Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Józef Żmigrodzki

Socjalizm romantyczny

[1966]

„Socjalizm romantyczny” – to tytuł jednej z dwóch, większej znacznie rozmiarem części wydanego niedawno tomu I dzieła Lidii i Adama Ciołkoszów pod tytułem „Zarys dziejów socjalizmu polskiego”.

Dzieło to, na pięć tomów zakrojone, ma doprowadzić historię socjalizmu polskiego do chwili obecnej. Tom I obejmuje w przybliżeniu okres trzydziestolecia między powstaniem listopadowym i styczniowym. Tom II, obejmujący następujące trzydziestolecie, ma się ukazać za kilka miesięcy.

Wydany już tom I sam przez się stanowi pozycję bibliograficzną, która ma duże znaczenie z trzech co najmniej powodów:

Po pierwsze, jest to wielki krok naprzód w dziedzinie badań nad wczesną historią socjalizmu polskiego, prace bowiem poprzednie na ten temat są bardzo niekompletne.

Po drugie – ze względu na ramy czasowe, które obejmuje (lata 30., 40. i 50. ubiegłego wieku) – stanowi ta książka cenny wkład do badań nad dziejami Wielkiej Emigracji. Jeden tylko kompleks zagadnień z tej dziedziny był wyczerpująco i syntetycznie omówiony: obóz Adama Czartoryskiego. Książka Ciołkoszów wypełnia w dużej mierze lukę w badaniach nad lewicowym odłamem Wielkiej Emigracji.

Po trzecie, jest to książka, która wzbogaca dorobek naukowy dzisiejszego wychodźstwa politycznego. Wśród publikacji, które ukazały się w ciągu długich lat naszego pobytu na obczyźnie, na palcach można by policzyć dzieła naukowe tego kalibru i tej klasy.

Zaskoczył mnie pierwszy wyraz tytułu: „Zarys...”, świadczący o nadmiernej skromności autorów. Ten „zarys” –  jeśli ograniczyć się do uwag o wydanym już tomie I – zawiera ponad 500 stron, nabitych ściśle drukiem. Nie zarys to bynajmniej, lecz najbardziej wyczerpujące i wszechstronne oświetlenie początkowego okresu naszego socjalizmu – książka przy tym bardzo źródłowa, oparta na pracach drukowanych, idących na pewno w setki tomów i materiałach wynajdywanych mozolnie w archiwach Paryża, Londynu, a zapewne także Brukseli.

Sprawy, które omawia ta książka, są mi bliskie. Sam ślęczę od wielu lat nad niektórymi z zagadnień historii socjalizmu, a także nad innymi, które się z nimi blisko zazębiają. Stwierdzić jednak muszę, że książka Ciołkoszów zawiera niejeden fakt, o którym nic nie wiedziałem, na pewno zresztą nigdzie poprzednio nie omówiony. Zdumiewa mnie to bogactwo materiału historycznego – owoc niezmordowanej, z uporem przez lata w niesprzyjających warunkach kontynuowanej pracy badawczej. Toteż polemika z tą książką, gdyby ją ktoś chciał podjąć, byłaby zadaniem niełatwym, bo każda teza autorów ma mocną podbudowę dokumentacyjną.

Nowe spojrzenie

Jest to przy tym książka nowatorska, przynosi bowiem spojrzenie na dzieje socjalizmu, w dotychczasowych pracach na ten temat nieznane. Ukazuje szerokie widnokręgi myśli socjalistycznej.

„Socjalizm” – piszą autorzy – „nie jest zjawiskiem zamkniętym w sobie i skończonym, chociaż istota jego celu ostatecznego pozostaje niezmienna; jest to myśl i ruch, które znajdują się w ciągłym rozwoju i postępie...”.

Wypłynął stąd wniosek, że socjalizm polski w okresie międzypowstaniowym nie mógł być w formach tym samym, co socjalizm naszych czasów. W nie mniejszym stopniu jednak był ruchem zmierzającym śmiało i zdecydowanie do wyzwolenia społecznego, politycznego i duchowego mas pracujących i do realizacji ideału ludzkiej wspólnoty.

Był w socjalistycznej literaturze naukowej i propagandowej należący już dziś do niepowrotnej chyba przeszłości okres, w którym pojęcie socjalizmu identyfikowano z marksistowskim materializmem historycznym czy też ekonomicznym. Ortodoksyjni marksiści nie doceniali często dorobku myśli socjalistycznej z okresu, który poprzedził pojawienie się socjalizmu naukowego.

