„Pobudka”
Dwa kongresy socjalistyczne w Paryżu
[1889]
Spomiędzy licznych zjazdów, jakie odbywały się tego lata w Paryżu, na szczególną uwagę zasługują dwa międzynarodowe kongresy socjalistyczne. Celem uczczenia rewolucyjnej tradycji oba zwołane zostały na dzień 14 lipca, lubo żaden z nich nie zabierał się do burzenia Bastylii dzisiejszego społeczno-politycznego porządku. Panowało na obu tych socjalistycznych z nazwy i rewolucyjnych z zasady kongresach usposobienie nader umiarkowane i reformatorskie. Jeden z nich tylko starał się przekroczyć nieco ograniczone koło reform społecznych, wkraczając przygodnie na drogę politycznej rewolucji, nie zdołał jednak rozwinąć w całej pełni społeczno-politycznego programu socjalnej rewolucji.
Dzięki może temu pokojowemu usposobieniu, kongresy odbywały się swobodnie, pod osłoną wolnych, a raczej zwolniałych nieco, z okazji stuletniego jubileuszu, instytucji francuskiej Respubliki. Naradzał się więc bez żadnych przeszkód postronnych robotniczo-socjalistyczny parlament, w którym zasiadało przez tydzień 969 posłów, przybyłych ze wszystkich końców świata. Parlament ten był jednak podzielony na dwie izby równoległe i niezawisłe od siebie. Próbowano rzucić pomost zgody i porozumienia między dwoma zjazdami, zlewając je w jeden wielki międzynarodowy wiec socjalistyczny, próby te jednak spełzły na niczym. Dopiero w salach paryskiego ratusza, gdzie członków obu kongresów, nie bacząc na odcienie i różnice partyjne, podejmowała gościnnie rada miejska, zeszły się razem oba kongresy, do zbliżenia i tu jednak nie przyszło.
Skąd atoli wziął się ów rozłam na dwa kongresy, mimo że zasadnicze poglądy socjalistyczne obu zgromadzeń były wspólne, mimo że porządek dzienny obu kongresów był prawie identyczny i mimo że inicjatywa zjazdu wyszła z jednego źródła? Źródłem tym był zeszłoroczny międzynarodowy kongres londyński. Gdy przyszło wreszcie do zwołania kongresu w Paryżu, socjalni demokraci niemieccy wspólnie z „marksistami” francuskimi urządzili kongres na własną rękę, nie porozumiawszy się ostatecznie z „possybilistami”, którzy, uważając się również za wykonawców mandatu londyńskiego kongresu, zwołali zjazd odrębny.
Nie mamy zamiaru łączyć koniecznie tych, co dzieli dotąd życie samo oraz odmienne zapatrywania na pewne kwestie społeczno-polityczne i taktykę partyjną. Zamiast więc czczych ubolewań nad rozdwojeniem wielkiego ruchu socjalistycznego, zamiast doszukiwania się punktów stycznych i przechodzenia do porządku dziennego nad ważnymi częstokroć różnicami w zapatrywaniach, postaramy się nie tylko scharakteryzować dokładnie oba kongresy i ich prace, lecz nadto wskazać wyraźnie na panującą niezgodność w pojmowaniu celów propagandy i agitacji socjalistycznej, równie jak i dróg prowadzących do ich urzeczywistnienia.
Na kongresie marksistów najwybitniejsze zajęli miejsce socjalni demokraci niemieccy, przybyli w liczbie 82 delegatów, miedzy którymi 11 posłów z Reichstagu. Obecni byli: Vollmar, Bebel i [Wilhelm] Liebknecht. Ten ostatni przypomniał na pierwszym posiedzeniu, że jeszcze w r. 1869 na kongresie Internacjonału w Bazylei, Francuzi zaprosili niemieckich swych towarzyszy na rok przyszły do Paryża, na które to zaproszenie socjaliści niemieccy odpowiedzieć mogli dopiero dziś, po latach 20. Anglicy przybyli w liczbie 21, przeważnie przedstawiciele Ligi Socjalistycznej – między delegatami angielskimi zwracał uwagę Wiliam Morris, poważny starzec, jeden z wybitnych poetów współczesnych. Belgowie mieli 14 reprezentantów, Włosi 11, Austriacy 8. Spomiędzy bardziej znanych wymieniamy: Cezara de Paepe, Anseele, Domela Niewenhuis, Adlera, Frankla. Było nadto wielu jeszcze, mniej licznie przybyłych przedstawicieli innych narodów – ogółem 357 delegatów: 185 cudzoziemców i 173 Francuzów. Należy wreszcie zauważyć, że delegaci włoscy i belgijscy uczestniczyli w obu kongresach wskutek polecenia swych wyborców, pracując bezskutecznie nad doprowadzeniem do skutku porozumienia.
Na porządku dziennym kongresu, który zbierał się przy ulicy Rochechouart, były cztery kwestie: 1. Międzynarodowe prawodawstwo pracy; legalna reglamentacja dnia pracy, a wreszcie praca dzienna i nocna dorosłych, kobiet i dzieci. 2. Nadzór nad warsztatami drobnego i wielkiego przemysłu. 3. Drogi i środki dla otrzymania tych żądań (pour obtenir ces revendications) i 4. Zniesienie armii stałych i uzbrojenie ludu.
Rezolucje zapadłe w punktach powyższych zaznaczają, dla zasady, że wyzwolenie pracy może wyjść jedynie z międzynarodowej działalności proletariatu zorganizowanego w partię klasową, po pochwyceniu władzy politycznej w celu wywłaszczenia klasy kapitalistycznej i uspołecznieniu środków produkcji – tymczasem jednak po przestają marksiści na żądaniach arcyminimalnych, a mianowicie domagają się: zredukowania dnia pracy do ośmiu godzin; ograniczenia pracy kobiet i dzieci, wyznaczenia jednego dnia w tygodniu dla wypoczynku, zniesienia związków między przedsiębiorcami, a wreszcie zaprowadzenie inspektorów fabrycznych, wynagradzanych przez państwo, a wybieranych w połowie przez robotników. Kongres uchwalił również, że wykonanie powyższych przepisów „higieny społecznej” winno być zabezpieczone międzynarodowym prawodawstwem i traktatami; zawezwał wreszcie klasę robotniczą do działania „w sposób jaki sama uzna za najskuteczniejszy” do przeprowadzenia tych żądań. Ze swojej strony kongres poleca tylko popieranie Republiki Helweckiej [Szwajcarii], która wzięła na siebie inicjatywę zwołania konferencji międzynarodowej dla omówienia głównych punktów międzynarodowego prawodawstwa fabrycznego. Ta międzynarodowość rządu szwajcarskiego tak ujęła internacjonalistów, że całą swą działalność gotowi zredukować do popierania owej konferencji. Istotnie, przechodząc następnie do „środków i dróg” przeprowadzenia swych żądań kongres nie znalazł nic innego nad zalecenie organizacjom robotniczym: artykułów dziennikarskich, zebrań w asystencji komisarza rządowego i petycji, dla skłonienia rządów odnośnych do 1. przystania na konferencję proponowaną przez rząd szwajcarski i 2. popieranie na niej uchwał kongresu. Posłom socjalistycznym w izbach i radach miejskich polecono również starać się o poparcie owej konferencji szwajcarskiej. I na tym koniec... Uchwalono tylko jeszcze wydawać pismo pt. „Ośmiogodzinny dzień pracy” dla propagandy tego desideratum, a nadto zawotowano [przegłosowano] zniesienie armii stałych, o co już dawno upominają się różne ligi pokoju. To zamiłowanie pokoju ze strony „rewolucyjnego międzynarodowego socjalizmu” jest charakterystyczne, uchwalono bowiem również, że „pokój jest pierwszym i nieodzownym warunkiem robotniczego wyzwolenia”, wojny zaś wszelakie potępiono. Oświadczono się również za zjednoczeniem proletariatu, widząc w tym warunek nieodzowny jego wyzwolenia. Unia ta oczywiście musi być przede wszystkim międzynarodową i dokonaną pod egidą marksistów, w razie zaś przeciwnym przestanie być owym warunkiem kardynalnym i trzeba będzie znowu zwoływać odrębne kongresy i siać rozdwojenie...
Kongres, który się zbierał przy ulicy de Lancry znacznie był liczniejszym od opisanego powyżej. Uczestniczyło w nim 612 delegatów, reprezentujących 369 grup. Szczególnie licznie była na nim przedstawiona francuska partia robotnicza, znana pod mianem Federacji Robotników Socjalistów Francji lub też pod nazwa „posybilistów”. Organizacja ta nie tylko w Paryżu, lecz i na prowincji przeważa o wiele grupy „marksistów guesdystów” lub „niezawisłych”, należy bowiem do niej przeważna liczba francuskich syndykatów zawodowych, stanowiących główne ogniwa partyjnej organizacji. Posybiliści zresztą posiadają wpływ w wielu radach miejskich, poczynając od Paryża, który jest ich główną twierdzą. Na kongresie zorganizowanym przez federację Francuzi mieli 521 reprezentantów, cudzoziemcy 91. Pomiędzy tymi ostatnimi najwybitniejsze miejsce zajęli delegaci angielscy w liczbie 39, reprezentujący 214643 wyborców. Delegaci Wielkiej Brytanii tworzyli dwie główne grupy: przedstawicieli Federacji Socjalno-demokratycznej i Trades Unionów [związków zawodowych]. Belgia była reprezentowaną przez Partię robotniczą belgijską i kilka innych związków, razem 8 delegatów. Nie mniej licznie obesłały kongres Portugalia, Hiszpania, Stany Zjednoczone (Rycerze Pracy), Włochy i Austria (Federacja Robotnicza Czech, Morawy i Śląska, Federacja Robotnicza Wyższej Austrii i Salzburga). Miały także swych przedstawicieli Węgry, Dania, Szwajcaria, Holandia (Partia Robotnicza Holenderska) i Polska. Kraj nasz reprezentował ob. Bolesław Limanowski jako delegat Gminy Narodowo- Socjalistycznej i naszego pisma.
Już w pracach przygotowawczych do kongresu komitet narodowy francuskiej Partii robotniczej ujawnił swe zapatrywania odrębne od internacjonalistów, broniąc się od ich uroszczeń. W odezwie komitetu zastrzeżono głosowanie według narodowości, ażeby mniejsze grupy nie były majoryzowane przez większe. Porządek dzienny kongresu z góry został oznaczony i delegaci otrzymali ściśle określone mandaty.
Porządek dzienny obu kongresów był, jak już powiedzieliśmy, prawie identyczny i tu jednak zjawiły się właściwe różnice.
Posybiliści domagali się nie tylko międzynarodowego prawodawstwa fabrycznego to jest oznaczenia ośmiogodzinnego dnia pracy, ograniczenia pracy nocnej oraz pracy kobiet i dzieci, a wreszcie jednego dnia wypoczynku na tydzień, lecz postawili i inne jeszcze żądania. Życzą sobie oni mianowicie, ażeby inspektorzy fabryczni, wynagradzani przez państwa, nie w połowie, jak chcą marksiści, lecz całkowicie wybierani byli przez robotników; domagają się również oznaczenia minimum płacy zarobkowej, o czym nie ma wzmianki w uchwałach marksistów – minimum to ma być oznaczane dla każdej danej miejscowości, stosownie do cen i kosztów utrzymania. Domagają się także zakładania warsztatów robotniczych, subwencjonowanych przez państwo lub gminy, a nadto wyrażają życzenie, ażeby robotnicy cudzoziemcy, nie pobierali płac niższych od tych, jakie zostaną oznaczone przez odnośne izby syndykalne. W rezolucjach posybilistów jest także wzmianka o potrzebie dla robotników wykształcenia wszechstronnego (integrale) ogólnego i narodowego. Domagają się zresztą zniesienia wszelkich zakazów i praw skierowanych przeciwko organizacji międzynarodowej robotników.
Przechodząc do dróg i środków, prowadzić mających do urzeczywistnienia żądań powyższych, posybiliści nie wspominają wcale o konferencji podjętej przez rząd szwajcarski, nic nie mówią o poparciu rządu helweckiego ani też o staraniach w tym kierunku i petycjach, lecz chodzi im przede wszystkim o „zawiązanie stałych stosunków pomiędzy organizacjami socjalistycznymi różnych krajów”, z tym jednak wyraźnym zastrzeżeniem, że organizacja ta nie przyniesie uszczerbku w autonomii „organizacji narodowych”, one bowiem jedyne są najlepszymi sędziami taktyki, jakiej organizacjom socjalistycznym należy się trzymać w poszczególnych krajach. Kongres wezwał izby syndykalne i grupy korporacyjne do federowania się przede wszystkim w związki narodowe. Kongres przyjął nadto w tym kierunku ważną uchwałę, zmierzającą do podziału organizacji socjalistycznej, narodowej i międzynarodowej na dwie równorzędne sekcje: czysto robotniczą i ogólnosocjalistyczną, biuletyn federacji międzynarodowej winien być pisany w różnych językach. Kongres uchwalił nadto, ażeby w każdym kraju zawiązane zostały komitety dla utrzymania stałych stosunków międzynarodowych, zarówno w kierunku korporacyjnym, jak i polityczno-społecznym. Krajowe komitety narodów kolejno pełnić mają funkcję centralnego komitetu międzynarodowego. Kongres wreszcie wypowiedział się przeciwko koalicjom przedsiębiorców, wyraził życzenie, ażeby roboty publiczne oddawane były w koncesje tym tylko przedsiębiorcom, którzy zgodzą się na minimum płacy zarobkowej i godzin pracy oznaczone przez izby syndykalne danej korporacji zawodowej.
Dodamy wreszcie, że wniosek, gwarantujący jak najszerszą autonomię organizacji krajowych, postawiony został przez Hyndmanna, przedstawiciela socjalno-demokratycznej Federacji londyńskiej, poparty zaś przez Lavy’ego, członka rady miejskiej paryskiej i francuskiej partii robotniczej.
Kongres jednak poszedł i dalej. Przy kwestii międzynarodowego prawodawstwa delegat nasz ob. Limanowski zabrał głos, który dajemy poniżej i przedstawił przyjętą przez kongres rezolucję, streszczającą się w uchwale, że „wszystkie ludy winny dążyć wszelkimi sposobami do zdobycia wolności, niezależności narodowej, społecznej i politycznej”.
Wyrażając opinie powyższe kongres podniósł jednocześnie znaczenie głosowania powszechnego. W myśl powyższą następująca uchwała przyjętą została przez aklamację:
„Zważywszy, że reformy ekonomiczne mogą być jedynie dalszym następstwem zupełnej swobody politycznej wraz z prawem głosu dla każdego pracującego; Zważywszy, że wielka ilość państw, jak np. Austro-Węgry, podlegają despotycznemu uciskowi, który przeszkadza rozwojowi idei socjalistycznych i gasi we krwi lub tłumi banicją skargi robotników
Kongres stwierdza stanowczo raz jeszcze konieczność głosowania powszechnego we wszystkich krajach, zasyłając towarzyszom socjalistom – ofiarom rządów ciemiężycielskich serdeczne pozdrowienie i gorącą zachętę w walce, którą tak dzielnie podtrzymują”.
Nadmienimy wreszcie, że delegat nasz miał jeszcze sposobność przemawiać na bankiecie urządzonym po odbyciu kongresu. Zajął tam miejsce przy stole honorowym i spotkał się z licznymi objawami żywej sympatii. Ob. Limanowski przemawiał również na cmentarzu Père-Lachaise nad grobem obrońców Komuny.
