„Dwójka”
Dokąd zmierzamy?
[1930]
Źródła wszelkiego zła: bezrobocia, drożyzny, nędzy i głodu.
W czasie powojennym, a zwłaszcza w ostatnich latach, słyszymy dużo o kryzysach gospodarczych i złych koniunkturach. Różni różnie starają się wytłumaczyć ludności przyczyny panującej niedoli i nędzy oraz pocieszyć ją nadzieją, doradzając cierpliwie wyczekiwanie na lepsze czasy. Jest to niczym innym, jak krótkowzrocznym zasłanianiem faktycznych, z ustroju kapitalistycznego wynikających, przyczyn. Źródło zła leży bowiem w samym systemie produkcji i podziału dóbr, a potem w sposobie rządzenia i w porządku, jaki panuje w obecnym społeczeństwie. Postaram się to wyjaśnić i udowodnić.
Wyobraźmy sobie jakąkolwiek jednostkę przemysłową, np. fabrykę sukna, która, sprowadziwszy surowiec za 1000 zł, przerabia go na sukno. Dzięki włożeniu kapitału nieruchomego na maszyny i pracy wartość przerobionego na sukno surowca wzrosła np. do 2000 zł. Różnica, uzyskana przez wkład kapitału i pracy, między ceną surowca a wartością sukna – w tym wypadku 1000 zł, zostaje podzieloną między pracodawcę i pracowników. Nie wdając się w procentowe obliczenie podziału przypuszczamy, że pracodawca pobierze w formie udziałów i zysku 500 zł, robotnicy zaś, jako wynagrodzenie za pracę, również 500 zł. Za ile, za jaką kwotę może robotnik wykupić tego sukna? Otóż wyprodukowano sukna za 2000 zł, którego robotnicy wykupić mogą, mimo większego zapotrzebowania, tylko na cenę swojego zarobku, a więc za 500 zł! Powstaje tedy pokaźna nadwyżka towaru, albowiem robotnicy mogą wykupić towaru jedynie za uzyskany zarobek, a chlebodawca tylko tyle, ile – nawet przy uwzględnieniu marnotrawności, naturalnym sposobem zużyć może! Uważając, że w ogólności możliwym jest zastosowanie przytoczonego przykładu we wszystkich gałęziach przemysłu i produkcji, rozciągam go na całą Polskę. W jednym roku wytwarza np. Polska towarów na kwotę 100 tysięcy milionów złotych. W wypadku takim stanowi 50 tysięcy milionów zł wydatek na surowce, 25 tysięcy milionów zł pensje i zarobki, a 25 tysięcy milionów zł dywidendy i zyski kapitalistów. Z ogólnej produkcji robotnik wykupić jest w stanie towar tylko za 25 tysięcy milionów zł, kapitał znów tylko tyle, ile może zużyć! Co począć z nadwyżką towarów? Dla zbycia tego nadmiaru, szuka się zagranicznych rynków zbytu, zwłaszcza w tych krajach, gdzie przemysł jest mało rozwinięty. W zamian za wysłaną nadwyżkę towarów otrzymuje Polska złoto, ale ponieważ złota istnieje tylko ograniczona ilość, więc dostajemy należące się nam złoto w formie produktów, pieniędzy papierowych i akcji.
Co znaczy jednak pobieranie od innego kraju jego wyrobów i akcji przemysłowych? Jest to krzewieniem i popieraniem przemysłu tego właśnie kraju, do którego wywozi się swoją nadprodukcję! I musi nadejść chwila, w której przemysł owego kraju stanie się nie tylko samowystarczalnym, lecz rozpocznie ze swej strony nadprodukcję towarów. W konsekwencji tego oba teraz kraje szukać muszą nowych rynków w innych krajach. Lądy ziemi są ograniczone. Co będzie, a do tego w obecnym ustroju już dochodzimy, gdy wszystkie kraje naszej kuli ziemskiej wytwarzać będą nadprodukcję towarów? Gdzie podzieją się te towary? W tym tkwi cała tragedia ustroju kapitalistycznego, którego bogiem mamona! Nadchodzi chwila, w której ustrój kapitalistyczny runąć musi pod przekleństwem zysku! Żyjemy właśnie w chwili, w której wszystkie kraje dławią się własną nadprodukcją, w której staczają zacięte walki o rynki zbytu, stwarzają różne mury celne i inne dziwolągi: umowy i traktaty! Objawem tej niezdrowej atmosfery jest również szerzące się stale i równomiernie wzmagające się bezrobocie! Żądza kapitału ciągnienia coraz większych zysków i gromadzenia coraz większej góry mamony, coraz też gwałtowniejsze starcia interesów przy podziale zysków, wywoływane z jednej strony nieustępliwością i nienasyconością kapitału, a z drugiej strony słusznym żądaniem pracobiorców-robotników otrzymania niezbędnych do życia środków, uniemożliwiają kompromisowe i zgodne współżycie. I coraz wyraźniej zarysowują się na widnokręgu historii dwa fronty – skupiona w spółki, kartele i trusty oligarchia kapitalistyczna, a na przeciwko szara, wyzyskiwana, dotąd w krzywdzący sposób traktowana, lecz zwarta w jedną falangę masa robotnicza.