O ile w tym wypadku na opiniach i ocenach naukowych zaciążyła jednostronność myślenia, do której trzeba się odnieść z pewną wyrozumiałością – o tyle potępić trzeba tendencję, przejawiającą się w pracach naukowych w dzisiejszej Polsce, polegającą, jak to określają Ciołkoszowie, na „okaleczaniu historii socjalizmu polskiego”, a podyktowaną nakazami komunistycznej racji stanu.

Przychodzi mi tu na myśl pewna rozprawa wydana po wojnie w kraju, gdzie został w sposób lekceważący potraktowany Zenon Świętosławski. Na przekór prawdzie historycznej odmówiono mu tutaj jakichkolwiek zasług dla socjalizmu i demokracji. Czymże zawinił w oczach historyków na usługach panującego dziś w Polsce systemu rządzenia? Oto był skrajnym mistykiem, wizjonerem, człowiekiem bardzo egzaltowanym – więc osobistością, której żadną miarą pomieścić się nie da w ramach komunistycznej doktryny. Natomiast w pojęciu socjalizmu, jakie przyjmują Ciołkoszowie, mieści się znakomicie. Mistycyzm Świętosławskiego nie przeszkodził tym autorom stwierdzić, że to on pierwszy, nie kto inny w naszym piśmiennictwie, wystąpił z hasłem 8-godzinnego dnia pracy, a w ruchu socjalistycznym zarówno polskim, jak międzynarodowym, szczególnie w latach 50. ujawnił niezwykłą aktywność. Ocenili więc pisma i prace polityczne Świętosławskiego pozytywnie i poświęcili mu dość obszerny rozdział, a ponadto kilkanaście wzmianek, rozsianych w całej książce.

Więcej jeszcze miejsca poświęcili Ludwikowi Królikowskiemu, co jest jak najbardziej słuszne. Ten marzyciel bowiem, zapowiadający nadejście Królestwa Bożego na ziemi, a w pewnym okresie życia wraz z Cabetem głosiciel ikaryjskiej utopii – był zarazem jednym z tych pisarzy, którzy w całej literaturze polskiej i obcej najbardziej zdecydowanie i w najostrzejszej formie występowali przeciw jednostkom i klasom żyjącym z ucisku ludu pracującego. Był wrogiem egoizmu społecznego, który jego zdaniem wiąże się z istnieniem własności „osobniczej”, to jest prywatnej. I on więc był ponad wszelką wątpliwość socjalistą.

Był nim na pewno w pewnym okresie życia i Adam Mickiewicz. Rozdział, poświęcony publicystyce wielkiego poety, należy do najpiękniejszych w książce Ciołkoszów.

„Socjalizm jest to pęd ducha ku lepszemu bytowi, nie indywidualnemu, lecz społecznemu” – taką oto definicję dał Mickiewicz w jednym ze swych artykułów w „Trybunie Ludów”. „Pęd ducha” należy do języka tamtych czasów, czasów romantyzmu, ostatnie wyrazy jednak, „nie indywidualnemu, lecz społecznemu”, harmonizują doskonale ze słownictwem dzisiejszego ruchu socjalistycznego, a wyrażają myśl, która była zawsze i jest dla świata socjalistycznego istotną.

„Duch Boży jest teraz w bluzach robotników paryskich” – mawiał poeta w dniach wrzenia rewolucyjnego. Słowa zaczerpnięte z języka sakralnego wyrażają tu wiarę w proletariat jako żywioł twórczy:

„W robotnikach, walczących na barykadach Paryża, dojrzał (Mickiewicz) siłę, mogącą zadecydować o nowym obliczu Europy”.

W innym miejscu cytują autorzy następujące słowa poety: „Demokracja wojująca powinna twierdzić, działać, walczyć i zwyciężać”. Demokracja wojująca i socjalizm były dla Mickiewicza pojęciami równoznacznymi.

Wkład Mickiewicza do myśli socjalistycznej, zasługujący na ocenę jak najbardziej pozytywną, jest wymownym dowodem, że socjalizm jest pojęciem szerokim, nie dającym się zamknąć w formule ustalonej raz na zawsze doktryny.