Niech nam w tym miejscu wolno będzie wyrazić całkowite nasze uznanie dla gorliwej pracy naszego delegata w kongresie paryskim. Ob. Limanowski zwrócił uwagę zjazdu, zajętego międzynarodową i narodową organizacją robotniczą na Zachodzie Europy, że dalej ku wschodowi są ludy upadające jeszcze pod ciężarem politycznego ucisku, ludy skrępowane nie tylko w swej działalności socjalistycznej, lecz pozbawione wszelkich swobód politycznych, politycznej niepodległości. Udziałem swym w kongresie socjalistycznym dowiódł ob. Limanowski, że socjaliści tych krajów uciemiężonych, nie zrzekają się swych ideałów i dążeń socjalistycznych, pragną jednak również zdobyć sobie odpowiednie polityczne warunki dla jak najzupełniejszego ich urzeczywistnienia i skutecznej działalności w kierunku propagandy, agitacji i organizacji socjalistycznej.
Delegat polski na kongresie socjalistycznym posybilistów, w myśl swoich mocodawców, starał się w swoich przemówieniach uwydatnić, że socjaliści polscy, aczkolwiek podzielają przekonania wspólne całemu stronnictwu socjalistycznemu co do przeobrażenia porządku społecznego, to wszakże jako Polacy poczuwają się do wspólnego obowiązku narodowego: odzyskania niepodległości politycznej.
I tak po przeprowadzonej bardzo szczegółowej dyskusji w sprawie ograniczenia dnia normalnego pracy do ośmiu godzin i w ogóle w sprawie międzynarodowego prawodawstwa fabrycznego, delegat polski zabrał głos i w ten sposób przemówił: Nie mam zamiaru przemawiać przeciwko wnioskom tu postawionym, owszem uważam je za dobre, ale dla nas Polaków w naszym dzisiejszym położeniu, zwłaszcza tam, gdzie największa jest siła narodu polskiego, to jest w zaborze rosyjskim, przedstawiają się one jako piękne marzenie, o urzeczywistnieniu którego obecnie nie ma co myśleć. Nam, obywatele, nie chodzi o polepszenie życia, ale o samo życie. Rządy najezdnicze, szczególnie w zaborze rosyjskim i pruskim, wszelkimi środkami dążą do zniweczenia, zabicia naszej narodowości. W tym celu obniżają one poziom umysłowy naszego narodu, tłumią w nim poczucie samodzielności, rujnują ekonomicznie cały kraj. Nasze szkoły, a zwłaszcza ludowe, a więc w naszym rozumieniu najważniejsze, nie mają na celu rozwijania i kształcenia umysłu, ale służą najeźdźcom do wynaradawiania naszych dzieci i zabijania w nich uczucia godności ludzkiej. Cobyście powiedzieli, gdyby w waszych szkołach uczono dzieci wasze nie w języku ojczystym, np. tu we Francji w języku francuskim, lecz w języku niemieckim lub rosyjskim? Czy odnosiłyby wasze dzieci jaką korzyść z takiego nauczania? Czy cała nauka nie ograniczałaby się na mechanicznym powtarzaniu wyuczonych rzeczy, bez zrozumienia ich treści? W ten sposób uczą papugi, lecz nie dzieci ludzkie. Otóż, w naszych szkołach odbywa się takie nauczanie, i musimy przy tym za nie drogo płacić, albowiem rządy najezdnicze są hojne, ma się rozumieć naszym kosztem, dla tych, co pozbywszy się ludzkich uczuć, są ślepym i posłusznym ich narzędziem. Nauczanie takiego rodzaju, wykonywane przez ludzi niesumiennych, zabija samodzielność, i istoty ludzkie przerabia na maszyny, narzędzia. W kim jednak buntuje się ludzkie uczucie, na tego są surowe kary. Wszelki objaw niezależności, w oczach rządów najezdniczych jest występkiem, zbrodnią i bywa ukarany zwichnięciem całego życia, odebraniem środków istnienia, wygnaniem z kraju