„Trybuna Ludów”
W marszu do nowej Europy
[wrzesień 1940]
Do starej Europy powrotu nie ma. Tak jak nie ma powrotu do Polski sprzed września, do Francji sprzed czerwca. Nie ma powrotu do wczoraj.
Wczoraj to Europa, którą zrodził Wersal. Miotana sprzecznościami gospodarczymi i społecznymi, przeżarta faszyzmem, Europa wobec ustawicznego widma wojny, bezwolna i bezradna.
Wczoraj to rosnący, potężniejący i zbrojący się w błyskawicznym tempie zaborczy imperializm Niemiec hitlerowskich. Wczoraj to brak woli prewencyjnego wobec hitleryzmu oporu, ujawniony przez reakcję wszystkich krajów, których klasowe interesy i sympatie kazały do ostatka lekceważyć, wbrew ostrzeżeniom obozu socjalistycznego, hitlerowskie niebezpieczeństwo, zagrażające niepodległości państw. Odwrotnie, solidarność klasowa kazała jej do ostatka popierać Hitlera i faszyzm międzynarodowy, jako wypróbowanego dusiciela ruchów wolnościowych.
Przecież jeszcze bohaterski Madryt Czerwony zdobywał Hitler w sojuszu z reakcją całej Europy, od naszych bezmyślnych Oenerów począwszy, na sztabie generalnym francuskim skończywszy. Ci wszyscy, którzy choćby szkaplerzykami wysyłanymi generałowi Franco fundowali jak mogli potęgę Hitlera jako sojusznika reakcji, fundowali równocześnie jego potęgę jako wroga niepodległości własnych państw.
Jawny sojusz międzynarodowego wstecznictwa z Hitlerem przeobraził się z czasem w miarę ujawnianych planów zaborczych Hitlera w politykę ustępstw i uległości, która stworzyła Monachium i pogrzebała wolność Austrii i Czechosłowacji. Reakcja wszystkich krajów powoli, niechętnie, wbrew sercu, odklejała się od lepu, na jaki złapał ją ideologicznie Hitler swoją „antymarksowską”, „antybolszewicką” frazeologią.
Wreszcie, w sprowokowanej przez Hitlera, w dogodnym dla siebie momencie wojnie, musiała się znaleźć, choćby z tytułu swego kierownictwa nad państwami, z Hitlerem w stanie wojny.
Było za późno. Długie lata flirtu z Hitlerem na antywolnościowe tematy nie sprzyjały przygotowywaniu państw do wojny z Niemcami, odwrotnie, osłabiały czujność wobec niebezpieczeństwa, rozsadzały wewnętrznie państwa faszystowską propagandą, prowokowały rodzime reakcje do nieudolnego naśladowania Hitlera w antywolnościowych rozgrywkach wewnętrznych. Co gorzej, bezmyślnością i celowym egoistycznym krótkowidztwem reakcji politycznej zarażały się z profesji przecież, zdawałoby się, czulsze na niebezpieczeństwa zewnętrzne, sztaby generalne. Te zajmowały się wszystkim innym, polityką wewnętrzną, partiami, polityką mniejszościową, chrzczeniem prawosławnych, szlachtą zagrodową, we Francji windowaniem politycznym faszystowskiego „Ognistego Krzyża”, a najmniej istotnym przygotowaniem do wojny, której przeważnie, w tak szybkim czasie, w ogóle nie przewidywano.
Musiało być za późno. Międzynarodowy obóz socjalistyczny, największe partie robotnicze Europy, między innymi polska, już w roku 1933 w uchwałach swoich jasno sformułowały, że „faszyzm to wojna i niebezpieczeństwo zagłady niepodległości i wolności państw Europy”. Ostrzeżenie zlekceważono, diagnozę uznano za fałszywą, obozowi wolności, który toczył z faszyzmem walkę od samego początku odpowiedziano sojuszem z jego wrogiem, wspólnie z Hitlerem zdobywając pierwsze fortece własnych państw, rozsadzając najważniejsze punkty oporu, jakimi były masy ludowe. Pamiętamy przecież pod protektoratem Śmigłego dokonywane faszystowskie próby Koca, całkowitego odepchnięcia mas ludowych od Państwa. Dźwięczą nam jeszcze w uszach odgłosy wściekłej nagonki na ruch robotniczy i chłopski, pogardliwie „fołksfrontem” nazywany…
Aparaty państwowe, które w roku 1939 stanęły do walki z Hitlerem, toczonej już od lat przez osamotniony obóz wolności, przybyły nie tylko za późno, ale i przeżarte rozsiewanymi od lat przez Hitlera bakcylami antywolnościowymi, oderwane od mas, niezdolne do niezłomnej walki. Przybyły sztaby generalne niedołężne, nieprzygotowane, nie z tego świata. Sojusznik więc okazał się jeszcze słabszym, niż to można było przewidzieć. Aparaty państwowe, tak mocne w przeprowadzaniu rozgrywek wewnętrznych z masami, rozlatywały się niemal od pierwszego uderzenia. Dowództwa wojskowe, które w czasie pokoju okazywały niesłychaną jurność polityczną i wszechstronne zainteresowania, albo uciekały, jak w Polsce, albo się poddawały, jak we Francji, przy pełnej aprobacie reakcyjnych grup politycznych. Potężne państwa i małe państewka walczące i po kupiecku „neutralne”, wszystkie, jak przedtem trudno się dały nakłaniać do solidarnego działania, jak spekulowały jedynie na późniejsze miejsce w kolejce śmierci, jak do końca nie rozumiały podstawowego warunku powodzenia walki, leżącego w działaniu równoczesnym i solidarnym, jak za późno odnalazły drogę obrony niepodległości, tak wszystkie dziś odnajdują zagubione pojęcie solidarności we wspólnym jarzmie Hitlera. Zniszczona Europa, rozbite armie, zmarnowany olbrzymi kapitał entuzjazmu do walki o wolność mas ludowych! To była Europa wczorajsza. Ta, jeśli wróci, to tym samym rytmem dziejów stoczy się w jeszcze głębszą przepaść. To było wczoraj, do którego powrotu nie ma.
Istnieje Dziś i istnieje Jutro.
Dzisiaj – to Europa realizacji koncepcji faszystowskiej, „naród panów” i narody niewolników…
Jutro? O jakie jutro walczą ludy Europy? Czy o powrót do stanu sprzed września 1939 r.? O to, aby jeszcze raz przeżyć okres miotania się Europy w sprzecznościach? Aby jeszcze raz na jakichś wersalskich traktatach wykwitał faszyzm? Aby znowu okres pseudopokoju był tylko przygotowywaniem nowej wojny? Co o tym myśli żołnierz walczący dziś o wolność? Co o tym jutrze myśli lud pracujący wszystkich krajów, wszyscy w jarzmie totalnej niewoli?
Wiemy, jakie jutro zwiastowali Europie ideolodzy burżuazji. Myśliciele, jak Spengler, mogli jej wróżyć co najwyżej rychły upadek i zgon i zatopienie w świecie żółtym [azjatyckim]. Nacjonalistyczni wodzowie ilekroć wybiegali poza problemy własnego szowinizmu powtarzać tylko mogli, jak Dmowski za Spenglerem, ponure przepowiednie o upadku i zmierzchu Europy. Marzyciele snuli pomysły mglistej Pan-Europy, w której wszystkie istniejące sprzeczności i powikłania nie usunięte zmianami ustrojowymi, narastając, wysadziłyby w krótkim czasie w powietrze domek z kart. Realizatorzy faszystowscy ukazują nam przyszłość Europy zjednoczonej w niewoli u Hitlera.
Jeżeli trwa i potężnieje z dniem każdym walka z tą koncepcją kajdan, to cele ostateczne tej walki muszą być jasno ukazane. Samo zrzucenie okupacji po to, aby państwa i państewka Europy znowu po pewnym czasie dały się ujarzmiać nowym wstecznym siłom wyrastającym z ich słabości, niesolidarności, naiwności, egoizmu i krótkowidztwa burżuazji – to jest za mało. Jeżeli coraz to rozlewa się straszliwa powódź, to na przyszłość nie wystarczy przygotowywać łodzie ratunkowe do ucieczki, ale trzeba się zabrać wreszcie do całkowitego, ostatecznego uregulowania źródeł powodzi. To znaczy, że trzeba uregulować problem Europy jako całości.
Problemy każdego z osobna narodu tworzą jeden wielki, wspólny problem Europy. Nie ma żadnej realnej siły, która by będąc równa potędze faszyzmu mogła wyzwalać poszczególne narody z osobna, tak jak nie było siły, która by im pozwoliła obronić z osobna swą niepodległość.
Nie powstanie niepodległa Polska, jeśli równocześnie nie powstaną Francja, Czechy, Belgia, Norwegia, Dania, Holandia.
Zrzucenie okupacji odbywać się może tylko równolegle i wywołane być może tylko czynnikiem działającym wszędzie od Atlantyku po Karpaty, z jednakową mniej więcej siłą. Tym czynnikiem może być między innymi wywołana przedłużaniem się niszczącej wojny rewolucja w Niemczech. Należy jednak pamiętać, że prawdopodobieństwo takiej rewolucji może być odsuwane przez stopniowe zamienianie przez Hitlera całego narodu niemieckiego w policjantów i wyzyskiwaczy Europy. Dałoby to Niemcom niewątpliwe podwyższenie stopy życiowej, przy obniżeniu jej w reszcie Europy. Mogłoby to być przez pewien czas spożywane przez naród niemiecki jako środek zastępczy, jako jeszcze jeden „ersatz” prawdziwych owoców zwycięstwa, którymi byłyby dla Niemiec zdobyte kolonie. Spożywanie tych „ersatzów” zwycięstwa może rozwój rewolucyjnych nastrojów w Niemczech na dłuższy nawet czas hamować, zrzucając w całości skutki głodu w Europie na narody podbite. Tych bunty głodowe i wzrost nienawiści do okupantów skutecznie mogą do czasu być powstrzymywane przez syty naród niemiecki, zamieniony w policję faszystowskiej ,,Pan-Europy”. Oczywiście do czasu.
Czynnikiem więc sprzyjającym zrzuceniu okupacji może być albo militarna klęska Niemiec i połączone z nią powstanie zbrojne ludów Europy, albo też wywołane w odpowiedniej koniunkturze militarnej i rewolucyjnej wewnątrz Niemiec, narastającej na skutek przedłużania się niszczącej wojny, powszechne powstanie zbrojne ludów Europy.
Powszechność i równoczesność powstania zbrojnego, podstawowy warunek jego powodzenia, wychodzi już ze sfery marzeń i teoretycznych obliczeń, ponieważ wypływać będzie z realnych zupełnie przesłanek.
Równoczesna prawie dojrzałość do rewolucji wszystkich ludów Europy wypływać będzie przede wszystkim z jednakowego położenia w „Pan-Europie” Hitlera. Ta wspólność położenia będzie się pogłębiać w miarę trwania okupacji, operującej jednakowymi wszędzie metodami. Ugruntowywać się będzie jednakowo podrzędną rolą wyznaczaną przez Niemcy wszystkim ujarzmionym ludom i kolosalną obniżką stopy życiowej narodów zachodnich, upodobnionych w swej roli wyznaczonej im przez Niemcy do narodów europejskiego wschodu. Poczucie wspólnej niewoli będzie jeszcze jednym czynnikiem zespalającym narody.
Ze wspólnego gospodarczego i politycznego położenia wypłynie międzynarodowa wspólnota ideologiczna, streszczająca się w haśle wspólnej o wolność walki. Hasło międzynarodowej solidarności ludów zdobyło swoją międzynarodową bazę masową, znajdzie ono w ludach Europy siłę realną, która je poniesie ku realizacji.
Ta wspólna i równoległa walka wszystkich ludów Europy z okupacją przestanie być w odpowiedniej koniunkturze militarnej hasłem tylko – stanie się zadaniem praktycznym. Więcej, wspólność i równoległość walki stanie się warunkiem powodzenia i będzie najskuteczniejszym narzędziem zdolnym rozpruć oplatający wszystkie ludy pierścień okupacji.
Ta wspólnota musi stać się też narzędziem organizowania nowej Europy. Powszechne powstanie zbrojne ludów europejskich przejść musi w swoją fazę rewolucyjną. Walka z faszyzmem jako okupantem, musi być równocześnie walką o wolnościowe oblicze własnych narodów, musi być równocześnie walką z Europą wczorajszą, która ten faszyzm zrodziła, musi być wojną prewencyjną, stoczoną przez ludy przeciw możliwościom tkwiącym w ustroju kapitalistycznym wywołania nowej wojny, a więc walką o jutro Europy, nie podobnej nie tylko do faszystowskiego dzisiaj, ale też i do kapitalistycznego wczoraj.
Rzecz więc w tym, aby moment równoczesnego zrzucania okupacji nie stał się momentem rozejścia się ludów Europy po odrębnych drogach wolności. Dla wszystkich może być tylko jedna droga wolności: wspólna w rewolucyjnym zespoleniu wolnych ludów nad budową nowej wspólnej Europy. Wszystkie inne drogi będą beznadziejnymi manowcami do przepaści już ostatecznej, do nowej wojny.
Budować nową Europę jako całość, stworzyć prawdziwy, tzn. trwały pokój, urządzić Europę jako wspólnotę wolnych ludów, może tylko międzynarodowy, rewolucyjny czyn mas robotniczych i chłopskich.
Tylko rządzące masy ludowe pozwolą rozwinąć się w pełni wszelkim twórczym odrębnościom narodowym, nie pozwalając równocześnie na wykorzystywanie tych odrębności przez kapitalistyczne kliki i na tworzenie w poszczególnych narodach masowych ruchów wstecznych, stanowiących zarzewie wojny między narodami.
Ruch robotniczy, zrodzony z potężnego nurtu śmiałej, twórczej myśli i z marzeń umęczonych ludów, dobrze wyczuwa ten podziemny dziś rytm, jakim narody maszerują do nowej Europy. To nasza, obozu wolności sprawa, nasze zadanie, aby Wiosna Ludów, która przyjdzie, nie rozpłynęła się w poszumie czerwonych sztandarów tylko, aby powojenne hasło „nigdy więcej wojny” nie było tylko kapitałem politycznym dla egzaltowanych burżuazyjnych marzycieli, niedołężnie dukających o pokoju na kapitalistycznym wulkanie.
To naszą sprawą jest, aby marsz ku nowej Europie nie odbywał się po mlecznej drodze marzycieli, z której upadek byłby bolesną katastrofą, ale po twardej drodze planu i realizacji.
W przygotowaniu tego planu w skali międzynarodowej, dużą rolę odegrać muszą londyńskie robotnicze i chłopskie reprezentacje ludów Europy, wraz z coraz potężniejszą angielską Partią Pracy. Realizować go będą powstańczym i rewolucyjnym czynem masy ludowe Europy, aby przeszłości już nigdy nie powtarzać, niewoli u Hitlera na żadną inną, stalinowską nie zamieniać, ale aby niezłomnym wysiłkiem zbudować solidarną EUROPĘ WOLNYCH LUDÓW.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się we wrześniu 1940 r. w podziemnej „Trybunie Ludów”, wydawanej przez konspiracyjne środowisko socjalistyczne. Przedrukowujmy go za „Z Pola Walki. Cele i drogi podziemnego ruchu robotniczego w Polsce (1939-1942)”, Nakładem „Nowej Polski”, Londyn 1943. Był to zbiór tekstów, które uprzednio ukazały się w Polsce w podziemnych czasopismach i na ulotkach różnych środowisk odwołujących się do ideałów demokratycznego socjalizmu. Od tamtej pory prawdopodobnie nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
- PPS-WRN: Manifest „Do ludów świata” [1941]
- Leon Wasilewski: O drogę do socjalizmu i pokoju [1936]
- Organizacja Socjalistyczno-Niepodległościowa „Wolność”: Manifest wolności [listopad 1939]