Lidia Ciołkoszowa
Cele i formy działania ruchów wolnościowych w Kraju na podstawie prasy niezależnej
[1979]
W czterdziestą rocznicę wybuchu wojny oceniamy nie tylko jej przyczyny, przebieg i skutki, nie tylko pamiętny ponad miarę wkład narodu w zwycięstwo koalicji nad Niemcami, ale rozpatrujemy z goryczą klęskę narodową i oddanie Polski w niewolę sowiecką. Nie jesteśmy jednak zjazdem historycznym, lecz zjazdem politycznym, więc spojrzenie nasze skupić się musi nie na przeszłości, lecz na obecnym stanie i przyszłości kraju. Stwierdzamy, że ani klęska, ani nowa przemoc nie złamały woli narodu polskiego do odzyskania wolności. Patrzymy z dumą na walczący kraj, który w warunkach zupełnie odmiennych znalazł nowe formy działania, a że skuteczne – świadczy o tym ich rozrost i kilkuletnie już istnienie.
Twardy i mocny opór Kościoła pod kierownictwem prymasa Polski, kardynała Wyszyńskiego; kolejne krwawe walki robotników Poznania w roku 1956, na wybrzeżu w roku 1970 oraz w Ursusie, Radomiu i Płocku w roku 1976; protesty inteligencji twórczej i zajścia akademickie w roku 1968; walki chłopskie w obronie wsi; akcja o poprawki do konstytucji ze słynnym memoriałem 59 z roku 1975 – to etapy nieustannego buntu przeciw sowietyzacji kraju, partyjnej dyktaturze, uciskowi, prześladowaniom i utrzymywaniu niskiego poziomu życia szerokich rzesz ludności.
Wraz z wypłynięciem na arenę polityki międzynarodowej w Helsinkach powszechnej deklaracji praw człowieka polski ruch oporu temat ten uczynił głównym przedmiotem swych usiłowań. Z dotychczasowych doświadczeń wyciągnięto naukę o konieczności solidarności wszystkich warstw walczącego społeczeństwa. W tej atmosferze, po zajściach w Ursusie, Radomiu i Płocku, powstaje Komitet Obrony Robotników – KOR, złożony z wybitnych pisarzy, adwokatów, naukowców i księży, który w miarę swych sił objął opieką uwięzionych i torturowanych robotników, rannych, zwolnionych z pracy, rodziny zabitych i prześladowanych. Pomoc otrzymał KOR od społeczeństwa w kraju i od emigracji. Po ogłoszeniu amnestii KOR nie zaprzestał działalności, zmieniając nazwę na Komitet Samopomocy Społecznej – KOR. Po KOR-ze powstały bądź ujawniły swoje istnienie w różnych dzielnicach Polski nowe ruchy wolnościowe, jak Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, komitety studenckie (SKS), komitety samoobrony chłopskiej, komitety wolnych związków zawodowych, komitety ludzi wierzących, komitety obrony życia, rodziny i narodu, Ruch Młodej Polski i inne, reagujące czynnie na krzywdę ludzką i broniące swych praw.
Cechą główną tych ruchów, które same nazywają się opozycją demokratyczną, jest jawność ich działania. Tajny pozostał tylko zespół Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, PPN, który uważa się tyko za zespół programowo-pisarski, oraz ośrodek występujący pod nazwą Polskich Socjalistów, o którym niedawno nadeszły pierwsze wiadomości.
Drugą cechą opozycji demokratycznej jest jej pluralizm – skupia ona ludzi o różnych przekonaniach i światopoglądach, chcących brać udział w ruchu wolnościowym. Nie tworzy organizacji, cel swój chce osiągnąć przez napór sił społecznych od dołu na władzę i partię oraz przez publiczną dyskusję wewnątrz ruchu.
Z tej to publicznej dyskusji wyrosło ponad 30 pism niezależnych od cenzury, które oprócz prawdziwych informacji bieżących przynoszą bogaty zespół artykułów publicystycznych i utworów literackich. Cała ta akcja toczy się w atmosferze nieustannych prześladowań policyjnych, aresztowań i bicia, najazdów na mieszkania, rewizji i konfiskat oraz w ciężkich warunkach technicznych. W żadnym kraju pod dominacją sowiecką takiego rozkwitu pism niezależnych od cenzury nie ma. Polskie ruchy wolnościowe biją pod tym względem rekord. Tu trzeba dodać Niezależną Oficynę Wydawniczą NOWA, która dotychczas wydała kilkadziesiąt książek; Wydawnictwo Konstytucji Trzeciego Maja i Wydawnictwo Klim.
Wszystko to są rzeczy mniej więcej znane i stanowią tło do głównego tematu mego referatu. Ma on przedstawić cele polityczne, gospodarcze i społeczne opozycji demokratycznej, wykazać, co poprzez swą prasę wniosła ona do polskiej myśli politycznej, czym ją wzbogaciła i ożywiła. Pamiętać tylko proszę, że nie mamy w Londynie pełnego kompletu prasy niezależnej; niektóre pisma w ogóle nie nadeszły, z innych wydawnictw dotarły tylko poszczególne numery lub niewielka ich ilość, czyli referat mój nie aspiruje do całościowego ujęcia sprawy. Po drugie, że pisma te nie są organami prasowymi ścisłych organizacji, że są tylko powiązane z poszczególnymi ruchami i zawierają często w tych samych numerach poglądy odmienne.
Dla ułatwienia pragnę podać częściowo rodowód niektórych pism, a więc związane ze środowiskiem KOR-u – „Głos”, „Biuletyn Informacyjny KSS”, „Komunikat KOR”, „Krytyka”, „Robotnik”; związane ze środowiskiem Ruchu Obrony Praw Człowieka – obu grup – „Opinia”, „Gospodarz”, „Ruch związkowy”, „Droga”, „Gazeta polska”, „Bratniak”, „Samoobrona polska” – pismo Polskiego Komitetu Obrony Życia, Rodziny i Narodu; „Spotkania” – niezależne pismo młodych katolików w Lublinie; „Placówka” – organ niezależnego ruchu chłopskiego; oraz pisma literackie „Zapis” z Warszawy i „Puls” z Łodzi i niepowiązana z żadną z wymienionych grup „Respublika”.