Różne drogi – jeden cel

Niełatwo jest bezbłędnie odpowiedzieć na pytanie: co to jest socjalizm? O ile dobrze zrozumiałem Ciołkoszów, przyjmują, że socjalizm głosi: zasady demokracji zarówno politycznej, jak socjalnej, czyli społecznej, tę drugą jednak określając jako swój cel zasadniczy – oraz postulat podporządkowania własności prywatnej interesom ogółu. Daje to kryterium pozwalające odróżniać ugrupowania socjalistyczne od ugrupowań innych kierunków polityczno-społecznych i ideologicznych.

Prąd jednak w ten sposób określony pozostawia szeroko otwarte możliwości wyboru dróg, metod myślenia i metod działania, prowadzących do przyjętego celu. Sprawie socjalizmu służyć mogą najróżnorodniejsze dyspozycje psychiczne człowieka. Jeśli chodzi o objęty I tomem dzieła Ciołkoszów socjalizm polski i europejski lat 30., 40. i 50. XIX wieku – wiele się składa na jego dorobek i osiągnięcia: intelekt, myśl konstruktywna Ludwika Błanca i stawiających wówczas pierwsze kroki na arenie politycznej Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, a także Polaków Henryka Kamieńskiego i Leona Rzewuskiego – entuzjazm żyjącego na emigracji Mickiewicza i żyjącego w kraju Dembowskiego – moralna idea Ściegiennego, na chrześcijańskich przesłankach oparta – czujące, niezwykle wrażliwe na krzywdę ludzką serce Francuza Lamennais’go i Polaka Worcella – fantazja twórcza Cabeta i Fouriera, Królikowskiego i Czyńskiego –temperament polityczny Anglików, Harneya i Jonesa i Polaka, pułkownika Oborskiego – waleczność bojowników barykad paryskich i żołnierzy legionu mickiewiczowskiego w rewolucyjnym Rzymie pod dowództwem Garibaldiego.

W psychice tych ludzi – poza nielicznymi wyjątkami – rolę największą odgrywały czynniki emocjonalne, często – irracjonalne. Była to epoka romantyzmu, który na życiu polityczno-społecznym mas wycisnął silne piętno – epoka mierzenia sił na zamiary, zrywów wyzwoleńczych i manifestacji uczuć altruistycznych – epoka myśli lotnej, przebijającej mgłę przyszłości – epoka, w której heroizm i ofiarność były w Europie zjawiskiem codziennym i powszechnym. Piękna to była epoka.

Bardzo trafna była myśl Ciołkoszów nazwania socjalizmu tego okresu socjalizmem romantycznym. Nazwa ta wyznacza temu ruchowi określone miejsce w historii. Posługiwano się dawniej nazwą socjalizmu utopijnego. Autorzy nie przyjmują tego terminu, co jest stanowiskiem słusznym, bo utopistów, snujących nieziszczalne wizje przyszłego doskonałego społeczeństwa, było w tych latach stosunkowo niewielu. Natomiast romantyków – bez liku. Określenie to jak najlepiej charakteryzuje nie tylko Mickiewicza, ale i Lelewela, Worcella, Ściegiennego, Dembowskiego, Oborskiego – tłum cały pisarzy, myślicieli, działaczy i bojowników. Przekonany jestem, że termin „socjalizm romantyczny”, wprowadzony przez Ciołkoszów do literatury socjalistycznej, utrzyma się i utrwali.

Lud Polski

Data pojawienia się na widowni dziejowej polskiego ruchu socjalistycznego należy do wczesnych, zajął bowiem trzecie chronologicznie miejsce, po francuskim i angielskim.

Jest to karta dziejów, mająca szczególną wymowę. Z potu, ociekającego z obolałych grzbietów chłopów pańszczyźnianych i z ich krwi, przelanej w bitwach powstania listopadowego, a potem w kaźniach pruskich, wyrósł polski socjalizm.

Co prawda, nim pojawili się ci ludzie na arenie politycznej, tliła się już idea socjalistyczna – w poczynaniach Bogdana Jańskiego, uczestnika francuskiego ruchu saintsimonistycznego jeszcze przed powstaniem, potem w krótkotrwałej działalności polskich radykałów w Londynie, którzy przyjęli doktrynę wspólnościową Buonarottiego. Ale rozgorzała wielkim płomieniem dopiero w środowisku chłopsko-żołnierskim w Portsmouth, w czasie nieco późniejszym.

