Ignacy Daszyński
Czy socjaliści mogą uznać „dyktaturę proletariatu”?
[1927]
Walka, którą prowadzi zorganizowana pod sztandarem socjalizmu klasa robotnicza, jest walką o dziejowym olbrzymim zakresie. Jest to nie tylko dźwiganie się milionów ludzi z okrutnej zależności gospodarczej, nie tylko wywalczanie praw obywatelskich w państwie, lecz jest to także ruch wyzwoleńczy duchowej i moralnej natury.
Ruch socjalistyczny dawno już przestał być ruchem ślepego żywiołu, dawno już potęga klasy robotniczej oświecona jest przez naukę ścisłą, przez doświadczenia pokoleń, przez pracę talentów rosnących w samej walce.
Ale żaden ruch masowy nie pozbywa się żywiołowości swojej klasy. W chwilach przełomowych, w chwilach zaostrzania się walk społecznych czy politycznych, masy (nie tylko robotnicze) skłonne są do reagowania żywiołowymi odruchami gniewu lub rozpaczy, odruchowymi, nie liczącymi się ani z nauką, ani z dziejowym doświadczeniem. Płacą też za to nieraz najokrutniejszymi stratami, osłabieniem i uwstecznieniem.
Wiedzą o tym rządzący i często cały swój „rozum stanu” zużywają na to, żeby wrogi ruch masowy doprowadzić do ślepej żywiołowości, do szaleństw i jawnie nonsensownych uproszczeń w tym tylko celu, żeby postawić masę w położeniu bez wyjścia... Karabiny maszynowe nowoczesnych armii odgrywają potem swoją straszliwą rolę.
Uproszczenia symplistyczne olbrzymich zapasów dziejowych, kształtujących się bogatym wzorem zależnie od układu sił społecznych, dziejowego znaczenia danej klasy, państwowych racji stanu, położenia gospodarczego, stopnia organizacji itd. – będą zawsze pociągały umysły ludzkie, tak jak nie da się prawie wytępić znachorstwa, proroctwa, wróżek itp. rzeczy i to nie tylko u prostych ludzi, lecz i u obdarzonych stopniami uniwersyteckimi.
Pierwszą żywiołową akcję nowoczesnego proletariatu obserwujemy przed przeszło stu laty. Palenie przez robotników fabryk, aby w ten prosty sposób zniszczyć nienawistnego konkurenta – maszynę, było wówczas najbardziej popularnym, lecz najmniej utrzymać się dającym, jako droga walki, odruchem żywiołowym. Ja sam mogłem jeszcze obserwować w Krakowie bunt biednych szewców, którzy usiłowali zdemolować sklepy z tanim, fabrycznym obuwiem...
Niezapomniane są spory, prowadzone nie tak znów dawno przez socjalistów w Królestwie, na temat terroru ekonomicznego, hasła znakomicie upraszczającego trudną walkę klasową proletariatu. Hasło to doprowadziło było w praktyce do powstania najgłupszych, jakie widziano, organizacji rzekomo socjalistycznych i rzekomo rewolucyjnych, po których na szczęście dzisiaj śladu w Polsce nie zostało.
A sławna „greye generale” (strajk generalny)? Owo uproszczenie tak popularne we Francji przed laty jeszcze dwudziestu, a tak dziecinne, że dzisiaj nikt o czymś podobnym nie chce nawet mówić. A przecie było to tak cudownie proste: Strajk generalny trzeba robić tak długo, aż się ustrój kapitalistyczny załamie i – przyjdzie ustrój socjalistyczny. I znowu utworzyły się, oparte na tym znachorstwie, odrębne organizacje, mające tylko jeden – najsmutniejszy – rezultat, że rozbiły jednolitą partię francuską na długie lata!
Zastanówmy się tedy nad rosyjską dyktaturą proletariatu. Socjaliści europejscy zebrali już tak bogaty materiał w tej sprawie, że możemy operować szeregiem pewników, czyli rzeczy ustalonych.
Po trzech latach gigantycznej wojny, powołującej pod broń kilkanaście milionów żołnierzy, po wyniszczeniu gospodarczym kraju, po ujawnieniu zdrady państwowej u góry, po okropnych klęskach wojennych i zdezorganizowaniu armii, wybucha w roku 1917 w Rosji rewolucja, w której najbardziej rewolucyjni bolszewicy logiką rewolucyjną biorą górę i zwołują konstytuantę. Powołali do głosu cały naród. I oto okazuje się, że olbrzymia większość przedstawicieli tego narodu jest za parlamentarną demokracją! Gdyby wola tych przedstawicieli spełniła się, otworzyłoby się olbrzymie pole pracy obywatelskiej i walki politycznej dla stu kilkudziesięciu milionów ludzi. Granice Europy posunęłyby się aż do Uralu... Bolszewicy upraszczają sprawę, otaczają konstytuantę – karabinami maszynowymi, rozpędzają ją haniebnie, odrzucają demokrację parlamentarną i proklamują przeciw olbrzymiej większości narodu dyktaturę swojej partii, nazywając to nielogicznie dyktaturą proletariatu. Despotyzm zwyciężył. Azja przesunęła swoje granice aż do – Zdolbunowa...
Dyktatura proletariatu jest w Rosji bolszewickiej od początku rządem gwałtu i przemocy mniejszości nad większością. Mniejszość rządząca nie wynosi nawet pół procenta ludności i utrzymuje się przy władzy przez tak okrutną i krwawą przemoc, że żadne inne cywilizowane społeczeństwo podobnie dzikiej tyranii nie zniosłoby.
Niepodobna wyobrazić sobie kraju w Europie Zachodniej, ulegającego władzy, pod której rządami skonało z głodu siedem, a jak inni badacze twierdzą, jedenaście milionów ludzi w jednym roku! Ale za pomocą okrucieństw, godnych dawnych carskich, bolszewicka dyktatura proletariatu nie osiągnęła żadnych celów ideowych proletariatu. Przeciwnie, zaprzeczyła im wszystkim.
Robotnik rosyjski walczył przez długie lata bohatersko o wolność polityczną, otrzymał od bolszewików niewolę; walczył o poprawę bytu, otrzymał nędzę; walczył o rozwój obywatelski, otrzymał biurokrację sowiecką.
Przemoc tak znikomej mniejszości musiała z natury rzeczy wziąć sobie do pomocy trzykrotnie większą liczbę pomocników obcych, często wrogich władzy sowieckiej, i nie mogła zorganizować społeczeństwa na zasadzie proletariackiej, a już zgoła socjalistycznej.
Toteż wkrótce po mordach i rzeziach, po przejawieniu się rzekomo najbardziej dyktatorskiej władzy, bolszewicy ustępują dobrowolnie przed kapitalizmem i przed bogatym chłopstwem, a resztę przemysłu i handlu organizują w państwowych trustach, nie mających nic wspólnego z socjalizmem ani z proletariatem. Nędza blisko dwu milionów bezrobotnych, krocie tysięcy wałęsających się po Rosji sierot, ucisk despotyczny całej ludności i ciągłe starania rządu o dostanie pieniędzy od kapitalistów zagranicznych za sprzedane skarby ziemi rosyjskiej, oto są owoce owej potwornej dyktatury proletariatu.
Sprawcy tej ponurej tragedii proletariatu – bolszewicy – mają odwagę powoływania się na... Karola Marksa! On to miał być ich nauczycielem, jego to wskazania miały się na terenie Rosji urzeczywistnić!
Karol Marks, piszący swoje genialne dzieła w połowie XIX wieku, przewidywał apriorycznie moment takiego rozwoju siły robotniczej w społeczeństwie kapitalistycznym, że do wprowadzenia w życie ustroju socjalistycznego potrzeba będzie kiedyś tylko krótkiego czasu przejściowej dyktatury zorganizowanej klasy robotniczej, która już właściwie zwyciężyła przez swoją potęgę w społeczeństwie najwyżej rozwiniętym, tworzącym obiektywne warunki dla powstania społeczeństwa socjalistycznego. Cała teoria Marksa polega na głównej przesłance: na potężnym rozwoju kapitalizmu, działającego ekonomicznymi środkami na społeczeństwo w kierunku jego zrewolucjonizowania, przez oderwanie mas chłopskich od roli, sproletaryzowanie warstw średnich i ogromny wzrost liczebny i potęgę organizacji proletariatu, mającego przed sobą kapitał nowoczesny, skoncentrowany w ręku nieznacznej mniejszości. „Wywłaszczyciele będą wywłaszczeni” – pisze Marks, przy czym wywłaszczyciele to znikoma mniejszość, a wywłaszczani to olbrzymia większość społeczeństwa.
Jak się przedstawiać będzie ostatnia faza przejścia ustroju kapitalistycznego w ustrój socjalistyczny, tego oczywiście największy nawet geniusz ludzki naprzód przewidzieć nie może. Toteż Marks wskazywał na konsekwencje rozwoju kapitalizmu nowoczesnego przy najwyższym jego natężeniu, a więc przy równoczesnym rozwoju potęgi klasy robotniczej, zorganizowanej pod sztandarem rewolucyjnego socjalizmu.
