Ludwik Krzywicki
Emerytura państwowa
[1892]
Można poddawać bardzo surowej krytyce sposób przeprowadzania reform społecznych stanowiących treść „polityki społeczno-pozytywnej” księcia Bismarcka, lecz niepodobna nie przyznać, że zasady teoretyczne, na jakich opierają się te różne ubezpieczenia ludności pracującej przeciwko chorobom, wypadkom nieszczęśliwym lub niemożności zarobkowania z powodu starości, są w najwyższym stopniu w zgodzie z naturą dzisiejszego ustroju ekonomicznego i stanowią punkt zwrotny w rozwoju pojęć o zadaniach państwa. Można wykazywać np., że emerytury, otrzymane przez inwalidów pracy najemnej, są nadzwyczaj drobne i nie wystarczają na zaspokojenie nawet najkonieczniejszych potrzeb, że sposób gromadzenia funduszów na zasób emerytalny zbyt ciężkim brzemieniem spada na barki warstw uboższych, że organizacja ubezpieczenia emerytalnego stworzyła nieruchliwą a kosztowną maszynerię, lecz wszystkie te zarzuty skierowane przeciwko praktycznemu urzeczywistnieniu reform są względnie drobnej wagi w porównaniu z tym pierwszorzędnego znaczenia faktem, że państwo przyznało konieczność zabezpieczenia bytu swojej ludności pracującej i zasadę tę wcieliło w życie.
O ile podstawowa myśl owych reform jest na czasie i odpowiada wymaganiom najistotniejszym chwili obecnej, za dowód może posłużyć ów oddźwięk, jaki znalazły one w innych krajach. Ponieważ w obecnym wypadku obchodzi nas jedynie zabezpieczenie emerytalne inwalidów pracy, zatrzymamy się głównie nad nim. Pod wpływem przykładu danego przez Niemcy kwestia emerytury wypłynęła na porządek dzienny we Francji i Włoszech, następnie doczekała się rozwiązania w Danii, jest rozpatrywana w Rosji, gdzie minister skarbu złożył w Radzie Państwa projekt odpowiedni, uwzględniający częściowo także sprawę inwalidów pracy, wreszcie stanowi ona dziś przedmiot nadzwyczaj ożywionych rozpraw w Anglii, w kraju tak fanatycznie dotychczas hołdującym zasadzie samopomocy prywatnej i niemieszania się państwa, a znajduje tam rzeczników wśród ludzi, jak Chamberlain, uchodzących za nader praktycznych mężów stanu.
Wiosną przeszłego roku minister francuski Constans wniósł podobny projekt, lecz oparł go od razu na zasadzie zgoła odmiennej aniżeli niemiecki i przy tym wcale nie uwzględniającej wymagań współczesnego życia ekonomicznego. Emerytura byłaby tutaj wynikiem zgoła dowolnej umowy pomiędzy państwem a robotnikiem, który odpowiednio do swojej chęci (tj. zasobności) może ją zawrzeć lub też nie. Gdyby jednak życzył sobie mieć zapewnioną starość, winien od 25. roku życia do 55. opłacać dzienną składkę – 5 lub 10 centymów, według woli (z roku potrąca się 75 dni na święta i brak zajęcia). Do zabezpieczenia takiego ma prawo każdy, zarówno mężczyzna, jak i kobieta, byleby zarabiał rocznie niecałe 3000 franków. Przedsiębiorca, jeżeli robotnik złoży oświadczenie składki emerytalnej, jest w tym wypadku urzędowo zobowiązany do wnoszenia podobnej sumy, wreszcie i państwo pospiesza wtedy z uiszczaniem swojej części. Dzięki temu wnoszący składkę w 65. roku życia otrzymuje emeryturę roczną 600 lub 300 franków – odpowiednio, jaką opłacał składkę. Ażeby zaś pokryć częściowo wydatki wymagane przez ten projekt, zamierzono opodatkować przedsiębiorców od każdego zatrudnionego w zakładzie cudzoziemca. Na razie nie obchodzą nas dalsze losy tego planu, zaznaczymy tylko jego istnienie oraz niższość rządzącej nim zasady, mianowicie że wszystko zawisło tu od dobrej woli robotnika. Przypuszczano jednak, iż wola ta znajdzie dla siebie podnietę w dokładaniu odpowiedniej sumy przez państwo i kapitalistę, lecz zapomniano o tym, że najlepsze chęci i najbardziej przemawiające bodźce pozostają bez wpływu, kiedy w kieszeni panuje pustka, a nadto nie uwzględniono jeszcze, że przedsiębiorca, nie chcąc opłacać składek, do których jest zobowiązany przy istnieniu u kogoś owej dobrej woli, będzie tego kogoś usuwał z zakładu i poprzestawał na ludziach nie posiadających podobnego rodzaju zachcianek. Wszystko to czyni ów projekt jedynie martwą literą, a raczej nie pozwala przyznać mu najmniejszego znaczenia.