ojczystego. Jeżeli chcesz mieć powodzenie, jeżeli chcesz używać dostatku, to pozostaje ci jedyna droga – zerwać solidarność z narodem swoim, połączyć się z ciemiężcami i działać jak oni działają! Inaczej dość być Polakiem, ażeby cię policje ścigały i wypędzały. Wiecie przecież o rugach Polaków z ziem polskich państwa pruskiego, tym godnym czynie rządu najezdniczego! Wypędzano starców, chorych, niemowlęta. Rząd rosyjski to samo czyni. I oba rządy praktykują odwet na naszej skórze: za to że rząd pruski wygania Polaków rosyjskich i austriackich, rząd rosyjski wygania Polaków pruskich, a także austriackich. Oba przy tym rządy dążą do tego, by Polaków zamienić w nędzarzy. Rząd pruski za pomocą milionów, w części składanych i przez ludność polską, wywłaszcza ją z ojczystej ziemi i wypycha ją do Ameryki. Rząd rosyjski zabija wszelkimi sposobami nasz przemysł, który na złość mu był zakwitnął, i rujnuje nasze rolnictwo, protegując za pomocą taryf kolejowych rolnictwo rosyjskie. Czyż w takich warunkach polska ludność robotnicza może myśleć o polepszeniu swego losu, bez odzyskania niepodległości narodowej? I w jaki sposób moglibyśmy starać się o przeprowadzenie powziętych tu rezolucji, nie mając żadnych ciał reprezentacyjnych, ani wolności druku, ani możności stowarzyszania się i zgromadzania? Zmowy robotnicze zależą u nas zupełnie od kaprysu policji. Ciężkie położenie naszego ludu wpływa niekorzystnie na warunki ekonomiczne klasy pracującej nie tylko u nas, ale i u innych ludów europejskich. My zaczynamy dostarczać kapitalistom europejskim, zwłaszcza niemieckim, robotnika gotowego pracować za byle jaką płacę, ciemnego i przyzwyczajonego do wszelkiego rodzaju ucisku. Wiecie zapewne, że tysiące Polaków spod zaboru pruskiego udaje się szukać zarobku do Westfalii i obniżają tam płacę robotnika miejscowego. Ciemni, bo szkoła nie rozwijała, ale tłumiła ich naturalne zdolności, nie są oni w stanie zrozumieć solidarności interesu całej klasy robotniczej i stają często po stronie własnych wyzyskiwaczy.
Z tego wszystkiego, co powiedziałem, zrozumiecie, że dla nas kwestia polityczna, kwestia odzyskania niepodległości narodowej, ma pierwszorzędne znaczenie. I nie dla nas samych jest rzeczą bardzo ważną. Wszystkie narody europejskie muszą cierpieć i istotnie cierpią na tym, że są kraje, gdzie panuje jeszcze despotyzm i gdzie ludność nie posiada żadnych praw politycznych. Czyż, dopóki istnieją takie kraje i takie narody, możecie myśleć o tym, ażeby prawodawstwo fabryczne stało się powszechnym, międzynarodowym w całej Europie? Nie, dopóki nie runą monarchie, nie powstaną wszędzie rzeczypospolite narodowe, dopóty niepodobna o tym myśleć. I dla tego sądzę, że jednogłośnie przyjmiecie tu następującą rezolucję:
„Zważając, że narody pozbawione niepodległości i praw politycznych, nie tylko same na tym cierpią, ale przeszkadzają innym narodom do normalnego rozwoju,
Zważając, że dopóki kwitnie despotyzm, wyzyskiwanie także istnieć musi;
Kongres uważa, że obowiązkiem wszystkich narodów jest starać się o to wszelkimi sposobami, aby każdy naród w Europie posiadał niepodległość narodową i wolność polityczną”.
Przemówienie to, przyjęte oklaskami, widocznie wywarło znaczne wrażenie na członkach kongresu, a zwłaszcza na delegacji angielskiej. Z powodu jednak spóźnionej pory biuro nie podało postawionej rezolucji pod głosowanie.
