwierdzenia, czy placówka została dostatecznie wyposażona w urządzenia wewnętrzne (...)”. W pierwszym po wojnie roku wizytowano 15 żłobków dla 406 dzieci i 8 stacji dla 2400 dzieci i 128 ciężarnych kobiet. „Inspekcja pracy łagodziła i załatwiała spory powstające między administracją fabryczną i pracownikami na tle niewykonywania przepisów ustawodawstwa ochronnego pracy i układów zbiorowych pracy. (...) Co najmniej dwa dni w tygodniu poświęcał każdy urząd inspekcji pracy na przyjmowanie interesantów i załatwianie zatargów indywidualnych i zbiorowych”. W 1945 r. było 267 zatargów indywidualnych i 33 zbiorowe. W tym czasie IX Okręg wydał w uzasadnionych przypadkach 120 zezwoleń na pracę w godzinach nadliczbowych. Odnotowano 8287 wypadków przy pracy, co dla 304 858 zatrudnionych daje wskaźnik niebezpieczeństwa 2,7%. Do końca roku w IX Okręgu zatrudniono 5 nowych inspektorów. Nie wszystko funkcjonowało w IX Okręgu bez zarzutu. Zwłaszcza że nie wszędzie obwodowi inspektorzy stawali na wysokości zadania. Przykładem może być korespondencja inspektora Bielnika w sprawie obwodowego inspektora pracy w Rybniku, ob. Jana Ziemiańskiego, który często przybywał „(...) do Okręgu bez (...) wezwania i bez istotnej potrzeby urzędowej, przy czym (...) na parę minut przed zakończeniem urzędowania, względnie w godzinach pozabiurowych”. Bielnik poinformował go, pismem z 26 października 1945 r., że „(...) przyjazd do Okręgu może nastąpić w istotnie ważnych wypadkach oraz w razie uzyskania zgody ze strony Okręgu w drodze telefonicznej. W razie niezastosowania się do (...) zarządzenia – pisał – zmuszony będę rachunki na podróże służbowe Obywatela odsyłać bez pokrycia”. Korespondencja trwała dłuższy czas, rachunków było ciągle dużo, obwód praktycznie nie działał, a inspektor Ziemiański odbywał kontrole na terenie mu niepodlegającym, np. w Koźlu. Sprawa zakończyła się na przełomie 1946/1947 r. zastąpieniem J. Ziemiańskiego w Rybniku przez podinspektora Ludwika Stanisławczyka i wezwaniem w marcu 1947 r. inspektora Bielnika do MPiOS na rozprawę Komisji Dyscyplinarnej, która miała zadecydować o przyszłości J. Ziemiańskiego.
J. Bielnik 17 stycznia 1946 r. skierował do Wydziału Samorządowego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach „Sprawozdanie z działalności Inspekcji Pracy na terenie województwa śląsko-dąbrowskiego w roku 1945”. Wynikało z niego, że „(...) wzrastająca ilość nieszczęśliwych wypadków, tak śmiertelnych, jak i ciężkich uszkodzeń lub lżejszych okaleczeń, musi budzić niepokój i wzmóc działalność zapobiegawczą. Przyczyny tkwią przede wszystkim w tym, że okupant nie liczył się z materiałem ludzkim, bowiem dążeniem jego była jak najwydatniejsza wydajność pracy bez jakiegokolwiek wkładu na bezpieczeństwo i higienę pracy. Okupacja niemiecka, trwająca pięć i pół lat, pozostawiła budynki i urządzenia techniczne fabryk kompletnie zdewastowane, a pola górnicze w stanie nie do opisania wyrabowane (...). Prócz zdewastowania urządzeń technicznych na zwiększenie częstotliwości wypadków wpływają przede wszystkim:
a) ogromne wycieńczenie organizmu i osłabienie fizyczne, powodujące zmniejszoną zdolność i szybkość reakcji na zjawiska; b) wprowadzenie systemu premiowego płac bez uwzględnienia czynnika bezpieczeństwa pracy; c) częsta praca w niedziele i święta przy produkcji; d) niedostateczna ilość drzewa potrzebnego do kopalń; e) dotkliwy brak dostatecznej ilości dobrej jakości narzędzi pracy; f) brak odpowiedniej odzieży i obuwia przy pracy; g) brak dostatecznej ilości kwalifikowanego personelu.