Wreszcie zastrzeżenie ostatnie: referuję poglądy polityczne polskich ruchów wolnościowych. Wypowiadam ich poglądy i opinie, nie podając w omawianych sprawach poglądów własnych. Nie należy więc w tym referacie identyfikować mnie politycznie z żadnym z tych ruchów. Niektóre poglądy wypowiadane w prasie niezależnej mogą wywołać wśród zebranych tu delegatów ostre sprzeciwy, a nawet oburzenie. Przemilczenie ich byłoby sfałszowaniem dążeń niektórych odłamów opozycji demokratycznej w kraju. W imię wolności słowa, dla której tylu ludzi w kraju ponosi ofiary, wysłuchajmy tych wypowiedzi w spokoju, bo solidarność z ich walką stoi ponad taką czy inną różnicą poglądów.
***
Na naczelnym miejscu dążeń wolnościowych w kraju stoi zagadnienie odzyskania niepodległości. Znajduje ono sobie wyraz w rozlicznych artykułach na łamach prasy niezależnej. Pozwalam sobie przytoczyć liczne wypowiedzi z prasy różnych skrzydeł ruchu wolnościowego, by wykazać, że jest on pod tym względem całkowicie jednolity. Dyskusji podlegają proponowane drogi wiodące do niepodległości, prognozy jej odzyskania, różne nawet w zasięgu tego samego odłamu ruchu, cel pozostaje jednak bez zmiany.Program PPN za punkt zasadniczy uważa suwerenność narodu i jego niezbywalne prawo do decydowania o swym losie. Według PPN całkowita niepodległość jest dziś niemożliwa. W jednym z oświadczeń PPN wydanych poza programem, pt. „1918-1979”, czytamy: „Przez ponad wiek niewoli mówiono o niepodległości Polski jako o cudzie. Jeżeli teraz 35 milionów Polaków będzie czekało na cud, może się on zdarzyć, jeżeli będzie dla niego pracować – zdarzyć się musi. Polska – powiadają autorzy – to nie PRL. To przeszłość, teraźniejszość i przyszłość narodu. To los każdego Polaka i wspólny dorobek. Polska – to Niepodległość”.
Bardzo mocno postawił sprawę niepodległości Marek Turbacz w artykule pt. „Niepodległość” w numerze 6 „Głosu”. Pisze on: „Jestem przeciwny nieuzasadnionym nadziejom. Nie wierzę w łatwe i rychłe zwycięstwo. Uważam, że tylko zasadnicze zmiany w Rosji mogą nam umożliwić uzyskanie wolności i demokracji. Uważam, że system komunistyczny w Rosji jest bardzo stabilny i nie można oczekiwać jego zmiany w bliskim okresie oraz że pociąga to za sobą stabilność rosyjskiego imperium, w skład którego wchodzimy. Uważam więc, że nie jest na razie możliwe wywalczenie niepodległości Polski. Jednak niepodległość jest jednym z zasadniczych celów, które przyświecają naszej dzisiejszej działalności i które będziemy usiłowali osiągnąć w sprzyjających okolicznościach. Wysuwanie haseł niepodległościowych uważam za słuszne. Naród, który pragnie niepodległości, powinien ją posiadać. Nawet jeżeli jest ona na razie nieosiągalna, naród powinien pamiętać o tym, jako o jednej z naczelnych wartości”.
Turbacz odrzuca tzw. finlandyzację Polski jako stadium przejściowe do niepodległości, gdyż doktryna Breżniewa nigdy na to nie pozwoli.
„W XIX wieku – pisze Turbacz – musieliśmy czekać na konflikt europejski. Teraz musimy czekać na zmiany w Rosji. Nie możemy wyrzec się myśli o niepodległości i demokracji, jak nam radzą niektórzy zachodni politycy, czy choćby jej nie ujawniać, jak nam radzą niektórzy Polacy. Musimy sobie zdać sprawę, że w chwili obecnej są to cele nieosiągalne, ale nasza działalność wpływa w jakimś stopniu na rozwój ruchów opozycyjnych w Rosji i innych państwach satelickich”.
Tę samą myśl, tylko jeszcze bardziej pogłębioną, przynosi artykuł Janusza Topacza w numerze 1 lubelskich „Spotkań” pt. „O co chodzi”. „Nie przysporzy nam sojuszników zasada egoizmu narodowego, wyrażająca się w dążeniu do niepodległości Polski, nie uwzględniając innych narodów. W oparciu o międzynarodową współpracę możemy dążyć do podstawowego dla nas celu, jakim jest niepodległość i demokratyczna Polska. Wolna Polska w wolnym świecie. Bez niepodległości narodów Związku Radzieckiego nie odzyskamy i nie utrzymamy własnej niezależności”.
Z podobnych poglądów płyną w oświadczeniach ruchu niepodległościowego liczne wyrazy solidarności z bojownikami o wolność innych krajów przez Rosję ujarzmionych oraz z dysydentami w ZSRR.
Ruch Obrony Praw Człowieka w Polsce, według „Opinii”, przyjmuje punkt wyjścia dla szczegółowych założeń programowych oświadczenie podziemnej Rady Jedności Narodowej w Krakowie z dnia 1 lipca 1945, więc program tradycyjnie niepodległościowy. „Opinia” wyraża przy tym uznanie i poparcie dla podejmowanych przez społeczeństwo działań zmierzających do przywrócenia narodowi polskiemu jego niezbywalnych praw, a przede wszystkim prawa do wolności i niezawisłości. W numerze 7 „Drogi” czytamy: „Walka o niepodległość o imponderabilia, o najwyższe wartości moralne musi być prowadzona jawnie z celem ostatecznym, znanym całemu narodowi”.
Wydane w czerwcu br. „Oświadczenie Ośrodka Myśli Ludowej”, jednoczącego w sobie dawnych i nowych działaczy ludowych, poświęcone jest przede wszystkim sprawom wsi, której problemy omawia bardzo szczegółowo. Ale w akcentach końcowych przechodzi do spraw ogólnonarodowych, nadając dokumentowi charakter niepodległościowy. „Póki my żyjemy, ciążą na nas obowiązki wobec przeszłości, współczesności i przyszłości naszego kraju. Nikt z nas z nich zwolnić ani z nich wyręczyć nie może… Oczekują tego od nas chłopi, oczekuje społeczeństwo. W poczuciu tej obywatelskiej powinności pragniemy ocalić od zapomnienia i zakłamania dorobek niezależnego ruchu ludowego, jako istotną część polskiej kultury politycznej, zwłaszcza jego patriotyczną postawę…”.
Młodzieżowy „Bratniak” numer 2, gdański organ Ruchu Obrony, twierdzi, że „pełny rozwój osoby ludzkiej, pełne poszanowanie jej godności możliwe jest jedynie w warunkach suwerennego bytu państwowego, w warunkach wolności narodowej”.
W związku z obchodami 60-letniej rocznicy niepodległości, organizowanymi przez władze i partię, pragnę przytoczyć dwie wypowiedzi, choć z różnych środowisk płynące, innym stylem pisane, odmawiające komunistom prawa do takich obchodów. W numerze 8 „Zapisu” znakomity pisarz Jerzy Andrzejewski w artykule „Rocznica” pisze: „Kiedy zaczynałem myśleć o tym tutaj rocznicowym temacie – wyobraziłem sobie, że pierwszą część, tę związaną z dwudziestoleciem, nazwę »wolność mimo wszystko« – albo »jednak wolność«. Lata okupacji – »wolność wewnętrzna«. Współczesność – »wolność pozorna«”. Podobnie artykuł „Robotnika” (numer 25) pt. „PRL obchodzi niepodległość” podaje: „Trzeba powiedzieć twardo, co następuje: obchodzić uczciwie 60-lecie odzyskania niepodległości można tylko wtedy, jeżeli odróżnia się rzetelnie niepodległość pełną i niepełną, jeśli więc widzi się jasno i wyznaje ideał niepodległości.
Może być po stokroć prawdą, że przedwojenne klasy posiadające w Polsce były egoistyczne, reakcyjne i nieraz po prostu głupie. Może być również prawdą, że droga od naszego aktualnego stanu do pełnej niepodległości jest daleka i trudna i że trzeba będzie jeszcze do niej przebrnąć przez niejedno błoto. Ale ani tamta krytyka, ani ta mądra cierpliwość nic mogą przesłaniać prawdy. Obchody 60-lecia mają sens tylko wówczas, gdy przypominają nam ideał pełnej niepodległości, utwierdzają w nadziei, umacniają w zdecydowaniu. Nie jest to święto dla kapitulantów”.
W związku z rocznicą 60-lecia niezależna prasa wraca pamięcią do dawnych tradycji, do wielkich przywódców Polski niepodległej, zależnie od kierunku i sympatii politycznych, z którymi się łączy. Stąd artykuły i liczne cytaty Piłsudskiego, Dmowskiego, Witosa, Niedziałkowskiego, Pużaka i innych.
Polityka przyszłego niepodległego państwa polskiego w stosunku do sąsiadów, którzy obejmują tzw. przed wojną mniejszości narodowe i dawne ziemie wschodnie, należy do wypowiedzi, które mogą wywołać na zjeździe kontrowersję.
Program PPN twierdzi: „Nie jesteśmy sąsiadami Rosji. Naszymi wschodnimi sąsiadami są Ukraińcy, Białoruś i Litwa… Wyrażamy gorącą solidarność i poparcie dla dążności tych narodów do uniezależnienia się od rosyjskiej przemocy. Powinniśmy je w tych dążeniach popierać w miarę naszych własnych możliwości… Nie wysuwamy wobec naszych wschodnich sąsiadów roszczeń terytorialnych, chociaż utrata Lwowa i Wilna, miast odwiecznie związanych z kulturą polską, jest dla nas i pozostanie ogromnie bolesna”. PPN żąda zagwarantowania dla zamieszkałych na tych ziemiach Polaków równych praw i możności swobodnego zachowania języka i kultury narodowej. Podobne stanowisko zajmuje prasa związana ze środowiskiem KOR-u. Janusz Topacz w artykule w „Spotkaniach”, o którym już pisałam, m.in. porusza hasła powrotu do Wilna i Lwowa, z których – jak twierdzi – oczywiście ani Litwini, ani Ukraińcy zrezygnować nie mogą. Natomiast odmienne stanowisko „Bratniaka” numer 4-5 w stosunku do innych narodowości znajduje swój wyraz w artykule „Lwów – refleksje z miasta”. „Ukraińcy mają pełne prawo, aby uważać Lwów za swoje miasto. Ale czy z tego ma płynąć wniosek, że my Polacy mamy o Lwowie zapomnieć, że nie wolno nam pamiętać o mieście tym, tak bardzo związanym z naszą własną przeszłością, z tradycją Rzeczypospolitej. Naród ukraiński należy do spadkobierców tradycji Polski. Czas podać sobie ręce, czas budować solidarność naszych narodów, w imię wspólnych ideałów i aspiracji”. Podobne głosy ukazały się w „Opinii”.
Z dawnych mniejszości narodowych pozostały jeszcze stosunki polsko-żydowskie. Poruszone zostały w dwóch artykułach, które warto zapamiętać. Jeden to niesłychanie głęboki, historyczny artykuł Jacka Zaborowskiego pt. „Sprawy Żydów czy antysemityzm” w numerze 1 lubelskich „Spotkań”, ujmujący zagadnienie przede wszystkim od strony religii i Kościoła, a kończący się słowami: „Rozdzielenie w świadomości społecznej spraw Żydów od atmosfery antysemityzmu niech w miarę sił i środków i dla nas będzie zadaniem na najbliższe pokolenia”. Druga wypowiedź to odrębne opracowanie PPN pod tytułem „Polacy i Żydzi”, w którym autorzy oświadczają, że po raz pierwszy w historii Polski mamy dziś do czynienia z antysemityzmem państwowym, prowadzonym pod eufeministyczną nazwą antysyjonizmu. Polityka ta służy Rosji, która nie tylko narzuca ją swemu satelicie, lecz później jeszcze nieraz perfidnie demaskuje Polaków jako antysemitów w opinii światowej. Autorzy dochodzą do wniosku, że antysemityzm w dzisiejszej Polsce jest fikcją, a jego źródła psychologiczne dawno wyschły.
O ile chodzi o ułożenie przyszłych wzajemnych stosunków z Rosją, PPN stwierdza, że tylko oparcie ich na szczerości i ujawnieniu krzywd wyrządzonych Polsce, postawienie ich na płaszczyźnie rzeczywiście suwerennego równouprawnienia, może w przyszłości doprowadzić do autentycznej przyjaźni między narodami Polski i Rosji, do zabliźnienia wiekowych ran. Jeśli zaś idzie o stosunki polsko-niemieckie, to PPN wypowiada się za zjednoczeniem Niemiec, ale tylko pod dwoma warunkami: 1) bezwzględne uznanie naszej granicy zachodniej, 2) integracja całych Niemiec we Wspólnotę Europejską.
Tu przechodzę do wypowiedzi prasy niezależnej na temat roli Kościoła w obecnej rzeczywistości Polski Ludowej. Według tej prasy główną jego rolą w każdym uwarunkowaniu historycznym jest wierne głoszenie Ewangelii, w której zawarte są przywileje, prawa i obowiązki osoby ludzkiej. By ten obowiązek spełnić, Kościół musi walczyć o prawa zapewniające mu istnienie oraz normalne wykonywanie swego posłannictwa. Walcząc o to, walczy równocześnie, chociaż pośrednio, nie tylko o pełną wolność dla siebie, ale także o wolność jednostki bez względu na jej przekonania religijne oraz polityczne. Gdy ta wolność jest publicznie i brutalnie odbierana, Kościół ma prawo i obowiązek także publicznie piętnować konkretne wypadki niesprawiedliwego traktowania jednostek i społeczności. Tak było i w Polsce po wojnie. Kościół bronił swojej tożsamości i swego istnienia w latach 1949-1955, po tym okresie domagał się rozszerzenia swoich uprawnień w działalności religijnej i wychowawczej. W chwilach dramatycznych napięć między narodem a rządzącymi nim komunistami stawał po stronie narodu, żądając przestrzegania praw człowieka i obywatela. Od uwzględnienia tych żądań uzależniał możliwość normalizacji stosunków między Kościołem i państwem.
Fundamentalna opozycja doktryny katolickiej do doktryny marksizmu była i jest oczywista. Nie dla wszystkich jednak oczywiste jest, że z założeń pryncypialno-religijnych wypływa fundamentalna niezgodność Kościoła z totalitaryzmem. Niech mi tu będzie wolno zacytować słowa księdza Stanisława Małkowskiego z pisma młodych katolików lubelskich „Spotkania” numer 3 pod tytułem „Kościół a totalitaryzm”. „Władza totalitarna – pisze ksiądz Małkowski – jest właścicielką ideologii oraz interpretatorką historii, w sobie samej upatruje racje swego istnienia, podporządkowuje sobie ludzi jako narzędzie dla swoich celów, uznaje tylko te więzi społeczne, instytucje i organizacje, które może kontrolować i przetwarzać… Kościół odrzuca totalitaryzm jako zorganizowane bałwochwalstwo... Dlatego Kościół ze swej istoty jest dla totalitaryzmu przeszkodą. Totalitaryzm jest systemem nieludzkim – mniej lub bardziej otwarcie”.
Na tym tle ideowym doszło do zbieżności akcji Kościoła z ruchami wolnościowymi w kraju. Z jednej strony – powiada ksiądz Małkowski – „określenie celów opozycji i sposobów działania pozwala ustalić, czy zamierzonym przeciwieństwem totalitaryzmu jest inny totalitaryzm, czy anarchia (chaos, stan bezprawia), czy pluralizm jako policentryzm. Jeżeli opozycja broni życia i praw człowieka, to jest siłą rzeczy antytotalitarna i pozytywna w swoim programie”.
Z drugiej strony zaś prasa niezależna polskich ruchów wolnościowych swoje pozytywne stanowisko wobec Kościoła formułuje w sposób jasny i wyraźny. I to nie tylko pisma tak zwane katolickie, jak „Spotkania”, które w oświadczeniu redakcyjnym ogłaszają: „Profil naszych »Spotkań« to obrona katolickich ideałów” czy »Samoobrona polska«, która głosi obronę każdej wartości prawdziwie polskiej, a w szczególności „wiary ojców naszych”. „Droga” nr 7 (Leszek Moczulski w artykule „Rewolucja bez rewolucji”), wprowadza pojęcie priorytetów moralnych, których poza patriotyzmem należy doszukiwać się w motywacji katolickiej i widzi nierozerwalność kultury narodowej z doktryną chrześcijańską. Dla „Spotkań” wybitne znaczenie ma zamieszczony w numerze 2 artykuł ojca Ludwika Wiśniewskiego O.P. „Chrześcijanie wobec walki o sprawiedliwość”, który można uważać za symboliczne oblicze pisma. „Jakie są społeczne konsekwencje – pisze ojciec Wiśniewski – zawierzenia Ewangelii? Czy chrześcijanie z racji swego chrześcijaństwa mają obowiązek angażować się w doczesność? Czy chrześcijanie są odpowiedzialni za wykorzenienie niesprawiedliwości i zła? Czy mają oni obowiązek wkroczyć na arenę, gdzie toczy się walka o ludzkie wartości i ludzkie prawa? Mówiąc krótko – czy chrześcijanie mają obowiązek podjąć walkę o ziemską sprawiedliwość?... Utwierdziło się wśród polskich katolików przekonanie, że nie można stać na uboczu, kiedy dzieje się jawna krzywda”.
Pisarze niezależnej prasy chłopskiej stoją na stanowisku etyki chrześcijańskiej. „Czasy, gdy wieś mogła się niekiedy czuć przeciwstawiona plebanii – pisze Andrzej Stanisławski w »Gospodarzu« nr 8 – należy dziś do bezpowrotnej przeszłości. Jedność celów społecznych, gospodarczych i moralnych coraz bardziej uwidacznia potrzebę wspólnego działania i wzajemnego poparcia”. Głośna opinia Konferencji Episkopatu Polski z 8-9 marca 1978 roku spotkała się z wielkim aplauzem „Gospodarza” nr 4. „Oto najwyższy autorytet moralny jeszcze raz podkreślił, że jest prawdziwym rzecznikiem interesów wsi polskiej i całego narodu”...
W młodzieżowym „Bratniaku” numer 4-5 w związku z artykułem księdza Sroki pt. „Duch, który ożywia” Aleksander Hall poparł stanowisko autora w obronie tradycyjnego katolicyzmu ludowego, zaatakowanego przez Jana Tomasza Lipskiego i Wojciecha Ostrowskiego. Hall stwierdza, że właśnie ten katolicyzm w poważnym stopniu przyczynił się do przetrwania Polaków.
Przedstawiając dokładnie, jak w okresie powojennym spełnianie odwiecznych ról Kościoła: religijnej, społecznej i wychowawczej, było i jest utrudniane, a często uniemożliwiane przez państwo, program PPN wysuwa żądanie: „Kościół Katolicki, który umocnił swój olbrzymi autorytet moralny oporem przeciwko okupantowi i oporem przeciw komunistycznym prześladowaniom, powinien odzyskać pełną swobodę działania i możność wykonywania wszystkich swoich funkcji. Doniosłość roli tej potężnej instytucji powinna znaleźć odbicie prawno-polityczne. Stać się to powinno w ramach całkowitej tolerancji i poszanowania dla innych wyznań i światopoglądów”.
Bezwzględna walka Kościoła z totalitaryzmem w obronie wolności myśli i sumienia znalazła odbicie w stanowisku prasy związanej ze środowiskiem KOR-u. Znamienna pod tym względem jest wypowiedź Jacka Kuronia w „Zasadach ideowych” (str. 50-51), gdy pisze o wartościach nadrzędnych. „Nadrzędną wartością jest dla mnie dobro, suwerenność i twórczość każdego człowieka. W ostatnim dziesięcioleciu wraz z niektórymi przyjaciółmi z październikowej i marcowej lewicy odkryłem Ewangelię, jako uniwersalny kodeks etyczny. Wierzę, że każda epoka musi Ewangelię odczytywać na nowo, i sądzę, ze we współczesnym odczytaniu niemały jest wkład lewicy”. Tu muszę wspomnieć szczerą i kontrowersyjną książkę Adama Michnika pt. „Kościół, lewica, dialog”, wydaną poza zasięgiem cenzury przez Instytut Literacki w Paryżu. Stała się ona zaczynem zmiany dotychczasowego stosunku ideowego byłych komunistów czy ludzi określanych przez Michnika mianem lewicy laickiej do religii i Kościoła. Książka ta odbija się wciąż echem na łamach prasy niezależnej, wywołując z jednej strony poważne recenzje, zawierające elementy akceptacji lub negacji, z drugiej – ataki na autora książki.
Nie mam dostatecznego czasu, by przytoczyć pełne radości, wzruszenia i dumy artykuły prasy niezależnej po wyborze kardynała Wojtyły na tron papieski i wnioski płynące stąd dla przyszłości świata i Polski. Pod tym względem stanowisko było jednolicie entuzjastyczne. Prasa niezależna z okresu wizyty Ojca Świętego w Polsce dotarła do nas tylko częściowo.
Oświadczenie Komitetu Samoobrony Społecznej KOR mówi: „Miliony Polaków niezależnie od wyznawanego światopoglądu słuchały słów Papieża ze zrozumieniem, entuzjazmem i gorącym wzruszeniem… Niemilknące owacje, którymi przyjmowano wypowiedzi Ojca Świętego, świadczyły o tym, jak bardzo jego słowa były oczekiwane, jak celnie Jego przesłanie o prymacie człowieka trafiło w najgłębsze potrzeby duchowe społeczeństwa, nie mogącego się pogodzić z brakiem poszanowania dla praw jednostki i praw narodu.
Z pewnością dla bardzo wielu ludzi w Polsce, a także poza jej granicami, wysłuchanie słów Papieża stało się moralnym zobowiązaniem do podjęcia lub wzmożenia walki w obronie tych praw. Zobowiązaniem takim stało się również dla nas”.
A Oświadczenie Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Polsce ogłasza: „Spoglądając na owoce wizyty Ojca Świętego w Ojczyźnie naszej, czujemy się zobowiązani do wyrażenia naszych uczuć radości, wdzięczności i czci wobec Boga, a także wobec Następcy świętego Piotra Apostoła, »który jest krwią z naszej krwi«. Wdzięczni więc jesteśmy Ojcu Świętemu, że przemawiał do nas językiem wiary i tradycji narodowej, że przypomniał nam tę głęboką prawdę, iż »trwanie narodu jest ciągłym nawrotem do źródeł«, wdzięczni jesteśmy za ukazanie owej żywej, duchowej więzi, łączącej nas z całą ludzkością, ze wszystkimi narodami, szczególnie z tymi, z którymi łączył nas wspólny dziejowy los. Wdzięczni wreszcie jesteśmy za słowa mówiące o konieczności poszanowania praw każdego człowieka i każdego narodu, także narodu naszego, który swe podstawowe prawo do wolności i niepodległości wypracował sobie ciężką krwawicą wśród narodów Europy”.
W „Biuletynie informacyjnym” numer 4/30 ukazał się artykuł Adama Michnika pod tytułem „Lekcja godności”. Pisał on… „powiem tylko, że słuchając homilii Jana Pawła Drugiego na krakowskich Błoniach – czułem się dziwnie. Miałem poczucie, że gdy Papież prosił wiernych katolików… »abyście od Niego nigdy nie odstąpili«, mówił to również do mnie – poganina”.
Czynnikiem łączącym i wspólnym dla całej opozycji demokratycznej jest ustrój polityczny przyszłej Polski. Po ciężkich doświadczeniach totalizmu hitlerowskiego i sowieckiego jedyną odpowiedzią jest demokracja parlamentarna. Program PPN stoi na stanowisku, że w państwie najwyższą władzę sprawować ma naród przez wybranych przez siebie w swobodnym, równym, tajnym, bezpośrednim i proporcjonalnym głosowaniu przedstawicieli.
W „Myślach o programie działania” pisze Jacek Kuroń: „Nie ulega wątpliwości, że demokracja parlamentarna – system stanowiący wynik pracy pokoleń – wciąż jeszcze posiada wiele zupełnie zasadniczych wad. Niemniej jeżeli chodzi o realizację dążeń ogółu członków społeczeństwa i co się z tym ściśle wiąże, efektywność materialną współpracy społecznej, jak dowodzi wielowiekowe doświadczenie, jest on najdoskonalszy wśród stosowanych”. Kuroń oświadcza, że w systemie demokracji parlamentarnej będzie uczestniczył w ruchu demokracji bezpośredniej, która jednak bez demokracji parlamentarnej jest całkowicie bezbronna wobec władzy państwowej.
Od innej strony podchodzi do pogłębienia demokracji parlamentarnej i uniknięcia niebezpieczeństw w jej funkcjonowaniu Marek Tarniewski w artykule „Demokracja, inicjatywa, kontrola społeczna” w „Głosie”, numer 6.
„Oczywiście demokracja nie funkcjonuje bez kłopotów. Z rozmaitych względów – w wielu dziedzinach coraz częściej sprawują władzę specjaliści. Czy i jak można pogodzić demokrację z delegowaniem władzy i jej kompetentnym i sprawnym działaniem… Muszą wtedy istnieć ośrodki społeczne niezależne od władzy, agendy inicjatywy niezależnej od władz i niezależnej kontroli społecznej”. Za takie uważa Tarniewski urzędy ombudsmana w Szwecji, Danii czy Anglii, trybunał konstytucyjny i sądownictwo administracyjne.
Umocnienia demokracji szuka też opozycja demokratyczna w samorządzie na wszystkich szczeblach i we wszystkich dziedzinach działalności państwowej, administracyjnej i gospodarczej. Odnosi się to w wielkiej mierze do stosunków panujących na wsi. „Opinia” numer 5 zamieszcza obszerny skrót memoriału „O równouprawnienie rolników”, gdzie autor, znany działacz ludowy Michał Jagła, rozprawia się z nierównościami dotyczącymi chłopów. „Władze chcą także – pisze »Placówka« nr 1/5 – zniszczyć poczucie godności u chłopa. A przecież wspaniała tradycja wsi i jej politycznego przedstawiciela – ruchu ludowego – pokazują, że wieś polską na samorządność stać”.
Silną podporę dla demokracji i jej funkcjonowania stanowi tak zwana wolność pracy, obejmująca wolne, niezależne związki zawodowe, samodzielne Rady Robotnicze w przedsiębiorstwach, zagwarantowane prawo do strajku oraz wolność zgromadzeń i stowarzyszeń.
Demokracja parlamentarna nie może istnieć bez wolności słowa, bez której nie ma także rozwoju kultury. Czy to będą autorzy krajowi drukujący otwarcie za granicą, czy też podpisujący się imieniem i nazwiskiem w prasie niezależnej – są to osiągnięcia w walce z ustrojem totalitarnym ogromnej wagi. Toteż słusznie pisze redakcja „Spotkań” nr 1: „Ta niespotykana dotąd w PRL ilość niezależnych publikacji świadczy na pewno o jednym: że pomimo lat istnienia rozbudowanego do monstrualnych rozmiarów systemu policyjnego nie udało się zniszczyć w Polakach tego, co stanowi o istnieniu każdego narodu – niezależnej myśli...”. W swoim niezwykle odważnym przemówieniu wygłoszonym na Zjeździe Literatów w Katowicach 7 kwietnia 1978 roku, przedrukowanym w „Zapisie” nr 7, Andrzej Braun poddał ostrej ocenie stan kultury polskiej, uginającej się pod ciężarem cenzury, oraz atmosferę przymusu i reglamentacji panującej w stosunku do pisarzy. „Pisarz – mówił Braun – jeżeli głos jego ma cokolwiek znaczyć i jeśli ma być kimś więcej niźli szeregowym urzędnikiem w »kulturze« – musi zachować obywatelskie prawo do sumienia, osądu i oceny bieżących zjawisk życia społecznego. Jest to bowiem istotą jego powołania i zawodu, sensem jego społecznego statusu. Musi mieć prawo do krytyki literackiej innych dzieł i pisarzy, jeśli widzi w nich coś niepokojącego społecznie czy moralnie”. To, co mówi Braun o roli pisarza, potwierdza prof. Stanisław Ossowski w artykule „Problematyka swobody słowa”, przedrukowanym w „PULSIE” nr 1, o roli uczonego: „Walka o wolność słowa, walka o możność tego, co się uważa za prawdę, jest nieodłącznie związana z rolą społeczną uczonego, a więc i z sensem jego istnienia”.
Z wolnością słowa łączy się ściśle wolność nauki. Nie ma jej – jak mówi Apel 59 – gdy kryteria doboru kadry naukowej i tematów badań określane są przez władze państwowe i mają charakter polityczny. Dlatego należy przywrócić autonomię wyższych uczelni i zapewnić samorządność środowiska naukowego. Temu zagadnieniu wiele miejsca poświęca niezależna prasa młodzieżowa, oparta o zasady SKS-ów, dążąca do odzyskania prawdziwie wolnych związków studenckich.
Środowisko studenckie jest pluralistyczne światopoglądowo i politycznie, a więc – jak pisze Hall w „Bratniaku” nr 1 – nie może być reprezentowane przez jedną polityczną organizację. Jan Ajmer w „Indeksie” nr 1 przypomina, że w nowych przepisach stypendialnych udział w studenckiej organizacji reżymowej wnioskuje o przyznaniu stypendium. Prasa młodzieżowa pełna jest informacji o prześladowaniach policyjnych i administracyjnych na wyższych uczelniach i relegowaniu ze studiów oraz uzasadnionych obaw związanych z groźną dla kultury narodowej reformą szkolnictwa.
Pisząc o wolności nauki, nie można pominąć Towarzystwa Kursów Naukowych (TKN) i innych podobnych inicjatyw, jak Uniwersytet Ludowy w Zbroszy Dużej, gdzie zarówno wykładowcy, jak i słuchacze poddawani są represjom policyjnym oraz wszelkim zabiegom, by do wykładów nie dopuścić. Mimo to TKN wchodzi w kolejny rok swego działania.
Przejdźmy kolejno do zagadnień gospodarczych na łamach prasy niezależnej. Polski ruch oporu u schyłku lat 70. nie posiada jeszcze wyraźnie ukształtowanych, jednolitych poglądów na politykę gospodarczą. Nie ma on więc uzgodnionego programu reform ekonomicznych ani na najbliższe lata, ani na dalszą przyszłość. Można tylko mówić o zasadach ekonomicznych Programu Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, o kilku głównych postulatach zawartych w Deklaracji Ruchu Demokratycznego oraz o pewnych wystąpieniach na łamach prasy niezależnej.
U podstaw wszystkich poglądów polskiego ruchu oporu na politykę gospodarczą leży „zasada dobra społecznego”. Program PPN ogłoszony w maju 1976 roku rozwija tę zasadę i zarysowuje drogi do jej realizacji. W szczególności Program uważa, że „Należy wprowadzić konsekwentne rozdzielenie politycznej i gospodarczej sfery życia państwowego”. Zgodnie z tą zasadą „państwo zachowa w swoim ręku całkowite kluczowe gałęzie przemysłu, przede wszystkim energetycznego”, natomiast „ożywienie gospodarki narodowej wymaga zniesienia narzuconych przez ideologiczny dogmatyzm ograniczeń dotyczących przedsiębiorstw niepaństwowych, przede wszystkim wielkich kooperatyw i spółek akcyjnych”. W dziedzinie handlu bezsensowność monopolu państwowego jest najbardziej oczywista: „Przedsiębiorstwa państwowe i spółdzielcze powinny ograniczyć się do prowadzenia handlu na wielką skalę… Cała zaś reszta sieci handlowej i usługowej będzie działać o wiele bardziej sprawnie i dochodowo, kiedy się ją odda w ręce prywatnych właścicieli albo małych spółek samorzutnie organizowanych”. Wreszcie zasadniczej zmianie musi ulec polityka agrarna: „Rolnikom trzeba zagwarantować własność posiadanej ziemi, usuwając widmo kolektywizacji, umożliwić dowolne skupywanie ziemi i maszyn rolniczych, a także zatrudnianie pracowników. Należy znieść ograniczenie obszarów uprawianych przez indywidualnych właścicieli, a spółki oprzeć na dobrowolności i całkowitej autonomii. Modernizującym gospodarstwa rolnikom należy udzielać odpowiednich kredytów”. Ponadto Program PPN podkreśla konieczność dopuszczenia „pracowników wszystkich przedsiębiorstw państwowych, a przede wszystkim zakładów produkcyjnych, do współzarządzania tymi przedsiębiorstwami”.
Deklaracja ruchu demokratycznego z roku 1977, podpisana przez 110 czołowych przedstawicieli wolnościowego ruchu oporu, wśród ogólnych postulatów wolności kładzie silny nacisk na wolność pracy. Deklaracja stwierdza, że „wolności tej nie ma, gdy władza państwowa uzurpuje sobie prawa jedynego pracodawcy, a związki zawodowe podporządkowane są partii rządzącej”. Deklaracja domaga się zapewnienia wszystkim pracującym możliwości swobodnego wyboru własnej reprezentacji zawodowej, niezależnej od organów państwowych lub partyjnych, oraz zagwarantowania prawa do strajku. W szczególności „niezbędne jest tworzenie przedstawicielstwa chłopów i drobnych wytwórców”. Deklaracja podkreśla również ważność swobody konsumenta – sformułowania się ruchu konsumentów, który wziąłby kontrolę w tej dziedzinie w swoje ręce.
Podpisany pod Deklaracją nestor polskiej ekonomii politycznej, prof. Edward Lipiński, rozpracował niektóre zasady ekonomiczne Deklaracji w „Głosie” (nr 2, początek 1978 roku), w artykule „Fikcja i rzeczywistość”. Potępia totalitaryzm i stwierdza, że bez pluralizmu politycznego nie może być mowy o polityce wiodącej do maksymalizacji dobra społecznego. Poddając krytyce system planowania centralnego w PRL, prof. Lipiński demaskuje ten system jako fikcję, gdzie zamiast planowania centralnego zastosowano zasadę zarządzania centralnego, a więc zbiurokratyzowanie działalności gospodarczej i administrowanie w sposób dyktatorski czy wprost policyjny. Prof. Lipiński akcentuje potrzebę wiarygodnej informacji ekonomicznej, zmiany systemu selekcji kadry kierowniczej w przedsiębiorstwach, pracowniczych rad nadzorczych, konkurencji gospodarczej i samoobrony konsumentów.
W marcu 1978 roku Niezależna Oficyna Wydawnicza opublikowała „Uwagi o sytuacji gospodarczej kraju”, opracowane przez anonimową grupę zawodowych ekonomistów, poprzedzone jednak wstępem prof. Lipińskiego. Podkreślił on minimalizm autorów, co tłumaczy tym, że postanowili oni zmieścić swe propozycje w ramach tak zwanej kierowniczej roli partii, ufając, że ich opracowanie zostanie zauważone przez władze. Większość „Uwag” poświęcona jest omówieniu sytuacji gospodarczej, przyczyn obecnego kryzysu i dróg wyjścia z niego. Autorzy „Uwag” m.in. kładą nacisk na konieczność uświadomienia przez społeczeństwo, że wzrost spożycia i płac nie może być obecnie szybki, ze względu na olbrzymie zadłużenie, przekraczające ich zdaniem 20 miliardów dolarów, spadek przyrostu ludności w wieku produkcyjnym, pogorszenie się bilansu surowców energetycznych i konieczność zwiększenia nakładów na rolnictwo w związku z jego mechanizacją. Doraźny program oszczędnościowy powinien też obejmować kroki zmierzające do likwidacji przywilejów i ograniczenia rażąco wysokich dochodów niektórych grup ludności oraz zredukowanie nadmiernie rozbudowanego aparatu centralnej biurokracji. Na dłuższą metę „Uwagi” żądają planowania w imię dobra społecznego, wyrównania dochodów, samorządu pracowniczego oraz powołania niezależnej od władz państwowych organizacji konsumentów. Te propozycje autorów „Uwag” nie wykraczają poza ramy Deklaracji Ruchu Demokratycznego, ale ciąży na nich, że adresowane są do rządu, do kierownictwa partii sprawującej władzę.
Ten adres i minimalizm autorów „Uwag” wywołał artykuł „Diagnoza i program” w numerze 1 „Drogi” (lato 1978), stanowiący stenogram ze spotkania ekonomistów Walentego Niedbała, Krzysztofa Ostańca, Andrzeja Skrzętnego (nazwiska te wydają się być pseudonimami) z członkami zespołu redakcyjnego „Drogi”. (Dla skrótu wspomnianych ekonomistów nazywać będziemy NOS). NOS uważa minimalizm autorów „Uwag” za błąd taktyczny i psychologiczny, komuniści bowiem traktują minimalizm jako wyraz słabości, a ustępują tylko przed siłą, która może grozić ich władzy. NOS przeciwstawia się więc propozycjom ograniczania żądań podwyżek płacowych i odrzuca motywację opartą na wielkości długów zagranicznych. Długi te powinny być spłacone przez przemysł, który z nich korzystał. Natomiast żądania podwyżkowe płac są jak najbardziej uzasadnione, gdyż stopa życiowa polskiego robotnika i pracownika jest o wiele niższa niż w krajach Europy Zachodniej i niższa niż w większości europejskich krajów tzw. socjalistycznych. NOS przypomina, że nawet niedawny tak zwany manewr gospodarczy, polegający na częściowych zmianach strukturalnych i administracyjnych i „otwarcia” planu, został ogłoszony pod presją wypadków z czerwca 1976 roku.
„W tej sytuacji nawoływanie przez opozycję do rezygnacji z podwyżek płac oznaczałoby rezygnację z jedynego narzędzia, przy pomocy którego można wymusić na partii pewne, tak konieczne zmiany”. Choć niektóre propozycje „Uwag” NOS uważa za słuszne, błąd zasadniczy widzi w adresowaniu „Uwag” do władzy, a nie do społeczeństwa, które powinno otrzymać od ekonomistów program maksymalny.
Dyskusja trwa i emigracja proszona jest o włączenie się w jej nurt. Na naszą szczególną uwagę zasługuje jeszcze pogląd profesora Karola S. w numerze 7 „Głosu” (maj ‘78), który w polemice z autorami „Uwag” kładzie nacisk na radykalną reformę cen poprzez przywrócenie mechanizmu rynkowego, na zmianę zasadniczych kierunków produkcji, tj. przesunięcie z przemysłu ciężkiego do przemysłu lekkiego i spożywczego, na zmianę kierunku handlu zagranicznego tak, by go uniezależnić od Rosji, oraz na wprowadzenie nowej polityki rolnej, która by zapewniła rozwój gospodarstw indywidualnych zgodnie z programem PPN i niezależnego ruchu ludowego. Profesor S. zwraca się do społeczeństwa jako całości i rozprasza przy tym hipnotyzująco działające przekonanie o niezmierzonej jakoby potędze Rosji. Rosja jest uważana za gwarantkę obecnego stanu w Polsce i partii „udało się wmówić ludziom, że jej »socjalizm« jest tak nieuchronny jak śmierć”. „W rzeczywistości – pisze profesor S. – obecny system został stworzony przez ludzi i przez ludzi może być obalony”.
Z powyżej przytoczonych zasad programowych niezależnej prasy wyłania się niepodległa Polska, państwo demokratyczne, wolnościowe, tolerancyjne, społecznie sprawiedliwe, szukające dla siebie miejsca w prawdziwie wolnym świecie. Rodzi się ona powoli w ciężkiej walce opozycji demokratycznej w kraju z narzuconym jej systemem dominacji sowieckiej.
Choć w zupełnie zmienionych warunkach, choć niektóre problemy zostały już w latach powojennych załatwione, a na ich miejsce przyszły nowe do rozwiązania, siły swe czerpie z testamentu Polski Podziemnej. Dzisiejsza walka w Polsce wymaga od nas jeszcze większego niż dotąd zjednoczonego wysiłku, odpowiedzialności politycznej i pomocy materialnej. Niech ten nasz Zjazd zwołany pod hasłem jedności z walczącym krajem stanie się trwałym świadectwem, że emigracja ma pełną świadomość tego obowiązku. Cel mamy jeden: wolność. Jak pisał angielski poeta z XVII wieku, John Dryden:
Of all the tyrannies
of human kind,
The worst is that
Which persecutes the mind.
co w polskim tłumaczeniu poety Bronisława Przyłuskiego brzmi:Bo ze wszystkich tyranii
Na ludzkim padole
Te najgorsze, co łamią
Myśl i wolną wolę.
W 200 lat później, prawdopodobnie nie znając Drydena, napisał to samo Norwid innymi słowami:Ogromne wojska, bitne generały,
Policje tajne, widne i dwupłciowe
Przeciwko komuż tak się pojednały?
Przeciwko kilku myślom – co nie nowe.
Lidia Ciołkoszowa
Powyższy tekst to referat wygłoszony na Zjeździe Jedności z Walczącym Krajem, zorganizowanym w Londynie 1-2 września 1979 r. Następnie opublikowano go w postaci broszury, Instytut Badania Zagadnień Krajowych, seria „Studia krajowe”, zeszyt 5, Londyn 1979.
Publikowaliśmy już inne teksty Lidii Ciołkoszowej:
- Rewolucyjny charakter rządu ludowego [1948]
- Socjalizm w Austrii [1958]
- Zjazd paryski [1967]
- Zapomniany pionier [Stanisław Barański]
Lidia Ciołkoszowa (1902-2002) – dr nauk historycznych, publicystka, działaczka ruchu socjalistycznego. Od 1920 r. członkini PPS, od 1934 r. wchodziła w skład Rady Naczelnej tej partii, mocno zaangażowania w prace Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. Po wybuchu wojny na emigracji w Londynie, gdzie była członkinią Komitetu Zagranicznego PPS. Nigdy nie uznała władz komunistycznych w Polsce i nie wróciła do kraju po wojnie. W latach 1948-1960 wchodziła w skład Centralnej Rady PPS, po rozłamie w partii działaczka Centralnego Komitetu PPS. Po połączeniu struktur emigracyjnych PPS w roku 1987, wybrana przewodniczącą Centralnej Rady Partyjnej. Po upadku PRL-u, na XXV Zjeździe PPS w roku 1990 w Warszawie wybrana dożywotnio Honorową Przewodniczącą PPS. Autorka wielu tekstów publicystycznych, audycji radiowych i opracowań naukowych, z których najważniejsze są napisane wspólnie z mężem Adamem dwa tomy pracy „Zarys dziejów socjalizmu polskiego” (planowane kolejne tomy nie powstały z powodu śmierci A. Ciołkosza). Odznaczona Krzyżem Polonia Restituta przez Prezydenta Lecha Wałęsę.