Kiedy więc następnego dnia, na wniosek delegacji angielskiej, obwołano przewodniczącym ze strony cudzoziemców delegata polskiego, ten dziękując za wybór, którego nie przypisuje względom dla swojej osoby, lecz uważa za oznakę współczucia dla swego nieszczęśliwego narodu, postawił ponownie z dnia poprzedzającego rezolucję – i rezolucja ta została jednogłośnie uchwalona.
Na uczcie, którą zakończono czynności kongresowe, delegat polski przemówił w następujące słowa:
Obywatelki, obywatele!
Posiedzenia kongresu, którego byliśmy uczestnikami, napełniły serca nasze silną otuchą. Stajemy na coraz silniejszym gruncie i zdążamy coraz świadomiej do swego celu. Z przyjemnością dostrzegłem, że dawniejsze uprzedzenia o wyłączności sprawy socjalistycznej, znikają. Nasz kongres zaznaczył silnie, że szanuje i uznaje zupełną autonomię i wolność każdego stronnictwa narodowego. Pozostawia on każdemu narodowemu stronnictwu prowadzenie takiej polityki, jaką ono uważa za najodpowiedniejszą i pożyteczniejszą dla siebie, i wchodzenie w przymierza takie, jakie uważa za potrzebne w danych okolicznościach. Podniesiono także myśl wielkiej doniosłości, ażeby odbudowując Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników, w centralnym jego zarządzie ustanowić dwie odrębne sekcje, które by miały właściwy sobie zakres czynności, były w działaniu swym samodzielne, a jednak pozostawały z sobą w ścisłej łączności i nieustannym związku: jedna z tych sekcji ześrodkowałaby interesy ściśle robotnicze, korporacyjne i byłaby niejako przedstawicielstwem istniejących syndykatów robotniczych; druga zaś prowadziłaby politykę ogólno socjalistyczną i rozwijałaby propagandę i czynność bojową przeciwko istniejącemu porządkowi i rządom despotycznym. Urządzenie takie, któremu powszechnie przyklaśnięto, niezawodnie ochroniłoby nowe Międzynarodowe Stowarzyszenie od wielu nieporozumień i stare, które się przyczyniły do upadku dawnego towarzystwa. Takie urządzenie odpowiadałoby potrzebom Europy. Jeżeli pierwsza sekcja miałaby wielkie znaczenie dla zachodniej Europy, gdzie istnieją już jawnie i legalnie zorganizowane liczne syndykaty robotnicze, to druga szczególnie byłaby ważna dla wschodniej Europy. Tam kwestia polityczna przeważa jeszcze nad społeczną, a w każdym razie jest jej równorzędną. My Polacy odczuwamy to najsilniej. Gdyż jakkolwiek jesteśmy z przekonania szczerymi socjalistami, to wyznaję tu otwarcie, że jesteśmy przede wszystkim Polakami, chcemy mieć niepodległość narodową i utworzyć własną rzeczpospolitą, rzeczpospolitą wolną i demokratyczną, która by służyła na korzyść naszemu ludowi, a nie chcemy mieć nad sobą państwa najezdniczego, które wyżera mózg z naszych głów i wypija naszą krew dla odżywiania własnego cielska. Tak, obywatele, sto lat walczyliśmy o niepodległość narodową i dalej walczyć będziemy, aż jej nie zdobędziemy. My chcemy, my musimy ją mieć, my ją mieć będziemy!
Będziemy ją mieć, ponieważ ta wielka rewolucja, której stuletnią rocznicę święci dzisiaj Francja, a wraz z nią święcą ją wszystkie narody kochające wolność, musi dobiec do swego kresu, zburzyć wszędzie despotyzm i wszelkiego rodzaju przywileje i przeobrazić Europę w wolne sfederowane stany z ustrojem socjalno-demokratycznym.
P. L.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Pobudka (La Diane). Czasopismo narodowo-socjalistyczne nr 7-8-9, Paryż, lipiec-wrzesień 1889 r. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł.