Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Wiktor Alter

Stalinizm

[1938]

A teraz druga ścieżka – komunizm.

By uniknąć nieporozumień należy sprecyzować terminologię. Mowa jest nie o komunizmie z „Manifestu komunistycznego”, ani o poszczególnych odłamach myśli robotniczej, pieczętujących się komunizmem (np. anarchiści hiszpańscy uważają się za zwolenników „komunizmu wolnościowego”), lecz wyłącznie o formacji politycznej reprezentowanej przez Komunistyczną Międzynarodówkę a zwłaszcza, bodaj przede wszystkim, przez władze ZSSR. Słowem, komunizm oficjalny, albo jak go niektórzy nazywają – stalinizm.

W jakim stosunku znajduje się ten komunizm do naszego społeczeństwa jutra?

Komunizm wyrósł jako potęga ze zwycięskiej rewolucji rosyjskiej, w momencie objęcia władzy postawił sobie jako cel „mknąć całą parą ku socjalizmowi”, rekrutował swych zwolenników wśród radykalnych socjalistów, z całą bezwzględnością przeprowadził wywłaszczenie (i zniszczenie) klas posiadających, proklamował dyktaturę proletariatu, zgniótł wszystkich swych wrogów i przeciwników na olbrzymim terytorium Związku Sowieckiego, zaprowadził gospodarkę planową...

Cóż więc dziwnego, że wywołał wśród uciskanych całego świata entuzjazm i wiarę, że oto następuje Królestwo Boże na ziemi, że nareszcie realizuje się socjalizm. Ludzie tak chętnie wierzą w to, w co chcą wierzyć i tak wdzięczni są tym, co im dają możność wiary. Tym bardziej, że rosyjscy komuniści niewątpliwie sami głęboko wierzyli w swą misję socjalistyczną.

Moralny kapitał zaufania Sowietów był olbrzymi i ze wszech stron ciągnęły się do nich sympatie proletariuszy, intelektualistów, drobnomieszczaństwa. Swe nadzieje brano za rzeczywistość.

A teraz skonfrontujmy rzeczywistość Sowietów, o 20 latach doświadczenia, z naszym obrazem społeczeństwa jutra.

W dziedzinie gospodarczo-organizacyjnej: punkty styczne – zniesienie wielkiego kapitału prywatnego, uspołecznienie wielkich przedsiębiorstw i gospodarka planowa. To dużo, ale to wszystko. Natomiast upaństwowienie gospodarki drobnomieszczańskiej w miastach i przymusowa kolektywizacja chłopstwa, absolutna biurokratyzacja całego życia gospodarczego bez najmniejszej kontroli społecznej, niski dobrobyt mas, wzrastająca nierówność sytuacji materialnej szerokich mas z jednej strony a elementów kierowniczych z drugiej – wszystkie te cechy gospodarki sowieckiej znajdują się w rozbieżności z wytycznymi naszego społeczeństwa jutra.

W dziedzinie politycznej: Sprzeczność między socjalistyczną demokracją społeczeństwa jutra a realnością sowiecką jest równie wielka, jak sprzeczność nędzy tą demokracją a totalizmem faszystowskim. Dzisiejszy polityczny ustrój sowiecki to nieograniczona władza – i samowola – jednego człowieka nad 160 milionami mieszkańców. Wszelkie wolności polityczne zostały wykorzenione do cna. Również wszelkie gwarancje elementarnych praw jednostki. Terror stał się normalnym zjawiskiem. Konstytucja, wybory i inne formalne atrybuty parlamentaryzmu są tylko czczą dekoracją, nieudolnie maskującą absolutną władzę Stalina. O tych pozorach demokracji można by powiedzieć jak o obłudzie, że jest to „hołd składany cnocie przez występek”.