W niepewnej jeszcze przyszłości rozpęta się rozstrzygająca walka o władzę nad światem. Do tej przyszłej, ostatecznej walki przygotowujemy się.
Niełatwa to praca! Zważcie: oto kapitał rozporządza pieniądzem, którym, jak faryzeusze Judasza, kupił sobie rządy, potęgę prasową i wydawnictwa, którym stworzył sztucznie takie poglądy i metody nauczania, by ten szary robotnik nie doznał oświaty, by nie dowiedział się prawdy i był trzymany w idącej na rękę kapitałowi ślepocie i bierności, którym stworzył armie, policje, uprzywilejowane grupy służebnicze i różne partie i partyjki, oparte na błahych różnicach poglądów, które rozmyślnie, dla rozproszenia sił stworzył także wśród ludu roboczego! Oparł system kapitalistyczny swoją potęgę na korupcji i zgniłej etyce! Tej zgniłej etyki i wypaczonej moralności kapitalistycznej broni oczywiście także kościół! Zależny od kapitału – wszystko jedno jakiej religii i którego obrządku, kościół nie może głosić zasad, które by groziły niebezpieczeństwem istniejącemu ustrojowi społeczeństwa. Jeżeliby któregokolwiek kościoła nauka stała się niestrawną dla panujących, nie korzystałby z różnych fundacji i korzystnego dla niego przymierza! Nie broni nikt kościołowi głoszenia tego, co jest przyjemne jego chlebodawcom-panom! Ale niech nie zwraca się równocześnie w roli fałszywego pasterza do robotników! Robotnik i kapitalista to dwa wrogie sobie obozy, kościół nie może równocześnie w obu obozach przebywać. Kościół, który milczy i usprawiedliwia straszliwe okrucieństwa, jakimi traktuje kapitał robotnika, nie ma nic wspólnego z robotnikiem! Ci, którym powierzono paszenie owieczek, patrzą bez protestu, jak te owieczki sprzedaje się w niewolę, jak owieczki zapracowują się na śmierć dla zdobycia marnego grosza na chleb dla dzieci i żony. Kościół nie protestuje przeciwko bezgranicznej nędzy, w jakiej pogrążone są miliony bezrobotnych! Moralność, którą głosił Chrystus, już dawno nie istnieje! Tym, którym się głosi słowo Chrystusa o miłości bliźniego, wciska się równocześnie morderczą broń do walki bratobójczej! Miast protestować przeciwko wyzyskowi robotnika, rozpolitykował się kościół, zapominając w zupełności o swej misji! Smutne to, lecz powszechnie znane i prawdziwe zjawiska.
Panowie, uważajcie jednak! Jak czas wstecz płynąć nie może, tak i ewolucja, nie cofając się, kroczy naprzód! Wy, Panowie, którzy w waszej moralności jesteście okrutniejsi od ludożerczych szczepów, drżyjcie przed przyszłością! Ludu roboczy! Jedną jedyną bronią, która spoczywa w Twoim ręku i której nikt nie jest w stanie Ci wyrwać, jest jedność i skupienie! W chwilach tak ważnych, jakimi są wybory, uwidocznić możecie tę siłę przy urnie wyborczej. Zespólcie się pod Czerwonym Sztandarem Socjalizmu, który jedynie bronić potrafi nieugięcie interesów szerokich mas robotników! A podczas wyborów niech żaden głos nie padnie na Waszych wrogów i wyzyskiwaczy! Pamiętajcie, że stworzenie lepszego jutra leży w Waszej mocy! Świadomi ważności chwili, głosujcie jedynie na listę Polskiej Partii Socjalistycznej nr 2.
Efka
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Dwójka: jednodniówka przedwyborcza Polskiej Partii Socjalistycznej dla powiatów Cieszyn i Bielsko”, maj 1930. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł.