„Płomienie”
Droga do socjalistycznej gospodarki planowej
[1934]
I. Załamanie się gospodarki kapitalistycznej.
Otto Bauer powiedział niedawno, że „upadek drugiego rządu robotniczego w Anglii, wydarzenia ostatnich lat, a w szczególności bieżącego roku w Niemczech oznaczają koniec całej epoki historycznej i początek nowej w dziejach międzynarodowego ruchu robotniczego. Znajdujemy się w początku okresu ciężkich, przewlekłych kryzysów gospodarczych, przerywanych tylko krótkimi chwilami wytchnienia; okresu, w którym klasie robotniczej trudno będzie uzyskać pozytywne zdobycze, a w którym proletariat przekona się raczej, jak wąskie są ramy, jakimi mechanizm kapitalistycznej gospodarki światowej ogranicza możliwości wyzwoleńcze klasy robotniczej, oraz o tym, że krępujące te ramy można usunąć tylko wraz z całym systemem kapitalistycznym” [1].
Istotnie, szalejący na całym świecie kryzys gospodarczy, kryzys, jakiego gospodarka kapitalistyczna nie przeżywała od chwili swego powstania, wykazał zupełne bankructwo kapitalistycznego ustroju gospodarczego. Nic tak nie świadczy o zupełnym bankructwie, o kompletnym załamaniu się gospodarki kapitalistycznej, jak spotykane na każdym kroku współistnienie nędzy i nadmiaru. Gdy niesłychana nędza nęka najszersze masy ludności państw kapitalistycznych – składy są zapchane towarem, na który nie ma nabywców, gdy miliony przymierają głodem – topi się w morzu lub pali zboże i kawę, gdy miliony nie mają w co się odziać – tkalnie i przędzalnie stoją bezczynnie. Gdy bezrobotna matka nie ma czym dziecka swego nakarmić – rolnik narzeka na „nadprodukcję” zboża i bydła. To niesamowite wprost istnienie tuż obok siebie niezaspokojonych potrzeb ludzkich z jednej strony, a bezczynnych warsztatów pracy i wielomilionowej rzeszy bezrobotnych z drugiej, świadczy o tym, że gospodarka kapitalistyczna utraciła zdolność dalszego funkcjonowania, że już nie potrafi podołać temu, co jest zasadniczym zadaniem każdego ustroju gospodarczego, nie potrafi zaspokoić potrzeb ludzkich w najskromniejszym nawet zakresie.
Gospodarka kapitalistyczna nie była nigdy gospodarką planową w tym sensie, aby pokrywanie potrzeb następowało celowo i świadomie. Zaspakajanie potrzeb odbywało się w gospodarce kapitalistycznej zawsze tylko o tyle, o ile za tymi potrzebami stała pewna siła nabywcza, o ile zatem produkcja dóbr służących do zaspokojenia danych potrzeb przynosiła zysk kapitaliście. W ten sposób gospodarka kapitalistyczna nie zaspakajała nigdy potrzeb poszczególnych warstw społecznych w sposób równomierny, lecz zawsze uprzywilejowywała jednych, krzywdziła drugich. Kierując się jednak zyskiem, jako kryterium opłacalności produkcji, osiągała w sposób automatyczny pewną zgodność między produkcją a konsumpcją. Konkurencja między producentami powodowała, że w pogoni za zyskiem rozszerzano produkcję tych dóbr, na które popyt wzrastał, a zmniejszano produkcję tych, na które popyt malał.
W ten sposób produkcja przystosowywała się do potrzeb, a raczej do popytu automatycznie. Konkurencja zastępowała świadomy i celowy plan społeczno-gospodarczy i utrzymywała w sposób automatyczny równowagę między produkcją a zbytem.
W dzisiejszej gospodarce kapitalistycznej jednak ten automatyczny sposób utrzymywania równowagi między produkcją a zbytem przestał działać wskutek ograniczenia, a nawet wykluczenia wolnej konkurencji. Ogromny postęp techniki uczynił gospodarkę kapitalistyczną sztywną i nieelastyczną. Kosztownych i skomplikowanych maszyn i aparatów technicznych nie można, skoro raz zostały zbudowane, użyć do innej produkcji, gdy wskutek zmiany sytuacji rynkowej produkcja dobra, do wytwarzania którego maszyny te służą, przestała być zyskowna. Wskutek tego szybkie przystosowanie produkcji do zmieniających się wciąż sytuacji rynkowych staje się bardzo trudne. W dodatku postęp techniki spowodował, jak to już przewidywał Marks, ogromną koncentrację produkcji w stosunkowo nielicznych, lecz bardzo wielkich zakładach, a ten proces koncentracji doprowadził do wykluczenia wolnej konkurencji i zastąpienia jej reglamentacją produkcji przez wielkokapitalistyczne związki monopoliczne (kartele, trusty, syndykaty) oraz, będące na usługach tych związków, kapitalistyczne państwo [2]. Gdy bowiem liczba producentów wynosi zamiast kilku milionów lub kilkuset tysięcy, jak dawniej, tylko kilku, to ci, rzecz oczywista, miast konkurować ze sobą, łączą się w związek, celem zmonopolizowania rynku. W ten sposób kapitalizm przemienił się z kapitalizmu wolnokonkurencyjnego w kapitalizm monopoliczny, w którym produkcja jest reglamentowana przez kartele, trusty, syndykaty, wielkie koncerny bankowe i przez państwo.
Ograniczając i wykluczając wolną konkurencję, kapitalizm usunął wraz z nią podstawę, na której opierało się całe automatyczne funkcjonowanie obecnego ustroju. Nie będąc gospodarką planową, kapitalizm monopoliczny usunął konkurencję, która niejako zastępowała planowość w gospodarce kapitalistycznej, w sposób automatyczny przystosowując produkcję do możliwości zbytu. W ten sposób kapitalizm monopoliczny wytworzył w życiu gospodarczym chaos, który przejawia się we wzrastającym nasileniu i we wzrastającej długotrwałości kryzysów.
Co prawda i kapitalizm wolnokonkurencyjny przechodził kryzysy, ponieważ przystosowanie produkcji do konsumpcji następowało za pośrednictwem zysku. To kryterium pośredniczące między konsumpcją a produkcją nieraz zawodziło i prowadziło do kryzysów. Kryzysy w kapitalizmie wolnokonkurencyjnym były jednak przemijające, gdyż automatyczne działanie wolnej konkurencji przywracało równowagę między produkcją a możliwościami zbytu. Obecnie jednak, gdy wolna konkurencja jest coraz bardziej wypierana przez organizacje monopoliczne i przez odbywającą się pod naciskiem tych organizacji interwencję państwa kapitalistycznego w życie gospodarcze, coraz trudniej o automatyczny powrót życia gospodarczego do równowagi. Kryzysy kapitalistyczne stają się coraz cięższe i bardziej przewlekłe, coraz trudniejsze staje się wyjście z kryzysu przy pomocy środków właściwych gospodarce kapitalistycznej. W ten sposób w kapitalizmie monopolicznym kryzysy kapitalistyczne przemieniają się w kryzys kapitalizmu, w kompletną niemożliwość dalszego funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej. Następuje gospodarcze załamanie się ustroju kapitalistycznego.
To gospodarcze załamanie się ustroju kapitalistycznego przejawiło się w trwającym od roku 1929 światowym kryzysie gospodarczym. Kryzys ten okazał zupełną niezdolność kapitalizmu monopolicznego do dalszego funkcjonowania. Istotnie, wyjście z tego kryzysu na drodze kapitalistycznej jest niezwykle utrudnione, niemal niemożliwe. Dotychczas kapitalizm wychodził z kryzysów w sposób automatyczny, gdyż wolna konkurencja po każdym zaburzeniu ponownie przywracała równowagę gospodarki kapitalistycznej. Toteż ustrój kapitalistyczny potrafiłby wyjść z obecnego kryzysu tylko wówczas, gdyby mógł powrócić do dawnych wolnokonkurencyjnych metod. Tę też drogę zalecają wszyscy rozumni ekonomiści burżuazyjni. Ale droga ta jest dla współczesnego kapitalizmu zamknięta, sprzeciwiałaby się bowiem naczelnej zasadzie ustroju kapitalistycznego: dążeniu do zysku. Powrót do metod wolnokonkurencyjnych byłby możliwy tylko wtedy, gdyby wielkokapitalistyczna oligarchia, wielkie koncerny bankowe, trusty i kartele dobrowolnie wyrzekły się swoich stanowisk monopolicznych oraz zysków stąd płynących. Rzecz jasna, że jest to niemożliwe w ramach gospodarki kapitalistycznej, gospodarki, której naczelną zasadą jest dążenie przedsiębiorcy do największego zysku. Wyrzeczenie się przez oligarchię wielkokapitalistyczną stanowiska monopolicznego nie nastąpi również pod presją państwa, które jest przecież państwem kapitalistycznym, pod każdym względem zależnym od wielkiego kapitału i pod jego też wpływem pozostającym. W ten sposób zasada zysku prywatno-gospodarczego, która dawniej była podstawą automatycznego funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej obecnie staje się źródłem jej rozstroju i rozkładu.
W tych warunkach szanse wyjścia z kryzysu metodami kapitalistycznymi maleją coraz bardziej, gdyż przeciw użyciu tych metod najostrzej występuje wielki kapitał, wywierający dziś wpływ decydujący na życie polityczne i gospodarcze. I nie pomogą tu mądre rady i zaklinania burżuazyjnych ekonomistów, gdyż kapitalizm ma swoją nieugiętą, nieubłaganą logikę dążenia do zysku prywatno-gospodarczego, logikę, której wyrzec się nie może, choćby go prowadziła do zguby. Toteż widzimy, jak poszczególne grupy kapitalistyczne ratują się jak mogą: za pomocą podwyżek celnych, kontyngentów importowych i wreszcie zniżki kursu waluty, powiększając tym jeszcze bardziej chaos w gospodarce kapitalistycznej.
Od chwili swego istnienia gospodarka kapitalistyczna nie była świadkiem tak wielkich i tak daleko idących interwencji państwa w życie gospodarcze. Interwencje te niszczą do reszty automatyzm gospodarki kapitalistycznej. Bezpośrednim skutkiem interwencji państwa jest zupełne poderwanie handlu międzynarodowego i międzynarodowego ruchu kapitałów – dwu najważniejszych podstaw światowego kapitalizmu. Wewnątrz poszczególnych państw doprowadziła interwencja państwa, zwłaszcza interwencja w dziedzinie polityki kredytowej, do zupełnego zniesienia wolności inwestowania kapitału. Inwestycji kapitałów dokonywa się w coraz szerszym zakresie nie ze względu na ich rentowność, lecz pod naciskiem państwa, kierującego się tutaj motywami zupełnie innymi. W ten sposób interwencja państwa niszczy resztki automatyzmu gospodarki kapitalistycznej (nie stwarzając jednak w jego miejsce gospodarki planowej, gdyż jest ona możliwa tylko jako gospodarka socjalistyczna) i uniemożliwia gospodarce kapitalistycznej funkcjonowanie. Interwencja państwa jest aktem rozpaczy, którym poszczególne grupy i państwa kapitalistyczne chcą przerzucić ciężar kryzysu na sąsiadów. Toteż interwencja zaostrza przeciwieństwa między poszczególnymi grupami i państwami kapitalistycznymi, stwarza między nimi coraz większe i coraz ostrzejsze konflikty. Konflikty te zaś zmuszają państwa kapitalistyczne do dalszych interwencji, już ze względów czysto politycznych. Zaognione stosunki międzypaństwowe zmuszają państwa do dążenia do samowystarczalności ze względów militarnych. Wynikają stąd nowe cła i zakazy przywozu, nowe premie i subsydia, nowe interwencje w ruch inwestycyjny. Powstaje błędne koło.
Im silniejszy, im bardziej beznadziejny staje się kryzys, tym energiczniej kapitaliści wzywają swoje państwa do kroków interwencyjnych, które w rezultacie jeszcze bardziej kryzys potęgują. Powstaje w ten sposób dla kapitalizmu sytuacja bez wyjścia. Wyjście z tej sytuacji wymagałoby bowiem radykalnej likwidacji całego systemu interwencji państwowych i przywrócenia, przynajmniej w pewnym zakresie, automatyzmu gospodarczego, będącego jedynym czynnikiem, mogącym zapewnić gospodarce kapitalistycznej jaki taki sposób funkcjonowania. Wymagałoby to jednak wyrzeczenia się tylu partykularnych interesów przez poszczególne grupy i państwa kapitalistyczne, że jest niezmiernie utrudnione, niemal niemożliwe.
Kapitalizm może oczywiście zdobyć jeszcze krótkie chwile wytchnienia, ale ogólna linia rozwojowa idzie, z omówionych powodów, nieubłaganie w dół. Po każdej takiej chwili wytchnienia musi nastąpić nowe załamanie, jeszcze potężniejsze i groźniejsze, niż poprzednie. Taką chwilę wytchnienia dać może przede wszystkim inflacja. Wprawdzie rozsądniejsi spośród ekonomistów i polityków burżuazyjnych, znając niebezpieczeństwa, jakie droga ta kryje, wzdragają się przed nią, lecz na próżno. Jak tonący chwyta się brzytwy, tak ginący kapitalizm chwyci się ostatniej deski pozornego ratunku: inflacji. Inflacja potrafi, być może, wytworzyć słabe ożywienie ginącego kapitalizmu, ale ożywienie to może być tylko bardzo krótkotrwałe. Wystarczy przypomnieć, że ostatnie ożywienie, które spowodowało pozorną, krótkotrwałą stabilizację gospodarki kapitalistycznej, a które również opierało się na inflacji kredytowej, trwało od r. 1925 (w Polsce od r. 1926) do r. 1929, a więc tylko cztery lata. Obecnie nie ma warunków rozwoju dla inflacji kredytowej, gdyż wobec braku możliwości rentownego zastosowania kredytów inflacyjnych, nikt ich brać nie chce. Kapitalizm wobec tego ucieka się do tak rozpaczliwych środków, jak dobrowolna dewaluacja pieniądza, której działanie ożywcze jest znacznie krótkotrwalsze. W tej sytuacji kapitalizm będzie zapewne musiał uciec się do zwyczajnej inflacji pieniężnej. W dodatku niebywałe ograniczenia handlu międzynarodowego, które mają wszelkie cechy długotrwałości, zupełne zahamowanie międzynarodowego ruchu kapitałów wskutek zupełnie jawnego niewypłacania zobowiązań zagranicznych nie tylko publicznych, lecz również prywatnych, uczynią przyszłe ożywienie jeszcze krótkotrwalszym. Po ożywieniu takim nastąpić musi jeszcze większe pogłębienie światowego kryzysu gospodarczego, przy czym ostatnia deska ratunku w postaci dewaluacji pieniądza i inflacji już odpadnie i wyjście z kryzysu okaże się jeszcze trudniejsze i jeszcze bardziej niemożliwe.
Gospodarka kapitalistyczna ulegnie całkowitemu rozprzężeniu.
Jedynym wyjściem z chaosu gospodarczego staje się wobec tego socjalistyczna gospodarka planowa. Ona jedynie potrafi nadać życiu gospodarczemu niezbędną dla jego funkcjonowania planowość, której surogat kapitalizm posiadał dawniej w swym automatyzmie. Automatyzm ten uległ obecnie zniszczeniu, a kapitalizm nie jest w stanie stworzyć w jego miejsce świadomej i celowej planowości. Lecz tą drogą, drogą budowy socjalistycznej planowości, klasy i rządy dziś panujące pójść nie mogą, gdyż oznaczałoby to dobrowolną ich abdykację. Dlatego też wyjście z chaosu gospodarczego, w który świat został wprowadzony przez kapitalizm, jest możliwie tylko drogą zdobycia władzy przez klasę robotniczą, drogą rewolucji socjalnej. II. Bankructwo reformizmu.
Gospodarcze załamanie się ustroju kapitalistycznego było od dawna przewidywane przez rewolucyjne skrzydło ruchu robotniczego. Natomiast dla reformistycznego skrzydła ruchu robotniczego, stało się ono przyczyną bankructwa. Wszak cała polityka reformizmu opierała się na złudzeniu, że przejście od kapitalizmu do socjalizmu dokona się w sposób stopniowy i pokojowy, dzięki wzrastającej sile zawodowego i politycznego ruchu robotniczego w demokratyczno-parlamentarnym państwie, wśród powszechnego i wzrastającego gospodarczego dobrobytu. Ujawniające się w światowym kryzysie załamanie gospodarcze ustroju kapitalistycznego rozwiało tę iluzję. Miast wzrastającego dobrobytu – kapitalizm przynosi masom robotniczym, chłopom, drobnomieszczaństwu i inteligencji wzrastającą nędzę; miast łagodzenia się przeciwieństw klasowych, dzięki wzrostowi bogactwa i dobrobytu – kryzys kapitalizmu przyniósł niesłychane ich zaostrzenie, stwarzając w wielu krajach (np. Niemcy w ciągu ostatnich lat) napięcie ciągłej ukrytej, czy nawet jawnej, wojny domowej. Polityka reformizmu załamała się. Oba fundamenty, na których się opierała: pokojowe wrastanie w socjalizm i łagodzenie się antagonizmów klasowych okazały się złudzeniami.
Pierwsze złudzenie reformizmu polegało na mniemaniu, że przeciwieństwa wewnętrzne ustroju kapitalistycznego będą z biegiem czasu malały. W związku z tym przewidywano stopniowe słabnięcie natężenia kryzysów gospodarczych. Gdy Marks i Engels, a za nimi całe rewolucyjne skrzydło przedwojennego ruchu robotniczego (Kautsky, Hilferding, Róża Luksemburg) twierdzili, że kryzysy kapitalistyczne będą wciąż przybierały na nasileniu i doprowadzą w końcu do załamania się całej gospodarki kapitalistycznej, reformizm poddawał się złudzeniu, że kryzysy będą coraz bardziej łagodniały. Już z końcem XIX wieku z tezą tą wystąpił Bernstein, atakując silnie marksowska teorię o gospodarczym załamaniu się ustroju kapitalistycznego, a po wojnie tezę tę przyjęła cała reformistyczna większość europejskiego ruchu robotniczego. Przyłączyli się do niej po wojnie również Kautsky i Hilferding, którzy stali się głównymi teoretykami powojennego reformizmu. Reformizm dopatrywał się źródła słabnięcia wewnętrznych sprzeczności ustroju kapitalistycznego właśnie w tym, co miało stać się przyczyną jego zguby, tj. w ograniczeniu wolnej konkurencji przez wielkokapitalistyczne związki monopoliczne. W przejściu od kapitalizmu wolnokonkurencyjnego do kapitalizmu monopolicznego widziano początek tzw. „kapitalizmu zorganizowanego”, który miał być zaczątkiem socjalistycznej gospodarki planowej. Wzrastający wpływ ruchu robotniczego na demokratyczne państwo i kontrola tego państwa nad wielkokapitalistycznymi związkami monopolicznymi miały stopniowo, na drodze pokojowej przeprowadzić ten „kapitalizm zorganizowany” w socjalistyczną gospodarkę planową. Tymczasem przebieg wypadków wykazał, że właśnie ograniczenie konkurencji przez wielkokapitalistyczne związki monopoliczne pozbawiło gospodarkę kapitalistyczną tego automatycznego regulatora, jaki stanowi wolna konkurencja i stało się źródłem kompletnego jej załamania. Rzeczywistość przyznała rację starej tezie marksizmu, że kartele i trusty, wielkie koncerny bankowe i wzrastająca interwencja kapitalistycznego państwa w życie gospodarcze prowadzą nie do złagodzenia, lecz wprost przeciwnie, do niebywałego zaostrzenia sprzeczności wewnętrznych gospodarki kapitalistycznej, do zaostrzenia, które w końcu musi zepchnąć gospodarkę kapitalistyczną w przepaść zupełnego chaosu i rozprzężenia.
Drugie złudzenie, na którym opierała się polityka reformizmu, polegało, tak, jak poprzednie, na niedostatecznym zrozumieniu automatycznego mechanizmu gospodarki kapitalistycznej. Reformizm, który powstanie związków monopolicznych traktował jako zapowiedź złagodzenia przeciwieństw wewnętrznych gospodarki kapitalistycznej, uznał reformy socjalne za czynnik łagodzący antagonizmy klasowe. Ośmiogodzinny dzień pracy, ubezpieczenia i ustawodawstwo społeczne, umowy zbiorowe – wprowadzone przez państwa kapitalistyczne, zwłaszcza po wojnie, pod naciskiem wzrastającej potęgi gospodarczej i politycznego ruchu robotniczego, miały łagodzić przeciwieństwa klasowe, dalsza zaś rozbudowa reform socjalnych miała być główną osią stopniowej przebudowy gospodarki kapitalistycznej na socjalistyczną. Tak samo jednak, jak kartele i trusty rozbijały automatyczną równowagę gospodarki kapitalistycznej w dziedzinie produkcji – reformy społeczne rozbijały tę równowagę na rynku pracy. Reformistyczny odłam ruchu robotniczego szczycił się tym, że dzięki politycznej potędze partii socjalistycznych w demokratycznym państwie i dzięki gospodarczej i organizacyjnej potędze związków zawodowych, klasie robotniczej udało się przełamać na rynku pracy odwieczne kapitalistyczne prawo popytu i podaży i dyktować kapitalizmowi płace znacznie wyższe od tych, jakie ukształtowałyby się na rynku wolnym, pod działaniem prawa popytu i podaży. Hilferding stworzył teorię tzw. „płac politycznych”, twierdząc, że ruch robotniczy swą siłą polityczną w demokratycznym państwie narzucił kapitalizmowi płace wyższe od tych, jakie są wynikiem kapitalistycznego prawa popytu i podaży [3]. Okazało się jednak, że zrobiono tu rachunek bez gospodarza, że nie można gospodarce kapitalistycznej trwale narzucić rozdziału dochodu społecznego innego, niż ten, jaki wynika z automatycznych praw rządzących gospodarką kapitalistyczną: z prawa popytu i podaży i z konkurencji.
Wywalczone z takim nakładem trudu, ofiar i poświęceń reformy społeczne nie były trwałą zdobyczą ruchu robotniczego. Zdobyte i wywalczone w okresie największej potęgi ruchu robotniczego w krajach kapitalistycznych Europy, nie przeżyły one jednak na ogół okresu pomyślnej koniunktury kapitalizmu po jego stabilizacji w latach powojennych. Okazało się, że pomiędzy przebiegiem koniunktury gospodarczej w krajach kapitalistycznych a wysokością płac robotniczych oraz rozbudową reform społecznych zachodzi ścisła równoległość. W okresie dobrej koniunktury, gdy zyski przedsiębiorców kapitalistycznych rosną, istnieje możliwość podwyżki płac i powiększenia udziału klasy robotniczej w dochodzie społecznym przez ustawodawstwo socjalne. Jeśli klasa robotnicza dysponuje wówczas odpowiednimi środkami nacisku gospodarczego (związki zawodowe) i politycznego (silna partia socjalistyczna w demokratycznym państwie kapitalistycznym), może powiększyć wydatnie swój udział w rozdziale dochodu społecznego. Zwiększone płace i świadczenia społeczne uszczuplają wprawdzie zyski przedsiębiorców, ale, ponieważ nie godzą w samo istnienie ustroju kapitalistycznego, klasy panujące godzą się na ponoszenie tych ofiar, jako cenę zapewnienia sobie ,,pokoju społecznego”, tak potrzebnego dla pomyślnego rozwoju koniunktury. W tych warunkach kapitalizm toleruje daleko idącą ingerencję związków zawodowych i ustawodawstwa państwowego na rynku pracy oraz rozdział dochodu społecznego, w pewnym stopniu odbiegający od rozdziału, jaki ustaliłby się na podstawie praw ekonomicznych.
Z chwilą jednak, gdy pomyślna koniunktura gospodarki kapitalistycznej załamuje się, misterny system „płac politycznych” musi się również załamać. Gdy bowiem produkcja maleje i kurczą się zyski, płace polityczne stają się dla kapitalizmu ciężarem nie do zniesienia. I nie pomogą tutaj ani rozpaczliwe wysiłki związków zawodowych, ani potęga polityczna partii socjalistycznych w demokratycznych państwach kapitalistycznych. Bo choć można zmusić kapitalistów do płacenia wysokich płac, wysokich podatków i świadczeń socjalnych, jak za czasów dobrej koniunktury, nie można ich jednak zmusić, w ramach ustroju kapitalistycznego, do prowadzenia przedsiębiorstw, gdy te nie dają zysku, ani też powstrzymać ich od zamykania zakładów. Prawo popytu i podaży odniosło zwycięstwo nad „płacami politycznymi”, stwarzając wielomilionową armię bezrobotnych [4]. W tych warunkach utrzymanie dotychczasowych zdobyczy klasy robotniczej okazało się niemożliwe. Tam, gdzie ruch robotniczy okazuje się politycznie na tyle silny, że potrafi z powodzeniem opierać się likwidacji „płac politycznych” i zdobyczy socjalnych – załamujący się kapitalizm, dla którego gospodarcze i socjalne zdobycze proletariatu stają się ciężarem nie do zniesienia, mobilizuje przeciwko ruchowi robotniczemu masowy, drobnomieszczański ruch faszystowski (np. Niemcy) [5]. Wykorzystując nienawiść drobnomieszczaństwa i bezrobotnych do zdobyczy socjalnych i gospodarczych klasy robotniczej (a właściwie tej jej części, która nie jest bezrobotna) chce burżuazja rozbić polityczną i gospodarczą potęgę ruchu robotniczego i tą drogą uwolnić kapitalizm od nieznośnego dlań ciężaru. Dlatego też faszyzm godzi nie tylko w rewolucyjny odłam ruchu robotniczego, lecz z nie mniejszą furią uderza w jego odłam reformistyczny, który przecież jest głównym heroldem „płac politycznych” i zdobyczy socjalnych klasy robotniczej w ramach kapitalistycznego ustroju.
Błąd reformizmu polegał jednak nie na tym, że starał się już w ramach ustroju kapitalistycznego wywalczyć poprawę bytu dla klasy robotniczej. Zorganizowana klasa robotnicza nie może w żadnych warunkach i w żadnej chwili wyrzec się walki o poprawę materialnych i kulturalnych warunków życia. Błąd reformizmu polegał na tym, że nie widział on wzrastających sprzeczności gospodarki kapitalistycznej. Sadząc mylnie, że sprzeczności będą malały, że nadchodzi okres stałej, pomyślnej koniunktury gospodarki kapitalistycznej, reformizm nie dostrzegał kruchości podstaw zdobyczy robotniczych, osiągniętych w czasie dobrej koniunktury i nie rozumiał, że utrzymać te zdobycze można będzie tylko o tyle, o ile klasa robotnicza potrafi w decydującej chwili zdobyć pełnię władzy państwowej i rozsadzić ramy gospodarki kapitalistycznej przez natychmiastową rewolucyjną przemianę ustroju społecznego. Walka o wysokie płace i reformy socjalne w ustroju kapitalistycznym ma szanse trwałego powodzenia tylko wtedy, gdy służy do wytworzenia bojowego pogotowia klasy robotniczej, gdy idzie w parze z gotowością do rozsadzenia ram gospodarki kapitalistycznej drogą rewolucji socjalnej. Ponieważ jednak reformistycznej większości europejskiego ruchu robotniczego tej woli rewolucyjnej brakło, ponieważ wierzyła ona w trwałość kapitalistycznej „prosperity” i na niej budowała swą politykę „płac politycznych” i reform socjalnych, musiało nieuchronnie dojść do załamania się, z takim mozołem i trudem osiągniętych, zdobyczy klasy robotniczej, a przeżywany obecnie głęboki kryzys kapitalizmu musiał stać się zarazem kryzysem ruchu robotniczego.
Gospodarcze załamanie się ustroju kapitalistycznego i bankructwo reformistycznej polityki pozbawiają klasę robotniczą zdobyczy, jakie w trudzie i walkach dotychczas osiągnęła i masy robotnicze przekonują się coraz bardziej o nader wąskich ramach, jakie ustrój kapitalistyczny im zakreśla i coraz lepiej rozumieją, że tylko przez całkowitą zmianę ustroju społecznego, przez obalenie kapitalizmu i stworzenie socjalistycznej gospodarki planowej, można wyjść z obecnego chaosu. Świadomość tego faktu musi stać się punktem wyjścia odrodzenia rewolucyjnego socjalizmu. Miejsce walki o częściowe reformy w ramach gospodarki kapitalistycznej musi zastąpić rewolucyjna walka o nowy socjalistyczny ustrój społeczny. Rewolucyjna walka o socjalizm staje się bezpośrednią koniecznością ruchu robotniczego. III. Niemożliwość stopniowej realizacji socjalizmu.
Walcząc o socjalistyczną gospodarkę planową, ruch robotniczy musi sobie jasno uświadomić, że socjalizmu nie można osiągnąć drogą powolnej i stopniowej przebudowy ustroju kapitalistycznego na socjalistyczny. Socjalizm może przyjść tylko jako wynik zarówno politycznej, jak i gospodarczej rewolucji. Jako wynik rewolucji politycznej dlatego, że kapitalizm nie przypatruje się spokojnie, jak ruch robotniczy wzmacnia i rozszerza swe wpływy w państwie demokratycznym, lecz z chwilą, gdy wzrastająca potęga ruchu robotniczego staje się groźna dla samego istnienia ustroju kapitalistycznego, burżuazja nie cofa się, jak uczy doświadczenie, przed usunięciem demokracji politycznej i zniszczeniem ruchu robotniczego przez faszyzm. Już choćby dlatego stopniowe i pokojowe „wrastanie” w socjalizm, jak to sobie wyobraża reformizm, jest mrzonką. Ale i gospodarczo przejście od kapitalizmu do socjalizmu nie może się odbyć drogą stopniowej ewolucji, ale musi się odbyć nagle, drogą potężnego, rewolucyjnego wstrząsu. Gdy klasa robotnicza uchwyci pełnię władzy przez zwycięską rewolucję społeczną, rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski nie może rozkładać przebudowy ustroju społecznego na długi okres czasu. Funkcjonowanie gospodarki kapitalistycznej wymaga bowiem pewnych warunków politycznych, których jej żaden rewolucyjny rząd socjalistyczny z natury swojej zapewnić nie może. Takim warunkiem jest przede wszystkim bezpieczeństwo własności i płynącego z własności dochodu. Żaden kapitalista nie będzie inwestował kapitału, jeśli będzie się obawiał, że rewolucyjny rząd socjalistyczny skonfiskuje mu ten kapitał, względnie dochód z niego; żaden przedsiębiorca nie będzie prowadził i rozwijał swego przedsiębiorstwa, jeśli będzie mu groziło wywłaszczenie, albo jeśli zarządzenia rządu socjalistycznego podważą rentowność przedsiębiorstwa. Wszak na tym polegała tragedia wszystkich reformistycznych rządów socjalistycznych, które drogą powolnej ewolucji chciały przeobrazić gospodarkę kapitalistyczną w socjalistyczną. Każdy śmielszy krok takiego rządu, który silniej zagrażał bezpieczeństwu kapitalistycznej własności, wywoływał zahamowanie normalnego funkcjonowania życia gospodarczego, które w ustroju kapitalistycznym, bez bezpieczeństwa własności i płynącego z własności zysku, odbywać się nie może. Toteż każda taka próba kończyła się albo upadkiem rządu socjalistycznego, albo wyrzeczeniem się przez ten rząd wszelkich prób naruszenia kapitalistycznej własności, a tym samem wszelkich zamierzeń socjalistycznych.
Dlatego też rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski, zdecydowany realizować socjalizm, będzie musiał postępować szybko i odważnie. Każde bowiem naruszenie kapitalistycznej własności, każde ograniczenie kapitalistycznej wolności zysku musi zahamować funkcjonowanie gospodarki kapitalistycznej. Jeśli rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski dziś wywłaszcza kopalnie węgla, to nie może wyznaczyć terminu socjalizacji przemysłu włókienniczego np. za 5 lat, bo żadna siła nie potrafi zmusić, zagrożonych w swych prawach własności, właścicieli fabryk włókienniczych, żeby pracowali jak dawniej, inwestowali kapitały, ulepszali urządzenia techniczne itd., jeśli czeka ich (zakładając oczywiście trwałość rewolucyjnego rządu robotniczo-chłopskiego) po 5 latach nieuniknione wywłaszczenie. Jeśli rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski ograniczy swobodę dysponowania własnością przez kapitalistów, jeśli narzuci płace, które uniemożliwiają kapitalistycznym przedsiębiorcom osiąganie zysków, to nie potrafi ich zmusić do prowadzenia swych warsztatów ze stratą. Jednym słowem, dojście do władzy rewolucyjnego rządu socjalistycznego od razu uniemożliwi funkcjonowanie gospodarki kapitalistycznej i dlatego rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski już w pierwszych dniach po objęciu władzy stanie przed alternatywą: albo zapewnić kapitalistom bezpieczeństwo ich własności i zysków, a tym samym wyrzec się wszystkich zamierzeń socjalistycznych i ulec losowi wszystkich reformistycznych rządów socjalistycznych, albo też natychmiast przeprowadzić socjalizację najważniejszych placówek życia gospodarczego i w ten sposób umożliwić życiu gospodarczemu funkcjonowanie w nowych warunkach socjalistycznej gospodarki planowej. Dlatego przejście od kapitalizmu do socjalizmu oznacza także nagłą rewolucję życia gospodarczego. Każde wahanie, każde ociąganie się będzie źródłem chaosu gospodarczego, gdyż funkcjonowanie gospodarki na podstawach kapitalistycznych będzie uniemożliwione przez samo dojście do władzy rządu społecznie-rewolucyjnego, a podstawy gospodarki socjalistycznej nie są jeszcze stworzone. Drogę, którą rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski może przeprowadzić dzieło przemiany ustroju gospodarczego z kapitalistycznego na socjalistyczny, przedstawiamy w następnych rozdziałach. IV. Pierwsze kroki rewolucyjnego rządu robotniczo-chłopskiego.
Ponieważ socjalizmu nie można realizować w sposób powolny i stopniowy, pierwszym krokiem rewolucyjnego rządu robotniczo-chłopskiego musi być natychmiastowe wywłaszczenie wielkiego kapitału i wielkiej własności ziemskiej i stworzenie w ciągu kilku tygodni podstawowych zarysów oraz instytucji socjalistycznej gospodarki planowej. Ta szybkość postępowania jest konieczna, zarówno ze względów gospodarczych, jak też społecznych i politycznych.
Względy gospodarcze wymagają, aby okres czasu, w którym gospodarka kapitalistyczna już funkcjonować nie może, a gospodarka socjalistyczna jeszcze nie funkcjonuje, był jak najbardziej skrócony, inaczej bowiem nastąpiłoby całkowite rozprzężenie życia gospodarczego. W żadnym razie rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski nie może rozkładać przejścia od kapitalizmu do socjalizmu na długi okres czasu, w przeciągu którego w zasadzie istniałaby gospodarka kapitalistyczna, stopniowo przez wzrastającą interwencję państwa proletariackiego przekształcana w gospodarkę socjalistyczną (tak próbowano zrazu robić w pierwszych miesiącach po rewolucji październikowej w Rosji, wywołano tym jednak kompletny chaos gospodarczy). Oznaczałoby to bowiem zburzenie resztek automatycznej, opartej na konkurencji, a więc na wolności gospodarczej, równowagi gospodarki kapitalistycznej, bez stworzenia nowej równowagi życia gospodarczego, opartej na socjalistycznej planowości. W rezultacie powstałby niebywały chaos gospodarczy.
Ze względów społecznych szybkość postępowania jest konieczna dlatego, że rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski dojdzie do władzy w okresie kryzysu, w okresie gospodarczego załamania się ustroju kapitalistycznego i będzie musiał od razu, w bardzo krótkim czasie poprawić warunki bytu nękana bezrobociem i niedostatkiem ludności robotniczej i małorolnej ludności włościańskiej, nękanej przez kryzys rolniczy. Politycznie wreszcie jest to konieczne dlatego, że pozostawienie wielkiej burżuazji i ziemiaństwu majątków, choćby na krótki okres, stworzyłoby (jak to wykazały doświadczenia rewolucji niemieckiej) gniazda, z których czerpałaby poparcie finansowe kontrrewolucja.
Z wymienionych względów rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski musi natychmiast po dojściu do władzy wywłaszczyć, i to bez jakiegokolwiek odszkodowania, niżej wymienione obiekty gospodarcze:
1) Wszystkie bez wyjątku banki. Wywłaszczone przez rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski banki zostają połączone w jeden Bank Powszechny, który będzie instytucją przeznaczoną do finansowania socjalistycznej gospodarki planowej. Do banku tego należy też włączyć istniejące banki państwowe, oraz Bank Polski i P.K.O. Wkłady bankowe, przewyższające pewną granicę (np. 10 000 zł) zostają wywłaszczone i przekazane na własność Bankowi Powszechnemu, mniejsze natomiast wkłady pozostają do dyspozycji właściciela. Prawdopodobnie będą tu konieczne, ze względów polityki zagranicznej, wyjątki co do wkładów obywateli państw obcych, choć wyjątki te nie będą, być może, tak wielkie, jak się zrazu wydaje. Wszak w czasie obecnego kryzysu gospodarczego niepłacenie zobowiązań zagranicznych stało się zjawiskiem powszechnym, nawet w świecie kapitalistycznym. Toteż rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski będzie respektował prawo własności obywateli zagranicznych tylko o tyle, o ile to będzie konieczne ze względu na stosunki gospodarcze i polityczne z zagranicą.
Stworzony drogą socjalizacji banków Bank Powszechny będzie miał siłą rzeczy kontrolę nad całym życiem gospodarczym, gdyż będzie jedynym kredytodawcą. Dlatego socjalizacja banków jest podstawą socjalizacji całego życia gospodarczego.
2) Wszystkie zakłady przemysłowe, zatrudniające ponad 20 robotników oraz zakłady użyteczności publicznej bez względu na ilość pracowników [6]. W ten sposób rząd robotniczo-chłopski wciąga w ramy socjalistycznej gospodarki planowej najważniejszą część produkcji przemysłowej. Według danych z r. 1927 [7] (a więc z okresu dobrej koniunktury), ilość wielkich i średnich przedsiębiorstw (zatrudniających ponad 20 robotników) wynosiła w Polsce 5600, a więc ilość, która bynajmniej nie przekracza natychmiastowych możliwości organizacyjnych zwycięskiej rewolucji społecznej. Przedsiębiorstwa te zatrudniają 88% robotników pracujących w przedsiębiorstwach zatrudniających ponad 4 robotników, a więc ogromną większość proletariatu, pracującego w jako tako skoncentrowanym przemyśle [8]. Jeżeli do liczby robotników przemysłowych dodamy liczbę robotników, zatrudnionych w kolejnictwie, na poczcie i telegrafie oraz w instytucjach użyteczności publicznej, okaże się, że blisko połowa ludzi utrzymujących się z pracy najemnej znalazłaby się w obrębie zsocjalizowanego odcinka życia gospodarczego [9]. Reszta musiałaby na razie pozostać poza odcinkiem zsocjalizowanym życia gospodarczego, gdyż pracuje bądź w rzemiośle, bądź w przedsiębiorstwach zatrudniających mniej niż 20 robotników, które tym samym do natychmiastowej socjalizacji nie nadają się. Jednakże waga i ciężar gatunkowy zakładów uspołecznionych wystarczają dla stworzenia socjalistycznej gospodarki planowej, gdyż, obejmując cały aparat kredytowy oraz cały wielki i średni przemysł (wszystkie zakłady zatrudniające ponad 20 robotników) zsocjalizowana część gospodarstwa społecznego może bez trudu wciągnąć wszystkie drobne warsztaty prywatne, jakkolwiek wielka byłaby ich liczba, w ramy gospodarki planowej, tym bardziej, że drogą konkurencji będzie je stopniowo usuwać.
Należy jednak zaznaczyć, że wobec decydującego znaczenia, jakie w wielkim przemyśle polskim posiada kapitał zagraniczny, socjalizacja w Polsce napotkać może przeszkody natury zagraniczno-politycznej. Być może, że rząd robotniczo-chłopski będzie zmuszony traktować pewne kategorie kapitalistów zagranicznych w sposób wyjątkowy. Możliwości wyjątkowego traktowania kapitalistów zagranicznych są jednak bardzo ograniczone, gdyż, wobec ogromu udziału kapitału zagranicznego, zwłaszcza w wielkim przemyśle polskim, byłoby to równoznaczne z wyrzeczeniem się przeprowadzenia socjalizacji w ogóle. Ale i tutaj, jak w tylu innych wypadkach, rządowi robotniczo-chłopskiemu przychodzi z pomocą, wywołane kryzysem, rozprzężenie gospodarki kapitalistycznej. Wszak nawet rządy kapitalistyczne (np. Niemcy) wywłaszczają dziś w sposób jawny lub ukryty zagranicznych obywateli, bez narażenia się na konsekwencje natury zagraniczno-politycznej. Również sanacyjny rząd polski nie zawahał się przed usunięciem (i aresztowaniem) nominowanych przez kapitał zagraniczny dyrektorów hut. A rząd robotniczo-chłopski będzie miał, dzięki socjalizacji bankowości, pozycję o wiele silniejszą, przed którą kapitał zagraniczny będzie musiał się ugiąć. Rzecz jasna, że wszystkie te trudności w ogóle nie będą istniały, o ile, co jest bardzo prawdopodobne, rewolucja społeczna w Polsce będzie szła w parze z rewolucją społeczną w całej Europie Środkowej, czy też nawet w Europie Zachodniej.