W wielu wypadkach brak kredytów w przedsiębiorstwach na cele bezpieczeństwa i higieny pracy. Stan higieniczny zakładów pracy pozostawia wiele do życzenia, bowiem jest na bardzo niskim poziomie. Cały szereg zakładów pracy, nawet dużych, nie posiada umywalni, szatni, łazienek, apteczek, wykwalifikowanego personelu sanitarnego i jadalni, a tam, gdzie one się znajdują, są w stanie większego czy mniejszego zaniedbania. Ustępy są o przestarzałej budowie, a stan czystości wewnątrz i wokół nich jest bardziej niż wymowny. Daje się odczuć dotkliwy brak lekarzy fabrycznych. Brak odzieży ochronnej pogarsza jeszcze warunki zdrowotne robotników”. W tym czasie inspekcja „(...) w dużym stopniu przyjęła na siebie ciężar akcji społecznej rozpowszechniania znajomości bezpieczeństwa i higieny pracy wśród członków rad zakładowych i ogółu robotników (...)”.
Od 1 marca 1946 r. Bielnik został przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej powołany na delegata departamentu w Komisji Bezpieczeństwa Pracy w Górnictwie przy WUG. Następnie – 2 maja – Ministerstwo delegowało go do Polskiego Komitetu ds. Socjalnych w Przemyśle Węglowym, 11 lipca – do Wojewódzkiej Komisji ds. Upaństwowienia Przedsiębiorstw, 8 listopada został przewodniczącym Komisji Rozjemczej Kasy Brackiej Górników. Znalazł się też w Specjalnej Komisji ds. Planu BHP w ZG ZZG. W 1946 r. odznaczono go Medalem „Zwycięstwa i Wolności”.
Mimo obowiązków Okręgowego Inspektora Pracy nadal był aktywnym członkiem PPS na Śląsku i w Zagłębiu. W takich okolicznościach podczas III Wojewódzkiego Zjazdu PPS w Katowicach (28-29 września 1946 r.) J. Bielnik nie chciał bloku wyborczego z PPR i 4 października został – po Józefie Salcewiczu – przewodniczącym Wojewódzkiego Komitetu PPS Śląska i Zagłębia. Dnia 4 listopada dokooptowano go do RN PPS. W Radzie Miejskiej Sosnowca był przewodniczącym Klubu PPS. Na jego postawę w tym okresie – jak sobie przypomina pani E. Parfiniewicz – wpływ też miała pamięć o przedwojennej działalności KPP, kiedy zetknął się z przypadkami prowokacji i zdrady.
W 1946 r. 12 obwodów śląsko-dąbrowskiego IX Okręgu Inspekcji Pracy stanowiło pod jego kierownictwem 12,9% wszystkich obwodów w Polsce. Nadzorowały one 3781 zakładów, czyli 12,6% objętych nadzorem inspekcji w całym kraju. Więcej nadzorowały dolnośląski Okręg XIV (4115, czyli 13,7%) i poznański Okręg X (4058, czyli 13,5%), a mniej – gdański Okręg XII (3388, czyli 11,3%) i krakowski Okręg VII (3205, czyli 10,7%). Jednak pod względem liczby nadzorowanych robotników – 443 540, czyli 32,7% – IX Okręg przodował w kraju. Oznaczało to, że średnio na jednego śląsko-dąbrowskiego inspektora pracy w 1946 r. przypadało 25 830 nadzorowanych pracowników i 199 zakładów. W IX Okręgu zatrudniono w ciągu roku 9 nowych inspektorów. Inspektorzy IX Okręgu w 1946 r. przeprowadzili 1402 wizytacje (według innych danych: 1615) i wydali w tym czasie 14 