Projekt włoski posiada swe dzieje odrębne, gdyż poniekąd jest on jeszcze opracowaniem idei cavourowskiej [tj. Camillo Cavoura – przyp. redakcji Lewicowo.pl], lecz mimo takiej dawnej przeszłości wciąż jest rozpatrywany i nie może doczekać się urzeczywistnienia. W ogólnych zarysach przypomina on zamiary francuskie, z tą tylko różnicą, że jest jeszcze mniej udatny. Wychodzi z założenia, że zabezpieczenie starości winno być na wskroś dziełem dobrej woli najemnika, którego usiłuje zachęcić obietnicą, że do każdej złożonej składki państwo z własnych funduszów doda stosowną sumę. Każdy może składać, ile i kiedy chce, byleby corocznie, oraz aby suma nie przewyższała w tym okresie czasu 500 lirów. Po latach 20, jeśli ma skończonych lat 59 wieku, zyskuje ubezpieczony prawo do pobierania stałej emerytury, której wielkość zależy od rozmiarów składek. Przy tym postawiono jeszcze warunek, aby kandydat do emerytury był obowiązkowo członkiem jakiegoś towarzystwa spożywczego lub wzajemnej pomocy. W ten sposób usunięto od korzystania z zapomogi na starość warstwy najuboższe ludności pracującej i wykoślawiono najzupełniej wszelkie głębsze znaczenie emerytury.
Lecz jeżeli oba powyższe projekty stoją co do swej wartości niżej od niemieckiego i są raczej próbą rozwiązania tanim kosztem stawianych przez życie żądań, natomiast w Danii zasada państwowej emerytury dla inwalidów pracy została urzeczywistniona na podstawach o wiele szerszych. Ubezpieczenie starości stało się tutaj prawem w lipcu roku zeszłego. Pierwszy wnioskodawca, Rubin, dyrektor Biura Statystycznego w Kopenhadze, zażądał, aby państwo wypłacało każdemu niezamożnemu obywatelowi kraju w wieku lat 62 emeryturę – bez żadnych uprzednich składek z jego strony. Emerytura byłaby różną, zależnie od tego, czy dana osoba mieszka w mieście wielkim (tj. w Kopenhadze), czy w małym lub też na wsi; w Kopenhadze np. mężczyzna pobierałby rocznie 200 koron, kobieta 150, jeżeli byliby samotni; stadło małżeńskie otrzymałoby 300. Wykluczone byłyby jednostki znajdujące się w więzieniach itd. Fundusze na wydatki emerytalne winny być czerpane z nowo nałożonego w r. 1891 podatku przeciwtrunkowego. Rubin tedy w swym projekcie przyznawał zasiłek stały w starości wszystkim niezamożnym członkom kraju bez żadnych składek z ich strony, wówczas kiedy niemiecki zna tylko najemników i wymaga nadto uiszczenia składki. Rząd duński przyjął ten plan z małymi zmianami i uzyskał dlań sankcję prawodawczą w parlamencie. Naprzód zniżył wiek inwalidów emerytalnych do lat 60, następnie wprowadził inną poprawkę, mianowicie, że emeryturę pobiera tylko ten niezamożny obywatel, który w ciągu ostatnich lat 10 nie otrzymywał od urzędów dobroczynności żadnego wsparcia i nie żebrał. Ale zepsuto pomysł w jednym punkcie: nie wyznaczono rozmiarów samej emerytury, które zależą od widzimisię rad gminnych, bo zastrzeżenie, że pensja winna pokrywać wszystkie niezbędne potrzeby życia, w gruncie rzeczy otwiera pole wszelkiej dowolności.
Przejdziemy teraz do Anglii. Przede wszystkim winniśmy zaznaczyć, na co już kilkakrotnie zwracaliśmy uwagę, że spotykamy tu zupełny przełom w poglądach ekonomicznych. Był to do ostatniej chwili kraj kultu samopomocy i wszelkie urządzenie w rodzaju niemieckiego zabezpieczenia inwalidów pracy zostałoby odrzucone jako objaw niepotrzebnego mieszania się państwa w nie swoje rzeczy, w rodzaju duńskiego zaś – jako „pauperyzowanie” społeczeństwa i przyzwyczajanie członków kraju do liczenia nie na swoje siły, lecz na cudzą pomoc. Takie było stanowisko nie tylko przedstawicieli ekonomii mieszczańskiej, co byłoby rzeczą najnaturalniejszą, lecz także i najmickich związków zawodowych. Obecnie odwrót widzimy na całej linii – wszędzie wiara w potęgę samopomocy prywatnej, nawet zrzeszonej, ustaje i natomiast zjawia się przekonanie, że różnych niedomagań chwili nie tylko niepodobna uleczyć, ale nawet złagodzić poza społeczeństwem, tj. bez udziału i kierownictwa maszyny państwowej. W tej liczbie też naturalnie znajduje się sprawa zabezpieczenia bytu starców, którzy sterali zdrowie swoje i młodość w pracy i na lata zgrzybiałe znaleźli się bez środków do bytu. Różni Kalchasi [Kalchas – słynny wróżbita w starożytnej Grecji – przyp. redakcji Lewicowo.pl] ekonomii mieszczańskiej wskazują, że w kraju istnieje wśród ludności pracującej cała sieć stowarzyszeń wzajemnej pomocy na wypadek choroby (tak zwane Friendly Societies) oraz że związki zawodowe zasilają stale swoich inwalidów; lecz ci panowie milczą obłudnie o tym, że wszystkie te instytucje nie wykraczają poza arystokrację pracy. A tymczasem tłumy całe na starość są pozostawione na pastwę nędzy i systematycznego wygłodzenia się, a słowa te nie są bynajmniej retoryczną przesadą, lecz najistotniejszą prawdą, jak to zaraz ujrzymy.
