Adam Ciołkosz
Znaku, nasz znaku...
[1933]
Dzień 1 maja jest najściślej związany z pojęciem Czerwonego Sztandaru. Wszystko w tym dniu kąpie się w czerwieni. Nad tłumami płyną chorągwie czerwone, w butonierkach tkwią czerwone goździki, dzieci robotnicze powiewają czerwonymi proporczykami, trybuny wiecowe oplecione są czerwienią. Uzasadnienie barwy robotniczego sztandaru mamy w słowach pieśni: „A kolor jego jest czerwony, bo na nim robotnicza krew”. To jest proste i jasne i nie wymaga tłumaczenia.
Nie wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę z tego, jaka potęga tkwi w samym tym fakcie, iż na całej kuli ziemskiej robotnicy demonstrują pod jednakowym godłem. Nie ma na świecie drugiego – obok Socjalizmu – ruchu społeczno-politycznego, który by mógł powołać się na podobny symbol, oplatający świat. Wprawdzie ostatnimi laty powstały rozliczne „ruchy” i organizacje o charakterze międzynarodowym. Między nimi są ruchy o charakterze humanitarnym, jak „Czerwony Krzyż”, ruchy dotykające pewnej dziedziny zjawisk kulturalnych, jak „Esperanto”, wreszcie pewne organizacje o cechach międzynarodowych, jak „Unia paneuropejska”. Jedne z nich atoli nie mają politycznych celów i politycznych metod działania, inne – mając nawet cele polityczne, nie mają tak uniwersalnego charakteru jak Socjalizm. Toteż symboliczne godła tych ruchów nie porywają tak, nie rozpłomieniają uczuć i wyobraźni. Krótko mówiąc, nie ma na świecie drugiego godła, które byłoby tak proste, jasne, zrozumiałe i porywające jak Sztandar Czerwony.
Cóż nadaje tak przemożne znaczenie moralne prostemu symbolowi, kawałkowi czerwonej tkaniny? Niewątpliwie działa tu bardzo silnie moment legendy. Czerwony sztandar jest otoczony legendą ludową. Jego pochodzenie tkwi w mrokach tajemnicy. Kiedy się pojawił, kto obmyślił ten prosty symbol, z jakiej okazji i dla jakich celów – nie wiadomo. Kroniki notują, że już na barykadach 1848 roku w Wiedniu robotnicy mieli czerwone sztandary. Ponadto niczego więcej nie wiemy. Ale już ten jeden stwierdzony fakt dowodziłby, że godło nasze powiewa od lat osiemdziesięciu pięciu!
Legenda Czerwonego Sztandaru opiera się nie na słowach pieśni, ale na żywym fakcie przelewanej przez robotników krwi. Tyle krwi widziała robotnicza klasa, swojej serdecznej krwi, przelanej w walkach o swój byt, że w oczach robotniczych każda czerwona chorągiew ubarwiona jest nie w drodze chemicznych procesów w fabryce, ale zaczerwieniła ją krew ludzka – każdy żołnierz wie, że nic nie łączy tak bardzo, jak wspólnie przelana krew. Przelana krew klasy robotniczej całego świata powiewa nad nami na naszych sztandarach – oto jest mocniejsze od śmierci wiązadło milionów!
Historia Socjalizmu polskiego zna wiele wypadków, w których czerwień symboliczna na sztandarze mieszała się z krwią ludzką. Wspomnę choćby robotnika Kałuszewskiego, który niosąc sztandar w grudniu 1922 roku poległ w Warszawie, ugodzony kulą... Krew ubarwiła sztandar... Dnia 8 listopada 1923 roku, gdy karabiny maszynowe ogniem swym siekały robotników tarnowskich, jeden z nich, nazwiskiem Bożek, umierając prosił, aby grzebać go pod Czerwonym Sztandarem. Jest coś do głębi wzruszającego, coś wprost wstrząsającego w tym umiłowaniu robotniczego godła, umiłowaniu za życia i w obliczu śmierci...
W społeczeństwach anglosaskich kult sztandaru odgrywa wielką rolę. W Imperium Brytyjskim i w Stanach Zjednoczonych Ameryki sztandar narodowy jest przedmiotem kultu wyjątkowego. Kult ten stanowi integralną część swoistego „patriotyzmu” tych krajów, wyrażającego się w takich hasłach, jak „Right or wrong, my country” (czy ma słuszność, czy jej nie ma, stoję po stronie mego kraju) lub amerykańskie „America first in the world” (Ameryka pierwsza w świecie). Kto walczy z nacjonalizmem w tych krajach, walczy w nich także z kultem tych sztandarów, jako sztandarów partykularnych.
Lecz jakiż ma być sztandar ludzkości? Jeden tylko być może pasowany na sztandar całego świata: sztandar czerwony. Były czasy, kiedy zdawało się, że inne godła będą takim powszechnym symbolem, przede wszystkim godło religii uniwersalnej – chrześcijańskiej. W średniowieczu panowała zasada o zwierzchnictwie papieża nad wszystkimi książętami świeckimi. W epoce wojen krzyżowych i wypraw zakonnych na podbój krajów pogańskich, można było się łudzić, że urzeczywistni się „jeden pasterz i jedna owczarnia”. Schizma i Luter rozbili te marzenia. Kościół jest wciąż jeszcze potęgą w sensie politycznym, wciąż jeszcze podnosi pretensje do charakteru uniwersalnego w sensie jednolitego światopoglądu, ogarniającego wszystkie dziedziny życia, ale jego możliwości opanowania całego świata są wyczerpane.
Ostatnimi czasy wykluwało się coś w rodzaju międzynarodówki faszystowskiej. Mussolini pierwotnie zapewniał, że faszyzm nie jest artykułem eksportowym, ostatnio natomiast przepowiada, że w ciągu najbliższych lat cała Europa będzie faszystowska i całe szczęście, że nie mówi jeszcze o całym świecie. Ale ostatnie wydarzenia rzymskie dowodzą, że międzynarodówka faszystowska jest niepodobieństwem, co najwyżej może dojść w Europie do dwóch terytorialnie zorganizowanych międzynarodówek faszystowskich z celem wzajemnej walki i wojny. Jedno wspólne potrafiła tylko do tej pory ustalić faszystowska międzynarodówka, to jest starorzymskie pozdrowienie, bo nawet barwy koszul są w każdym kraju inne. Międzynarodówka faszyzmu jest niemożliwością, zbyt silne sprzeczności wewnętrzne rozsadzają kapitalizm współczesny, macierz faszyzmu.
Tak więc sztandar faszyzmu może być tylko sztandarem wojny, sztandar czerwony zaś jest sztandarem pokoju i dlatego on jeden może być sztandarem ludzkości. Wydaje się, że możliwości pokoju są dzisiaj od nas tak odległe, jak nigdy jeszcze. Zasada międzynarodowej walki z niebezpieczeństwem wojny polegała na tworzeniu w każdym kraju zorganizowanych sił robotniczych, gotowych aktywnie przeciwstawić się wojnie. Przed wojną, z jednej i drugiej strony Renu partie socjalistyczne zapewniały, że w razie wybuchu wojny niemiecko-francuskiej podniosą żagiew wojny domowej. To była gwarancja pokoju, którą kapitalizm w lipcu 1914 roku mimo wszystko potrafił wewnętrznie sparaliżować. Ale już nad Newą nie działała zasada, która obowiązywała nad Renem. Przeciwwojenna solidarność proletariatu niemieckiego i rosyjskiego mogła mieć znaczenie tylko moralne, gdyż polityka caratu z Socjalizmem rosyjskim na wypadek wojny się nie liczyła i obalenie caratu w warunkach pokojowych nie było możliwe. Takich jak Rosja bastionów reakcji jest dzisiaj w Europie więcej, by wskazać choćby tylko na Włochy i Niemcy. Tylko zwycięska rewolucja może tam zapewnić proletariatowi możliwość realizacji jego polityki międzynarodowego porozumienia, a wydaje się nad wyraz wątpliwe, by rewolucja taka była możliwa w czasach pokojowych i środkami pokojowymi.
Stwarza to oczywiście duże trudności w polityce proletariatu i konieczność obmyślenia nowej taktyki. Ale bynajmniej nie ulega przekreśleniu ani zachwianiu sama słuszność wytycznych międzynarodowego Socjalizmu. Przychodzi nam przeżywać ciężkie i twarde dni, które musimy przetrwać i przetrwamy. Mowa tu nie o rozpaczy straceńców, którym honor nakazuje walczyć do ostatka, choć bez nadziei zwycięstwa. Nie. Walczymy z pewnością zwycięstwa w duszy.
Rewolucja 1905 roku została stłumiona, ale w 10 lat później odżyła – tym razem zwycięska. Gdy we Francji dawniej umierał król, na flankach stawał trębacz i głosił: „Le roi est mort, vive le roi” (król umarł, niech żyje król). Hasłem proletariatu musi być dzisiaj: „Zwycięża kontrrewolucja, niech żyje rewolucja”.
I ona żyje. I ona zwycięży!
Czerwony Sztandar powiewa dziś nad nami. Jedni upstrzyli go swymi „dodatkami”, komunistycznym sierpem i młotem. Inni go splugawili faszystowską swastyką. Jeśli sztandar ten ma zwyciężyć, musi odrodzić się w swoim pierwotnym wyglądzie, bez dodatków i przeróbek. Prosty, czerwony – jeden sztandar jednej klasy robotniczej.
Adam Ciołkosz
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w PPS-owskim dzienniku „Robotnik” nr 146/1933, 30 kwietnia 1933 roku. Od tamtej pory nie był wznawiany, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Na potrzeby Lewicowo.pl przygotował Przemysław Kmieciak. Jako grafikę wykorzystano PPSowski plakat z lat 30., dzięki uprzejmości fanpejdża https://www.facebook.com/przywrocmypamiecopatronachwykletych/
- Kategorie:
- Historia lewicy
- Publicystyka
- Teksty