542 zarządzenia, przeciętnie 10 na zakład i 78 na jednego inspektora; 4640 z nich dotyczyło bezpieczeństwa pracy (2215, czyli 47,7% wykonano), 4320 – higieny pracy (2148, czyli 49,7% wykonano), 5582 – ustawodawstwa ochronnego pracy (wykonano 42,2%). Dokonano 275 oględzin zakładów budowanych lub przebudowywanych, 104 w ramach oględzin komisyjnych, i wydano 1573 opinie w tej dziedzinie. Wydano 317 zezwoleń na pracę w godzinach nadliczbowych i 37 zezwoleń na pracę nocną kobiet, obejmujących 1211 pracownic. Zezwolenia te wydawano w sporadycznych wypadkach, w razie bezwzględnej konieczności, kiedy kobiety musiały zastąpić mężczyzn „(...) których było brak (...) lub gdy trzeba się było przyczynić (...) do wzmożenia produkcji przez zastosowanie oprócz pracy dziennej, przy której były dotychczas zatrudnione, także pracy nocnej, celem maksymalnego wykorzystania maszyn”. Inspektorzy interweniowali też w przypadkach zatrudniania dzieci w wieku szkolnym, czyli przed ukończeniem piętnastego roku życia. Interwencje te dotyczyły 646 chłopców i 115 dziewcząt. W 1946 r. zwizytowano 36 żłobków dla 1107 dzieci i 20 stacji dla 7481 dzieci oraz 1000 ciężarnych kobiet. Co ciekawe, inspekcja wizytowała też placówki opieki nad matką i dzieckiem podległe samorządom instytucji społecznych – w zakresie opieki nad dziećmi pracowniczymi. W tym roku doszło do 28 393 wypadków przy pracy, co przy ogólnej liczbie zatrudnionych na Śląsku 443 601 dawało wskaźnik niebezpieczeństwa 6,4%. Na tle średniej krajowej, która wyniosła 106 wizytacji na jednego inspektora, w IX Okręgu średnio 19 inspektorów przeprowadziło prawie 74 wizytacje (według innych danych: 85). „W związku ze stwierdzonymi wykroczeniami przeciw ustawodawstwu ochronnemu pracy inspekcja (...) nakładała grzywny w drodze nakazów karnych lub w wyniku przeprowadzonych rozpraw karno-administracyjnych”. W 1946 r. odbyło się 77 spraw i orzeczono 57 000 zł grzywien. Trzeba przy tym wiedzieć, że w samym IX Okręgu trwały problemy personalne. Oprócz wspomnianego wcześniej z inspektorem Ziemiańskim, w chorzowskim obwodzie trwał nieustający konflikt między inspektorem obwodowym Ł. Janickim (któremu opinię 28 października 1946 r. wystawiał sam M. Klott), a podinspektorem A. Markiem (towarzyszem partyjnym i konspiracyjnym inspektora J. Bielnika). Wydaje się, że dla przedwojennego fachowca, jakim był inspektor Janicki było nie do przyjęcia, że – jak pisał – podinspektor Marek „w ciągu czteroletniej pracy nie opanował języka polskiego w piśmie, nie posiada wykształcenia i specjalności zawodowej”. Możliwe, że wynikało to ze specyfiki regionu: A. Marek był najprawdopodobniej autochtonem, Ślązakiem, być może wykształconym w niemieckiej szkole, który miał problemy z pisownią polską. Ponadto inspektor Janicki najwyraźniej nie mógł się pogodzić z popularną wówczas zasadą, że „nie matura a chęć szczera zrobi z ciebie...” inspektora.
Rok 1946 to okres narastania fali strajków na Śląsku: strajkowały kopalnie, huty, fabryki. Według danych ze sprawozdań IX Okręgu Inspekcji do zatargów zbiorowych – pośród których 36 przybrało formę strajków – doszło w 152 zakładach, a uczestniczyło w nich 24 463 pracowników. Strajkowało 18 452 robotników. Stracono 21 176 dniówek. Jednak w artykule opracowanym w 1950 r. dla wojewody Jaszczuka na 5-lecie wyzwolenia Śląska podano, że w 1946 r. miało miejsce 1678 zatargów indywidualnych i 137 zbiorowych w przemyśle oraz 161 w rolnictwie i 1 wśród dozorców domowych. Zarejestrowano 6 układów zbiorowych pracy. Jedną z przyczyn konfliktów i strajków była rosnąca arogancja centralnej administracji gospodarczej. Przykładowo – dyrektor CZPW, inż. Topolski, wydał podległym zjednoczeniom i kopalniom zarządzenie nakazujące pracę w dniach 3 i 9 maja, które w poprzednich latach były dniami wolnymi. Z pisma MPiOS do sekretarza generalnego KC ZZ z dnia 26 kwietnia 1947 r. wynika, że na fakt ten zwrócił uwagę okręgowy inspektor pracy w Katowicach, J. Bielnik, który jednak już w marcu 1947 r. przestał pełnić funkcję przewodniczącego WK PPS w Katowicach, choć popierał przeobrażenia społeczno-gospodarcze dokonujące się w kraju, także plan 3-letni. Jako członek Rady Naczelnej PPS Bielnik uczestniczył w kongresie tej partii we Wrocławiu od 13-17 grudnia 1947 r., gdzie wybrano go do Centralnego Sądu Partyjnego.
Ze „Sprawozdania opisowego z działalności IX Okręgu Inspekcji Pracy w Katowicach za rok 1947” wynika, że „(...) najczęściej łamano ustawowo określony czas pracy, przedłużając dniówki do 10-12 godzin i organizując pracę w niedziele i święta. (...) nie przestrzegano (...) zakazu pracy nocnej kobiet oraz pracowników młodocianych w godzinach nadliczbowych, obowiązku wywieszania regulaminów pracy i obwieszczeń wewnętrznych w zakładach pracy, zwalniania na lekcje młodocianych uczęszczających do szkół zawodowych, instalowania obowiązujących urządzeń ochronnych, respektowania nakazów inspektorów pracy, itp. (...)”. Liczne były choroby zawodowe, zwłaszcza krzemica płuc, pylica, ołowica i nabłoniaki skóry. Z obliczeń przeprowadzonych na podstawie tego sprawozdania wynika, że w „(...) w latach 1946-1947 zatrudnienie w województwie śląsko-dąbrowskim zwiększyło się o 14,1%, podczas gdy ilość wypadków wzrosła (...) o 55,4%. W 1947 r. było ich w sumie 44 275 na ogólną liczbę 87 219 wypadków w całej Polsce, co stanowiło ok. 50,8%”. Dla 506 326 zatrudnionych dawało to współczynnik niebezpieczeństwa 8,7%.
W 1947 r. 25 śląsko-dąbrowskich inspektorów (czyli 12,7% kadry inspektorskiej kraju, w tym – 3 nowo przyjętych) przeprowadziło 2165 wizytacji (średnio prawie 87 na jednego inspektora) i wydało 17 812 zarządzeń, czyli przeciętnie 8 na zakład i 108 na jednego inspektora; 5866 dotyczyło bezpieczeństwa pracy (wykonano 3848, czyli 63,6%), 4152 – higieny pracy (wykonano 4470, czyli 107,8% – w tym wydanych także w latach poprzednich), 7794 – ustawodawstwa ochronnego pracy (wykonano – 3041, czyli 39,0%). Inspektorzy dokonali też 978 oględzin zakładów w związku z ich budową lub przebudową, uczestniczyli w 991 oględzinach komisyjnych i wydali 1363 opinie. W przemyśle interweniowali w 2264 zatargach indywidualnych i 175 zbiorowych, w rolnictwie – w 103, dotyczących dozorców domowych – 8. Zarejestrowano 23 układy zbiorowe. Liczba spraw karno-administracyjnych wzrosła do 420, suma grzywien – do 703 600 zł. W IX Okręgu wydano 927 zezwoleń na pracę w godzinach nadliczbowych i 65 na pracę nocną dla 1970 kobiet. Miało miejsce 688 interwencji w sprawie chłopców i 129 w sprawie dziewcząt zatrudnianych przed ukończeniem piętnastego roku życia. Zwizytowanych zostało 45 żłobków dla 1540 dzieci i 33 stacje opieki dla 16 860 dzieci i 2035 ciężarnych kobiet.