W dziedzinie życia duchowego: Zamiast rozkwitu wolności ducha, ekspansji indywidualnej jednostek, humanizmu, dają nam Sowiety obraz bezwzględnego konformizmu uznanego za najwyższą cnotę, równania wszystkich pod jeden strychulec, podporządkowania całego życia duchowego najbardziej koszarowej dyscyplinie. Zamiast nowego człowieka o wyższych walorach etycznych demonstrują nam Sowiety rozkład moralny i zatracenie godności ludzkiej elity bolszewickiej, która swymi wysiłkami stworzyła i budowała ustrój sowiecki. Zamiast braterstwa i solidarności ludzi z ludźmi – masowe wyrazy radości z powodu nieustannych kaźni wszystkich niemal przywódców komunistycznych. Jeśli okrucieństwo wobec wrogów wywołuje odrazę, to wiarołomność wobec własnych towarzyszy przeraża swym nieludzkim cynizmem. Słowem w dziedzinie życia duchowego panuje w Sowietach całkowity, stuprocentowy anty- humanizm.

W dziedzinie stosunków społecznych: W społeczeństwie jutra przewidywaliśmy braterską współpracę klasy robotniczej i drobnomieszczaństwa, jako warunek uzależnienia i podporządkowania biurokracji woli mas. W Sowietach dzieje się wprost odwrotnie. Cała władza skoncentrowana jest w rękach kadr kierowniczych – biurokracji. Kontroli społecznej nie ma, gdyż wszelka krytyka dozwolona jest tylko z góry na dół, albo na specjalne zamówienie najwyższych czynników. Co prawda w ostatnich latach z szeregów biurokracji wyrwano wiele tysięcy ludzi, skazanych na więzienie lub rozstrzelanych. Ale była to wyłącznie wewnętrzna rozgrywka w łonie samej biurokracji, która przyczyniła się do wzmocnienia absolutnej władzy Stalina i zduszenia nawet wśród biurokracji wszelkiej samodzielnej myśli. Ludność była tylko widzem tych krwawych zapasów. Kara śmierci stała się najprostszym sposobem rządzenia krajem.

Bilans konfrontacji? Za wyjątkiem jednego odcinka – upaństwowienia wielkich przedsiębiorstw i gospodarki planowej – dzisiejsze Sowiety są radykalną antytezą naszego społeczeństwa jutra. Taką jest wymowa niewątpliwych faktów.

Czyżby istotnie „niewątpliwych” faktów? Są ludzie, skądinąd godni szacunku, którzy uporczywie negują prawdziwość tych faktów. Taki Romain Rolland, a wraz z nim tysiące uczciwych komunistów na całym świecie, nie dają wiary tym faktom, uważając je z góry za kontrrewolucyjne oszczerstwa pod adresem Związku Radzieckiego. Nie wierzą, gdyż nie chcą wierzyć, gdyż nie mogą wierzyć. Gdyż uwierzyć oznaczałoby dla nich własną katastrofę moralną, załamanie się nadziei, z którymi związali swe życie, przekreślenie ich własnych wieloletnich wysiłków.

Ci najlepsi wśród komunistów nie widzą i dziś rozbieżności między swymi ideałami wolności a rzeczywistością sowiecką. Wbrew oczywistości. Jak długo wytrwają w tym dobrowolnym zaślepieniu? Znaczna ich część pójdzie śladami Andre Gide’a, który nagle odkrył przeraźliwą prawdę, że „nigdzie czoła nie są tak pochylone jak w ZSSR”. A będą pewno i tacy, co zostaną wierni Stalinowi do końca, jak niegdyś cesarscy grenadierzy Napoleonowi.

Inni nie przeczą już faktom, ale je interpretują: Zło w Sowietach niewątpliwie istnieje, ale jest to zło przejściowe, spowodowane niesłychanie ciężkimi warunkami walk z wrogami wewnętrznymi i z niebezpieczeństwem zewnętrznym. Logika walki nie znosi wolnościowego sentymentalizmu. Ale cierpliwości! Nastąpi moment, kiedy niebezpieczeństwo minie i wtedy dzisiejsze władze sowieckie, wtedy sam Stalin poprowadzi Sowiety na drogę prawdziwej demokracji i wolności.

Szereg socjalistów, między innymi Otto Bauer, podzielał te nadzieje automatycznego, organicznego jakby wyprostowania linii rozwojowej ZSSR. Ale jest to optymizm dyktowany raczej chęcią pocieszenia się niż przez trzeźwą analizę rzeczywistości.