Wywłaszczone zakłady przemysłowe zostają, według gałęzi produkcji (a więc górnictwo, hutnictwo, przemysł mineralny, przemysł metalowy i maszynowy, przemysł chemiczny, przemysł włókienniczy, przemysł papierniczy, przemysł skórzany, przemysł spożywczy, przemysł odzieżowy, przemysł budowlany, oraz elektrownie, gazownie i wodociągi) zespolone w Powszechne Trusty Krajowe. Do trustów tych należy również włączyć wszystkie przedsiębiorstwa przemysłowe, które obecnie stanowią własność państwa lub gmin. Do organizowania powszechnych trustów krajowych powołane być muszą w pierwszym rzędzie związki zawodowe i o ile istnieją, spółdzielnie robotnicze. Robotnicy zatrudnieni w zakładach muszą mieć również zapewniony udział decydujący w kierownictwie zakładów i trustów za pomocą odpowiedniego systemu rad robotniczych. Trusty podlegać muszą daleko idącej władzy nadzorczej Banku Powszechnego, jako instytucji koordynującej ich działalność i nadającej życiu gospodarczemu charakter gospodarki planowej. W tym celu wszystkie kapitały trustów muszą być własnością Banku Powszechnego, który może dzięki temu wycofywać kapitały z jednego trustu i przenosić je do drugiego, co jest nieodzownym warunkiem gospodarki planowej. W ten sposób Bank Powszechny, jako jedyny kredytodawca i jedyny właściciel wszystkich uspołecznionych kapitałów, będzie stanowił centrum, z którego będzie wychodziło kierownictwo socjalistycznej gospodarki planowej. 3) Wszystkie gospodarstwa rolne, obejmujące ponad 20 hektarów obszaru [10]. Z gospodarstw tych wydzielone zostaną wszystkie lasy (z wyjątkiem bardzo małych) i połączone, wraz z obecnymi lasami państwowymi, w Powszechny Trust Leśny, zorganizowany na tych samych zasadach, co pozostałe Trusty Powszechne. Grunty orne natomiast (z nielicznymi wyjątkami, o których mowa niżej) rozdzielone będą między małorolnych i bezrolnych chłopów (wliczając w to dzisiejszych najemnych robotników rolnych). Gospodarstwa obejmujące ponad 20 ha (według spisu z r. 1921) zajmują w Polsce 37,5% gruntów ornych (plus sady, pastwiska itp. [11]). Natomiast gospodarstwa małorolne, tzn. poniżej 5 ha, obejmują 25% gruntów ornych. Biorąc pod uwagę, że obecnych najemnych robotników rolnych trzeba również obdzielić ziemią, można w każdym razie przeszło podwoić obszar tych gospodarstw. Pewnej, niewielkiej zresztą, ilości większych, wzorowo prowadzonych gospodarstw nie należałoby rozdzielać między chłopów, lecz utrzymać je jako własność państwową dla celów doświadczalnych i naukowych.
Przeprowadzona w ten sposób rewolucja agrarna zapewni rewolucyjnemu rządowi robotniczo-chłopskiemu poparcie ogromnej większości ludności wiejskiej. Zważywszy, że liczba bezrolnych i małorolnych (poniżej 5 ha) chłopów wynosi w Polsce wraz z rodzinami około 12 milionów [12], rząd robotniczo-chłopski będzie miał już przez sam fakt przeprowadzenia tak radykalnej reformy rolnej poparcie 46%, czyli niemal połowy ludności Polski. Doliczając do tego przeszło 3 miliony robotników [13], rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski będzie się opierał na podstawie społecznej, obejmującej około 58% ludności Polski, nie biorąc w rachubę licznej rzeszy pracowników umysłowych i średniorolnego chłopstwa, zainteresowanego w spowodowanej przez socjalizację likwidacji kryzysu rolnego [14]. Ta szeroka podstawa zapewni trwałość rządowi robotniczo-chłopskiemu i wprowadzonemu przez ten rząd ustrojowi socjalistycznemu.
Okres realizowania omówionych zadań rządu rewolucyjnego, zadań, które stworzą podstawy gospodarki socjalistycznej, musi być z natury rzeczy połączony z zahamowaniem normalnego funkcjonowania aparatu produkcyjnego, gdyż gospodarka kapitalistyczna, rozbijana, przez wywłaszczenie, dokonywane przez rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski, już nie będzie mogła funkcjonować, a socjalistyczna gospodarka planowa będzie dopiero w okresie organizowania się. W międzyczasie społeczeństwo będzie musiało czerpać środki utrzymania z zapasów dóbr konsumpcyjnych nagromadzonych w warsztatach i składach kapitalistycznych. Zapasy te są znaczne, zwłaszcza w okresie kryzysu w jakim niewątpliwie rząd robotniczo-chłopski dojdzie do władzy, wyczerpią się jednak w krótkim czasie i dlatego okres budowy głównych zrębów socjalistycznej gospodarki planowej nie może trwać dłużej, niż okres, na który wystarczą istniejące zapasy dóbr konsumpcyjnych. Pośpiech jest koniecznym warunkiem powodzenia socjalizacji przemysłu i rewolucji agrarnej. V. Jak będzie funkcjonowała gospodarka socjalistyczna?
Na jakich zasadach oparte będzie funkcjonowanie socjalistycznej gospodarki planowej? Postaramy się na pytanie to dać odpowiedź możliwie dokładną, choć brak miejsca pozwala jedynie na naszkicowanie najważniejszych rysów jej działania [15].
Przede wszystkim zaznaczyć należy, że gospodarka socjalistyczna nie będzie bynajmniej, jak często straszą przeciwnicy socjalizmu, gospodarką upaństwowioną, wydaną na łup samowoli biurokracji podobnie jak np. etatystyczna gospodarka wojenna. Gospodarka socjalistyczna będzie nie gospodarką upaństwowioną (zetatyzowaną), lecz gospodarką uspołecznioną (zsocjalizowaną). Poszczególne gałęzie produkcji będą prowadzone przez autonomiczne Trusty Powszechne, w których kierownictwie zatrudnieni tam robotnicy będą mieli udział decydujący. Kierownictwo całości życia gospodarczego spoczywać będzie w rękach Banku Powszechnego, który, jako jedyny właściciel wszystkich inwestowanych w poszczególnych trustach kapitałów i jedyny kredytodawca, będzie mógł nadawać gospodarce socjalistycznej charakter gospodarki planowej, on też będzie przestrzegał, aby zsocjalizowane zakłady i trusty postępowały ściśle według zasad gospodarczych.
Jakie będą te zasady gospodarcze w ustroju socjalistycznym?
Zsocjalizowane zakłady muszą przede wszystkim prowadzić ścisły rachunek kosztów oraz cen ściąganych za swoje produkty, czyli ścisły rachunek rentowności, który ma oczywiście w gospodarce socjalistycznej całkiem inne znaczenie społeczne, niż w gospodarce kapitalistycznej [16]. Prowadzenie zakładów deficytowych, przynoszących niedobór, musi być z góry wykluczone, gdyż wymagałoby to dokładania przez społeczeństwo kapitałów, które w innych zakładach mogą być gospodarczo wydajniejsze. Wyjątek stanowią oczywiście zakłady użyteczności publicznej, jak szkoły, lecznice, zakłady służące celom naukowym, środki komunikacji itp., które również w gospodarce kapitalistycznej nie są oparte na ścisłych kryteriach rentowności, a w gospodarce socjalistycznej dziedzina użyteczności publicznej, tj. dziedzina, w której nie obowiązuje ścisły rachunek wyników i kosztów (czyli rentowności) zostałaby, rzecz jasna, znacznie rozszerzona (obejmowałaby np. całe budownictwo mieszkaniowe).
Nie wystarcza jednak, aby zsocjalizowane zakłady nie przynosiły deficytu, muszą jeszcze przynosić pewną nadwyżkę ponad koszta. Nadwyżka ta będzie źródłem akumulacji (nagromadzania) nowego kapitału, służącego do powiększania społecznego aparatu produkcyjnego, drogą np. budowania nowych i rozszerzania istniejących fabryk, co wobec przyrostu ludności jest rzeczą nieodzowną. Gdyby zsocjalizowane zakłady przynosiły tylko zwrot kosztów produkcji, znaczyłoby to, że społeczeństwo konsumuje cały swój dochód, nie odkładając nic na rozszerzenie aparatu produkcyjnego. Uniemożliwiłoby to poprawę bytu ludności, a w razie przyrostu ludności doprowadziłoby nawet do zubożenia, gdyż ten sam aparat produkcyjny musiałby zaspokoić potrzeby zwiększonej ludności. Dlatego Bank Powszechny będzie musiał wyznaczyć pewną ratę akumulacyjną (np. 5% albo 10%), o którą dochody zakładów będą musiały przewyższać ich koszty produkcji [17] i będzie musiał bezwzględnie odmawiać kredytu zakładom, które tej raty akumulacyjnej nie potrafią wygospodarować (chyba że nierentowność tych zakładów jest tylko przejściowa [18]), skazując je tym samem na zamknięcie.
Jednakże zamknięcie nierentownych zakładów nie będzie musiało nastąpić od razu, lecz będzie mogło następować drogą stopniowego ich „obumierania”, przez zaprzestanie amortyzacji inwestowanego w nie kapitału. W ten sposób inwestowane urządzenia produkcyjne zostaną wyzyskane, póki będą zdolne do użytku, tj. póki produkcja przy ich pomocy będzie zwracała choćby koszty surowców i robocizny.
Każdy zakład i trust powinien przynosić wyznaczoną przez Bank Powszechny ratę akumulacyjną, poszczególne trusty nie powinny jednak uzyskiwać nadwyżek przekraczających wyznaczoną ratę akumulacyjną. Albowiem zsocjalizowane trusty mogą również starać się prowadzić politykę monopolistyczną, na wzór trustów i karteli kapitalistycznych, przez podnoszenie cen i ograniczanie produkcji. Pokusy do takiej polityki są bardzo wielkie, gdyż trust zsocjalizowany posiada bezwzględny monopol, a polityka ta pozwalałaby na zużycie osiągniętych nadwyżek na podwyżkę płac w danej gałęzi przemysłu i byłaby dlatego niezmiernie popularna wśród pracujących tam robotników.
Mogą się w ten sposób pojawi wśród zsocjalizowanych trustów tendencje cechowe, które polepszałyby warunki bytu robotników jednej gałęzi produkcji kosztem reszty robotników (np. w Rosji Sowieckiej zsocjalizowane trusty wykazywały daleko idące tendencje monopoliczne [19].
Celem wykluczenia takich tendencji cechowych poszczególne trusty będą musiały mieć obowiązek przyjmowania wszystkich, zgłaszających się do nich po pracę, robotników. Uniemożliwi to wszelkie tendencje cechowe. Skoro bowiem jakiś trust chciałby prowadzić politykę monopolistyczną, tj. podnieść ceny i zmniejszyć produkcję, tak, aby osiągnąć zyski przewyższające ratę akumulacyjną – zyski te będzie musiał zużyć na podwyżkę płac, gdyż zużycie ich na cele prywatne przez kierowników trustu będzie w gospodarce socjalistycznej niemożliwe. Zwyżka płac przyciągnie zaś robotników pracujących w innych gałęziach produkcji, gdzie płace są niższe, i zmusi trust do ponownej obniżki płac, gdyż osiągnięta nadwyżka będzie się musiał dzielić z napływającymi robotnikami, W ten sposób zniknie podnieta do prowadzenia polityki monopolicznej i cechowej, a socjalistyczna gospodarka planowa potrafi wyzyskać wszystkie zdobycze i zalety koncentracji produkcji, osiągniętej przez kapitalizm, bez narażenia się na ujemne skutki gospodarcze i społeczne, jakie ta koncentracja pociąga za sobą w ustroju kapitalistycznym przez monopolizację rynku i ograniczenie produkcji, co powoduje zmniejszenie stopnia wykorzystania sił wytwórczych społeczeństwa.
Napływ robotników do poszczególnych gałęzi produkcji będzie też dla Banku Powszechnego decydującym wskaźnikiem w jego polityce inwestycyjnej. Zadaniem Banku Powszechnego będzie inwestowanie kapitałów w produkcję tych dóbr, zapotrzebowanie których najsilniej wzrasta. Wskaźnikiem natężenia wzrostu zapotrzebowania na pewne dobro będzie przypływ robotników do gałęzi produkującej dane dobro. Wzrost zapotrzebowania spowoduje bowiem wyczerpanie zapasów i zwyżkę ceny danego dobra, wskutek czego produkujące to dobro zakłady osiągną pewną nadwyżkę ponad ratę akumulacyjną, którą to nadwyżkę będą musiały z konieczności zużyć na podwyższenie płac swoich robotników (gdyż innego zużycia w gospodarce socjalistycznej, w braku przedsiębiorcy, który by tę nadwyżkę zainkasował, jako prywatny zysk, nie ma), co znów wywoła przypływ robotników z innej gałęzi produkcji. W ten sposób przypływ robotników do danej gałęzi produkcji będzie wskaźnikiem intensywności, z jaką zapotrzebowanie danego dobra wzrasta. Kierując się tym wskaźnikiem, Bank Powszechny będzie inwestował kapitały tam, gdzie przypływają robotnicy z innych gałęzi produkcji, a wielkość tego przypływu będzie wskaźnikiem wielkości potrzebnych inwestycji. W ten sposób polityka inwestycyjna Banku Powszechnego będzie pozbawiona wszelkiej dowolności i oparta o pewien automatyczny wskaźnik intensywności zapotrzebowania poszczególnych dóbr. Od tych zasad polityki inwestycyjnej Bank Powszechny nie będzie mógł odstępować, gdyż trusty, względnie zakłady, do których napływać będą robotnicy z innych gałęzi produkcji, będą się bardzo energicznie dopominały o kredyty, umożliwiające im zatrudnienie napływających robotników. Oparta na tych zasadach polityka inwestycyjna daje gwarancję, że w gospodarce socjalistycznej będzie się produkowało dobra według intensywności potrzeb za tymi dobrami stojących. VI. Nieuspołeczniona część życia gospodarczego.
Obok zsocjalizowanego działu życia gospodarczego będzie jeszcze istniał rozległy dział nieuspołeczniony, składający się z indywidualnych producentów, przede wszystkim z gospodarstw włościańskich, z warsztatów rzemieślniczych i zakładów zatrudniających mniej niż 20 robotników. Istnienie tego nieuspołecznionego działu życia gospodarczego nie będzie jednak stanowiło wyłomu w socjalistycznej gospodarce planowej, ani pod względem gospodarczym, ani pod względem społecznym. Pod względem gospodarczym nie będzie stanowiło wyłomu dlatego, że z uspołecznieniem całego aparatu kredytowego (bankowości) i całego wielkiego i średniego przemysłu, zsocjalizowana część życia gospodarczego będzie obejmowała wszystkie tzw. „wyżyny komendanckie”, które pozwolą jej na wciągnięcie reszty w ramy gospodarki planowej. Do ram tych nieuspołeczniona część życia gospodarczego będzie się musiała dostosować automatycznie, gdyż, podlegając wolnej konkurencji, będzie musiała przystosować się do stworzonych przez uspołecznioną część życia gospodarczego warunków rynkowych i to pod groźbą bankructwa. Zresztą uspołeczniona część życia gospodarczego będzie, dzięki swej wyższości technicznej, powoli eliminowała drobny przemysł i rzemiosło drogą konkurencji. Gdzie zaś to okaże się niemożliwe, dlatego, że w danej dziedzinie produkcji koncentracja nie stwarza wyższości technicznej (np. w przemyśle artystycznym, przy uprawie warzyw, hodowli) – pozostawienie drobnych warsztatów indywidualnych jest po prostu gospodarczo racjonalniejsze. Dotyczy to zwłaszcza znacznej części produkcji rolniczej, szczególnie hodowlanej, warzywnej i sadowej. Tam zaś, gdzie w rolnictwie produkcja w wielkich folwarkach jest wydajniejsza (np. produkcja zbożowa) rząd robotniczo-chłopski będzie się starał koncentrować ją przez spółdzielczość, jednak tylko w miarę, jak rozwój oświaty na wsi będzie przekonywał ludność włościańską o wyższości gospodarki kolektywnej.
Pod względem społecznym istnienie indywidualnych, drobnych producentów również nie będzie stanowiło wyłomu w gospodarce socjalistycznej, lecz będzie przeżytkiem z tendencją zanikania. Celem socjalizmu jest bowiem zniesienie własności prywatnej środków produkcji, o ile własność ta jest podstawą wyzysku jednej klasy przez drugą, a zwłaszcza, o ile tworzy monopole na szkodę większości społeczeństwa. Socjalizm nie zwalcza jednak opartej na pracy własności prywatnej rzemieślnika i chłopa. Dlatego prywatne posiadanie środków produkcji przez tych, którzy sami przy nich pracują, nie jest sprzeczne ze społecznymi zasadami socjalizmu, dlatego też istnienie samodzielnych rzemieślników i chłopów nie stanowi wyłomu w ustroju socjalistycznym. Jeżeli chodzi o drobne zakłady prywatne, zatrudniające pracowników najemnych (nie więcej niż 20, gdyż większe ulegają socjalizacji), Bank Powszechny obłoży je podatkiem w stosunku do ich wartości kapitałowej w wysokości raty akumulacyjnej, płaconej przez zakłady zsocjalizowane. Będzie to równoznaczne z konfiskatą zysku płynącego z posiadania tych zakładów i ograniczy dochody ich właścicieli do wysokości zapłaty za pracę włożoną w ich prowadzenie. Wielka stosunkowo liczba tych zakładów i konkurencja między nimi uniemożliwi tu jakiekolwiek zyski monopoliczne.
Do nieuspołecznionej części życia gospodarczego będzie też formalnie należał handel detaliczny, którego uspołecznienie byłoby zarówno społecznie niemożliwe (ze względu na ogromne masy drobnomieszczaństwa, trudniącego się handlem detalicznym, którego wywłaszczenie jest po prostu utopią, zwłaszcza w Europie Zachodniej, np. Francji, i w Europie Środkowej; w Rosji drobnomieszczaństwo to było bardzo nieliczne), jak i gospodarczo niepotrzebne (w Rosji nagłe uspołecznienie handlu detalicznego, przy braku rozwiniętej i sprawnej sieci spółdzielni spożywców, przyczyniło się do stworzenia tak męczących niewygód życiowych, jak ogonki, uganianie się po kilkunastu magazynach dla nabycia drobnostki). Już dziś wobec skoncentrowanej produkcji wielkokapitalistycznej, kupiec detaliczny utracił wszelką samodzielność. Sprzedaje on w znacznej części towary dostarczane mu przez wielkie firmy, po cenach przez te firmy z góry wyznaczonych. Jego samodzielność jako kupca jest tu zupełnie iluzoryczna, w rzeczywistości jest on tylko ajentem, sprzedającym wyroby wielkich fabryk za z góry wyznaczoną prowizją, tak samo, jak np. właściciel kiosku sprzedający wyroby państwowego monopolu tytoniowego jest po prostu najemnikiem pracującym na akord. Po uspołecznieniu wielkiej części przemysłu kupiec detaliczny będzie w jeszcze większym stopniu posiadał charakter ajenta, sprzedającego wyroby zsocjalizowanego przemysłu po cenach przez zsocjalizowane trusty z góry wyznaczonych. Dlatego socjalizacja przemysłu pociąga za sobą faktyczną socjalizację handlu detalicznego, a kupiec detaliczny przemienia się w płatnego przez uspołecznione trusty sprzedawcę ich wyrobów. Dlatego powiedzieliśmy, że handel detaliczny tylko formalnie będzie należał do nieuspołecznionej części życia gospodarczego.
Mówiąc o nieuspołecznionej części życia gospodarczego, należy wspomnieć o stosunkach gospodarczych z krajami kapitalistycznymi.
Poszczególne trusty będą musiały stworzyć wspólne biuro dla handlu zagranicznego, przez które będzie musiał przechodzić także handel zagraniczny nieuspołecznionej części życia gospodarczego. Sprawy importu i ewentualnego eksportu kapitałów będą należały do kompetencji Banku Powszechnego, jako jedynego kredytodawcy i właściciela wszystkich kapitałów uspołecznionych. Brak miejsca nie pozwala niestety na wyłożenie tutaj zasad, na których będzie się opierała polityka handlu zagranicznego i międzynarodowego ruchu kapitałów socjalistycznej gospodarki planowej [20]. VII. Czy socjalizm potrafi podnieść dobrobyt szerokich mas?
Powstaje pytanie, czy i o ile opisane wyżej posunięcia rządu robotniczo-chłopskiego potrafią podnieść poziom życiowy szerokich mas ludności robotniczej i chłopskiej. Od tego bowiem zależy sens i powodzenie ustroju socjalistycznego. Przecież masy pracujące walczą o socjalizm nie dla samej satysfakcji stworzenia nowego ustroju, ale dlatego, że spodziewają się, iż nowy ustrój społeczny zapewni im wyższą stopę życiową, niż to potrafił uczynić ustrój kapitalistyczny. Każdy ustrój gospodarczy istnieje dla ludzi, a nie ludzie dla niego, gospodarka socjalistyczna ma więc sens tylko o tyle, o ile potrafi zaspokoić potrzeby szerokich mas lepiej, aniżeli to czyniła gospodarka kapitalistyczna, Gdyby gospodarka socjalistyczna pokładanych w niej nadziej nie miała spełnić, to doprawdy nie byłaby warta trudów i ofiar, jakie masy pracujące ponoszą w walce o nią. Nie chcemy być posądzani o niedocenianie moralnych i kulturalnych wartości ustroju socjalistycznego. Przecież niezależnie od tego, czy ustrój socjalistyczny przyniesie masom tak upragnioną poprawę bytu ekonomicznego, sam fakt zniesienia różnic klasowych, stworzenia naprawdę demokratycznej, powszechnej, każdemu dostępnej kultury, jest czymś tak wielkim, że dla niego samego warto walczyć i cierpieć. Wszak z ogromną i gorącą sympatią śledzimy bohaterskie wysiłki rosyjskiego proletariatu, który wśród nędzy i niedostatku wykuwa zręby socjalistycznego ustroju i widzimy, jak sama świadomość, że nie ma klasy, która tuczyłaby się nędzą szerokich mas, wydobywa z ludności Związku Radzieckiego tytaniczne wysiłki. Z niezwykłym podziwem stoimy wobec kulturalnej i moralnej wielkości rosyjskiej rewolucji proletariackiej i chłopskiej. Niewątpliwie, rewolucja socjalna da szerokim masom poczucie władzy, poczucie, że nareszcie masy pracujące są gospodarzem w domu, że wszystko, co się dzieje, dzieje się przez nie i dla nich, a nie dla garstki uprzywilejowanych. Do tych wartości moralnych rewolucji rząd robotniczo-chłopski nieraz będzie musiał się odwoływać, zwłaszcza w okresie przejściowym i dla nich będzie wydobywał z mas entuzjazm, poświęcenie, a nawet ofiary. Ale pamiętajmy, że na dłuższą metę socjalizm potrafi się ugruntować tylko o tyle, o ile, poza swymi zdobyczami moralnymi, potrafi pokazać, że gospodarczo funkcjonuje lepiej, niż kapitalizm.
Czy zatem socjalizm potrafi dać masom polepszenie bytu ekonomicznego? Tak, potrafi. Potrafi przede wszystkim znacznie podwyższyć stopę życiową mas przez równomierny rozdział dochodu społecznego. Pewien wybitny statystyk angielski wykazał, że równomierny rozdział obecnego dochodu społecznego w Anglii, z potrąceniem dochodów pochodzących z kolonii i z potrąceniem obecnej raty akumulacji kapitału, potrafiłby zapewnić rodzinie robotniczej dochód wynoszący 270 funtów sterlingów rocznie, co oznaczałoby podniesienie obecnego dochodu robotnika o około 50% [21]. W Polsce oblicza się, że wyrównanie dochodów, po potrąceniu części przeznaczonej obecnie na akumulację, podwyższyłoby dochody ludności robotniczej o 40%, a dochód małorolnych chłopów, którzy obecnie są znacznie biedniejsi od robotników, o 60%. W każdym razie nierówność rozdziału dochodów w Polsce nie jest mniejsza niż w Anglii, dlatego liczby te nie wydają się nadmiernymi.
Socjalizm potrafi nie tylko równomierniej rozdzielić istniejący dochód społeczny, ale, co jest daleko ważniejsze, potrafi go wydatnie powiększyć. Gospodarka kapitalistyczna bowiem w swej fazie monopolicznej nie wyzyskuje w pełni istniejących warsztatów produkcyjnych, nie wyzyskuje ich dlatego, że wielkokapitalistyczne monopole celowo ograniczają produkcję i podnoszą ceny, kryzys zaś, do którego ograniczenie swobodnej konkurencji przez monopole i przez państwo kapitalistyczne prowadzi, powoduje dalsze kurczenie się produkcji. Toteż widzimy, jak kapitalistyczne przedsiębiorstwa, zwłaszcza w zmonopolizowanych gałęziach, produkcji pracują tylko częścią swojej zdolności produkcyjnej. W Niemczech np. procent wyzyskania zdolności produkcyjnej wynosił w r. 1931 w stalowniach 36%, w przemyśle cementowym 25%, w przemyśle azotowym 40%, w stoczniach 25% itd. Co więcej, nawet w latach dobrej koniunktury zakłady te nie wykorzystują całej swej zdolności produkcyjnej [22].
W Polsce w r. 1926, w okresie poprawiającej się koniunktury, zdolność wytwórcza kopalń węgla wykorzystana została w 56%, zdolność przeróbcza rafinerii nafty w 65%, w hutnictwie wytworzono zaledwie 40% surówki i 22% stali tzw. elektrycznej, w przemyśle cementowym wykorzystano 41% zdolności wytwórczej, w przemyśle cukrowniczym ok. 50% w przemyśle włókienniczym ok. 50% [23]. Niewątpliwie wiele tu zawiniła fałszywa polityka inwestycyjna, która doprowadziła do zbytniego inwestowania „na wyrost” i gospodarka socjalistyczna także nie od razu znajdzie potrzebne kapitały obrotowe (zwłaszcza surowce), żeby doprowadzić te zbudowane „na wyrost” zakłady do pełnego wykorzystania zdolności produkcyjnej. Ale usunie ona przeszkody stworzone przez monopol i kryzys i tym samem doprowadzi do zwiększenia produkcji i, co za tym idzie, dochodu społecznego.
Wymienioną podwyżkę dochodów gospodarka socjalistyczna potrafi zapewnić ludności z chwilą, gdy będzie już w toku normalnego funkcjonowania, jednakże rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski dojdzie do władzy w chwili ciężkiego kryzysu, w chwili zupełnego bankructwa i załamania się gospodarki kapitalistycznej, a tym samem zupełnego rozprzężenia życia gospodarczego. Wówczas rząd socjalistyczny będzie miał przede wszystkim dwa zadania do spełnienia, od wywiązania się z których będzie zależał cały przyszły los rewolucji socjalnej. Pierwsze zadanie, to natychmiastowa likwidacja bezrobocia, drugie – to podniesienie stopy życiowej wynędzniałych mas chłopskich. VIII. Czy socjalizm potrafi zatrudnić bezrobotnych?
Likwidacja bezrobocia musi być dokonana w ciągu bardzo krótkiego czasu i powodzenie tej akcji będzie stanowiło o dalszych losach rządu robotniczo-chłopskiego. Masy robotnicze niczego bardziej nie pragną, jak pozbycia się ciągłej grozy bezrobocia i gotowe są nawet do wielkich wyrzeczeń, w zamian za pewność uzyskania stałego zatrudnienia.
Otóż przede wszystkim z całym naciskiem trzeba powiedzieć, że droga do likwidacji bezrobocia nie może prowadzić przez inflację. Chwilowe ożywienie inflacyjne w przemyśle zostałoby bowiem bardzo drogo okupione. Wynikiem byłaby zwyżka cen, która spowodowałaby zniżkę realnych płac robotników zatrudnionych, a, co gorsze, zmniejszyłaby jeszcze bardziej poziom życiowy i siłę nabywczą ludności chłopskiej. Doprowadziłoby to do załamania całego życia gospodarczego, które uległoby zupełnemu rozprzężeniu. Rząd robotniczo-chłopski, który chciałby likwidować bezrobocie przy pomocy inflacji, byłby nędznym naśladowcą znachorów bankrutującego kapitalizmu.
Socjalistyczna droga likwidacji bezrobocia wynika bezpośrednio z socjalizacji życia gospodarczego, której metody zostały wyżej opisane
Przez socjalizację banków i wielkiego przemysłu znika bezpośrednio ta przeszkoda do rozszerzania produkcji, którą w gospodarce współczesnego kapitalizmu stanowi monopol. Przez ograniczenie produkcji monopol staje się wszak w gospodarce kapitalistycznej jednym z głównych źródeł stałego bezrobocia. Wyrzekając się ograniczenia produkcji dla osiągnięcia zysków monopolicznych, zsocjalizowane trusty tych gałęzi przemysłu, które były już zmonopolizowane w ustroju kapitalistycznym, obniżą ceny i rozszerzą produkcję aż do granicy wymaganej przez ratę akumulacyjną. Już przez to samo pokaźna ilość bezrobotnych zostanie wchłonięta przez aparat produkcyjny. Przyjmując, że w Polsce produkcja przemysłowa zostaje, dzięki zniesieniu stworzonych przez kartele ograniczeń, rozszerzona choćby tylko o 30%, oznaczałoby to zwiększenie zatrudnienia o blisko 25%. Przy stanie zatrudnienia 479.000 w dn. 31. XII. 1933 r. [24] jest to wchłonięcie 120 000 bezrobotnych. Nie koniec jednak na tym. Zsocjalizowane trusty przeznaczą na zamknięcie wszystkie zakłady pracujące deficytowo lub nie mogące wygospodarować ustanowionej przez Bank Powszechny raty akumulacyjnej i skoncentrują produkcję w zakładach najrentowniejszych. Zmniejszy to ogromnie koszty produkcji, wynikiem czego będzie zniżka cen i rozszerzenie produkcji, co znowu wchłonie pewną ilość bezrobotnych. Przeznaczone zaś na zamknięcie zakłady nie będą musiały zostać unieruchomione natychmiast, lecz będą mogły tymczasem pracować bez amortyzowania kapitału, za zwrotem tylko kosztów surowców i robocizny, póki urządzenia techniczne będą do tego zdatne. W ten sposób dalsza ilość bezrobotnych znajdzie zatrudnienie. Ponieważ zaś w gospodarce kapitalistycznej zmonopolizowana jest głównie produkcja dóbr produkcyjnych (węgla, żelaza, maszyn itd.), więc zniżka cen tych dóbr, przez usunięcie polityki monopolicznej w tych gałęziach produkcji, obniży koszta produkcji dóbr konsumpcyjnych. Nastąpi zniżka ich cen i zwiększenie produkcji, co wchłonie dalszą liczbę bezrobotnych. Wchłonięci do produkcji bezrobotni powiększają siłę nabywczą ludności, co pozwoli na dalsze rozszerzenie produkcji.
Wreszcie część bezrobotnych znajdzie zatrudnienie w dziale użyteczności publicznej, który w ustroju socjalistycznym dozna znacznego rozszerzenia. Jednym z pierwszych celów rewolucji socjalnej będzie wydatne zmniejszenie wydatków na cele militarne i policyjne, które w Polsce wynoszą blisko połowę wydatków państwowych [25]. Jeśli nawet rząd robotniczo- chłopski będzie potrzebował siły zbrojnej dla obrony przed kontrrewolucją, to ta robotniczo-chłopska milicja będzie znacznie tańsza od armii kapitalistycznego i imperialistycznego państwa i zwolnione w ten sposób fundusze będzie można zużyć na budowę domów, szkół, instytucji o celach sanitarnych, kulturalnych i naukowych, przy czym znajdzie znowu zatrudnienie wielkich liczb bezrobotnych.
Urzeczywistnienie socjalistycznej gospodarki planowej jest więc zarazem likwidacją bezrobocia. IX. Czy socjalizm potrafi usunąć nędzę chłopów?
Urzeczywistnienie socjalistycznej gospodarki planowej jest jednak, wraz z rewolucją agrarna, również likwidacją, nękającego ludność chłopską, kryzysu rolnego. Przede wszystkim, przez rozdział wielkiej własności ziemskiej, gospodarstwa małorolnych chłopów zostaną, jak już zaznaczono, powiększone dwukrotnie. Już to umożliwi biedocie chłopskiej wyżywienie się na własnym gospodarstwie i wydatnie podwyższy jej poziom życiowy. Właściwy jednak kryzys rolny polega na tzw. nożycach między cenami produktów rolnych a cenami produktów przemysłowych. Taniość produktów rolnych i drożyzna produktów przemysłowych jest, obok nierównego rozdziału ziemi, główną przyczyną nędzy wsi. Rewolucja agrarna spowoduje zwyżkę cen produktów rolnych, gdyż chłop będzie się odtąd lepiej odżywiał i będzie konsumował większą niż dotychczas ilość produktów rolnych, zmniejszając tym samem ich podaż. Z drugiej strony socjalizacja wielkiego i średniego przemysłu obniży ceny produktów przemysłowych. Nożyce między cenami produktów rolnych a cenami produktów przemysłowych są wywołane przez monopolizację produkcji najważniejszych dóbr produkcyjnych, która wydatnie podraża wszystkie produkty przemysłowe. Ponieważ socjalizacja wielkiego i średniego przemysłu położy kres polityce monopolicznej, spadną ceny dóbr produkcyjnych i chłop będzie mniej płacił za pługi, gwoździe i wszystkie narzędzia rolnicze. Ale wskutek obniżki cen dóbr produkcyjnych spadną też koszty produkcji, a tym samem i ceny wszystkich przemysłowych dóbr konsumpcyjnych, zwłaszcza materiałów włókienniczych, które stanowią bodaj największą pozycję w wydatkach chłopa. A więc socjalizacja wielkiego i średniego przemysłu zamknie nożyce cen produktów rolnych i przemysłowych i podniesie wydatnie poziom życiowy ludności wiejskiej. Droga do likwidacji kryzysu rolnego prowadzi również przez socjalizm. Innej drogi nie ma, gdyż likwidacja prywatnych kapitalistycznych monopoli w ramach ustroju kapitalistycznego jest utopią, i dlatego jedyną drogą do wyzwolenia chłopstwa z pęt dławiącego je kryzysu rolnego jest sojusz z klasą robotniczą dla obalenia ustroju kapitalistycznego i stworzenia socjalistycznej gospodarki planowej.
Powyższy tekst to cała druga z trzech części pracy zbiorowej „Gospodarka, polityka, taktyka, organizacja socjalizmu”, Wydawnictwo „Płomieni”, Nakładem Spółdzielni Wydawniczej Młodzieży Socjalistycznej, Warszawa 1934. Od tamtej pory nie była wznawiana, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Wydawnictwo „Płomieni”, które sygnowało powyższy tekst, to grupa działaczy Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej, którego organem był miesięcznik „Płomienie” (1931-33). Była to grupa związana z PPS, jednak krytykująca go nierzadko z pozycji skrajnie lewicowych. Głównym autorem powyższego tekstu był prawdopodobnie Oskar Lange.
Przypisy:
Otto Bauer: Partie socjalistyczne a jednolity front proletariatu, Warszawa 1933, Tow. Wyd. „Światło”, str. 20-21.
Patrz: R. Irski: Rola państwa w kapitalizmie monopolicznym, „Kwartalnik Socjalistyczny”, Kraków, maj-czerwiec, 1931.
Porównaj mowę programową Hilferdinga o zadaniach socjaldemokracji w republice, wygłoszoną na kongresie partyjnym w Kilonii w r. 1927. Obszerne przedstawienie tej teorii patrz w książce Alfreda Braunthala: Die Wirtschaft der Gegenwart und ihre Gesetze, Berlin 1930. Książka ta daje dobry obraz poglądów reformistycznej większości socjaldemokracji niemieckiej.
Porównaj w tej sprawie ciekawa książkę Tadeusza Szturm de Sztrema: Bezrobocie w Europie dzisiejszej, Nakładem Instytutu Gospodarstwa Społecznego, Warszawa 1932.
Wyjątek stanowi Anglia, gdzie, mimo głębokiego kryzysu i ogromnej armii bezrobotnych, gospodarcza i polityczna potęga ruchu robotniczego potrafiła utrzymać zdobycze klasy robotniczej, nie wywołując (jak dotychczas) reakcji faszystowskiej. Pozwala na to wyzysk rozległych kolonii imperium brytyjskiego przez metropolię.
Liczby 20 robotników nie należy traktować bezwzględnie, gdyż trzeba będzie wziąć pod uwagę również wysokość kapitału zakładowego przedsiębiorstwa, co może spowodować odchylenia od przyjętej zasady, albowiem przy dzisiejszym stanie techniki mogą istnieć zakłady wysoce zautomatyzowane, o wysokim kapitale zakładowym i wielkim znaczeniu dla życia gospodarczego, a zatrudniające jedynie znikomą liczbę pracowników.
Mały Rocznik Statystyczny, r. 1930, str. 38.
Tamże, str. 40.
Ogólna liczba robotników przemysłu, handlu, komunikacji i instytucji publicznych wynosiła w r. 1921 przeszło 3 200 tys. ludzi, w r. 1927 około 4 300 tys. ludzi. (Obliczenie szacunkowe na podstawie danych zawartych w pracy Ludwika Landaua: Skład zawodowy ludności Polski jako podstawa badania struktury gospodarczej, Warszawa 1931). Liczba robotników przemysłowych (wraz z bezrobotnymi) wynosiła w roku 1929 (a więc w chwili najwyższego zatrudnienia) około 1 100 tys. ludzi (Obliczenie szacunkowe na podstawie danych Małego Rocznika Statystycznego za r. l933).
Cyfry tej nie należy oczywiście traktować w sposób bezwzględny. Maksimum posiadania będzie ulegało znacznym wahaniom, zależnie od typu gospodarstwa, żyzności gruntu, stosowanych w danych okolicach metod uprawy itd. Np. w województwie poleskim będzie musiało być znacznie wyższe, niż w poznańskim, dla gospodarstwa zbożowego wyższe, niż dla ogrodowo-warzywnego itd.
Patrz Mały Rocznik Statystyczny, r. 1933, str. 16.
Obliczenie szacunkowe dla r. 1921 według danych pracy Ludwika Landaua: Skład zawodowy ludności Polski jako podstawa badania struktury gospodarczej, Warszawa 1931. Nie obejmuje Górnego Śląska i Wileńszczyzny.
Obliczenie szacunkowe dla r. 1921 (źródło wyżej cytowane).
Patrz rozdział IX: Czy socjalizm potrafi usunąć nędzę chłopów?
Po szczegóły odsyłamy czytelnika do obszernej dotyczącej tego przedmiotu literatury. Porównaj w pierwszym rzędzie: Eduard Heimann: Sozialistische Wirtschafts- und Arbeitsordnung, Berlin, 1932, oraz D. H. Dickinson: Price Formation in a Socialist Community, The Economic Journal (Londyn) czerwiec 1933. Następnie także: Carl Landauer: Planwirtschaft und Verkehrswirtschaft, München 1931, oraz: Emil Lederer: Planwirtschaft, Tübingen, 1931.
W gospodarce kapitalistycznej stosowanie rentowności (zysku) jako kryterium opłacalności produkcji prowadzi do tego, że produkuje się dobra nie na podstawie intensywności potrzeb, dla zaspokojenia których służą, lecz na podstawie siły nabywczej, reprezentowanej przez poszczególne klasy ludności. Prowadzi to do tego, że produkuje się dla jednych dobra luksusowe, gdy inni nie mają się w co odziać lub giną z głodu.
W gospodarce socjalistycznej, wobec zrównania wszystkich dochodów (różnice będą stosunkowo małe), stosowanie kryterium rentowności nie będzie miało tego skutku, będzie bowiem po prostu prowadziło do produkowania tych dóbr, których ludność więcej pożąda i na które chce poświęcić większą część swego dochodu. W gospodarce socjalistycznej te dobra, których produkcja jest bardziej rentowna, będą tymi samymi dobrami, które zaspokajają intensywniejsze potrzeby, bo siła nabywcza każdego człowieka będzie (w przybliżeniu) ta sama.
Ta rata akumulacyjna będzie miała wielkie podobieństwo do procentu zysku w przedsiębiorstwach kapitalistycznych i buchalteryjnie będzie traktowana tak samo. Jednakże jej treść społeczna będzie odmienna, gdyż zysk kapitalisty służy tylko w części dla akumulacji, reszta zaś zostaje skonsumowana przez klasy posiadające. Natomiast w gospodarce socjalistycznej rata akumulacyjna będzie wyłącznie przeznaczona na akumulację nowego kapitału i częściowo do pokrywania deficytów zakładów użyteczności publicznej.
Deficyty zakładów użyteczności publicznej będą musiały być pokrywane z raty akumulacyjnej, wygospodarowanej przez inne zakłady!
Niebezpieczeństwo pojawienia się takich tendencji cechowych widoczne jest dla każdego, kto ma sposobność obserwować praktykę związków zawodowych. Nawet najbardziej „klasowe” związki zawodowe, jeśli tylko istnieją odpowiednie warunki, nabierają charakteru organizacji cechowych. Podobnie dzieje się w instytucjach samorządu zawodowego, jak np. izby lekarskie lub adwokackie.
Doskonały wykład tych zasad daje D. H. Dickinson: Price Formation in a Socialist Community, str. 248-250.
Patrz: Colin Clark: The National Income 1924-1931, Londyn 1932, str. 77-78.
Patrz: Kurt Mendelsohn: Kapitalistiches Wirtschaftschaos oder sozialistische Planwirtschaft? Berlin 1932, str. 15.
Według danych Komisji Ankietowej, zawartych w pracy St. Rychlińskiego: Marnotrawstwo sił i środków w przemyśle polskim, Warszawa 1930. Str. 86 i nast.
Mały Rocznik Statystyczny r. 1933. Str. 100.
W budżecie na r. 1932/33 wydatki na cele militarne i policyjne przedstawiały się jak następuje: Min. Spraw Wojskowych 838 mln zł, Policja 114 mln, Korpus Ochr. Pogr. i Straż gran. 67 mln, Wychow. Fiz. i Przysp. wojsk. 6 mln, Przedsięb. o charakterze militarnym 13 mln. Ogółem 1033 mln zł. Suma ta stanowi ok. 46% ogółu wydatków budżetowych. Należy jednak pamiętać, że w skład powyższej sumy nie wchodzą kwoty przeznaczone na cele militarne z funduszów dyspozycyjnych poszczególnych ministerstw. Uwzględniając i te wydatki, można śmiało twierdzić, że wydatki militarna i policyjne sięgają połowy budżetu.
Dla uzyskania całkowitego obrazu wydatków o charakterze militarnym należałoby jeszcze wziąć pod uwagę fundusze, jakimi banki państwowe, a zwłaszcza Bank Gospodarstwa Krajowego, finansują przedsiębiorstwa o charakterze militarnym. Odpowiednich liczb nie można ustalić, w każdym razie są one bardzo poważne.
- Kategorie:
- Gospodarka
- Teksty
- Teksty programowe