W porównaniu z rokiem 1947 w 1948 r. wzrosła liczba zatargów zbiorowych – ze 175 do 333, jednak tylko 3 wiązały się ze strajkami. Do 4133, czyli dwukrotnie, wzrosła liczba zatargów indywidualnych. Jednak dane z 1950 r. nieco się różnią: w przemyśle miało dojść do 305 zatargów zbiorowych, w rolnictwie – 171, wśród dozorców domowych – 8, a zatargów indywidualnych miało być 3959. Zarejestrowano 44 układy zbiorowe. Może to świadczyć o narastającym oporze klasy robotniczej wobec stalinizacji systemu polityczno-gospodarczego w Polsce, a zwłaszcza na Śląsku. W tym czasie inspektorzy IX Okręgu przeprowadzili 2860 wizytacji i wydali 29 159 zarządzeń, czyli przeciętnie 10 na zakład i 114 na inspektora; 11 243 dotyczyły bezpieczeństwa pracy (wykonano 6213, czyli 55,3%), 12 358 – higieny pracy (wykonano 7137, czyli 57,6%) i 5531 – ustawodawstwa ochronnego pracy (wykonano 3554, czyli 64,2%). Inspektorzy dokonali oględzin 470 zakładów samodzielnie, 699 – komisyjnie i wydali 832 opinie. Liczba spraw karno-administracyjnych wzrosła do 821, a kwota grzywien – do 2 312 750 zł. Nie mogło to nie wywoływać reakcji wśród funkcjonariuszy aparatu partyjno-gospodarczego, którego interesy prywatne naruszało.
Rok 1948 był przełomowy, jeśli chodzi o zezwolenia na pracę w nadgodzinach – wydano ich aż 2980, a przypuszczalnie wzrost byłby jeszcze wyższy, gdyby nie opór obwodowych inspektorów i J. Bielnika, który zakończył się dla niego odejściem z inspekcji. Wydano też 79 zezwoleń na pracę nocną 2378 kobiet, interweniowano w sprawie zatrudniania 820 chłopców i 117 dziewcząt w wieku szkolnym. Kontrolowano 52 żłobki dla 1805 dzieci i 51 stacji opieki dla 20 tys. dzieci i 4774 ciężarnych kobiet. Na obszarze działania IX Okręgu zdarzyło się 52 671 wypadków przy pracy, co przy 601 483 zatrudnionych daje współczynnik niebezpieczeństwa pracy – 8,7%. Na 7295 zakładów przemysłowych wizytowano 2638. Wydano 29 tys. zarządzeń w zakresie bhp (za rok 1947 – 17 tys.). Odnotowano 52 tys. wypadków przy pracy (najwięcej w górnictwie), w tym 475 śmiertelnych. Przeprowadzono 670 spraw karno-administracyjnych i wymierzono grzywny na łączną sumę 2, 4 mln. zł. W tymże roku w IX Okręgu pracowało średnio 27 inspektorów i podinspektorów oraz 1 lekarz, 31 pracowników kancelaryjnych i 15 pomocniczych, razem 75 osób (35 mężczyzn i 40 kobiet).
W kwietniu 1948 r. tymczasowo oddelegowano Bielnika na stanowisko okręgowego inspektora pracy w Bydgoszczy. Kiedy w ramach przygotowań do zjednoczenia partii naciskano na przedterminowe wykonanie planu 3-letniego, Bielnik 16 września rozesłał do obwodowych inspektorów IX Okręgu pismo o wzmożenie działań w walce z wypadkami przy pracy, wykrywanie ich przyczyn i poprawę pracy inspektorów w zakresie profilaktyki wypadkowej. Wkrótce, 4 października został wraz z grupą działaczy usunięty z funkcji partyjnych przez Radę Wojewódzką PPS ponieważ sprzeciwiał się PPR-owskiej drodze do zjednoczenia partii. W „Deklaracji ideowej” nowego CKW PPS z 17 listopada 1948 r. został zaliczony do „prawicowego i nacjonalistycznego” skrzydła w PPS, a WK PPS przed kongresem zjednoczeniowym usunął go z partii, o czym na pierwszych stronach donosiła lokalna prasa partyjna.