Bo przecież wśród dzisiejszych władców Sowietów nie ma najmniejszej tendencji wskazującej na taką ewolucję ich praktyki. Przecież dla nich jedyne zło, które istnieje jeszcze w Sowietach, to właśnie brak tego absolutnego monolityzmu, który jest ich ideałem i do którego uparcie zdążają, tępiąc bezlitośnie wszelkie odchylenia. Przecież bezwzględny konformizm jest ich wyznaniem wiary, a każdy, kto mu się sprzeciwia, jest wrogiem ludu. Przecież katechizm oficjalnego komunizmu zawiera punkty:

Gdzie jest już zrealizowana doskonała demokracja? – W ZSSR.

Gdzie panuje całkowita wolność? – w ZSSR.

Gdzie lud pracujący jest szczęśliwy? – w ZSSR.

Gdzie socjalizm jest urzeczywistniony? – w ZSSR.

Jaki kraj zdąża już do komunizmu? – ZSSR.

Gdzie rząd jest ubóstwiany przez ludność? – w ZSSR.

A każdego, kto waży się wątpić w słuszność tych odpowiedzi, kto ośmieli się dążyć do naszego społeczeństwa jutra, oczekuje w Sowietach więzienie lub kara śmierci. Przecież „optymizm” Bauera, że w Sowietach będzie kiedyś inaczej, wystarczył, by go tam oficjalnie uznano za „oszczercę” i „wściekłego wroga ZSSR”.

Wreszcie argument naiwnych komunistów: Ależ my komuniści jesteśmy za całkowitą wolnością dla wszystkich, ale nie dla zdrajców, wrogów ludu i szkodników. Na pozór brzmi to logicznie. Ale któż to są ci „zdrajcy, wrogowie ludu i szkodnicy”? Wszyscy, bez wyjątku, którzy nie wierzą w geniusz i zarazem nieomylność Stalina. Lub nawet ci, których on podejrzewa, że nie wierzą. Słowem, wolność dla tych, co się bez zastrzeżeń godzą z rządem. Inaczej – całkowite zaprzeczenie prawdziwej wolności. Jak powiedział humorysta: W tym kraju istnieją wszystkie wolności za wyjątkiem jednej – wolności korzystania z tych wolności.

Konkludujmy: Oficjalny komunizm dzisiejszy, inaczej stalinizm, chociaż wyrósł z rewolucji, chociaż rekrutuje się przeważnie z warstw pracujących, chociaż jest skierowany przeciwko prywatnemu kapitalizmowi – jest w swej ideologii, a zwłaszcza w swej praktyce ruchem antywolnościowym.

Należy zrewidować stary pogląd, że komunizm i socjalizm, wyrastając z jednej gleby, a nawet z jednego pnia, rozwidlają się następnie w sprawach taktyki i metod walki, by znowu się spotkać we wspólnym ujęciu ostatecznego celu walki – społeczeństwa jutra.

Tak było niegdyś. Ale teraz jest inaczej. Rozdwoił się również obraz tego ostatecznego celu. Jeśli socjalizm pozostał wierny wolnościowej koncepcji społeczeństwa jutra, to komunizm coraz bardziej się od niej oddalał, aż doszedł do dzisiejszego stalinowskiego antywolnościowego totalizmu.

Stwierdzenie tego opartego przede wszystkim na faktach wniosku jest tak ważne zarówno dla teorii, jak i dla praktyki ruchu robotniczego, że należy zastanowić się, w jaki sposób ten proces się odbył.

***

U kolebki komunizmu stały dwa emocjonalne czynniki: bunt przeciwko istniejącym stosunkom społecznym i wiara, że najskuteczniejszą drogą do zmiany tych warunków jest zorganizowana na sposób wojskowy partia.

Patos buntu społecznego był w komunizmie bardzo silny. W pierwszym okresie jego istnienia nadawał ogólny ton i charakter temu ruchowi. Do dnia dzisiejszego przesłania wielu ludziom główną treść dzisiejszego komunizmu.

Organizacyjny moment komunizmu – partia zorganizowana na wzór armii, a więc na podstawach hierarchii z góry, a więc na podstawie „wództwa” – uchodził zazwyczaj uwagi ogółu. Ale w rosyjskim ruchu robotniczym od pierwszych niemal lat jego istnienia stał się źródłem waśni, sporów i rozłamów.

Jeśli bunt społeczny siłą rzeczy zawsze jest zabarwiony wolnościowo (bo jest rzeczą naturalną uważać dążenie do własnego wyzwolenia za identyczne z dążeniem do wyzwolenia całej ludzkości), to koncepcja organizacyjna komunizmu jest z istoty swej autorytatywna, antywolnościowa. Te dwa sprzeczne momenty współżyły w komunizmie, godzone przez teorię, że to drugie jest tylko narzędziem dla osiągnięcia pierwszego. Jak poprzez wojnę realizuje się pokój, tak przez wojskową, niemal antywolnościową partię, urzeczywistni się wolność ludzkości.

Póki komuniści byli tylko partią opozycji, moment buntu społecznego dominował i dla nich samych, i dla innych. Wtedy słusznym był pogląd, że punkt wyjścia i cel jest wspólny dla komunistów i socjalistów, zaś rozchodzące się chwilowo drogi wkrótce znowu się zejdą.

Potem przyszła rewolucja rosyjska. Błędy i niedołęstwo Rządów Tymczasowych, przede wszystkim w sprawie zakończenie wojny, utorowały drogę zwycięstwu Lenina i jego partii. Moment buntu społecznego rozgorzał wtedy gorącym płomieniem, który przepalił do cna starą Rosję. I równolegle począł się rozwijać antywolnościowy element bezwzględnej władzy, nie podlegającej żadnej kontroli i przed nikim nie odpowiedzialnej. Dyktatura garstki ludzi, wodzów partii, zamiast dyktatury mas rewolucyjnych.

Ale był to okres wojny domowej, kiedy wszystko można było usprawiedliwić pretekstem konieczności zwycięstwa. Zresztą płomień buntu społecznego oślepiał swoją jaskrawością i przykuwał do siebie uwagę. Komunizm, wydawało się, to właśnie ów płomień i nic więcej. Był to punkt kulminacyjny komunizmu.

Zwycięski koniec wojny domowej postawił komunizm przed alternatywą, jaką drogą pójść dalej: drogą wolności, przekazując masom prawo decyzji, to znaczy realizując konstytucję sowiecką, czy też drogą anty-wolnościową, zachowując i rozbudowując władzę „wodzów”.

Nieprawdą jest, że musiało bezwzględnie stać się tak, jak się stało. Teoretycznie mogło być i inaczej, gdyby nacisk mas przeważył szalę na rzecz pierwszej możliwości. Ale faktycznie przeważyła druga tendencja. Płomień buntu szybko się wypalił, partia komunistyczna zużyła wszystkie swe kadry dla stworzenia nowego aparatu nowego państwa, kontakt między partią a masami, które pozostały „na dole”, urwał się. Przed aparatem, a więc przed partią komunistyczną stanęły zagadnienia odbudowy gospodarki, okiełznania żywiołu, podporządkowania mas nowemu ustrojowi.

Ewolucja potoczyła się przyśpieszonym tempem, jak kula po równi pochyłej. Wewnętrzna logika aparatu władzy, oderwanego od mas, pchała go coraz bardziej w kierunku totalizmu. Władza stała się dla partii celem samym w sobie, bo przecież wszelki dalszy bunt byłby buntem przeciwko własnej władzy. Moment anty-wolnościowy zatriumfował definitywnie.

Następuje seria sensacyjnych epizodów, ilustrujących powyższą ewolucję. Likwidacja Trockiego, potem wszelkich innych opozycji, pierwsze procesy moskiewskie, wreszcie masowe egzekucje i areszty starych bolszewików. Stalin, władca nieograniczony, likwiduje ludzi, których żywot przypomina bohaterską epokę komunizmu, epokę buntu społecznego. Tragiczny koniec starej gwardii bolszewickiej jest symbolem tragicznego końca wolnościowych nadziei, związanych z ZSSR.

W ten sposób w bilansie sił walczących o wolność ZSSR stał się pozycją ujemną. Gorycz tego stwierdzenia nasuwa pesymistyczne myśli wszystkim socjalistom. Ale przecież trzeba mieć odwagę widzieć prawdę i prawdę powiedzieć.

Czy ewolucja ZSSR jest już zakończona? Z pewnością nie. Ale to, co się stało dotychczas, napawa największą obawą o przyszłość. Komunizm potrafił niejednokrotnie zadziwić świat swymi nieoczekiwanymi zwrotami. Kto wie, jakie jeszcze niespodzianki chowa w zanadrzu.

Ale, jak dotychczas, nie widać żadnych oznak, które by pozwalały przypuszczać, że dotychczasowa ewolucja ZSSR nawraca do koncepcji wolności.

***

No, a rola Sowietów w Hiszpanii i w Chinach? A partie komunistyczne w krajach kapitalistycznych? A międzynarodowa polityka Sowietów, skierowana przeciwko międzynarodowemu blokowi faszystowskiemu?

Rozważmy każde pytanie oddzielnie.

Istotnie pomoc Sowietów dla republikańskiej Hiszpanii była ważka i ułatwiła znacznie walkę o wolność ludu hiszpańskiego. Ale czyż to świadczy na rzecz tezy, że Sowiety są czynnikiem kształtującym jutro ludzkości w kierunku wolnościowym? Nie, taki wniosek byłby niesłuszny. Przecież i Mussolini popiera dzisiaj ruch narodowy arabski, który niewątpliwie skierowany jest przeciwko imperializmowi angielskiemu i nosi przez to charakter wolnościowy. Czyżby Mussolini stał się rycerzem wolności? Bynajmniej.

Wolność Arabów jest dlań rzeczą bez żadnego znaczenia. Ważnym jest dlań jedynie osłabienie Anglii. I postępuje w myśl zasady: wrogowie moich wrogów są mymi przyjaciółmi. Zaś Arabowie, adorujący Mussoliniego jako „oswobodziciela” są... naiwni.

Pomoc Sowietów dla Hiszpanii jest wynikiem nie dbałości o dobro ludu hiszpańskiego, a o swoje własne. Dobre i to, jeśli wychodzi na korzyść sprawie. Ale z walką o prawdziwą wolność nie ma to wiele wspólnego. Zresztą wszelkie iluzje pod tym względem zostały rozwiane przez znany charakter interwencji komunistów w wewnętrzne sprawy hiszpańskie, która wywołała tyle protestów ze strony zwolenników wolności.

A teraz ruch komunistyczny w krajach kapitalistycznych. Niewątpliwie moment buntu społecznego odgrywa tam znacznie większą rolę niż w komunizmie ZSSR. Ale tym niemniej moment autorytatywnej władzy – konkretnie władzy Stalina – dominuje. Stąd nieustanne kryzysy, rozłamy, „czystki”. Zresztą zagraniczny komunizm trwa przeważnie dzięki moralnemu poparciu ZSRR. Świadczy o tym najlepiej fakt, że wszelkie opozycyjne grupy i grupki po zerwaniu z Moskwą tracą swe wpływy i kurczą się do mikroskopijnych rozmiarów.

Zapewne – w partiach komunistycznych krajów kapitalistycznych znajdują się elementy uczciwie oddane sprawie socjalizmu i doprawdy nie rozumiejące sensu ewolucji stalinizmu. Może też się zdarzyć, że w tym lub innym kraju komuniści uczciwie będą popierać walkę o wolność. Ale nie zmienia to w niczym ogólnego obrazu obecnej roli Międzynarodówki Komunistycznej w zakresie światowym. Gdyż dominującym i decydującym czynnikiem tego ruchu jest wyłącznie Związek Sowiecki.

Wreszcie międzynarodowa polityka Sowietów.

Według oświadczeń państw faszystowskich (Niemcy, Japonia i Włochy), ich pakt został zawarty dla walki z komunizmem. Nie ma już dziś chyba naiwnych, którzy by temu uwierzyli. Pod pretekstem walki z komunizmem, oś Berlin – Rzym – Tokio dąży do narzucenia swej woli światu.

Nie o wiele bardziej są szczere oświadczenia komunistów, że polityka zagraniczna ZSSR jest skierowana przede wszystkim przeciwko faszyzmowi. Przecież do niedawna stosunki między rządem Sowietów a rządem Mussoliniego były jak najlepsze. Przecież antyfaszystowskie nastawienie dyplomacji sowieckiej rozpoczęło się dopiero wtedy, gdy rządy faszystowskie zapowiedziały krucjatę przeciwko Sowietom. I gdyby jutro twórcy osi Berlin – Rzym wyciągnęli rękę do zgody z Moskwą, to dyplomacja sowiecka skwapliwie przyjęłaby tę propozycję.

Toteż czynna rola Sowietów w międzynarodowej polityce antyfaszystowskiej jest czysto koniunkturalna. Byłoby oczywiście błędem nie wykorzystać tej koniunktury dla osłabienia faszyzmu. Ale nie mniejszym błędem, prowadzącym w przyszłości do ciężkich rozczarowań, byłoby budować akcję antyfaszystowską na fundamencie polityki sowieckiej, propagującej wolność na eksport i wykluczającej ją z wewnętrznej konsumpcji.

Nie wystarczy być wrogiem hitlerowskiej Rzeszy, by stać się chorążym socjalizmu. Konsekwentną i skuteczną walkę z faszyzmem można prowadzić tylko w imię wolności. A stalinizm jest przecież negacją wolności. Więc jest niepewnym sojusznikiem w walce o tę wolność, choćby państwowe interesy ZSSR wymagały chwilowo popierania sił walczących o społeczeństwo jutra.

Toteż trzeba z całym naciskiem podkreślić, że to, co się dzieje w Sowietach, nie ma nic wspólnego z naszym społeczeństwem jutra. Sowiecka próba realizacji ustroju socjalistycznego skończyła się całkowitym moralnym bankructwem.

Gdyby ci wszyscy, co oddali – w ten lub inny sposób – swe życie dla państwa sowieckiego, zmartwychwstali i ujrzeli panujące tam dzisiaj stosunki, to zapewne by z przerażeniem wyszeptali: Nie, tego myśmy nie chcieli!

Doświadczenie Sowietów nie tylko nie jest wzorem godnym naśladowania, ale jest wręcz odstraszającym przykładem, jak nie powinno wyglądać społeczeństwo jutra.

Realizacja tego ustroju jest zadaniem, gdzie wszystko trzeba zaczynać od początku.

***

Moralny kapitał zaufania Sowietów był olbrzymi.

I chociaż bardziej wnikliwi krytycy od dawna wskazywali na podstawowy defekt tego ruchu – na negowanie wolności i demokracji w imię teorii „wództwa” – wyrozumiałość opinii socjalistycznej dla kierowników państwa sowieckiego była niezmierna.

Ale dzikie, azjatyckie, niezrozumiałe szastanie tym moralnym kapitałem przez Stalina doprowadziło do zupełnego wyczerpania tego olbrzymiego skarbu.

Moskiewskie „procesy czarownic”, gdzie w hańbie i błocie ginęli weterani rewolucji październikowej, jak obuchem wbijały wszystkim w głowę przeświadczenie, że wraz z bohaterami tej rewolucji giną jej ideały. Najgorszy wróg komunizmu nie potrafiłby tak skutecznie zdyskredytować tego ruchu, jak jego „genialny wódz” Stalin.

Stalinizm ujawnił się jako ruch na wskroś antywolnościowy.

A jednak...

Nie ma nic bardziej uporczywego jak nadzieja. Toteż trudno pogodzić się z myślą, że Sowiety, krew z krwi i kość z kości robotniczego ruchu rewolucyjnego, są bezpowrotnie stracone dla ruchu wolnościowego. A nuż nastąpi jednak zwrot ku lepszemu?

Zwrot taki byłby dziś możliwy tylko w jednym wypadku: likwidacja dyktatury personalnej Stalina i uczciwe zdemokratyzowanie Sowietów. W perspektywie historycznej tak się na pewno stanie, gdyż nie Sowiety są czynnikiem antywolnościowym, ale stalinizm w jego dzisiejszej postaci.

Czy zwrot ten nastąpi? Chwilowo nie widać żadnych oznak po temu. Budować swą taktykę na takiej ewentualności w najbliższej przyszłości jest niemożliwe. Ale najlżejszy nawet promyk nadziei wystarcza, by nieustannie i ciągle domagać się pełnej, prawdziwej demokratyzacji państwa sowieckiego.

Dla dobra Sowietów, dla dobra klasy robotniczej całego świata, dla dobra naszego społeczeństwa jutra.

Wiktor Alter


Powyższy tekst jest rozdziałem książki Wiktora Altera pt. „Człowiek w społeczeństwie”, Wydawnicza Spółdzielnia Czytelników Książki „Światło”, Warszawa 1938. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.

 

 

Wiktor Alter (1890-1943) – działacz i publicysta socjalistyczny. Urodził się w żydowskiej chasydzkiej rodzinie w Mławie. Ukończył w Belgii studia jako inżynier-mechanik. Po powrocie ze studiów do Polski zaangażował się mocniej niż dotychczas w działalność w żydowskiej partii socjalistycznej Bund (jej członkiem był od roku 1905), za co został aresztowany i zesłany na Syberię. Uciekł stamtąd najpierw do Belgii, a po wybuchu I wojny światowej do Wielkiej Brytanii, gdzie wstąpił do Labour Party. Po wybuchu rewolucji lutowej wyjechał do Rosji, w marcu 1917 r. jako członek Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich był autorem deklaracji opowiadającej się za prawem Polski do pełnej i bezwarunkowej niepodległości. W grudniu 1917 r. został członkiem Komitetu Centralnego Bundu. Po odzyskaniu niepodległości powrócił do Polski, kontynuując działalność polityczną w Bundzie, do którego głównych liderów należał obok Henryka Ehrlicha. Początkowo zwolennik współpracy partii socjalistycznych (Bundu i PPS) z komunistami, w miarę narastania terroru w ZSRR zmienił stanowisko i sprzeciwiał się forsowanej przez komunistów idei „frontów ludowych”, był także przeciwnikiem wstąpienia Bundu do Międzynarodówki Komunistycznej i przeforsował ideę przynależności partii do Międzynarodówki Socjalistycznej (wszedł w skład jej władz centralnych). W międzywojniu kilkakrotnie wybierany radnym Warszawy, w latach 1921-1939 był reprezentantem żydowskich socjalistów w Komisji Centralnej Związków Zawodowych. Od roku 1936 zasiadał wskutek wyborów w zarządzie warszawskiej Wyznaniowej Gminy Żydowskiej, z której próbowano go usunąć pod pretekstem, iż jako osoba krytyczna wobec tradycji żydowskiej nie dokonał obrzezania swego syna. Po wybuchu II wojny światowej znalazł się na terenach objętych okupacją sowiecką, 29 września 1939 aresztowało go NKWD. Został skazany na śmierć, karę zamieniono jednak na 10 lat więzienia. Po podpisaniu układu Sikorski – Majski objęła go amnestia. Wraz z Ehrlichem zostali zwolnieni na mocy pomysłu Berii, by objęli funkcje liderów Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego – było to uzależnione od ich zgody na współpracę z NKWD, jednak zaraz po uwolnieniu odmówili wszelkich kontaktów z sowiecką bezpieką. Zajęli się m.in. próbą wyjaśnienia sowieckiego mordu na polskich żołnierzach w Katyniu, Charkowie i Miednoje. 4 grudnia 1941 został wraz z Ehrlichem aresztowany przez NKWD, następnie przetrzymywany w więzieniu (towarzyszyły temu liczne protesty środowisk żydowskich, socjalistycznych i związkowych w państwach alianckich), a później zamordowany (data nie jest znana) – władze sowieckie w 1943 r. wydały komunikat, iż Alter został skazany na śmierć za „szpiegostwo na rzecz Hitlera”, co było oczywiście zarzutem całkowicie fałszywym. Jego symboliczny grób powstał w roku 1988 na cmentarzu żydowskim w Warszawie przy ul. Okopowej. W międzywojniu był bardzo aktywnym publicystą prasy socjalistycznej i związkowej oraz autorem kilku książek: „Socjalizm walczący”, „Gdy socjaliści przyjdą do władzy...”, „Jedność i plan”, „O problemie żydowskim w Polsce”, „Antysemityzm gospodarczy w świetle cyfr”, „Hiszpania w ogniu”, „Comment Réaliser Le Socialisme”, „Der emes vegn Palestine”, „Grund-printsipien fun der proletarisher kooperatsye”, „Człowiek w społeczeństwie”.

↑ Wróć na górę