Rosyjska rzeczywistość mogła stworzyć tylko potworną karykaturę przypuszczeń Karola Marksa. Toteż gorąca wyznawczyni Marksa i zwolenniczka bolszewizmu, ale żyjąca przez całe życie w Europie, dr Róża Luksemburg, musiała potępić bolszewizm za zdeptanie demokracji przez dyktaturę.
3
Polska Partia Socjalistyczna okazała w dziejach swoich jedną z największych – moim zdaniem – zalet, że miała zmysł rzeczywistości i usiłowała zawsze nadać kierowanemu przez się ruchowi organizację walki, odpowiedzialną za tę walkę. Odpowiedzialność bowiem polityczna w ruchu masowym oznacza równocześnie niezdawanie się na łaskę losu czy ślepego żywiołu.Odrzuciła też ów terror ekonomiczny, który zalecali niegdyś znachorzy, odrzuciła, a raczej nie przyjęła wcale „zbawczej” roli strajku generalnego jako pewnego środka zwycięstwa i uzbrojona w cały aparat wiedzy i doświadczenia dziejowego odepchnęła dyktaturę proletariatu jako aktualną drogę walki z ustrojem kapitalistycznym w Polsce.
Postawiwszy na czoło swego programu minimalnego „Niepodległą demokratyczną republikę ludową” i doszedłszy do znacznego wpływu z końcem wojny światowej, proklamuje PPS tę republikę, opiera ją na powszechnym prawie głosowania, na swobodach obywatelskich i na reformach społecznych.
„Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej” w Lublinie, zarówno jak i rząd tow. Moraczewskiego, Praussa, Ziemięckiego, Arciszewskiego i Malinowskiego nie mają pilniejszego zadania, jak przeprowadzenie wyborów do konstytuanty, opartych na pięcioprzymiotnikowym prawie glosowania. Konstytuanta daje ogromną większość wrogom klasowym PPS, ale nikt w jej szeregach nie myśli o otoczeniu jej karabinami maszynowymi!...
W dziewięciu latach istnienia Republiki Polskiej prowadziła PPS szereg zaciętych bojów o rozwój klasy robotniczej, stworzyła nowy swój program partyjny, ale nigdy nie poszła na komunistyczne uproszczenia swej taktyki bojowej.
Warto przytoczyć tutaj odnośne zdanie z programu naszego – pisanego ręką niezapomnianego towarzysza Feliksa Perla – zdania jasne i niedwuznaczne:
„Ustrój socjalistyczny nie może być urzeczywistniony wbrew większości społeczeństwa, musi tedy oprzeć się na zasadach demokratycznych”.
„Podnoszenie środków represji, a nawet terroru do godności trwałego systemu, zwłaszcza zaś opieranie przebudowy społecznej na bezwzględnych dyktatorskich rządach mniejszości – niezgodne jest z istotą Socjalizmu i nie może prowadzić do wyzwolenia klasy robotniczej”.
„Dlatego PPS odrzuca tak rozumianą i stosowaną »dyktaturę proletariatu«, wysuwając natomiast dążenie do rządów socjalistycznych, opartych na masach pracujących miast i wsi – zgodnych z wolą większości społeczeństwa – kontrolowanych przez ogół obywateli”.
Oto wskazania naszego programu partyjnego.
A teraz zastanówmy się nad wartością taktyczną hasła dyktatury proletariatu w Polsce. Na pierwszy rzut oka można ocenić różnice, jakie istnieją miedzy warunkami Rosji a jakiegokolwiek kraju w Europie, o ile chodzi o urzeczywistnienie dyktatury proletariatu. Byliśmy świadkami – po wojnie światowej – dwu prób urzeczywistnienia dyktatury, w Bawarii i na Węgrzech [1]. Obie nie przetrwały próby czasu kilkunastu tygodni i obie sprowadziły na kraj rządy najczarniejszej reakcji.
O ile chodzi o Polskę, to nie ma ona do obrony przewrotu, przeciw któremu chciałaby wystąpić zagranica, owych niezmierzonych, słabo zaludnionych, pozbawionych komunikacji przestrzeni, którymi rozporządza rząd bolszewicki.
Dyktatura proletariatu urzeczywistniona tutaj, musiałaby się liczyć z wrogą demonstracją sąsiadów. Liczyli się z tym np. towarzysze austriaccy nawet wtedy, kiedy chwilowo mieli ze wschodu rewolucję komunistyczną w Budapeszcie, a z zachodu – taką rewolucję w Monachium! Polska tak samo jak Austria nie jest wyspą oddzieloną od świata...
Dyktatura proletariatu w Polsce byłaby w danych warunkach dyktaturą komunistyczną. O dyktaturze zwycięskiej socjalistów nie może być mowy. Dla tej prostej przyczyny, że w walce o zwycięstwo dyktatury staliby w pierwszych szeregach komuniści, którym Rosja pospieszyłaby z natychmiastową pomocą i to tak wielką, że w krótkim czasie Polska dzieliłaby losy Gruzji.
Ale gdyby już chciano zupełnie zamknąć oczy na istnienie bolszewickiego sąsiada, gdyby przypuszczono na serio, że dyktaturę zwycięską ogłosi tylko PPS i Związki Zawodowe, to i wtedy wartość taktyczna środka dyktatury jest nie tylko zerem, ale nietrudno przewidzieć, ze rezultatem jej byłoby tylko zniszczenie PPS.
300 000 zorganizowanych zawodowo robotników, to jeden procent narodu. Chęć dyktatorskiego rządzenia tego jednego procenta nad olbrzymią większością musiałaby pchnąć tę większość do zaciętej obrony demokracji przeciw dyktatorom. Role zmieniłyby się diametralnie. Nowoczesna klasa robotnicza nie wytrzymałaby tego nacisku, znaczna jej część wystąpiłaby przeciwko dyktaturze wraz z resztą społeczeństwa w imię programu socjalistycznego, potępiającego represje i terror jako sposób rządzenia.
PPS opuściłaby swoją podstawę programową, rozbiłaby się, i upadkiem swoim ożywiłaby najszaleńszą reakcję faszystowską, klerykalną i nacjonalistyczną.
Nie jest bowiem prawdą, że partie mają dowolny wybór środków i dróg, prowadzących do celu. Drogi muszą być złączone z celem i już Lassalle powiedział, że „inne drogi inne rodzą cele”...
Pomysł zaś wprowadzenia dyktatury, aby za jej pomocą urzeczywistnić na powrót demokrację w Polsce, nosi w sobie znamiona tak humorystyczne, że słusznie nazwał go jeden z dowcipnych towarzyszy „sposobem dojścia do utworzenia rządu koalicyjnego”, bo mniejszość socjalistyczna w uratowaniu za pomocą dyktatury systemu demokracji nie miałaby innej drogi do objęcia rządów, jak – koalicja! ...
Taktyka partyjna musi stosować się do warunków, w których walczy partia. Otóż warto zanotować, że Polska znajduje się obecnie w środku pomyślnej koniunktury gospodarczej, że armia polska nie jest wcale zdezorganizowana, że polityka zagraniczna jest pokojowa i że socjaliści polscy rozumieją ogromne dla socjalizmu znaczenie niepodległego państwa polskiego, łączącego wszystkie dzielnice polskie. Całkiem inne zatem są to warunki niż w Rosji dziesięć lat temu, kiedy w piekle rozpaczy i nędzy dziesiątków milionów ludzi rodził się godny piekieł pomysł dyktatury znikomej mniejszości nad większością, kiedy żołnierze, zabiwszy swoich oficerów, runęli w zgłodniały kraj, aby ,,grabić nagrabione”...
4
Niejednemu wydawać się może, że pomysł taktyczny dyktatury jest zaostrzeniem opozycji. Z tego, cośmy dotąd poznali, jest to tylko zaprzeczenie swoich własnych podstaw, zboczenie na manowce taktyczne, gdzie czekałaby ruch socjalistyczny klęska i rozbicie.Zaostrzenie opozycji przez wyrzeczenie się własnego programu, przez zaprzeczenie demokracji – bo dyktatura jest jej zaprzeczeniem – o której zwycięstwo socjaliści polscy walczą przez całe pokolenie, jest zboczeniem z właściwej drogi walki i to zboczeniem niepotrzebnym.
PPS znajduje się w stosunku do rządu w opozycji i głównym motywem tej opozycji jest metoda tego rządu załatwiania spraw publicznych, metoda rządzenia trzydziestoma milionami obywateli. Metoda to polega na zupełnym sparaliżowaniu parlamentu i kontroli demokratycznej w państwie. Przeciwko tej metodzie wysuwa PPS hasła demokracji parlamentarnej, będąc przekonana, że Polska bez tego systemu idzie ku zgubie. PPS znajduje się u początku tej walki. Każdy z nas wie dobrze, że nie chodzi tu tylko o istniejący dzisiaj sejm ani nawet o drugi sejm, nie chodzi o ten czy inny przepis konstytucji, lecz o to, aby masy narodu przywiązać do demokracji, ochronić od zguby jakiegokolwiek bądź rodzaju dyktatury i uczynić wolnymi obywatelami wolnego państwa!
Opozycja jest dla socjalistów chlebem codziennym. Wypływa to z położenia klasy pracującej w państwie kapitalistycznym. Opozycja nie pozbawiła nas nigdy największej trzeźwości w ocenie środków taktycznych walki. Bywaliśmy w różnych sytuacjach w Polsce niepodległej. Prowadziliśmy walkę opozycyjną o najróżniejszych stopniach natężenia. Byliśmy w rządzie trzykrotnie, tolerowaliśmy inne rządy, nie zawahaliśmy się przed krwawą obroną naszych praw, kiedy nie mieliśmy innej drogi, ale nigdy nie opuściliśmy swojej podstawy programowej. Nigdy nie używaliśmy środków zabójczych dla nas samych!
Przeżyliśmy w Polsce coś około 18 rządów, wśród których byli wrogowie, czyhający na samą naszą egzystencję. Sztandar nasz nie upadł w walce, szeregi nasze nie malały.
Czyżbyśmy nie mogli przetrzymać sanacji? Czyżby właśnie sanacja miała podyktować nam taktykę szkodliwą, nie naszą?
Nie wierzę w to. Opozycja nasza ma do zdobycia jeszcze krocie tysięcy nowych zwolenników, pole ogromne do walki o rząd dusz ludzi pracy i o zwiększony nasz wpływ w społeczeństwie. Całe szeregi środków taktycznych mamy do dyspozycji. Wkrótce znajdziemy się w walce wyborczej do sejmu, wykluczającej wszelką myśl o dyktaturach...
A prześladowania?
Żadna partia rewolucyjna nie lęka się prześladowań. Nie takie znosiliśmy z humorem. A może modne jaczejki mają nas rozsadzić? Nie znam lepszej obrony od jaczejek, jak trzymanie się jasnego programu własnego i zrozumiałej, celowej taktyki. To są najlepsze gwarancje jedności naszej.
Przeżyłem przeszło czterdzieści rządów, z których połowa przynajmniej groziła socjalizmowi zgubą.
Nigdy jednak nie czułem beznadziejnej rozpaczy, że owe groźby gotowe są się spełnić.
I teraz żadnej rozpaczy nie odczuwam.
Ignacy Daszyński
Powyższy tekst pierwotnie opublikowano w dziesiątą rocznicę rewolucji październikowej w piśmie „Robotnik” (nr 277 i 279 z 9 i 11 listopada 1927), a następnie wydano w postaci osobnej broszury (Lublin 1927). Po latach wznowiono go w wyborze pism Autora pt. „O państwie, demokracji i parlamentaryzmie” (Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1927). Przedrukowujemy go za tym ostatnim źródłem, przygotował Piotr Kuligowski.
Przypis:
- W warunkach radykalizacji nastrojów społecznych w powojennej Europie komuniści przejęli władzę w 1919 r. – w marcu na Węgrzech i w kwietniu w Bawarii. Usiłowali wzorem komunistów rosyjskich zrealizować program dyktatury proletariatu, ale szybko rządy ich upadły [przypis autora].
Ignacy Daszyński (1866-1936) – działacz społeczny i polityczny, współtwórca polskiego ruchu socjalistycznego i przez lata jeden z jego liderów, publicysta i teoretyk polskiego socjalizmu, poseł i marszałek Sejmu, premier pierwszego rządu odrodzonej Polski. Jeden z założycieli Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej w Galicji, redaktor naczelny galicyjskiego dziennika socjalistycznego „Naprzód”, od roku 1897 poseł do parlamentu austro-węgierskiego. W obliczu wybuchu I wojny światowej zwolennik polityki Piłsudskiego. Premier Tymczasowego Rządu Republiki Polskiej, powołanego w Lublinie nocą z 6 na 7 listopada 1918 r. Po zjednoczeniu PPS członek Rady Naczelnej, kilkakrotny jej przewodniczący i jeden z liderów partii, wybierany posłem w kolejnych wyborach. Podczas wojny polsko-bolszewickiej wicepremier Rządu Obrony Narodowej. Pomysłodawca i przewodniczący zarządu Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego – samokształceniowej inicjatywy PPS dla młodzieży lewicowej. Po wyborach 1928 r. wybrany marszałkiem Sejmu. Od połowy lat 20. coraz bardziej podupadał na zdrowiu, co skutkowało długimi okresami leczenia i stopniową rezygnacją z czynnej polityki. W 1934 r. wybrany honorowym przewodniczącym PPS. Jego pogrzeb był wielką manifestacją społeczną, a w dniu tym we wszystkich zakładach w Polsce na 5 minut symbolicznie wstrzymano pracę.