O narastaniu napięć między biurokracją partyjno-gospodarczą świeżo zjednoczonej PZPR a inspektorami pracy świadczy ściśle poufne pismo Dyrektora Departamentu Pracy w MPiOS, Henryka Altmana (pełniącego funkcje przedwojennego Głównego Inspektora Pracy) z 31 grudnia 1948 r. do obwodowego inspektora pracy 52 Obwodu w Nysie, Z. Dobieckiego, w sprawie pracy w godzinach nadliczbowych w Opolskim Zjednoczeniu Przemysłu Dziewiarsko-Pończoszniczego. W równoczesnym piśmie do Bielnika Altman, napisał: „Ministerstwo uważa, że Obywatel Okręgowy Inspektor Pracy, wydając decyzję w tej sprawie nie uwzględnił czynników wynikających z warunków gospodarczo-społecznych, w jakich znalazło się (…) nasze państwo. Ustawa o czasie pracy ma na celu zapobieżenie stosowania na szeroką skalę eksploatacji sił robotnika. Biorąc pod uwagę fakt, że (…) Zjednoczeniu (...) chodziło (…) o przedłużenie czasu pracy jedynie w okresie dwóch dni i to na wyraźne zlecenie MPiH, (…) podjęcie odmownej decyzji bez (…) porozumienia się z MPiOS, było nie tylko zbyt pochopnym ale i nieprzemyślanym”. Odpowiedzi na nie udzielał już p.o. okręgowego inspektora, inżynier Tadeusz Malinowski. Bielnik 2 listopada 1948 r. poprosił Ministerstwo o urlop, 30 listopada przekazał protokolarnie urzędowanie Malinowskiemu i z dniem 31 grudnia 1948 r. odszedł ze służby państwowej.
Przekonany, że padł ofiarą intryg osobistych, wniósł odwołanie do Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partyjnej PZPR w Katowicach, która jednak zatwierdziła orzeczenie o wydaleniu go z PPS. Od stycznia 1949 r. do lutego 1950 r. był kierownikiem kina „Piast” w Mysłowicach. W tym czasie – podobnie jak przedwojenny główny inspektor pracy, M. Klott – przez ponad miesiąc, po uprowadzeniu z ulicy, był przetrzymywany przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, a w jego mieszkaniu przeprowadzano rewizje. Podczas jednej z nich – jak wspomina jego córka, E. Parfiniewicz – młodzi zapaleńcy z UB zarekwirowali nawet jej zeszyty licealne, w których przygotowała jako zadanie domowe z geografii przykładowe mapki topograficzne...
Po 1956 r. – kiedy w ramach „odwilży” przyniesiono mu do mieszkania i wręczono wraz z „przeprosinowym” czerwonym goździkiem legitymację członkowską PZPR – do 1960 r. był kierownikiem Działu Administracyjno-Inwestycyjnego Miejskiego Handlu Detalicznego w Sosnowcu.
Na emeryturę przeszedł 1 kwietnia 1960 r. Później pracował jeszcze w niepełnym wymiarze godzin w Spółdzielni Spożywców „Naprzód” w Sosnowcu, działał społecznie w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, Froncie Jedności Narodu i Komisji Historycznej ZG ZZG. Był ławnikiem sądu powiatowego i kuratorem sądowym w Sosnowcu.
W 1970 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotą Odznaką „Zasłużony w Rozwoju Województwa Katowickiego”. Rada Państwa 21 lipca 1971 r. awansowała go do stopnia porucznika.
Z relacji E. Parfiniewicz wynika, że pisał pamiętnik, jednak pod koniec życia sam go zniszczył, a z dokumentów rodzinnych niewiele się zachowało. Już przed wojną Bielnik był żonaty, miał dwie córki. Po śmierci pierwszej żony był żonaty jeszcze dwukrotnie – z drugiego małżeństwa miał jeszcze jedną córkę.
Zmarł w Sosnowcu 3 października 1980 r.
Roman Adler