Mamy właśnie pod ręką wyliczenie niejakiego J. A. Spendera, który w sprawie emerytalnej wydał świeżo dość cenną pracę. Zebrane przezeń, a raczej skądinąd zapożyczone fakty są jaskrawym potwierdzeniem zdania wypowiedzianego przez prof. Marshalla w jego ekonomii: „Wymagania przemysłu ulegają dziś tak szybkiej zmianie, że w wielu gałęziach długie doświadczenie jest wprost wadą, w niektórych zaś posiada mniejszą wartość aniżeli łatwość przyjmowania nowych pomysłów i zdolność przystosowywania się do nowych warunków. W tych produkcjach człowiek lat dojrzalszych ledwie może znaleźć zajęcie”. Wiek starszy odznacza się pewnym konserwatyzmem i z tego powodu ludzie wiekowi tylko wtedy trzymani są w zakładzie, zresztą na niższym zarobku, kiedy służą w nim dłużej; jeżeli stracą miejsce, rzadko znajdują inne stałe. W większości zawodów zarobek zaczyna spadać już około 45. roku życia, lecz dopiero od 55. zniżka staje się gwałtowną. Otóż około 60 lat wieku człowiek utraca zwykle wszelkie prawidłowe zajęcie i liczyć może jedynie na przypadkową, nader łatwą robotę. Jaka starość wtedy go czeka? J. A. Spender na podstawie danych urzędowych wykazuje, że zasiłki, jakie inwalida otrzymuje od dzieci, są nad wszelki wyraz skromne i nawet większe być nie mogą, że samo życie jest jednym pasmem odmawiania sobie wszystkiego i to wtedy, kiedy jednostka odznaczała się wstrzemięźliwością, posiadała regularne zajęcie i gospodarną żonę oraz nie miała licznej rodziny, tj. zdołała sobie coś zaoszczędzić. W braku któregokolwiek z wyliczonych warunków inwalida pracy jest zmuszony zwracać się do dobroczynności publicznej z prośbą o wsparcie. Z wyliczeń statystycznych okazuje się, iż 25% wszystkich starców angielskich obojga płci powyżej 65 lat wieku ucieka się do takiej jałmużny i otrzymując ją, zostają zaliczeni do pogardliwej rubryki ,,pauprów”. Ponieważ jednak procent ten wzięto w odniesieniu do wszystkich Anglików danego wieku, więc po odtrąceniu starców zamożniejszych i obliczeniu „pauprów” w stosunku do ludności pracującej wypadnie on bez porównania większym. Dodajmy jeszcze, że zwykle udają się oni o pomoc do dobroczynności publicznej tylko w ostateczności i że na „paupra” wypada mniej więcej dwie osoby stojące u progu tej rubryki i wahające się go przekroczyć. A to położenie inwalidów pracy pogarsza się w Anglii z roku na rok w miarę tego, jak położenie przemysłu krajowego na rynku międzynarodowym ponosi coraz nowe ciosy.
Nie dziw też, że pod wpływem prób dokonanych na lądzie i pogorszenia stosunków zarobkowych angielskich podniesiono w Anglii tę sprawę z całą mocą. O ile ona zaprząta dzisiaj opinię publiczną w tym kraju, można sądzić z powodzi broszur, książek i artykułów, wreszcie z tego, że najpierwsi mężowie stanu, jak Salisbury i Gladstone, w mowach swoich na mityngach uważają za obowiązek przedstawić w kilku słowach stanowisko swych partii wobec tej sprawy. Jest to wymowną wskazówką, że ona doczeka się wkrótce takiego lub innego rozwiązania praktycznego. Toteż zatrzymamy jeszcze uwagę czytelnika nad krążącymi projektami.
Chronologicznie winniśmy naprzód wspomnieć o wniosku opracowanym przez Canona Blackleya i szczegółowo rozpatrywanym przez komisję specjalną, którą w tym celu wyłoniła Izba Gmin. Projekt ten żąda, aby każdy obywatel angielski, bez względu na płeć, w wieku lat 18-21 złożył jednorazowo lub częściami 10 funtów sterlingów, za co będzie otrzymywał tygodniowo 8 szylingów podczas choroby, 4 zaś jako emeryturę po ukończeniu lat 70. Komisja oświadczyła się przeciwko opracowaniu Blackleya, lecz jednocześnie wypowiedziała zdanie, że dotychczasowe instytucje wywiązują się w najwyższym stopniu niezadowalająco z zabezpieczenia starości oraz że wszelka opłata przymusowa na rzecz emerytury jest niemożliwą dla szerszych warstw ludności.
Przed miesiącem czasu Chamberlain w pewnym czasopiśmie ogłosił rezultaty rozpraw komisji parlamentarnej, która zajmowała się tym zagadnieniem w ciągu r. 1891. Każdy mężczyzna od lat 65 będzie otrzymywał 5 szylingów tygodniowo z pewnym wsparciem dla żony na wypadek śmierci, lecz winien obowiązkowo złożyć 5 funtów sterlingów przed rokiem 25. życia i odtąd opłacać rocznie 1 funt. Kobiety opłacają mniejszą składkę i naturalnie dostają mniejszą emeryturę. Ponieważ składki nie pokrywają emerytury, państwo dokłada do nich. Otóż w Anglii czynią Chamberlainowi ten sam zarzut, co projektowi Blackleya, mianowicie że względnie niewielu może opłacać żądane sumy.
Największym współczuciem cieszy się projekt Bootha, znanego „generała Armii Zbawienia”, broniony przez Webba i Spendera, a stanowiący dalsze rozszerzenie zasady duńskiej. Składek się nie opłaca żadnych, jedynie państwo zwiększa niektóre podatki. Emeryturę w wielkości 5 szylingów tygodniowo otrzymuje każdy mieszkaniec Anglii w wieku powyżej lat 65, najzamożniejszy i najbiedniejszy, bez względu na płeć. Obliczono, że na pokrycie tego wydatku dla całego Zjednoczonego Królestwa trzeba byłoby 19 milionów funtów sterlingów. I rzecz dziwna, projekt ten jest uważany za najpraktyczniejszy, chociaż najbardziej nadweręża on dotychczasowe poglądy ekonomiczne.
Ludwik Krzywicki
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w socjalistycznym piśmie „Prawda” nr 14, 2 kwietnia 1892. Następnie opublikowano go w szóstym tomie „Dzieł” autora, pt. „Artykuły i rozprawy 1892”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1962. Przedrukowujemy go za tym ostatnim źródłem.
Ludwik Krzywicki (1859-1941) – teoretyk i popularyzator myśli lewicowej, jeden z czołowych polskich myślicieli marksistowskich, „ojciec” polskiej socjologii, ekonomista. Na początku dziewiątej dekady XIX stulecia zetknął się z ideami socjalistycznymi i został ich zwolennikiem, był wówczas jednym z tłumaczy pierwszego tomu „Kapitału” Marksa. Wskutek represji za nielegalną działalność polityczno-kształceniową wyemigrował z Królestwa Polskiego, przebywał w Niemczech, Szwajcarii i Francji. Stał się jako tłumacz, publicysta i naukowiec czołowym popularyzatorem marksizmu i materializmu historycznego w Polsce, współpracował z emigracyjnymi środowiskami polskich socjalistów, był redaktorem naczelnym pisma „Przedświt”. Po powrocie do kraju należał do liderów Związku Robotników Polskich, później współpracował z PPS. Aktywny w nielegalnych inicjatywach edukacyjnych – Uniwersytet Latający, Towarzystwo Kursów Naukowych, Wolna Wszechnica Polska. Dwukrotnie więziony za działalność socjalistyczną. Po rozłamie PPS związany z PPS-Lewica. Po odzyskaniu niepodległości kierownik katedry historii ustrojów społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Kierował również Instytutem Gospodarstwa Społecznego – czołową i prekursorską placówką badawczej w zakresie rozpoznawania problemów społecznych i ich przyczyn oraz wypracowania możliwości zaradzenia im. Przyjęty w skład Polskiej Akademii Umiejętności, w 1931 r. wybrany prezesem utworzonego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. W roku 1940 otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Kownie. Autor ogromnej liczby prac naukowych, popularyzatorskich oraz publicystyki społeczno-politycznej. Zajmował się takimi m.in. tematami, jak więź społeczna, społeczeństwa pierwotne, rozwój kapitalizmu, kultura masowa, spółdzielczość, przeobrażenia w rolnictwie. Jeden z najwybitniejszych uczonych w historii polskich nauk społecznych.