Ciężkie koleje losu mieli za sobą ci żołnierze – cięższe, niż ktokolwiek inny wśród wychodźstwa. Po upadku powstania, jako nie mający stopni oficerskich, nie uzyskali prawa przemarszu przez terytorium pruskie na zachód. Nie chcieli jednak wracać do domów – pod jarzmo cara Mikołaja. Prusacy zmuszali ich do powrotu, oni jednak zacięli się. Książka Ciołkoszów, w oparciu o relacje mało komu z historyków znane, przedstawia katusze, jakie ci ludzie przechodzili. Wstrząsająca to epopeja. Metody pruskie, stosowane wobec więźniów, nie różniły się od późniejszych gestapowskich. Od salw pruskich, oddawanych do bezbronnych ex-żołnierzy, padali zabici i ranni. Bito niemiłosiernie chorych. Wreszcie po dwóch z górą latach tych, którzy przeżyli te męki, załadowano na statki z przeznaczeniem do Ameryki. Burza zagnała jeden z nich do Le Hâvre, dwa inne na wybrzeże Anglii.

Tym, którzy znaleźli się w Portsmouth, pozwoliły władze brytyjskie zamieszkać w baraku koszarowym. Przyjechali tutaj z wyspy Jersey na dłuższy pobyt i zamieszkali wraz z żołnierzami trzej intelektualiści: Worcell, Krępowiecki i Dziewicki, radykalni demokraci, przechylający się już w tym czasie coraz wyraźniej ku socjalizmowi. Propaganda ich została wśród żołnierzy przyjęta z zapałem. W ten sposób powstała pierwsza w naszych dziejach organizacja socjalistyczna pod nazwą: Lud Polski.

30 października 1835 r. wydany został Manifest Ludu Polskiego – „wielki dokument polskiej myśli socjalistycznej”, jak go określają Ciołkoszowie.

Przedziera się do nas z jego kart poprzez dziesięciolecia, które od tej daty upłynęły, krzyk skargi chłopskiej:

„Albowiem bólem polskiego ludu jest głód, zimno, choroby, chłosta, wzbronienie umysłowego wzrostu”.

Skarga ta była zarazem protestem przeciw krzywdzie. Słowa Chrystusa: „Nie pokój wam niosę, lecz miecz” przyjęli podpisani pod Manifestem jako zew do walki o wyzwolenie zarówno narodowe, jak społeczne.

„Manifest jeszcze i dzisiaj wywiera ogromne wrażenie” – piszą Ciołkoszowie – „nie tylko przez konsekwentną obronę i wysunięcie ludu jako chorążego sprawy polskiej, ale także swe napięcie uczuciowe. Wyrażało się ono zarówno w najserdeczniejszych słowach miłości i współczucia dla pokrzywdzonych i nieszczęśliwych, jak i w słowach nienawiści i pogardy dla ciemięzców i krzywdzicieli. Ponad wszystko zaś górowała w nim wiara w zwycięstwo sprawiedliwości i w ostateczny tryumf dobra i wolności w świecie”.

Gromady Ludu Polskiego w Portsmouth, na wyspie Jersey i w Londynie przeżywać będą w dalszych latach kryzysy organizacyjne, wywołane wypadkami dziejowymi, zmianami miejsca pobytu członków, a także – tarciami wewnętrznymi, bez których w żadnej pracy politycznej obyć się nie może. Odradzać się jednak będzie Lud Polski po tych kryzysach, odbudowywać w tych samych czy nieco zmienionych formach organizacyjnych, stojąc wciąż przy tym samym w zasadzie programie.

Tradycja jego dziejów ciągnąć się będzie z przerwami przez blisko pół wieku. Zmieniali się przywódcy tej organizacji: był nim naprzód Worcell, potem Świętosławski. Tradycję te podjęli po powstaniu styczniowym – generał Walery Wróblewski, a w latach 80., w końcowej fazie – Bolesław Limanowski. Limanowskiego zaś, który dożył bardzo późnego wieku, niejeden z nas w swych młodych latach widywał i słyszał przemawiającego. Tak oto snuje się od tamtych czasów po nasze nić dziejów polskiego socjalizmu.

Inne kierunki

Obok tego kierunku, który w socjalizmie naszym lat 30., 40. i 50. dominował, istniały i inne, ogniskujące się w kilku niezbyt liczebnych organizacjach.

Odgałęzieniem Ludu Polskiego, powstałym wskutek secesji, była organizacja Wyznawców Obowiązków Społecznych pod przewodem Krępowieckiego. Wśród grupy chłopów-żołnierzy, którzy podobnie jak tamci przeszli kaźnie pruskie, ale wylądowali potem na ziemi francuskiej, powstała Gmina Hawerska, głosząca bardzo zbliżone do Ludu Polskiego zasady. Inna grupa socjalistyczna, pod przywództwem Józefa Ordęgi, nazwana Demokracją Polską XIX Wieku, rekrutowała się głównie ze środowiska szlacheckiego.

Niewielu mieli adherentów Królikowski i Czyński. Pisma ich jednak stanowią wielki dorobek w dziejach myśli socjalistycznej, nie tylko polskiej, ale i europejskiej.

Królikowski, chłop z pochodzenia – to filozof dużej miary. Nie doceniali go niektórzy z naszych historyków filozofii, których odstraszać musiał jego radykalizm społeczny. Ale wysoko go cenił jeden z ludzi współczesnych mu – a był to nie kto inny, lecz Adam Mickiewicz. Poświęcił mu w swych prelekcjach paryskich nie mniej czasu, niż głośnym wówczas uczonym, Cieszkowskiemu i Trentowskiemu. O ile się nie mylę, więcej nawet niż tamtym. I wśród obcych także cieszył się Królikowski wielkim poważaniem: w zastępstwie Cabeta przewodził przez dłuższy czas francuskiemu ruchowi ikaryjskiemu.

Czyński znów odgrywał jedną z czołowych ról we francuskim ruchu fourierystowskim. Jako głosiciel hasła równouprawnienia kobiet i wielu innych żywotnych myśli wyprzedzał swój wiek.

W kraju w latach 40. dochodzą do głosu trzej wybitni pisarze i działacze socjalistyczni: zamknięty w sobie i zagadkowy, a nieubłaganie konsekwentny w rozumowaniu Henryk Kamieński, bohater przepięknej legendy ludowej Edward Dembowski, mocno zrosły z surową rzeczywistością chłopskiego bytowania Piotr Ściegienny.

Na tle wydarzeń rewolucji 1848 i 1849 roku ukazują się trzy inne postacie siewców idei socjalistycznej: w Paryżu – Adam Mickiewicz, redaktor naczelny międzynarodowej „Trybuny Ludów” i Edmund Chojecki, pisarz błyskotliwy, twórczy i oryginalny, w kraju zaś – głęboki i wszechstronny Leon Rzewuski.

Po upadku rewolucji jedynym ośrodkiem zarówno polskich, jak międzynarodowych poczynań wyzwoleńczych stał się Londyn. W najliczniejszym na emigracji Towarzystwie Demokratycznym Polskim, którego władza naczelna, Centralizacja, tutaj się zainstalowała, objawiać się zaczęły za sprawą Worcella i Podoleckiego tendencje socjalistyczne, poprzednio obce temu stronnictwu. W niesprzyjających ze względu na sytuację polityczną warunkach działały na własną rękę niewielkie grupy socjalistyczne pod przywództwem Sawaszkiewicza, Franciszka Ksawerego Zawadzkiego i Kryńskiego. Do większego znaczenia dochodzi powstała w 1856 r. Gromada Rewolucyjna w Londynie, nawiązująca do wcześniejszych tradycji Ludu Polskiego. Grupa ta, aktywna i żywotna, była ważnym członem, podporą nawet Stowarzyszenia Międzynarodowego [I Międzynarodówki].

Tak oto w ciągu lat trzydziestu, którym poświęcony jest I tom dzieła Ciołkoszów, socjalizm polski manifestuje uporczywie swoją obecność. Płomień jego zgaszony w jednym miejscu, pojawia się w innym, znika na jakiś czas, by potem odrodzić się.

Wspólny pion

Odznaczał się polski socjalizm romantyczny, podobnie jak zachodnioeuropejski, wielką różnorodnością dróg myślenia, głównie w zakresie programu społecznego. Byli zwolennicy unarodowienia własności i zwolennicy przejęcia narzędzi pracy przez gminę – tych było chyba najwięcej; byli zwolennicy tworzenia spółdzielni wytwórców; byli i tacy, którzy ograniczali się do postulatu poddania własności prywatnej pewnym ograniczeniom. Byli ludzie opierający się na przesłankach filozoficznych i abstrahujący od wszelkich dogmatów religijnych (Dembowski, Kamieński i in.) –  byli inni, którzy za punkt wyjścia programu społecznego przyjmowali ideę chrześcijańską (tych było najwięcej), a także tacy, których światopogląd religijny da się określić wyraźniej: jako katolicki (Ordęga i in.). Przeważały tendencje antyszlacheckie, ale były i tendencje w stosunku do szlachty pojednawcze, choć uwarunkowane pewnymi żądaniami.

Przy tych wszystkich rozbieżnościach był jednak wspólny pion, jak to określili autorzy. W zakresie programu społecznego – wszystkie te wielokierunkowe drogi prowadziły do tego samego celu, który jest celem socjalizmu; w zakresie programu politycznego zaś – w kwestiach zasadniczych istniała wyraźna zgodność.

Polski socjalizm romantyczny, w całości wzięty, był to ruch: głęboko patriotyczny i niepodległościowy, równocześnie, choć daleki od kosmopolityzmu, szczerze międzynarodowy, bo przyjmujący zasadę powszechnego braterstwa ludów, demokratyczny, bo przyjmujący ideę wszechwładztwa ludu, republikański, głęboko etyczny, rewolucyjny (jeśli pominąć bardzo nieliczne jednostki, odrzucające działanie rewolucyjne).

Z licznego tłumu pisarzy, myślicieli i działaczy, których ukazuje książka Ciołkoszów, dwóch zasługuje na szczególne wyróżnienie; Joachim Lelewel i Stanisław Gabriel Worcell. Wspaniali to byli ludzie.

Pierwszy z nich, „patron i rozmnożyciel rewolucyjnych przekonań”, jak go nazwano, wielki uczony, który chadzał po ulicach Brukseli w robotniczej bluzie, wywarł przemożny wpływ na polską myśl demokratyczną i socjalistyczną.

„Lelewel! Oto nazwisko, wobec którego bledną nazwiska najwyższych monarchów” – pisano o nim w wydobytym przez Ciołkoszów spod pyłu zapomnienia artykule, zamieszczonym w organie czartystów w Londynie. Ideałem społecznym Lelewela była „ziemia gminna, nie moja, nie twoja, ale nasza, mirska, ziemia ludu, święta”. Głęboko zapadły w serca socjalistów te słowa.

Worcell, podobnie jak Lelewel, cieszył się niezwykłym szacunkiem wśród czołowych przywódców demokracji europejskiej. Ciołkoszowie zebrali obfity materiał dotyczący tej postaci. Wiele w nim miejsca zajmują mało dotychczas znane, czy nawet w ogóle nieznane, wypowiedzi wybitnych cudzoziemców. Dwie choćby wypowiedzi, dotyczące Worcella, warto tu przytoczyć:

„Był to człowiek, którego należało czcić i kochać, święty męczennik, prawdziwy bohater, mądry filozof, człowiek, którego wiedza zdawała się nie mieć granic”. To słowa Williama Lintona.

„Była to jedna z owych jednolitych, powiedziałbym – fanatycznych natur, przejętych jedną wielką myślą, mających jeden wielki cel, a które zarówno dochodzą do wielkiej dobroci serca, jak i do całkowicie niezłomnej woli”. To słowa Aleksandra Hercena.

Manifestacja 15 maja

Znakomite są w tej książce rozdziały przedstawiające obszernie bliskie powiązanie sprawy niepodległości Polski z ruchem rewolucyjnym i robotniczym Zachodu.

Sprawa Polski w polityce gabinetów ówczesnych była bezapelacyjnie pogrzebana. Wielki rozum polityczny objawił Mickiewicz, gdy ostrzegał rodaków jeszcze w pierwszych latach emigracji przed zawodnymi rachubami na pomoc królów i ich rządów. Wierzył natomiast w ludy, w ich braterską pomoc.

Historia tę wiarę w pełni potwierdziła. Uciśniona Polska, zapomniana przez możnych tego świata, żyła przez długie dziesięciolecia na Zachodzie w sercach mas ludowych.

„Sprawa Polski była w tym okresie historii” – piszą Ciołkoszowie o latach poprzedzających Wiosnę Ludów – „rzeczywiście sprawą ludu. Piętnaście lat pobytu i działalności emigracji polskiej na Zachodzie zrobiło swoje, upowszechniając myśl o odbudowaniu Polski niepodległej, jako podstawowym warunku rewolucji europejskiej. Z myślą tą łączył się ogromny ładunek uczuciowy”.

Zdumiewające to zjawisko, jedyne chyba w dziejach, niepowtarzalne. Daleka Polska była przedmiotem najgłębszej miłości i zarazem hasłem bojowym proletariuszy Paryża i Londynu.

Potężną eksplozją uczuć propolskich była olbrzymia manifestacja ludu paryskiego w dniu 15 maja 1848 roku, która w punkcie kulminacyjnym ogarnęła 300 tysięcy ludzi. Z okrzykami „Vive la Pologne!” tłum pod wodzą Blanquiego, Barbèsa i Raspaila wtargnął na salę obrad mieszczańskiego w swej większości, ugodowego Zgromadzenia Narodowego. Drogą zamachu stanu powstał na ratuszu rząd socjalistyczny.

W jego imieniu Barbès wydał dekret, zawierający te słowa: „Rząd Tymczasowy, biorąc pod uwagę głos ludu, oświadcza, że nakaże bezzwłocznie rządom rosyjskiemu i niemieckiemu odbudować Polskę; jeśli rządy owe nie usłuchają tego rozkazu, rząd Republiki wypowie im bezzwłocznie wojnę”.

Po raz pierwszy w dziejach ktoś na Zachodzie przemówił w imieniu rządu w sprawie polskiej językiem mocnym i niedwuznacznym, jakże odmiennym od języka gabinetów królewskiej dyplomacji.

Niestety, tego samego dnia zamach stanu został złamany przez mieszczańską Gwardię Narodową, a przywódcy ludu uwięzieni. Gdyby zdołali się utrzymać przy władzy, inaczej potoczyłyby się losy Polski i Europy.

Solidarność międzynarodowa

W Anglii niezmordowanymi głosicielami hasła odbudowania Polski byli przez cale dziesięciolecia przywódcy socjalistycznego skrzydła ruchu czartystów, O’Brien, Lovett, Ernest Jones. Rocznice polskich zrywów, 29 listopada, 22 lutego, a także rocznica stracenia emisariusza Szymona Konarskiego, były przez długie lata okazjami do tłumnych ludowych zgromadzeń, wiążą się te wystąpienia nierozerwalnie z tradycją ruchu robotniczego Anglii.

Przez całe życie za koniecznością odbudowania Polski opowiadał się Karol Marks. W okresie zamieszkiwania w Brukseli związał się bliską przyjaźnią z Lelewelem, którego otaczał wielką czcią. W przełomowym roku 1848 wraz z Engelsem domagał się od Prus i innych państw niemieckich przystąpienia do wojny z carem i odbudowania Polski w rozległych granicach z roku 1772. Zagorzałym przyjacielem sprawy polskiej był również socjalista niemiecki, żyjący jako emigrant w Londynie, Karol Schapper.

Z niemałą sympatią odnieśli się autorzy do wiernego sojusznika demokratów i socjalistów polskich na obczyźnie, jakim był sławny przywódca włoski, Józef Mazzini. Mazzini, demokrata i rewolucjonista, był jednak przeciwnikiem społecznej teorii socjalizmu. Nic więc dziwnego, że w dotychczasowej literaturze socjalistycznej spotkać się można było dość często z niechętnym stosunkiem do tej postaci. Ciołkoszowie jednak nie chcieli przejść do porządku dziennego nad faktem, że po Wiośnie Ludów socjaliści polscy w Londynie wiązali się nie tyle z wybitnymi teoretykami socjalistycznymi jak Blanc czy Leroux, przebywającymi również na wychodźstwie w Anglii, ile właśnie z Mazzinim. Mazzini w wystąpienia swe w sprawie polskiej najwięcej może ze wszystkich przyjaciół Polski wkładał serca – płomienność uczuć bowiem była jego cechą wrodzoną. Toteż z nim głównie łączyli się węzłami bliskiej przyjaźni Worcell, Świętosławski i Oborski. Przychylne podejście Ciołkoszów do postaci dziejowej Józefa Mazziniego – bez względu na dzielące ich od niego stanowisko wobec pewnych zagadnień społecznych – wystawia jak najlepsze świadectwo ich obiektywizmowi naukowemu.

Interesujące uwagi poświęcili autorzy również węgierskiemu przywódcy, Kossuthowi i rosyjskiemu rewolucjoniście, żyjącemu na emigracji w Londynie, Hercenowi.

Wiele gorącego poparcia doznawali patrioci polscy na obczyźnie ze strony socjalistów francuskich, angielskich, niemieckich i belgijskich.

Książka Ciołkoszów jest pierwszym dziełem naukowym, w którym opracowany został stosunek czartystów angielskich do sprawy polskiej i ich bliska współpraca z rewolucjonistami polskimi.

Zagadnienie to jednak ma i drugą stronę. Akcja na rzecz Polski, podejmowana przez stronnictwa socjalistyczne, rozbudziła świadomość potrzeby jak najbliższego współdziałania organizacji robotniczych wszystkich krajów, co w r. 1864 doprowadzić miało do powstania I Międzynarodówki. Stanowiąc punkt wyjścia akcji stronnictw robotniczych, sprawa Polska stawała się zarazem dźwignią wyzwolenia społecznego w krajach Zachodu, a w dalszych konsekwencjach — na całym świecie.

Idea niepodległości Polski i idea walki z uciskiem społecznym w innych krajach tworzyły w tych czasach nierozerwalny splot.

Autorzy i ich dzieło

„Zarys dziejów socjalizmu polskiego” – to dzieło o charakterze encyklopedycznym, mieszczące w sobie olbrzymi zasób materiału historycznego, odznaczające się naukową rzetelnością i skrupulatnością.

Na książce tej, w której zasada obiektywizmu jest jak najściślej przestrzegana, osobowość autorów wycisnęła jednak silne piętno.

Autorzy „Zarysu dziejów socjalizmu polskiego” mają za sobą bogatą, a chlubną przeszłość.

Adam Ciołkosz, w młodości oficer wojsk polskich w okresie wojny z bolszewikami, ranny w bitwie nad Niemnem, walczył potem w powstaniu górnośląskim. W okresie dwudziestolecia niepodległości był dwukrotnie wybierany posłem na Sejm. Wchodził w skład Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS. Odważną postawę, jaką zajął, gdy trzeba było stawać w obronie demokracji, przypłacił więzieniem w Brześciu nad Bugiem. Dziś odgrywa rolę kierowniczą w pracach niepodległościowych na obczyźnie, które w bardzo dużej mierze opierają się na jego barkach.

Lidia Ciołkoszowa, polonistka i historyczka, ceniona publicystka, należała również do czołowych przywódców polskiego ruchu socjalistycznego. Wchodziła w skład Rady Naczelnej PPS i Okręgowego Komitetu Robotniczego w Krakowie. Jak przez życie całe, tak i dziś dzieli z mężem trudy odpowiedzialnych prac politycznych.

Są to ludzie urodzeni do pracy socjalistycznej, predestynowani do niej, niezbędni w niej. Socjalizm jest celem ich wypełnionego trudem życia, treścią ich życia – i chyba także radością ich życia.

W czasach Wiosny Ludów i w latach poprzedzających ją żyli ludzie otaczani powszechnym szacunkiem dla swych republikańskich cnót i surowości zasad republikańskich, jak wówczas pewne cechy charakteru określano. To na pewno ten typ ludzi miał na myśli Słowacki, gdy pisał o Republikanach – przez duże R. Republikanizm był wówczas czymś więcej niż dzisiaj, ideą walki, i ideą poświęcenia, i wiarą.

Nie mogę oprzeć się wewnętrznemu impulsowi do myślenia kategoriami tamtych czasów. Ciołkoszowie dla mnie – to Republikanie.

Do pisania historii socjalizmu polskiego nikt nie jest dziś bardziej od nich powołany.

Oby tom II ich dzieła ukazał się w tym roku bez opóźnienia, i oby dalsza praca nad tomami III, IV i V szła im gładko.

Józef Żmigrodzki


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Lewy Nurt”, zeszyt 1, lato 1966, Centralny Komitet Polskiej Partii Socjalistycznej w Londynie. Dokonano drobnych poprawek językowych wedle obecnych reguł.

Od redakcji Lewicowo.pl: Niestety, ostatecznie ukazały się tylko dwa tomy omawianego powyżej dzieła Adama i Lidii Ciołkoszów. Prace nad kolejnymi tomami przerwały zły stan zdrowia i śmierć Adama Ciołkosza. W przyszłości opublikujemy fragmenty obu tomów.

↑ Wróć na górę