Aleksander Erlich
Dlaczego zwyciężyliśmy?
[1939]
W chwili, gdy piszemy te słowa, niespełna miesiąc dzieli nas od dnia, kiedy mieszkańcy największych miast Rzeczypospolitej dali wyraz temu, co myślą o losach swego kraju. Ich wypowiedź wypadła jasno i niedwuznacznie. I ciesząc się z pięknego sukcesu całego ruchu robotniczego Polski, nie możemy nie wspomnieć ze szczególnym wzruszeniem o druzgocącym zwycięstwie, jakie w jego ramach przypadło naszej partii.
Nie po to jednak zabieramy obecnie głos, by raz jeszcze dać wyraz naszej radości. Siedemnastu żydowskich radnych socjalistycznych na trzech przedstawicieli żydowskiego mieszczaństwa w stolicy; jedenastu na sześciu w Radzie Miejskiej Czerwonej Łodzi – wynik ten również i po skorygowaniu go przez uwzględnienie stosunku oddanych głosów u niejednego może zrodzić przypuszczenie, że nasze „nieprawdopodobne” zwycięstwo zawdzięczamy jedynie szczęśliwemu zbiegowi okoliczności; że wśród blisko osiemdziesięciu tysięcy wyborców Bundu w obu miastach znaczny odsetek muszą stanowić elementy obce socjalizmowi, a powodowane mniej lub bardziej przypadkowymi pobudkami; że sukces nasz jest zatem czysto koniunkturalny i przeminie tak samo niespodziewanie, jak nastąpił. Czy słuszne są te nadzieje jednych i obawy drugich – to jest pytanie, na które chcemy na tym miejscu odpowiedzieć.
W strukturze społecznej ludności żydowskiej Polski uwydatniły się w ciągu ostatnich lat głębokie i daleko sięgające przemiany. Wprawdzie wiadoma polityka utrudnia nadal tworzenie się żydowskiego proletariatu wielkoprzemysłowego, hamuje dopływ żydowskich inteligentów do szeregu zawodów oraz zamyka przed nimi coraz to szczelniej drzwi instytucji państwowych i komunalnych. Lecz tendencja ku unowocześnieniu żydowskiego życia, która wystąpiła jeszcze w drugiej połowie ubiegłego stulecia, okazała się silniejsza ponad wszystkie przeszkody. Coraz liczniejsze rzesze odpływają z małych miasteczek ku wielkim miastom, coraz znaczniejszy ich odłam przenosi się z tradycyjnego handlu do rzemiosła i przemysłu: „Rośnie fala proletariatu żydowskiego” – stwierdza melancholijnie „Dziennik Narodowy”. Mizerni kramikarze przekształcają się w produkcyjnie czynnych pracowników. Wyrwani z kręgu „równych i wolnych” sprzedawców i nabywców towarów, stają oni twarzą w twarz z kapitalistycznym wyzyskiem fabrykanta, wielkiego majstra czy kupca. Wielkie miasto, z jego jaskrawymi przeciwieństwami społecznymi i bujną dynamiką wewnętrznego życia, zmienia ich psychikę znacznie szybciej i intensywniej, niż patriarchalno-tradycjonalistyczna atmosfera małomiasteczkowa. Cóż dziwnego, że ludzie ci upodobniają się stopniowo do robotników, z którymi zostali społecznie zrównani? I czyż nie jest naturalne, że takie rozszerzenie się bazy społecznej żydowskiego proletariatu musi potężnie wzmóc promieniowanie jego idei wśród warstw, które, jakkolwiek nie sproletaryzowane, nie mniej, a nieraz bardziej boleśnie niż on odczuwają na swej skórze dobrodziejstwa obecnego ustroju, których ich – pożal się Boże – własność prywatna nie osłania w najmniejszym stopniu przed tyranią wielkiego kapitału?
Ale to nie jedyna przyczyna naszego zwycięstwa.
W życiu ludów będących obiektem zewnętrznego ucisku i prześladowań, zagadnienie narodowe odgrywa niejednokrotnie dominującą rolę. Także i w naszym społeczeństwie linię politycznego podziału wyznaczały zawsze różne próby rozwiązania „kwestii żydowskiej”. I rzecz ciekawa: na szerokim świecie toczyły się wojny, upadały i powstawały państwa, ufundowane ustroje społeczne waliły się w gruzy – ale nad myśleniem większości narodu żydowskiego ciążyły stale i niezmiennie dwie koncepcje ideowe. Jedna, zgodnie z tradycją dziadów i pradziadów, kierowała nadzieje swych zwolenników ku Bogu, który ześle kiedyś Mesjasza na grzeszny padół. Inna – nowocześniejsza – przenosiła wizję przyszłego raju z nieba na daleki skrawek na wpół pustynnej ziemi, oddzielony tysiącami kilometrów od wielkich skupień żydowskich, i nadawała jej postać własnego państwa, budowanego pod osłoną krążowników i tanków „narodu biblijnego”. Zapewne obie ideologie, stanowiące jedynie dwie odmiany panicznej ucieczki przed rzeczywistością, były – przede wszystkim – wyrazem kompletnej niemocy mieszczaństwa żydowskiego. Zdegradowane społeczeństwo przez przejście od handlowego do przemysłowego kapitalizmu, stopione w swych gospodarczo najpotężniejszych warstwach ze szczytami burżuazji otaczających społeczeństw, pozbawione zaplecza w postaci zrewoltowanego chłopstwa i poparcia „własnego” aparatu państwowego, czuło się ono bezbronne i bezradne wobec zewnętrznego nacisku, a świadomość, że skuteczna walka z antysemityzmem możliwa jest tylko jako fragment walki o przebudowę społeczną, paraliżowała w zarodku budzącą się tu i ówdzie wolę oporu. Lecz jeżeli nastawienie z takich źródeł powstałe mogło mieć w ciągu dziesięcioleci tak mocny oddźwięk – to dlatego, że było ono także i dla szerokich mas żydowskich przez długi czas linią najmniejszego oporu. Póki ciosy spadające na nie z zewnątrz, nie podważały podstaw ich narodowej i społecznej egzystencji – konieczność czynnej walki nie dawała się zbytnio we znaki. I wtedy można było milczeć i trwać, nawet w poniżeniu – ze wzrokiem zatopionym w cudownościach królestwa bożego czy palestyńskiej siedziby.
Dziś czasy się zmieniły...
Że to tragiczne załamanie się dotychczasowych orientacji nie musiało oznaczać przejścia mas żydowskich na inną stronę barykady – o tym świadczy chociażby los Żydów niemieckich. Nie ulega wątpliwości, że również i masy żydowskie Polski, rozczarowane w swych dotychczasowych świętościach, popadłyby w masową histerię i zerwały w przystępie obłędnej rozpaczy z jakimikolwiek ideałami, wznoszącymi się ponad nagą walkę o jednostkową egzystencję – gdyby w ich środowisku nie było siły, która by nie tylko słowem, ale i czynem, ba – samym istnieniem swoim przeciwstawiała totalnemu barbarzyństwu ideę totalnego wyzwolenia.
Nie mamy w tym miejscu zamiaru opowiadać dziejów czterdziestu z górą lat „Bundu”. Nie będziemy mówili o tym okresie jego historii, o którym pieśń śpiewały dzwoniące na szlakach syberyjskich kajdany i kule świszczące nad barykadami Warszawy i Łodzi: dla nas, młodych, jest to legenda. Lecz wielu z nas przeżyło świadomie dzieje ostatnich lat. Pamiętamy, jak po zwycięstwie Hitlera nasze organizacje partyjne i młodzieżowe trwały jako samotne twierdze wśród morza rozszalałego nacjonalizmu. Pamiętamy nieprzytomną, przed niczym niecofającą się hecę klerykalnego wstecznictwa przeciwko naszemu ruchowi – i znamy dobrze inne przeszkody, które stawały i stają dotąd w poprzek naszej walce na wszystkich jej odcinkach... Nie było wtedy szanującego się mieszczańskiego polityka, który by nie ostrzył od czasu do czasu swego dowcipu na niepoprawnych, zakamieniałych sekciarzach, stojących „poza nawiasem narodu” – a niespełna cztery lata temu tę samą nutę podchwycili ludzie, którzy o dobę wcześniej nie mieli dość mocnych słów dla potępienia oportunizmu „socialfaszystów”. Ale kiedy czasy się zmieniły – ku tym oto „niepoprawnym” zwróciły się dziesiątki i setki tysięcy zrozpaczonych i zaszczutych z pytaniem: „dokąd?”. Usłyszały wówczas, że nie są przybłędami, żyjącymi na łaskawym chlebie, lecz pełnowartościowymi współtwórcami siły i potęgi swego kraju. Że podobnie jak nie są odosobnieni w swym poniżeniu, tak nie będą samotni i w walce – i że nie Bóg na niebie albo wysoki komisarz w Palestynie, ale polski chłop i robotnik będzie wtedy ich sprzymierzeńcem. A kiedy po słowach przyszły odrodzeńcze czyny 17 marca i 19 października oraz inne mniejsze, ale równie przełomowe – wtedy zrozumiały żydowskie masy ludowe, czyja droga prowadzi do wyzwolenia.
I tym oto zrozumieniem kierowane, stanęły one w dniu 18 grudnia pod sztandary, których dumnej czerwieni nie rozwodnił nigdy żaden kompromis i nie splamiła żadna ugoda – pod znaki „Bundu”.
Aleksander Erlich
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Wolna Młodzież” nr 1/1939, styczeń 1939 r. Pismo to było jednym z organów Cukunftu – młodzieżowej organizacji żydowskiej socjalistycznej partii Bund. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Warto przeczytać także tekst szczegółowo omawiający sukces lewicy w wyborach samorządowych jesienią 1938 roku:
Lucjan Blit: Gdy przemówiły masy
Aleksander Erlich (1912-1985) – działacz lewicowej organizacji żydowskiej Związek Młodzieży Cukunft (Przyszłość), oficjalnej młodzieżówki partii Bund. Redaktor i wydawca jej organu „Wolna Młodzież”. Syn lidera Bundu, Henryka Erlicha (Ehrlicha). Po wojnie na emigracji w Nowym Jorku, ekonomista, pracownik naukowy Uniwersytetu Columbia, autor m.in. pracy „The Soviet Industrialization Debate 1924-28” (1960).